Na dwóch mszach w te święta trafiłem na kazanie nawiązujące do Listu do Diogeneta.
Oba miały też przekaz, który można by streścić do pytania:
"jak to jest, że Chrześcijaństwo już tak nie kusi i nie zadziwia jak w pierwszych wiekach ?"
Co robimy teraz inaczej niż ci pierwsi, którzy rozprzestrzenili wiarę na cały świat ?
No i odpowiedź brzmi... nie żyjemy tak jak mówimy, że powinniśmy.
Kto z nas jest gotów pójść pod nóż złego za głoszenie prawdy i dobra ?
Albo zaryzykować stracenie majątku, bo bazuje on na kłamstwie, nie wynika z prawdy. Ujawnienie prawdy mogło by nam go odebrać...
Kto odważy się stracić pozycję w swojej hierarchii ( w polityce czy też w Kościele ) za ujawnienie jakiś mrocznych spraw ?
Kto poszedł by teraz na Białoruś i stanął w obronie swoich braci w wierze ryzykując życie ?
Chrześcijanie w pierwszych wiekach wierzyli tak mocno, że nie bali się oddawać życia.
My nie wierzymy tak bardzo. Boimy się. Więc nie przekonujemy.
Nie mówię, żeby od razu iść na Białoruś...to już ogromne poświęcenie. Ale przynajmniej w swoim własnym otoczeniu "prostować ścieżki Pana". Rozwikływać wszystkie węzły kłamstw i krzywd, wybaczać i prosić o wybaczenie nawet jeśli się boimy, pomagać, dawać. I wtedy w naszym otoczeniu będzie panować pokój i dobro. I to będzie dobry przykład. A gdy ktoś się spyta dlaczego tak robimy ? "Bo wierzę w Jezusa".
http://www.krs-dzierzoniow.pl/teksty/li ... ogneta.pdf
Panie patrz na moje serce razem ze mną, patrz na prawdę o mnie razem ze mną.