Zadanie sobie samej pokuty
Zadanie sobie samej pokuty
Witam
Otrzymałam po Spowiedzi pokutę, ale moim zdaniem zbyt małą, nieproporcjonalną do grzechu, chciałabym sama sobie zadać jeszcze jakąś, wiem że będę się wtedy lepiej czuła, ale nie mam pomysłu jaką. Co można sobie zadać na pokutę?
Otrzymałam po Spowiedzi pokutę, ale moim zdaniem zbyt małą, nieproporcjonalną do grzechu, chciałabym sama sobie zadać jeszcze jakąś, wiem że będę się wtedy lepiej czuła, ale nie mam pomysłu jaką. Co można sobie zadać na pokutę?
Ostatnio zmieniony 2022-10-11, 16:55 przez Morkej, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Pokuta
Pokuta nie ma za zadanie wprawiać nas w "dobre poczucie", tylko liczy się intencja i pokora - chcemy jakoś wynagrodzić krzywdy, zadośćuczynić Bogu i bliźnim za to, co zrobiliśmy złego, odpokutować nasze niedomagania.
Można np. pójść na mszę w tygodniu, wpłacić jakąś drobną kwotę na fundację, modlić się za kogoś przez jakiś czas albo pościć (np. w jeden piątek miesiąca starać się chociaż pościć ściśle - 3 posiłki, bezmięsne i np. rezygnować ze słodyczy, kawy etc)
To tylko przykłady. Warto na modlitwie zapytać Boga i rozeznać sytuację
Pozdrawiam
Można np. pójść na mszę w tygodniu, wpłacić jakąś drobną kwotę na fundację, modlić się za kogoś przez jakiś czas albo pościć (np. w jeden piątek miesiąca starać się chociaż pościć ściśle - 3 posiłki, bezmięsne i np. rezygnować ze słodyczy, kawy etc)
To tylko przykłady. Warto na modlitwie zapytać Boga i rozeznać sytuację
Pozdrawiam
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
Re: Pokuta
Pokuta oznacza skruchę serca, żal że obraziliśmy Boga. Więc pomyśl jak możesz Go ucieszyć i wynagrodzić?
P.s podpowiedź : uczynki miłosierdzia...
P.s podpowiedź : uczynki miłosierdzia...
Re: Pokuta
Czyżbyś uważał że ten film mówi prawdę, skoro przywołujesz jeden z epizodów z niego do potwierdzenia że biczowanie może być pokutą?
Re: Pokuta
Pewnie, że uważam to za prawdę. Szczególnie ten zakon syjonu z Leonardo di Caprio.
A tak na poważnie główny wątek filmu opiera się na fałszerstwie (książki nie czytałem), które zostało wykreowane przez Pierra Plantarda.
A co do samego biczowania to odsyłam do:
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Arc ... losiennica
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Pokuta
Mam zwyczaj taki, że zawsze staram się, przez dłuższy czas wypełniać to, co za pokutę zadane. I staram się, za każdym razem, wypełniać lepiej. Niezależnie od proporcji.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- VanHezz
- Bywalec
- Posty: 130
- Rejestracja: 18 kwie 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 42 times
- Been thanked: 23 times
Re: Pokuta
Korzystając z tego, że taki wątek został już założony, chciałbym spytać jak się ma fakt, że Jezus wziął na siebie podczas swojej zbawczej śmierci wszystkie winy za nasze grzechy przeszłe i przyszłe, do faktu, że po spowiedzi, po wybaczeniu przez Boga naszych grzechów, i tak musimy przejść przez adekwatną pokutę, która wynagradza Bogu nasze grzechy, zmazuje karę doczesną i, jak rozumiem, zmazuje naszą winę.
Co zatem wziął Jezus na siebie na krzyżu? Nasze winy, karę doczesną, czy co? No bo zgodnie z warunkami spowiedzi, to do nas należy odpłacenie doczesnej kary za nasze grzechy...
Co zatem wziął Jezus na siebie na krzyżu? Nasze winy, karę doczesną, czy co? No bo zgodnie z warunkami spowiedzi, to do nas należy odpłacenie doczesnej kary za nasze grzechy...
