Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Ogólnie o Biblii. Dlaczego powinniśmy Ją czytać, jak powinno się czytać Pismo Święte, itp.
Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-07, 18:32

Łk 1, 26-38
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”
Wtedy odszedł od Niej anioł.

==================================================================================================================
Intryguje mnie i fascynuje ta scena. Jak to się odbyło. Ikonografia sugeruje nam coś, co nie miało miejsca. Odrzucam, więc, wszystkie sławne obrazy. Zamykam oczy i widzę skromną dziewczynkę. I anioła? Jak wygląda anioł? A może wcale nie widzę? Może Maryja tylko usłyszała głos? Nie wiem, czy go widziała. Dręczy mnie pytanie, w jaki sposób rozpoznała, że to wysłannik Boga? Po czym poznała, że nie jest to wysłannik szatana udający anioła? Jak wielka musiała być jej miłość do Boga, że rozpoznała czyim jest on wysłannikiem. Kojarzy mi się to ze słowami św. Elżbiety wypowiedzianymi ok, 2 tygodnie później. Gdy na widok Maryi poruszyła się dzieciątko w jej łonie i wypełnił ją Duch święty. Maryja była od początku pełna Ducha świętego, tylko to tłumaczy jej reakcję. Rozpoznanie wysłannika. I gotowość do wypełnienia woli Stwórcy. A przecież było to dla niej jak skok do wody na środku oceanu. Narażała się na infamię. Ale uznała wolę Ojca za najważniejszą. Podobnie jak Jej Syn trzydzieści parę lat później.
„Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”
Oddanie i pokora. I miłość. Gdy miała pewność kim jest wysłannik, zadeklarowała, że wypełni wolę Pana. Cichutko. I bezwarunkowo. Z całą gotowością spytała tylko, jak się to stanie. Choć sądzę, że było to raczej pytaniem odruchowym. Nawet nie z ciekawości. Raczej już w celu przygotowania się na to, co nastąpi zgodnie z wolą Boga i Jej zgodą. Zbawienie przyszło dzięki Jej wielkiej wierze i oddaniu.
A co by było, gdyby to do mnie przyszedł anioł Gabriel z posłannictwem od Boga? Albo do Ciebie? Czy bym rozpoznał, czyim jest wysłannikiem? Czy bym mu uwierzył? Czy nie pomyślałbym, że to jakaś prowokacja ze strony środowisk ateistycznych? Czy nie zlękłbym się trudów? Czy byłbym gotów na wyrzeczenia i ofiarę? Czy nie zwyciężyłoby wygodnictwo, asekuracja? Obawiam się, że anioł odszedłby ode mnie z kwitkiem. A TY? Powiedz, czy przekonałby Ciebie? W jaki sposób? Czym?
Czy jesteśmy otwarci na Boga? W jakim stopniu? Porównanie naszej ufności do ufności Maryli przeraża mnie. Przerazą mnie moja małość i słabość. A Jej wielkość wydaje mi się nie do wyobrażenia.
Duchu święty, Przyjdź, oświeć, pomóż!
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-08, 20:51

