Nieśmiałe powroty

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-29, 19:15

Zabolało mnie to, że ktoś wnioskuje, że mój chłopak mnie nie kochał.
Do związku na pewno mało wnosilam, ale ciągle słyszałam, że jeśli mam wady to one są urocze. Zaglaskano mnie może. A ja miałam wymagania ciągle. Zmieniaj się, rób to, bądź stanowczy, zrobisz to a z nami koniec, oczywiście słyszałam ciągle: tak, masz rację.


@Marek_Piotrowski najgorsze chyba że sama nie mam pomysłu na szZescie i nie jestem szczęśliwa ale boje się pomysłu Boga. Kontrolować wszystko chociaż wiem że nie mogę. Ale kontrolowanie doprowadza do ciągłego spięcia. Ale nie odpuszczę no jak...gdy się tak modliłam, jak piszesz, chciałam oddać Jemu wszystko, to widocznie nie było szczerości bo wracam ciągle do swojego.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-06-29, 19:22

Cierpliwości, Chastek.
Także nad sobą.
To czasem wymaga trochę pracy i czasu.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-29, 19:46

I tak myślę ciągle, że mi żal tego wszystkiego co było, relacji, teraz już do przyjaźni przecież wrócić się nie da. Ale skoro kochać nie umiem, to nie ma co głowy zawracać. A to bolesne. Okazuje się, że całe życie mi się komplikuje. Jestem sama, samotna, bez pracy i bez perspektyw. To nie tylko koniec związku ale teraz przestałam od dłuższego czasu już, żyć.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-06-29, 20:59

chastek pisze: 2018-06-29, 19:46 Jestem sama, samotna, bez pracy i bez perspektyw. To nie tylko koniec związku ale teraz przestałam od dłuższego czasu już, żyć.
Chastku, wiem, że to boli i to bardzo. Ale musisz się otrząsnąć i posłuchać dobrych, życzliwych rad. Przecież całe życie masz przed sobą. Masz wrażenie, że Bóg jest wymagający i nie podołasz Jego przykazaniom, a przecież te przykazania chronią ludzi przed takimi sytuacjami w jakiej się znalazłaś. Wiesz, bardzo dawno temu już, przysięgałem Bogu, że jej nie opuszczę. Były trudne życiowo chwile, choroby w rodzinie, śmierć dziecka, ale nigdy, powtarzam nigdy nie bałem się, że żona zrobi coś przeciwko mnie. Nigdy jej nie zdradziłem, bo choć były kusicielki i pokusy, to jak mógłbym spojrzeć w ufne oczy mojej żony, które zawsze na mnie czekały. Nigdy też nie zrobiłem niczego przeciwko mojej żonie. Ale gdyby nie przysięga małżeńska przed Bogiem, to na samym początku było tyle przeciwności, że być może byśmy odpuścili. Teorii wzajemnej miłości pewnie jest wiele, że po prostu nas dopada, bo podobamy się sobie, że jest bezinteresowna itd. To nie jest do końca taka całkiem prawda. Przecież starzejemy się, a obok nas jest tyle pięknych i młodych, ale gdy miłość jest oparta na Bogu i jego przykazaniach, to resztę wszystko się układa, bo nie sposób stracić kochającą mnie osobę, której jestem pewny, że zawsze stanie po mojej stronie. Mieć taką osobę,to coś najdroższego, najwartościowszego. Wy takiego związku nie stworzyliście i dlatego się rozpadł. Jestem praktykującym katolikiem, do spowiedzi idę kilka razy w roku i proszę Boga po prostu, żeby był ze mną, żeby mnie prowadził, i o moją żonę, dzieci, zmarłych z rodziny. Tylko że zawsze staram się być bez grzechu cięzkiego, bo wtedy nie śmiałbym Boga o cokolwiek prosić. A wiesz, otrzymałem wiele, nawet więcej niż prosiłem, choć czasem nie rozumiałem pewnych wydarzeń. Potem przychodziło zrozumienie, że przecież tak było lepiej. Wartości u Boga, są troszeczkę inne niż ludzkie oczekiwania. Są lepsze. Bądź cierpliwa, zaufaj Bogu i wyjdziesz na prostą.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Andej » 2018-06-30, 14:30

Perfekcjonizm. Ciągłe podnoszenie poprzeczki. To doskonałe. Ale gdy poprzeczkę ustawiamy sobie i ustawiamy ją na takim poziomie, który możemy osiągnąć. Małymi kroczkami.
Stawiając innym podobne wymagania łatwo możemy spowodować zniechęcenie. Nasz bliźni też powinien czerpać satysfakcję z osiągania coraz większego dobra. Dobra na jego miarę. Takimi krokami, jakie zdolny jest wykonać.