- Zebra
- Super gaduła
- Posty: 1027
- Rejestracja: 20 lut 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 336 times
- Been thanked: 202 times
Re: Pokuta
Niestety nie mam czasu się wczytać ale może ten tekst Ci pomoże, wydaje mi się, że odpowiada na twoje pytanie.VanHezz pisze: ↑2021-04-26, 22:32 Korzystając z tego, że taki wątek został już założony, chciałbym spytać jak się ma fakt, że Jezus wziął na siebie podczas swojej zbawczej śmierci wszystkie winy za nasze grzechy przeszłe i przyszłe, do faktu, że po spowiedzi, po wybaczeniu przez Boga naszych grzechów, i tak musimy przejść przez adekwatną pokutę, która wynagradza Bogu nasze grzechy, zmazuje karę doczesną i, jak rozumiem, zmazuje naszą winę.
Co zatem wziął Jezus na siebie na krzyżu? Nasze winy, karę doczesną, czy co? No bo zgodnie z warunkami spowiedzi, to do nas należy odpłacenie doczesnej kary za nasze grzechy...
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/po ... okuta.html
Kto zebrę wolno wypuszcza?
Kto osła dzikiego rozwiąże?
Za dom mu dałem pustkowie,
legowiskiem zaś jego słona ziemia.
Śmieje się z miejskiego zgiełku,
słów poganiacza nie słyszy,
w górach szuka pokarmu,
goni za wszelką zielenią.
Hi 39, 5-8
Kto osła dzikiego rozwiąże?
Za dom mu dałem pustkowie,
legowiskiem zaś jego słona ziemia.
Śmieje się z miejskiego zgiełku,
słów poganiacza nie słyszy,
w górach szuka pokarmu,
goni za wszelką zielenią.
Hi 39, 5-8
- VanHezz
- Bywalec
- Posty: 130
- Rejestracja: 18 kwie 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 42 times
- Been thanked: 23 times
Re: Pokuta
Dzięki Zebra.
Z tego co rozumiem, to Jezus na krzyżu zabrał nasz grzech i umożliwił nam ciągłe oczyszczanie się z grzechu w przyszłości przez np. sakrament pokuty i pojednania. Rozumiem, że wcześniej, przed Chrystusem, nie było to w judaizmie takie łatwe? Ale z drugiej strony przecież mieli żydzi możliwość składania ofiar przebłagalnych, ponadto w psalmach często czytamy dziękczynienia psalmistów i ich szczęście, które wynikało z odpuszczenia przez Boga grzechów i z powrotu do jedności z Bogiem. W księdze Izajasza czytam też, że Serafin dotknął węglem ust Izajasza i powiedział, że jego winy i grzechy zostały odpuszczone. Więc żydom też Bóg odpuszczał ich winy i grzechy po spełnieniu pewnych warunków. Po co zatem przyszedł Jezus, który zresztą w pierwszej kolejności przyszedł do żydów, w początkowych etapach swojego nauczania? Czy Jezus tylko uprościł w pewnym sensie drogę do ponownego zjednoczenia z Bogiem?
Wydaje się, że nie, skoro na pewnym etapie chrześcijaństwa Bożego miłosierdzia udzielał grzesznikowi kapłan dopiero po odprawieniu surowej pokuty, która nierzadko trwała kilka czy kilkanaście lat i wiązała się z odrzuceniem przez społeczność Kościoła. Zatem my jako chrześcijanie też nie mieliśmy łatwo w staraniu się o Boże miłosierdzie i mimo że Bóg udziela go całkiem za darmo, to i tak musieliśmy przechodzić ciężkie pokuty wynagradzające Bogu nasze winy zanim kapłan mocą Boga odpuścił nasze grzechy. W dzisiejszych czasach się to zmieniło, bo pokutę zadaje nam kapłan po odpuszczeniu grzechów, a pokuta jest często symboliczna. Jednak przez akty dobrowolnej pokuty, umartwień i postów możemy odpłacić karę doczesną za nasze grzechy, która pomimo odpuszczenia grzechów przez Boga wciąż pozostaje. Ja to tak rozumuje, nie wiem czy dobrze.
