Obraz Boga

Ogólnie o Biblii. Dlaczego powinniśmy Ją czytać, jak powinno się czytać Pismo Święte, itp.
Magnolia

Re: Obraz Boga

Post autor: Magnolia » 2020-07-08, 09:19

Wracam do tego tematu, bo jednak problem Obrazu Boga jaki wynosimy czy to z katechez, czy z dzieciństwa, czy kazań może poprzez jakieś zafałszowanie czy niespójności okazać się nieprawdziwy.

A jesli wierzymy w coś/kogoś nieprawdziwego, zafałszowanego, to jesteśmy dalecy od prawdy o Bogu i dalecy od Niego samego.
Wynikają potem z tego fałszywe wnioski, np że Bóg milczy, nie przejmuje się mną, nie wysłuchuje, jestem Mu obojętny. Przerzucamy winę za nasze niepowodzenia na Boga, choć nosimy w sercu fałszywy obraz, karykaturę. Czy karykatura Boga nas wysłucha, gdy zanosimy do niej modlitwy?
No nie.

Pierwsza karykaturą obrazu Boga jaka mi przychodzi na myśl, to bóg Czarodziej.
Człowiek wierzy, ze Bóg jest dla Niego i ma spełniać jego oczekiwania, marzenia, żądania, ma człowiekowi błogosławić niezależnie od wszystkiego. Modlitwa takiego człowieka polega prawie wyłącznie na prośbach, żalach, może nawet na pretensjach jeśli nie ma spodziewanych błogosławieństw. Człowiek świadomie lub nieświadomie traktuje Boga jak niewolnika na swoich usługach, czarodzieja od spełniania życzeń. A sam siedzi na tronie i ma swoją wizję życia, potrzeb, wygód i miłości.
Taki człowiek błądzi w ciemności, upatrując tylko swojej wygody, przyjemności i zaspokojenia. Nie przejmuje się grzechami, popada w nałogi.
Bóg jest mu o tyle potrzebny o ile mu błogosławi, ale jeśli "Bóg milczy" to i bez żalu człowiek Boga porzuca na lata, pozostając rozgoryczonym i oburzonym. U podstaw takiej postawy oczywiście leży pycha, często nieuświadomiona.

Inna karykaturą może być Bóg - Starzec w niebie.
Wprawdzie Starzec jest mądry i siedzi w niebie, ale juz na pierwszy rzut oka widać, że przykazania jakie dał są przestarzałe, nie pasują do świata współczesnego, ostatecznie są niemożliwe do praktykowania.
Więc człowiek wyciąga wniosek, że tego się nie da, to za bardzo ogranicza jego wolność, że Bóg pozbawił człowieka wszelkiej przyjemności tymi przykazaniami. W związku z tym człowiek sam sobie wybiera z przykazań to co chce wypełniać, a resztę odrzuca, przy okazji godząc w Boga na zasadzie "co On tam wie?!" Analogicznie człowiek odrzuca to co w nauce Kościoła mu nie pasuje. Wychodząc z założenia że to on sam wie lepiej, jak rozumieć, jak interpretować, jak wypełniać, co praktykować.
Brak poznania Boga, brak zaufania, a zamian pycha i zaufanie jedynie sobie.

Kolejna karykatura często spotykana u ludzi to Bóg - Sędzia Niesprawiedliwy.
Dlaczego niesprawiedliwy? Bo karze, odbiera, postępuje wg "widzi mi się", jednym daje, innych karze. Człowiek nie poznaje w świecie nic poza niesprawiedliwością. Może to wynikać z trudnych doświadczeń w dzieciństwie, doświadczeniach krzywdy od najbliższych, które zostały przeniesione wedle zasady:skoro najbliżsi mnie krzywdzi to i Bóg mnie skrzywdzi. Psychologiczne przeniesienie doznanych traum na obraz Boga. Na to nałoży się obraz Boga ze ST, dość wybrakowany i niepełny, aby wyszła karykatura Boga karzącego, surowego, który tylko czycha na potknięcie człowieka aby znowu zesłać karę.


Mam taką refleksję, że naprawdę wiele zależy od tego kto nas uczył katechezy, kto nam przekazywał wiarę, kto nas uczył miłości. WIadomo, że ludzie są słabi i grzeszni, więc ucząc i przekazując także popełnią wiele błędów i mogą sami podawać niespójne informacje, nawet nie ze złej woli, po prostu tak jak sami pojmują i przez pryzmat swoich doświadczeń.
Inna rzecz to zaangażowanie samego człowieka w poznawanie Boga. Czas poświęcony na modlitwie i na czytaniu Słowa Bożego, czas na pracę nad sobą, na weryfikowaniu własnych myśli z autorytetem Kościoła, mądrym kapłanem, czy człowiekiem wiary.

