Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14997
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4217 times
Been thanked: 2957 times
Kontakt:

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Dezerter » 2019-10-20, 00:30

Marek_Piotrowski pisze: 2019-10-19, 23:50
I trochę by poszerzyć perspektywę wymienione prze zemnie osoby żyły z mężem/żoną bez ślubu kościelnego, ale nikomu z ówczesnego Kościoła nie przyszło nawet do głowy, żeby stwierdzić, że żyją w grzechu śmiertelnym :!:
- Św. Piotr
- Kilku innych apostołów
- wszyscy święci, biskupi, prezbiterzy, wierni, którzy do IX wieku, na mocy powszechnego kapłaństwa wiernych, sami sobie udzielali ślubu, bo nie musieli, zgodnie z nauką Kościoła czynić tego w kościele, lub w obecności prezbitera.
Kto mi wyjaśni tą sprzeczność, że wówczas nie żyli w stanie grzechu ciężkiego choć nie mieli ślubu kościelnego tylko "cywilny", a teraz żyją :-? :-\
Jaką sprzeczność?
Osoby o ktorych mówisz również zawierały małżeństwo w pewnym porządku, który Kościół uznawał.
Kościół jest szafarzem sakramentu. Jeśli ustalił, że od chwili X zawarcie sakramentu jest ważne tylko pod pewnymi warunkami (określona liturgia, ksiądz jako świadek uprawniony ze strony Kościoła) to tak jest. Również Kościół określił wyjątki od tej reguły (kilkumiesieczny brak perspektywy dotarcia księdza).
Sam przyznajesz fakt, że :,
Osoby o ktorych mówisz również zawierały małżeństwo w pewnym porządku, który Kościół uznawał.
to nic nie stoi na przeszkodzie, by Kościół wrócił do korzeni apostolskich, starożytnych jakie obowiązywały przez pierwsze 1000 - skoro wówczas nie był to grzech ciężki i chrześcijanie byli zbawieni a nie potępieni, to i dzisiaj tak być może, to chyba dla wszystkich jasne i oczywiste?
Ja tylko postuluje zachowanie Tradycji, która jest niesprzeczna z Objawieniem, a vox populi to vox Dei, to też wielowiekowa Tradycja
Dezerter pisze: 2019-10-19, 22:13 Marku , ale chyba nie chciał pisarz natchniony "rozpustą" nazwać współżycia z własną żoną we własnym domu, we własnym łóżko ?
Katolik, który nie bierze ślubu kościelnego, nie ma żony.
Uprawia więc oczywiście rozpustę.
Mylisz się i wkładasz w usta Pawła poglądów, których nie znał i nie wyznawał, podobnie jak i Kościół i Tradycja przez IX wieków, co jasno wykazałem i jest wiedzą ogólnie dostepną
... jak dla mnie to pytanie jest czysto retoryczne
To skutek formacji jaką przechodzisz. Smutny skutek.
Myślisz tu o swoim wpływie wieloletnim na mnie i Sesji Apologetycznych :-o :ymblushing:
Dezerter pisze: 2019-10-17, 21:43 Większość młodych katolików i to takich zdeklarowanych, z katolickich domów, po bierzmowaniu, chodzących na religię, odrzuca oficjalną etykę proponowaną przez KK - to fakt ogólnie znany.
To co?
W ostatnich latach zmieniło się również coś jeszcze - z moich obserwacji wynika, już ponad połowa rodziców akceptuje takie praktyki u swych dzieci i może ich nie pochwala, ale i nie potępia.
To przykre.
Ale prawdziwe, sam masz dzieci (ja też mam dorosłe) więc sam sobie odpowiedz, jaka jest rzeczywistość i czy powinniśmy ją dalej zaklinać wbrew Tradycji
Dezerter pisze:Albo my, Kościół będziemy szli w zaparte i zaklinali rzeczywistość ... nieistniejącą i stawiali poprzeczkę nie do przeskoczenia dla większości, albo wczytamy się w Słowo i odkryjemy co ma nam do powiedzenia na dzisiejsze czasy, że to jednak miłość jest najważniejsza (nie mylić z rozwiązłością, hedonizmem, zaliczaniem czy jak to się teraz nazywa)
Ty właśnie mylisz, podciągając rozpustę pod miłość.
Gdyby była miłość, byłby i ślub. Nie ma żadnego powodu, by ślubu nie było.
Nie podciągam - zaznaczyłem to wyraźnie - jednak zgoda, że po krótkim okresie zamieszkania razem powinna nastąpić decyzja, czy razem do końca życia, czy jednak rozstanie!
Ciekawe: przez wieki to Kościół robił wszystko, by ludzie się zmieniali na lepsze, żeby kształtować ludzi żyjących wg wskazań Ewangelii, pozbywajacych się swoich grzechów..
Dziś Ty (ale przecież nie tylko Ty) proponujesz, żeby to nauka Kościoła była kształtowana przez ludzkie grzechy.

