Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Jesteś nowy/a na forum? Tutaj możesz się z nami przywitać i siebie nam przedstawić.
Marta

Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Marta » 2019-01-29, 22:38

Nic nie dzieje się przypadkiem, pewne rzeczy, działania, wszystko ma swój cel.
Mam nadzieję, że moja obecność tutaj, pomoże mi być bliżej Naszego Pana.
Kilka dni temu, trafiła do mnie opowieść o Glorii Polo, w minioną niedzielę, przesłuchałam jej świadectwo na youtubie, w poniedziałek poszłam do kościoła na triduum poświęcone świętemu księdzu Jana Bosko, założycielem salezjanów i salezjanek, dzisiaj był drugi dzień i zaczęło się we mnie coś przelewać, od ponad tygodnia nie potrafiłam w nocy spać, pomimo aktywności fizycznej zarówno w pracy jak i w czasie wolnym, czułam że czegoś mi brakuje.
I teraz już wiem, za bardzo skupiłam się na cielesnych doznaniach, na ciele, nigdy nie byłam fanką kupowania ubrań, butów, to raczej mama mi ciągle przypominała, że mam sobie kupić buty albo kurtkę, bo nie mam w czym chodzić, nie zwracałam uwagi na moją pościel, na mój pokój, nie przywiązywałam się nigdy do rzeczy, które i tak mnie albo przeżyją, albo przeminą. A jednak, traciłam czas na seriale, gry, na swój egocentryzm w środku, na moje grzechy, na moje problemy, na dolegliwości i pomimo że potrafię się wczuć w drugiego człowieka i mam trochę tej empatii, to jednak gdzięś moje JA było ponad wszystko i wszystkich. Do spowiedzi świętej miałam zawsze szacunek, spowiadałam się z grzechów, ale wiecie... mówić takie grzechy, z których nie będzie podniesionego głosu księdza zza konfesjonału, nigdy takiego nie miałam, ale strach napędzał moją wyobraźnię, miałam swojego spowiednika, ale odszedł dwa lata temu do Domu Pana, teraz grzechy, wyrzucam z siebie, ale zamiast się skupić na tym co ja robię źle, wyrzucam że to przez moją mamę, przez siostry, przez kogoś, jestem taka a nie inna. Rany, dopiero teraz zaczynam powoli to wszystko bardzo dobrze rozumieć, kiedyś przy którejś wrześniowej spowiedzi, ksiądz się mnie zapytał czy uprawiam seks przedmałżeński, wiecie co odpowiedziałam? Że nie. Było to kłamstwo, ale bałam się, że zaraz wybiegnie i będzie krzyczał na cały kościół, że jestem córką szatana czy inne rzeczy... Wtedy, w tamtym okresie nie rozumiałam tego, no bo jak ksiądz będzie mi mówił, czy mogę to robić, czy nie, że wiecie, że moje ciało i mogę z nim robić co zechcę...
Po świadectwie Glorii Polo, dotarło do mnie, zrozumiałam o co chodzi z seksualnością ciała, o pożądliwości, o pragnieniach cielesnych, i o tym że nie żyjemy dla tzw. cielesnych doznań, w końcu moi Bracia i Siostry, jesteśmy obrazem Naszego Pana. Stworzył nas na Jego obraz.
Mam za sobą dwie nowenny pompejańskie, ileś modlitw, ale to było wszystko takie pobieżne, czasami jednak Bóg nawraca nas na właściwe tory, próbuje się wciąż, i wciąż przebić przez szatana i ja to dostrzegałam, ale dopiero teraz widzę to swoimi oczami, jakby klapki mi spadły z oczu, jakbym zaczęła widzieć Prawdę, rany chcę tyle z siebie wyrzucić... Niecałe trzy lata temu miałam wypadek, straciłam wzrok na 4 dni i 4 noce. Wiecie, co wtedy człowiek sobie myśli? Otwierałam oko tylko na kolejne dozy lekarstw, kropel i maści, drugie oko które było sprawne, nie daje rady wciąż patrzeć i po prostu się zamykało, także 4 dni i 4 noce względnej ciemności, potykałam się o wszystko co jest możliwe, potem już liczyłam kroki do łazienki, dłońmi macałam gdzie mam szczoteczkę do zębów, gdzie jest ręcznik, ale wiecie co jest najgorsze? Że zdajecie sobie sprawę, że jesteście bezsilni. Bo ile można słuchać radia? Piosenek? Masz tylko swoje myśli, nie jesteś w stanie nic zrobić, bo nie widzisz, nie przeczytasz, nie zobaczysz, bez wzroku jestem nikim, miałam myśli samobójcze i pomyślałam sobie, że kiedyś jako dziecko myślałam, że najgorszą rzeczą w dorosłości jest bycie bezdomnym, potem że utrata wzroku. Tak, pytałam się Pana Boga, czemu ja, zostawiłam mamę z takimi pracami, nie potrafiłam jej pomóc, wiedziałam że brak wzroku minie, że kiedyś jeszcze zobaczę ściany, koc, ale wiecie jak wtedy godzina się dłuży? A potem przychodzi noc i nie chce się spać, bo się spało za dzień i nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Jedynie o czym wtedy myślałam, to o tym, że trzeba zmienić pracę, bo gdybym miała inną to by się to nie przytrafiło, że jestem na siebie wściekła, ze nie poszłam dalej się uczyć, robić coś ze swoim życiem. I wtedy przypomniało mi się, że Bóg może nam zabrać to ciało, bo ono nie jest wieczne, wieczna jest tylko dusza o której tak często zapominałam. I pamiętam co wtedy mówiłam, powtarzałam jak mantrę modląc się, że jeśli tylko odzyskam sprawny wzrok to zrobię wszystko, żeby zbliżyć się do Pana. Czas wypełnić obietnicę, może w końcu przyszedł ten czas? Teraz się czuję lekka, silniejsza, nie ruszają mnie błahe, przyziemne rzeczy, przez to zapomniałam jechać do Urzędu Skarbowego, ale nic nie szkodzi, pojedzie się innym razem, muszę zachować w sobie taką równowagę, zaczynam dostrzegać i rozumować pewne rzeczy, i tak mam chłopaka, i się nawet nie zrozumieliśmy dzisiaj może dlatego właśnie tu jestem, znaczy ja nie widzę sensu w kupowaniu czegoś co ma być niejakim prestiżem dla sąsiadów, rodziny, wiecie, taka ludzka chciwość, (przyszły, może? teść) kupuje auto, a mojemu chłopakowi który sam ma auto, bo dostał od rodziców, zapalił się tak jakby miał już jutro nim jechać, tego auta jeszcze nie ma, ale są plany, za to ja mu opowiedziałam o tym triduum, że w czwartek są w ogóle uroczystości, związane z jego śmiercią 31.01.1888, że wczoraj była super homilia, naprawdę, płakałam, tak się we mnie coś obudziło, to nie jest parafia, to jest zakon, jest kaplica nowicjat i kościół, są tam młodzi księża, którzy