Post
autor: wilczek » 2020-02-06, 10:37
Z własnej perspektywy to bym powiedział, że łatwo mi było się przekonać. To zależy od człowieka, jego przeszłości, jak został ukształtowany też.
Katolicyzm i wgl słowo katolik są dla mnie bardzo szorstkie nigdy o sobie tak nie mówię, po prostu wierzę w Pana Boga, często narzekam na swoją całość siebie i życia, ale ono zostało tak mi ukształtowane, że jest bardzo trudno, ale dzięki temu mam łatwość uwierzenia w relację z Panem Bogiem, którego chcę wierzyć, że jestem dzieckiem i On się mną opiekuję i realnie nim jestem.
Oczywiście też mam skłonność to widzenia wszędzie zła bo jest go mnóstwo, w "katolikach" również, ale jednak staram się, żeby to mnie od Pana Boga nie oddzielało, bo wystarczy spojrzeć na tą drugą stronę, są ludzie których najbardziej podziwiam i się z nimi utożsamiam, którzy bardzo cierpią, a to cierpienie przyjmują z pokorą, starając się przy tym nie tracić pogody ducha, w których realnie widać, że Pan Jezus jest w nich, to właśnie do Pana Boga przybliża.
Z perspektywy tak ogólnie życia, myślę, że do Pana Boga najbardziej przybliża cierpienie, jeśli się przyjmuję. Zresztą gdzieś czytałem, że jedyne czego aniołowie zazdroszczą ludziom to cierpienia, myślę, że to prawda bo sam PAN JEZUS powiedział, że możemy być jak On, a jest Bogiem, a jak to zrobić? Wziąć swój krzyż, czyli przyjąć swoje cierpienie. Niestety bardzo trudno do tego dojść, bo z zasady ja jak i wielu woli się buntować, choć tak naprawdę nie wie ile ma, i patrzy tylko na doczesne życie.
Natomiast trzeba wiedzieć, że Pan Bóg tych, których miłuje i karci i ćwiczy.