Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Jeśli nie wiesz gdzie zamieścić swój temat lub nie psuje on nigdzie indzie to napisz go tutaj.
Konwalia

Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Konwalia » 2020-06-06, 16:36

Czy tylko mnie coraz bardziej niepokoi internetowa ewangelizacja? Kanały na YouTube, rekolekcje, kazania, strony na Facebooku, przypomnienia o nadchodzących transmisjach na żywo i zachęty do wspierania ewangelizatorów (także finansowego) – cieszę się, że Dobra Nowina może dotrzeć do ludzi, także poprzez to, że jedni drugim pewne materiały udostępniają. A jednak mam wrażenie, że zaczynamy brnąć w ślepy zaułek – my, tzn. także odbiorcy takich materiałów. Wydaje mi się, że paradoksalnie to wszystko może nas oddalić od Pana Boga.

W czasie pandemii modliłam się wraz z pewną prężnie działającą także poza siecią grupą ewaneglizatorów i chociaż teraz już chodzę do kościoła, nadal prawie codziennie odmawiam z nimi modlitwę o ustanie pandemii. Modlitwa przez internet nie zastępuje obecności w kościele, nawet gdy się widzi przez ekran modlące się w świątyni osoby, czuje się to oddzielenie. I chociaż pomaga to zachować pewną zdrową rutynę – bo przecież ważne, by na modlitwie nie poddawać się zniechęceniu – to jednak daje poczucie, że coś się traci. Traci się umiejętność skupienia na modlitwie (bo w pewnym sensie modlimy się „do ekranu”) i traci się zdolność cieszenia się możliwością modlitwy w kościele. To właśnie stanowiło dla mnie spore i niemiłe zaskoczenie, kiedy powróciwszy po dwóch miesiącach do kościoła, odkryłam, że nie umiem się tam odnaleźć, że trudno mi być obecną duchem i że muszę się tego uczyć od nowa.

Pandemia jest jednak wyjątkową sytuacją i o ile w tym przypadku można mówić o niezdrowym przyzwyczajeniu (i uświadomieniu sobie, jak niezwykle istotne jest dla wierzących, by, jeśli to tylko możliwe, gromadzili się w świątyniach), o tyle pewne tendencje w społeczności wierzących być może zagoszczą na stałe. I moim zdaniem to właśnie tutaj należy zachować ostrożność.

Tym, co najbardziej mnie zdziwiło, wprawiło w konsternację, były momenty, kiedy ewangelizatorzy kończąc modlitwę, prosili o subskrybowanie kanału, czasem też udostępnianie transmisji w mediach społecznościowych. Z tego, co się zorientowałam, wynika, że inni ewangelizatorzy czynią chyba podobnie, a kilka razy spotkałam się z sytuacją proszenia o udostępnianie na początku transmisji. Czy nie nasuwa się tu dość oczywiste pytanie, jak w takim razie można skupić się na modlitwie, udostępniając coś na Facebooku?

Przyznam, że jestem coraz bardziej przytłoczona liczbą materiałów religijnych, jakie ludzie udostępniają. Mózg nie jest zdolny do przetworzenia dużej liczby informacji, a często są to jakieś krótkie rozważania. Czasem mogą one pomóc, sprawią, że ktoś dostrzeże jakieś światełko, ale czy nie jest tak, że częściej po prostu przeglądamy coś, „polubimy”, udostępnimy i... nic z tego nie wynika? Coraz częściej wolę wziąć do ręki dobrą książkę, wylogować się z różnych portali i nie być na bieżąco, nie znać tych wszystkich wspaniałych kaznodziejów (nie wątpię, że część z nich naprawdę taka jest) i nie zapoznać się z jakąś najnowszą serią na katolickim kanale. Kiedyś ludzie więcej czytali, mniej oglądali i ich wiedza była bardziej ugruntowana, a dziś jest płytka.

Ale oprócz kwestii intelektualnej widzę tu jeszcze coś bardziej niebezpiecznego: czy słuchając tego wszystkiego, nie gubimy cennych minut i godzin, które moglibyśmy poświęcić na... modlitwę? Czy w ogóle po zapoznaniu się z taką liczbą materiałów, na jaką się wystawiamy na naszych profilach w portalach społecznościowych, potrafimy jeszcze wyciszyć się i się pomodlić?

