praktykujący, a niewierzący

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
xxxxxxxxxx
Początkujący
Początkujący
Posty: 53
Rejestracja: 25 lis 2017
Lokalizacja: Chicago
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 32 times
Been thanked: 5 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: xxxxxxxxxx » 2018-06-05, 22:38

agust pisze: 2018-06-05, 20:51
wędrowiec pisze: 2018-06-05, 18:51 Trudne i inne, bo jedynak jest jeden. Inaczej się wychowuję jedno dziecko, a inaczej grupę. Inaczej wychowuje jedno dziecko jak się go chciało, inaczej jedno z powodu, tego, że wiecej mieć nie można. Inaczej kilkoro jak się chce, inaczej jak się tylko rodzi, nie myśląc o zabezpieczeniu finansowym dla tych dzieci. Ale żadnego sposobu wychowania nie uważam za patologiczny. Jedynaka lepiej wychować, jeśli chodzi o kwestie finansowe, ale gorzej w kontekście życia społecznego. A kilkoro dzieci odwrotnie. Może poza ostatnim, gdy w grę wchodzi alkohol i bezmyślny seks. W konteście życia w społeczeństwie pewnie lepiej jest mieć kilkoro dzieci, ale czy akurat jest reguła na odpowiednie przygotowanie do życia w społeczeństwie to nie jestem pewien. Przecież Jezus był jedynakiem i myślę, że był przygotowany na życie w społeczeństwie. Co do decyzji o ilości dzieci to mogą się tylko dani rodzice wypowiadać. Oni wiedzą na co mogą sobie pozwolić, a na co nie. Nie można nikogo do tego zmusić. Ale też zazdrościć 500+ niby nie powinni, choć wszyscy podatnicy na ten program się składają.
Sądzę, że spolegliwość Twojej wypowiedzi jest wysoka i może zadowolić wszystkich. Nie obrażaj się tym, że mam dość zdecydowane poglądy i wypowiedzi, bo tak mnie życie formowało i nigdy raczej wyborów nie miałem. Miałem raczej obowiązki, które były do wykonania. Czy były łatwiejsze ścieżki, oczywiście, że były. Obowiązki także dotyczą ludzi wierzących w dziedzinie dzietności. Czy jedno dziecko lub dwoje zastąpi starzejącą się populację? Jeżeli wspominasz tu zabezpieczenie finansowe dziecka, to ma się ono nijak do faktu, że zalewa nas islam, który nie dba o zabezpieczenia finansowe dla swoich dzieci. Jan Paweł II wołał "Brońcie krzyża" Co będzie robił ten nasz jedynak w szkole, gdzie większość jest z całkiem innej kultury. Czy nie jest egoizmem rodziców, gdy świadomie zostawiają swojego potomka samego na świecie, bez wspierającego go kiedyś w przyszłości rodzeństwa. Czy jedynak egoistycznych rodziców, nie będzie super egoistą? Zdrowe organizmy rozwijają się, a bogate społeczeństwa wymierają. Uważam, że zabezpieczeniem finansowym jest takie, którego ani ogień nie spali, ani woda nie zabierze. Jezus, w sprawach zasadniczych spolegliwy nie był, raczej przeciwnie. To są pytania dla rodziców uważających się za wierzących, czy już tylko praktykujących? Czy na pewno dowolność w tym zakresie jest oznaką wiary? Jeżeli zadaję zbyt niewygodne pytania, to oczekuję ostrzeżenia i wyniosę się sam, by nie psuć atmosfery na forum. Zapewniam też, że mam taką intencję, by z dyskusji wypływało jakieś dobro, a nie tylko słowna żonglerka.
Skąd opinia, że się obrażam? Skąd wiesz na pewno, że zaleje nas islam? Skąd wiesz, że to tylko przyczyna egoizmu? Skąd wiesz, że to się tyczy wierzących i praktykujących rodziców, jeśli spotykasz się z opiniami, nie faktami? Możesz poprzeć cytatem, że Jezus nie był spolegliwy, bo w Biblii jest przedstawionych dużo faktów, a dużo mniej opisów, cech osób? Jeśli chodzi o pytania to nie ma niewygodnych, może nawet i złych. Słownej żonglerki też nie stosuję, moim zdaniem (jeśli te ostatnie słowa tyczyły się mojego komentarza). Staram się po prostu zrozumieć też więcej stron, tym bardziej jak napisałeś słyszałeś opinie, a nie fakty. To duża różnica. Bo jak ktoś komuś opinią świnię podłożył to te zasłyszane opinie są nic niewarte. Osobiście nie wierzę, żeby ktoś naprawdę wierzący i praktykujący, mogący mieć dzieci świadomie sobie nie chciał ich mieć.
"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (dla hejterów)

wędrowiec

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: wędrowiec » 2018-06-05, 22:40