I jeszcze mówisz że to oznacza "miłość"!
Marku - miłością ja nazywam bycie z kimś, kto w przyszłości zostanie moją żoną/mężęm formalnie, a dziś ślubujemy sobie miłośc i po starotestamentowemu zaślubiamy/poślubiamy się, poprzez akt miłości. Ślub nie jest magicznym obrzędem, który zmienia grzech śmiertelny w błogosławiony akt miłości - jeśli robimy to samo z tą samą osobą - ja nie wierzę w magię!
Ostatnio zmieniony 2019-10-20, 00:36 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 19122
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2632 times
Been thanked: 4641 times
Kontakt:

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-10-20, 00:47

  1. Nie wiem czy manipulujesz, czy naprawdę nie rozumiesz, że owi ludzie z dawnych wiekóe o których piszesz byli zaślubieni - z wszelkimi tego konsekwencjami (nierozerwalność małżeństwa itd). Przywoływanie ich jako rzekomego usprawiedliwienia do życia bez ślubu kościelnego jest zupełnie od czapy.
  2. Nie widzę powodu odchodzenia od ślubu kościelnego w obecnej formie - sprawdza się.
    Tymbardziej nie widze powodu by od niej odchodzić by usprawiedliwić wspólne mieszkanie ludzi nie zaślubionych, których związek nie jest nierozerwalny
  3. Jeśli masz wątpliwości, czy katolik, który ślubował tylko w urzędzie pozostaje w związku małżeńskim, zapytaj swojego proboszcza.
  4. To jak się zachowują nasze dzieci nie ma żadnego wpływu na to, jaka powinna być norma. Nie będziemy dostosowywać nauki Koscioła do zachowania naszych (czy cudzych) dzieci.
  5. nie ma żadnego uzasadnienia do "krótkiego okresu zamieszkania" przed ślubem
  6. Ślub nie jest magicznym obrzędem, który zmienia grzech śmiertelny w błogosławiony akt miłości - jeśli robimy to samo z tą samą osobą - ja nie wierzę w magię!
    Nie jest obrzędem magicznym, lecz sakramentem. I zmienia absolutnie WSZYSTKO w tym względzie.

Biserica Dumnezeu

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2019-10-20, 08:36

Dezerterze ... lawirujesz.
Rozumiem, że masz problemy np. w rodzinie - dzieci chcą żyć bez Boga albo ktoś inny ( strzelam, nie wiem ) ... ale Kościół nie jest Twoja firma prywatna.
Ja rownież mam swoje prywatne zdanie, i jako zwykly kościelny szaraczek próbuje jakoś te sprawy ogarnąć - ale gdy staje przed Autorytetm apostolskim prowadzonym przez Ducha Świętego, wowczas pozostaje mi jedynie albo powiedziec tak, albo odrzucić Chrystusa.
Zdarza sie zgrzeszyć - ale powracajmy do Chrystusa, a nie do wlasnego grajdola, który sami sobie chcemy urządzić.

Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 2019-10-20, 08:59 przez Biserica Dumnezeu, łącznie zmieniany 1 raz.

