Czy Panu Bogu udała się starość?

Dlaczego żyjemy, po co się urodziliśmy, jaki jest nasz cel w życiu, co na czeka po śmierci; niebo, piekło, nic? Rozmowy na temat życia, śmierci i wieczności.
ODPOWIEDZ
Magnolia

Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Magnolia » 2018-02-09, 20:28

"Dla tego, który kocha, myśli, ufa, obumieranie i śmierć fizyczna nie stanowią zwykłej kolei rzeczy. „Nikt nie postrzega własnej śmierci (ani śmierci swoich bliskich) jako naturalnego procesu biologicznego, lecz jako dramat, którego być nie powinno.” (I. Ziemiński).
Jednocześnie, dla tego, który kocha, myśli, ufa, obumieranie w wymiarze duchowym, rezygnacja ze swojego egoizmu, to naturalny proces wzrastania w miłości i droga do pełni życia.
Paradoksalnie, te dwa przeciwstawne procesy obumierania biegną w nas równolegle w tym samym strumieniu świadomości. Jeden ku śmierci. Drugi ku życiu."
Cytat za http://mateusz.pl/mt/jp/Jacek-Poznanski ... e-Bogu.htm


Co czujemy myśląc o własnej starości?
Co myślimy o pokoleniu naszych rodziców, dziadków - czy "oni się nie znają" czy "mogę się od nich wiele nauczyć"?
Jak przeżywać nasze starzenie się godnie i twórczo?
Jak przyjmować choroby i cierpienie by nie oddalało a przybliżało nas do Boga?
Jak myślicie, jaki był zamysł Boga względem człowieka na starość?

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Andej » 2018-02-09, 21:03

Bogu się udało. Ale człowiekowi niezupełnie.

Nie zgadzam się ze zdaniem: „Nikt nie postrzega własnej śmierci (ani śmierci swoich bliskich) jako naturalnego procesu biologicznego, lecz jako dramat, którego być nie powinno.” (I. Ziemiński).

Ja postrzegam śmierć własną i innych, jako naturalną kolej rzeczy. Jest to jedyna pewna rzecz, która zdarzy się w moim życiu.

Umierania się obawiam. Ale nie śmierci. Obawiam się niedołęstwa, skazania na mordęgę ze mną innych osób. Ale nie samej śmierci. Obawiam się tego, co po śmierci, a przed osiągnięciem Nieba. Sama śmierć jest miła. Ciepła, przytulna. Jak objęcia kogoś kochanego.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Jakub2

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Jakub2 » 2018-02-09, 21:27

W sumie to nie jestesmy stworzeni by tu na ziemi trwac wiecznie, a tylko po to by nauczyc sie zyc w Boskiej rzeczywistosci.
Nie tak jak Aniolowie stworzeni w Niebie, z ktorych czesc sie zbuntowala, tylko swiadomie wybierajacy Boga i Jego Prawa i tym samym zufanie Jemu bezgranicznie.
Ja juz 3 lata temu chcialem by mnie zabral, i bylo mi obojetne w jaki sposob, byle by tylko byc z Nim.
Ale chyba musze pierw odpokutowac swoje winy i to jest dla mnie nadzieja ze nie zmarnuje tego czasu.
Starosc jest nawet dobra, bo nikt nie zwraca zbytnio uwagi na to co staruszkowie robia kwitujac "stary dziwak" a ten dziwak dzieki temu moze robic swoje. ;)

Magnolia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Magnolia » 2018-02-09, 22:42

A może jest to czas przemyśleń, rozwoju duchowego, bo już nie trzeba kariery robić, zarabiać, dzieci wychowywać?

Może jest to taki czas spokojnej radości z wnukami, czas tylko dla siebie, czas tylko dla Boga i doskonalenia się w miłości?

Jak myślicie?