Ha ha ha :D

xxxxxxxxxx
Początkujący
Początkujący
Posty: 53
Rejestracja: 25 lis 2017
Lokalizacja: Chicago
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 32 times
Been thanked: 5 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: xxxxxxxxxx » 2018-06-05, 22:47

wędrowiec pisze: 2018-06-05, 22:40 Ha ha ha :D
Co się cieszysz, napisałbyś coś ciekawego? Tylko chichotać potrafi, a wierzyć i praktykować to już nie. :)
"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (dla hejterów)

wędrowiec

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: wędrowiec » 2018-06-05, 22:51

Ja nie umiem nic ciekawego.
Gratuluję, że potrafisz wierzyć i praktykować :D

xxxxxxxxxx
Początkujący
Początkujący
Posty: 53
Rejestracja: 25 lis 2017
Lokalizacja: Chicago
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 32 times
Been thanked: 5 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: xxxxxxxxxx » 2018-06-05, 23:08

wędrowiec pisze: 2018-06-05, 22:51 Ja nie umiem nic ciekawego.
Gratuluję, że potrafisz wierzyć i praktykować :D
Dzięki. Ale myślę, że trzeba jeszcze będzie długo i ciężko na tym pracować. Nie ściemniaj, że nie umiesz. A o babci to kto pisał, przypomnieć zapominalskiemu? ;)
"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (dla hejterów)

wędrowiec

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: wędrowiec » 2018-06-05, 23:13

Ja wiem co umiem.
Natomiast nie umiem manipulować cudzymi cytatami i nie nauczę się tego.

xxxxxxxxxx
Początkujący
Początkujący
Posty: 53
Rejestracja: 25 lis 2017
Lokalizacja: Chicago
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 32 times
Been thanked: 5 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: xxxxxxxxxx » 2018-06-05, 23:44

wędrowiec pisze: 2018-06-05, 23:13 Ja wiem co umiem.
Natomiast nie umiem manipulować cudzymi cytatami i nie nauczę się tego.
Nie wiem czy nie umiesz manipulować. Na pewno umiesz się śmiać z czyichś zdań, opinii, ew. sugerować komuś sprytnie coś, czego możliwe nawet nie ma na myśli/nie robi. Ale jako wierzący jestem spokojny, bo Bóg wszystko widzi i wie.
"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (dla hejterów)

wędrowiec

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: wędrowiec » 2018-06-06, 05:11

Umiem się śmiać z głupoty. Także swojej.
A o co ci chodzi w ogóle, bo nie widzę związku z tematem?

wędrowiec

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: wędrowiec » 2018-06-06, 05:12

Jak ktoś robi głupotę bezmyślnie, to zwracam uwagę.
A gdy robi to nadal, to się śmieję :D :D :D
To takie naturalne :)

xxxxxxxxxx
Początkujący
Początkujący
Posty: 53
Rejestracja: 25 lis 2017
Lokalizacja: Chicago
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 32 times
Been thanked: 5 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: xxxxxxxxxx » 2018-06-06, 07:56

Jaką głupotę? Przedstawiam opinię i fakty na temat, dyskutuję. Dociekam. Próbuję zrozumieć. Najpierw na jeden temat, potem trochę pokrewny (o niby patologicznym wychowywaniu jedynaków; i z tego co rozumiem bardziej to chyba niektórych tylko). A Ty się napinasz, nie masz szacunku do kogoś, dlatego wyśmiewasz. Jak ktoś ma inne poglądy niż Ty, to to nie jest głupota. Ty sobie możesz tak przyjąć (jak z tym osądzaniem o manipulację), ale prawdy nie znasz. Bo tak naprawdę prawdę zna tylko Bóg, prawda? Czy się mylę i Go czasami zastępujesz? Jak nie, to nie wciskaj kitu jak kiepski PR-owiec. Bo to grzech, i jeszcze ciężki, bo przeciw ośmemu. Jak ich nie znasz, to może warto zamiast komentrzy sobie trochę przykazania przypomnieć. Bo biorąc pod uwagę, że Bóg to widzi i wie to też się śmieje. Tylko, że z Ciebie i Twoich uwag. To jest prawdziwa głupota moim zdaniem.
"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (dla hejterów)

wędrowiec

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: wędrowiec » 2018-06-06, 08:09