Ludzie, których spotykamy mogli na nas wpłynąć, ale to nas nie zwalnia z własnych poszukiwań Boga prawdziwego.


Prawda jest jedna, tak jak i Bóg jest jeden. Dlatego takie ważne jest spotkać i odkryć prawdę o Bogu. I modlić się do Prawdziwego Boga.

Kiedyś usłyszałam takie zdanie skierowane do animatorów kręgów Domowego Kościoła: "Do Boga przyprowadzi innych tylko ten, który sam już Go spotkał".
Była to zachęta dla nas byśmy włożyli największy wysiłek we własny rozwój duchowy, w modlitwę, w spotkanie osobiste z Bogiem, bo tylko wtedy będziemy umieli innym Boga pokazać i do Niego prowadzić innych.

Jesli dostrzegasz u siebie problemy z obrazem Boga, jaki masz w sercu, i przez to twoja relacja z Bogiem kuleje... to szukaj towarzystwa osób nawróconych, które żyją w łasce i komunii z Bogiem, korzystają z sakramentów i przyjmują w całości naukę Kościoła. Bo tacy spotkali Boga i mogą Cię do Niego poprowadzić.

Awatar użytkownika
Zły_Człowiek
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 230
Rejestracja: 6 lip 2020
Has thanked: 105 times
Been thanked: 78 times

Re: Obraz Boga

Post autor: Zły_Człowiek » 2020-07-08, 10:36

Bardzo cenny temat. Nigdy nie dość przypominać katolikom, jaki jest Bóg według Jego własnych objawień.
Dużo pracuję z osobami, o różnych wyznaniach wiary, religiach i wyobrażeniach o Bogu. Chcę przypominać i uświadamiać, że istniejący Bóg jest jeden, choćby ludzie wyobrażali sobie Go na miliony sposobów.
Bo jest jeden - Ten który jest - i który nie jest kameleonem ani magikiem, mamiącym ludzi swoimi różnymi zjawami.
Nieraz przypominam ludziom, że jestem katolikiem i mam bardzo konkretny obraz Boga. Tak dla mnie, jak zapewne dla nikogo wierzącego w swój obraz Boga, nie jest to obraz alternatywny, tylko jedynie prawdziwy. Dlatego trzeba szanować się wzajemnie. Nie ma jednak zakazu prezentowania swojej wizji Boga, w jaką się wierzy. Grupa liczy kilkaset osób i jest żywa.Praktycznie nikt się nie kłóci a Duch Święty sprawia, że przeciętny obraz Boga w grupie, coraz bardziej przypomina Boga Wszechmogącego, w Trójcy Świętej, Jedynego.
Ostatnio zmieniony 2020-07-08, 10:39 przez Zły_Człowiek, łącznie zmieniany 1 raz.

Magnolia

Re: Obraz Boga

Post autor: Magnolia » 2020-08-21, 15:11

Dlaczego postrzeganie Boga jako tyrana jest fałszywe?

Będziemy bogami – to słowa Boga skierowane do nas (Jn 10:34) – a Bóg słowa dotrzymuje. I Bóg pokazał sam, że warto w to uwierzyć aż do śmierci. Tak więc tyranów, drogi Tadeuszu – trzeba poszukać gdzie indziej, bo Jego wolą jest byśmy stali się bogami. Proszę mi wierzyć, że Bóg nie po to daje nam taką szkołę na ziemi, abyśmy po śmierci mieli pokusę stać się złymi bogami – tyranami, ale kochającymi się i innych tak jak On nas ukochał jeszcze nim powstał pierwszy człowiek.
http://mateusz.pl/pow/011107.htm
***
Wobec tego wszystkiego autor natchniony zaprasza nas do uwielbienia Boga prawdziwego, który jest łagodny i cierpliwy, nie dlatego, że jest bezsilny, ale – wręcz przeciwnie – dlatego, że jest wszechmocny. Ziemscy tyrani łatwo przebierają miarę w karaniu nieposłusznych i tracą panowanie nad własnym gniewem. Bóg jest inny: jeśli zsyła karę za grzechy, to polega ona na tym, że pozwala nam zakosztować skutków własnej nieprawości, abyśmy się nawrócili i żyli, ale nic nie jest w stanie skłonić Wszechmogącego do zniszczenia człowieka, którego sam stworzył i umiłował. «Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!» (Mdr 11,26). Milczenie Boga wobec mnożących się grzechów ludzi nie oznacza niemocy ani obojętności, wręcz przeciwnie: Bóg daje im «czas i miejsce, by się od zła odwrócili» i by przypomnieli sobie o Jego dobroci (12,20-22).
http://www.sfd.kuria.lublin.pl/index.ph ... 2-13-16-19
***