Nie jestem przeciwniczką internetowej ewangelizacji. Sama chętnie słucham i czytam, ale jednak ostatnio nachodzi mnie myśl, że im mniej, tym lepiej. I że stare dobre książki powiedzą nam więcej niż kolejny nowy filmik, a „modlitwa do ekranu” wcale nie wyciszy.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2198 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: sądzony » 2020-06-06, 18:13

To chyba nie jest czarno-białe.
Ja nie chodzę do kościoła, nie przyjmuję komunii świętej, żyję w związku niesakramentalnym.
Gdyby nie internet (wykluczając oczywiście książki) nie miałbym takiej dostępności do:
Szustaka, Pawlukiewicza, Rysia, Badeniego i innych.
Nie „wpakowałbym się” również w to forum.
Nie grzebałbym w przeglądarkach Biblijnych.
Nie dotknąłbym wielu tematów, wielu poglądów bym nie skonfrontował.
Nie zmieniałbym się.
Kto wie może nadal bym chlał.

I mam świadomość, że nadal jestem w czarnej dziurze.
Nie przyjmuję sakramentów, nie uczestniczę w liturgii, żyję w grzechu, nie tworzę wspólnoty.

Ok. ….. i teraz zmieniłem zdanie.
Może właśnie dzięki temu wszystkiemu nie idę co niedzielę do kościoła jak człowiek.
Może Twoja teoria ma sens.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Magnolia

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Magnolia » 2020-06-06, 19:50

sądzony pisze: 2020-06-06, 18:13
Może właśnie dzięki temu wszystkiemu nie idę co niedzielę do kościoła jak człowiek.
Może Twoja teoria ma sens.
To leży w gestii Twojej osobistej decyzji. :)

Dominik

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Dominik » 2020-06-06, 20:14

Rok temu uczestniczyłem w różańcu na kanale Wyrwani z niewoli. Proszenie o łapki przed zaczęciem odnawiania różańca i suby było zawsze. Czy takie prośby są złe, niekoniecznie.
Im więcej łapek pod transmisją, to tym większej ilości osób wyskoczy ona jako proponowana. Uważam że jest to dobre, ponieważ trzeba docierać do jak największej ilości osób ze słowem Bożym.

Natomiast jak widzę jak kanały religijne rozrastają się o sklepy z koszulkami, wspominanie pod czas filmu o wsparciu na Patronite to mam złe odczucia.
Powinno to być bardziej subtelne, jakaś wzmianka o możliwości wsparcia w opisie pod filmem lub na jego końcu jako graficzna plansza.

Biserica Dumnezeu

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2020-06-06, 20:44

Byc moze masz slusznosc, ale rownoez mozna rzec, ze nie masz slusznosci Dominiku.
Obie opcje w okreslonym czasie czy sytuacji moga byc rownie wlasciwe lub rownie niewlasciwe.

Dominik

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Dominik » 2020-06-06, 20:59

Nie upieram się przy swojej racji. Nie da się tego zero jedynkowo ustalić.

Biserica Dumnezeu

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2020-06-06, 22:27

Najprawdziwsza prawda. I na tym opiera sie przestrzen naszej wiary. Na tym opiera sie i zawiera sie w tym.

Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Jozek » 2020-06-07, 01:20

Problem jest taki ze do wiary takiej rzeczywistej i prawdziwej trzeba dojzec. tego nie da sie w zaden sposob komus wytlumaczyc czy przekonac, to musi wyjs od osoby tej ktora ma sie nawrocic. Wlasciwie to te Ewangelizacje, czy reewangelizacje niewiele daja, bo nie ma w nich tego czym jest sama Ewangelia, czyli zycia tym czego sie naucza. Jezus dal przyklad i Apostolowie, po prostu postepowali w calym zyciu tak jak nauczali.
Jesli mowi sie komus by nie grzeszyl, a samemu nie potrafi sie przestac, to nie bedzie zadnego skutku takiej Ewangelizacji.
Tak szczerze mowiac, to osoby zdolne do Ewangelizacji mozna by policzyc na palcach, ale kazdy sie rwie do tego, choc swoim zyciem daje przeciwny przyklad.
Jak Jezus mowil do Apostolow, co maja zabrac ze soba gdy wysylal ich by Nauczali?
Jak ktorys z Ewangelizatorow prosi o wsparcie to nie jest zadnym Ewangelizatorem.
Jak by byl, to by nie musial o nic prosic.
Ostatnio zmieniony 2020-06-07, 01:29 przez Jozek, łącznie zmieniany 2 razy.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2198 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: sądzony » 2020-06-07, 15:13

