MONOLOG

Tutaj będą pisane felietony przez redaktorów forum. Katolickie spojrzenie na świat, na Boga, na sprawy wiary. Zapraszam do czytania.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-01, 10:00

Dwa wątki.
Zazdrość - jest siłą napędową w dążeniu do doskonałości. Zazdroszcząc nieosiągalnych (dla mnie) cech staram się mobilizować. Zazdroszczę tym, którzy doznają najwyższej szczęśliwości. I co w tym złego? To, że ja też chciałbym wraz z nimi się radować? Co widzisz złego w tym, że chciałbym Ci dorównać? Albo przynajmniej zbliżać się do tego, o czym piszesz?
Czy na prawdę uważasz, że wynikające z zazdrości naśladowanie dobra jest złym czymś?
I dwa cytaty: Wj 20.5 Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym
oraz 2 Kor 11.2 Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością.
Czy i w tym zło widzisz?

Totalne zaufanie - Dlaczego przypisuję te cechę wyłącznie Maryi - pytasz. Bo w Piśmie nie znalazłem opisu żadnej innej osoby. Przykładem są słowa Matki w Kanie Galilejskie. Słowa do sług. Jezus oczywista też, ale On był do tego powołany i obdarzony naturą ludzką i boską. W Piśmie znajduję jeszcze osoby o wielkiej, ale niekoniecznie 100 % ufności.
Siostra Faustyna też je miała. A ona kult zaufania rozpowszechniła.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-01, 23:26

Epitety
To mnie martwi. Wydawało mi się, że znalazłem azyl na niniejszym portalu. Azyl od złośliwości, obrażania.
Myślisz, że skarżę się, bo ktoś uraził moją ambicję. Nie. Nie o mnie to chodzi.
Zanim zalogowałem się w ZCHRSYTUSEM, obserwowałem. Martwiła mnie to, że witryna dość ospała. A czasem, przez kilka dni brak wpisów. Ale cieszyła mnie tolerancja. Uznałem, że ten, kto tutaj głos zabiera, czyni to w poszukiwaniu dobra. Nie zaobserwowałem żadnych napaści na interlokutorów. Dominowała życzliwość.
Oczywista, pojawiały się wyjątki. Ale generalnie dominowała życzliwość i tolerancja.
Czy to ja się zmieniłem, czy moje postrzeganie? Ale obserwując niektóre wpisy, czuję się zażenowany. Ta wysoka kultura jakoś powolutku zanika? Gdzieś znika szacunek dla rozmówcy.
Jestem zdania, że niezależnie od przekonań i wypowiedzi czyichś można zachować swój poziom. A nawet trzeba. Poziom przynajmniej taki, jakiego oczekuje się od innych.
Jakie prawo mam prawo oczekiwać szacunku dla mnie, jeśli sam nie okazuję go innym?
Uwaga. Nie piję do nikogo. Odnoszę się wyłącznie do pewnych zachowań.

Wiem. Jestem dziwakiem. W czasach socjalizmu często dyskutowałem z ubekami, politycznymi partonami instytucji, w których pracowałem, zapraszałem do domu ŚJ - to kształtowało moją świadomość. Przekonałem się, że mając diametralnie różne poglądy, można mieć szacunek dla człowieka.
Jeden z moich autorytetów, Bronisław Bozowski, okazywał swój szacunek każdemu. Pijakowi w rynsztoku i zomowcowi. A inny autorytet, Karol Meissner, drażnił mnie swoją pokorą okazywaną nawet prymitywnym osobom. A to był szacunek dla człowieka. Dla najdoskonalszego dzieła boskiego.
Wierzę w to, że każdym człowieku jest boski pierwiastek. I choćby z tego względu, każdy zasługuje na szacunek.

A jeśli kogoś wkurzy to, com teraz napisał, niech sobie pofolguje. Mnie to zaboli. Ale w oczach Boga, będę dokładnie taki sam, jak przed obrażeniem mnie. Moja wartość nie zmieni się.
A jeśli nie zgodzisz się ze mną i skrytykujesz to, com napisał. To przemyślę to. Dokładnie i spokojnie.
Zastanów się, czy obrażając rozmówcę zyskujesz coś? Jesteś bardziej przekonywujący? Czy cokolwiek udowadniasz?
Wnikliwi zapewne poszukają, czym ja nie obraził kogoś. Uczynią słusznie. Bo jeśli tak było, to konieczne są przeprosiny. I uznam swoją winę. Pod jednym warunkiem. Muszą ją zauważyć i zrozumieć. Jak celnik: "a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób". Choć zapewne nie potrafię tak hojnie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-03, 13:56

