Nieśmiałe powroty

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-28, 11:48

agust pisze: 2018-06-28, 08:47 wychodziłem z nałogu palenia, przez wiele lat, bo czułem, że szkodzi mi zdrowiu. Seks, który przez ponad 40 lat małżeństwa(a jednak), ciągle daje nam radość, byłby nas rozdzielił, gdy podjęliśmy go przed ślubem. Koleżanki żony bardzo się starały i intrygowały. Gdybyśmy nie wzięli ślubu, do dziś kochanej żony bym nie miał, bo taki dziki seks zabija.
Ale to jest pierwszy krok do tego, by się przyznać do swojego nałogu i nazwać siebie po imieniu. To nie jest łatwe. Czy potrafisz nazwać po imieniu swoje uzależnienie? Zrób pierwszy krok, przecież anonimowo. Może łatwiej będzie doradzić, jak postępować po otrzymaniu rozgrzeszenia.
Zapewniam, że jest dużo chłopaków, którzy wyją do księżyca, by znaleźć, dobrą, ciepłą , wierną dziewczynę, która stworzy mu ciepły i szczęśliwy dom z kochanymi maluchami, które każdego potrafią ściągnąć z obłoków marzeń na ziemię. Chastku, bądź dobrej myśli i pisz.
Ciężko się konkretnie uzewnętrzniać i pisać o czymś najgorszym, upodlającym. Nie radzę sobie bo mnie to jakoś mocno uderzyło. Do brzegu... chodzi o nieczystość, VI przykazanie. nawet nie potrafię o tym pisać. :-s
Byłam w związku, który zakończył się niedawno. W jakimś momencie zaszły nasze czułości za daleko i przy tym zostaliśmy, czasami chcieliśmy się cofnąć ale nie udało się. Zamieszkaliśmy razem i było dobrze, cieszylismy się sobą.
I to przez związek a dokładnie przez to co się działo w strefie seksualności jak się tak hm... "rozbudziłam". Tzn teraz nie umiem wyhamować. Nigdy wcześniej aż takiego problemu z tym nie miałam.
Sprawa związku nie jest przesądzona bo decyzja należy do mnie. Chłopak złamał dane słowo, zranił mnie ale to wszystko co budowalismy było piekne, szczere i głębokie. Chce się napisać, że błędem było tak duże zbliżenie ale ja nie jestem tego nawet pewna. Co złego, gdy dwoje ludzi kochających się, jest blisko. Ale chyba nie umiem już zaufać. z reszta to drugi raz.
Teraz nie mam nic. Ciężko mi mieszkać u rodziców, nie mam pracy, za to mam przecudowne lęki przed ludźmi, przed chorobami. Po prostu jest mi ciężko wykonać jakąkolwiek prace, wyjść w celu znalezienia pracy. Bez kasy nic nie zrobię.
Więc, @agust nie ma mowy o żadnym innym chłopaku. NIkogo do siebie nie dopuszczę(mam nadzieję). Zaufałam i co z tego wyszło. Kocham go i nawet jesli z nim nie będę to koniec. NIkt nigdy nie był tak blisko mnie, i nie wiedział o mnie tyle i nie miał takiej cierpliwości i wyrozumiałości. :(

mondfa

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: mondfa » 2018-06-28, 12:16

A moze potrzebujesz duchowego przewodnictwa? Dobry spowiednik, nie przypadkowy, ale stały. Będziesz mogła szczerze z nim porozmawiać.

Póki co na pewno nie będzie Ci łatwo bo pootwierałaś dużo wejść do siebie. Lęki przed chorobami, ludźmi, zranieniem, odrzuceniem, zdradą, problemy w sferze seksualności, poczucie beznadziejności. Jeżeli nadal będziesz trwała w tym stanie, to zaczniesz otwierać kolejne drzwi.

To wszystko można opanować.
Tylko wymaga czasu. Nic nie dzieje się z dnia na dzień. No i poświęcenia trzeba dużo.

