Droga Synodalna w Niemczech – dokąd zaprowadzi?

Rozmowa na temat najświeższych informacji ze świata.
ODPOWIEDZ
Konwalia

Droga Synodalna w Niemczech – dokąd zaprowadzi?

Post autor: Konwalia » 2020-02-05, 11:15

Dużo czytam o tym, co dzieje się w Kościele. Może za dużo, bo mnie to niepokoi. A z drugiej strony czy można udawać, że nie dzieje się nic?

Niedawno za naszą zachodnią granicą rozpoczęła się Droga Synodalna. Biskupi dyskutują o kwestiach, które jeszcze do niedawna były dla wszystkich jasne i nie do podważenia. Pojawiają się głosy o możliwości święceń diakonatu dla kobiet, zmianach w sprawie celibatu czy nauce moralnej o seksualności (w praktyce może to oznaczać np. błogosławienie związków osób tej samej płci).

Ktoś zapyta: ale co nas ma obchodzić to, co dzieje się w Niemczech?

A powinno. Częściowo dlatego, że to pokazuje, do czego prowadzi laicyzacja i lekkie podejście do spraw wiary. Nie od dziś wiadomo, że na Zachodzie, także w Niemczech, mało kto się spowiada, a niemal każdy przystępuje do Komunii Świętej. Można by się zastanawiać, ile z tych osób jest w stanie łaski uświęcającej. Niektórzy bowiem sądzą, że spowiedź powszechna w czasie Mszy Świętej absolutnie wystarczy. Taki stan duchowy Kościoła w Niemczech nie może nie pozostawić konsekwencji: wszelki grzech zaczyna się od zaniedbania modlitwy i pokuty, potem jest coraz gorzej.

Ale istnieje znacznie poważniejszy problem.

Już kilka razy, czytając komentarze pod artykułami na temat sytuacji w Niemczech (oczywiście, nie powinnam ich czytać i zatruwać sobie umysłu, tak, wiem...) natknęłam się na wstrząsające stwierdzenia. Nie wiem, czy zostały napisane przez katolików, czy nie, ale nikt, kto dobrze życzy Kościołowi katolickiemu, nie ma prawa wypowiadać takich stwierdzeń.

Otóż niektórzy otwarcie uznali, że byłoby lepiej, gdyby... Kościół w Niemczech odciął się od Kościoła katolickiego, powszechnego. W domyśle: my bądźmy sobie czyści, a to, co szkodliwe, niech zostanie poza nami.

Otóż chciałam uświadomić wszystkim (i mam nadzieję, że na tym forum piszę to na wyrost, a jednocześnie, że ktoś, kto myślał podobnie, jednak mój wpis znajdzie i zacznie myśleć o dobru Kościoła), że ci, którzy wygłaszają takie tezy, życzą Kościołowi kolejnej schizmy.

Jeśli grzech pojedynczego człowieka negatywnie wpływa na cały Kościół, to jakie konsekwencje ma schizma dla Mistycznego Ciała Chrystusa? Dopóki ktokolwiek jest w Kościele powszechnym, ma większą szansę się uratować, ale odcięcie jest raną dla Kościoła, dla Mistycznego Ciała Chrystusa, raną, którą już nie tak łatwo wyleczyć.

Od prawie tysiąca lat jesteśmy oddzieleni od prawosławnych. W tym czasie w obu Kościołach zaszło tyle zmian, że zjednoczenie ich byłoby bardzo trudne. Już nie wspominając o kościołach wcześniejszych, np. przedchalcedońskich itp.

Od czasu nieposłuszeństwa Marcina Lutra powstało mnóstwo protestanckich wspólnot, każda ze swoimi prawdami wiary. Zjednoczenia nie widać, wręcz przeciwnie – z jednych wspólnot powstają kolejne.

Czy naprawdę niektórzy tego chcą dla Kościoła? Kolejnych rozłamów? Ja nie chcę.

Trzeba modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy. Bo chyba jest się czego obawiać?

ODPOWIEDZ