Nie potrafisz kochać? A co to znaczy kochać? Na pytanie to szukam odpowiedzi od wieków. I wiele osób życzliwie tłumaczy mi. A do mnie nie dociera. Szukam dalej. Dopiero, gdy całą zawartość pojęcia słowa "kochać" dotrze do mnie, będę potrafił odpowiedzieć, czy kocham, czy nie.

Natenczas, działając na oślep czynię to, co uważam za właściwe. A ludzie oceniają to. Mówią, że to jest to. A dla nie to za mało. Wciąż za mało.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-30, 16:30

@agust dziękuję za ten wpis. Przepiękna miłość, gdy Bóg jest z Wami.
@Andej a no jakoś nie umiem ani trochę skoro jedyna osobę mogłam od tak stracić i to zrobiłam.
Tylko do tego wszystkiego trzeba Boga tzn mojej woli żeby On był. A jak skoro te cholerne pokusy dobijają, nie dają żyć, przychodzą i robią ze mną co chcą, i później tylko wyrzuty, czuję się jak śmieć, i kto ma to przerwac skoro się czuje totalnie bezbronna wobec tego, jeszcze on podsyca i proponuje dać sobie upust skoro chcemy i pewnie dalej się kochamy mimo wszystko. On jest przyjacielem ale też jest zagubiony. W miłości nie ma miejsca na błędy, na upadki?

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Andej » 2018-06-30, 18:42

Niestety, błędy i upadki zdarzają się wszędzie. Człowiek przez całe życie wciąż upada, popełnia błędy. Al podnosi się, stara się naprawiać błędy. A przynajmniej, nie powtarzać tych samych błędów.
Każdy ma rozterki. Każdego coś boli. I każdy uważa, że to co on sam przeżywa jest najgorsze i najtrudniejsze.
Ale jesteśmy z Tobą. Wspieramy Cię naszymi modlitwami. Bądź dobrej myśli. Jesteśmy z Tobą.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-30, 20:24

Nie będę dobrej myśli a za modlitwy ewentualne dziekuje.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-07-01, 09:20

Chastku, a byłaś już na niedzielnej mszy świętej? Najlepiej jest pójść z rana, a potem mogłabyś rodziców odwiedzić. Dobrej niedzieli !!!

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-01, 09:33

Ja mieszkam z rodzicami. Musiałam wyprowadzić się z mieszkania z chłopakiem do rodziców znowu.
Rodzice to raczej mają dość tego zamieszania.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Andej » 2018-07-01, 09:48

Człek użalać nad sobą się może. Lecz mało to konstruktywne. Poczucie straty jest przykre. A komu o tym można powiedzieć, jeśli nie Bogu. Opowiadając Jemu można sobie pozwolić na mówienie prawdy. Całej prawdy i tylko prawdy. Na forum, zawsze jakieś ryzyko. Że ktoś coś odkryje, że źle zaryzykuje - więc tylko fragmenciki prawdy. I najlepiej nieco wybielone. A po to, aby się oczyścić trzeba wyrzucić z siebie wszystko. Jedynym, który udźwignie wszystko jest sam Bóg. Jaki jest sens wynajdowania różnych wymówek, aby tylko nie oddać Mu wszystkiego? Zły podsuwa negatywne myśli. Zły sugrauje, że zostaniesz odrzucona, potępiona. A wystarczy miłość. Z miłością wyznaj Bogu wszystko. Pojednaj się z nim. I wróć do Kościoła.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-07-01, 10:47