Ja też mam sporo do zrobienia ze sobą. I walczę z lepszym lub gorszym skutkiem. Przechodzę i przeszłam przez podobne rzeczy. :)

Grunt to zebrać się i wziąć się w garść! Trzeba się OGARNĄĆ. - to i do siebie piszę. :D

Masz Najlepszego Sprzymierzeńca w swojej walce! Nie ma nikogo potężniejszego i mocniejszego. Nic co tutaj jest na ziemi nie jest ponad Nim. Wszystkie nasze lęki, problemy, upadki - to wszystko możemy z siebie zrzucić z Jego pomocą.
A każda pokonana pokusa daje moc. :) A jak widzisz każde jej ulegnięcie osłabia Twoje siły. Trzeba to położyć na szali!

Mi pomaga ta modlitwa w trudnych chwilach.

Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt irozwiązuje trudne sytuacje.
Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij.

Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy.

Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę.

A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myślenie po swojemu, wasze myśli i wola, by za wszelką cenę samemu zaradzić temu, co was trapi.

Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do mnie mówiąc: „Ty się tym zajmij”, zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i dręczycie się, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze nasz”: Święć się Imię Twoje, to znaczy bądź uwielbiony w tej mojej potrzebie; Przyjdź Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie, uczyń to, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego.

Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne zpowiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy.

Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się widząc was wzburzonymi.

Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie, oprzyjcie się na mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych trosk.

Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.

Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość.

Z Panem Bogiem!

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-28, 12:31

mondfa pisze: 2018-06-28, 12:16
Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne zpowiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje.

Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka.
Tak kurczowo trzymam się kontroli. I widzę że i tak nic z tego nie wychodzi ale to chyba odruch obrony siebie. A w wierze od zawsze z tym problem, żeby odpuścić i zaufać. Bo zaufać = przyjąć zranienie, o czym się przekonałam.

mondfa

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: mondfa » 2018-06-28, 12:48

To jest Krzyż, który każdy z nas niesie. Nie wszyscy jednak chcą go dźwigać i szukają lżejszych.

Jest taka anegdota. Nie pamiętam czyja. Chyba Bruno Ferrero.
Dusza zwraca się do Pana Boga:
- Boże, ten krzyż co mi dałeś, on jest za ciężki dla mnie. Nie umiem go dźwigać.
Bóg mówi:
- Idź do magazynu i weź sobie inny, dowolny. Wybieraj do woli.
No to dusza poszła. Przebiera, wybiera. Znalazła! Mały, zgrabny lekki. Wkłada na barki i idzie przez życie.
Jednak coś uwiera, dokucza, przeszkadza, wpija się.
Znowu idzie i prosi o możliwość wymiany. Pan się zgadza. Wybiera kolejny, ale jak się domyślasz sytuacja się powtarza.
Wraca do Boga i mówi:
- Ten się nie nadaje. Nie pasuje!
Bóg mówi:
- Szukaj dalej!
Dusza błąka się po magazynie i ma. Znalazła. Wkłada na ramiona. Idzie. I nagle czuje, że to jest to! Przychodzi do Boga i mówi:
- Mam! Znalazłam idealny!
A Pan Bóg odpowiada:
- To jest ten krzyż, który niosłaś od samego początku. :)

Wszyscy święci są zgodni w tej kwestii, że jak się szuka lżejszego to na bank trafi Ci się niewygodny i o wiele za ciężki dla Ciebie. :)

"Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie; niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce ocalić swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie z mojego powodu, znajdzie je."

A co do zranień, miłości to Ksiądz Twardowski pięknie o niej pisał:
W miłości wciąż to samo radość i cierpienie/
nawet sam Pan Bóg nie kochał inaczej.
Miłość dojrzewa w trudnościach,nie w radościach.
Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością.
Bóg poprzez poświęcenie swojego Syna na Krzyżu pokazuje nam, że nie ma innej drogi do Zbawienia i Życia Wiecznego, jak właśnie przez Krzyż. Nikt ze świętych - tych ukochanych przez Boga szczególnie, nie szedł sobie po kwiatkach, a przeżył swoje życie w ogromnym trudzie i udręczeniu.