Jozek pisze: 2020-06-07, 01:20 Problem jest taki ze do wiary takiej rzeczywistej i prawdziwej trzeba dojzec. tego nie da sie w zaden sposob komus wytlumaczyc czy przekonac, to musi wyjs od osoby tej ktora ma sie nawrocic. Wlasciwie to te Ewangelizacje, czy reewangelizacje niewiele daja, bo nie ma w nich tego czym jest sama Ewangelia, czyli zycia tym czego sie naucza. Jezus dal przyklad i Apostolowie, po prostu postepowali w calym zyciu tak jak nauczali.
Jesli mowi sie komus by nie grzeszyl, a samemu nie potrafi sie przestac, to nie bedzie zadnego skutku takiej Ewangelizacji.
Tak szczerze mowiac, to osoby zdolne do Ewangelizacji mozna by policzyc na palcach, ale kazdy sie rwie do tego, choc swoim zyciem daje przeciwny przyklad.
(…)
Ja widzę to nieco inaczej.
Nawracanie się, przyjmowanie ewangelii czy tworzenie relacji z Bogiem, a co za tym idzie odnajdywanie samego siebie to niekończący się proces.
Trwa od początku (stworzenie przez Boga) czyli poczęcia
poprzez (sprzeciwienie się Bogu – zerwanie jabłka) wychowanie i życie w świecie
aż do końca (śmierć i zmartwychwstanie).

Na każdym etapie możesz spotkać kogoś, kto jest dla ciebie ewangelizatorem czy reewangelizatorem.
Życie to proces, dojrzewanie to proces, miłość to proces, wiara to proces, stawanie się człowiekiem i Synem (Córką) Bożym to proces.
Prócz Jezusa Chrystusa nie ma żadnego pełnego ewangelizatora. Trzeba mieć tego świadomość.

To, że ewangelizacja matki wystarczała mi do 10 roku życia, nie oznacza, że była właściwa czy niewłaściwa.
Dzięki niej chodziłem do kościoła, zostałem ochrzczony, byłem u komunii i dostąpiłem bierzmowania.

Dalej był okres buntu. Potem spotkałem innych. W rzeczywistości, w książkach i w internecie.
Każdy prowadzi mnie do kolejnych i to jest najważniejsze.

Stagnacja, świadomość, że już wiem, że znam odpowiedź. Brak pytań to dla mnie niebezpieczeństwo.

Ewangelizacja polega na „wzbudzeniu” Miłości, a nie rozkochaniu w sobie.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Biserica Dumnezeu

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2020-06-07, 18:24

Dobrze napisane.

Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Jozek » 2020-06-07, 21:37

sądzony pisze: 2020-06-07, 15:13
Jozek pisze: 2020-06-07, 01:20 Problem jest taki ze do wiary takiej rzeczywistej i prawdziwej trzeba dojzec. tego nie da sie w zaden sposob komus wytlumaczyc czy przekonac, to musi wyjs od osoby tej ktora ma sie nawrocic. Wlasciwie to te Ewangelizacje, czy reewangelizacje niewiele daja, bo nie ma w nich tego czym jest sama Ewangelia, czyli zycia tym czego sie naucza. Jezus dal przyklad i Apostolowie, po prostu postepowali w calym zyciu tak jak nauczali.
Jesli mowi sie komus by nie grzeszyl, a samemu nie potrafi sie przestac, to nie bedzie zadnego skutku takiej Ewangelizacji.
Tak szczerze mowiac, to osoby zdolne do Ewangelizacji mozna by policzyc na palcach, ale kazdy sie rwie do tego, choc swoim zyciem daje przeciwny przyklad.
(…)
Ja widzę to nieco inaczej.
Nawracanie się, przyjmowanie ewangelii czy tworzenie relacji z Bogiem, a co za tym idzie odnajdywanie samego siebie to niekończący się proces.
Trwa od początku (stworzenie przez Boga) czyli poczęcia
poprzez (sprzeciwienie się Bogu – zerwanie jabłka) wychowanie i życie w świecie
aż do końca (śmierć i zmartwychwstanie).

Na każdym etapie możesz spotkać kogoś, kto jest dla ciebie ewangelizatorem czy reewangelizatorem.
Życie to proces, dojrzewanie to proces, miłość to proces, wiara to proces, stawanie się człowiekiem i Synem (Córką) Bożym to proces.
Prócz Jezusa Chrystusa nie ma żadnego pełnego ewangelizatora. Trzeba mieć tego świadomość.