Magnolia

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Magnolia » 2019-10-20, 09:00

Dezerterze, myślę tak samo jak Marek, doskonale i przejrzyście Ci odpowiedział.

ktokolwiek
Bywalec
Bywalec
Posty: 97
Rejestracja: 7 lip 2019
Lokalizacja: Mazury
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 137 times
Been thanked: 67 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: ktokolwiek » 2019-10-20, 11:10

Dezerter pisze: 2019-10-17, 21:43 .
Albo my, Kościół będziemy szli w zaparte i zaklinali rzeczywistość ... nieistniejącą i stawiali poprzeczkę nie do przeskoczenia dla większości, albo wczytamy się w Słowo i odkryjemy co ma nam do powiedzenia na dzisiejsze czasy, że to jednak miłość jest najważniejsza (nie mylić z rozwiązłością, hedonizmem, zaliczaniem czy jak to się teraz nazywa)
Miłość nie oparta na Bogu? Jeżeli ktoś grzeszy, łamiąc przykazania, duchowo nie żyje, bo odcina się od Boga. Jak ktoś taki, kto się nie nawróci, wybierze Boga w godzinie swojej śmierci, jeżeli całe życie Go odrzucał? W dobie poprawności politycznej nie chcemy mówić ludziom, że grzech to śmierć. Ci ludzie żyją cieleśnie, mają szansę na życie wieczne, ale ta szansa jest tylko w Bogu, w zwróceniu duszy ku Bogu.
Kościół to Jezus. jego nauka nie podlega ewolucji czasowej w sensie przykazań. Sam Jezus mówił: kto nie jest ze Mną, ten jest przeciwko Mnie. Nie rozmywajmy pewnych pojęć. Można dyskutować nad podejściem, sposobem mówienia, ale nie dyskutujmy nad tym, czy Prawo Boże trzeba zmienić i dostosować do ludzi.

Pan Bóg mówił do Katarzyny ze Sieny, że dobre uczynki ludzi odrzucających Boga nie mają wartości w wieczności. Stary i Nowy testament w dalszym ciągu są wykładnią życia dla ludzi wierzących w Boga. Warto śledzić działania pedagogiczne Boga względem ludzi. On stosował różne metody, ale jego Prawo zawsze obowiązywało.

Dodano po 22 minutach 10 sekundach:
Kalart pisze: 2019-10-19, 17:10 @Magnolia
Ciekawe jest to, że generalnie większość kierowców wie że konieczne są znaki i przepisy drogowe, by jeździć bezpiecznie... nie ma głosów oburzenia, że mamy przepisy regulujące jazdę. A przecież są to ludzkie przepisy, niedoskonałe, wymyślone całkiem niedawno.
Jak się dobrze zrozumie, dlaczego przykazania chronią człowieka, to powinno być łatwiej pracować nad przestrzeganiem Bożych przepisów.
Przepisy i znaki drogowe są zrozumiałe. Można łatwo objaśnić, czemu dany przepis służy i czemu zapobiega - a przede wszystkim, w jaki sposób. Jeśli dany przepis okazał się zły, to się po prostu go zmienia. Z przykazaniami tak nie jest. Wymyślił je nie wiadomo kto (może rzeczywiście Bóg, ale może po prostu kapłani?), działają nie wiadomo jak, a rzeczywistość często wygląda zupełnie inaczej niż powinna wyglądać.

Ale w jaki sposób przykazania chronią człowieka? Czy małżeństwo sprawia, że wszelkie niepoznane dotąd demony innego człowieka (alkoholizm, hazard itd.) znikają? Nie bez powodu się mówi, że aby poznać danego człowieka, należy z nim zamieszkać.
Małżeństwo kościelne czasem jest powodem kłopotów. Na przykład dopiero wówczas wychodzi na jaw, że druga połówka to hazardzista. Próbuje się pomagać, próbuje... ale jak to bywa z uzależnieniami, skutek to kolejne kłamstwa i oszustwa, kolejne długi itd i rosnąca antypatia wobec "najbliższego człowieka". Dla wierzącego, to katastrofa. Odejść nie może, bo jak odejdzie - to może pożegnać się ze związkami, pozostaje samotność. Co pozostaje? Cierpieć w ten czy inny sposób, słysząc od kapłanów, jak to cierpienie uszlachetnia i że ma to jakiś cel, który pozna się dopiero po śmierci. Tymczasem "miłość aż do grobowej deski" przestaje być obietnicą, ale staje się nadzieją - niech w końcu umrze!