się przygotowują, ale też i mentorzy, starsi itd. Wujek, znaczy syn mojej babci, zamówił dla niej gregoriankę i tak sobie kilka razy poszłam, bardzo kupił mnie "ołtarz" dlatego że od zawsze mam "fazę" na Jezusa na Krzyżu. Tam jest ogromny krzyż a na nim Pan Jezus. Naprawdę wtedy człowiek czuje się taki malutki, dzisiaj było głównie powiedziane taka historyczna opowieść, kiedy się urodził, jakie miał życie święty Jan Bosko, "kupiła" mnie ta historia, nie zmarnowałam ani chwili w tym kościele, tzn. byłam jak gąbka, która chłonęła i wchłonęła wszystko to co usłyszałam, zobaczyłam, moja dusza się radowała, naprawdę to czułam! Ale nie czuje tego mój chłopak, opowiadałam mu o Glorii Polo, o tym, że nie śpię, że brakuje mi po ludzku Jezusa w moim sercu, nie od święta, raz w niedzielę i heja, mogę robić co chcę, tylko spędzać z nim czas... codziennie, kiedy tylko mam okazję się pomodlić, a kiedy nie mogę bo muszę być np skoncentrowana na pracy, w każdym razie, opowiedziałam mu, że wczoraj, jak nigdy, wpisałam w wyszukiwarkę "forum katolickie" od zawsze ciągnęła mnie myśl, żeby się zarejestrować na jakimś forum i mimo, że raz czy dwa gdzieś byłam, to gdy userzy poruszali temat wiary, Boga, nigdy nie udzielałam się w tym temacie, po 1 zawsze myślałam, że to prywatna i indywidualna sprawa, a po 2 dużo tam było zła, nienawiści, lepiej być przeciętniakiem, albo pisać o czymś innym, cielesnym, ludzkim, a nie o Kościele, który no...
Wczoraj zobaczyłam to forum, przeczytałam dwa tematy i dzisiaj pomyślałam sobie, że założę tu konto, że napiszę coś, to co siedzi mi w sercu, po prostu no i mój chłopak, jak to usłyszał, że forum, że wiecie, forum k a t o l i c k i e, to można było wyczuć z jego tonu, że stanę się jakimś fanatykiem, obłąkanym, albo tym co postradał zmysły, że stanę się pobożna itd. Powiedziałam, mu że grzeszymy, robiąc to czy tamto, i że ja teraz nie mogę, że to jest złe i potem boli mnie brzuch, mam problem z jedzeniem, i że za każdy grzech płacimy albo tu na ziemi ciałem, albo tam w wieczności, duszą. Że ja potrzebuję zmiany, i kiedy tak zszedł temat potem na to auto, to powiedziałam mu, że oczy ci się zrobiły jak pięciozłotówki, jakby to było coś takiego wow, że ja tak wcale nie patrzę na... rzeczy. A on, że ja też tak patrzę, a ja, że na co? A on, że na wszystko, zapytałam, podasz mi konkretną rzecz? Nie posiadam auta, mam stary model telefonu, komputera, nie bawią mnie kosmetyki, makijaże, perfumy, kurczę, a on że chyba jednak chce mu się spać i idzie spać, powiedziałam to w takim razie śpij dobrze i się rozłączyłam. Wiecie, mój chłopak jest wierzący, jego rodzina na pewno też, ojciec jest kościelnym, ale wydaje mi się, że mają taki stosunek do wiary, jak ja przed świadectwem Glorii Polo.
Poza tym są pewne kręgi, w których raz się dobrze czujemy, a raz bardzo nam ciężko, albo jest nijak, albo mamy poczucie straconego czasu, i jak to dużo zależy od otoczenia, od ludzi, od tego jak się zachowują, jacy są. Ostatnio pomyślałam, że muszę napisać list do Boga i rzucić sobie nowe nawyki, nie te co wcześniej, więcej modlitwy na równowagę z moimi wolnym czasem, nie poświęcać tyle dla swojego ciała, tylko być bliżej duszy.
Wiem wtedy, że skończą się wszystkie problemy, od zawsze to wiedziałam, kiedyś piłam, bardzo dużo, na którymś z rzędu kacu, po nocnych torsjach, usiadłam w stronę lasu i poprosiłam: Boże, pomóż mi. Ja sama tego nie ogarnę. Mama mnie wtedy wyzwała od alkoholiczek i że mam zapisać się na terapię AA. Wiecie, jest nawet takie forum w sieci, zarejestrowałam się tam, ale popijałam wtedy drinka i pomyślałam sobie, że nie potrzebuje tam dzielić się, i opowiadać ile to już nie piję. Zaczęłam pić w 2014 przestałam na początku 2016, dosięgnęłam dna, gryzłam z bólu i niemocy po pijaku, metalową zakrętkę a ta spowodowała uraz i złamanie pięciu przednich zębów, rano jak spojrzałam w lustro, powiedziałam sobie że to był pierwszy i ostatni raz, wyleczyłam zęby, nie piłam aż do 1.04, uznałam że zrobię sobie prima aprilis i napiję się piwa, potem jedno piwko tam, jedno siam, znów zaczęłam pić, ale dawkowałam sobie, to znaczy, mnie zabijało najbardziej picie samej przed kompem, pisaniu postów po alkoholu, wtedy mnie wszyscy lubili, potrafiłam dobrze napisać swoje słowa, a nawet jeśli ktoś by mnie skrytykował (nikt, nigdy) to zawsze mogłam to zrzucić na tor procentowy, nigdy się nie przyznałam, tam innym userom, że musze się napić żeby napisać posta, słabe, prawda? Ostatni raz upiłam się na weselu mojej siostry w tym roku (przed weselem rozstałam się z chłopakiem) i dałam sobie słowo, że to koniec, potem na jesieni wypiłam parę piwek, jakiś drinków ale zaś na sylwestra strułam się winem, poza tym ten poranny odór z buzi, pomyślałam sobie, czemu się tak ranię? Potem jeszcze raz napiłam się piwa, ale to mi tak kompletnie nie smakowało, ohyda, jakbym piła denaturat, wtedy już wiedziałam, że moje nie tyle co ciało, ale dusza się strasznie broni, a potem wypiłam kieliszek pigwy, a potem usłyszałam o Glorii Polo, i wiecie co? Pić nie zamierzam już, nie mogę się bać własnych myśli, najwyżej nikt tego nie przeczyta, a ja potraktuje to jako pisemną terapię, zamierzam porzucić seks, powiedziałam to już mojemu chłopakowi, z którym się zeszłam na początku listopada, i wszystko co z seksem jest związane, z tą niby intymną bliskością, ale to dalej jest pożądliwość, pragnienie cielesne, chce to robić, ale dopiero po ślubie, wiecie, że za każdym razem jak widzę te plemniki w tym kondomie to sobie myślę, że to mogłoby być moje dziecko i że ja w ten sposób je zabijam? Ta myśl mi towarzyszy od paru lat, więc jednak gdzieś tam z tyłu głowy był jakiś wydźwięk mojego Anioła Stróża, a jednak, był też głos szatana: to tylko seks, to t y l k o s e k s.

