chastek pisze: ↑2018-07-16, 18:51
agust życie dla innych? To moze dać szczęście ale szczerze wątpię, że prawdziwe. raczej to złudzenie, poczucie że jest się potrzebnym i tyle. A szczęście to dla mnie zgoda i akceptacja obecnego stanu i sytuacji, odpowiedzialność za siebie i swoje myśli, za to co mogę zrobić, świadomość siebie i kochanie siebie. To coś ciężkiego do uchwycenia.
chastek pisze: ↑2018-07-16, 18:51
A Jezus mówi żeby wziąć swój krzyż, czyli rezygnować,cierpieć, nie zważając na swoje szczęście. Bo po co sobą się przejmować skoro Bóg się opiekuje i zapewni wszystko co trzeba.
Chastku, nie wiem co najbardziej lubisz jeść, ale załóżmy, że jesz to coś kilka razy dziennie. Po jakimś czasie choroba i odruch wymiotny. Sądzę, że zdarzyło Ci się być głodną, ale tak naprawdę, załóżmy przez kilka godzin. Dostajesz jakąś skórkę suchego chleba i będziesz żuć to z taką czułością, jak najlepszy kęs w drogiej restauracji. Tak samo jest z życiem. Podejrzewam, że Twój związek, raczej niesakramentalny, na próbę, i był nastawiony na branie całymi garściami. To finał był do przewidzenia. Skąd więc miałaś wiedzieć, że ślub na całe życie, to coś tak odlotowego, że pragniesz i dostajesz żywego człowieka na zawsze, na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie, którego jesteś pewna i zawsze wstawi się za Toba, choć czasem się pokłócicie. Teraz jest właśnie ten czas głodu, gdy nawet kęs chleba byłby szczęściem. Skąd możesz wiedzieć co jest Dobrem, jeżeli nie spróbujesz Zła? Nie da się egoiście uszczęśliwić samego siebie, bo jak będziesz miała już wszystko, to będziesz męczyć się myślami co by tu jeszcze. Tylko kochający mąż, wyznający te same zasady co Ty i przynajmniej trójka dzieci, zapewni Ci program na cały dzień, a radować będziesz się nawet wtedy, gdy dziecko zrobi zdrową kupkę, po przejściu biegunki. Wydaje mi się, że modlisz się, ale do Boga, którego sama sobie wymyśliłaś.