Post
autor: Andej » 2019-05-05, 09:11
Zawsze stawałem w obronie faryzeusza.
Łk 18.9-12 Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: «Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam".
I nadal go bronię, bo on dziękował Bogu za wszystko, co go spotkało. Wyrażał swoją wdzięczność za otrzymane dary. Więcej, starał się swoją modlitwą, swoimi podziękowaniami skierować uwagę wszystkich na to, że wszystko otrzymujemy od Boga. Jesteśmy przez niego stworzeni. Tacy, jacy jesteśmy.
Bronię też faryzeuszy za publiczne okazywanie swojej postawy. Wydłużanie frędzli to nie szpan, ale zachęta do publicznego wyznawania wiary. To dawanie dobrego przykładu gorliwości w modlitwie.
Ale i tu, gdzieś znajduje się cienka czerwona linia, której nie wolno przekroczyć. Bo tuż za nią zaczyna się szpanerstwo, faryzeizm w negatywnym wydaniu, fałszywość i śmieszność w oczach ludzi. Jest też pokusa do porównywania się z innymi. Jeśli bardziej odczuwamy swoją lepszość niż wdzięczność do Boga, to błąd. Bo Bóg jest też w każdym z tych najmniejszych. Każdy celnik, złodziej, pijak też został stworzony na obraz i podobieństwo. A do nas należy nie podkreślanie różnic, ale wydobywanie dobra.
Nie jest dobrze, gdy już za życia ma się poczucie świętości, doskonałości. Dobrze jest, gdy potrafi się dostrzec dzieła boże w nas samych. Doceniać je, eksponować. Dawać przykład.
Ktoś inny jest faryzeuszem - ja nie?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.