Zastanawiam się czy mnie porzuci, chłopak w sensie, a może potrzebuje czas na zrozumienie tego? Nie martwię się tym na zapas, ale po dzisiejszej rozmowie, wiem że w strefie ducha jest milion lat świetlnych za mną, i tak modlę się za Niego i za Jego rodzinę, mam nadzieję, że kiedyś to zrozumie, że chodzenie do Kościoła to nie jest 'odbębnię obowiązek' tylko Msza Św. to przepiękny cud, to jest tak wspaniałe, że wcześniej nie patrzyłam to na to oczami tak jak teraz.

No dobrze, Drodzy Bracia i Siostry, mam (jeszcze) 30 lat, dla równowagi na drugie imię mam Maria, zdecydowanie zawsze bliżej było mi do Marty, tej krzątającej się, nie słuchającej tak dobrze pana Jezusa jak jej siostra Maria, a z bierzmowania mam Magdalena, więc jestem totalną miszką-maszką na tle Pisma Świętego. W każdym razie, nie boję się już napisać, że kocham Pana, i błogosławię Wam :)

ToTylkoJa
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2207
Rejestracja: 2 sty 2019
Has thanked: 22 times
Been thanked: 367 times

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: ToTylkoJa » 2019-01-29, 23:06

Twój chłopak na pewno potrzebuje czasu. Może nawet tego nie zrozumie i Cię porzuci. Ale jemu też musisz wytłumaczyć i z nim porozmawiać o tym, źle się czujesz z tym, że uprawiacie seks przed ślubem, że potrzebujesz wieczorem zmówić modlitwę, że chcesz w życiu Boga.
I spróbować go w to wciągnąć, ale nie na siłę.
To może się nie udać.
Po prostu też mu się nie narzucaj. Mogę tutaj podać za przykład mojego brata, który na tekst w stylu "drzesz się na mnie, jakbym tutaj conajmniej ósmy grzech główny do puli dodała", nie potrafi odpowiedzieć inaczej, jak "NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK GRZECH", choć tak naprawdę to nie ma nic do naszej "rozmowy". Nie możesz od razu wciskać religijności w każdy aspekt (jego) życia, bo go przestraszysz, uzna Cię za fanatyczkę mimo, że Ty będziesz po prostu chrześcijanką.
Ja np. nie wyobrażam sobie (teraz) przyszłego życia z wzorowym chrześcijaninem. Będziesz musiała uszanować też jego decyzję.

Co do auta. Rzeczy mogą być ważne dla ludzi. Taki już urok. U mnie w domu panuje zakaz ruszania moich książek. Jak brat raz użył jednej jako podkładkę do laptopa, to zrobiłam mu taką awanturę, że aż kot uciekł z pokoju. To są moje skarby i nikt nie ma prawa patrzeć na nie bez mojego pozwolenia.
Ale już jeśli chodzi o pościel, ubrania itd. to jest zdecydowanie ważne. Pościel trzeba wietrzyć (najlepiej na mrozie), ubrania muszą być schludne i czyste, pokój musi być w miarę czysty (dopuszcza się artystyczny nieład, ale nie burdel i syf). Trzeba dbać o ciało, bo dał Ci je Bóg. Należy dbać o otoczenie, bo oddziałuje na Ciebie.

Wybujałe ego jest złe, ale musisz też w tym wszystkim pamiętać o sobie właśnie. Nie ma nic złego w tym, że po męczącym dniu w pracy zagrasz sobie rundkę w ulubioną grę. Nie ma nic złego w tym, że po posprzątaniu mieszkania obejrzysz odcinek serialu. Nie ma nic złego w tym, że zamiast 138 modlitwy w ciągu dnia pomalujesz paznokcie. W życiu trzeba znaleźć czas na wszystko, na głupoty też ;)

A jeśli od tygodnia nie śpisz, to Bóg Bogiem, ale należy zgłosić się do lekarza.

Magnolia

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Magnolia » 2019-01-30, 12:26