Nałogowiec może się odetnie od nałogu, a może nie. Niestety bywają przypadki, że nie. Z przepisami drogowymi takich problemów nie ma...
Jak wygodne życie niszczy dusze ludzi. Nie chce im się wspinać na mury, to próbują je zburzyć, żeby przejść bez wysiłku. Za dużo się wymądrzamy, za mało bierzemy się do pracy nad sobą.
Jeżeli ktoś przyrzeka, to oczekujemy, że przyrzeczenia dotrzyma, choćby go to wiele kosztowało. Dziś lepiej dorobić ideologię dla własnej słabości, niż iść z nią do Boga, który może wszystko zmienić. nie wierzymy w Boga, nie wierzymy Bogu. To przykre. On nam daje Syna, oczekuje prawdziwej miłości, którą możemy odpowiedzieć na jego miłość, a my...?, Ech, żal!

Co do życia w ogóle - ono jest walką. Walką o dobro, o miłość, o zbawienie własne i innych. Nie da się zaklinać rzeczywistości, nie my wiemy wszystko lepiej, ale sam Bóg.
Powiem tylko, że myśmy żyli całkiem nieźle prawie 14 lat bez ślubu kościelnego, bo ja nie byłam ochrzczona, a mąż sam miał jakieś pomysły na wiarę i Kościół. Kiedy wzięliśmy ślub kościelny nasze życie legło w gruzach. To, co się działo jest nie do opowiedzenia. Dlaczego? Po pierwsze: chrzest i życie z Bogiem wiele zmienia, więc wiele spraw teraz inaczej się "załatwiało" niż wcześniej. Po drugie: Kiedy diabeł miał nas, nie zależało mu ani na kuszeniu, ani na tym żeby do siebie ciągnąć. Wściekł się (i uwierzcie, że to łagodne określenie), kiedy nas zaczął tracić. Ja nie bardzo wiedziałam, o co chodzi, bo dopiero zaczynałam swoje życie z Bogiem i myślałam, że będzie ono lekkie, łatwe i przyjemne. jednak, ufałam Mu, a poza tym trzymałam się danego Mu słowa. Trwało to wiele lat, ale udało się.
Nie oczekujmy, że diabeł nas kocha, on nas nienawidzi i zrobi wszystko, żeby nas od Boga odciągnąć. nie dajcie się zwieść. Bardzo mnie boli takie podejście ludzi, którzy nie patrząc na Syna Bożego, jego cierpienie, an cenę za jaką zostaliśmy odkupieni, oczekują tylko łatwego życia tu na ziemi. Człowiek wiary powinien żyć w perspektywie wieczności.

Dodano po 1 minucie 5 sekundach:
Aha, Dezerterowi podziękowałam pomyłkowo - zamiast cytatu wcisnęłam podziękuj. Czy można to wykasować?
:) - naciśnij przycisk/kciuk jeszcze raz
Ostatnio zmieniony 2019-10-20, 12:17 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Betula
Bywalec
Bywalec
Posty: 180
Rejestracja: 13 wrz 2019
Has thanked: 61 times
Been thanked: 72 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Betula » 2019-10-20, 12:06

Marek_Piotrowski pisze: 2019-10-19, 23:50 1.Na jakiej podstawie tak sądzisz?
2.Jaki poziom łamania 6 przykazania nazwałabyś w takim razie "rozpustą"?
1. Mam takie wrażenie z innych fragmentów listów, gdzie pisał o grzechach z 6. przykazania. Wymienia całe wyliczanki grzechów nieczystych, rozpustę obok nieczystości i innych. Myślę, że nie lał wody, tylko każde z tych słów znaczyło coś trochę innego.
Dobry komentarz do listów mógłby wyjaśnić tą sprawę, ja niestety nie mam dostępu.
2. Nie mam potrzeby odmierzania komuś grzechów od linijki. Według mnie każdy powinien od siebie wymagać, zgodnie ze swoją wrażliwością i sumieniem. Dla jednego ta poprzeczka będzie bardzo wysoko zawieszona, dla innego trochę niżej. Mówi o tym ten fragment:

