Uwięzienie. Czy ktoś "ma podobnie"?
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22634
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4213 times
Re: Uwięzienie. Czy ktoś "ma podobnie"?
Cytuję:
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
-
- Przybysz
- Posty: 8
- Rejestracja: 7 sie 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 3 times
Re: Uwięzienie. Czy ktoś "ma podobnie"?
Dziękuję za ten post. I za modlitwę. Poczułam zrozumienie.sądzony pisze: ↑2021-09-19, 10:14 Witaj
(fajny nick)
Strasznie długi post. Chciałem uciekać z 3 razy. Się jednak udało.Oczywiście.
Każdy z nas jest inny dlatego wszyscy jesteśmy tacy sami.
Żyłem tak przez 20 lat. Nauka nazwała to depresją, a z czasem dwubiegunówką. Ja życiem bez Boga. Chciałem i próbowałem umrzeć.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Gdybym miała swoje życie określić jednym słowem, to byłoby to właśnie "uwięzienie".
Doświadczyłem, choć chyba nikt nie mógłby tego potwierdzić.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 (…) zdarza się, że przedmioty w moim otoczeniu w niemożliwy do wyjaśnienia racjonalnie sposób zmieniały właściwości, (…)
Mi raz spadła, choć było to niemożliwe.
Doświadczyłem podobnych rzeczy z zapachem.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Tylko czasem, nagle, zrobi mi się zimno, mimo wysokiej temperatury w mieszkaniu.
Mam podobnie. Dlatego myślę (staram się) myśleć jedynie dobrze lub wcale.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Czasem mam też wrażenie, że wystarczy, że pomyślę o czymś złym, by to się wydarzyło. Z dobrymi myślami niestety tak to nie działa.
Większość rzeczy potrafię wytłumaczyć sobie za pomocą schematów psychologii głębi.
Moje życie różni się jednak diametralnie od Twojego.
Od 7 lat wszystko się zmienia.
Wiem, że to czego doświadczasz jest dużo cięższym krzyżem niż mój, w którejkolwiek chwili mojego życia.
Czuję Twoją bezsilność.
Nie będę Ci radził, bo nie mam pojęcia co powiedzieć.
Będę myślał i rozmawiał z Ojcem.
W miłości.
Daniel Tomczyk
Piszesz ciekawe rzeczy...
niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Gdybym miała swoje życie określić jednym słowem, to byłoby to właśnie "uwięzienie".
Czyli uważasz, że choroba psychiczna i życie bez Boga to to samo? Wiem, że życie bez Boga do choroby czasem potrafi doprowadzić, ale utożsamianie tego? Może źle Cię rozumiem. A może chcesz powiedzieć, że tak naprawdę nie byłeś chory (tylko inni uważali to za chorobę), a zniewolony duchowo.sądzony pisze: Żyłem tak przez 20 lat. Nauka nazwała to depresją, a z czasem dwubiegunówką. Ja życiem bez Boga. Chciałem i próbowałem umrzeć.
Rozumiem, że wyszedłeś z tego stanu? Czy to było skutkiem nawrócenia?
niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 (…) zdarza się, że przedmioty w moim otoczeniu w niemożliwy do wyjaśnienia racjonalnie sposób zmieniały właściwości, (…)
sądzony pisze: Doświadczyłem, choć chyba nikt nie mógłby tego potwierdzić.
A w jakim momencie twojego życia takie incydenty zaczęły się zdarzać? Wiążesz to z czymś? I kiedy się skończyły, jak? Same, czy coś (skutecznie) w tym kierunku zrobiłeś? Ktoś Ci pomógł?sądzony pisze:Mi raz spadła, choć było to niemożliwe.
Możesz podać przykład takiego schematu?sądzony pisze:Większość rzeczy potrafię wytłumaczyć sobie za pomocą schematów psychologii głębi.
Co się stało, że się zmienia? Samo się zmienia, Ty coś zrobiłeś, ktoś inny coś zrobił, Bóg Cię wysłuchał? Jak to tłumaczysz? Cieszę się, że Tobie się udało.sądzony pisze:Moje życie różni się jednak diametralnie od Twojego.
Od 7 lat wszystko się zmienia.
Dodano po 35 minutach 53 sekundach:
Nic nie rozumiem.
Ostatnio zmieniony 2021-09-25, 23:03 przez niezbyt_daleko, łącznie zmieniany 1 raz.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13689
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2004 times
- Been thanked: 2176 times
Re: Uwięzienie. Czy ktoś "ma podobnie"?
I tak i nie. Nie uważam, że choroba (jakakolwiek choroba) jest wynikiem kary Bożej.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Czyli uważasz, że choroba psychiczna i życie bez Boga to to samo?