Zgoda
Abp Gądecki apeluje o zgodę. I słusznie. Ale czy zgoda za wszelka cenę? Jak jest wartość zgody i do czego ją odnieść. Arcybiskup wywodzi zgodę narodową od uznania Maryi za Królową Polski. Już 1656 przez Jana Kazimierza. [Ciekawym, czy świadkiem był św. Andrzej Bobola, który zginął dokładnie 2 i pół miesiąca później.] Jedna Królowa powinna jednoczyć. Niestety, dla wielu jest też znakiem, któremu sprzeciwiać się chcą. Dopiero niespełna 100 lat temu zaczęliśmy obchodzić święto Królowej Polski. Rozdarci. Poobrażani.
Sprzeczamy się o historię i o przyszłość. Mówimy tym samym językiem (w przybliżeniu, albowiem obecnie tylko niewielki odsetek Polaków potrafi, jako ?tako, posługiwać się językiem polskim). Mówimy Polska, a każdy czyta coś innego. Piszemy Bóg, a wydaje się, że każdy (niemal) pisze o kimś innym. Jak to możliwe? Jest JEDEN BÓG, jest JEDNA POLSKA!
Jeden, nie znaczy jednolity. Weźmy na przykład człowieka. Zwykłego, przeciętnego. Zwykłe dzieło Stwórcy. Niech nazywa się no(a) X. IU niech będzie to jeden jedyny X na całym świecie, w całym czasie.
Jaki jest X? To zależy dla kogo. Nasz narodowy klasyk słusznie stwierdził, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Miał (i ma nadal) rację. Dlatego najpierw pomyślę o audytorium. Kulista sala. Coś jak z Gwiezdnych wojen. Ale doskonalsza. Albowiem siłą grawitacji zawsze jest skierowana ku podstawie fotela. Dzięki temu każdy patrząc na wprost widzi stojącego X. Właściwie nie stojącego, tylko zawieszonego nieruchomo w samym centrum sali X. X tkwi tam nieruchomo. Najpierw milczy. Potem coś mówi. Widzowie, jedni widzą go od przodu, inni od tyłu, z boku. Ale są tacy, którzy widzą go wyłącznie od dołu lub od góry. Oczywiście wszystkie miejsca są zajęte. Każdy widzi, wiec, tego samego X z, nieco lub zupełnie, innej strony. Powietrze (nie wiem jak to technicznie rozwiązano) porusza się zawsze od centrum, do całej powierzchni kuliste sali. A siedzą na niej zwykli ludzie. Mający sokoli wzrok i niedowidzący. Są też zupełnie niewidomi, głusi. Są szczęśliwi i nieszczęśliwi. Są wreszcie ludzi znający język, którym posługuje się X i tacy, którzy języka tego nie znają. Niektórzy mają elektroniczne translatory, a niektórzy korzystają z tłumaczenia symultanicznego na ich język ojczysty. X zaprezentował swoje poglądy. W rocznicę przedstawienia swojego programu przez X, ankieterzy rozmawiali z uczestnikami tegoż. Pytali ich o X. A gdy zestawili otrzymane odpowiedzi okazało się, że nic nie wiadomo. Głownie uderzyło ich to, że nikt nie opisał go całego. Każdy czynił to fragmentarycznie. Jedni twierdzili, że był przystojny, a inni że miał niepokojący głos. Oczywiście byli też ludzi, którzy twierdzili, że był niski (lub wysoki), dowcipny wzgl. nudny i głupawy. Byli tacy, którzy skoncentrowali się na jego kolorze włosów (dziwnym trafem siedzieli oni od strony jego głowy). Ci po przeciwnej stronie siedzący, wcale nie chcieli opisywać jego wyglądu. Może wyjątkiem średnich, dużych, małych stóp ukrytych w butach. Ale też inni gorąco odrzucali wszystkie sprawy związane z wyglądem, a oceniali na podstawie głosu i zapachu. (Wiem, że to zaskakujące, ale do tej grupy należeli najczęściej niewidomi.) Byli w końcu też tacy, do których trafiał przekaz. Oni nie potrafili sobie wyglądu przypomnieć. A jedynie zwróciły ich uwagę tylko niektóre wątki. Po analizie okazało się, że podobnie jak to miało miejsce przy określaniu wyglądu, nikt nie zapamiętał wszystkich wątków. Ale cyrk zaczął się, gdy zapytano o interpretację wystąpienia. Okazał się, że tgo co powiedział X starczyłoby dla mówców 100. Lub więcej. Co gorsza wielu z nich miałoby skrajnie p[przeciwstawne poglądy. Choć umiarkowanym było też niemało.
A X mówił o jedności ?
A o czym mówił Jezus? Też o jedności. O jedności w Bogu. Mówił o stosunku do Boga i do człowieka. Mówił o miłości. O uczuciu, którym powinniśmy się kierować w naszych relacjach z Bogiem i z ludźmi.
I znalazło się czterech. Oni spisali relację. Potem znalazło się gremium. Ono wybrało kanon. Większość przyjęła kanon. Czytamy te same słowa. A każdy rozumie coś innego. Czy to zaskoczenie? Od czasu wieży Babel (znów przedmiot sporu: czy znaleziono fundamenty, jaki był budulec, do jakiej wysokości doszli budowniczowie, jakim suponowali sprzętem, czy na wyższych poziomach nosili aparaty tlenowe ? I tak dalej, dalej i dalej.) mamy do czynienia z pomieszaniem języków. Nie tylko w zakresie różnych języków (np. polski, niemiecki, angielski itd.) ale też różnej interpretacji tych samych pojęć. {Jestem daltonistą. Kiedyś miałem koleżankę, która zadawała idiotyczne pytanie. Prosiła abym opowiedział, jak widzę barwy. Mam dębowe ucho, jak opowiem o alikwotach?} Mówimy tym samym językiem, a nie potrafimy się zrozumieć. Co gorsza, zamiast przyjąć to do wiadomości, sprzeczamy się, dezawuujemy wypowiedzi i ich autorów. Niestety, czasem i ja dam się ponieść. Jest mi głupio z tego powodu. Czuję się winnym. Przepraszam za to każdego, kogo uraziłem. I co z tego ? I tak nie potrafię zrozumieć wszystkiego. Są na szczęście wśród nas tacy, którzy wiedzą wszystko na jakiś temat. Znają Boga od poszewki. Tłumaczą, cytują, gromią, nakazują. Czy przymusem coś osiągną? Czy mają szansę na wywarcie odpowiednio silnej presji? Sami wiecie.
Jedność. Jedność jest w miłości. Gdybyśmy wszyscy odczuwali ją do Boga i ludzi świat stałby się rajem. Rajem na ziemi. Dlatego wolę wspierać, niż udowadniać, że jestem mądrzejszy. Dlatego uznając, że Bóg jest jeden, wierzę w to, że dla każdego może być on nieco innym. Ale to wciąż ten sam Bóg. Kochający i czekający na miłość. Chce abyśmy czynem okazywali Mu swoje uczucia, swój stosunek do Niego. I do całego Jego Dzieła. Także do adwersarzy. I tacy, którzy nienawidzą. Nas. A przede wszystkim Boga. Bo czy można kochać człowieka, nie kochając Boga. Nie. Uważam, że nie.
Ale tutaj kotku pułapka: Nie myl miłości własnej z miłości do kogoś. Ojciec Karol Meissner kiedyś wyjaśnił znaczenie słów: Kochamy się. Wytłumaczył, że oznacza to dwie jednakowo brzmiące deklaracje. Ona kocha się (siebie samą), a on samego siebie. Ona dla niego jest narzędziem spełnienia jego miłości własnej. A on jest dla nie sposobem wyrażenia i spełnienie jej miłości do siebie samej.
Nie myl też miłości z pożądaniem. To dwa zupełnie różne uczucia.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-04, 09:24

Niesnaski
A to się porobiło. Zaczynają puszczać nerwy. I to chyba niemal wszystkim. Może to pogoda sprawia? Ludzie stają się drażliwi.
A czemuż to tak? A temu, że każdy mówi słusznie, więc oczekuje, że reszta pójdzie za nim. Większość uważa, że swoim krasomówstwem przekona innych do swoich tez. I w tym zapędzie polemizuje z innymi, bez potraktowania z ich z miłością bliźniego. Takie zachowania zauważyłem w Niemczech. I w Anglii. Gdy jest się tam ze słabą znajomością języka, to uważają człowieka za idiotę, bo nie rozumie, co się do niego mówi. Czyż zachowujemy się inaczej? Gdy tłumaczymy komuś coś, co dla nas jest prawdą oczywistą, a rozmówca ma inny pogląd, to wystarcza, aby zacząć uważać go za idiotę. Kilka dyskusji się tak potoczyło.
W swoim zacietrzewieniu dyskutanci nie zauważają, że zaczynają sami sobie przeczyć.
Za dużo się porobiło besserwisserów. Każdy z nich niekwestionowanym autorytetem. Przynajmniej dla siebie.