1 A tego, który jest słaby w wierze, przygarniajcie życzliwie, bez spierania się o poglądy. 2 Jeden jest zdania, że można jeść wszystko, drugi, słaby, jada tylko jarzyny. 3 Ten, kto jada [wszystko], niech nie pogardza tym, który nie [wszystko] jada, a ten, który nie jada, niech nie potępia tego, który jada; bo Bóg go łaskawie przygarnął. 4 Kim jesteś ty, co się odważasz sądzić cudzego sługę? To, czy on stoi, czy upada, jest rzeczą jego Pana. Ostoi się zresztą, bo jego Pan ma moc utrzymać go na nogach.
5 Jeden czyni różnicę między poszczególnymi dniami, drugi zaś uważa wszystkie za równe: niech się każdy trzyma swego przekonania! 6 Kto przestrzega pewnych dni, przestrzega ich dla Pana, a kto jada wszystko - jada dla Pana. Bogu przecież składa dzięki. A kto nie jada wszystkiego - nie jada ze względu na Pana, i on również dzięki składa Bogu. 7 Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: 8 jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. 9 Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi.
10 Dlaczego więc ty potępiasz swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem? Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga. 11 Napisane jest bowiem:
Na moje życie - mówi Pan - przede Mną klęknie wszelkie kolano.
a każdy język wielbić będzie Boga.
12 Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.
(Rz 14, 1-12)

Dodano po 37 minutach 3 sekundach:
Ale zaznaczam, że są moje przemyślenia i mogę się mylić.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14997
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4217 times
Been thanked: 2957 times
Kontakt:

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Dezerter » 2019-10-20, 12:07

Marek_Piotrowski pisze: 2019-10-20, 00:47
  1. Nie wiem czy manipulujesz, czy naprawdę nie rozumiesz, że owi ludzie z dawnych wieków o których piszesz byli zaślubieni - z wszelkimi tego konsekwencjami (nierozerwalność małżeństwa itd). Przywoływanie ich jako rzekomego usprawiedliwienia do życia bez ślubu kościelnego jest zupełnie od czapy.
  2. Nie widzę powodu odchodzenia od ślubu kościelnego w obecnej formie - sprawdza się.
    Tymbardziej nie widze powodu by od niej odchodzić by usprawiedliwić wspólne mieszkanie ludzi nie zaślubionych, których związek nie jest nierozerwalny
  3. Jeśli masz wątpliwości, czy katolik, który ślubował tylko w urzędzie pozostaje w związku małżeńskim, zapytaj swojego proboszcza.
Czyli mamy jasność, że to, że przed XII wiekiem nie było ślubów kościelnych, nie zmienia to w niczym nauki Kościoła, że do XII chrześcijanie mogli zawierać tylko jedno nierozerwalne małżeństwo aż po grób.
Jak widzimy, czy w kościele z księdzem, czy poza kościołem w gronie rodzinnym sakrament był sakramentem, a KK w XI/XII wieku zmienił tylko formę tego sakramentu, treść i zasady były takie same. Współżycie przed, było grzechem i tak samo po opuszczeniu małżonka/małżonki żyło się w cudzołóstwie.
[*]To jak się zachowują nasze dzieci nie ma żadnego wpływu na to, jaka powinna być norma. Nie będziemy dostosowywać nauki Kościoła do zachowania naszych (czy cudzych) dzieci.
Oczywiście pełna zgoda, bo Kościół jest nie tylko "z tego świata" i nie powinien ulegać ani w tym ani w innych modach głosowi większości. Argument użyty przeze mnie i wielu innych, że vox populi to vox Dei - jest prawdziwy, ale tylko wówczas gdy głos ludu jest zgodny z natchnieniem/prowadzeniem Ducha Świętego, bo wówczas jest to głos Ludu Bożego zgodny z Objawieniem.
W tym wypadku młodzi muszą skrócić okres narzeczeństwa do rozsądnego roku, max 2 i podjąć decyzję - albo ślub i żyjemy razem do końca życia jak maż i żona , albo rozstanie i nie tracenie najlepszych lat życia na nietrwały związek (ten argument kieruję szczególnie do dziewczyn/kobiet, bo zegar biologiczny tyka i uroda przemija.)
[*]nie ma żadnego uzasadnienia do "krótkiego okresu zamieszkania" przed ślubem