To, że ewangelizacja matki wystarczała mi do 10 roku życia, nie oznacza, że była właściwa czy niewłaściwa.
Dzięki niej chodziłem do kościoła, zostałem ochrzczony, byłem u komunii i dostąpiłem bierzmowania.

Dalej był okres buntu. Potem spotkałem innych. W rzeczywistości, w książkach i w internecie.
Każdy prowadzi mnie do kolejnych i to jest najważniejsze.

Stagnacja, świadomość, że już wiem, że znam odpowiedź. Brak pytań to dla mnie niebezpieczeństwo.

Ewangelizacja polega na „wzbudzeniu” Miłości, a nie rozkochaniu w sobie.
Nawracanie sie to raczej zrozumienie i wzbudzenie milosci oraz zrozumienie swoich bledow i stopniowe ich naprawianie, porawianie swojego zycia i wtedy dopiero czlowiek jest zdolny do przyjecia Ewangelizacji i postepu w relacji z Bogiem.
To odnajdywanie samego siebie to zwyczajnie walka z wlasnymi nawykami, przyzwyczajeniami i nalogami, czyli odzwyczajanie sie od tego co bylo w nas zle.
By dobrze rozumiec co bylo w nas zle, potrzebne sa wlasnie nauczania Ewangelizacyjne, ale nie takie ogolne, czy ogolnikowe, tylko dotyczace konkretnej osoby i konkretnych zlych nawykow, czy pomocy w rozwiazaniu problemu, czy jakichs niejasnosci w rozumieniu wiary, by to nawracanie sie szlo we wlasciwym kierunku.
Od Wniebowstapienia Chrystusa Ewangelizatorami sa Kaplani, no chyba ze masz objawienia jak siostra Faustyna i Jezus osobiscie cie prowadzi.

Ten okres buntu przynosi chyba kazdemu najwiecej szkod, ktore pozniej cale zycie naprawia.

Stagnacja moze byc roznie rozumiana, a jednym z nich jest po prostu poznanie Prawdy i trzymanie sie jej. Wiesz, tak jak zle nawyki, mozna nabyc i dobrych i wtedy nie musisz ich ciagle poprawiac, tylko zyc spokojnie, jednostajnie tak jak w stagnacji. Chyba ze potrzebujesz co jakis czas fajerwerkow.
Ewangelizacja to nie wzbudzanie milosci tylko prowadzenie duchowe, ktore w parafiach jest najczesciej zaniedbane.
Wzbudzenie milosci to wlasnie moment nawrocenia, a jesli nie bylo w nawroceniu wzbudzenia milosci to nie bylo to nawrocenie.

Ogolnie niby dobrze piszesz, ale poprzestawiales wiele szczegolow i zaleznosci.

Co do tematu watku to internetowa Ewangelizacja, to chyba raczej mnozenie sobie nauczycieli.
Ostatnio zmieniony 2020-06-07, 21:48 przez Jozek, łącznie zmieniany 3 razy.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2198 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: sądzony » 2020-06-07, 21:49

Jozek pisze: 2020-06-07, 21:37 Stagnacja moze byc roznie rozumiana, a jednym z nich jest po prostu poznanie Prawdy i trzymanie sie jej.
Z tym nie mogę się zgodzić. Nie możesz poznać Boga/Prawdy i się zatrzymać.
Poznasz Boga/Prawdę po śmierci.
Jeżeli stwierdzisz, że poznałeś Go/Ją na ziemi i się zatrzymasz, to umrzesz już za życia.
Jozek pisze: 2020-06-07, 21:37 Ogolnie niby dobrze piszesz, ale poprzestawiales wiele szczegolow i zaleznosci.
Bo nie znam Prawdy, mylę się i błądzę.
Dlatego jedynie czasem udaje mi się o nią otrzeć.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Jozek » 2020-06-07, 22:02

Widzisz, nie rozumiesz podstawowych rzeczy w wierze, bo jesli poznasz Prawde, to bedziesz wedlug niej postepowal, a chyba wiesz jakie jest-powinno byc to postepowanie?
Postepowanie to nie zatrzymanie sie, po prostu zyjesz dalej, ale innaczej niz wtedy kiedy grzeszyles.
Poznajac prawde, nie musisz juz nic wiecej poznawac, wiec w tym wzgledzie mozesz sie zatrzymac, choc nadal bedziesz zyl i szedl do przodu.
Strasznie ciezko sie z toba dyskutuje, szczegolnie jak piszesz w odpowiedziach cos co nie jest w zadnym sensie odpowiedzia na to na co odpowiadasz.
Bardziej to wyglada na powtarzanie oczywistosci, bez ich doglebnego rozumienia, jak rzucanie modnych hasel bez rozumienia ich tresci.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2198 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: sądzony » 2020-06-07, 22:29

