Pompieri pisze: ↑2020-10-15, 23:39
Niestety, ale ten argument jest ucieczka od meritum problemu: problemem nie jest w zadnym przypadku wiedza ( swiadomosc ) nastepujacej po naszej decyzji rzeczywistosci: meritum sprawy stanowi sama decyzja - i ta decyzja jest wolnym i nieskrepowanym wyborm wybrania ktorejkolwiek z moliwosci. Dokonanie wyboru warunkuje nieodwolalnie konkretne konsekwencje.
Nie zaleza one od naszej wiedzy ( mamy czy nie mamy ) ale od dokonanego pierwszego kroku (wyboru ).
I ie mieszaj Boga w to, co sam zaorales. Ty zaorales.
1. Po pierwsze wiara/niewiara to nie jest wybór jeśli mi nie wierzysz to spróbuj uwierzyć że ziemia jest płaska.
To kwestia bycia przekonanym a nie woli.
2. Decyzja o trafieniu do piekła to może być satanisty. Ja się świadomie do żadnego piekła nie wybieram. Jeśli tam trafię to przymusowo.
Dodano po 7 minutach 6 sekundach:
Re: Czy z piekła nie ma już odwrotu?
Andej pisze: ↑2020-10-15, 23:44
Z bólem uszanuje Twój wybór.
Ok. Ja wybieram nie iść do piekła.
(ale choć to niepoprawne religijnie, wierzę w to, że Bóg ma jakiś plan zbawienia nawet dla swoich wrogów; mam taką cichą nadzieję; codziennie modlę się o to, aby tak się stało)
Co czyni Cię lepszym niż Bóg opisany w Biblii. Gratuluję:)
Dodano po 22 minutach 24 sekundach:
Tek de Cart pisze: ↑2020-10-16, 03:15
Dobro i zło jako kategorie moralne są uniwersalne. Każdy wybór to wybór między dobrem a złem. Wybór by skoczyć i się zabić - to wybór zła. Więc nawet ateiści i innowiercy prowadząc swoje codzienne życie wybierają za każdym razem czy chcą być z Bogiem (Czystym Dobrem) czy raczej wolą być w innym miejscu (gdzie brak jest Dobra).
Wybrałem właśnie brązowe buty a nie czarne. To dobro czy zło?
czy 'suma ważona' naszych ziemskich wyborów jest niezmienialna - raczej tak. Tzn. człowiek swoimi cząstkowymi decyzjami (choć czasem wystarczy jedna) podejmuje ostatecznie decyzję ostateczną - której już nie będzie chciał zmienić nawet gdy pozna całą prawdę
.
Weźmy mnicha dżinizmu, który nie wierzy w żadnego boga i nie skrzywdził w życiu muchy (dosłownie). Robił wszystko co umiał żeby czynić dobro w swoim mniemaniu. Na pewno nie wybrał piekła, bo nawet o nim nie słyszał. Co z jego duszą po śmierci?
W pewnym uproszczeniu - ludzie zgryźliwi z wiekiem stają się bardziej zgryźliwi, chytrzy stają się bardziej chytrzy, chciwi bardziej chciwi, poczciwi za to bardziej poczciwi, pokojowi jeszcze bardziej pokojowi itd. (oczywiście praca nad sobą może wiele zmienić, a jeszcze więcej praca nad sobą + Sakramenty).
W tak dużym.uproszczeniu że aż nieprawda. Znasz jakichś starszych ludzi? Potrafią się zmieniać w różne sposoby.
A 'wieczność' to jakby rozciągnięcie tego procesu w nieskończoność - czyli ten kto jest na ścieżce stawania się bardziej chciwym - w nieskończoności będzie tak chciwy, że nie potrafimy sobie tego wyobrazić jak wielki to będzie egoista. I po prostu nie będzie chciał być z innymi - bo byłby zazdrosny że mają więcej, albo obawiał się, że mu coś zabiorą. A tak, w wiecznej samotności będzie się 'cieszył' swoim małym 'skarbem' - czyli własnym egoizmem.
Czy będzie nieszczęśliwy - tak. Czy on będzie uważał się za nieszczęśliwego? powiedziałbym że ciężko stwierdzić. Za szczęśliwego na pewno nie, ale za nieszczęśliwego może też nie koniecznie. Ew. będzie sobie umiał 'wytłumaczyć' swoje położenie oczywiście winą innych.
Stan który opisujesz nie przypomina swiadomej. I myślącej istoty. Załóżmy że umrę dzisiaj. Czy po śmierci dalej będę sobą?