Mt 11,28-30
Jezus przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
====================================================================================================================
Wyjątkowo krótka Ewangelia, ale jakże treściwa. Zaproszenie i obietnica. I zachęta do naśladownictwa. Ale czy to takie proste?
W tym rzecz, że nasze jarzmo wzbudza w nas bunt. Nasze jarzmo jest zawsze najcięższe. Najstraszniejsze. Nasze cierpienia są najgorsze.
Czy nie oburza Was to, Gdy Jezus prawi, że Jego jarzmo jest słodkie i lekkie? Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę Jego męczeństwo. A także to, jak różni uczeni wystawiali Go na próby.
Ale Jezus tłumaczy, dlaczego tak jest. Tłumaczy nam coś, czego nie możemy pojąć. Ani zaakceptować. A akceptacja jest konieczna. A także zrozumienie sensu. Męka Jezusa nie była łatwą, ani przyjemną. Ale cel nadawał wartość. I właśnie ta wartość dawała siłę wytrwania. Zrozumienia. Zaakceptowania. Dopiero, gdy człowiek zaprze się samego siebie i poświęci się jakiemuś celowi, to cierpienia, które na niego spadają stają się słodkie. Bo cel jest światły i święty
No cóż, daleko nam do doskonałości Jezusa. Nie dorównamy nigdy. I dlatego wciąż się wściekamy, denerwujemy, narzekamy. Wciąż mamy o coś pretensje.
znajdziecie ukojenie dla dusz waszych
Paradoksalna prawda. Biorąc na siebie krzyż Jezusa stajemy się szczęśliwi. Bo przestajemy się koncentrować na nas samych. Zaczynamy widzieć świat. Widzieć potrzebujących, cierpiących. Cierpiących, znacznie bardziej, od nas. Przestajemy być pękiem świata. A centrum naszych zainteresowań przesuwa się. I nasze cierpienia staje się, drogą. Drogą pozwalająca na osiągnięcie celu.
Ale najpierw musimy się stać podobni do Niego. W Jego cichości i łagodności. Z pokorą przyjmując swój los. Z pokora i wiarą odczytując wolę Boga. I realizując ją, na miarę własnych sił.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-09, 19:08

Mt 11, 11-15
Jezus powiedział do tłumów:
«Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie uznać, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!»

= ========================================================================== =
Kto jest największy z ludzi? Wszechczasów? Teraźniejszości? Trudni odpowiedzieć. Choć sądzę, że większość głosowałaby, wbrew słowom Jezusa, na Maryję. Na a teraz? Wśród żyjących? Kto jest teraz największy? Kto czuje się największym? Kto w skali makro? Kto w skali mikro? Kogo zżera ambicja, aby okazywać swoją władzę? Pouczać? W wielu z nas tkwi taki imperatyw. Tacy ludzie są szeryfami na drogach. Wiedzą lepiej. Zawsze. Zwykle są to ludzi posiadający predyspozycje przywódcze. Kierownicy. Właściciele firm. Mają wrodzona dbanie o własny autorytet. A udziela się to też innym, którzy takich talentów nie maja. Wtedy bywa śmiesznie. Ale niezupełnie o to chodziło Jezusowi. On wskazywał na skromność i poświęcenie. Jan postawił wszystko na jedną kartę. Wypełniał posłannictwo. Nie wywyższał się nad nikogo. Wręcz przeciwnie, uważał się za sługę. I służył ludziom taj, jak potrafił. Chrztem z wody, nauką, przykładem. A ludzie sami uznali jego wielkość, uznając doniosłość jego dzieła.
Jezus też go wywyższył wobec zebranych.
Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on.
Otóż to. Tu na ziemi nikt nie dorówna tym, którzy już osiągnęli Królestwo Niebieskie. Ten, kto je pojął i osiągnął jest ponad żyjących na ziemi. Jest już świętym. Albowiem w Królestwie Niebieskim dzieje się wola Boga. Wola każdego zbawionego jest dostrojona do woli Boga. A czynnikiem dostrajającym jest miłość. Dwustronna relacja. Nie dwu-. Wielostronna. Bo miłość to odnosi się do wszystkich w Królestwie Niebieskim. Ona jednoczy wszystkich.
Nie potrafię tego wyrazić, ale mam wrażenie, że miłość niebiańska działa na podobieństwo świadomości zbiorowej. Ogarnia wszystkich i wszystkie przejawy istnienia. Jest wspólna, bo jednakowa. Tak jak doznawane szczęście jest wspólne. A dzielone dobro, jak mówi powiedzenie, mnoży się proporcjonalnie do dzielenia.
Pragnę, abyśmy wszyscy, kiedyś jej doznali.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14933
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4184 times
Been thanked: 2940 times
Kontakt:

