Mt 7:1-5

Rozmowa na poszczególne wersety Pisma Świętego.
Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Andej » 2018-01-19, 10:16

Na tym to polega. Na staraniu się. Na pilnowaniu, aby tego nie czynić. Ale jak się całkowicie wystrzec, gdy większość ludzi nie odróżnia oceny czynu od oceny człowieka? Gdy we wszystkich mediach jesteśmy bombardowani, że ten jest taki, a tamta taka.
Zauważ tez inny aspekt tego zagadnienia. Na przykładzie wypowiedzi europosła. On ocenił zachowanie porównując je do zachowań z przeszłości. A europosłanka usłyszała, że on ją ocenia, a nie jej czyny. I mediach nagonka. Niemal każdy pisał i mówił, że on ją oskarżył, pomówił. Ludzie generalnie nie potrafią zauważać różnicy między oceną czynu, a oceną człowieka. A Jezus wyraźnie jedno nakazał, drugiego zabronił.

Duży związek z powyższym ma porównywanie. Wciąż porównujemy się do kogoś. Raz jestem lepszy, raz gorszy. A czymże jest porównywanie, jak ocenianiem. To nie do nas należy. A ostatni będą pierwszymi. Pares inter pares. (Nie pomyliłem się.)
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Abraham45

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Abraham45 » 2018-01-19, 10:31

Tomaszek pisze: 2018-01-19, 09:55 Co prawda, rozpoczynając ten wątek, skupiłem uwagę na osądzaniu praktyk. Wspomniałem o praktykach nie zrozumiałych dla współczesnego człowieka, co nie znaczy złych. Jednak nie da się ukryć, że Wasze posty są bardziej na temat od mojego, jeśli przeczytamy zacytowany przeze mnie tekst z Ewangelii.
Najgorsze jest to, że człowiek - mowię teraz o sobie - wydaje osądy o innych, niemal codziennie. Jesteśmy nieraz wciągani w takie rozmowy, nawet jeśli pilnujemy się, żeby nie osądzać innych, jednak to się dzieje. A najgorsze jest to, co zauważyłem u siebie, że im bardziej w czymś czuję się winny, tym łatwiej łapię się na próbie osądzenia innych.
Najtrudniej jest bowiem wyciągać belkę z własnego oka, gdyż to bardzo mocno boli - to uderzenie we własne ja, w moją rację, w moją dumę, w moją pychę której często nie widzę u sidbie tylko u innych. Jakże lżej i wspaniale jest osądzać innych. Tylko często zapominam, że tymi sądami czynię z siebie duchowego mordercę - zabijam innych we własnym sercu ale też zabijam ich, gdyż oni przez moje sądy mogą cierpieć. Przykra jest prawda o sobie samym i często bardzo boli gdy ktoś nam ją powie.

Nocny Ludzik

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Nocny Ludzik » 2018-01-20, 23:00

ten cytat to taka swieta madrosc każdego istnienia i każdej istoty,znam to z autopsji,dlatego teraz bardziej uważam na swoje ruchy i dobre lub zle uczynki,to swieta racja,znam to z autopsji i juz

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: W drodze » 2018-01-23, 21:34

Andej pisze: 2018-01-19, 10:16 Na tym to polega. Na staraniu się. Na pilnowaniu, aby tego nie czynić. Ale jak się całkowicie wystrzec, gdy większość ludzi nie odróżnia oceny czynu od oceny człowieka? Gdy we wszystkich mediach jesteśmy bombardowani, że ten jest taki, a tamta taka.
Zauważ tez inny aspekt tego zagadnienia. Na przykładzie wypowiedzi europosła. On ocenił zachowanie porównując je do zachowań z przeszłości. A europosłanka usłyszała, że on ją ocenia, a nie jej czyny. I mediach nagonka. Niemal każdy pisał i mówił, że on ją oskarżył, pomówił. Ludzie generalnie nie potrafią zauważać różnicy między oceną czynu, a oceną człowieka. A Jezus wyraźnie jedno nakazał, drugiego zabronił.

Duży związek z powyższym ma porównywanie. Wciąż porównujemy się do kogoś. Raz jestem lepszy, raz gorszy. A czymże jest porównywanie, jak ocenianiem. To nie do nas należy. A ostatni będą pierwszymi. Pares inter pares. (Nie pomyliłem się.)
Ludzie generalnie nie potrafią zauważać różnicy między oceną czynu, a oceną człowieka. A Jezus wyraźnie jedno nakazał, drugiego zabronił.

Bardzo ciekawa i cenna uwaga Andej. Zastanawia mnie jednak uzycie sforulowania "nie potrafia".Z czego wiec ta ulomnosc powstaje ,zapytam?
Bo chyba jest to duza umomnosc wielu,jak sam napisales.
Przeciez wiekszosc, albo i wszyscy uczeszczaja cotygodniowo do kosciola, gdzie powinni korzystac ze zrodla wiedzy do pozbycia sie tej ulomnosci.
Wiec musi byc inna przyczyna, a nawet wiele przyczyn,skoro jest to tak nagminne w polskim, katolickim narodzie.

Z wieczornymi pozdrowieniami.

Abraham45

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Abraham45 » 2018-01-23, 23:38

A może z przekonania, przeświadczenia, że jak walnę gościowi, że jest "świnią" lub "kanalią" to się lepiej poczuję, że mi ulży a taki gość i tak na tym nic nie straci, bo w końcu zasłużył na taką opinię, bo postępuje tak a nie inaczej. A jak ktoś mi wytknie, że tak źle potraktowałem człowieka to zawsze mogę pójść do spowiedzi i Jezus mi przebaczy, w końcu nic takiego złego nie zrobiłem. A jak nie wytknie to co będzie? Nie wyspowiada się człowiek i pójdzie z grzechem do Komunii?

Niestety takie myślenie jest częste i nie bierze się pod uwagę, że sądami zabija się drugiego człowieka a myślenie, że można tak i spowiedź potem wszystko załatwi jest niestety niechrześcijańskie.

Ja często odnoszę takie wrażenie, że księża za mało mówią o takich grzechach, że za mało mówią w ogóle o grzechach. Być może z obawy aby ludzie z Kościoła nie pouciekali słysząc o tym jak grzeszą. A warto by było o takich sprawach mówić w kazaniach i szkoda, że się tego nie czyni, bo wielu ludzi mogłoby się opamiętać.
Tak można sobie przyjmować Komunię i nie brać niektórych ciężkich grzechów pod uwagę a Komunia niestety jest wtedy przyjmowana świętokradczo. Im bardziej ludzi się uświadamia o grzechach tym może bardziej by ich unikali.

Słyszałem taką informację w jakimś kazaniu, że w niektórych krajach zabroniono mówić w kazaniach o grzechu, aby człowiek się nie dołował i przypadkiem nie popełnił samobójstwa. Ale jak mu się życie posypie bo człowiek dopuścił się różnych grzechów, złych czynów i popełni samobójstwo jest tylko słabym i głupim samobójcą. Nikt nie patrzy na to, że popełnił samobójstwo bo doprowadziły go do tego jego grzechy.

Niestety, brak świadomości, brak nauczania o czymś takim jak osądzanie człowieka czy krytyka to dwie różne sprawy, że osądzanie człowieka jest grzechem z którego trzeba się spowiadać powoduje, że ludzie nie uwzględniają czegoś takiego jak osąd jako grzech. To jest teraz coś tak powszechnie używane, że nie ma znaczenia dla niektórych i traktują to jako grzech powszedni do którego wystarczy zwykła spowiedź powszechna.Czy tak rzeczywiście jest? Czy rzeczywiście wystarczy spowiedź powszechna?

Lepiej się zastanowić przy osądzaniu innych czy przypadkiem nie przyjmujemy Komunii świętokradczo.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Andej » 2018-01-24, 09:11

W drodze pisze: 2018-01-23, 21:34 ... Z czego wiec ta ulomnosc powstaje ,zapytam? ...
Z braku logicznego myślenia. Ale to ma znaczenie dopiero po głębokiej refleksji.

A tak na prawdę z powszechnego mylenia.
Prosty dialog:
- pobrudziłeś się
- ty też jesteś brudny.
Pierwsze zdanie jest wyrazem troski, informacją o fakcie. A już odpowiedź jest oskarżeniem i atakiem. Choć zdarza się, że odpowiedź brzmi: - ty też jesteś brudas - i jest dodatkowo poniżeniem człowieka.

To zależy od nas. Od naszej odpowiedzialności za słowo. Od ważenia tego, co mówimy. Od nas uczą się nasze dzieci. Nasi znajomi, współpracownicy też mogą sobie przyswoić taki sposób wyrażania.

Ocenianie człowieka zawiera element sądu. Niestety najczęściej surowego. Sędzia w tym wypadku, często podświadomie, buduje swoją pozycję. Jak faryzeusz: - Ja nie jestem taki jak ten celnik. Poniżając kogoś pozornie ktoś czuje się lepszy. Nie widzi, że sam siebie poniża. Czy zakładający koronę cierniową, opluwający, drwiący i poniżający Umęczonego poniżali Jego? Nie, Boga obrazić się nie da. Oni dawali świadectwo o sobie. Taplali się we własnym błocie nienawiści. Pozornie oceniali Jezusa. Oni w ten sposób starali się wybielić własne grzechy. A On odpłacił im miłością. Żadnego nie oskarżył. Żadnemu nie powiedział: _ Jesteś xxxxx.


Nie jest łatwo oddzielić człowieka od jego czynów. Łatwiej jest utożsamić. A jednak trzeba. Na tym polegała wielkość świętych. Oni nie oceniali ludzi. Nie włączyli z ludźmi. Walczyli ze złem. Ze złymi czynami. Ale zawsze o człowieka. O największego zbrodniarza.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Abraham45

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Abraham45 » 2018-01-24, 09:58

Świadectwa życia świętych są bardzo dobrym przykładem jak można żyć zgodnie z wolą Boga dbając o miłość do wszystkich ludzi, także tych zepchniętych na margines życia, tych najbardziej upadłych. I z jednej strony staramy się wzorować na świętych, na swoich wybranych patronach aby jak najlepiej żyć i pełnić wolę Boga a z drugiej strony potykamy się o najdrobniejsze kamienie - sądy, grzeszki, grzechy. To co nas ratuje to Boże Miłosierdzie do ktrórego cały czas uciekamy po naszych upadkach. Takie wspaniałe lekarstwo na każdy upadek.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: W drodze » 2018-01-24, 21:10

Andej pisze: 2018-01-19, 10:16 Na tym to polega. Na staraniu się. Na pilnowaniu, aby tego nie czynić. Ale jak się całkowicie wystrzec, gdy większość ludzi nie odróżnia oceny czynu od oceny człowieka? Gdy we wszystkich mediach jesteśmy bombardowani, że ten jest taki, a tamta taka.
Zauważ tez inny aspekt tego zagadnienia. Na przykładzie wypowiedzi europosła. On ocenił zachowanie porównując je do zachowań z przeszłości. A europosłanka usłyszała, że on ją ocenia, a nie jej czyny. I mediach nagonka. Niemal każdy pisał i mówił, że on ją oskarżył, pomówił. Ludzie generalnie nie potrafią zauważać różnicy między oceną czynu, a oceną człowieka. A Jezus wyraźnie jedno nakazał, drugiego zabronił.

Duży związek z powyższym ma porównywanie. Wciąż porównujemy się do kogoś. Raz jestem lepszy, raz gorszy. A czymże jest porównywanie, jak ocenianiem. To nie do nas należy. A ostatni będą pierwszymi. Pares inter pares. (Nie pomyliłem się.)
Na pierwszy problem ... Z czego wiec ta ulomnosc powstaje ,zapytam? . otrzymalem odpowiedz. Natomiast na ten drugi, bardziej wazny,czyli dlaczego nie korzystaja e zrodla wiedzy jaka mozna otrzymac w kosciele.

Bo z mojej obserwacji wynika, ze czestosc chodzenia do kosciola , z brakiem korzystania z wiedzy do podnoszenia swojej duchowosci,idzie w parze.

konik

Re: Mt 7:1-5

Post autor: konik » 2018-01-24, 21:29

Przepraszam, ze bedzie bezposrednio: Czy obserwujesz rowniez siebie? Czy u Ciebie wszystko idzie w parze, drogi " W drodze "?

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14925
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4176 times
Been thanked: 2938 times
Kontakt:

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Dezerter » 2018-01-24, 21:37

W drodze pisze: 2018-01-24, 21:10
Andej pisze: 2018-01-19, 10:16 Na tym to polega. Na staraniu się. Na pilnowaniu, aby tego nie czynić. Ale jak się całkowicie wystrzec, gdy większość ludzi nie odróżnia oceny czynu od oceny człowieka? Gdy we wszystkich mediach jesteśmy bombardowani, że ten jest taki, a tamta taka.
Zauważ tez inny aspekt tego zagadnienia. Na przykładzie wypowiedzi europosła. On ocenił zachowanie porównując je do zachowań z przeszłości. A europosłanka usłyszała, że on ją ocenia, a nie jej czyny. I mediach nagonka. Niemal każdy pisał i mówił, że on ją oskarżył, pomówił. Ludzie generalnie nie potrafią zauważać różnicy między oceną czynu, a oceną człowieka. A Jezus wyraźnie jedno nakazał, drugiego zabronił.

Duży związek z powyższym ma porównywanie. Wciąż porównujemy się do kogoś. Raz jestem lepszy, raz gorszy. A czymże jest porównywanie, jak ocenianiem. To nie do nas należy. A ostatni będą pierwszymi. Pares inter pares. (Nie pomyliłem się.)
Na pierwszy problem ... Z czego wiec ta ulomnosc powstaje ,zapytam? . otrzymalem odpowiedz. Natomiast na ten drugi, bardziej wazny,czyli dlaczego nie korzystaja e zrodla wiedzy jaka mozna otrzymac w kosciele.

Bo z mojej obserwacji wynika, ze czestosc chodzenia do kosciola , z brakiem korzystania z wiedzy do podnoszenia swojej duchowosci,idzie w parze.
Jak bym miał spróbować odpowiedzieć, to bym poszedł w kierunku braku dojrzałej , rozwiniętej osobowości. Prowadzę spotkania z narzeczonymi, dzisiaj to są zazwyczaj ludzie ok 30, więc mocno dorośli i wydawało by się, że dojrzali - ok 30% z nich , moim zdaniem, jest niegotowa i niedojrzała do ....
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: W drodze » 2018-01-24, 23:03

, to bym poszedł w kierunku braku dojrzałej , rozwiniętej osobowości.

Coraz cieplej Dezerterze.Dodalbym jedynie ,nie tyle osobowosci co duchowosci, czyli dojrzalosci pojecia zjednoczenia z Bogiem.

Bo chodzac do kosciola przez 70 lat np. i przystepujac do Eucharystii, to powinno samoistnie dawac rezultaty.

W szkole , ak dostales dwoje, to nie przeszedles do nastepnej klasy.

Z wieczornymi pozdrowieniami.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Andej » 2018-01-25, 12:21

Kiedyś dwója uniemożliwiała promocję. Teraz już nie.

Ale różnica w podejściu. Do szkoły - obowiązek. Do kościoła - przywilej.

Nie ma żadnego musu. Na drodze wiary są tylko świadome i dobrowolne wybory. A jeśli tak, to każde uczestnictwo we mszy świętej rozwija.
Kto ma uszy niechaj słucha, a nie marzy o niebieskich migdałach.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18854
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2600 times
Been thanked: 4595 times
Kontakt:

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-01-25, 12:45

Andej pisze: 2018-01-25, 12:21 Ale różnica w podejściu. Do szkoły - obowiązek. Do kościoła - przywilej.
Wydaje mi się, że podział obowiązek/przywilej to trochę uproszczenie.
Zwłaszcza że nie muszą to być zbiory rozdzielne.
Przełóżmy rzecz na inną dziedzinę: wesele przyjaciela.
Nie cierpię wesel. Ale przyjaciel poczułby się urażony, gdybym nie przyszedł (nawet gdyby zrozumiał i nie miał pretensji).
Więc idę. Czy kategoria "obowiązku" jest odpowiednia?

Inny przykład - urodziny babci. Ktos nie lubi takich uroczystości, a w dodatku własnie dziś miał cięzki dzień w pracy.
Jednak idzie.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Andej » 2018-01-25, 12:53

Kiedyś był "zaszczytny obowiązek". Z tamtego czasu mam konotację tegoż.

Ale fakt. Obowiązek jako imperatyw wewnętrzny. A do tego budujący coś dobrego.


Trudno jednoznacznie użyć słowa. Przymus zewnętrzny i imperatyw wewnętrzny.

Do jednego się poczuwam, robię to ... no właśnie. Z obowiązku? Z poczucia przyzwoitości? Aby zrobić przyjemność? Aby czegoś nie popsuć?

Czy obawy przed sankcjami? Zemstą?

Narzucony obowiązek i przyjęty dobrowolnie - tym samym słowem określamy. A treść tak różna.

Religia, Bóg. Nikt nie karze. Sam decyduję się na ponoszenie konsekwencji własnych wyborów.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Abraham45

Re: Mt 7:1-5

Post autor: Abraham45 » 2018-01-25, 12:55

W drodze pisze: 2018-01-24, 23:03 , to bym poszedł w kierunku braku dojrzałej , rozwiniętej osobowości.

Coraz cieplej Dezerterze.Dodalbym jedynie ,nie tyle osobowosci co duchowosci, czyli dojrzalosci pojecia zjednoczenia z Bogiem.

Bo chodzac do kosciola przez 70 lat np. i przystepujac do Eucharystii, to powinno samoistnie dawac rezultaty.

W szkole , ak dostales dwoje, to nie przeszedles do nastepnej klasy.

Z wieczornymi pozdrowieniami.
Niekoniecznie tak jest, że mając te 70 lat to chodzenie do Kościoła i przyjmowanie Komunii będzie dawało rezultaty.
Przede wszystkim warto zauważyć, że wielu ludzi nie żyje wiarą, życiem chrześcijańskim tylko często wyuczoną religijnością a to nie to samo co wiara, co życie wartościami chrześcijańskimi. Oczywiście piszę ogólnie nie odnosząc się do ilości osób takich które żyją religijnością i do tych które żyją życiem chrześcijańskim. Pewne jednak zachowania ludzi świadczą właśnie o takiej religijności bardziej niż o życiu według wartości.
Moja matka jest tego dobitnym przykładem. Ma lat 70, chodzi do Kościoła, przyjmuje Komunię, nawet się modli, ale to raczej tylko pusta religijność, gdyż nie ma w tym odniesienia do wartości. Sama skłaniała mnie abym przestał zamawiać mszę za zmarłego ojca a jej męża do którego nawet po śmierci pała nienawiścią a idzie i z takim sercem przyjmuje Komunię. Postawa typowo antychrześcijańska a chodzi przecież do Kościoła, przyjmuje Komunię. Tylko jest to religijność i przyzwyczajenie a nie życie wiarą czy wartościami.

Podobnie daje się to zauważyć w małżeństwach a w zasadzie to rozwalonych małżeństwach - idą, przyjmują ślub Kościelny a po iluś latach biorą rozwód by znowu się związać z kimś. Sakrament jest mało ważny, ale katolicy, chodza do Kościoła, żyją jednak już bez ślubu Kościelnego bo nie mogą go już wziąć.

Tak więc takie rezultaty to sa owszem, ale gdy człowiek spełniając te czynności katolika żyje jeszcze wartościami a nie religijnością, która nie ma w sobie tego chrześcijańskiego życia, które może dawać te dobre rezultaty czy też owoce.

ODPOWIEDZ