To już zostawiam rozeznaniu każdego z narzeczonych, ich sumienie ich grzech, ich decyzja - moja rada jeśli już to w okresie narzeczeństwa, gdy data ślubu się pojawi, ale nie namawiam :!:
[*]
Ślub nie jest magicznym obrzędem, który zmienia grzech śmiertelny w błogosławiony akt miłości - jeśli robimy to samo z tą samą osobą - ja nie wierzę w magię!
Nie jest obrzędem magicznym, lecz sakramentem. I zmienia absolutnie WSZYSTKO w tym względzie.[/list]
Sakrament a więc widzialny znak lub sposób przekazania łaski Bożej - rzeczywiście zmienia wszystko, np świeckiego w kapłana. Bóg błogosławi nasz związek jeśli wypowiadamy słowa przysięgi i kończymy słowami,
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przed XII wiekiem sakrament/łaska Boża spływała na małżonków podczas uroczystości, które różnie wyglądały, ale to temat na inny wątek
Argument mój był kiepski, bo równie dobrze mógłbym napisać że mogę jeździć samochodem bez prawa jazdy i co to za różnica [-x
Ale moje wątpliwości nie wyczerpują tematu - zapraszam do szczerych wypowiedzi i merytorycznych odpowiedzi :)
Magnolii i Markowi dziękuję za pouczenie. :)
Ostatnio zmieniony 2019-10-20, 12:08 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Wolfi

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Wolfi » 2019-10-20, 12:31

Dezerter pisze: 2019-10-20, 12:07 W tym wypadku młodzi muszą skrócić okres narzeczeństwa do rozsądnego roku, max 2 i podjąć decyzję - albo ślub i żyjemy razem do końca życia mąż i żona , albo rozstanie i nie tracenie najlepszych lat życia na nietrwały związek (ten argument kieruję szczególnie do dziewczyn/kobiet, bo zegar biologiczny tyka i uroda przemija.)
Dlaczego od razu tracenie? ;p okres narzeczenstwa, mysle, ze duzo daje na pozniejsze malzenstwo.
Rozstanie i nie tracenie najlepszych lat, cos piszesz Dez jakos liberalnie jak nie ty. :p a moze powiesz ile ty byles z zona, zanim sie pobraliscie i jak bylo u was? Choc to troche jak wlamanie do domu i powiedzenie wyskakuj z gatek, ale jesli to zadna tajemnica to podziel sie z checia przeczytam. ;p

ktokolwiek
Bywalec
Bywalec
Posty: 97
Rejestracja: 7 lip 2019
Lokalizacja: Mazury
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 137 times
Been thanked: 67 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: ktokolwiek » 2019-10-20, 14:57

Bóg sam powiedział, że nie daje ciężarów ponad nasze siły. Może w końcu warto wierzyć Bogu.

ktokolwiek
Bywalec
Bywalec
Posty: 97
Rejestracja: 7 lip 2019
Lokalizacja: Mazury
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 137 times
Been thanked: 67 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: ktokolwiek » 2019-10-20, 18:41

Mam wrażenie, że niektórzy chcą koniecznie trzymać nad wszystkim kontrolę. Podobnie jak przepisy można łamać, tak też ktoś może łamać przykazania. Wolna wola pozwala człowiekowi na wybór Boga i na Jego odrzucenie. Każdy ma właściwe narzędzia do dokonania wyboru. Mowa nasza ma być tak- tak, nie - nie, co ponadto od diabła pochodzi. Nie kombinujmy, nie warto rozliczać innych, warto przyjrzeć się swojemu sumieniu.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14997
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4217 times
Been thanked: 2957 times
Kontakt:

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Dezerter » 2019-10-20, 19:51