Mivia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Mivia » 2018-02-09, 22:54

Miałam w swoim życiu czas na przemyślenie swojej śmierci zaraz po strachu i rozpaczy przyszedł czas na przemyślenie czego tak naprawdę się boję i wiem że nie boję się śmierci trochę umieranie mnie przeraża ale też nie bardzo bo wiem że ból odczówa się tylko do czasu potem już nie boli Jedno co mnie przeraża to ból bliskich mi osób gdy patrzą na cierpienie konającego i po jego śmierci W Bogu ufność pokładam i daję wiarę że będzie zgodnie z jego wolą

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Andej » 2018-02-10, 08:29

Masz rację, nie pomyślałem o bólu tych, których opuszczamy. Mam jednak nadzieję, że zanim znajdę się na prostej, zgromadzę zapas dowcipów na temat śmierci. I raczył nimi będę wszystkich. A potem tłumaczył, że gdy przejdę (a nie odejdę) to, do lepszego. Do miejsca, gdzie nie będę mieć fizycznych dolegliwości i ograniczeń. A także tłumaczyć będę, że odetchną widząc, że już się wyzwoliłem, z tego co boli. Każdy medal ma dwie strony. Ukażę tę ładniejszą i lepszą. A "szantażem" wymogę modlitwę. I jeszcze jedno, zakażę przychodzenia na mszę świętą żałobna osobom, które nie będą chciały przystąpić do komunii świętej w mojej intencji. Przesadziłem z zakazem. Usilnie będę prosił, aby każdemu przekazać moją ostatnią wolę, aby każdy przyjął Ciało Chrystusa. Zamiast wieńców, zamiast kwiatów, tylko (właściwie aż) przystąpienie do Stołu Pańskiego. I chciałbym zostać skremowany z dwóch względów: wtedy letarg wykluczony będzie, a żałobnikom znacznie łatwiej odprowadzić do piachu. Chcę oszczędzić sobie paniki, gdybym obudził się w ciasnej skrzynce, bez szans na wyjścia. Kilkanaście minut, które przerażają. Chcę oszczędzić krewnym bolesnego oddania ciała ziemi. To spuszczanie trumny i pierwsze łopaty ziemi są zawsze dla mnie trudnym przeżyciem. Chciałbym tego zaoszczędzić. A zakopując szkatułkę, nie robi się na pozostających na padole większego wrażenia.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Magnolia » 2018-02-10, 10:41

Andeju, wyraziłeś wszystko co i mnie po głowie chodzi i po sercu też...

Ale skupiła się rozmowa o śmierci i umieraniu a tematem jest starość...

Mivia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Mivia » 2018-02-10, 12:01

Starość w pewnym sensie jest piękna Jak patrzę na moją cudowną Babcie zawsze ją podziwiam że pomimo 90 lat jest piękną i bardzo pogodną i inteligentną kobietą z racji wieku jest w stanie rzucić nowe światło na wszystko co nas otacza bije od niej blask miłości
Starość to nie tylko choroby i zmartwienia jeżeli nie przechodzi się przez nią samemu
Starsi ludzie potrafią nas nieraz zaskoczyć np swoją aktywnością fizyczną i ogromnymi pokładami optynizmu Uwielbiam patrzeć na takich staruszków trzymających się po 50 latach małżeństwa za rączkę