Może masz rację, ale ja pojmuję to odmiennie.
Jozek pisze: 2020-06-07, 22:02 Widzisz, nie rozumiesz podstawowych rzeczy w wierze, bo jesli poznasz Prawde, to bedziesz wedlug niej postepowal, a chyba wiesz jakie jest-powinno byc to postepowanie?
Nie chcę jej poznać, ale wierzę, że będę ją poznawał. Poznam ją po śmierci. W to wierzę.
Prawda to droga na górę czaszki. Kończy się ukrzyżowaniem.
Jozek pisze: 2020-06-07, 22:02 Postepowanie to nie zatrzymanie sie, po prostu zyjesz dalej, ale innaczej niz wtedy kiedy grzeszyles.
Nie przestaniesz grzeszyć więc nie ma stanu: "wtedy kiedy grzeszyłeś".
Miłość Boga nie polega na tym, że kocha Cię gdy nie grzeszysz.
To Ty starasz się tego nie czynić, ze względu na fakt, że kocha Cię niezależnie od tego czy to robisz.
Jozek pisze: 2020-06-07, 22:02 Poznajac prawde, nie musisz juz nic wiecej poznawac, wiec w tym wzgledzie mozesz sie zatrzymac, choc nadal bedziesz zyl i szedl do przodu.
Z zewnątrz może to tak wyglądać. Spójrz na mnichów. Nieco jakby zastygli, a jednak.
Człowiek poznający prawdę nie utknął.
Jest spokojny, pełen miłości, niespieszny, delikatny, zawsze lekko uśmiechnięty, przyjmujący rzeczywistość jako wolę Bożą.
Ale nie dlatego, że poznał prawdę, a dlatego, że wciąż we wszystkim ją odnajduje.
Wszędzie dostrzega Boga i wciąż się nim karmi i rośnie.
Co nie oznacza, że nie grzeszy.
W każdym razie jest to ruch nie tkwienie.
Jozek pisze: 2020-06-07, 22:02 Strasznie ciezko sie z toba dyskutuje,
Rozumiem. Może tak być. Może nie umiem dyskutować.
Jozek pisze: 2020-06-07, 22:02 szczegolnie jak piszesz w odpowiedziach cos co nie jest w zadnym sensie odpowiedzia na to na co odpowiadasz.
Tego nie rozumiem. Ale chyba przypuszczam o co Ci chodzi.
Staram się nie myśleć "konwencjonalnie" i "logicznie" cokolwiek to znaczy. Może o to Ci chodzi.
Jozek pisze: 2020-06-07, 22:02 Bardziej to wyglada na powtarzanie oczywistosci, bez ich doglebnego rozumienia, jak rzucanie modnych hasel bez rozumienia ich tresci.
Kiedyś zajmowałem się aforyzmami. Umiłowałem sobie formę paradoksu.
Może to dlatego.

Wiem, że potrafi to denerwować. Czasem jednak inicjuje myślenie. Wybija z ciepłego fotelika.
Szczerze mówiąc to uważam, że Jezus czasem też używał podobnych metafor.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: Zgubne skutki internetowej ewangelizacji

Post autor: Jozek » 2020-06-07, 22:42

Odkladanie poznania prawdy na po smierci, to raczej niezbyt dobry pomysl, bo mozesz nic nie zrozumiec do konca.

Dlaczego boisz sie ukrzyzowania? Przeciez mamy nasladowac Jezusa? I jest to podstawa wiary.

Jak sobie wkujesz do glowy ze nie przestanisz grzeszyc, to faktycznie nigdy nie przestaniesz. To chyba jest jeden z najwiekszych bledow rozumienia wiary i nawrocenia.

To tkwienie i stagnacje to ty wymysliles i wprowadziles do dyskusji, wiec to co teraz piszesz to samonegacja twoich wlasnych wypowiedzi. wyglada to tak jakbys odpowiadajac na moje wpisy dyskutowal sam ze soba. ;)

Mze zacznij pisac konkretnie na kazdy szczegol, czy argument, bez odplywania w to co masz chec wkrecic w dyskusje, to bedzie przejzyscie.

Mnie juz chyba nic nie zdenerwuje, wszystko splywa po mnie jak woda po kaczce. Szkoda mi tylko niektorych osob.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pozostałe Tematy Chrześcijańskie”