Ja się tego trzymam i jak sobie to uświadamiam to wszystkie przeciwności łatwiej jest znosić. :)
Ostatnio zmieniony 2018-06-28, 12:57 przez mondfa, łącznie zmieniany 2 razy.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-06-28, 13:02

chastek pisze: 2018-06-28, 11:48 NIkt nigdy nie był tak blisko mnie, i nie wiedział o mnie tyle i nie miał takiej cierpliwości i wyrozumiałości. :(
Chastku, a ja myślę, że to co piszesz, jest dziś chlebem powszednim dla młodych. Napisałaś tak mało a tak dużo, i więcej nie trzeba.
mondfa pisze: 2018-06-28, 12:16
A moze potrzebujesz duchowego przewodnictwa? Dobry spowiednik, nie przypadkowy, ale stały. Będziesz mogła szczerze z nim porozmawiać.
Zobacz, mondfa pisze to samo, i proponuje dobrego spowiednika, duchowego przewodnictwa. Spowiedź jest bardzo ważna, bo oczyszcza, tylko jak znaleźć tego duchowego przewodnika? Nie spotkałem konfesjonału z napisem "Dobry spowiednik", choć księża sami mówią o szukaniu takiego dobrego spowiednika, albo dobrego psychologa. Mogą być jakieś grupy modlitewne, tylko, że mało albo wcale nie ma takich, co mówią jak poczynać z sobą i swoim życiem na co dzień. Dam Ci, lub Wam dziewczyny taką prostą radę: trzeba zresetować swoje życie i żyć tak, by można było wszystkim wszystko opowiedzieć o sobie. Jestem już dość stary i napisałem swoje wspomnienia, które przez jednych (mniejszość) są przyjmowane z zachwytem, a u innych wywołują chyba wyrzuty sumienia. Jedna z pań po przeczytaniu, pyta mi się: Jak mogłeś tak wszystko opisać? - Ale co wszystko - pytam, a o co ci chodzi? -No...tak po prostu wszystko. - Ale jest w tym coś złego? - Nie, nie. Tak żyć, by można było nie wstydzić się samego siebie. A że kochałaś Justynko, że kochasz?, to normalne. Czas leczy rany, może i trzeba wrócić do domu, a rodzice zrozumieją, przecież i oni byli niegdyś zakochani. Seks, moja droga, wymaga stałości, a nie tylko realizacji. Seks w małżeństwie, to poranny uśmiech, pocałunek, całodzienne zalotne spojrzenie, dotyk, przekomarzanie się, a nawet i chwilowe dąsy. To co robi większość młodych teraz, to jest takie lansowanie siebie bez zobowiązań. Nie można być cały czas na wybiegu, ani cały czas być oceniany jak towar. Masz prawo do chwil słabości, nawet lenistwa, i życia dla drugiego człowieka. Tylko, że młody człowiek nie powinien wychodzić z domu na siłę, by się usamodzielnić. ( Wejdę w kolizję z MP) Bo może by cię ktoś wartościowy dostrzegł przy rodzicach, jak im pomagasz i pracujesz. To co piszesz, że innego nie będzie, to nie wierzę. On Cię nie kochał. Kochanej osobie nie robi się krzywdy, nie zostawia się samej, nie pozwala się, by była w rozpaczy. Jesteś wartościową dziewczyną i na pewno kogoś znajdziesz. Wysyłam nie czytam, bo żona woła na obiad. Pisz i wywal wszystko, co Cię dręczy.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-28, 19:33

:ymhug: @agust wiem, młoda jestem, życia nie znam. Tylko jak można ocenić po kilku moich zdaniach czy ktoś mnie nie kochał?
W jakim sensie zostawił? To ja uciekać chce od niego.
Dziękuję za odpowiedź i zaangażowanie ale trochę mnie to zabolało.

