Nieśmiałe powroty

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-07-02, 20:15

chastek pisze: 2018-07-02, 15:26 Nie chce mieć dzieci. Nie chce się starać o swój wygląd i nie chce szukać chłopaka. Nie mam do tego głowy. Nie chce wić rodzinnego gniazdka. Podziwiam wszystkich którzy to robią dobrze, ale nie chce tak samo. Nie chce w ogóle.
Nie każdy musi to robić chyba... Nawet jeśli będę wierzyć. A chyba wierze.
Chastku "Miłość jest jedynym skarbem, który pomnaża się gdy go dzielisz. W samotności jest trudno, a jak Cię taki maluch obejmie rączkami i uściśnie, to człowiekowi jest jak w niebie. Czas leczy rany, Jak widzisz na tym forum, poobijanych przez życie nie brakuje. Życzę szczęścia, i udowodnij sobie, że tego szczęścia jesteś warta. Szczęść Boże.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-02, 21:13

Amen.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: W drodze » 2018-07-03, 08:03

Każdy i z osobna radzi ci na swój sposób.
A przecież nikt z twoim problem sie nawet nie przespał,a co dopiero na codzień żyć,w dodatku w zupełnie innych warunkach aniżeli twoje.
Wiarę jaka posiadają,chcą tobie zaszczepić,choć niektórzy nawet sami nie żyją według tych recept ,jakie tobie radzą.
Doceniam ich trud oraz poświęcenie w udzieleniu tobie porady.
Niestety,zreszta jak sama to stwierdzasz ta metoda pomocy nie jest dla ciebie.
Sam nie nam nawet odwagi cokolwiek poradzić ,jedynie mige podzielić sie swoimi obserwacjami z podobnych dramatów.
Czas jest najlepszym lekarzem,jedynie pacjet. Musi sam w okresie leczenia odnaleźć siebie ,swoją wartość,nie wspominając o zaufaniu do otoczenia,bo to jest indywidualne ,dla każdego różne .
Co moge poradzić ,to nie rób nic na sile ,chcąc może wprowadzić jakaś metodę przez dobra dusze zalecana.
O wierze nie wspomnę aby uniknąć łamania regulaminu.
Ale jak będzie okazja,to spotkamy sie na priwie.
Jedyne pocieszenie,choc bardzo mało dla Ciebie warte,to ze nie samma jestes w takiej sytuacji.
Trzymaj sie życia,a wspomnisz może moje slowa,ze to wszystko to była twoja lekcja życia. Oby ostatnia.
Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Andej » 2018-07-03, 08:38

chastek pisze: 2018-07-02, 16:58 ... ciągle człowiek czy wierzy czy nie ...
Różnica zasadnicza. Hierarchia wartości. Zupełnie inny system, zupełnie inne cele. A także sposoby i możliwości realizacji. Decydujące znaczenie, czy człowiek ukierunkowany na siebie, czy na Boga i ludzi.
chastek pisze: 2018-07-02, 16:58 ... będzie chciał więcej, więcej dobra, rozwijać siebie, ciągle niedosyt. ...
Znów diametralna różnica. Jeśli bogiem są dobra materialne, to będzie zagarniać co się da i odczuwać stale wzrastającą potrzebę dalszego zdobywania dóbr. I troskę, aby niczego nie stracić. Życie toczyć się będzie wokół zdobywania, zabezpieczania i szukania potencjalnych rabusiów.
Jeśli bogiem wiedza, to już lepiej. Bo tą drogą można dojść do Boga. Głód wiedzy jest szlachetny. I świadomie podchodzi do tego, że im więcej się wiem, tym większy obszar niewiedzy się spostrzega. Ale wiedza często zastępuje Boga. I nigdy głód nie zostanie ukojony.
Jeśli ukierunkujemy się na Boga, to relacja wzajemna zaspokaja głód. Miłość do Boga i poczucie miłości Boga do nas zaspokaja ludzkie potrzeby, Absolutna i doskonała miłość boska zapewnia pełnię życia już tu, na ziemi. Życia dla chwały bożej, na pożytek ludzi i dla własnego zbawienia. Tylko ta droga może nie zawierać pułapki niedosytu. Choć ciągle za mało Boga we mnie.
chastek pisze: 2018-07-02, 16:58 ... Dla mnie to nie są rzeczy 0rzeciwne, wykluczające siebie.
Subiektywna ocena. Niestety nie znajdująca oparcia w rzeczywistości. Nie można dwóm panom służyć. Nie da się iść w dwóch przeciwnych kierunkach jednocześnie. Życie to nie moneta, które spaść może na brzeg, nie przewracając się na żadną ze stron.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-05, 20:49

Czesto wierzący tłumacza, że czują się szczęśliwi, ale nie mogą czuć się spełnieni, ciągle jest niedosyt. Nigdy nie będą wystarczająco dobrzy, posłuszni, pokorni. Nie da sie za bardzo. Czy da się takie braki połączyć ze szczęściem. Wątpię. Tzn ja nie umiem. Zawsze wiedziałam, że nie jestem dobra kandydatka na wyznawcę Jezusa i Jego nauk.

Każdy ma swoją rzeczywistosc.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18940
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2608 times
Been thanked: 4610 times
Kontakt:

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-07-05, 21:11

chastek pisze: 2018-07-05, 20:49 Czesto wierzący tłumacza, że czują się szczęśliwi, ale nie mogą czuć się spełnieni, ciągle jest niedosyt. Nigdy nie będą wystarczająco dobrzy, posłuszni, pokorni. Nie da sie za bardzo. Czy da się takie braki połączyć ze szczęściem. Wątpię. Tzn ja nie umiem. Zawsze wiedziałam, że nie jestem dobra kandydatka na wyznawcę Jezusa i Jego nauk.

Każdy ma swoją rzeczywistosc.
oj tam,oj tam. Pomysl przez chwilę, czy naprawdę byłabyś szczęśliwa nie mając żadnych wyzwań.

mondfa

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: mondfa » 2018-07-05, 21:20

A znasz te nauki? Czy przyglądasz się tylko wyznawcom Jezusa i jego nauk i na podstawie tych obserwacji wyciągasz wnioski? Bo różnica kolosalna. Często opieramy swoje tezy na potocznej wiedzy i fałszywych argumentach, a prawda jest zupełnie inna.
Kurczę.
Gdyby ludzie faktycznie znali je, rozumieli i zgodnie z nimi żyli to nie mieliby tych wszystkich rozterek, o których piszesz.
Tym samym nie twierdze, że ja sama je wszystkie rozumiem. :) bo zaraz mi wypomną!

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-07-06, 08:31

chastek pisze: 2018-07-05, 20:49 Czesto wierzący tłumacza, że czują się szczęśliwi, ale nie mogą czuć się spełnieni, ciągle jest niedosyt. Nigdy nie będą wystarczająco dobrzy, posłuszni, pokorni. Nie da sie za bardzo. Czy da się takie braki połączyć ze szczęściem. Wątpię. Tzn ja nie umiem. Zawsze wiedziałam, że nie jestem dobra kandydatka na wyznawcę Jezusa i Jego nauk.