Z przykrością stwierdzam, że w ten sposób czynimy wiele złego, dla idei, które szerzyć chcemy. Odrzucając z góry argumenty drugiej strony sami skazujemy się na brak zrozumienia. To oczywiste. Każda akcja wzbudza reakcję. W fizyce proporcjonalną. A w życia często nieadekwatną. Alergiczną.
Wiele razy zauważyłem, że lekkie zawahanie się w poparci jakiegoś zdania, powoduje gwałtowna filipikę.
No i brak logiki też przyczynia się do nieporozumień. Jakże często, np. w dyskusji o potopie, poddanie w wątpliwość tezy jest traktowane jak antyteza. A antyteza wywołuje protest i atak.
Betterknown zawsze ma rację.

Przypomniał mi się wierszyk:
J. Brzechwa
Mówcy
Znam trzech mówców; z nich pierwszy wciąż dba o to, żeby
Zacytować Lenina, nawet bez potrzeby.
Drugi - kiedy przemawia - z największym spokojem
Zawsze słowa Lenina podaje za swoje.
Trzeci sobie inaczej zazwyczaj poczyna:
Podaje słowa własne za słowa Lenina...

A gdyby tak odnieść do do niniejszego forum? Tylko zamiast Lenina wstawić Boga i Biblię? Czyż nie byłoby to samo?

Czyż nasza wszechwiedza nie powoduje tego, że to my sami kreujemy treść Biblii. Wybieramy z Pisma to, co rozumiemy (często wyłącznie po swojemu, lub zgodnie z interpretacja guru) i staramy się przymusić innych do tego samego zdania. A czasem lekko modyfikujemy i już Biblia potwierdza nasze tezy. Ale jest i tak, że to co kiedyś zapamiętaliśmy stało się naszą Biblia.

A Bóg w Niebie patrzy ... Czy Ofiara poszła na marne?

W swoim zaperzeniu wspaniali panowie zupełnie zapominają o podstawowych zasadach. O logice, konsekwencji, znaczeniu słów. Negujemy podstawowe zasady gorączkowo pragnąc przekonać do swych tez. A wtedy nawet najbardziej słuszna teza staje się groteskowa. Upada, bo nie została właściwie przedstawiona i umotywowana.

No i jeszcze gorąca krew i gorące głowy. Gdy coś się nie spodoba, to atak. Zupełnie inaczej niż w życiu. W życia szkalują Boga w Powszechnym, a my głowy w piasek. Cichutko, bo na forum publicznym nie wypada. Obrażają religię, a my na paluszkach, bo przecież jest wolność. A tu, na tymże forum, można spokojnie i anonimowo. Nikt nie oskarży przed sądem. Można śmiało stwierdzać, że ktoś jest głupi, że zrozumieć nie potrafi, ani nawet przeczytać ze zrozumieniem lub do końca. Oskarżenia padają. Dowieść nikt nie potrafi, ale i nie chce. Wszak celem jest dopieczenie adwersarzowi, a nie udowodnienie takiego faktu.

Właściwie w każdej dyskusji pada zdanie: WIEM BO WIEM jako równoznaczne z CBDU.

Może zamiast zabierać z piaskownicy wiaderko lepiej zacząć szanować rozmówców? Sorry. Już widzę jak głupio palnąłem. Przecież to ja mam patent na prawdę.
Oczywistym jest w tej sytuacji, że jeśli nie chcecie się bawić tak jak ja. to muszę pójść do innej piaskownicy, w której przymuszę do robienia takich babek, jakie mi się podobają.

A może to, że nagle wszystkim zaczęło to przeszkadzać jest znakiem bożym? Może należy wyciągnąć z tego wnioski? Ale, aby to zrobić, konieczne było umniejszenie siebie i przyznanie, że inni też myślą. Że mogą mieć rację. I to, że kompromis też może prowadzić do Boga.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-05, 11:01

Czego chcesz od nas Panie, za Twe hojne dary?
Czy stworzyłeś nas po to, abyśmy zgadywali Kim jesteś i jaki jesteś? Dlaczego tak wiele czasu i energii poświęcamy na dociekanie jak wyglądasz, jaką naturę masz? Dlaczego obsesyjnie i na siłę staramy się antropologizować Boga? Niezależnie od tego, czy czynimy to świadomie, czy nie.

Otóż nie przypominam sobie nakazu poznawania natury Boga? Ani sugestii, aby nadawać Mu ludzkie cechy. Skoro tego nie oczekuje, to po co to czynić? Czy nie lepiej starać się odczytać to, czego Bóg oczekuje od nas?

Czy gdybyśmy starali się odczytać Jego wolę, zamiast kłócić się o różnice w cechach nadawanych Mu przez nas samych, nie byłoby lepiej? Czy w ten sposób nie uniknęlibyśmy wojen religijnych lub wojen o kasę i władzę uzasadnianych jedynie religijnie? Czy na katolickie fora wchodziliby ateiści, aby walczyć z wiarą i z wierzącymi? Czy wyszukiwali by je innowiercy, aby zaatakować swoich bliźnich nieco inaczej wyobrażających sobie Boga? Czy innowiercom wpadłoby do głowy, że szkodząc innym działają w Imię Boga?

Czegóż oczekuje od nas Pan? I po co nas stworzył? Czy stworzył nas na wzór farmy mrówek kupowanej w sklepie? Pamiętacie Alfa, który każdą z mrówek znał po imieniu? Czy stworzył farmę ludzką i przez lupę, ku własnej uciesze i zabiciu czasu ogląda nasze poczynania? Czy w całym stworzeniu chodziło właśnie o to, aby mieć rozrywkę? A może jeszcze Bóg stwarzając nas przeprowadza doświadczenie naukowe. Np. aby określić na jak długo starczą zapasy energetyczne wszechświata? Czy to wszystko nie wydaje się bzdurą? A jeśli to bzdura, to po co nas stworzył? Czy w ogóle jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie? Oczywiście, że nie potrafię. Mogę jedynie podzielić się z Wami tym, co myślę na ten temat. Co myślę dziś. Bo co innego myślałem kiedyś i nie mam pojęcia, co myśleć będę za czas jakiś.
Jak zwykle zastrzegam, że nie piszę wykładu na temat Magisterium Kościoła. Ani poń sięgam. Co nie znaczy, że jestem wolny od wpływu tegoż.