@mondfa ciężko mi nastawić się że życie to krzyż i tyle i mam w tym zaufać Bogu. Ja ciągle marzę o byciu szczęśliwym, tak pewnie wewnętrznie szczęśliwym. A jestem mistrzem (wątpliwa przyjemność) w zamartwianiu się, leku. Chciałabym inaczej.
Ostatnio zmieniony 2018-06-28, 19:37 przez chastek, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18912
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2606 times
Been thanked: 4605 times
Kontakt:

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-06-28, 19:50

chastek pisze: 2018-06-28, 19:33 @mondfa ciężko mi nastawić się że życie to krzyż i tyle i mam w tym zaufać Bogu. Ja ciągle marzę o byciu szczęśliwym, tak pewnie wewnętrznie szczęśliwym.
I będziesz szczęśliwa, kiedy zaufasz Bogu.
Krzyż będziesz miała (uwarunkowania doczesności i tak). Różnica jest w stosunku do krzyża - można go przyjąć i być szczęśliwym, albo próbować odrzucać. Z reguły bezskutecznie.

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-28, 19:53

Marek_Piotrowski pisze: 2018-06-28, 19:50
chastek pisze: 2018-06-28, 19:33 @mondfa ciężko mi nastawić się że życie to krzyż i tyle i mam w tym zaufać Bogu. Ja ciągle marzę o byciu szczęśliwym, tak pewnie wewnętrznie szczęśliwym.
I będziesz szczęśliwa, kiedy zaufasz Bogu.
Krzyż będziesz miała (uwarunkowania doczesności i tak). Różnica jest w stosunku do krzyża - można go przyjąć i być szczęśliwym, albo próbować odrzucać. Z reguły bezskutecznie.
Tylko to jest świadome skazywanie się na cierpienia.
Zaufać Komuś, kto może wszystko więc i dopuszcza ten krzyż. Jak?

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18912
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2606 times
Been thanked: 4605 times
Kontakt:

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-06-28, 20:08

Nie. To nadanie naszym cierpieniom sensu.
A jak to zrobić?
Po prostu.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-06-28, 20:52

chastek pisze: 2018-06-28, 19:33 Re: Nieśmiałe powroty

autor: chastek » 2018-06-28, 19:33
:ymhug: @agust wiem, młoda jestem, życia nie znam. Tylko jak można ocenić po kilku moich zdaniach czy ktoś mnie nie kochał?
W jakim sensie zostawił? To ja uciekać chce od niego.
Dziękuję za odpowiedź i zaangażowanie ale trochę mnie to zabolało.

@mondfa ciężko mi nastawić się że życie to krzyż i tyle i mam w tym zaufać Bogu. Ja ciągle marzę o byciu szczęśliwym, tak pewnie wewnętrznie szczęśliwym. A jestem mistrzem (wątpliwa przyjemność) w zamartwianiu się, leku. Chciałabym inaczej.

Wiem już, że Ty kochałaś i on kochał. To dlaczego uciekasz? Zakochani ludzie nie uciekają od siebie. Wyjaśnij proszę, czym jest dla Ciebie miłość, zakochanie i kochanie. Jaką rolę pełniłaś w tym związku: żony, matki, kochanki, czy gosposi do wszystkiego? Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale zakochani informują się czego oczekują od życia, planują ślub - bo to jest jedynym dowodem miłości. Jestem pewny, że jej nie opuszczę aż do śmierci, w zdrowiu i chorobie, w biedzie i bogactwie, radości i smutku. Co mu udowodniłaś, że zamieszkałaś z nim, bez ślubu. Ano chyba to, że jak się znudzisz, nie sprawdzisz się, lub trafi się nawet nie lepszy, ale nowy egzemplarz, to Cię wymieni. TAK NIE ROBI KOCHAJĄCY CHŁOPAK. Acha, prawda, to Ty uciekłaś. Przecież oprócz wynajętego mieszkania nie łączyło was nic więcej, nie licząc seksu. Chastku, Bóg oświeca Ci drogę, bo wiesz które przykazanie omijasz, inni nawet tego nie wiedzą. Przykazania nie są potrzebne Bogu, tylko ludziom je dał, bo ich kocha. Seks to piękna sprawa, ale w małżeństwie. Poza małżeństwem, to fałszywa miłość, którą od wzajemnej nienawiści dzieli bardzo niewiele, Zaufaj Bogu, żyj wg przykazań, a będziesz szczęśliwa tak, jak to sobie w młodym życiu wyobrażasz. A że są i krzyże, to po to, by ludzie byli sobie nawzajem potrzebni i żyli jeden dla drugiego. " Miłości bez krzyża nie znajdziecie i krzyża bez miłości nie udźwigniecie" JP II.