Witaj Marto!
Poruszyło mnie Twoje wyznanie. Dziekuję, że znalazłaś czas by to wszystko opisać. Od razu widać, że przeżywasz nawrócenie. Będzie temu towarzyszyło wiele emocji i pragnień, wiele nowych myśli. Nowe spojrzenie na świat, bo rodzi się w Tobie Nowy Człowiek.
Módl się o codzienne wsparcie Bożej łaski w postanowieniu wytrwania w trzeźwości, bo spotkasz wiele pokus na swojej drodze, tego jestem pewna, ale trwaj w postanowieniu, każda odmowa alkoholu, kolejnego drinka doda CI siłę.
Co do współżycia przedmałżeńskiego. Mamy tu kilka dobrych tematów- dyskusji, podlinkuję:
viewtopic.php?f=15&t=8529
viewtopic.php?f=15&t=869 (kilka dobrych filmików)
Filmiki możecie obejrzeć razem z chłopakiem, mogą być przyczynkiem do dyskusji, rozmowy.
Z jednej strony namawiam do czystości, bo warto przygotować się dobrze do małżeństwa. W filmikach znajdziesz wiele argumentów dlaczego i po co czystość jest taka ważna przed ślubem.
Z drugiej strony spójrz na waszą sytuację z perspektywy chłopaka. Miał coś, a teraz Mu to zabierasz, a On nawet nie rozumie powodów, albo wręcz powody odrzuca. Tu trzeba rozwagi i spokojnej rozmowy, bo oczywiście powinnaś postępować w zgodzie z sobą, ale nie możesz zupełnie nie brać pod uwagę Jego emocji związanych z Twoją decyzją. Szczególnie jeśli planujecie małżeństwo. W małżeństwie wszystkie ważne decyzje podejmuje się razem, w zgodności, poszukując rozwiązań akceptowalnych przez oboje.
Odśwież tematy, które Ci podsunęłam, jeśli będziesz miała pytania, albo załóż swój temat, możemy pogadac o tym szerzej.
Co do spowiedzi z grzechów przeciwko czystości. Chyba już sama rozumiesz, że zatajałaś przed spowiednikiem ten grzech, co czyniło te spowiedzi nieważnymi. Tu bym nie zwlekała i poszła do spowiedzi, gdzie opowiesz tą sytuację od początku do końca, czyli że zatajałaś grzech z obawy o reakcję księdza, ile to trwało, czy przyjmowałaś wtedy komunię, od jak dawna współżyjecie. Prostuj swoje ścieżki, siostro.
Kochana, obawy przed reakcją księdza trzeba w sobie pokonywać, bo wprawdzie wyznajesz grzechy kapłanowi, ale On jest tylko widocznym pośrednikiem samego Jezusa. Kapłan nie ma prawa na nikogo krzyczeć, bo ludzie przychodzą do miłosiernego Jezusa, przychodzą po miłosierdzie. Nie takie grzechy ludzie mają na sumieniu i Miłosierny je odpuszcza. Kapłani słyszeli już wszystko, niczym ich nie zaskoczysz, znam kapłanów którzy mówią że słuchanie wciąż i wciąż tego samego jest nudne...
Podsunę CI jeszcze dobry wątek okołospowiedziowy viewtopic.php?f=75&t=877, znajdziesz tam wiele pytań i odpowiedzi, każdy ma rozterki. :)
A jednak jest to piękny sakrament.
Szczególnie polecam Ci strony 4-5 tego wątku, a filmik "spowiedź oczyma księdza" po prostu trzeba posłuchać!


Cieszę się, że z nami jesteś! :ymhug:

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Dezerter » 2019-01-30, 19:13

Siostro Marto :ymhug:
Takiego wylewnego przywitania jeszcze chyba nie mieliśmy.
Z chłopakiem porozmawiaj i wytłumacz, uzasadnij i zapewnij o tym, że go kochasz, ale nie chcesz żyć w grzechu. Czas na decyzję, albo ślub albo rozstanie - masz 30 lat więc czas ... , ale nie mów mu tego od razu, daj czas by dojrzał do tej decyzji.
Wzrastania w wierze i wiedzy o Bogu i ludziach życzę
czuj się jak u siebie we wspólnocie dzieci Bożych. @};-
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Marta