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Andej » 2018-02-10, 12:46

Gdy patrzę na starość mojej Mamy, to jestem przerażony. Niestety, nie jest samodzielna. Niedługo stuknie 95. Pampersy, wyprowadzanie do ubikacji. Sama nie chodzi, nie potrafi zdjąć majtek, ani zasygnalizować potrzeby. Trzeba karmić malutkimi kęskami. Ale często nie przełyka, tylko mamla w ustach. Kolacja, jedna kromka chleba trwa godzinę lub więcej. Mieszka z bratem. Ja odwiedzam, czasem tylko, gdy on wyjeżdża zostaję na dzień lub parę. To musi być upokarzające. Rozmowa też coraz rzadziej. Czasem przebłyski. Ale wszystko się miesza. Teraźniejszość z przeszłością. Nie zawsze rozpoznaje kto, jest kto. Czuje tylko, że to ktoś bliski. I całe szczęście. Podziwiam brata. To wielkie poświęcenie.
Nawet w nocy stale nasłuchuje, czy Mama się nie budzi. Kilka razy, każdej nocy wstaje i sprawdza.
Nie chciałbym być dla nikogo ciężarem. Ale to nie wynika z dzieła stworzenia człowieka. To nasze życie na to wpływa. Stresy, wyżywienie. I medycyna. Lekarze z reguły olewają tak stare osoby. Ale medycyna przedłuża życie. Lecz niestety nie przedłuża sprawności. Altzheimer może być tylko spowalniany. Mając już teraz kłopoty z pamięcią, stan musi się pogarszać.
Jak narzucić sobie aktywność, aby powstrzymać rozwój starzenia się? W perspektywie bliskiej emerytury - przeraża. Planuję różne rzeczy. Ale to wisi nade mną. Za kilka miesięcy mija termin, który sobie wyznaczyłem na odejście z pracy. Gdyby chociaż wnuki były. Ale synowie kawalerami. Więc szans nie ma. Chciałbym tak z wózeczkiem. I cieszyć się sukcesami maluchów. To, z pewnością, by powstrzymało proces starzenia.
Boję się niedołężności. Boję się skazywania bliskich na opiekę nade mną. Wolałbym odejść w pełni świadomości. I w jako takiej sprawności fizycznej. Boję się bólu fizycznego. Operacji, rekonwalescencji. Nie wiem, co i kiedy mi pisane. Na szczęście. Gdybym wiedział, to już bym zwariował. Całe szczęście, że tylko sam Bóg wie.
I zastanawia mnie to, jak On mnie przyjmie. Na co zasłużę?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Mivia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Mivia » 2018-02-10, 14:11

Rozumiem cię Andeju
Jednak spójrz na to z innej strony gdy przychodzimy na świat jesteśmy mali i bezbronni potrzebujemy stałej opieki naszych rodziców oraz otrzymujemy wtedy najwięcej ich ciepła bliskości i miłości dlatego jeżeli nasze relacje rodzinne są zdrowe i oparte na wzajemnej miłości na starość możemy poraz kolejny choć tym razem rolę są odwrócone poczuć miłość naszych dzieci Tak wiem stajemy się wtedy pewnego rodzaju ciężarem dla nich ale czy nasze piękne maluszki nie zabrały nam sporego kawałka życia? Sama jestem teraz na etapie opieki nad ojcem faktycznie myje go moja mama a do wanny lub kabiny wkłada mój mąż żeby nie czuł się skrępowany Jednak wszystkie inne obowiązki medyczne spadają na mnie praktycznie od roku mieszkam w szpitalu czasami w domu jestem tylko na parę godzin ale i tak jestem szczęśliwa że ten czas jest nam jeszcze dany mamy czas na rozmowy wspólne czytanie książek itp. Jak ojciec jest tylko w domu zabieram go gdzie mogę ze sobą żeby nie siedział w domu Pakuję wózek chodzik butlę z tlenem do auta i pokazuje mu jakie postępy robią moje dzieci np. Na lekcjach pływania lub zabieram do zoo
Nigdy bym nie powiedziała że ojciec jest dla mnie ciężarem Dał mi to wszystko czego potrzebowałam jako dziecko dlatego teraz mogę mu się odwdzięczyć
Moj ojciec od lat był osobą niewierzącą teraz po latach gdy zobaczył na czym polega wiara i nie goni już za pieniędzmi zaczął przystępować do sakramentów św. na początku tylko dla mnie teraz już dla siebie Więc taki stan był mu potrzebny Wszystko idzie pokonać gdy rodzina jest Bogiem silna

Magnolia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Magnolia » 2018-02-10, 16:42

Moi rodzice są jeszcze samodzielni, ale mieszkamy w dużej odległości od siebie. Największa trudność jaką widzę jak zorganizować opiekę kiedy, dzieli nas 300 km. Kolejna trudność widzę w tym, że od zawsze była to trudna relacja, raniąca i bolesna. Jak to przeskoczyć, kiedy okoliczności związane z opieka same w sobie są uciążliwe?!
W tej chwili też opiekuje się teściem, choć jest to trudne to z przerażeniem myślę o pogorszeniu się Jego stanu zdrowia i opiece permanentnej.
Myślę, że starość jest właśnie takim czasem by dojrzeć duchowo na spotkanie z Bogiem, ale tez by więcej dawać ze swojego doświadczenia i przemysleń, mądrości życiowej...
tylko czego nauczy mnie alkoholik, który całe życie nie dbał o siebie i swoje zdrowie? A mam w głowie jeszcze trudniejsze pytanie: jak wzbudzić w Nim nawrócenie? Jak przygotować Go na śmierć, jak ostatnio modlił sie przed pierwszą komunią św?