mondfa

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: mondfa » 2018-06-28, 22:37

A czy to jak żyłaś do tej pory sprawiło, że byłaś w pełni szczęśliwa? :)
Bez Boga się nie da. Bez niesienia krzyża się nie da.
Można to odkładać w czasie.
Pytanie tylko, ile go mamy?
Tego nikt nie wie.

Ja też wiecznie się zamartwiam, żyję w strachu o siebie, o dzieci, o męża i rodziców. Ale już teraz łatwiej mi jest pokonać moje strachy.
Mamy za sobą terapię małżeńską. Nie jest łatwo. W żadnym związku nie jest łatwo. No, może w nielicznych. Wszyscy zmagają się z problemami. Jedni o nich mówią, inni nie.
Nie wiem na czym polegało to zranienie. Nie napisałaś jak do tej pory. Mnie też mój mąż rani. Co więcej - ja go też!
Też pisałaś, że Twój partner był osobą, która była względem Ciebie wyrozumiała - więc wyciągnęłam wniosek, że Tobie też się zdarza? :)
Nikt z nas nie jest idealny, ani doskonały. Jeżeli szukasz takiego partnera, to gwarantuję Ci, że go nie znajdziesz. Jeżeli nastawiasz się na to, że znajdziesz miłość, która da Ci tylko szczęście, to wydaje mi się, że też możesz mieć problem. :)

Podstawa tego wszystkiego jednak to przysięga przed Bogiem. :)

chastek

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: chastek » 2018-06-29, 00:00

@mondfa @agust czytam Wasze posty i myślę tylko nie nie nie.

Dobrze, nie kochałam, racja, nigdy nie kochałam nikogo. Z nikim nie chce się związać na zawsze, na zle, wystarczy ze ze sobą jestem ciągle i na zawsze.
Dziękuję za pokazanie mi hipokryzji. Zabawne że nie znacie mnie a pokazaliście już wystarczająco dużo.

Z Bogiem też nie byłam szczęśliwa. A czemu? Pewnie dlatego, że nie umiem zaufać i kochać

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: agust » 2018-06-29, 08:04

chastek pisze: 2018-06-29, 00:00 @mondfa @agust czytam Wasze posty i myślę tylko nie nie nie.

Dobrze, nie kochałam, racja, nigdy nie kochałam nikogo. Z nikim nie chce się związać na zawsze, na zle, wystarczy ze ze sobą jestem ciągle i na zawsze.
Dziękuję za pokazanie mi hipokryzji. Zabawne że nie znacie mnie a pokazaliście już wystarczająco dużo.

