Witajcie...
Witajcie...
Mam na imię Monika. Mam 34 lata i w głowie tyle pytań... Zanim tutaj trafił, wpisałam w wyszukiwarkę jedno sformułowanie: szukam człowieka więc chyba nie jestem tutaj z przypadku...
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Witajcie...
Diogenes miał świecę. Ale nie pamiętam, czy znalazł.
W powitaniu pytań nie zauważyłem. Ani jednego.
Witaj, pytaj.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Witajcie...
Docelowo miałam założyć nowy temat, no i szczerze nie spodziewałam się natychmiastowego odzewu... przestraszyłam się
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Witajcie...
To może poproszę administrację, aby wykasowała mój post? Łatwiej wtedy będzie?
Ogólnie rzecz biorą, na ty Forum, jesteś raczej otwarci i przyjaźni.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Witajcie...
Nie spokojnie, nie trzeba
Zwyczajnie nie spodziewałam się...
Mam problem... Trafiłam na człowieka, który krzywdzi, niszczy, wraca.... chcę jemu pomóc, a sama się przy tym niszczę... Nie potrafię być obojętną na słowa "pomóż mi"
... A ciężko być wsparciem, samemu nie mając wsparcia
Zwyczajnie nie spodziewałam się...
Mam problem... Trafiłam na człowieka, który krzywdzi, niszczy, wraca.... chcę jemu pomóc, a sama się przy tym niszczę... Nie potrafię być obojętną na słowa "pomóż mi"
... A ciężko być wsparciem, samemu nie mając wsparcia
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Witajcie...
Czasem największą krzywdą jest udzielanie pomocy. Niestety zetknąłem się z dwoma takimi przypadkami.
Porównam to do hodowania wrzodu. Gdy mały, można wyleczyć dość szybko i bez ryzyka zakażenia. Bez większego bólu. Ale, gdy tylko zakleja się plastrami, to rośnie. Wtedy trzeb chirurgicznie. Albo sam pęka i się rozlewa. A wtedy (przy zabiegu chirurgicznym też nie da się wykluczyć) może być sepsa. A nawet zejście.
Im wcześniej się skończy z sytuacją patologiczną, tym lepiej. Udzielając kolejnej pomocy nie pomagasz. Ale umacniasz w przekonaniu, że można doić, wykorzystywać. Uważam, że należy postawić kategoryczne warunki i rygorystycznie ich przestrzegać. Choćby serce się krajało. Choćby ból stawał się nie do zniesienia. Bo do dla dobra obu stron.
Porównam to do hodowania wrzodu. Gdy mały, można wyleczyć dość szybko i bez ryzyka zakażenia. Bez większego bólu. Ale, gdy tylko zakleja się plastrami, to rośnie. Wtedy trzeb chirurgicznie. Albo sam pęka i się rozlewa. A wtedy (przy zabiegu chirurgicznym też nie da się wykluczyć) może być sepsa. A nawet zejście.
Im wcześniej się skończy z sytuacją patologiczną, tym lepiej. Udzielając kolejnej pomocy nie pomagasz. Ale umacniasz w przekonaniu, że można doić, wykorzystywać. Uważam, że należy postawić kategoryczne warunki i rygorystycznie ich przestrzegać. Choćby serce się krajało. Choćby ból stawał się nie do zniesienia. Bo do dla dobra obu stron.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Witajcie...
Bardzo trudne. Bo trzeba zrewidować miłość. Czym jest miłość? Własnym dobrem? Litością?
To trochę jak jazda z pijanym kierowcą. Szybciej, wygodniej niż na piechotę. Ale skutki żałosne. Prawdziwa miłość patrzy perspektywicznie. Lekarstwo jest gorzkie, ale pomaga. Terapia szokowa konieczna. Świadomy wybór dobra.
Gdy się kocha, życzy się dobra. A nie dalszego pogrążania się.
To trochę jak jazda z pijanym kierowcą. Szybciej, wygodniej niż na piechotę. Ale skutki żałosne. Prawdziwa miłość patrzy perspektywicznie. Lekarstwo jest gorzkie, ale pomaga. Terapia szokowa konieczna. Świadomy wybór dobra.
Gdy się kocha, życzy się dobra. A nie dalszego pogrążania się.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14931
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4184 times
- Been thanked: 2940 times
- Kontakt:
Re: Witajcie...
WitajMaaarion pisze: ↑2021-04-21, 19:00 Nie spokojnie, nie trzeba
Zwyczajnie nie spodziewałam się...
Mam problem... Trafiłam na człowieka, który krzywdzi, niszczy, wraca.... chcę jemu pomóc, a sama się przy tym niszczę... Nie potrafię być obojętną na słowa "pomóż mi"
... A ciężko być wsparciem, samemu nie mając wsparcia
U nas wsparcia dostatek
Są ludzie, którym nie da się pomóc, ale to indywidualna sprawa nie znam człowieka
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13771
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2020 times
- Been thanked: 2196 times
Re: Witajcie...
Witaj serdecznie.
A czy kochasz siebie?
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
Re: Witajcie...
Chyba zawsze byłam dla innych... moje życie też nie było usłane różami. Musiałam szybko dorosnąć-mam dwoje dzieci. Szybko zostałam sama-mój mąż zakochał się w kimś innym. Zaczęłam żyć dla dzieci, pracowałam, studiowałam. Wieczorami płakałam. Po 9 latach dopuściłam człowieka do siebie. Wpadłam z deszczu pod rynnę. Boję się odrzucenia i może dlatego brnę w tą znajomość. Nie ma mnie w tym wszystkim
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Witajcie...
Wiktymologia się kłania. Konieczna pomoc psychologiczna.Maaarion pisze: ↑2021-04-21, 19:55 Chyba zawsze byłam dla innych... moje życie też nie było usłane różami. Musiałam szybko dorosnąć-mam dwoje dzieci. Szybko zostałam sama-mój mąż zakochał się w kimś innym. Zaczęłam żyć dla dzieci, pracowałam, studiowałam. Wieczorami płakałam. Po 9 latach dopuściłam człowieka do siebie. Wpadłam z deszczu pod rynnę. Boję się odrzucenia i może dlatego brnę w tą znajomość. Nie ma mnie w tym wszystkim
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.