chastek pisze: 2018-07-01, 09:33 Ja mieszkam z rodzicami. Musiałam wyprowadzić się z mieszkania z chłopakiem do rodziców znowu.
Rodzice to raczej mają dość tego zamieszania.
Chastku, dzięki że odpisujesz. Rodzice, dla Twojego dobra nigdy nie będą mieli dość zamieszania. Rodzicem, tak samo jak córką, synem, nie przestaje się być nigdy, i trzeba się nim stawać codziennie. Gdybyś była moją córką, to też nakłaniałbym Cię do tego, żeby uregulować Twój związek z chłopakiem jak najszybciej. Albo, albo. Nic nie daje z długie chodzenie z sobą, a tym bardziej mieszkanie. A z pięknego daru, jakim jest seks małżonków, robi się tanią używkę, od której człowiek się uzależnia i strasznie ciągnie. Wiem to po naszym doświadczeniu. Tylko, że myśmy się z tym ukrywali przed rodzicami, i chcieli jak najszybciej zalegalizować przed Bogiem, a o koleżankach żony jak intrygowały pisałem wcześniej. Tragedią dzisiejszych czasów jest to, że mieszkanie z sobą na próbę "bo my się kochamy" uznaje się za normę, i nawet gdybyś chciała przekonać chłopaka, czy on Ciebie, to powie: -no co ty? przecież większość tak robi. Ale to nie jest dobre ani po ludzku, ani po Bożemu, bo taki stan jest świadomie chwilowy. To musisz przerwać. Wróć do Kościoła, jak pisze Andej i ja też tak doradzam. Ale spowiedź, bez mocnego postanowienia poprawy, albo ze świadomością, że nadal będę tak postępować, jest nic nie warta, będziesz zawiedziona. Idź, do kościoła na mszę niedzielną, popatrz na ludzi - oni nie są życiowymi nieudacznikami. Poszukaj pracy, przecież teraz nie jest trudno, idź do fryzjera kosmetyczki i bądź piękną, zadbaną dziewczyną, o którą warto zawalczyć. Ceń się, szanuj rodziców i przykazania Boskie, a będziesz szczęśliwa w rodzinie, którą założysz. Uśmiechnij się, popatrz życzliwie na ludzi, a potem napisz, czy tak zrobiłaś , jak wrócisz z kościoła. Pomyśl, jak widzisz przyszłe małżeństwo, myślę że sakramentalne, jakie masz cele w życiu, gdzie chciałabyś mieszkać, gdzie pracować, ile mieć dzieci, i o tym mów chłopakowi, jak nie na pierwszej to na drugiej randce. Sprawdzone. Jaki ja mam w tym interes? Czuję się po prostu dobrze, gdy komuś pomagam, choćby dobrym słowem.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-02, 15:25

agust pisze: 2018-07-01, 10:47 Tragedią dzisiejszych czasów jest to, że mieszkanie z sobą na próbę "bo my się kochamy" uznaje się za normę, i nawet gdybyś chciała przekonać chłopaka, czy on Ciebie, to powie: -no co ty? przecież większość tak robi. Ale to nie jest dobre ani po ludzku, ani po Bożemu, bo taki stan jest świadomie chwilowy. To musisz przerwać. Wróć do Kościoła, jak pisze Andej i ja też tak doradzam. Ale spowiedź, bez mocnego postanowienia poprawy, albo ze świadomością, że nadal będę tak postępować, jest nic nie warta, będziesz zawiedziona. Idź, do kościoła na mszę niedzielną, popatrz na ludzi - oni nie są życiowymi nieudacznikami. Poszukaj pracy, przecież teraz nie jest trudno, idź do fryzjera kosmetyczki i bądź piękną, zadbaną dziewczyną, o którą warto zawalczyć. Ceń się, szanuj rodziców i przykazania Boskie, a będziesz szczęśliwa w rodzinie, którą założysz. Uśmiechnij się, popatrz życzliwie na ludzi, a potem napisz, czy tak zrobiłaś , jak wrócisz z kościoła. Pomyśl, jak widzisz przyszłe małżeństwo, myślę że sakramentalne, jakie masz cele w życiu, gdzie chciałabyś mieszkać, gdzie pracować, ile mieć dzieci, i o tym mów chłopakowi, jak nie na pierwszej to na drugiej randce. Sprawdzone. Jaki ja mam w tym interes? Czuję się po prostu dobrze, gdy komuś pomagam, choćby dobrym słowem.
To nie jest tak, że my od początku nie chcieliśmy zachować czystości w tym temacie. Spotykaliśmy się, traktowaliśmy się jak "się należy". A co najważniejsze zanim zaczęliśmy być razem - byliśmy przyjaciółmi. Naprawdę. Nie rozdaje miana "przyjaciela" od tak. Zaczęliśmy być razem, świadomie przeszliśmy w coś więcej, nadal byliśmy przyjaciółmi ale już razem. W czymś się zagubiliśmy, że doszło do złamania vi przykazania.
Nie jest też tak, że on mnie do czegoś namawiał. Mam swoją głowę i sama myślę, i sama świadomie też decydowałam się na kolejne kroki, a z jego strony nie było nalegania. Ja jestem winna tak samo jak on.