Z Bogiem też nie byłam szczęśliwa. A czemu? Pewnie dlatego, że nie umiem zaufać i kochać
Chastku, tak reaguje bardzo zraniony człowiek. Przecież i mondfa i ja, nie życzymy Ci źle, nie mamy takiego powodu. Chcemy najlepiej przekazać Ci to, co sami wyznajemy, na podstawie naszych doświadczeń życiowych. To spróbujmy ustalić co Cię tak zabolało w naszych radach: to, że w życiu istnieje krzyż, na każdy dzień? Już od najmłodszych lat, dziecko musi wiedzieć i uważać - to jest gorące, to jest ostre, to jest twarde i można zrobić sobie krzywdę. Czy nie jest to czasem tak, że to Ty krzywdzisz chłopaka, bo on jest czuły, wyrozumiały, kochajacy? Może ustal, co wnosisz do Waszego związku, czy aby nie zbyt mało? Może to ty rozkochałaś, a teraz uciekasz przed nim, obowiązkami, pracą i życiowymi zasadami? Może porzuciłaś rodziców i jak syn marnotrawny szukałaś szczęścia daleko poza domem i wiarą w Boga? Może to Ty, jak Biblijna Ewa twierdzisz, że to on Cię skusił, a Biblijnego węza to Pan Bóg stworzył a nie Ty? Przecież i Ewa i Ty, chciałyście być szczęśliwe i ustalać jak Bog, co jest Dobrem, a co Złem? A teraz Pan Bog woła, Adamie, gdzie jesteś, Justynko, gdzie jesteś, a Tobie jest żle i czujesz się naga, nawet na anonimowym forum? Wroć do Ojca, jak syn marnotrawny i uznaj swoją niedoskonałość. Pozdrawiam, przynajmniej ja się nie obrażam na Ciebie. Życiowe doświadczenia sprawiły, że potrafię już odróżnić małe i duże przeciwności. "Kochanie się" i miłość dwojga ludzi, to dwa różne pojęcia.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18912
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2606 times
Been thanked: 4605 times
Kontakt:

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-06-29, 08:42

Rozumiem trochę Twoją reakcję, Chastku. Ciężko słuchać radosnych rad, gdy się nie jest radosnym.
Jak czytamy w Księdze Przysłów:
"Jak płaszcz zdejmować w dzień mroźny lub ocet wylewać na ług,
tak pieśni śpiewać znękanym."

Pieśni są prawdziwe, a rady słuszne i piękne; jednak znękanemu trudno ich słuchać.
Z drugiej jednak strony, kiedy się pyta, warto rozważyć odpowiedzi. Nawet te, które uwierają.

Widzę, że nie ufasz Bogu; boisz się, że jeśli Mu się oddasz, uszczknie coś z Twojego szczęścia.
Że wykorzysta to, by włożyć na Ciebie cierpienia.
A - tak mi się zdaje - chciałabyś w gruncie rzeczy by było jak dotąd, tylko ze szczęśliwym finałem.
By się udało.

Banałem - ale i prawdą - będzie, jeśli powiem, że to fałszywy obraz Boga. Że jest to Ktoś, kto kocha Cię bardziej,
niż Ty sama siebie.

Najcięższym aspektem oddania się Bogu jest przyjęcie do wiadomości, że daje on szczęście na swój, a nie mój sposób.
Ja bym chciał czegoś konkretnie określonego do Boga; niech się coś stanie tak i tak.
A Bóg mówi:
"Czekaj, zróbmy to po mojemu. Zobaczysz, że będziesz szczęśliwszy, niż gdybym po prostu spełnił to, o co prosisz (a co według Ciebie, uszczęśliwiłoby Cię). Ja, Twój Twórca, wiem lepiej od Ciebie, jak Cię uszczęśliwić. Zaufaj mi, a to zrobię".

Wierz mi (z mojego własnego doświadczenia) - warto...

I jeszcze coś na koniec: On najchętniej działa wówczas, gdy uświadamiamy sobie, że to robimy lub robilismy, nie działa tak jak myśleliśmy.
Kiedy sami przed sobą przyznajemy, że nic już nie jesteśmy sami w stanie zrobić.
Kiedy mówimy Bogu:
"Ja wysiadam, nie mam już siły, nie jestem w stanie tego rozwiązać. Ufam Ci, rób to po swojemu.
Proszę, wyciągnij mnie z tego"

Takiej (szczerej) modlitwie Bóg nie może się oprzeć.

mondfa

Re: Nieśmiałe powroty

Post autor: mondfa » 2018-06-29, 09:10

Rękami i nogami podpisuje się pod tym, co napisał Marek.
Na pocieszenie napisze jeszcze:
5 Którzy we łzach sieją,
żąć będą w radości.
6 Postępują naprzód wśród płaczu,
niosąc ziarno na zasiew:
Z powrotem przychodzą wśród radości,
przynosząc swoje snopy. :)

ODPOWIEDZ