To, że coś samo w sobie nie jest grzechem oznacza po prostu, że nie zawsze i nie wszędzie jest moralnie zakazane. Nie oznacza to, że w wielu wypadkach coś takiego nie będzie złe. Mieszkanie ze sobą przed ślubem (bez intencji seksualnych) oczywiście rodzi wiele problemów i zagrożeń (choćby wspomniane przez Ciebie zgorszenie), tym nie mniej nie można powiedzieć, by było samo w sobie grzechem, czyli by w każdych okolicznościach było moralnie niedozwolone. Ogólnie, to sprawa z tym zwyczajem jest właśnie podobna do pozamałżeńskich tańców damsko-męskich. Nie można tych rzeczy absolutnie potępiać, ale trzeba je ogólnie rzecz biorąc odradzać.Andej pisze: ↑2020-01-28, 10:16Uważam, że mylisz się. Jest grzechem. Niezależnie od tego, czy współżyją płciowo, czy nie. Jest grzechem zgorszenia. Jest złym przykładem skłaniającym do naśladownictwa (w myśl zasady, oni kradną, to i mi wolno). Obserwatorzy widząc taką sytuację domyślają się czegoś. Zakładają jakiś stan rzeczy. I wierzą, że jest tak, jak sobie wyobrazili. Dlatego wspólne mieszkanie pary jest zawsze grzechem. I księża słusznie uznają, ze jest to grzech zgorszenia.Mirosław Salwowski pisze: ↑2020-01-28, 01:01 ... mieszkanie ze sobą pary młodych mających się ku sobie osób płci przeciwnej nie jest samo w sobie grzechem ...
Dodano po 8 minutach 13 sekundach:
Niebezpieczeństwo tańca damsko-męskie tkwi właśnie bardziej w jego specyfice, aniżeli indywidualnych tendencjach poszczególnych ludzi. Taniec damsko-męski bowiem zawsze lub prawie zawsze zakłada poluzowanie granic jeśli chodzi o bliskość fizycznego kontaktu pomiędzy płciami, przyzwoitość stroju oraz poufałość. To nie znaczy, że każdy w skutek tego zgrzeszy, ale z drugiej strony nie można się oszukiwać, że w takim razie nie ma tu zazwyczaj większego niebezpieczeństwa niż w wielu innych sytuacjach. A jeśli takie niebezpieczeństwo jest na tyle duże, że jego owocem najczęściej jest popadanie w te lub inne grzechy to trzeba takiej niebezpiecznej sytuacji unikać. Przez wieki Święci Pańscy rozeznawali, że w skutek tańców damsko-męskich ludzie często popadali w grzechy. I ja nie widzę rozsądnych powodów, by nie ufać ich rozeznaniu - nawet jeśli czasami ten czy inny Święty mylił się w jakiejś sprawie.Andej pisze: ↑2020-01-28, 10:16Mirosław Salwowski pisze: ↑2020-01-28, 01:01 ... mieszkanie ze sobą pary młodych mających się ku sobie osób płci przeciwnej nie jest samo w sobie grzechem ...
Taniec z zasady jest zmysłowy. (Nie mylić ze wspomnianym tańcem, w którym uczestniczyli wyłącznie mężczyźni.) Jak każdy bliższy kontakt fizyczny (i nie tylko fizyczny). Zło nie tkwi w tańcu. Tak jak nie tkwi ono w przysłowiowym noży, który służy do krojenia chleba ale i zadawania ran. Taniec może być wyrażeniem radości. A może być środkiem do osiągania innych celów. Dans macabre.
Dodano po 4 minutach 52 sekundach:
Zadanie śmierci nie uniemożliwia zrozumienia i poprawy. Przeciwnie, sądzę, że lepiej służy tym celom niż długoletnie czy dożywotnie więzienie. Jeśli bowiem ktoś dowiaduje się, że niebawem na pewno umrze to siłą rzeczy jest pobudzany do refleksji nad swym życiem. Tymczasem perspektywa nieokreślonego dłuższego życia taką refleksję oddala. No i trzeba jeszcze dodać, że długoletni pobyt w więzieniu raczej sprzyja dalszej deprawacji aniżeli poprawie skazanych.Andej pisze: ↑2020-01-28, 10:16
A Bóg? Jaki ma stosunek do grzechu? Wydaje mi się, że zawsze taki sam. Ale istotny jest stosunek człowieka do grzechu. A właściwie konsekwencje. Grzech powoduje śmierć. Ale nie śmierć fizyczną. I ta śmierć jest karą. Natomiast zabijanie za cokolwiek nie jest karą. Jest zemstą i/lub obroną.
Jak, więc, powinna być reakcja na szczególnie niebezpieczny grzech (przestępstwo)? Powinna ona spełniać dwa kryteria: uchronić społeczność przed skutkami takich czynów i dawać możliwość zrozumienia i poprawy (a jeszcze lepiej, także zadośćuczynienia). A zadanie śmierci uniemożliwia realizację drugiego z celów. Uważam, że karanie śmiercią nie jest karaniem i może być stosowane tylko w wyjątkowych okolicznościach. Gdy jest jedynym środkiem.