Każdy ma swoją rzeczywistosc.
Chastku, opisz mi proszę, co straciłem będąc wyznawcą Jezusa. Bo ja czuję się spełniony raczej na każdym oczekiwanym kierunku. Czasem było ciężko, krzyż wydawał się nie do udźwignięcia, po czasie okazywało się, że zaszedłem dalej od tych, co mieli zapewnione wszystko od początku. Ta dzisiejsza łatwość w osiągnięciu szczęścia, jest rujnująca bo demoralizuje. Beztroskie dorastanie w szkole i na studiach, koniecznie samodzielne mieszkanie na kredyt, praca od świtu do nocy, brak czasu dla dziecka, męża i żony, po to by się pochwalić dwutygodniowym leżeniem na jakiejś arabskiej plaży, po czasie daje odruch wymiotny i chęć ucieczki. Gdy zaczyna nudzić niezobowiązujący seks w niezobowiązujących związkach, zaczynają się fantazje o nieustającej erekcji i nieustających orgazmach w innym związku. Nadmiar tego "szczęścia" powoduje fobie i natręctwa które doradzają udanie się do psychologa, albo na jakieś forum choćby i katolickie, by wołać: Ratunku!!! Ja sam byłem u psychologa w poradni rodzinnej całkiem niedawno, by doradzić się w nie swoich problemach. Zobaczyłem młodego człowieka, dość przejętego swoją rolą, ale nie mającego pojęcia co począć, oprócz wyuczonego i wszystkim wiadomego schematu. Tak się składało moje życie, że wiary i Dekalogu nauczyli mnie Rodzice. Na religię uczęszczałem tylko w szkole podstawowej, bo później nie było warunków. Nie "porzuciłem ojca i matki", jak doradzają niektórzy, bo to Ojciec porzucił mnie ciężko chorując i umierając gdy miałem 16 lat, a ja przejąłem jego obowiązki wobec rodziny. Nie porzuciłem też nikogo z ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze życia. Modlitwa zajmowała mi 1 promil mojego dziennego czasu, ale w każdej okoliczności westchnąlem by On był przy mnie. Dawał mi w zamian dobre wyniki w nauce, silne ręce, dobrą piękną i kochającą żonę, dzieci, krzyże wraz z nimi, ale i siły do ich udźwignięcia. Wirtuozerię w doczytywaniu się niejasności i trudności w Jego nauce zostawiam innym. Dziękuję Ci Jezu za moje spełnione życie, które ciągle jest w pełni i za każdy dzień przynoszący wyzwania. Jeszcze raz proszę Cię chastku: napisz mi co straciłem będąc wyznawcą Jezusa.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-11, 17:08

@agust Ty po prostu na swój sposób interpretujesz to, co w Twoim życiu się działo. Ja nie jestem w stanie określić co Ty straciłeś.
Pisałam wcześniej o tym, że nie da się nigdy spełnić warunków, które są wyznacznikami wiary. Tzn... nigdy nie jest się wystarczająco dobrym. Tylko tyle. Nie czułam się nigdy szczęśliwa. Nawet wtedy gdy modliłam się i chciałam być również czynami blisko Jezusa. No niestety. Pewnie zrobiłam błędy i dlatego wszystko nie poszło jak powinno. Trudno.
W każdym razie próbowałam i teraz doszłam do wniosku, że jest to niewykonalne przez kogoś kto nie nawidzi siebie i komu nigdy nie kończą się wątpliwości.
Dopóki nie wezmę w jakiś sposób się w garść , Jezus mi tego nie da. To jest najprostsza zasada: zrób coś a Bóg Ci to da. Ja tak to widzę. Ktoś inny widzi to odwrotnie. A jak jest w rzeczywistości, nikt nie udowodni. :)

Dodano po 2 minutach 13 sekundach:
Aha i dla mnie poczucie szczęścia to nie jest praca, związek, seks, albo przykładną rodzina, wakacje. To nie takie proste. Z resztą skąd ma wiedzieć że to szczęście.

Magnolia

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Magnolia » 2018-07-11, 18:25

chastek pisze: 2018-07-11, 17:08 Pisałam wcześniej o tym, że nie da się nigdy spełnić warunków, które są wyznacznikami wiary. Tzn... nigdy nie jest się wystarczająco dobrym. Tylko tyle. Nie czułam się nigdy szczęśliwa. Nawet wtedy gdy modliłam się i chciałam być również czynami blisko Jezusa. No niestety. Pewnie zrobiłam błędy i dlatego wszystko nie poszło jak powinno. Trudno.
W każdym razie próbowałam i teraz doszłam do wniosku, że jest to niewykonalne przez kogoś kto nie nawidzi siebie i komu nigdy nie kończą się wątpliwości.
Dopóki nie wezmę w jakiś sposób się w garść , Jezus mi tego nie da. To jest najprostsza zasada: zrób coś a Bóg Ci to da. Ja tak to widzę. Ktoś inny widzi to odwrotnie. A jak jest w rzeczywistości, nikt nie udowodni. :)
Wydaje mi sie, że Bóg nie oczekuje doskonałości od nas grzeszników, przecież kocha nas takimi jakimi jesteśmy już teraz. Wystarczy że będziemy w drodze, że wciąż będziemy patrzyli na cel. Upadki są na tej drodze, owszem, ale nie powinno się na nich skupiać, tylko wstawać by znowu zobaczyć cel.
A jesli Bóg patrzy na nasze błędy to tylko po to by wyciągnąć z nich coś dobrego, ja mam takie doświadczenia.
Wolą Bożą, objawioną nam w Biblii, jest byśmy zawierzyli Bogu, a nie byśmy byli doskonałymi, bezbłędnymi i bez skazy...