Przedstawianie Boga jako tyrana jest zgrabnym, ale przerażającym wyjaśnieniem głębokiego bólu, jaki spotyka niektórych ludzi. Przecież cierpienie musi mieć jakieś źródło, a kiedy cierpią niewinni, pozostali dochodzą do wniosku, że musiał je bezpośrednio zesłać Bóg. Celowo używam tu słowa bezpośrednio. Wierzę, że część odpowiedzialności za moralne i fizyczne zło istniejące w tym świecie spoczywa na Bogu, ale tylko w „pośredni” sposób. Wyobrażam sobie, że Bóg mógł powołać do życia świat lepszy niż ten; ale nie jestem tego pewien. Wziąwszy pod uwagę fakt, żechciał obdarzyć człowieka wolną wolą, umożliwiającą nawet odrzucenie Jego samego, a posiadanie takiej wolności daje ludziom możliwość dokonywania destrukcyjnych wyborów, być może powinniśmy uznać, że jest to najlepszy z możliwych światów. Tak czy inaczej, musimy żyć w takim świecie, jaki mamy.

Odrzucam więc pogląd uznający Boga za absolutnego władcę, który rządzi za pomocą terroru, zadaje śmierć, skazuje na tortury i stosuje opresje, przede wszystkim dlatego, że nie dostrzegam nic podobnego w osobie i działalności Jezusa, ale również dlatego, że nie mógłbym szczerze kochać takiego Boga. Odwracając zdanie z czwartego rozdziału Pierwszego Listu św. Jana, można by powiedzieć, że „doskonały lęk usuwa miłość”. Potrzebna mi jest „bojaźń Boża” w najbardziej tradycyjnym znaczeniu tego zwrotu, czyli chcę być pełen czci wobec Boga, chcę w trwodze i zachwycie przyjmować Jego obecność i Jego stworzenie, ale chcę też miłością odpowiedzieć na Jego miłość. Ażebym mógł to zrobić, nie mogę się bać.

Moim zdaniem nikt nie mógłby szczerze kochać Boga, jeżeli naprawdę wierzylibyśmy, że On zabija dzieci, zsyła raka piersi, czyni ludzi niepłodnymi i aranżuje wypadki samochodowe, aby wyrównać z nami rachunki. Taki Bóg przypomina raczej małego bożka, drobnego satrapę, któremu przydałyby się ćwiczenia z panowania nad gniewem, by nauczył się, jak przekształcić negatywne emocje w twórcze działanie, a nie w destrukcję. Co więcej, jeżeli Bóg rzeczywiście zajmowałby się zsyłaniem zła na ludzi, można by przypuszczać, że zacznieod najgorszych grzeszników, od prawdziwych tyranów tego świata, a resztę zostawi sobie napóźniej. A tak przecież nie działa.

Skąd więc czerpię niezachwiane przekonanie, że Bóg nie ma z natury morderczych zapędów? Po pierwsze, w 1 J 1, 5 czytamy, że„ Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności”. Nie chciałbym zostać oskarżony o „dowodzenie wersetami” — tę nieszczęsną religijną chorobę, która objawia się przekonaniem, że jakiś fragment Pisma świętego, na pozór potwierdzający poglądy osoby cytującej, zamyka dyskusję na dany temat. Jeżeli jednak przytoczony wers odczytamy w kontekście całego Pierwszego Listu św. Jana, zauważymy, że jest to kazanie o Bożym świetle jaśniejącym w Jezusie i przez Jezusa. List ten został napisany pod koniec I wieku n.e., prawdopodobnie do Kościoła w Efezie. Wydaje się, że ma on na celu odrzucenie pojawiającej się w tym czasie herezji, która kładła nacisk na duchową naturę Jezusa kosztem prawdy o Wcieleniu. Święty Jan stara się wytłumaczyć, że Jezus jest światłością Boga, która objawia się w tym świecie w Jego ofiarnej miłości do ludzi i poprzez nią. Ci zaś, którzy chcą chodzić w światłości, muszą kochać bliźnich tak, jak Jezus nas umiłował.

https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/wa ... ie_01.html

ODPOWIEDZ

Wróć do „Biblia, Nowy Testament i Stary Testament”