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Dezerter » 2020-12-09, 20:08

miłość niebiańska działa na podobieństwo świadomości zbiorowej. Ogarnia wszystkich i wszystkie przejawy istnienia. Jest wspólna, bo jednakowa.
Piękne i takie niebiańskie to Twoje zrozumienie, poruszenie, ...
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Jozek » 2020-12-09, 22:47

Dez, Magnolia i Andej robia wiecej niz my wszyscy razem.
Bog im zaplac za prace.
Dla mnie jest to wlasnie tym wlasciwym gloszeniem Ewangelii.
Ostatnio zmieniony 2020-12-09, 22:50 przez Jozek, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-10, 19:58

Mt 11, 16-19
Jezus powiedział do tłumów:
„Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili». Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”.

==================================================================================================================
Skąd my to znamy? Z codziennych obserwacji. Wciąż niezadowoleni. Wystarczy włączyć telewizję czy radio. Same narzekania. Zwłaszcza w polityce. Gdy jakiś polityk czegoś nie zrobi, to krytyka. A jak to zrobi, to ci sami znów go skrytykują. Dzisiaj szczególnie takie narzekania. I dokładnie tak samo, jak dziecię z dzisiejszej Ewangelii. Jak jedni mówią, że do przodu, to drudzy chcą do tyłu. Jedni w lewo, to drudzy w prawo. I zawsze jest źle. Nawet, gdy nagle zmienią się rolami.
Dokładnie to opisał Mateusz charakteryzując postawy ludzi wobec Jana i Jezusa. Asceta w sposobie życia - źle. Normalne zachowanie - też źle. Dlaczego tak?
Teraz jest, toczka w toczkę, tak samo jak 2000 lat temu. Po pierwsze: Niewygodne jest mówienie prawdy. A po drugie: kłamstwo jest tak rozpowszechnione, że niemal nie da się go odróżnić od prawdy. Wszystko stało się relatywne. Świat mediów wyrugował z życia publicznego pojęcie prawdy. Piłat pytał: A cóż to jest prawda? Pytał tego, który jest kwintesencją prawdy. Teraz już nie ma kogo spytać? Teraz można spytać: Czyja jest prawda? I trzeba to robić szybko, bo prawda może się w każdej chwili zmienić.
A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.
Co to zdanie ma znaczyć? Czy przypadkiem nie prowadzi nas w maliny? A może nawet do przepaści jak stado lemingów, gdy zwiedzie na pozorna mądrość?
Mądrość jest usprawiedliwiona, ale tylko przez sprawiedliwego. Dlatego szukać nam tylko Prawdy tam, gdzie jest ona niepodważalna. A gdzie taka jest? Tylko u Boga. Tylko w miłości do Niego i w wypełnianiu Jego woli.
Tu jednak, na przeszkodzie stoi nasza interpretacja. Bo to my ludzie interpretujemy. I niestety jest tak, że najświętszy z nas jest krytykowany. Znajdą się tacy, którzy zarzuca mu obłudę. Albo zbytnią naiwność. Słomiany zapał. Bo tak jest, że nikt nie jest najlepszy. Jeden jest lepszy w jednym, a inny w czymś innym. Tak, że każdy ma każdemu coś do zarzucenia. Najwspanialsi w krytykowaniu są jednak ci, którzy nie muszą podejmować decyzji. Ci, którzy nie ponoszą odpowiedzialności. To oni mają patent na mądrość. Dlatego poprawiali Jana. Dlatego pouczali Jezusa. Dlatego nie chcieli zrozumieć Jego posłannictwa. Mogli zrozumieć i przyjąć, ale nie chcieli. Świadomie odrzucili. Bo tkwili w swoim światku, grajdołku. Z własnymi układzikami, interesami, kompromisami. A Jezus mówił: Tak - Tak i Nie - Nie. Czy da się tak w życiu?
Gdybyśmy tak potrafili przestać się porównywać z innymi. Gdybyśmy mieli więcej pokory wobec bliźnich. Gdybyśmy.
Przyznam się , że od wielu lat usilnie z tym walczę. A efekt? Mierny. Włos dęba staje na myśl, jakim arogantem byłem kiedyś. Skoro jeszcze tyle tego we mnie zostało. Odrzucam takie myśli. Ale one wciąż przychodzą. I nie wsze zdążę taką myśl wyrzucić, zanim na nią zareaguję. Zamykam oczy, aby nei widzieć. Zamykam uszy aby nie słyszeć. Ale, gdy otworzę, to znów się zaczyna. I znów widzę lepiej czyjeś zło, niż dobro. Zapewne dlatego, że dobro nie boli. Nie uwiera. A zło tak. Dlatego łatwiej zauważać zło, niż dobro.
Niemen mi się przypomniał: Lecz ludzi dobrej woli jest więcej. I mocno wierzę w to, Że ten świat, Nie zginie nigdy dzięki nim. Nie! Jeśli tak, to niech przestaną się kryć. Niech nie pozwolą, aby na ulicach dominowało demonstrowanie zła. Aby na drogach nie dominował demonstrowanie lekceważenia. Aby w naszych umysłach …
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-11, 19:30

Mt 17, 10-13
Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:
«Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

===============================================================================================================
Zastanawiam się, co to Ewangelia powinna dla mnie znaczyć. Powinna, bo nie bardzo rozumiem. Niewiele rozumiem ze ST. A tu silne odwołanie. Wiele jest w NT odwołań do Eliasza. Ale jak jest myśl przewodnia skierowana do nas?
Chyba tylko jedna. Nakaz rozpoznawania i poznawania. Ale łatwo powiedzieć.
Zastanawiam się nad tym, co potrafię rozpoznać, zrozumieć. Niestety niewiele. Dlaczego?
A dlaczego żydzi nie rozpoznali i nie poznali Eliasza? Przecież chcieli. Może nie jemu współcześni, ale następne pokolenia. Dlaczego uczniowie nie poznali? Dlaczego dopiero słowa Jezusa pozwoliły im na to?
już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli.
Już przyszedł. I wciąż przychodzi. Czu Go rozpoznajemy? I dlaczego musi przez nas cierpieć?
Uderzają mnie słowa "postąpili z nim jak chcieli". Czy my też tak nie czynimy? Wydaje mi się, że niestety tak. Staramy się dostosować Go do naszych pojęć. Do tego, co nam się wydaje być dobrym dla nas. Sprowadzamy Go do naszego poziomu. Zamiast starać się podciągać w stronę Jego wielkości.
Kim są ci, od których Syn Człowieczy ma cierpieć? Czy to na pewno tylko oni. Jacyś oni. Bo to zawsze oni popełniają błędy. Są źli. Przecież nie my. Wprawdzie też popełniamy grzechy. Ale nie takie jak oni.
Ciekawe jest to, że oni tak samo myślą o nas.

Widzicie, kluczę, motam … Nie potrafię dojść do jakiejś konkluzji. Nie mam w sobie pewności, że to ja dobrze rozpoznałem. Nie mam świadomości, że nie przyczyniam się do cierpienia. Nie wiem, czy dobrze szukam. I czuję, że nie czynię tego wystarczająco intensywnie. Wiem, że powinienem bardziej zaufać. Mocniej uwierzyć. Postawić wszystko na jedną kartę. A tymczasem, jak Eliasz uciekam na pustynię. Ale nie potrafię dokonywać czynów, których dokonywał Eliasz. Kim jestem?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Logan
Gaduła
Gaduła
Posty: 991
Rejestracja: 24 paź 2020
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 253 times
Been thanked: 447 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Logan » 2020-12-11, 20:14

Andej pisze: 2020-12-11, 19:30 Mt 17, 10-13
Uderzają mnie słowa "postąpili z nim jak chcieli".
Niezwykle uderzające są te słowa. Przecież z Jezusem również tak postąpili.
Zadziwia mnie pokora Jezusa. Pozwala być 'śmieciem tego świata i odrazą' 1 Kor 4:13
Nie tylko dwa tysiące lat temu, ale również teraz. Ateistów napawa gniewem ta pokora, zarzucając, że gdyby istniał dałby znak. Może dokonałby anihilacji ludzi złych, przestępców.
Rozważam tą pokorę w sakramencie eucharystii. Z jednej strony w mediach bombardują mnie informacje zachęcające do wystąpienia z Kościoła. Aby dać sobie z tym spokój.
Jednak coś mnie powstrzymuje. To 'coś' jest pokorą Jezusa w Eucharystii.
Niewidzialny, nieznany, niedostrzegalny oczami, w ludzkim rozumieniu 'martwy' jak drewniany czy porcelanowy wizerunek bożka.
Ta pokora mnie powstrzymuje i napawa bojaźnią. To, że jeśli zechcę mogę skrzywdzić.
Oto przede mną Bóg bezbronny oddaje się cały. A ja co mogę dać? Pychę? Egocentryzm?
Chęć samostanowienia? Decydowanie o tym co dobre a co złe?
Nie mam co dać, co ma wartość dodatnią.
A On? Oddał życie zanim się narodziłem. Zagrał w ludzkim rozumieniu nierozsądnie, głupio. Postawił wszystko, abym ja żył.

Dodano po 7 minutach 47 sekundach:
Andej pisze: 2020-12-07, 18:32 Zamykam oczy i widzę skromną dziewczynkę.
Zadziwia mnie dobroć Boga. Daje Matkę, aby rodzina w rozumieniu człowieczym była pełna. Zwykła dziewczyna, co modli się za mnie i zabiega, choć może jej nie znam, może jej nie uznaję. Ale jakie cierpienie jest Matki, kiedy dziecko jej nie uznaje, nie kocha, nie odwzajemnia miłości?
Ostatnio zmieniony 2020-12-11, 20:08 przez Logan, łącznie zmieniany 2 razy.
My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano. ~J.R.R Tolkien

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-12, 17:44

J 1, 6-8. 19-28
Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości.
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś? », on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem».
Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie». Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?»
Powiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak rzekł prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. i zaczęli go pytać, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała».
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.

================================================================================================================
Kto jest prorokiem? Kogo Bóg posyła? Czy posyła tylko jakichś szczególnych ludzi? Czy mają oni do spełnienia jakieś spektakularne misje? Czy tylko prorocy są posyłani?
Jestem przekonany, że każdy jest posłany. Każdy jest jakimś trybikiem w machinie społeczeństwa. Każdy ma jaką rolę do spełnienia. Albo rolę zgodną z wolą Boga, albo przeciwnie. Każdy człowiek daje jakieś świadectwo. Nawet, gdy mu się wydaje, że tak nie jest. A kto daje świadectwo? Ano, świadek. Każdy powinien spytać samego siebie, czy jest świadkiem? I czyim świadkiem. Jak myślisz, co odpowiedzą Twoi sąsiedzi, znajomi z pracy, gdy zostaną spytani o świadectwo które dajesz? Czy którykolwiek z nich powie, że jesteś świadkiem Chrystusa?
«Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?»
Co mówisz o sobie? I jak się ma to do tego, co mówią o Tobie inni? Czy świadectwa te są spójne?
Zwróć uwagę na skromność Jana? Jak była jego odpowiedź? Nie pochwalił się, kim jest. On świadczył tylko o Jezusie. Nie o sobie. Podporządkował swoje życie Jezusowi. A biorąc pod uwagę poruszenie jakie wzbudzał, mógł zrobić karierę. Był na fali. Lecz on świadczył o Jezusie. Kim był? Jaką odpowiedź zaniesiono kapłanom? Otóż zaniesiono odpowiedź, którą dawał swoimi czynami. Jego świadectwami były jego czyny. Jego świadectwem były jego słowa. Nie o sobie, ale kierujące ku Bogu. On świadczył o Jezusie. A ludzie musieli myślę, że skoro on jest taki, to o ile większy musi być ten, którego on zapowiada. A co myślą o Tobie?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14933
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4184 times
Been thanked: 2940 times
Kontakt:

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Dezerter » 2020-12-13, 16:09

Dzisiaj nie może zabraknąć tych słów, które niedługo przeczytam w kościele a są mi bardzo bliskie

1. czytanie (Iz 61, 1-2a. 10-11)

Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; abym obwieszczał rok łaski Pańskiej.

A jeśli brat lub siostra lektorzy powiedzą, że wolą pierwsze czytanie, to też się nie pogniewam, bo czeka na mnuie takie Słowo

2. czytanie (1 Tes 5, 16-24)
Przygotujcie duszę i ciało na przyjście Pana

Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Tesaloniczan

Bracia:

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie. Unikajcie wszelkiego rodzaju zła.

Sam zaś Bóg pokoju niech uświęca was całych, aby nietknięty duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Wierny jest Ten, który was wzywa: on też tego dokona.

Ostatnio zmieniony 2020-12-13, 16:09 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-13, 21:06

Mt 21, 23-27
Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu, pytając: «Jakim prawem to czynisz? i kto Ci dał tę władzę?»
Jezus im odpowiedział: «Ja też zadam wam jedno pytanie: jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?»
Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: „z nieba”, to nam zarzuci: „Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?” A jeśli powiemy: „od ludzi”, to boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka».
Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». On również im odpowiedział: «Zatem i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię».

= =============================================================================== =
Jaki jest sens tej Ewangelii? Zasadniczy? Bo i pytanie padło zasadnicze. Dlaczego Jezus uchylił się od odpowiedzi? Sądzę, że chciał zmusić do myślenia i konsekwentnego wyciągnięcia wniosków. Równocześnie wskazał swoje powiązanie z Janem, które przecież było powszechnie znany, gdyż Jan tego nie ukrywał.
Kilkakrotnie mamy opisane w Piśmie sytuacje, w których ktoś chciał przechytrzyć Jezusa zadając mu trudne pytanie. Tym razem to Jezus postawił kwestię w ten sposób, aby obnażyć ich obłudę.
Jakim prawem to czynisz? i kto Ci dał tę władzę?
Jezus mógł odpowiedzieć, że Ten, który posłał Jana przed Nim. Ale wtedy zadawaliby kolejne pytania, wymuszali odpowiedź. A potem ją kwestionowali. Jezus zadając im pytanie zmusił do samodzielnego myślenia. A oni, jednej odpowiedzi dać nie chcieli, a drugiej się bali.
Gdyby odpowiedzieli, że od Boga, to tym samym musieliby uznać, że Jezus pochodzi od Boga. A to stawiałoby Go powyżej nich. Musieliby przyjąć, że jest prorokiem. A to zakłócałoby istniejący ład. Bo każdy prorok jest rewolucjonistą. Bo zmienia bieg spraw i wskazuje drogę wybraną przez Ojca. A przecież oni mieli wszystko poukładane. Dochody, prestiż, władzę. Nie mogli Go przyjąć. Nie mogli też okazać słabości przed ludem, bo mogliby stracić swoją pozycję. Wybrali bezpieczną niewiedzę.
My też często tak postępujemy. Zamykamy na coś oczy. Na żebraka. Na potrzebującego. Wybieramy bezpieczną drogę. Nie podniosłem leżącego, bo się pobrudzę. Bo to pijak. Bo bardzo się spieszę. Bo, ktoś innym może to zrobić.
Często, gdy ktoś czegoś od nas chce, potrafimy spytać: Dlaczego ja? Przecież ten i tamten też może. Nie przyznajemy się przed sobą, że zdajemy sobie sprawę, jaka jest wola Boga. Ani przed ludźmi, jakie są nasze motywy. Bo to burzy nasz porządek.
A Jezus oczekuje, że się zmienię. Po to przychodzi, abym się zmienił. I chyba się zmieniam. Tylko, bardzo, bardzo powoli. Czy zdążę?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-14, 21:03

Mt 21, 28-32
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi».
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć».

= =============================================================================== =
Finis coronat opus. Nie ma wielkiego znaczenie, jakie są początki, ważny jest finał. Najważniejszy. Dlatego ci, którzy prowadzili wyjątkowo grzeszne życie, zostaną zbawienie dzięki temu, że się nawrócili. Dlatego, że posłuchali głosu. I zmienili swoje życie. Posłuchali. Nie tylko słuchali, czy słyszeli. Dlatego celi=nicy i nierządnice wejdą najpierw, bo oni zrozumieli swoje nieprawości. Gorzej z tymi, którym się wydaje, że postępują właściwie. Nie dostrzegają swoich grzeszków. Malutkich, wobec tego, co czynią celnicy i nierządnice. Ale oni się nie nawracają. Wciąż tkwią we własnych błędach. Słyszą, ale nie dociera do nich. W swoim zadufaniu wydaje im się, że słowa krytyki odnoszą się jeno do innych.
Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście.
A do nas przychodzi Jezus. A my co? Mówimy Mu: tak, tak. Jak na odczepne. Słuchamy Ewangelii, ale tylko uszami. Nie sercem. Nie rozumem. Po powrocie z kościoła nic już nie pamiętamy. Ani Ewangelii, ani kazania. Ani słowa. Nic nie zostaje. Ks. Bozowski tłumaczył, że trzeba wynieść choć jedno słowo. Choć jedną myśl. Coś, co wymaga przemyśleń. Coś, co może zmienić nasze życie. A my traktujemy słowa jak ciepłą wodę. Spływa. Nie przeszkadza. Wysycha. Bez efektów.
Ale są też ludzi, którzy pod wpływem słowa zapalają się. A nawet zapalają innych. A ogień ich wielki. Ale króciutki. Czy ma to sens? Słowa wzbudzają emocje, uczucia. Chwilowe, płonne. Czy można powiedzieć, że posłuchali?
Posłuchali, to znaczy okazali posłuszeństwo. To trudne. Przyznam się, że jeśli przed mszą świętą nie przygotuję się, to najczęściej niewiele lub nic z niej nie wynoszę. Słucham i nie zapamiętuję. Chyba że padnie jakieś ciekawe słowo. A dzieje się tak pomimo tego, że staram się w każdym kazaniu znaleźć jakąś myśl skierowaną do mnie. Staram się wyłowić choć jedno słowo. Faktem jest, że czasami kazania są takie, że tylko zęby bolą od słuchania. Bardzo rzadko trafia się retor. Ksiądz, który przemyślał. W kościołach parafialnych obowiązuje zasada równania do dołu. Mówienia na poziomie najprymitywniejszego parafianina. Takie walenie maczugą. Często zupełnie nie związane z treścią Ewangelii. Poza pierwszym zdaniem. Rutyna. Wydaje mi się, że w kościołach parafialnych pracują rzemieślnicy. Wykonują wyuczony zawód. Nie ma śladu powołania.
Ale czy taka sytuacja zwalnia nas ze słuchania? Zdecydowanie, nie. Te słowa z ambony, to ziarno. Do nas należy chwytanie tych ziaren i pielęgnowanie ich. Dobrze jest mieć zasadę przynoszenia do domu jednej myśli. I zapisania jej na karteczce. Aby utrwalić. I przez dzień cały lub tydzień. I żyć tą myślą przez ten czas. Rozważać. Pogłębiać ja. Docierać do głębszego sensu. I sens ten realizować własnym życiem.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-15, 22:41

Łk 7, 18b-23
Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
W tym właśnie czasie Jezus wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; także wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: «Idźcie i donieście Janowi to, co widzieliście i słyszeliście: Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie».

==================================================================================================================
Powyższa Ewangelia, poniekąd, odnosi się do sposobu głoszenie Dobrej Nowiny. