sens życia
- Jozek
- Złoty mówca
- Posty: 7337
- Rejestracja: 18 lut 2020
- Has thanked: 1181 times
- Been thanked: 708 times
Re: sens życia
Zycie to jak ciagly egzamin, by nauczyc sie pewnych wartosci i wedlug nich postepowac.
Dusza, gdyby pozostawala w Niebie, nie mogla by sie niczego nauczyc nie mogac na nic wplywac swoim postepowaniem, a zycie w/z cialem daje jej taka mozliwosc, by mogla sie wszystkiego nauczyc namacalnie. Odczuc skutki postepowania i roznych doznan. Tym sie wlasnie rozni czlowiek od innych stworzen i tego wlasnie zazdrosci zly, a demony pragna wlasnie ciala, by moc fizycznie na cos wplywac.
Dusza, gdyby pozostawala w Niebie, nie mogla by sie niczego nauczyc nie mogac na nic wplywac swoim postepowaniem, a zycie w/z cialem daje jej taka mozliwosc, by mogla sie wszystkiego nauczyc namacalnie. Odczuc skutki postepowania i roznych doznan. Tym sie wlasnie rozni czlowiek od innych stworzen i tego wlasnie zazdrosci zly, a demony pragna wlasnie ciala, by moc fizycznie na cos wplywac.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.
-
- Początkujący
- Posty: 29
- Rejestracja: 27 gru 2020
- Has thanked: 15 times
- Been thanked: 15 times
Re: sens życia
Dzięki za odpowiedź, super to ująłeś.sądzony pisze: ↑2020-12-29, 12:03Stajesz się. A stawanie się jest procesem.esperanzaa pisze: ↑2020-12-29, 11:44 Myślę, że rozumiem o czym mówisz jak nie jest to właśnie to o czym ostatnio sama rozmyślam. Jednym słowem doszłam do takich samych wniosków. Ostatni mój czas to negowanie i zaprzeczanie samej sobie, samej siebie... Wierzę, że w oczach Boga jesteśmy idealną wersją samych siebie, ale... no właśnie skoro jeszcze nie jestem taka jaką widzi mnie Bóg, ale też nie jestem już 'dawną ja' to kim jestem teraz ?
By wejść na "schodek wyżej" musisz podnieść nogę, a wtedy tracisz równowagę.
By się wzbić musisz skoczyć, a wtedy tracisz grunt pod stopami.
Niepokój, pustka, dyskomfort, dylemat, lęk to wszystko towarzyszy progresowi.
By wierzyć, poniekąd, rezygnujesz z pewności.
Piękny paradoks.esperanzaa pisze: ↑2020-12-29, 11:44
To trochę taki kryzys tożsamościowy w momencie kiedy tak naprawdę odnajduję siebie.
Wychodzisz z siebie, wywijasz się na lewą stronę, łamiesz własne kości, wywracasz pojęcia, destabilizujesz fundamenty.
Kryzys jest oczywisty.
Najwspanialsze jest to, że relacja z Bogiem, moim zdaniem, poniekąd uczy nieprzywiązywania się do własnej tożsamości,
a zmienności, bez której nie istnieje ugruntowywanie w wierze i Bogu.
- Praktyk
- Biegły forumowicz
- Posty: 1969
- Rejestracja: 28 lis 2017
- Has thanked: 417 times
- Been thanked: 432 times
Re: sens życia
No i zapomina ten buddyzm, że jakość naszego istnienia bierze się jednak z działania. Z aktu kreacji, z aktu woli. Nie z czekania na nicość.sądzony pisze: ↑2020-12-25, 13:23 Chyba nie o to mi chodzi. Choć szczerze powiedziawszy nie bardzo wiem jak to wyrazić,
czy da się to wyrazić, a nawet czy wiem co chcę powiedzieć.
Buddyzm, poprzez oświecenie, dociera jakoby do „prawdy” i wprowadza bycie w swego rodzaju „istnieniowy stupor”.
Jakby „rozkładał ręce i czekał”, jakby miłość i dobro w ujęciu buddyjskim
były nieczynieniem zła bądź nieczynieniem w ogóle.
Jest w ich poglądzie o istnieniu sporo prawdy. Istnienie jest z natury ulotne, jest utkane z myśli. A jednak wola i myśli tkającego są tak potężne, że stworzyły istnienie doskonałe, niezniszczalne dopóki trwa wola Boga, a ona jest nieskończona.
Mówisz o procesie toczącym się za pojedynczego życia człowieka, czy jakimś takim procesie uwzględniającym życie pośmiertne ?W chrześcijaństwie, w mistycyzmie chrześcijańskim (moim zdaniem) podobnie chodzi o swego rodzaju „satori”.
Choć tutaj wydaje się ono być czymś ciągłym, nie punktem zwrotnym - oświeceniem.
Nie wiem dokładnie jak je nazwać, ale myślę, że to jakiś kompleks procesów, na które składają się:
nawracanie, łaska, rozwój duchowy, relacja z Bogiem, ciąga praca nad swą „świętością”,
mierzenie się z własnym złem poprzez modlitwę, post, ascezę.
Da się dostrzec podobieństwa, taki mały cykl życia człowieka odwzorowany w piśmie... może tak też być. Ale moim zdaniem dużo większe znaczenie ma cykl istnienia ludzkości jako całości. Jako jednego ciała w Chrystusie. I o tym bardziej jest ta Biblijna historia.I tu właśnie myślę o wspomnianej „nagości”.
Może jestem w błędzie, ale mam wrażenie, że cała historia ludzkości jest historią nas samych.
1. Stworzenie i raj – macica matki i b. wczesne dzieciństwo.
2. Zerwanie jabłka – stworzenie się ego.
3. ST - dorastanie i wczesna dorosłość, przyjmowanie wartości rodziców, świata, w którym żyjemy,
poszukiwanie i negowanie Boga, błądzenie z jednego miejsca w drugie, wątpliwości
(nie znam zbyt dobrze ST, ale myślę, że jest tam sporo analogii)
4. NT – to troszkę kryzys wieku średniego, jakby czas „zanegowania” wszystkiego co przeżyliśmy,
pozorne zanegowanie prawa, które w szerszej perspektywie staje się wypełnione.
Powiedział bym, że śmierć polega na dołożeniu do tego co przeżyliśmy za życia - tego jak patrzy na to Bóg. Każdy malutki elemencik staje się albo dobry, albo wymagający żalu i wybaczenia, bo prawda ostateczna o naszych czynach jest u Boga. Niezależnie co sobie sami wmówimy. Nie powiedziałbym, że to kim jesteśmy dla świata traci znaczenie. Następuje pewne rozdzielenie, ale na bardzo krótko, potem nasi bliscy też do nas dołączają i wiemy, że to oni, znamy się. Nie jest to moim zdaniem jakaś wielka niepamięć. Raczej właśnie wielka wszech-pamięć.Śmierć nas samych polega na pozbawieniu znaczenia tego kim jesteśmy dla świata i dla samych siebie,
a zidentyfikowaniu się z Tym czym jesteśmy w oczach Boga, czym Jesteśmy.
Jeśli odrzucamy ego i myślimy o ludzkości jako całości to tym bardziej kochamy siebie samegoPoprzez nagość rozumiem zrzucenie z siebie schematów ego, z którymi nie jesteśmy w stanie miłować
nikogo prócz siebie samych.
I tutaj przekraczamy buddyjski „istnieniowy stupor”
czyniąc dobro będące bożą miłością.
Ego jest potrzebne, żeby kochać. Jeśli moje "Ja" jest oddzielne od "Ja" mojego dziecka to dopiero mogę kochać nie siebie.
To musi być trochę taki mix. Trzeba wiedzieć, że jesteśmy wszyscy rodziną, ale nie jednym ego.
Jak już się w Jezusa wierzy to nie czyni się dobra ze względu na nagrodę. Czyni się to dobro ze względu na wybór tego kim się jest. Wybierasz czy chcesz żyć razem z innymi braćmi w Jezusie w jedności czy żyć oddzielnie. A jak wybierzesz razem to czynienie im dobra jest radością i przyjemnością a nie ceną za nagrodę. Widzisz w każdym człowieku małego zagubionego braciszka czy siostrzyczkę, którzy cierpią i nie chcesz, żeby cierpieli. Nie dla nagrody. Dla ich szczęścia.Czynienie dobra, ze względu na nagrodę, jest jak nie grzeszenie ze względu na karę.
I choć sam tak często czynię, wierzę, że nie o to Bogu chodzi.
Ale nadal nie dam 100% głowy za to czy Cię rozumiem
Panie patrz na moje serce razem ze mną, patrz na prawdę o mnie razem ze mną.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
Masz rację. Działanie, ruch, zmiana to życie, bezruch to śmierć.Praktyk pisze: ↑2020-12-30, 13:09 No i zapomina ten buddyzm, że jakość naszego istnienia bierze się jednak z działania. Z aktu kreacji, z aktu woli. Nie z czekania na nicość.
Jest w ich poglądzie o istnieniu sporo prawdy. Istnienie jest z natury ulotne, jest utkane z myśli. A jednak wola i myśli tkającego są tak potężne, że stworzyły istnienie doskonałe, niezniszczalne dopóki trwa wola Boga, a ona jest nieskończona.
Jednakże działanie, ruch, zmiana dla człowieka stawiającego siebie samego w centrum to często również śmierć.
Wydaje mi się, że dlatego właśnie buddyzm wybiera „bezruch”, by czasem nie krzywdzić.
My ludzie zachodu, chrześcijanie raczej działamy, ale często nie zastanawiając się nad szerszymi konsekwencjami.
Ktoś, gdzieś, kiedyś powiedział, napisał:
„jedynie to co robisz z miłości ma sens”
O życiu doczesnym widzę.
W sumie to chyba nie ma większego znaczenia. Dla mnie Chrystus to historia człowieka, każdego z osobna i wszystkich razem.
Jeżeli „jestem w Chrystusie, a On jest we mnie” ja jestem w każdym i wszyscy są we mnie.
Podoba mi się. (piszesz o śmierci ciała, końcu życia czy śmierci w sensie nowego narodzenia?)
Za życia?
A więc śmierć fizyczna.Praktyk pisze: ↑2020-12-30, 13:09 Nie powiedziałbym, że to kim jesteśmy dla świata traci znaczenie. Następuje pewne rozdzielenie, ale na bardzo krótko, potem nasi bliscy też do nas dołączają i wiemy, że to oni, znamy się. Nie jest to moim zdaniem jakaś wielka niepamięć. Raczej właśnie wielka wszech-pamięć.
Ja myślałem o śmierci ego (muszę precyzyjniej się wyrażać).
Moim zdaniem nie do końca. Miłość (jak sądzę) nie polega na myśleniu, mówieniu, „wymianie” a
obecności, bliskości, słuchaniu, relacji, działaniu, współczynieniu, współbyciu.
Mi osobiście ego przeszkadza.
Szczerze to nie wiem jak to jest z psychologicznego punktu widzenia, ale dopytam.
Osobiście wypowiem się jak zawsze w tej kwestii.
Z duchowego (nie psychologicznego) punktu widzenia, moim zdaniem ego (dla jasności „fałszywe ja”)
konieczne jest człowiekowi jedynie do tego, by stanowiło narzędzie, lustro, w który z pomocą bożego światła
mogło odbić się nasze Ja prawdziwe.
Chciałeś napisać dopiero gdy Twoje ja odrywa się od ja Twojej matki możesz ją kochać.
Tak, to prawda. Ale matka kocha swoje dziecko mimo, że jego (ja dziecka) nawet nie powstało.
Poza tym, miłość to trudny temat.
Miłość dziecka, matki, ojca, kochanków.
Ja używając słowa Miłość (chyba winienem pisać z dużej) mam na myśli Miłość Jezusową, a zatem taką
do jakiej maksymalnie zdolny jest człowiek/Człowiek.
Zgadza się miks. Używasz ego, lecz baczysz, czujnie czy to ono czasem nie używa ciebie.
Zgadzam się.
Nie jednym ego, lecz jednym Ciałem w Chrystusie.
Czasem się po prostu zastanawiam …Praktyk pisze: ↑2020-12-30, 13:09 Jak już się w Jezusa wierzy to nie czyni się dobra ze względu na nagrodę. Wychodzi, że nie wierzę.
Czyni się to dobro ze względu na wybór tego kim się jest. Wybierasz czy chcesz żyć razem z innymi braćmi w Jezusie w jedności czy żyć oddzielnie. A jak wybierzesz razem to czynienie im dobra jest radością i przyjemnością a nie ceną za nagrodę. Widzisz w każdym człowieku małego zagubionego braciszka czy siostrzyczkę, którzy cierpią i nie chcesz, żeby cierpieli. Nie dla nagrody. Dla ich szczęścia.
Staram się nie omijać w sobie zła gdy na siebie patrzę, dobro, o ile jest, zostanie dostrzeżone.
Miło rozmawiać pomimo niezrozumienia.
Ostatnio zmieniony 2020-12-30, 18:42 przez sądzony, łącznie zmieniany 1 raz.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- Viridiana
- Biegły forumowicz
- Posty: 1707
- Rejestracja: 6 sie 2018
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 554 times
- Been thanked: 419 times
Re: sens życia
Tak się tylko wtrącę - czy możecie sprecyzować, co macie na myśli poprzez "ego"?
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
Ja mogę sprecyzować co ja mam na myśli.
Dla mnie ego (inaczej fałszywe ja) jest „konstruktem myślowym”,
utworzonym w początkowym etapie naszego życia (okres prenatalny – koniec 3 roku życia)
poprzez nieświadome nam czynniki egzogenne (głównie rodzinne).
Na dalszym etapie życia, „konstrukt”
(największy kompleks – jako odruchy kompensujące podstawowe potrzeby)
staje się dominujący i poprzez umiejętność wchodzenia w interakcje z otoczeniem samoustanawia się
samoświadomością tworząc podwaliny osobowości.
Mniejsze kompleksy zostają wyparte.
Dalej ego oscyluje wokół siebie próbując nagiąć rzeczywistość do własnych potrzeb.
Dziecko żyje bo „pożera” matkę (prawie dosłownie, gryzie jej sutki), domaga się uwagi,
płaczem zagarnia przestrzeń i czas. Je, sra i śpi. Wszystko kręci się wokół niego.
Dalej są frustracje związane z rozdzieleniem od matki, seksualność, dojrzewanie, nauka…
To wszystko kręci się wokół ego, wokół „fałszywego ja”.
To nazywam ego.
Moje „fałszywe ja” teraz do Ciebie pisze.
A jakie jest prawdziwe?
Prawdziwe potrafi wyjść poza ego.
Jest wtedy gdy zawiść, pycha i złość niepozwana mi iść i przeprosić żony, a jednak idę
i przepraszam, a ona mówi, że to jej wina
i oboje wiemy, że problemu nie było.
Lub gdy zmywam w pracy kubki po ludziach a koleżanka się pyta: dlaczego to robisz?,
ja mówię: z miłości, a ona: do kogo?, a ja rozkładam ręce.
Albo gdy siedzę w parku i mimo, że mnie nie ma to jestem w Pełni.
… gdy bawię się z córką i nie ma nic, … nie ma mnie, córki, zabawek.. jest wszystkość.
Prawdziwe ja pojawia się gdy ego jest zajęte.
Np. czytaniem, pewnie różańcem, medytacją, powtarzalną czynnością, obserwacją …
Przez ego przechodzi prawie wszystko co człowiek jest w stanie wygenerować,
chyba, że nauczymy się nad nim „panować”.
Dlatego uważam, że poniekąd musimy „umrzeć” i narodzić się na nowo.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14995
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4217 times
- Been thanked: 2956 times
- Kontakt:
Re: sens życia
Obawiam się bracie, że niewielu z nas, w tym ja chyba nie wyszło poza swoje ja, więc nazywanie nas/ja my jako coś fałszywego wymaga solidnego przedyskutowania w osobnym wątku. Koncepcja jest mi znana - od Moniki i Marcina Gajdów, których znam, lubię i szanujęsądzony pisze: ↑2020-12-30, 19:18Ja mogę sprecyzować co ja mam na myśli.
Dla mnie ego (inaczej fałszywe ja) jest „konstruktem myślowym”,
utworzonym w początkowym etapie naszego życia (okres prenatalny – koniec 3 roku życia)
poprzez nieświadome nam czynniki egzogenne (głównie rodzinne).
Na dalszym etapie życia, „konstrukt”
(największy kompleks – jako odruchy kompensujące podstawowe potrzeby)
staje się dominujący i poprzez umiejętność wchodzenia w interakcje z otoczeniem samoustanawia się
samoświadomością tworząc podwaliny osobowości.
Mniejsze kompleksy zostają wyparte.
Dalej ego oscyluje wokół siebie próbując nagiąć rzeczywistość do własnych potrzeb.
Dziecko żyje bo „pożera” matkę (prawie dosłownie, gryzie jej sutki), domaga się uwagi,
płaczem zagarnia przestrzeń i czas. Je, sra i śpi. Wszystko kręci się wokół niego.
Dalej są frustracje związane z rozdzieleniem od matki, seksualność, dojrzewanie, nauka…
To wszystko kręci się wokół ego, wokół „fałszywego ja”.
To nazywam ego.
Moje „fałszywe ja” teraz do Ciebie pisze.
A jakie jest prawdziwe?
Prawdziwe potrafi wyjść poza ego.
Jest wtedy gdy zawiść, pycha i złość niepozwana mi iść i przeprosić żony, a jednak idę
i przepraszam, a ona mówi, że to jej wina
i oboje wiemy, że problemu nie było.
Lub gdy zmywam w pracy kubki po ludziach a koleżanka się pyta: dlaczego to robisz?,
ja mówię: z miłości, a ona: do kogo?, a ja rozkładam ręce.
Albo gdy siedzę w parku i mimo, że mnie nie ma to jestem w Pełni.
… gdy bawię się z córką i nie ma nic, … nie ma mnie, córki, zabawek.. jest wszystkość.
Prawdziwe ja pojawia się gdy ego jest zajęte.
Np. czytaniem, pewnie różańcem, medytacją, powtarzalną czynnością, obserwacją …
Przez ego przechodzi prawie wszystko co człowiek jest w stanie wygenerować,
chyba, że nauczymy się nad nim „panować”.
Dlatego uważam, że poniekąd musimy „umrzeć” i narodzić się na nowo.
ale jakoś nigdy do końca koncepcji fałszywego ja nie przetrawiłem i nie zaakceptowałem
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
Koleżanka zapytała więc odpowiedziałem.Dezerter pisze: ↑2021-01-06, 23:29 Obawiam się bracie, że niewielu z nas, w tym ja chyba nie wyszło poza swoje ja, więc nazywanie nas/ja my jako coś fałszywego wymaga solidnego przedyskutowania w osobnym wątku. Koncepcja jest mi znana - od Moniki i Marcina Gajdów, których znam, lubię i szanuję
ale jakoś nigdy do końca koncepcji fałszywego ja nie przetrawiłem i nie zaakceptowałem
Wiem, że czasami sam się gubię w tym co piszę.
Pewne prawdy najpełniej ukazywać metaforycznie lecz to również ma swoje wady.
Znam to z psychologii oraz R. Rochra i T. Mertona (w koncepcji stawania się człowiekiem i zbliżenia do Boga).
Do Moniki i Marcina mi Dalego, ale może czas się zbliżyć.
A jest jakaś konferencja na ten temat lub książka.
Ciekawi mnie skąd to wzięli czy z psycho czy od R. lub T.?
Mi się to jakoś składa wszystko w piękną całość.
Ale oczywiści mogę błądzić.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
W dużym uproszczeniu, ale b. przystępnie opowiedziane.
Dodano po 3 minutach 9 sekundach:
Konferencja:
https://bonifratrzy.pl/klasztor-warszaw ... -falszywe/
Dodano po 1 minucie 3 sekundach:
ks. Pawlukiewicz:
oraz część II
Dodano po 2 minutach 44 sekundach:
Rohr:
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/wa ... nt_02.html
Dodano po 1 minucie 32 sekundach:
Merton:
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/b ... 2013a0af19
Dodano po 7 minutach 13 sekundach:
No i oczywiście twórca pojęcia mistrz psychologii rozwojowej.
https://pl.qaz.wiki/wiki/Donald_Winnicott
Polecam choćby "Dziecko, rodzina i świat zewnętrzny", "Zabawa, z rzeczywistość".
Dodano po 3 minutach 9 sekundach:
Konferencja:
https://bonifratrzy.pl/klasztor-warszaw ... -falszywe/
Dodano po 1 minucie 3 sekundach:
ks. Pawlukiewicz:
oraz część II
Dodano po 2 minutach 44 sekundach:
Rohr:
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/wa ... nt_02.html
Dodano po 1 minucie 32 sekundach:
Merton:
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/b ... 2013a0af19
Dodano po 7 minutach 13 sekundach:
No i oczywiście twórca pojęcia mistrz psychologii rozwojowej.
https://pl.qaz.wiki/wiki/Donald_Winnicott
Polecam choćby "Dziecko, rodzina i świat zewnętrzny", "Zabawa, z rzeczywistość".
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19099
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2631 times
- Been thanked: 4638 times
- Kontakt:
Re: sens życia
Skąd pomysł, że ego jest fałszywe?!
(inna rzecz, że nie wiem czy jest sens dyskutować o pojęciu narzędziowym, postulowanym przez określoną - dość wymyśloną - szkołę psychologiczną, dla opisania pewnych jej koncepcji).
(inna rzecz, że nie wiem czy jest sens dyskutować o pojęciu narzędziowym, postulowanym przez określoną - dość wymyśloną - szkołę psychologiczną, dla opisania pewnych jej koncepcji).
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
Dla mnie to dość "oczywiste", tak jak to, że Jezus Chrystus jest Bogiem i Człowiekiem.
Skąd pomysł? Z psychologii, psychoterapii, psychiatrii, religii, Ewangelii, doświadczenia, obserwacji, syntezy, wiary.
Nie można tego wyjaśnić w kilku zdaniach.
Która ta szkoła jest "dość wymyślna"?Marek_Piotrowski pisze: ↑2021-01-07, 22:43 (inna rzecz, że nie wiem czy jest sens dyskutować o pojęciu narzędziowym, postulowanym przez określoną - dość wymyśloną - szkołę psychologiczną, dla opisania pewnych jej koncepcji).
Piszesz o p. Winiccot?
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
-
- Super gaduła
- Posty: 1094
- Rejestracja: 28 wrz 2020
- Has thanked: 457 times
- Been thanked: 182 times
Re: sens życia
Z Ewangelii? Nie tworzysz sobie swego swiata, ktory wydaje Ci sie ewangelia?
Pytanie zadajew pelni zyczliwie. To nie atak. Proba znalezienia odpowiedzi na tak zamotana wypowiedz.
Pytanie zadajew pelni zyczliwie. To nie atak. Proba znalezienia odpowiedzi na tak zamotana wypowiedz.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
Nie napisałem, że jedynie i wyłącznie z Ewangelii.
Nie napisałem, że Jezus stworzył to pojęcie.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?
Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec
(Mk 8, 35; Mt 10, 39; 16, 25; Łk 9, 24; J 12, 26)
Wierzę w to, że nie. Ale oczywiście mogę być w błędzie.
Jeśli jestem pomóżcie i strzeż mnie Boże.
Wciąż zmierza do Damaszku, mam nadzieje, że tą samą co i Wy drogą
we własnych butach jednakże.
Wiem, że życzliwie.
Wydaje mi się, że Cię „czuję”.
Wiesz, że nie wierzę w taką stanowczość i pewność.
Jeśli jest ja mówisz, chcę się przekonać.
Nie rozumiem
Pozdrawiam
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
-
- Super gaduła
- Posty: 1094
- Rejestracja: 28 wrz 2020
- Has thanked: 457 times
- Been thanked: 182 times
Re: sens życia
Aby nie medzic, ogranicze sie do jednej mysli: dalczego pomysl, ze wszelkie psych - ( ologie, iatrie, obserwacje, przemyslenia ) maja swiadczyc czy nawet kreowac "ego" ... jakkolwiek by ono nie bylo okreslane.
Ego istnieje, bo Bog nas stworzyl - a nie dlatego, ze naukowcy czy "naukowcy2 nagle stwierdzili, ze jest ego.
I ego jest zalezne w kontekscie stworczym Boga, tak wiec falszywosc ega jest sama w sobie zalozeniem wywodzacym sie z falszu.
A Ewangelia ... no coz, to taki wytrych w Twej wypowiedzi ... podobny do tego, w jaki sposob podnosi sie prestiz wlasnej osoby - a w tym wypadku "wage" wypowiedzi.
Pozdrawiam.
Ego istnieje, bo Bog nas stworzyl - a nie dlatego, ze naukowcy czy "naukowcy2 nagle stwierdzili, ze jest ego.
I ego jest zalezne w kontekscie stworczym Boga, tak wiec falszywosc ega jest sama w sobie zalozeniem wywodzacym sie z falszu.
A Ewangelia ... no coz, to taki wytrych w Twej wypowiedzi ... podobny do tego, w jaki sposob podnosi sie prestiz wlasnej osoby - a w tym wypadku "wage" wypowiedzi.
Pozdrawiam.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13803
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2022 times
- Been thanked: 2204 times
Re: sens życia
Nie psychologia tworzy „ego”, a szeroko pojęte „wychowanie”, myślę, że może od momentu poczęcia.
W okresie prenatalnym wszelkie „doznania” tworzą prapodwaliny.
Choć trudno mówić o „początku” tej struktury, gdyż płód jest jednością ze światem (jego światem) matką.
Nie można stwierdzić, że noworodek ma „ego”. Dziecko do 2-3 roku życia nie oszukuje i nie kłamie.
I tak i nie.
Adam i Ewa, póki nie zerwali owocu, symbolizują (mogą symbolizować) życie bez grzechu. Dzieciństwo.
Swego rodzaju raj, „jedność” z Bogiem.
Kuszenie Ewy to proces tworzenia się „ego”.
Zrywanie i gryzienie owocu – to symbol funkcjonowania człowieka oscylującego wokół siebie, ego, fałszywego „ja”.
Przyjście Jezusa Chrystusa jest próbą wskazania, że nie „ja” jestem najważniejszy, a wręcz, że jestem nieważny.
Śmierć Chrystusa na krzyżu uzmysławia, że nawet „zbawienie” nie powinno być ukierunkowane na mnie samego, a na innych.
Przerysowując, można by rzec, że w procesie zbawienia nie chodzi o mnie samego, a o poświęcenie, o zbawienie „poganina”.
Dlatego „ja fałszywe” musi „obumrzeć”, ustąpić miejsca „Ja prawdziwemu”.
Nie pojmuję tego wywodu.
Twierdzisz, że grzech pierworodny był założeniem Boga.
Wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie, lecz jest satysfakcjonująca jedynie dla mnie.
Rozumiem.
Pewnie masz rację.
Dodano po 10 minutach 3 sekundach:
baj de łej:
Aby “żyć” w miarę “normalnie” w “fałszywym” świecie
(a z chrześcijańskiego punktu widzenia poniekąd takim on jest)
musimy mieć „fałszywe” narzędzie,
w przeciwnym wypadku popadlibyśmy w „obłęd”.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20