Przedstawiłeś opinie na temat mojej rzekomej wypowiedzi i uparcie to ciągniesz.
Wybitna głupota, bo upominałem.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: Andej » 2018-06-06, 09:45

xxxxxxxxxx pisze: 2018-06-05, 17:53 A masz pomysły, dzięki którym można zmienić takie postępowanie? Jakieś kary, ekskomunika? Czy po prostu to już tak zabrnęło, że nic nie da się zrobić i zmienić? Bo pewnie z samej dyskusji, stwierdzenia faktu nic nie wyniknie.
Ma tylko jeden pomysł. Verba docent, exempla trahunt. A nawet dwa. Jeszcze ora et labora. Zwłaszcza ora.
Jeśli masz charyzmę, to zrobisz to co trzeba. Jeśli Duch święty nie udzielił Ci jej w stopniu zauważalnym dla Ciebie, to po prostu: Rób swoje. Jak najlepiej. Gdy patrzą i gdy nie widzą. Przykład działa zawsze. Z opóźnieniem. Ale zostawia ślad. Tek, kto dziś śmieje się z Ciebie, jutro zacznie naśladować. Dziś jesteś dla niego frajerem, jutro będziesz bohaterem. Może nie jutro, może dopiero wtedy, gdy Ciebie zabraknie. Dobro, które czynisz w życiu nigdy nie zginie. Dobro jest, trwa. Każdy nasz czyn przyczynia się do bilansu dobra i zła na świecie. Oczekując dobra, czyńmy je. Jak najwięcej, jak najczęściej. Według mnie to jedyna droga. A wsparciem na niej jest modlitwa. Do Pana naszego Trójjedynego. Pan oczekuje, że będziemy Jego apostołami. A jesteśmy nimi nie tylko wtedy, gdy słowem głosimy. Bardziej wtedy, gdy postawą, czynami. Treścią życia. Tak jak Jezus. Przede wszystkim uczył swoim postępowaniem. Gdy nie rozumieli, to przypowieściami. A gdy i to było za mało, wtedy wyjaśniał. Najpierw postawa, potem czyn wynikający z postaw, a na końcu słowo. A wszystkie te czynniki muszą być spójne. Tak jak u Chrystusa.

agust pisze: 2018-06-05, 16:58 ... Więc jak uważasz, czy ja wierzę, że Pan Bóg spełnia prośby?
Uważam, że doświadczyłeś tego. Wielokrotnie. Prezentując przy tym wspaniałą postawę ufności. Może nie tak, jak uczyniła to Maryje w trakcie zwiastowanie, ale Ona niedoścignionym wzorem dla nas. Aby dostać, trzeba prosić. Ale też ktoś, może za nas to uczynić. A my? Musimy umieć przyjąć. To co od Boga, może boleć. Może być trudne (a kto powiedział, że życie łatwe ma być?). Jednak, gdy ufasz, jest łatwiej, bo świadomie wiesz, że zbliżasz się do celu. Tak jak i krzyż. Czy należy unikać noszenia? Czy nie należy wziąć na grzbiet i nieść. Na chwalę bożą. I pożytek.
Zważ, że każde kolejne okazanie zaufania Bogu, umacnia. I bardzo dobrze.
Dziękuję Ci za wspaniałe świadectwo.

wędrowiec pisze: 2018-06-05, 18:23 Gdyby mnie zdarzyło się mieć takiego wnuka i poczytałbym jego rewelacje dotyczące dziadka na forum internetowym, to bym go wydziedziczył i przestał się z nim widywać na zawsze.
Bardzo bolesne dla mnie jest odrzucanie człowieka. Bo jest równoznaczne z odrzuceniem Jezusa. Mateusz odpowiada dosadnie w rozdziale 25 wers 40 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
Ten, kto wypowiada słowa " ... i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom ...", a potem wydziedzicza krewnego podpisuje na siebie wyrok potępienia.
Modlę się w Twojej intencji codziennie. W każdej chwili można skasować ten wyrok. I proszę wszystkich o modlitwę w intencji uniknięcia potępienia przez każdego człowieka.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

xxxxxxxxxx
Początkujący
Początkujący
Posty: 53
Rejestracja: 25 lis 2017
Lokalizacja: Chicago
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 32 times
Been thanked: 5 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: xxxxxxxxxx » 2018-06-06, 10:09

wędrowiec pisze: 2018-06-06, 08:09 Przedstawiłeś opinie na temat mojej rzekomej wypowiedzi i uparcie to ciągniesz.
Wybitna głupota, bo upominałem.
Ok, może coś źle zrozumiałem. Nie doczytałem. Przepraszam. A może po prostu nie umiem się śmiać z głupoty tak ja Ty. I wziąłem za poważnie. Zastanowię się na tym. Ale wiedz, że nie każdy może odebrać taki śmiech z dystansem. Czasami można to odebrać jako wyśmianie co przy próbie dociekania, zrozumienia nie zawsze pomaga.
"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (dla hejterów)