No i wciąż nie jestem pewien, czego dokonał Jezus na krzyżu, skoro już w starym testamencie odpuszczał Bóg grzechy i winy zgodnie z obowiązującym Prawem, chociaż może było to wówczas znaczniej trudniejsze.
Z tego co rozumiem, to Jezus na krzyżu zabrał nasz grzech i umożliwił nam ciągłe oczyszczanie się z grzechu w przyszłości przez np. sakrament pokuty i pojednania. Rozumiem, że wcześniej, przed Chrystusem, nie było to w judaizmie takie łatwe? Ale z drugiej strony przecież mieli żydzi możliwość składania ofiar przebłagalnych, ponadto w psalmach często czytamy dziękczynienia psalmistów i ich szczęście, które wynikało z odpuszczenia przez Boga grzechów i z powrotu do jedności z Bogiem. W księdze Izajasza czytam też, że Serafin dotknął węglem ust Izajasza i powiedział, że jego winy i grzechy zostały odpuszczone. Więc żydom też Bóg odpuszczał ich winy i grzechy po spełnieniu pewnych warunków. Po co zatem przyszedł Jezus, który zresztą w pierwszej kolejności przyszedł do żydów, w początkowych etapach swojego nauczania? Czy Jezus tylko uprościł w pewnym sensie drogę do ponownego zjednoczenia z Bogiem?
Wydaje się, że nie, skoro na pewnym etapie chrześcijaństwa Bożego miłosierdzia udzielał grzesznikowi kapłan dopiero po odprawieniu surowej pokuty, która nierzadko trwała kilka czy kilkanaście lat i wiązała się z odrzuceniem przez społeczność Kościoła. Zatem my jako chrześcijanie też nie mieliśmy łatwo w staraniu się o Boże miłosierdzie i mimo że Bóg udziela go całkiem za darmo, to i tak musieliśmy przechodzić ciężkie pokuty wynagradzające Bogu nasze winy zanim kapłan mocą Boga odpuścił nasze grzechy. W dzisiejszych czasach się to zmieniło, bo pokutę zadaje nam kapłan po odpuszczeniu grzechów, a pokuta jest często symboliczna. Jednak przez akty dobrowolnej pokuty, umartwień i postów możemy odpłacić karę doczesną za nasze grzechy, która pomimo odpuszczenia grzechów przez Boga wciąż pozostaje. Ja to tak rozumuje, nie wiem czy dobrze.
No i wciąż nie jestem pewien, czego dokonał Jezus na krzyżu, skoro już w starym testamencie odpuszczał Bóg grzechy i winy zgodnie z obowiązującym Prawem, chociaż może było to wówczas znaczniej trudniejsze.
Ostatnio zmieniony 2021-04-27, 11:55 przez VanHezz, łącznie zmieniany 1 raz.
- VanHezz
- Bywalec
- Posty: 130
- Rejestracja: 18 kwie 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 42 times
- Been thanked: 23 times
Re: Pokuta
Wciąż nie daje mi spokoju ten wątek z mojego ostatniego postu. Co właściwie zmienił Jezus w kontekście tego, co wyżej napisałem?
Mówi się, że przyszedł dać zbawienie. Czy to znaczy tylko (czy aż) tyle, że dzięki swojej śmierci zstąpił do Szeolu i rozdzielił "dobrych i złych"? Sprawiedliwych i niesprawiedliwych? Wcześniej w Szeolu, jak rozumiem, byli oni wymieszani w jednym miejscu. Bo w katechizmie mamy taką interpretację:
633 Krainę zmarłych, do której zstąpił Chrystus po śmierci, Pismo święte nazywa piekłem, Szeolem lub Hadesem, ponieważ ci, którzy tam się znajdują, są pozbawieni oglądania Boga. Taki jest los wszystkich zmarłych, zarówno złych, jak i sprawiedliwych, oczekujących na Odkupiciela, co nie oznacza, że ich los miałby być identyczny, jak pokazuje Jezus w przypowieści o ubogim Łazarzu, który został przyjęty "na łono Abrahama". "Jezus Chrystus, zstępując do piekieł, wyzwolił dusze sprawiedliwych, które oczekiwały swego Wyzwoliciela na łonie Abrahama". Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili.