Wolfi pisze: 2019-10-20, 12:31
Dezerter pisze: 2019-10-20, 12:07 W tym wypadku młodzi muszą skrócić okres narzeczeństwa do rozsądnego roku, max 2 i podjąć decyzję - albo ślub i żyjemy razem do końca życia mąż i żona , albo rozstanie i nie tracenie najlepszych lat życia na nietrwały związek (ten argument kieruję szczególnie do dziewczyn/kobiet, bo zegar biologiczny tyka i uroda przemija.)
Dlaczego od razu tracenie? ;p okres narzeczenstwa, mysle, ze duzo daje na pozniejsze malzenstwo.
Rozstanie i nie tracenie najlepszych lat, cos piszesz Dez jakos liberalnie jak nie ty. :p a moze powiesz ile ty byles z zona, zanim sie pobraliscie i jak bylo u was? Choc to troche jak wlamanie do domu i powiedzenie wyskakuj z gatek, ale jesli to zadna tajemnica to podziel sie z checia przeczytam. ;p
Wilku, dwoje normalnych, kochających się ludzi, poznając się coraz bardziej zbliża się do siebie, rodzi się przyjaźń, fascynacja, zaufanie, bliskość rodzi intymność - trzymanie się za ręce, przytulanie, siadanie na kolanach, pocałunki, pieszczoty. Natura wyposażyła nas w popęd seksualny dla zachowania gatunku, u dwojga zakochanych ludzi to coś normalnego i pożądanego. Tak sobie myślę, że walczenie z tym na dłuższą metę jest nienaturalne, bardzo trudne i może rodzić różne zaburzenia. Znajomość, okres narzeczeństwa ma w sobie pewną dynamikę, która ma swoje etapy, kończące się małżeństwem, konsumpcją związku. Przedłużanie tego rodzi różne zaburzenia, problemy i konflikty - stąd moja rada oparta na opiniach mądrzejszych ode mnie, od których czerpię wiedzę , że rok-dwa to optymalny czas narzeczeństwa.
Mój był około 2 letni. Ożeniłem się w wieku 21 lat, moja żona miała 18 B-)
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

ktokolwiek
Bywalec
Bywalec
Posty: 97
Rejestracja: 7 lip 2019
Lokalizacja: Mazury
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 137 times
Been thanked: 67 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: ktokolwiek » 2019-10-20, 20:39

Zgadzam się. Nigdy nie rozumiałam narzeczeństwa długiego, jak nie wyobrażałam sobie męża marynarza. Jak się kogoś kocha, to chce się z nim być.

Biserica Dumnezeu

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2019-10-20, 21:13

Niekoniecznie. Wszystko zalezy albo od temperamentow, albo od gradacji powinnosci ... a nawet od nastroju.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1707
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 554 times
Been thanked: 419 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Viridiana » 2019-10-20, 21:33

ktokolwiek pisze: 2019-10-20, 20:39 Zgadzam się. Nigdy nie rozumiałam narzeczeństwa długiego, jak nie wyobrażałam sobie męża marynarza.
Podejrzewam, że po prostu z racji tego, że każda para jest inna, czas narzeczeństwa się różni. Trzeba ten czas do siebie dostosować mając na uwadze to, że każdy etap ma swój czas, więc nie ma też co za bardzo go przedłużać i tyle. Tak mi się wydaje przynajmniej, młoda jestem, więc nie odgrywam w tej kwestii autorytetu. :)
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Awatar użytkownika
Betula
Bywalec
Bywalec
Posty: 180
Rejestracja: 13 wrz 2019
Has thanked: 61 times
Been thanked: 72 times

Re: Etyka katolicka - ciężar nie do uniesienia?

Post autor: Betula » 2019-10-20, 21:43

@ktokolwiek , zastanawiam się, jak dotrzeć do bliskich mi osób, które żyjąc w grzechu oddaliły się od KK.

Skoro obecnie może już wcale nie mają wiary, a poczucie grzechu u nich pewnie zanikło, to co można zrobić?
Kolejność w życiu duchowym jest raczej taka: poznanie miłości Bożej --> poznanie swojej grzeszności. Choćby na rekolekcjach ignacjańskich tak jest. Najpierw fundament, potem I tydzień o grzechu.

ODPOWIEDZ