Bardzo, bardzo podoba mi się ta odpowiedź! Oczywiście nie odrzucam takiej możliwości, że takie zjawiska są wynikiem jakiegoś pootwierania się na duchowość, jednak mimo wszystko najbardziej prawdopodobne wydają się jakieś tricki umysłu, które być może sama sobie kiedyś wmówiłam, czy jakieś wyczulenie, które za każdym razem umacniam, gdy stanie się coś złego.Chodzi generalnie o to, że mózg "chętniej" zapamiętuje rzeczy negatywne, niż pozytywne. Żeby w przyszłości móc się wystrzegać powtórki. A już na pewno sobie przypomni, że wcześniej Cię ostrzegł, jeśli już coś się stanie.
Ta cała "wyostrzona intuicja", to według mnie, w dużej mierze efekt wmawiania sobie wyostrzonej intuicji.
Czasem też rejestrujemy rzeczy, których nie zauważamy świadomie
Ogólnie może "zdolności paranormalne" źle brzmi. To nic wielkiego i spektakularnego. Bardziej mam na myśli może coś takiego jak "talent" czy "zmysł", który pozwala wiedzieć więcej.
Jednak problemem jest to, że ja ...nie chcę wiedzieć ani widzieć więcej. Akurat przewidywanie przyszłości nigdy nie mnie interesowało więc tym bardziej boleśnie odczuwam nasilone myśli i wizje. Są to głównie złe rzeczy, wypadki, śmierć, choroby. Odczuwam ciągły niepokój, wiem, że coś się stanie, jak próbuję poluzować umysł tzn. na chwilę próbuję się relaksować i nie myśleć, to wpadają mi wizje choroby, wizyty w szpitalu itp. Co gorsze, po jakimś czasie faktycznie ktoś z moich bliskich choruje lub dzieje się coś złego.
Zdaję sobie sprawę z tego jak to brzmi i że dla większości ten problem jest irracjonalny. Jednak zaczynam popadać w paranoję. Nie wiem czy to co wyczuwam się stanie czy nie. Widząc śmierć kogoś bliskiego nie mogę zrobić nic, bo widzę to codziennie, w różnych konfiguracjach. Gdy stanie się coś złego nie mogę sobie wybaczyć że nie wzięłam tego na poważnie i nic z tym nie zrobiłam. Jednak doświadczając tego w takim nasileniu nie mogę też interpretować wszystkich wizji jako ostrzeżenie przed czymś złym, czemu muszę zapobiec.
I właśnie chyba ToTylkoJa rozumie ten stan pisząc o tym wjechaniu w drzewo. Mózg naturalnie jakby kreuje różne scenariusze aby zwiększyć naszą czujność, właśnie to tak wygląda. Pusty umysł, w którym rodzą się straszne wizje, aby utrzymać czujność, jednak przed czym mnie to ciągle ostrzega? To byłoby normalne gdyby te wszystkie rzeczy się nie zdarzały, choć może faktycznie wmawiam sobie że kiedykolwiek one miały miejsce?
Oczywiście biorę pod uwagę, że to skutek mojej przeszłości, w końcu dalej w tym wszystkim tkwię, w mniejszym stopniu ale jednak.
Może i coś w tym jest. Konsekwencje zajmowania się tym wszystkim ciągną się za mną na każdym kroku. Ciągle czuję się jak na odwyku, dlatego na co dzień staram się trzymać jak najdalej od tematów duchowych czy religijnych aby nie zwariować. Wypełniam swój dzień maksymalnie jak się da, aby tylko nie umożliwiać skierowania myśli w stronę jakiejkolwiek duchowości, nawet tej chrześcijańskiej, bo wiem jak to się skończy. Bardzo łatwo wciągnąć mnie z powrotem i właściwie wszystko na mnie działa. Robię krok w przód i 10 w tył. Bardzo doceniam Wasze rady i jakoś tam sobie uświadamiam, że najlepiej byłoby zwrócić się do Boga o pomoc czy skontaktować z egzorcystą jednak z drugiej strony wiem, że jak tylko zacznę coś z tym robić to znowu polecę w dół a nie wiem, czy w tym momencie życia mogę sobie na to pozwolić.Niedawno słyszałam taką wypowiedź kapłana, która mnie zaskoczyła, ale tez dała do myślenia. Kapłan mówił, że ludzie, którzy paktowali z diabłem, a potem przeszli egzorcyzm, są jak alkoholicy - choroba dotyczy ich całe życie, ciągnie się za nimi i dalej ponoszą konsekwencje wcześniejszego życia.