Piszesz : dopóki nie wezmę się w garść, Jezus mi tego nie da... Nie musisz zasłużyć na Jego miłość ani uwagę, bo już ją masz!
Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.
Rz 5:8
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.
J 3:16
A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. (..) Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie.
Ef 2:4-7

Naszym zadaniem jest przyjąć tą miłość do serca, otworzyć tej miłości drzwi serca, bo Bóg czeka tylko na naszą decyzję zawierzenia.
Masz teraz obolałe serce i myśli, poproś by Jezus pomógł Ci je uporządkować, żeby przyszedł do twojego serca z miłością, z łaską wiary i nadziei.

Poczytaj: https://www.deon.pl/religia/duchowosc-i ... -boga.html
Napisałam ten powyższy post i zaczęłam oglądać filmy na yt, i słuchając O. Szustaka odnoszę wrażenie, że przecież to samo chciałam CI przekazać, więc koniecznie obejrzyj:

Ostatnio zmieniony 2018-07-11, 19:04 przez Magnolia, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Andej » 2018-07-11, 22:38

chastek pisze: 2018-07-11, 17:08 ... nigdy nie jest się wystarczająco dobrym.
... Z resztą skąd ma wiedzieć że to szczęście.
Masz rację. Ale z wnioskami się nie zgodzę. Osoba głęboko wierząca stara się dążyć do ideału, jednak ma świadomość, że poprzeczka jest zbyt wysoko. Zbyt wysoko w okresie ziemskiego życia. Możliwe dotarcie na szczyt tylko po zespoleniu z Bogiem.
Ale "szczęście" powinien dawać każdy krok w wybranym kierunku. Każde przybliżenie się do ideału. Każde zwalczenie grzechu, to powód do radości, satysfakcji.

Chcesz od razu, wszystko ... A tak nie ma. Nawet by wygrać parę milionów, trzeba kupić los. I niezależnie od wysokości wygranej, okaże się po jakimś czasie (lub od razu), że to za mało.

Co to jest szczęście? Ty nie wiesz. Ja nie wiem. (Mam na myśli szczęście w wymiarze ziemskim). W życiu zawsze miałem wszystko, za mało, za późno, nie tak, nie w tym momencie ... Totalny malkontent. Nie, nie odczuwam szczęścia. Nie znam szczęścia. Ale satysfakcję znam. Znam uczucie zadowolenie z dobrze wypełnionego obowiązku. Znam pozytywne doznania następujące po odpuszczeniu grzechów. I znam uczucie zaspokojenia głodu eucharystycznego (nie wiem, czy jest takie pojęcie, ale odczuwał głód Ciała Chrystusa, gdy zbliża się konsekracja; znam ból, który pojawiał się, gdy z jakiegoś powodu nie mogłem przystąpić do Stołu).

Tylko Ty możesz odpowiedzieć na pytanie, co jest szczęściem dla Ciebie. Nikt inny. Twoje szczęście jest szyte na Twoją miarę. Ale musisz chcieć je przyjąć, aby się pojawiło.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-07-12, 18:13

@Magnolia Widze, że śledzisz poczynania Ojca Szustaka. Faktycznie słucha się go przyjemnie. Największym trudem jest chyba krok (nawiązując do filmiku) żeby patrzeć co może się wydarzyc. Takie proste ale przejrzałam, że w zasadzie to nie robię tego, nie planuję nawet tego jednego kroku, myślę ciągle przeszłością a nie tym co może się wydarzyć (w dobrym sensie). Niestety obsesyjnie myślę o tym, co złego może się wydarzyć a nie co realnie ja mam zrobić. Myśleć tak, żeby działać a nie pozostawać na etapie rozmyslań.


