Ja tylko chciałem zasugerować swoimi wpisami wcześniej, że jeśli przyczyna i skutek to ten sam moment, a więc punkt, wówczas odcinek na osi czasu jest zbyteczny, a więc sam czas również.
Co do nieporuszonego Poruszyciela.
Tutaj być może jest taki trochę wspólny mianownik między CMK a Albertusem.
Inną kwestią z tym związaną – o czym już wcześniej była mowa – jest pytanie o to, jak pogodzić wyobrażenie nieskończonego życia wiecznego, niebędącego z konieczności czymś pozaczasowym, z doznawaniem tego życia poprzez uczestniczenie w bezczasowym bycie Boga? Na te i podobne kwestie teologia i filozofia chrześcijańska ma oczywiście jakieś – lepsze lub gorsze – odpowiedzi. Z punktu widzenia głównego rozważanego
tu problemu chodzi jednak o to, jak w ogóle w przypadku bytu Boskiego połączyć myśl o bezczasowej wieczności Boga z myślą o wieczności jako
całości nieskończonego czasu. Inaczej mówiąc, czy wolno sensownie twierdzić, że bezczasowy lub aczasowy Bóg był, jest i będzie zawsze? I to jest to
pytanie, na które, jak się zdaje, dobrą odpowiedź miał już Platon. W swoim Timajosie twierdził on jednoznacznie, że błędem jest myśleć o pozaczasowym bycie w kategoriach tego, co było, jest i będzie. Skoro taki byt jest pozaczasowy, to konsekwentnie wolno jedynie mówić, że przysługuje mu bezczasowe „jest”, bez jakichkolwiek odniesień do „był” czy „będzie”. Nie ma sensu więc stwierdzenie, że taki Bóg będzie po wszystkie czasy, bo choć jest to obrazowy sposób przedstawiania sobie przez nas Boskiej wieczności, adekwatny do naszych wyobrażeń na temat wszystkiego, co istnieje w świecie, to nie jest on uzasadniony w odniesieniu do bytu Boskiego. Takie rozwiązanie tej kwestii jest wyraźnie podyktowane pewnymi założeniami logiczno-filozoficznymi i nie daje się łatwo pogodzić z bardziej potocznymi, na przykład religijnymi, poglądami na ten temat. Wydaje się, że najlepszą, może wręcz jedyną możliwością pogodzenia obu sposobów myślenia – filozoficznego i religijnego – jest mistyka, w której filozofia grecka spotyka się z żywym doświadczeniem chrześcijaństwa. Jest to jednak kompromis bardzo, może nazbyt bardzo, „ekskluzywny”.
Maciej Chlewicki "DWA POJĘCIA WIECZNOŚCI I NIEKTÓRE KONSEKWENCJE WYNIKAJĄCE Z TEGO ROZRÓŻNIENIA "Jeśli – jak twierdzi Platon – czas jest ruchomym obrazem wieczności, to czas musi mieć coś ze swego pierwowzoru. Czas i wieczność różnią się tym, że wieczność jest bezczasowym trwaniem, czas zaś jest ruchem, zmianą, stawaniem się. W tej sytuacji nie miałyby one ze sobą nic wspólnego i nie byłoby powodu łączyć jednego z drugim za pomocą pojęcia obrazu. W jaki bowiem sposób stawanie się (czyli ruch) miałoby być obrazem wieczności, totalnego bezruchu? Jeśli czas jednak jest obrazem wieczności i to nie ruch jest tym, co świadczy o owym obrazowaniu, to musimy przyjąć jakąś inną cechę czasu jako formę obrazowania wieczności. Najprawdopodobniej będzie nią to, że czas należy pojmować jako nieskończony, i w tym sensie – zgodnie z drugim znaczeniem pojęcia wieczności – będzie on wieczny. Nieskończone jest zarówno trwanie bezczasowego „teraz”, jak i następowanie zmian, które nazywamy czasem. W ten sposób nieskończony, aczkolwiek „ruchomy” czas obrazuje nieskończony, „nieruchomy” bezczas wiecznego „teraz” – czyli czas jest jakimś obrazem wieczności.