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Marta » 2019-02-02, 17:15

Magnolia, dziękuje za filmik o spowiedzi, jest tam odpowiedź na wszystko ale i potwierdzenie tego co już wiem, bardzo mi to rozjaśniło w głowie, do podlinkowanych tematów na pewno zajrzę, uhm, jestem trochę w rozsypce, ale nie tej duchowej, po prostu... kiedy ma się do czynienia z ludźmi powierzchownej wiary, czyli tej przed moim nawróceniem, wszystko wydaje się arcy trudne! Na nic zdaje się tłumaczenie, czy to co płynie z mojego serca, żeby miało to wydźwięk normalny, chodzi o to, że dzisiaj byłam na urodzinach babci mojego chłopaka, i do samej babci absolutnie nigdy nic nie miałam, nie bardzo jej kiedyś rozumiałam jak może się modlić, czy tak jak dziś wspomniała że o 15:00 ma koronkę do Miłosierdzia Bożego, nie wiem czemu nie wpadłam na pomysł, żeby się z nią pomodlić, a to dlatego, że moja (przyszła?) teściowa wprowadza taki zamęt, chaos, krzyczy na swoją mamę, podnosi głos, jest bardzo nerwowa i jak powiedziałam, że chodziłam na gregoriankę tu i tam, i powiedziałam że tam jest świetny kościół i świetni księża to wiecie co powiedziała? Żebym zmieniła parafię, a ja do niej, że nie o to chodzi, po prostu po 1 nie mogę bo to tzw. przejściowy kościół, on nie należy do żadnej parafii itd, a ona że to bez znaczenia zmień parafię. Raaaaany. Później jak brat chłopaka się zapytał co bym chciała dostać na urodziny, o czym marzę to wiecie co odparłam? Żeby być bliżej z Chrystusem, dlatego że się powoli, ale jednak, nawracam i chcę być bliżej Niego, na co teściowa: (wiecie, prze literując) n a w r a c a s z ? A ja: no tak, nawracam. Powiedziałam dalej, że moja wiara była zbyt powierzchowna a chcę żeby była pełna głębi, że brakuje mi Pana w moim życiu i chcę codziennie chodzić do kościoła, nie wiem jak to zabrzmiało, ale po raz pierwszy nie myślałam o tym, co ona może pomyśleć, czy co oni mogą pomyśleć, tak, w moje 31 urodziny, w kwietniu chcę być zupełnie inną osobą, wiecie jak to jest, ludzką osobowość dzielimy na tą żywiołową, flegmatyczną itd. Teściowa jest bardzo nerwowa, chaotyczna, mimo że jak mówi jako tako wierzy, bo przeczytała Biblię od deski do deski, to nie czyta na co dzień, ale chcę powiedzieć przez to, że jak ma się Pana w sercu, to nie jest się nerwowym, dynamicznym czy podnosi się głos, raczej przejawia się łagodność, spokój, tak mi się przynajmniej wydaje, jak zapytałam ją co ona chce dostać na urodziny (ma dwa dni po mnie) to ona że wszystko ma, a ja do niej, że nie chodzi mi o rzeczy, może spotkanie z człowiekiem, może jakieś przeżycie czegoś, to że ona nie wie, potem od słowa do słowa wyszło, że lot balonem, że mogłaby zrobić ładne zdjęcia itd, a ja że co do terminu to się zgadamy, bo może tego i tego dnia to może nie, bo ktoś by z życzeniami chciał przyjść itd, a ona że jej nikt nie składa wizyt, życzeń, że ona ma dość ludzi, że ludzie ją nie obchodzą i że nie chce z nimi rozmawiać. I że ona już tak ma i taka jest. Ciężko mi było rzucić na to jakikolwiek komentarz, czasami po prostu wolę się wycofać, co nie powiedziałam to cios, jak się odezwałam tam o jej szwagierce, albo jej teściowej to myślałam, że mnie zabije wzrokiem, jakby te dwa imiona były zakazane w tym domu, ale nie tylko te, jest też jej brat, alkoholik który mieszka z mamą (czyli naszą jubilatką) i ma wszystko gdzieś, aczkolwiek nie uważam że ma wszystko gdzieś, strasznie się pogubił, w każdym razie nie złożył życzeń swojej mamie, a byłam tam przed 14, kurczę, nie mieści mi się to w głowie, mam jeszcze dwie siostry i nie wyobrażam sobie żeby któraś z nas potraktowała tak mamę, jak moja (przyszła?) teściowa. To było chamskie, bezczelne, prymitywne i nie powinien człowiek drugiemu tak sobie robić, a poszło o tort, teściowa chciała piec, na co jubilatka że sobie zamówi z cukierni od szwagierki, nie muszę dodawać że panuje niejaki kwas między szwagierką a moją (może nie?) teściową. I wiecie, nie należę jeszcze do tej rodziny, a widzę, ba przeżywam sytuacje które nie powinny nigdy mieć miejsca!
Byle do urodzin, świąt i koniec, nie chcę więcej żadnych obiadków, grillów, spędzania czasu, to jest zawsze albo na pokaz, albo na pozór, albo takie wbijanie igieł, gdyż dziś znów usłyszałam kiedy robię prawo jazdy, rany, ile można mnie o to pytać? Odpowiadam jak zwykle, przyjdzie czas to zrobię, albo nie zrobię nigdy, to nie jest najważniejsze w życiu, na co usłyszałam że prawo jazdy jest ważne jak się chce mieć rodzinę, taki argument. Świetnie. Co raz bardziej mi się odechciewa. Rozmawiałam o tym z moim chłopakiem, na co powiedział, że ona taka jest. A ja, że rozumiem, że może krzyczeć i podnosić głos? Przecież to nie jest normalne, raz jej kiedyś zwrócił uwagę jak się z nią o coś kłócił, żeby nie krzyczała, a ona odparła, że nie krzyczy, tylko ona tak mówi. Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Wiele razy słyszałam, jak mi powiedziała, że sobie wymodliła męża, ale nigdy więcej już nie słyszałam, że się modli, tak jakby to było wiecie zarezerwowane tylko na niedzielę. Zaczyna mi co raz bardziej to nie pasować, to, że nie umiem się odnaleźć w tej rodzinie, tu każdy na każdego nadaje, każdy ma ciętą ripostę i wie wszystko najlepiej to jak z tym, jak usłyszałam bo kościelny (przyszły?) teść "chwaląc" że spalił karton czapek, bo tyle ludzie tego zostawiają w kościele i nikt się po to nie zgłasza, a jak odparłam, że są organizacje, że jakieś charytatywne akcje, że cokolwiek, że tyle ludzi nie ma czapek, że można by to było gdzieś zawieźć, to usłyszałam tylko od teściowej: no jakie organizacje? ja: nie wiem, trzeba by było poszukać, przecież tyle ludzi nie ma czapek... a ona: no ale jakie organizacje? no jakie? a potem teść mówi, ale są jeszcze dwie dziecięce, ich nie spaliłem, ja: okej teść: powtarza jeszcze raz to samo, na co ja: okej, przyjęłam do wiadomości, a potem brat chłopaka się wtrącił, że są te pck, caritas, a ta jak na niego krzyknęła to pomyślałam sobie, rany, po co ten podniesiony głos? Że to nie pck, tylko firma wykupiła logo i oni tego nie dają dla potrzebujących tylko sprzedają/spalają itd. Że wiecie, jak się chce komuś szukać to się poszuka, jak nie - to się podaje milion powodów. Źle mi z tym było, źle się tam czułam, co raz bardziej przygniatało mnie to wszystko i wtedy pomyślałam sobie o Naszym Panu, jak Jego to musi wszystko przygniatać.