Uważam jednak, że wszelkie zaburzenia (a jak wiemy niektóre są równoważne z chorobami psychicznymi) są wynikiem, „życia” (a w zasadzie „umierania”) w niezgodzie z sobą samym.
Dalej uważam, że nie będąc sobą nie jesteśmy w stanie stworzyć prawdziwej relacji z Bogiem, a co za tym idzie z drugim człowiekiem.
Choroba psychiczna powinna być traktowana jako sygnał do rozwoju duchowego.
Oczywiście są choroby, których nie sposób wyleczyć, a osobowość nie jest w stanie kształtować się duchowo, one są drogą krzyża dla bliskich chorującego (ale chyba nie o tym rozmawiamy).
Nie utożsamiam tego.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Wiem, że życie bez Boga do choroby czasem potrafi doprowadzić, ale utożsamianie tego?
Życie bez Boga to zagubienie.
Byłem i nadal jestem chory. Wciąż się leczę.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Może źle Cię rozumiem. A może chcesz powiedzieć, że tak naprawdę nie byłeś chory (tylko inni uważali to za chorobę), a zniewolony duchowo.
Stan, w którym się znajduje nazywa się remisją.
Nie oznacza to, że nigdy nie pojawią się objawy depresji lub manii.
Gdy jestem w ostrej depresji lub manii, uważam i wierzę, że nic nie ma sensu lub że to ja wiem wszystko, lecz w remisji jesteś świadom skrajności tych stanów i jestem w stanie racjonalnie je ocenić.
Od kilku lat jestem w remisji. Nie mogę być jednak niczego pewien. Choroba wciąż trwa.
Poniekąd. Nawrócenie to nie (przynajmniej w moim przypadku) zdarzenie, a proces, który trwa nieustannie od 2014r. czyli 7 lat.
To nie jest tak, że coś w jednej chwili pojąłem. To są małe „kroki”.
Od 2014r. miałem zarówno epizod depresji jak i manii. I choćbym tego nie chciał, wydaje mi się, że to nie koniec.
Wierzę jednak, że z Bogiem ja i moja rodzina poradzimy sobie ze wszystkim.
Większość z nich związana jest z manią, a raczej z faktem, że umysł znajduje się wtedy w specyficznym stanie.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 A w jakim momencie twojego życia takie incydenty zaczęły się zdarzać? Wiążesz to z czymś?
Szybciej dostrzega, analizuje, przetwarza, rozumie, myśli abstrakcyjnie, jest wydajniejszy.
To pozwala odnieść wrażenie np. przewidywania przyszłości lub rozwiązywania skomplikowanych problemów. I o dziwo czasem to działa.
Zdarzało mi się „rzucać uroki”, „czarować” lub „zabić kogoś myślą” choć w rzeczywistości było to intuicyjne dostrzeżenie czegoś dla mnie oczywistego, niedostrzegalnego jednak dla innych.
Dziwne zdarzenia (np. spadająca książka) zdarzają mi się czasem gdy myślę o szatanie.
Same zdarzenia się nie skończyły. Nie nadaję im jednak kolorytu magicznego. Są rzadsze i mniej intensywne i w przewarzającej większości mają wymiar pozytywny.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 I kiedy się skończyły, jak? Same, czy coś (skutecznie) w tym kierunku zrobiłeś? Ktoś Ci pomógł?
Chodzi głównie o synchroniczność zdarzeń.
Choć szczerze mówiąc „zmiana właściwości przedmiotu” postrzegana przez niezależnych obserwatorów …
Jednakże uważam, że umysł człowieka jest niedoceniany.
Zaczęło się od 2 niezależnie spotkanych mężczyzn, których wiara, a przede wszystkim świadectwo, które dawali swoim życiem, „zmusiło” mnie do zmiany rozumienia takich pojęć jak „Bóg, Chrystus, chrześcijaństwo”.niezbyt_daleko pisze: ↑2021-09-18, 22:07 Co się stało, że się zmienia? Samo się zmienia, Ty coś zrobiłeś, ktoś inny coś zrobił, Bóg Cię wysłuchał? Jak to tłumaczysz? Cieszę się, że Tobie się udało.
W zasadzie zaczęły przestawać być pojęciami.
Bóg postawił na mojej drodze ludzi, a dalej książki, księży, moją córkę, Ewangelię, odkrył na nowo mój związek, dał to forum, siłę bym radził sobie z grzechami, doprowadził do ołtarza i sakramentów.
Nigdy nie modliłem się o nawrócenie. Ja je dostałem i staram się tego nie zmarnować.
Choć bywa różnie.
Ostatnio zmieniony 2021-09-26, 17:30 przez miłośniczka Faustyny, łącznie zmieniany 1 raz.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20