Czyli jednym słowem sprawił, że sprawiedliwych Bóg w końcu wziął do nieba, a potępionych zostawil w Szeolu. Ja to tak rozumuje. Ale z drugiej strony, dlaczego już wtedy miałby ich wciąć do nieba, skoro nie było jeszcze sądu ostatecznego? Czy już teraz, po sądzie szczegółowym z chwilą śmierci, ludzie idą do piekła albo do nieba? Jeśli tak, to po co jeszcze sąd ostateczny? Po co ci ludzie mają wstawać z martwych i znowu "ubierać się" w swoje ciała? Czy po takim sądzie ostatecznym pierwszy "wyrok" może zostać jakoś zmieniony (dla tych co już teraz są w niebie lub piekle)?
A może jest tak, że my po śmierci jesteśmy już poza czasem i od razu jesteśmy na końcu czasów i na sądzie ostatecznym, czyli przeskakujemy jakby te tysiace ziemskich lat (lub czyśćcowych), które na ziemi mijają do sądu ostatecznego?
Ale wracając do misji Jezusa. Czy właśnie to było Jego głównym celem, żeby urzeczywistnić boski plan zbawienia i otworzyć niebo sprawiedliwym z przeszłych i przyszłych wieków? Żeby rozprzestrzenić wiadomość o tym zbawieniu po całym świecie? Żeby ułatwić ludziom "proces" odpuszczenia grzechów? Bo Jezus jako ostateczny Baranek zapłacił już całą karę, i nie mamy potrzeby składania ofiar przebłagalnych jak żydzi w dawnych wiekach, ale wystarczy, że wyznamy grzech i powołamy się na tego Baranka, który już zapłacił za te grzechy?
Czyli jest to pewne "ułatwienie" można powiedzieć, w stosunku do tego co było w ST, gdzie też było możliwe przebaczenie grzechów, ale trzeba było składać ofiary i ogólnie bardziej się trudzić.
Z drugiej strony w ST często karą za grzech była śmierć, fizyczna, np. kamienowanie, dzięki czemu Bóg chciał utrzymywać swój lud w jak najidealniejszym stanie i dlatego kazał zabijać tych, którzy mogliby zgorszyć i zwieść na złą drogę resztę żydów. Ale skoro były tak surowe konsekwencje grzechu, to czy żydzi musieli być nieskalani i bezgrzeszni, żeby zasłużyć na zbawienie? I dlaczego teraz nie ma już takich surowych konsekwencji "prawnych" jeśli chodzi o grzech, jak w ST? Mówi się, że Bóg przez wieki prowadził naród żydowski i go niejako wychowywał i ujarzmiał, ale czy prawo się zmieniło i żydzi nie muszą już zabijać tych, których trzeba było we wcześniejszych wiekach przed Chrystusem? W chrześcijaństwie Jezus wypełnił i udoskonalił jakby wszystkie te prawa miłością i miłosierdziem. Ale przecież Bóg jest niezmienny. Jest tak samo miłosierny i tak samo gniewny jak kiedyś. Tak samo nienawidzi złoczyńców jak kiedyś. I Jezus też nie jest TYLKO taką potulną postacią, jak na świętych obrazach, ale jest tak samo gniewny i tak samo nienawidzi złoczyńcy, bo jest Bogiem, i nie zmienił się w tym ani nie spotulniał. To ten sam Bóg, który kazał Izraelitom wybijać rzesze ludzi innych narodów (jak zaszła taka potrzeba ).
Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Mt 18, 6
I w wielu innych fragmentach u Jezusa słyszymy takie stanowcze słowa. Dlaczego zatem teraz nie zabijamy w chrześcijaństwie, jeśli w kościele ktoś sieje zgorszenie i zagraża zbawieniu innych ludzi i jedności Kościoła? Dziwnie to brzmi, ale przecież prawo się dla nas nie zmieniło. Mówi się, że to obrzędowe tak, jak np. obrzezanie, ale tego prawa "karnego" Jezus chyba nie zniósł?