Wczoraj zaś byłam u siostry ciotecznej chłopaka, czyli córki szwagierki o której pisane wyżej, teksty mojego chłopaka względem jej, czy chrzestnej, przyprawiały mnie o wstyd, chęć zapadnięcia się pod ziemię, jest taki nieokrzesany, taki gbur, taki prostak... Rany. Naprawdę są pewne granice, nawet jeśli dobrze się czujemy przy czyimś towarzystwie, szwagierka miała plamę na bluzce i jak ją spostrzegła to powiedziała, o rany, ale się upaćkałam, a chłopak na to: skoro żresz jak świnia i dodał ten swój heheszkowaty śmiech, wiecie, ja naprawdę wiem, że jesteśmy tylko ludźmi, ale pewną kulturę słowa, w zachowaniu głównie czerpiemy z domu, nikt mi nie powie że jest inaczej, tak otoczenie, szkoła, to wszystko ma wpływ, ale nie taki główny jak ten w domu, chłopak jest podobny do swojej mamy, widzę nakładające się podobieństwa i jego brak odpowiedzialności, takiej beztroski i lenistwa doprowadził nas nie raz na bardzo złe tory, przez niego czy dzięki niemu, uczestniczyłam w kraksie samochodowej, nigdy tego nie zapomnę, jak już wjechał w tył dostawczego samochodu i powiedział: o rany, tata mnie zabije, tata mnie zabije. Myślicie, że wtedy zapytał się czy mi nic nie jest? Nic mi nie było, nie było krwi, otwartych złamań, sama się czułam względnie, mówiłam mu wtedy, że samochód się zrobi, że to są tylko pieniądze, że dobrze że nam nic nie jest, tylko że następnego dnia nie mogłam skręcić głowy, pomyślałam sobie że pewnie naciągnęłam mięsień, ale nigdy nie wiesz, nie masz rentgena w oczach, musieliśmy pojechać na sor, okazało się że miałam skręcony odcinek szyjnego, nie w jakimś super dużym stopniu ale kołnierz na trzy tygodnie, pani pielęgniarka założyła mi taki z bandażu i powiedziała, że koniecznie muszę kupić piankowy i w nocy w tym spać, na co mój chłopak, że piankowy to są w aptece, a ja że na pewno nie, że trzeba jechać do medycznego, nie nie, on ma rację jedziemy do siebie na wieś, do tej apteki, a tam usłyszał że jak kołnierze to tylko w medycznym tu i tu. Na co spojrzałam na niego, i mówię, nie ma przebacz, jedziemy, a on do mnie: a nie możemy jutro? Wiecie. Od tej sytuacji mineło już 1,5 roku, ale była to taka pierwsza sytuacja, kiedy spostrzegłam że auto było dla niego ważniejsze niż ja. I to było bardzo niefajne. I było bardzo źle między nami. Jego rodzice zaprosili mnie na obiad, a ja do chłopaka, to przyjdę w kołnierzu bo się w nim lepiej czuje, a on do mnie, a nie możesz go zdjąć? A ja: ??? Czekaj... nie powiedziałeś im? Oni nic nie wiedzą? Byłam zdziwiona. Jak się okazało, nic nie wiedzieli. Nie założyłam tego kołnierza by mu zrobić na złość, naprawdę i tak było wtedy już ponad 30'C i dla mnie noszenie tej pianki wokół było mi jeszcze bardziej cieplej niż innym, nie chciałam zbyt gwałtownie robić ruchów, nie zdajecie sobie sprawy jak my zarzucamy tym karkiem na prawo i na lewo, jak człowiek bierze prysznic, jak nie widziałam i się myłam to myślałam że nie ma nic gorszego, JEST, brak ruchów głowy, operujesz natryskiem, a zrobić turban na głowie z ręcznika, a wysuszyć włosy? Rany julek. Ale nie chcę tu o tym narzekać, było minęło, tylko że auto było ważniejsze, wiecie, przedmiot, głupia rzecz, nie wygram z mercedesem, chłopak jest fanem i okej, ale kurde, no serio? Wtedy myślałam po raz pierwszy, że się z nim rozstanę, bo nie chcę kogoś takiego przy swoim boku, a jak będziemy mieć dzieci, to co wtedy? Gdzie jest ta ludzka odpowiedzialność za zdrowie innych, tych których kochasz? Gdzie to kurna jest? Gdzie ta troska i opieka? Naprawdę wtedy miałam kryzys, chodziłam do kościoła i nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić, co z nim, co z nami, końca końcem nie rozstałam się, ale to był ciężki czas, zdałam sobie sprawę że jestem z egoistycznym facetem, dla którego zabawa, rozrywka, picie alkoholu (głównie piwa) to pierwsze miejsca, i ostatnio znów się z tym zmierzam. Gdzieś znów z niego uleciał jakiś dobry duch, albo sama nie wiem, liczy się beztroska i jest super, od poniedziałku ma urlop, już zaintonował że nie będzie nic robił, jego rodzice wraz z bratem (jest upośledzony fizycznie) jadą w góry, jedynie co ma robić, to jeździć do kościoła i przejąć obowiązki ojca, jak się o tym dowiedział to powiedział tylko " no jeszcze mi tego brakowało do szczęścia " na co ja, spoko, będę z Tobą jeździć. No i sprawa brata, brat jest o rok starszy, ale od urodzenia ma wadę serca, nie wykształciło mu się odpowiednio podniebienie, kark, ma też problem z chodzeniem, ale wiecie co, odkąd tam przychodzę, ani razu, ANI RAZU, nie usłyszałam, że jego coś boli, albo na coś narzeka. Ani razu. Czasami wpada w ataki agresji, nienawiści, krzyku, ale i to nie bierze się znikąd, przy mnie tylko dwa razy widziałam go w takim stanie, ale nie celował bezpośrednio we mnie, tylko w rodziców. Mój chłopak z nim nie ma kontaktu, traktuje go jak... nie znajdę słowa, nawet nie chcę mi to przejść przez gardło, a co dopiero mam to napisać. Mój chłopak nie spędza z nim czasu, mimo że mieszkają w tym samym domu, traktuje go jak powietrze, jak ktoś kto nie ma prawa mówić itd.. Rany. Mnie osobiście jego brat nic nigdy nie zrobił, ma problem z mówieniem, ale da się go zrozumieć, czyta zresztą jako lektor w kościele, śpiewa psalmy, on jest taki prawdziwy, jak dziecko, tzn. jak jest radosny, to klaszcze, pociera dłoń o dłoń, jak jest smutny, to nawet płacze przy wszystkich, nie zraża się innymi ludźmi, i to z nim jako ostatnim rozmawiałam jak rozstawałam się z chłopakiem, mówił i powtarzał, żebym tego nie robiła, myślę, że podświadomie się bał, tego co może mu zrobić młodszy brat, bo on się go boi, wie że nie może nic zrobić, jest dużo niższy, bo jego choroba spowodowała że ma nie wiele więcej niż 1,50? 1,55? Musiałabym się dopytać, i to mnie tak boli, bolało od zawsze, odkąd tylko poznawałam ludzi i dowiadywałam się, że ktoś ma chorego w rodzinie, to słyszałam w drugą mańkę, że się opiekuje, że spędzają czas, a tu niczego takiego nie ma, wiele razy powtarzałam chłopakowi, żeby zajął się bratem, że razem we trójkę możemy spędzić chociaż jeden dzień w tygodniu, kurczę no. Pamiętam jak się go spytałam co by chciał na urodziny, powiedział że płytę Boys, bo jej nie posiada w kolekcji disco polo, a bardzo lubi, powiedziałam okej, znalazłam taką edycję limitowaną w empiku za 30zł, ale nie było na stanie i się okazało, że trzeba zamówić przez neta, zanim to zrobiłam, to dzień jego urodzin nadchodził i mówię do chłopaka, że kurde, może damy mu tak, że ja to przegram po prostu na kompa, w sensie składankę zrobię, albo damy mu coś jako zamiennik, a tę płytę później jak przyjdzie do mnie do domu, ale chłopak był przeciwko, stwierdził że kupimy mu najtańsze perfumy w sklepie i jakieś słodycze i będzie okej. Wiecie, zawiodłam się na siebie, że nie dopilnowałam tego, pytałam się go co chce, a dostał.... eh. Do tej pory to pamiętam! Mimo że było to dwa lata temu, nie rozumiem, dlaczego dla najbliższych sobie, w tamtym domu, się tak to robi, tak się zachowuje, u mnie jest inaczej, są czasami kwasy i kłótnie, ale mimo wszystko odnosimy się szacunkiem, jak nawet podnosiłam głos, krzyczałam, to mam w sobie tak, że pierwsza wyciągam rękę do zgody, kiedyś nienawidziłam swojej mamy, a teraz obecnie jest dla mnie jak przyjaciel, jak azyl, jak miejsce w którym mogę sobie dryfować, moja mama jest wierząca, też kiedyś myślała jak ja, że nie ma piekła, ale to się zmieniło, i wiem że jest na dobrej drodze, po prostu, to nie jest tak, że ja chce teraz zmienić tych ludzi na bardziej wierzących, ale powiedziałam tam na głos, że proboszcza którego mamy, no cóż, słabe ma kazania, w sensie, nie zastanawia się nad czym co mówi, ale jedynie co pozostaje to się trzeba za niego pomodlić, nikt za mną nie poszedł w tany, tak jakby to nie że było złe, ale ... kurde. Sama nie wiem jak to nazwać.
Zderzam się po prostu z ludzką naturą. Ale przebywanie w tamtym domu, sprawia, że serio chce iść do kościoła i się pomodlić, w czwartek nie byłam, chłopak miał dużo pracy i chciał się zdrzemnąć, rozumiem to, jesteśmy tylko ludźmi, ale on i tak dużo śpi, nie ma obowiązków za bardzo, nie musi karmić zwierząt bo ma kto to robić, nic nie musi robić w domu ani poza nim, jest sobie beztroskim kowalem swojego losu i wtedy, pamiętam jak przerabiałam milion rozmów z mamą i przyjaciółkami, czy aby na pewno ja chcę kogoś takiego, nie wiem jak będzie wyglądał jego urlop, już zapowiedział czy będę u niego spać... na co ja, że hej, wiesz, mam pracę? Pracuję z kwiatami, posiadam dwie szklarnie i na chwilę obecną mam do czynienia z tulipanami, do mojej pracy też musiałam dojrzeć i dorosnąć, poza tym moja mama jest po wypadku, miała zmiażdżoną stopę, ale lekarze ją uratowali, chodzi, ale jest to czasami takie utykanie, nie wyobrażam sobie, że śpię u chłopaka a on potem mnie tu przywozi, to może lepiej, jakby nam pomógł? Czemu nie mógł w ten sposób tego zaproponować? A no, bo jest na urlopie. To już nawet nie jest tak, że mi opadają ręce, tak to było jeszcze rok temu, teraz to mi po prostu brak słów i nie komentuję. I tak... zaczynam się oddalać, wycofywać, odchoruję to w sobie, modlę się jak tylko mam chwile i ciszę, robię to w drodze do psa, do szklarni, codziennie po kilka razy, lepiej mi z tym, i do tej pory zadaje sobie pytanie, dlaczego nie poszłam z jubilatką odmawiać koronki? W końcu to jej święto, mogłybyśmy to zrobić razem, zawsze mogę zrobić to w inny dzień :) W końcu co dwie osoby to nie jedna. I tak, mam rozłam, ale nie duchowy, bardziej ludzki i to jacy ludzie potrafią być powierzchowni, na swoje interesy, nastroje, na to jak JA jest ważniejsze od wszystkiego i wszystkich, i to jest w tym wszystkim bardzo słabe. Ech.
Idę się szykować na Mszę Świętą, jeszcze tu wpadnę, czasami czytam jako gość, czasami się boję pisać, to taki mój wewnętrzny lęk, bałam się też czytać postów pod moim powitaniem, ale teraz kiedy to napisałam, to nie wydaje mi się to takie straszne, trzeba przełamywać i zacząć pisać :)