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: agust » 2018-06-06, 16:34

Jakiś chochlik cytaty przestawia, będę więc unikał cytowania. Jeżeli coś pomyliłem, ktoś poczuł się urażony, więc przepraszam. Uważam, że nadmierna ilość cytatów trochę zaciemnia wypowiedź własną, tym bardziej, gdyby była krótka i mało treściwa. Wygląda na to, że namnożyło się nam wątków, które warto by głębiej przedyskutować, z szacunkiem dla głosów wątpiących i przeciwnych. Jednym z nich i chyba bardzo ważnym, jest sytuacja demograficzna i dzietność rodzin. Ktoś pisze, że podaję opinie, a nie przykłady. Mogę zacząć od siebie i stwierdzić, że miałem dwoje dzieci, a zostało mi jedno, choć chcieliśmy z żoną minimum troje. Dlaczego minimum troje? Bo baliśmy się sytuacji, jaka właśnie nam się przydarzyła. Jedno dziecko, to pół sierotka, wobec której rodzice nie zachowują się normalnie, chociaż są przekonani, że robią wszystko najlepiej, są po prostu nadopiekuńczy, zbyt przejęci swoją rolą i niechcący wychowują samoluba. Nie będę obszernie uzasadniał, bo nie muszę być uznany w tym zakresie za autorytet. Ciekawą i bardzo pouczającą książkę, autobiografię napisała pani Agata Steczkowska, o swoich rodzicach i dziewięciorgu rodzeństwa. Nie ma tam nic o zabezpieczeniu finansowym dzieci. Polecam. Ciekawie pisze nasz podróżnik Jacek Pałkiewicz, o sytuacji demograficznej w zachodniej Europie i jej skutkach. Piszę o Pałkiewiczu, bo naprawdę widział świat i był przyjmowany przez najznamienitsze osoby. Obecne wydarzenia z udziałem imigrantów, dziejące się za naszymi granicami nie są pocieszające. Nie do końca rozumiem, jak zdrowe katolickie małżeństwo, stosujące tylko naturalne metody regulacji poczęcia, może mieć tylko jedno dziecko??? Gdy byłem młodym człowiekiem i spowiadałem się, to księża powiedzmy mało zwracali uwagę na takie powszednie grzechy, ale za to nigdy, powtarzam nigdy nie zapominali zapytać: ile masz dzieci? Nikt mnie nie pytał o ilość, powiedzmy stosunków dla przyjemności. Ta trójka dzieci, dla małżeństwa nie mającego problemów z poczęciem, to takie minimum, by zastąpić samych siebie i by nas ktoś utrzymał na stare lata. Platon, podobno twierdził, że elity społeczne nie powinny zajmować się wychowaniem dzieci. Być może, na forum są same elity, ale wtedy kłopotów z demografią nie było, choć najcenniejszym łupem dla najeźdźcy była młodzież. Jeżeli pisałem o patologii, to nie w rozumieniu jakiegoś pijaństwa w rodzinie, a o zwykłym lenistwie, które jest uważane za miarę dobrobytu.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: praktykujący, a niewierzący

Post autor: agust » 2018-06-07, 11:30

Jakoś do konkretnych problemów ciężko się odnieść, ale do tematu "praktykujący ale niewierzący" pasuje mi cytat z książki Ks. Józefa Tischnera pt. "Zrozumieć własną wiarę". W dziale zatytułowanym Rycerze nieskończoności pisze: " Zazwyczaj mówi się tak: człowiek poszukuje pełni szczęścia, ale na ziemi znaleźć go nie może, więc otwiera się na Boga. (...) A czym jest szczęście? Gisbert Greshake, znany i ceniony teolog pisze, że chodzi tu o wolność bez ograniczeń i urzeczywistnienie tkwiących w człowieku możliwości - tęsknot i pragnień. Bóg, jak widać ma być najwyższym gwarantem naszego szczęścia. (...) Kto chce widzieć, chce zamknąć Boga w obszarze własnych źrenic; kto chce słyszeć, nagina Jego głos, do głosów tego świata. Cóż z tego, że zobaczy i usłyszy, skoro ten, kogo zobaczy i usłyszy, nie będzie już Bogiem? Złudzenie Boga weźmie za Boga.(...) Bóg przychodzi nie tylko jako szczęście nieszczęśliwych, ale również jako nieszczęście szczęśliwych" Czy na pewno jesteśmy ludźmi wierzącymi, zadowolonymi z siebie, widzimy niedociągnięcia u innych, a naginamy Jego głos do własnych pragnień, wygód, i życia bez ograniczeń i obowiązków? I dalej Ks Tischner: "Myślę, że już na tym poziomie rozchodzą się drogi wiary pozornej i rzetelnej".

ODPOWIEDZ