Podziwiam Cię Mivia za postawę, jaką opisałaś. Czuje się Twoją miłość do Ojca i wdzięczność za to co dostałaś.

Mivia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Mivia » 2018-03-05, 00:45

Parę dni temu na dzień przed ogłoszeniem w moim mieście klęski żywiołowej byłam z mężem w restauracji przez okno zobaczyłam parę staruszków po ok 70_80 lat ubrani w dresy powoli stąpali po pierwszych płatkach śniegu w ręku mieli reklamowe z zakupami i cały czas szli za rączkę Wyglądali na bardzo zakochanych zażartowałam do męża żeby zobaczył dresiaży spojrzał za okno uśmiechnął się i stwierdził że to najfajniejsi dresiaże jakich widział
To właśnie ich wiek i wielka miłość sprawiła że wyglądali tak cudownie i wyjątkowo

Magnolia

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Magnolia » 2018-03-05, 08:00

Wczoraj przed snem, miałam taką myśl. Przypomniała mi się jedna ze scen z filmu "Titanic", gdy dwoje staruszków leżało na łóżku wtulonych w siebie i czekali na wodę zalewająca statek (pewnie nie mieli sił uciekać, albo nie chcieli młodym zabierać miejsca w szalupie), my też tak zwykle zasypiamy z mężem, wtuleni. Pomyslałam wczoraj, ze chciałabym tak umrzeć, we śnie, jednocześnie, by żadne z nas nie zostało samo i nie musiało żyć bez tego drugiego...
Gdy tak sobie myślę o tym, że może kiedyś zostanę sama, po męża śmierci, to dziś czuję się dwukrotnie bardziej wdzięczna za każdy dzień spędzony razem.
Przeczytałam niedawno taką sentencję, że małżeństwo to niekończąca się rozmowa, która zawsze wydaje się być za krótka...

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czy Panu Bogu udała się starość?

Post autor: Andej » 2018-03-05, 09:44

Józef Ignacy Kraszewski "Był sobie dziad i baba".

Medal ma dwie strony. Podobno.
Jedna jest nasza starość.
Drugą jest starość naszych bliskich.
Jedna i druga może być darem niebios. Dla schodzących i dla opiekujących się nimi.
A jednak, na przekór temu, nie chciałbym być ciężarem. Nie wiem, czy moim synom potrzebna taka lekcja pokory i poświęcenia. Wiem, że dla mnie byłby to wieki ból, gdybym musiał obserwować ich poświęcenie dla mnie, dla niedołężnego starca. Nie chciałbym patrzeć na cierpienie swoich dzieci. Zapewne błagałbym Boga, aby skrócił oczekiwanie. Prosiłbym o wyzwolenie, a jeśli inna wola boża, to o wytrwanie dla wszystkich. I tych, którzy się opiekują i tych którymi ktoś się opiekuje.

Miłość. Ta opiekuńczość, troska jest jej przejawem.

Nawracanie. Nie wiem, czy należy robić to na siłę. W jakiś sposób trzeba. Ale trzeba trzeba szanować wybór człowieka. Skoro Bóg szanuje nasze wybory, dlaczego my mielibyśmy postępować inaczej? Wyciągać rękę trzeba. Ukazywać gotowość. Nie wiem, jak bym postępował. Prawdopodobnie ograniczyłbym się do modlitwy w obecności takiej osoby. Raczej cichej, aby nie drażnić (co efekt odwrotny powoduje). Ale znak krzyża, klęcząca postawa. Może wywoła to jakieś kpiny? Jeśli tak, to będzie to okazją do rozmowy. Będzie to znaczyło, że jednak wzbudza jakieś zainteresowanie. Kropla drąży skałę.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Życie, śmierć, wieczność”