Dziękuje Dezerterze, Magnolio i ToTylkoJa za odzew :) (chronologiczność alfabetycznie)

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Viridiana » 2019-02-02, 21:44

Dobrze, że modlisz się za swojego chłopaka i liczysz na to, że kiedyś się nawróci, ale... Nie zapominaj o tym, aby uważnie go obserwować. Bo są zachowania, których akceptować i usprawiedliwiać się nie powinno. Mimo wszystko miej dozę ostrożności.
Też rozmawiaj z nim na poważne tematy i dyskutuj, obserwuj jego dojrzałość.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Magnolia

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Magnolia » 2019-02-02, 21:52

Marto z przykrością odnoszę wrażenie, że z opisu Twojego chłopaka nie wyłonił się najlepszy kandydat na męża....

Dla ukochanej chłopak powinien się starać, dbać, ochraniać i pomagać... te postawy pomogą wam w codzienności. Jeśli ich nie ma już na etapie bycia ze sobą, to po ślubie raczej mało prawdopodobne by się pojawiły samoistnie, bez przykładu z rodziny.
Kobieta ma duże pole do mobilizowania chłopaka do rozwijania się w tych postawach... ale czy On będzie chciał współpracować z Tobą? Raczej marzy Mu się wygodnie i trochę leniwe życie...
Stawiaj Mu mądre wymagania, mama podpowie jak i jakie, aby zobaczyć tą gotowość do współpracy w relacji. Ciesz się ze z mamą możesz rozmawiać i zaufaj jej doświadczeniu małżeńskiemu i rodzinnemu. Lepiej widzi tą sytuację niż Ty albo My na forum, bo patrzy na to kochającymi Cie oczami.
Pozdrawiam

ToTylkoJa
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2207
Rejestracja: 2 sty 2019
Has thanked: 22 times
Been thanked: 367 times

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: ToTylkoJa » 2019-02-02, 22:52

Ja może nie na temat, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, że bardzo często na forach pojawia się ten błąd.
Nie wszystkie zaimki [osobowe]* piszemy wielką literą.
Piszemy tak tylko w wypadku, gdy jest to bezpośredni zwrot do adresata.
Czyli "Podoba mi się Twoja nowa bluzka, jednak sama bym jej nie założyła" (Tutaj zwracamy się bezpośrednio do odbiorcy),
ale już "i ja powiedziałam do niej: mam dość tego, jak ty mnie traktujesz!" (Mówimy do kogoś postronnego).
Zaimki takie jak "my"; "oni"; "on" raczej nie są pisane wielką literą (chyba że w przypadku, gdy jest to celowy zabieg stylistyczny. Ale taką ewentualność występuje raczej w momencie, kiedy w książce autor próbuje łamać 3 ścianę).
Zaimki osobowe piszemy wielką literą najczęściej w listach, e-mailach, czy właśnie na forach lub w komentarzach. Głównie dlatego, że ciężko jest wypowiedzieć wielką literę.

Wiem, że to nie jest "Sabat Sympatyków Słowników", ale musiałam.


*"my"; "wy"; "oni"[...]

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Dezerter » 2019-02-02, 23:13

Marto - nie wiem, czy opisywanie tylu szczegółów z życia innych osób jest dobrym pomysłem - zachowaj umiar
ja bym nie chciał by narzeczona mojego syna tyle o mojej rodzinie pisała na publicznym forum.
Wiele osób już nas prosiło by później usuwać posty czy całe wątki, bo się zagalopowali, a co będzie jak ktoś z rodziny, czy znajomych wejdzie na forum i przeczyta :?: :!: :-o

Rodzina ma wpływ na to kim jesteśmy i jakie wzory zachowań przejmujemy. Dla ciebie najważniejsze powinno być jak przyszły teść odnosi się do teściowej, bo to może być wyuczonym wzorem dla narzeczonego.