Idę do kościoła (nie byłam w niedzielę) i widzę hipokryzję, nie wiem czy ci ludzie są nieudacznikami. Ale jeśli spotykam na mszy świętej ludzi których znam, to trochę działa na niekorzyść bo wiem jak zachowują się, co robią gdy wyjdą z mszy. Nie mówię oczywiście że ja świece przykładem. Tylko piszesz, żebym spojrzała na tych ludzi- takie sa moje obserwacje, raczej negatywne.

zdanie że o pracę nie jest trudno jest mocno uogólnione. O pracę nie jest łatwo. A na to wpływa kilka czynników. Ale po co się o tym rozpisywać.

Mam wrażenie że jesteś szczesliwym człowiekiem który ufa Najwyższemu. Chyba długa i ciężka droga do takiego stanu. A na pewno napiszesz, że jeszcze dużo pracy przed Tobą.
Tylko zdaje się że jestem o kilkaset kroków za Tobą.

Gonic Cie @agust nie będę bo wyznacznikiem nie mogą być ludzie.

Nie chce mieć dzieci. Nie chce się starać o swój wygląd i nie chce szukać chłopaka. Nie mam do tego głowy. Nie chce wić rodzinnego gniazdka. Podziwiam wszystkich którzy to robią dobrze, ale nie chce tak samo. Nie chce w ogóle.
Nie każdy musi to robić chyba... Nawet jeśli będę wierzyć. A chyba wierze.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Andej » 2018-07-02, 15:57

chastek pisze: 2018-07-02, 15:25...
Idę do kościoła (nie byłam w niedzielę) i widzę hipokryzję, nie wiem czy ci ludzie są nieudacznikami. Ale jeśli spotykam na mszy świętej ludzi których znam, to trochę działa na niekorzyść bo wiem jak zachowują się, co robią gdy wyjdą z mszy. ...
Porównywanie siebie z innymi ludźmi niemal zawsze prowadzi do złego. Jeśli już porównywać się z kimś, to z ideałem. Najlepiej z Matką Boską. Mając świadomość, że jest Ona niedoścignionym wzorem, starć się Ją na śladować. W miłości do Boga, w zaufaniu, w oddaniu i poświęceniu.

Człowiek, który jest skoncentrowany na sobie samym nigdy szczęścia nie zazna. Zawsze towarzyszyć mu będzie głód i niedosyt. Zawsze będzie widzieć wady u innych. Zawsze to inni będą winni.

A tym, potępianym należy dać przykład własnym życiem i postawą. Może zachęci to ich do zmiany nastawienia?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-02, 16:58

Nie jestem kimś na kim może inny się wzorować.
Myślę że mozna pogodzić szczęście z ciągłym nieodsytem. Szczęście dla mnie to stan ducha, takie głębokie przekonanie o sensie swojego istnienia. A ciągle człowiek czy wierzy czy nie będzie chciał więcej, więcej dobra, rozwijać siebie, ciągle niedosyt. Dla mnie to nie są rzeczy 0rzeciwne, wykluczające siebie.

ODPOWIEDZ