Oczywiście nie chciałbym wprowadzenia takich surowych zasad. To tylko takie teoretyczne dywagacje
Znowu się rozpisałem i poruszyłem tysiąc wątków
EDIT:
Znalazłem takie fragmenty w KKK, jeśli chodzi o sądy. Wyjaśniają w sumie, że teraz rzeczywiście ludzie idą do nieba lub piekła, ale jako dusze. A potem jakoś wszyscy będziemy już w ciałach w tej ostatniej rzeczywistości.
1051 "Każdy człowiek w swojej duszy nieśmiertelnej otrzymuje na sądzie szczegółowym, bezpośrednio po śmierci, wieczną zapłatę od Chrystusa, Sędziego żywych i umarłych."
1052 "Wierzymy, że dusze tych wszystkich, którzy umierają w łasce Chrystusa... są Ludem Bożym po śmierci, która zostanie całkowicie zniszczona w dniu zmartwychwstania, kiedy te dusze zostaną złączone ze swymi ciałami".
1053 "Wierzymy, że wiele dusz, które są zgromadzone w raju z Jezusem i Maryją, tworzy Kościół niebieski, gdzie w wiecznym szczęściu widzą Boga takim, jakim jest, a także w różnym stopniu i na różny sposób uczestniczą wraz z aniołami w sprawowaniu Boskiej władzy przez Chrystusa uwielbionego, gdzie wstawiają się za nami oraz wspierają naszą słabość swoją braterską troską".
Mówi się, że przyszedł dać zbawienie. Czy to znaczy tylko (czy aż) tyle, że dzięki swojej śmierci zstąpił do Szeolu i rozdzielił "dobrych i złych"? Sprawiedliwych i niesprawiedliwych? Wcześniej w Szeolu, jak rozumiem, byli oni wymieszani w jednym miejscu. Bo w katechizmie mamy taką interpretację:
633 Krainę zmarłych, do której zstąpił Chrystus po śmierci, Pismo święte nazywa piekłem, Szeolem lub Hadesem, ponieważ ci, którzy tam się znajdują, są pozbawieni oglądania Boga. Taki jest los wszystkich zmarłych, zarówno złych, jak i sprawiedliwych, oczekujących na Odkupiciela, co nie oznacza, że ich los miałby być identyczny, jak pokazuje Jezus w przypowieści o ubogim Łazarzu, który został przyjęty "na łono Abrahama". "Jezus Chrystus, zstępując do piekieł, wyzwolił dusze sprawiedliwych, które oczekiwały swego Wyzwoliciela na łonie Abrahama". Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili.
Czyli jednym słowem sprawił, że sprawiedliwych Bóg w końcu wziął do nieba, a potępionych zostawil w Szeolu. Ja to tak rozumuje. Ale z drugiej strony, dlaczego już wtedy miałby ich wciąć do nieba, skoro nie było jeszcze sądu ostatecznego? Czy już teraz, po sądzie szczegółowym z chwilą śmierci, ludzie idą do piekła albo do nieba? Jeśli tak, to po co jeszcze sąd ostateczny? Po co ci ludzie mają wstawać z martwych i znowu "ubierać się" w swoje ciała? Czy po takim sądzie ostatecznym pierwszy "wyrok" może zostać jakoś zmieniony (dla tych co już teraz są w niebie lub piekle)?
A może jest tak, że my po śmierci jesteśmy już poza czasem i od razu jesteśmy na końcu czasów i na sądzie ostatecznym, czyli przeskakujemy jakby te tysiace ziemskich lat (lub czyśćcowych), które na ziemi mijają do sądu ostatecznego?
Ale wracając do misji Jezusa. Czy właśnie to było Jego głównym celem, żeby urzeczywistnić boski plan zbawienia i otworzyć niebo sprawiedliwym z przeszłych i przyszłych wieków? Żeby rozprzestrzenić wiadomość o tym zbawieniu po całym świecie? Żeby ułatwić ludziom "proces" odpuszczenia grzechów? Bo Jezus jako ostateczny Baranek zapłacił już całą karę, i nie mamy potrzeby składania ofiar przebłagalnych jak żydzi w dawnych wiekach, ale wystarczy, że wyznamy grzech i powołamy się na tego Baranka, który już zapłacił za te grzechy?
Czyli jest to pewne "ułatwienie" można powiedzieć, w stosunku do tego co było w ST, gdzie też było możliwe przebaczenie grzechów, ale trzeba było składać ofiary i ogólnie bardziej się trudzić.
Z drugiej strony w ST często karą za grzech była śmierć, fizyczna, np. kamienowanie, dzięki czemu Bóg chciał utrzymywać swój lud w jak najidealniejszym stanie i dlatego kazał zabijać tych, którzy mogliby zgorszyć i zwieść na złą drogę resztę żydów. Ale skoro były tak surowe konsekwencje grzechu, to czy żydzi musieli być nieskalani i bezgrzeszni, żeby zasłużyć na zbawienie? I dlaczego teraz nie ma już takich surowych konsekwencji "prawnych" jeśli chodzi o grzech, jak w ST? Mówi się, że Bóg przez wieki prowadził naród żydowski i go niejako wychowywał i ujarzmiał, ale czy prawo się zmieniło i żydzi nie muszą już zabijać tych, których trzeba było we wcześniejszych wiekach przed Chrystusem? W chrześcijaństwie Jezus wypełnił i udoskonalił jakby wszystkie te prawa miłością i miłosierdziem. Ale przecież Bóg jest niezmienny. Jest tak samo miłosierny i tak samo gniewny jak kiedyś. Tak samo nienawidzi złoczyńców jak kiedyś. I Jezus też nie jest TYLKO taką potulną postacią, jak na świętych obrazach, ale jest tak samo gniewny i tak samo nienawidzi złoczyńcy, bo jest Bogiem, i nie zmienił się w tym ani nie spotulniał. To ten sam Bóg, który kazał Izraelitom wybijać rzesze ludzi innych narodów (jak zaszła taka potrzeba ).
Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Mt 18, 6
I w wielu innych fragmentach u Jezusa słyszymy takie stanowcze słowa. Dlaczego zatem teraz nie zabijamy w chrześcijaństwie, jeśli w kościele ktoś sieje zgorszenie i zagraża zbawieniu innych ludzi i jedności Kościoła? Dziwnie to brzmi, ale przecież prawo się dla nas nie zmieniło. Mówi się, że to obrzędowe tak, jak np. obrzezanie, ale tego prawa "karnego" Jezus chyba nie zniósł?
Oczywiście nie chciałbym wprowadzenia takich surowych zasad. To tylko takie teoretyczne dywagacje
Znowu się rozpisałem i poruszyłem tysiąc wątków
EDIT:
Znalazłem takie fragmenty w KKK, jeśli chodzi o sądy. Wyjaśniają w sumie, że teraz rzeczywiście ludzie idą do nieba lub piekła, ale jako dusze. A potem jakoś wszyscy będziemy już w ciałach w tej ostatniej rzeczywistości.
1051 "Każdy człowiek w swojej duszy nieśmiertelnej otrzymuje na sądzie szczegółowym, bezpośrednio po śmierci, wieczną zapłatę od Chrystusa, Sędziego żywych i umarłych."
1052 "Wierzymy, że dusze tych wszystkich, którzy umierają w łasce Chrystusa... są Ludem Bożym po śmierci, która zostanie całkowicie zniszczona w dniu zmartwychwstania, kiedy te dusze zostaną złączone ze swymi ciałami".
1053 "Wierzymy, że wiele dusz, które są zgromadzone w raju z Jezusem i Maryją, tworzy Kościół niebieski, gdzie w wiecznym szczęściu widzą Boga takim, jakim jest, a także w różnym stopniu i na różny sposób uczestniczą wraz z aniołami w sprawowaniu Boskiej władzy przez Chrystusa uwielbionego, gdzie wstawiają się za nami oraz wspierają naszą słabość swoją braterską troską".
Przekujcie lemiesze wasze na miecze,
a sierpy wasze na oszczepy;
kto słaby, niech powie: «Jestem bohaterem».
Jl 4, 10
a sierpy wasze na oszczepy;
kto słaby, niech powie: «Jestem bohaterem».
Jl 4, 10