Codzienne bieganie do kościoła ok, jeśli nie masz ważniejszych zająć, ale nie oceniaj gorzej tych co nie czują takiej potrzeby. Rozmawiałem kilka razy z rożnymi księżmi na ten temat - wielu ma zdanie, że Eucharystia w niedziele i wystarczy, bo to ma być święto a nie dzień powszedni. :!:
Ale akceptuję, że są tacy co maja potrzebę codziennej- podziwiam.
Moim zdaniem im bardziej się nawracamy, tym bardziej nawracamy się by kochać ludzi - pomyśl o tym.
szalom
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Magnolia

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Magnolia » 2019-02-04, 08:41



Oglądając ten filmik pomyślałam o Tobie, rozważ Marto, dla własnej pewności, czy wasz związek ma potencjał na szczęśliwą przyszłość.
Ostatnio zmieniony 2019-02-04, 08:44 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.

konik

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: konik » 2019-02-04, 11:11

Dezerterze ... bardzo pieknie napisales, ze im bardziej sie nawracamy, tym bardziej nawracamy sie, by kochac ludzi.
Szacun!

Marta

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Marta » 2019-02-14, 14:09

Veridiana, dziękuje za celną uwagę, myślę, że poobserwuje go jeszcze, ale prawda jest też taka, że ja o sobie mam bardzo niskie mniemanie, tzn. uważam że nie nadaję się ani do bycia żoną, ani do bycia matką, jestem trochę jak to dziecko w dorosłym ciele. To tak w wielkim skrócie.
Magnolia, przesłuchałam filmik, ba miałam nawet ostatnio rozmowę z moim chłopakiem, doszliśmy do pewnego rozwiązania, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Prawdopodobnie się rozstaniemy, obydwoje się męczymy, mamy na siebie zły wpływ itd. Poza tym nie wyobrażam sobie być w jego rodzinie, ani teraz ani nigdy.
Dezerter, uczestnictwo codzienne we Mszy Św., ma być pomocą w walce z przeciwnościami, zachowuje się wtedy pełną równowagę, czy wyobrażasz sobie tylko cztery razy w miesiącu przyjmować Komunię Św., bo tak wypada niedziela, a co z pozostałymi dniami? Czy w tzw dni powszednie, Jezus mnie nie chce, nie oczekuje, mam z nim się przywitać tylko w niedzielę? Idąc tym tokiem, ja nie jestem aż tak silna, nie wiem czy w ogóle ktoś jest, przecież księża odprawiają Msze Św., w tygodniu, to co, mają tego nie robić? Przecież modlimy się wtedy za zmarłych itd. Mnie sama codzienna modlitwa nie wystarczy, jeśli mam tylko taką sposobność korzystam z Mszy Św., jeśli nie, gorzko żałuję, bo wiem że zły duch ma nade mną kontrolę, w ogóle uważam, że bycie naprawdę takim godnym i dobrym katolikiem wymaga mnóstwo czasu, o ile nie całego życia.
Co do opisywania życia innych, hm, nie użyłam imion, nie jestem też narzeczoną, użyłam powszechnego nazewnictwa, żeby Wam to jakoś opisać, może skonfrontować, dlaczego miałabym prosić o kasację? Przecież jestem świadoma tego co piszę, a i z tego będę się też spowiadała, możliwe że nie powinnam tyle pisać, albo w ogóle, bo przecież, jakby nie patrzeć to dalej świat wirtualny, a jednak pisanie nie załatwi sprawy, trzeba wziąć się za czyny i działania do wewnętrznej przemiany.

mondfa

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: mondfa » 2019-02-14, 15:19


A może posłuchaj tego. Ksiądz Pawlukiewicz często opisuje dokładnie Twój problem :) bo uwierz, że nie jesteś w nim sama!
Do dzieła!!!
Było A teraz trzeba powiedzieć men! :)

Marta

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: Marta » 2019-02-27, 12:36

Mondfa, przesłuchałam to razem z moim chłopakiem, jest dokładnie tak jak sądziłam, gdy chciałam z nim porozmawiać co o tym wszystkim myśli, czy widzi swój problem itd, to powiedział mi tylko że jest to najlepsze kazanie jakie słyszał, że był kiedyś uzależniony ode mnie, ale teraz już nie jest i to ... tyle. :P Bardzo spodobała mi się interpretacja rybaków, sieci, kurczę, nigdy nie podchodziłam w ten sposób, mój chłopak jest wędkarzem, więc uśmiechnęłam się w duchu, że to kazanie będzie takie trafne, że oświeci nam serca. Jestem już niezmiernie pewna, że wiem co należy zrobić, zbieram jeszcze marne owoce, zapisuję w zeszycie, konfrontuje prawdę sama ze sobą, i najlepsze, że my się prawie już rozstaliśmy, zapytałam się więc: to po co tu siedzisz? a on: nie chcesz żebym tu był? Kurczę, on nie weźmie tej odpowiedzialności, bo jak sam powiedział nie chce być winny, więc to znów spocznie na moje barki, ale teraz jestem już mądrzejsza niż rok temu, jeszcze rok temu nie wiedziałam tego wszystkiego co wiem teraz, to jest już ostatnia rzecz, od której muszę się uwolnić aby być wolną. Ja go nie naprawię, ani teraz ani nigdy, żeby się zmienić trzeba odrzucić to co w jakiś sposób nas wiąże, a on nie zrezygnuje z niczego, żyje tak jakby piekła nie było i ma dość powierzchowną wiarę. Ja nie jestem w stanie się teraz zdobyć na pójście ot tak sobie do Komunii Św. przede mną jeszcze spowiedź, ale zrobię to, bo męczy mnie moja grzeszność, niebawem zaczyna się Wielki Post, to dobry czas aby wzmocnić się modlitwą, odrzuciłam praktycznie już wszystko co ma na mnie zły wpływ i wiem, że zrobiłam dobrze. Skąd? Bo licho nie śpi, czuwa cały czas i zaczyna mnie atakować, ale się nie poddam, dopóki żyję, trwać będę w Chrystusie.

konik

Re: Drodzy Bracia, Drogie Siostry

Post autor: konik » 2019-02-27, 15:15

Zycze wszystkiego najlepszego i sily w Bogu.

ODPOWIEDZ