Gdy myślę na ten temat, to przenoszę się do księgi Rodzaju 1.
26 A wreszcie rzekł Bóg: ?Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!?
...
28 Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: ?Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi?. 29 I rzekł Bóg: ?Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. 30 A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona?. I stało się tak. 31 A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.
I tak upłynął wieczór i poranek - dzień szósty.

I do drugiego rozdziału tej księgi.
17 Do mężczyzny zaś [Bóg] rzekł: ?Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść -
przeklęta3 niech będzie ziemia z twego powodu:
w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie
po wszystkie dni twego życia.

22 Po czym Pan Bóg rzekł: ?Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki?6.
Wytłuściłem kilka zdań. Z żadnego z nich nie wynika, że mamy zgadywać jaki Bóg jest. Nasze obowiązki i prawa zostały określone WYŁĄCZNIE w odniesieniu do boskiego dzieła stworzenia. Bóg wyraźnie określił pożądane spektrum zainteresowania człowieka. Ziemię mamy czynić sobie poddaną. Ziemię, czyli miejsce naszej egzystencji. Czynić poddaną, czyli wykorzystywać, uprzydatniać, czerpać z jej zasobów. Ale też dbać o nią. Rozsądnie gospodarować, tak aby nie zniszczyć Jego dzieła. Mamy też dominować na całym stworzeniem. Nad całą florą i fauną. Z jednym wyjątkiem. Otóż nie ma tu żadnej wskazówki sugerującej panowania nad człowiekiem. Nigdzie mnie ma sugestii, aby człowiek czynił sobie poddanym jakiegokolwiek człowieka. A tym bardziej Boga. A przypisywanie Bogu cech ludzkich, jest Jego podporządkowywaniem sobie.
Nie ma tu wprawdzie wyraźnego zakazu, ale wydaje mi się, że tego dotyczy ta tajemnicza historia z drzewem, nazwanym z czasem jabłonią. To drzewo jest symbolem drogi do zdominowania Boga. Chęci dorównania Mu, posięścia Jego atrybutów. Owoce drzewa tego nie czyniły człowieka Bogiem, ale dawały atrybut władzy dotychczas zarezerwowanej dla Boga. Władzy definiowania tego co dobre, a co złe jest.
Czynienie ziemi poddana jest zarazem zobowiązaniem do rozwoju. Do kreatywnego podejścia do otaczającej rzeczywistości. Do tego służy rozum. Do rozwoju, rozumienia i kreowania. Ale wyłącznie do czynienia tegoż w odniesieniu do dzieła stworzenia. Na prawdę nie znajduję żadnej sugestii kreowania Boga. Wręcz przeciwnie, Bóg zamyka przed wścibskimi wrota do ogrodu w którym rośnie to fatalne drzewo. I wystawia straże, aby nikt, kto na to nie zasłuży, nie mógł dostać się tam.

W 20 rozdziale Księgi Wyjścia napisane jest:
2 ?Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
3 Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! 4 Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! 5 Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. 6 Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
7 Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy2.
8 Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić3. 9 Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. 10 Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram.

Są podane tu nakazy. Te nakazy określają jaki jest zakres działań człowieka oczekiwany przez Pana. Czegóż to Ojciec Nasz w Niebie żąda? Przede wszystkim odpowiedzi na pytanie: Co jest najważniejsze? Kto jest najważniejszy. Żąda jednoznacznego wyznania najwyższej wartości. Żąda jedynie uznania faktu. Uznania Jego autorstwa. Aktu świadomego odrzucenia namiastek. Bóg wymaga samodzielnego aktu utworzenia przez człowieka HIERARCHII WARTOŚCI. Systemu, w którym TEN KTÓRY JEST, czyli TEN KTÓRY STWORZYŁ (a biorąc pod uwagę, ze Bóg jest ponad czasem, to nie tylko stworzył, ależ stwarza i stwarzać będzie - w naszym pojęciu czasu). Mamy jeno mieś świadomość, że inni bogowie, np. czas, pieniądz, władza, seks, liberalizm, komunizm, nazizm, apartheid, rozrywka nie są bogami. Że to tylko On stworzył wszystko. A to, co jego dziełem jest, nie może być od Niego większe. A co najważniejsze, nie może Go zastępować.
Zabronił też Bóg tworzenia obrazów Jego stworzenia. Bóg utworzył życie. Bóg zabronił tworzenie kopii dzieł Jego stworzenia. [Zapewne wiedział, że gdy my coś stworzymy, to często przypomina to działa ucznia czarnoksiężnika.] Wydaje mi się, że zakaz nie dotyczy malowania, ani rzeźbienia, ale nadawania cech boskich tym dziełom. A w szczególności ożywiania ich. Na razie człowiek nie potrafi jeszcze TCHNĄĆ w swoje dzieło, aby zaczęło ono żyć samo z siebie. Ale też człowiek za tworzywo ma wyłącznie to, co Bóg stworzył. Jeszcze nie potrafimy sami z siebie stworzyć materii, ani życia (poza prokreacją, która jest darem i nakazem boskim). Innymi słowy, dzieło człowieka nie może przysłaniać dzieł bożych. A w szczególności żadne dzieło ludzkie nie może przysłaniać działa boskiego. Symbolem wieża Babel. Niedokończona.
Nie denerwuj się. Już zbliżam się do końca. Jeśli tyle wyczytałeś, to jestem pełen uznania dla Ciebie. I z wdzięczności polecam Cię Bogu w swych modlitwach. Ad rem.
Znów zakaz (wzywania imienia boskiego nadaremno). Dlaczego zakaz, a nie nakaz. Wolę traktować to jako nakaz. Nakaz szacunku dla Stworzyciela. Wyobrażam sobie Boga jak kochającą matkę. Czy mamy prawo zanudzać ją i zadręczać ciągłymi wezwaniami: Mamo,, Mamo! Czy nie należy ograniczyć się do wezwań tylko wtedy, gdy rzeczywiście potrzebujemy czegoś? Lub chcemy coś dać? Albo podzielić się naszą radością lub nieszczęściem? I jeszcze jeden aspekt. Zakaz wykorzystywania Imienia Pana do złych rzeczy. Na przykład zakaz modlitwy o czyjeś nieszczęście. Jest w tym też sugestia, aby powstrzymać się od powoływania na Boga wszędzie tam, gdzie nie jesteśmy pewni, że działamy zgodnie z Jego wolą.
I ostatni z nakazów dotyczący świecenia dnia siódmego. Właściwie nie wiem, czy to jeszcze jest przykazanie określające nasz stosunek do Boga, czy też nasz stosunek do samych siebie. wszak ten dzień Pan nam dał. Dał nam dzień na regenerację, odbudowę naszych sił. A także na radość i odpoczynek. Dzień na refleksję. Dzień na spełnianie woli bożej. Spytasz: To jak? Mamy odpoczywać? Czy spełniać wolę bożą? Naśladujmy Boga. Rozsądnie. Po pracy należy się odpoczynek. Robotnikowi (1 Tym 5.18) należy się zapłata. A jeśli robotnikowi, to czy Bogu już nie? Tą zapłatą jest nasza cześć oddawana mu. Tą zapłatą jest czczenie dnia świętego, rozumiane jako poświęcenia tego czasu dla Naszego Pana Boga. I dla Jego stworzenia. Stworzyciel zniechęca nas to tyrania naokoło. Mówi odpocznij, pomyśl, zastanów się nad sensem. Dlaczego żyjesz? Po co żyjesz? Z jakiego powodu żyjesz? Jakie jest Twoje miejsce i zadanie? I co przyniesiesz ze sobą, gdy staniesz przed Tronem? Co położysz na szalę swojego życia? Jaka jest jego wartość? Jak pomnożyłeś talenty, które otrzymałeś?