Gdy jakoś szło, miałam jasny tor ktorym musze isc, modlilam sie, wierzylam, deklarowalam swoja wiare i jakoś szło, a gdy ten jasny tor sie skonczyl i stanelam na rostaju drog, przed wyborem nagle pomoc gdzieś znika? Jestem sama i okazuje sie ze sobie nie radze z tym wyborem, i jakims cudem z dwoch drog ja wybieram trzecią i pozostaje na moim prywatnym, osobistym dnie. I prosze Boga i co? nic. siedź tam. Dopoki nie wygrzebiesz sie, nie zaczniesz sama, nie pomoge.
Bo jak niby Bóg pomaga realnie? konkretnie.
Żeby nie oskarżać Boga , napisze ze widocznie mam zbyt duze oczekiwania względem Najwyzszego co do mojej osoby. Boje sie wystawiania mnie/siebie na odstrzał, na zranienia, na zagrożenia.



@Andej czyli życie w świadomości, że zawsze jest się nie do konca dobrym. Zawsze jest coś źle. Przecież to jest obciążenie dla normalnego człowieka. Ciągle sluchac ponaglen, ciagle spinać się zeby nie przejsc ajkeijs granicy. Żeby to dawało szczescie trzeba byc wolnym. Nie robic tego z przymusu. A jak mozna dokonac wolnego wyboru jesli jest jasna sprawa: grzech - wieczne potepienie, świętość - wieczna radość. Jak clzowiek moze swiadomie skazac sie na to pierwsze. Logiczne chyba, ze nikt, kto wierzy w to, nie powie o zdrowych zmyslach ze wybiera wieczną śmierć. To jest wolny wybór... rob co chcesz człwoieku ale jak nie bedziesz ze mną to czeka Cię wszystko co najgorsze, czego nawet sie nie spodziewasz.

Magnolia

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Magnolia » 2018-07-12, 20:05

Chastku, piszesz dość ogólnikowo, ja lepiej rozumiem przykłady, obawiam się że nie do końca rozumiem o czym piszesz...
Ale może na początek podsunę O. Szustaka, skoro lubisz posłuchać, może seria "szusta rano"? albo "jeszcze pięć minutek"? jeden odcinek dziennie...
Ja się domyślam, że chciałoby się od razu zobaczyć efekty swojej pracy nad sobą, od razu by były wielkie zmiany, no i jeszcze żeby się utrzymały całe życie... ale jak pisałam jesteśmy w drodze, a to oznacza, że każdy stan jest tymczasowy, zmieni się i zaprowadzi nas dalej, choć czasem może się okazać, że najpierw będzie krok w tył, by pójść do przodu.
Pracę duchową sobie trzeba rozłożyć na całe życie, a Ty przecież młoda jesteś i masz sporo czasu przed sobą, prawda? Poza tym pamiętaj, że robimy tyle ile jest możliwe do zrobienia w danym momencie, na tyle na ile rozumiesz w tej chwili co masz do zrobienia.
Miałaś niedawno spore emocje, zakończyłaś związek (jesli dobrze zrozumiałam poprzednie posty), przeżyłaś zranienie, rozczarowanie, daj sobie czas na odreagowanie, na odpoczynek po tych emocjach. Przede wszystkim bądź dla siebie wyrozumiała.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-07-12, 21:04

chastek pisze: 2018-07-11, 17:08 Aha i dla mnie poczucie szczęścia to nie jest praca, związek, seks, albo przykładną rodzina, wakacje. To nie takie proste. Z resztą skąd ma wiedzieć że to szczęście.
Chastku drogi, jeżeli rodzina nie jest dla Ciebie szczęściem, to możesz podpatrywać losy znanych celebrytów. Mieli wszystko co potrzeba do szczęścia: urodę, talent , powodzenie, podróże, odlotowe wakacje i bywało, że kończyli marnie. Czyli życie bez ograniczeń, też niczego nie gwarantuje. A może wyjście z ciężkiej choroby, wypadku, dojścia do równowagi po zdecydowanej ginekologicznej operacji - daje szczęście i poczucie, że Pan Bóg Cię kocha. Człowiek nie może być dobrym dla siebie, bo to egoizm i miłość własna. Chcąc zbawiać siebie, trzeba być dobrym dla bliskich osób. Bóg daje więcej niż prosimy, ale nie zawsze tak, jakbyśmy chcieli. Boskie miary są inne niż ludzkie.

mondfa

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: mondfa » 2018-07-12, 21:41

Jestem ciekawa jak sobie wyobrażasz to szczęśliwe życie, o którym tak marzysz.

ODPOWIEDZ