O kurczę. Troszkę dużo. Jeśli doczytałeś do końca, to jestem pełen uznania. Dla każdego nagroda za to. Modlitewna nagroda. Obiecuję ją każdemu anonimowemu czytelnikowi. A w dwójnasób temu, kto się do tego przyzna.

Za dużo tego, żebym sprawdził, czy wszystko napisane po polsku. Wybaczcie wiec błędy. Ale wytknąć je możecie, aby poprawiał wciąż swoja znajomość języka polskiego i umiejętność korzystania z niego.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: MONOLOG

Post autor: W drodze » 2017-05-05, 13:56

A co ten otrzyma co jeszcze odpowie?
To tak na zapas, zanim odpowiem.
Ze slonecznymi pozdrowieniami.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: MONOLOG

Post autor: W drodze » 2017-05-05, 14:07

Andej pisze:Niesnaski
A to się porobiło. Zaczynają puszczać nerwy. I to chyba niemal wszystkim. Może to pogoda sprawia? Ludzie stają się drażliwi.
A czemuż to tak? A temu, że każdy mówi słusznie, więc oczekuje, że reszta pójdzie za nim. Większość uważa, że swoim krasomówstwem przekona innych do swoich tez. I w tym zapędzie polemizuje z innymi, bez potraktowania z ich z miłością bliźniego. Takie zachowania zauważyłem w Niemczech. I w Anglii. Gdy jest się tam ze słabą znajomością języka, to uważają człowieka za idiotę, bo nie rozumie, co się do niego mówi. Czyż zachowujemy się inaczej? Gdy tłumaczymy komuś coś, co dla nas jest prawdą oczywistą, a rozmówca ma inny pogląd, to wystarcza, aby zacząć uważać go za idiotę. Kilka dyskusji się tak potoczyło.
W swoim zacietrzewieniu dyskutanci nie zauważają, że zaczynają sami sobie przeczyć.
Za dużo się porobiło besserwisserów. Każdy z nich niekwestionowanym autorytetem. Przynajmniej dla siebie.

Z przykrością stwierdzam, że w ten sposób czynimy wiele złego, dla idei, które szerzyć chcemy. Odrzucając z góry argumenty drugiej strony sami skazujemy się na brak zrozumienia. To oczywiste. Każda akcja wzbudza reakcję. W fizyce proporcjonalną. A w życia często nieadekwatną. Alergiczną.
Wiele razy zauważyłem, że lekkie zawahanie się w poparci jakiegoś zdania, powoduje gwałtowna filipikę.
No i brak logiki też przyczynia się do nieporozumień. Jakże często, np. w dyskusji o potopie, poddanie w wątpliwość tezy jest traktowane jak antyteza. A antyteza wywołuje protest i atak.
Betterknown zawsze ma rację.

Przypomniał mi się wierszyk:
J. Brzechwa
Mówcy
Znam trzech mówców; z nich pierwszy wciąż dba o to, żeby
Zacytować Lenina, nawet bez potrzeby.
Drugi - kiedy przemawia - z największym spokojem
Zawsze słowa Lenina podaje za swoje.
Trzeci sobie inaczej zazwyczaj poczyna:
Podaje słowa własne za słowa Lenina...



A gdyby tak odnieść do do niniejszego forum? Tylko zamiast Lenina wstawić Boga i Biblię? Czyż nie byłoby to samo?

Czyż nasza wszechwiedza nie powoduje tego, że to my sami kreujemy treść Biblii. Wybieramy z Pisma to, co rozumiemy (często wyłącznie po swojemu, lub zgodnie z interpretacja guru) i staramy się przymusić innych do tego samego zdania. A czasem lekko modyfikujemy i już Biblia potwierdza nasze tezy. Ale jest i tak, że to co kiedyś zapamiętaliśmy stało się naszą Biblia.

A Bóg w Niebie patrzy ... Czy Ofiara poszła na marne?

W swoim zaperzeniu wspaniali panowie zupełnie zapominają o podstawowych zasadach. O logice, konsekwencji, znaczeniu słów. Negujemy podstawowe zasady gorączkowo pragnąc przekonać do swych tez. A wtedy nawet najbardziej słuszna teza staje się groteskowa. Upada, bo nie została właściwie przedstawiona i umotywowana.

No i jeszcze gorąca krew i gorące głowy. Gdy coś się nie spodoba, to atak. Zupełnie inaczej niż w życiu. W życia szkalują Boga w Powszechnym, a my głowy w piasek. Cichutko, bo na forum publicznym nie wypada. Obrażają religię, a my na paluszkach, bo przecież jest wolność. A tu, na tymże forum, można spokojnie i anonimowo. Nikt nie oskarży przed sądem. Można śmiało stwierdzać, że ktoś jest głupi, że zrozumieć nie potrafi, ani nawet przeczytać ze zrozumieniem lub do końca. Oskarżenia padają. Dowieść nikt nie potrafi, ale i nie chce. Wszak celem jest dopieczenie adwersarzowi, a nie udowodnienie takiego faktu.

Właściwie w każdej dyskusji pada zdanie: WIEM BO WIEM jako równoznaczne z CBDU.

Może zamiast zabierać z piaskownicy wiaderko lepiej zacząć szanować rozmówców? Sorry. Już widzę jak głupio palnąłem. Przecież to ja mam patent na prawdę.
Oczywistym jest w tej sytuacji, że jeśli nie chcecie się bawić tak jak ja. to muszę pójść do innej piaskownicy, w której przymuszę do robienia takich babek, jakie mi się podobają.

A może to, że nagle wszystkim zaczęło to przeszkadzać jest znakiem bożym? Może należy wyciągnąć z tego wnioski? Ale, aby to zrobić, konieczne było umniejszenie siebie i przyznanie, że inni też myślą. Że mogą mieć rację. I to, że kompromis też może prowadzić do Boga.


Prawdziwy monolog prowadzisz, bo jakos nie ma chetnych do dyskusji.
Ja chetnnie przylaczylbym sie do dyskusji, bo tematy ciekawe, ale walcze od wschodu do zachodu slonca z Piekna Przyroda w swoim domku letniskowym, polozonym w lesie, wiec przyroda gora.
Ale dbam o rownowage, nie naruszajac jej natury,przez co oddaje mi w nagrode ukazujac wielkosc Boga i Jego stworzenie.

Nie musisz cytować całego postu użytkownika. Lepiej byłoby gdybyś po prostu napisała nick użytkownika i wiadomość, którą chcesz mu przekazać. Lepiej się to wtedy by czytało / Czernin

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: MONOLOG

Post autor: W drodze » 2017-05-05, 22:13

Dzieki za cenna informacje.Nowy tu jestem i w dodatku stary.Wybacz wiec za niedogodnosci.
Z wieczornymi pozdrowieniami.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-05, 22:32

W drodze pisze: Prawdziwy monolog prowadzisz, bo jakos nie ma chetnych do dyskusji.
Ja chetnnie przylaczylbym sie do dyskusji, bo tematy ciekawe, ...
Wolałbym, aby miało to formę prawdziwego blogu. Z krótkimi odpowiedziami, ale bez długich dyskusji. Dlatego niewiele tu dyskusji. Ale jeśli chcesz szerzej poruszyć wątek, to zapraszam do wątku "Groch z kapustą". Jeśli tylko chcesz z drugim dziadkiem pogaworzyć, to tam jestem do dyspozycji.
A jeśli Ciebie nurtuje coś, to też tam. Wydaje mi się, że nie warto tworzyć nowych wątków, które mogą szybko zgasnąć. Lepiej mieć jeden, zupełnie nieokreślony. W którym można swobodnie przeskakiwać z tematu, na temat.

Pozdrawiam z lasu.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: MONOLOG

Post autor: W drodze » 2017-05-06, 07:00

Wszystkie chwyty dzwolone,oby tylko ogol byl zadowolony.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-07, 16:21

O kim piszemy w Postach? O Żydach czy o żydach?
Oczywiście, to proste. Ale czasem nie wychodzi jak trzeba. Ale też czasem trudno rozeznać, czy piszemy o Żydach czy o żydach. Czy piszemy o przedstawicielu narodu, czy też o wyznawcy.
I jak pisać o Żydzie żydzie. Uważam, że w tym wypadku należy używać litery wielkiej. I wszędzie tam, gdzie zachodzi wątpliwość interpretacji. Zamierzona lub przypadkowa.
Warto jest o tym pamiętać.
Może warto zamiast słowa Żyd używać określenie Izraelczyk, Izraelita czy Hebrajczyk. One nie mają dwuznaczności.
Ale jakim synonimem zastąpić słowo żyd? Nie wiem. Nie przychodzą mi do głowy żadne synonimy.
Jest jeszcze słowo Arab i arab. Ale tu wielka różnica. A nawet dwie. Bo słowo Arab nie oznacza przedstawiciela konkretnego narodu, ale całej grupy narodów. Z małej litery, to oczywiście koń.
A wszyscy oni (ludzie) są Semitami. I Arabowie i Żydzi. I niezależnie od naszego stosunku do Semitów różnych wyznań, także ortodoksyjnych żydów i skrajnych muzułmanów), należy im się szacunek.
I ciekawostka: muzułmanin to znaczy: poddany woli Boga. Więc definicja ta nie ogranicza się do wyznawców islamu. Tylko kto o tym wie?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14812
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4117 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: MONOLOG

Post autor: Dezerter » 2017-05-10, 22:56

My już wiemy :-)
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-11, 11:23

Modlitwa
W wielu wątkach krążymy wokół modlitwy, stosunku do Boga, na przejawach Jego działania w nas. Na czym się skupić? Na uczuciu, odczuciu, rozumie, wiedzy? Słuchać księdza, guru, papieża, biskupa? Na czym polega modlitwa? Czy praca może być modlitwą? Albo czy praca może współgrać z modlitwą lub jej zaprzeczać? W ogóle: Jak się modlić?
Dziś rano wspomniałem swoją Mamę. Pomyślałem, nie o jej modlitwie porannej lub wieczornej. Pomyślałem o jej modlitwie permanentnej. Modlitwie, która często mnie denerwowała, wkurzała.
Otóż moja Mama modliła się permanentnie. To znaczy, że we wszystkim widziała dzieło Boga i zachwycała się nim. Wkurzałem się, gdy gdzieś szliśmy i spieszyliśmy się. A Mama nagle przystawała zachwycając się cudem bożym. A tych cudów było mnóstwo. One otaczały ją wszędzie. Kwiatek, motylek, płatek śniegu. We wszystkim widziała rękę bożą. Widziała cudowność stworzenia i zachwycała się dziełem wychwalając Twórcę. Zwykły liść, który strącałem z siebie wywoływał hymn wychwalający mądrość bożą.
W każdym momencie mogła zapomnieć o tym co robi, zachwycając się kolejnym cudem. Niektóre z cudów były także jej dziełem. Na przykład jedzenie, które smakowało gościom. To był cud, że jedzący odbierali przygotowany posiłek, jak podarowane im dobro. Z perspektywy czasu oceniam taką postawę, jako permanentną modlitwę. Nieustanne wychwalanie Pana za Jego dokonania. Za całe stworzenie.
Moja Mama nie zastanawiała się, czy modlić się w uniesieniu, czy czekać na modlitewne olśnienie. Nie czekała na szczególne dary Ducha świętego. Nie musiała mieć łez w oczach, gdy się modliła. Chyba, że modlitwą było krojenie cebuli. Właśnie, czy krojenie cebuli, albo jakaś inna praca może być modlitwą? Oczywiście, że tak. To zależy od celu pracy. Od jej efektów. Od nastawienia dla niej. Jeśli coś czynię na chwałę bożę, to jest to modlitwą. A przygotowywanie jedzenie jest taką szczególną pracą. Wymienioną w najwspanialszej modlitwie, którą każdy z nas powtarza przynajmniej raz dziennie. Wszak prosimy: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Codzienne przygotowywanie jedzenia. Nie raz na rok. Codzienna permanentna praca. I jeszcze jedno podkreślające wartość i rodzaj tej pracy. Czyż siadając do stołu nie błogosławimy autora i jego dzieła? Mówimy przecież: Panie pobłogosław nas i te dary, które spożywać będziemy. I dodajemy, aby Pan pobłogosławił szczególnie tych, którzy je przygotowywali. Od rolnika do kelnera.
Czy pomyślałeś dlaczego zboże, to zboże? Dlaczego całowano kruszynę chleba? Zboże jest bo jest z Boga, od Boga, z Jego łaski. Zboże i wypieczony z niego chleb oraz inne potrawy to dary boże. Przetworzone przez człowieka. Czy proces produkcji chleba nie powinien być modlitwą? Czy nie jest modlitwą? To zależy od nastawienia. Jeśli wykonuję pracę z miłości do Boga i z miłością do Boga i ludzi, to praca jest modlitwą.
No dobrze, a ciężka praca? Harówka? I to pod presją wykonywana? I w celu, z którym się nie zgadzamy? Np. praca niewolnika. I ta może być modlitwą. Wystarczy, że oddamy Bogu nasz pot, zmęczenie i ból. A może i krew. A czasem nawet upodlenie nasze. Możemy nasze uciemiężenie oddać w ofierze. Ofiarować w celu ulżenie Jego upodleniu i umęczeniu w dobie Męki Pańskiej. Bóg jest nieograniczony. Więc i nasza modlitwa do Niego powinna być nieograniczona.
A nasze pisanie tutaj? Czy jest modlitwą? Dla wielu z nas z pewnością. Dla tych, którzy chcę szerzyć i umacniać wiarę. W sobie i bliźnich.
Ale są też zwolennicy "mądrej" modlitwy. Modlitwy chłodnej, rozumnej. Pełnej wiedzy. Każde słowo takiej modlitwy jest wyważone. Poparte pismami Doktorów Kościoła, autorytetem Pisma, posługą następcy Piotra. Taka modlitwa często prowadzona jest niemal bez uczucia. Mądra, ale nie przemądrzała. Świadoma do bólu. Uzasadniona. Pragmatyczna. Zaprojektowana po inżyniersku. Tak modlitwa też jest piękna. Też prowadzi do Boga. Do tego samego Boga, który kocha wszystkie swoje dzieci. Te mądre i te kochające. Grzeczne i rozbrykane. Czyściutkie i brudne.
Maria i Magdalena. Która z nich lepsza? Co ważniejsze w modlitwie: uczucie czy rozum?
Jezusa kiedyś zapytano, czy godzi się płacić podatki. W odpowiedzi wskazał na wizerunek umieszczony na monecie podatkowej. A weźcie do ręki współczesny pieniądz? Taką stuzłotówkę? Która strona banknotu jest ważniejsza? Ta z królem czy przeciwna? Spróbujcie wciąć tylko jedną stronę tegoż, i kupić coś za nią.
Modlitwa, tak jak medal, ma dwie strony.
Nigdy nie wyważymy idealnie, aby oba aspekty były jednakowo reprezentowane. I wcale o to nie chodzi. Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Przyjmuje nasze modlitwy, gdy są one adekwatne do naszych możliwości. Modlitwa jest jak przekazany na przechowanie talent. Trzeba ją puścić w obrót. Rozwijać, udoskonalać. Ale przede wszystkim nie zamykać się na inne formy modlitwy. Na formy uznawane przez innych ludzi.
Modlitwą też śpiew i taniec (byle nie debilny z gwiazdami). Bo nasze wyrażanie radości może być też dziękczynieniem Panu. Radość z róży, promyka słońca, znalezienia kluczowego wersu w Biblii, usłyszenie słowa to wszystko może być modlitwą. I modlitwą naszą może być zrozumienie tych zjawisk, a także poczucie tych zjawisk. Uczucie radości z ich powodu, to modlitwa. Dzielenie się tym zachwytem z innymi, to też modlitwa.
Stańmy w tym korowodzie i dążmy do Pana. Rozumnie omijając pułapki.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: MONOLOG

Post autor: W drodze » 2017-05-14, 09:31

Rozmyslania calkiem jak na niedzielny poranek, i nie pomyl, ze pisany w nidziele,podobnie jak bylo z tym kamykiem.

Czytajac o Twojej mamie, to jakbym siebie widzial.Wszystko wokol naznaczone jest kolorystyka boska.

A najbardziej uwidacznia sie w malenkich detalach,prawie niezauwazalnych przez ogol.
Rzeczy wytzucane ,popsute, zapomniane, zarosniete,zardzewiale , okazuja wielkosc Boga.
Akurat jestem milosnikiem fotografii-amatorem,wiec mam zwsze aparat przy sobie, dokumentujac te boskie cuda.
Tak jak piszesz, spadajacy lisc, zlamana trawa,rozdeptany robak,jest modlitwa.Moze nie az tak patetyczna, wzniosla,ale czy gorsza ,mniej warta?

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.

Jakiego chleba? czy tylko tego zakupionego w sklepie, na sniadanie czy kolacje?
Czy nie sa chlebem powszednim nasze codzienne zmagania, spotkania nieznajomych ludzi,nagly zachwyt przeblyskiem slonca,ktorego tak ostatnio malo?
Jezus nie okreslil wiec o jaki chleb mamy sie modlic.
A przy okazji, jak zreszzta sam wspominasz, aby podczas kazdego posilku, wspomiec tych co w tym procesie tworzenia posilku mieli udzial.

Pamietam ,kiedy nauczalem dzieci "przedmiotu religii", zwracalem uwage na tak niezauwazalne detale, a tak istotne w naszym codziennym zyciu.
Bycia razem z tymi, co nawet ich nie znamy,lecz za sprawa przedmiotow , z ktorych korzystamy, lub dostrzegamy poprzez zmysly wzroku, sluchu, mozemy byc z nimi.
A oto przyklad:slyszymy syrene Pogotowia, co w tej chwili myslimy? Najczesciej , oj COS sie stalo, a nie , ze komus sie cos stalo!
Czy mozemy wlasnie wspomniec na swoj sposob ta osobe w modlitwie,czesto tylko myslowej?

Przykladow jest wiele,na sposob modlitwy,jedynie czego nam potrzeba , to otwartosci serca.
Ale kto ten dar rozdziela i jakimi kryteriami sie kieruje, to nastepne rozmyslanie na niedziele.

Spokojnej niedzieliwiec zycze.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: MONOLOG

Post autor: Andej » 2017-05-16, 10:02

Bobola
Jeden z wielu polskich świętych. Jeden wielu budzących kontrowersje. Za życia i po śmierci. Nawet jego ciało wzbudzało emocje. I wiele podróżowało. A sam Andrzej też wiele podróżował. Wszędzie tam, gdzie zakon postawił przed nim zadania. I wszędzie starał się osiągać jak najwyższy poziom swoje posługi.
Uwadze ludzi ucieka jego zaangażowanie w proces, który został ukoronowany na rok, dwa miesiące i dwa tygodnie przed jego męczeńską śmiercią, ślubami Jana Kazimierza. Nie wiem, czy miał honor uczestniczyć w tym zdarzeniu. Jego aktywność przypadła na czasy ognia i miecza rozsławione sienkiewiczowskim piórem. Czas to powstanie Chmielnickiego i Unii Brzeskiej. Czas deklaracji, zdrad, wierności i bohaterstwa.
Zwany był duszochwatem. A miano to w ustach prawosławnych brzmi pejoratywnie. Nastawienie tychże do św. Andrzeja było i jest tak negatywne, że usiłowali wpłynąć na Kościół Katolicki aby nie dopuścić do jego kanonizacji, a potem uznania za patrona Polski. Zarzucają mu działalność przeciwko Kościołowi prawosławnemu. Czy rzeczywiście jest jakaś plama na tym świętym? Czy zaangażowanie w szerzenie religii może być złe? Jak można ocenić jego postawę w dobie ekumenizmu?
Jego męczeńska śmierć przypadła w okresie wielkich niepokojów i zmian. Ale wielka polityka dotyczyła miast i dworów. Ruchawki Chmielnickiego zmiatały wszystko, co było na drodze, a co im wadziło. I niewielkiej mierze dotyczyło niewielkich wsi, chutorów zapomnianych przez Boga i ludzi. Właściwie, nie tyle zapomnianych przez Boga, ale zamieszkiwanych przez ludzi, którzy zapomnieli o Bogu. Jak podaję internety cała wiara tych ludzi ograniczała się do zwrotu: Hospody pomyłuj. Nawet ze znakiem krzyża było kiepsko. Mało kto znak ten czynił, a każdy zupełnie inaczej. Znak ten raczej był zaklęciem, a nie wyznaniem Męki Pańskiej i wiary w Trójcę Świętą.
Duszochwat, dlatego, że nawracał ludzi. Dlatego, że chwytał dusze i prowadził je do Boga wyznawanego w Kościele Katolickim. Ale czy to znaczy, że odbierał wiernych prawosławnym lub unitom? Jeśli religijność przedstawiała się tak, jak wcześniej wspomniałem, to nie odbierał innym wyznawców, gdyż oni byli raczej poganami. Szerzył wiarę i miłość tam, gdzie jej nie było. Owszem prowadził ludzi do Boga, ale nie wyrywał ich z innych Kościołów. Nie działał przeciw, tylko dla.
Trwała wojna. Wsie i miasta były plądrowane przez różne grupy zbrojne. Przemoc i okrucieństwo było na porządku dnia. Nie wiem, czy św. Andrzej zdradził prawosławny woźnica (a to, że miał takiego woźnicę doskonale świadczy o jego nastawieniu do prawosławia) czy był to przypadek. Natrafił na oddział kozaków. A Andrzej jezuitą był. Ten zakon był dość znienawidzony. Za bezkompromisową walką o wiarę w Jezusa. A także o działania na rzecz polskości. Na rzecz królewskiej władzy. Bali się zdyscyplinowania mnichów, ich wiedzy i odwagi. A oni wszędzie gdzie dotarli szerzyli wiarę. Szerzyli też kulturę, wiedzę, polskość. Nieśli odważnie kaganek oświaty. Czynili to nieustępliwie.
Po opanowaniu i splądrowaniu Pińska (w którym przebywał) Andrzej nie przerwał swej działalności. Dalej prowadził działalność duszpasterska w okolicach Janowa Poleskiego. Tam go dopadli. Żądali wyrzeczenia się katolicyzmu o przejścia na prawosławie. Dość dziwne, w jaki sposób chcieli to uczynić tępi żołdacy? Torturami - ale to akurat zrozumiałe. Ale cóż oni wiedzieli na temat prawosławia? Nic. Sądzę, że cała religijność kozaków ograniczała się do rabowania i mordowania mienia ludzi, których uznawali za katolików lub unitów. Prosta sprawa. Jasno określony wróg. Przyzwolenie na mordowania, niszczenie i ograbianie. Wojna, to zawsze jest interes. Dla niewielu. Ale akurat oni są tymi wpływowymi.
Jego ciało zostało na jego interwencję odnalezione. Ale to zwykły element hagiografii. Gdy komuna zalała Rosję, ciało świętego znalazło się w łapach czerwonych. Zdziwienie budziło to, że mimo przechowywania w warunkach zupełnie niesprzyjających mumifikacji nie uległo rozkładowi. Wystawiali je w muzeum ateizmu. Ale zajmowali się też nim naukowcy zapewniający Leninowi nieśmiertelność. Badali doczesne szczątki świętego starając się odkryć sposób i eliksir wiecznej obecności wodza krwawej rewolty. (Napisałem rewolty, bo nie wiem jak określić, to co się działo. Rewolucją to nie było, gdyż nie odbierali nikomu władzy. Chyba rzeź byłaby lepszym określeniem.) A potem w zamian za pomoc wyrazili zgodę na wydanie ciała do Watykanu. Nie zgodzili się na wydanie świętego Polsce, ani nawet na przewóz jego ciała przez nasze terytorium. Ale to było tylko przyczyną opóźnienia. Jego tryumfalny powrót do Polski był wielkim wydarzeniem. Specjalny pociąg zatrzymywał się na trasie pielgrzymki. Wrócił do Ojczyzny. Przetrwał okupację niemiecką. Jest z nami. Dziś można liczyć na jego szczególne łaski.
Święty Andrzej, patronie mój, wspomóż mnie swoją wiarą i zaangażowaniem. Wesprzyj mnie na każdym kroku mojej wędrówki do Nieba. Daj mi odwagę postępowania zgodnie z wolą bożą. I spraw, abym nie błądził na drodze do wieczności.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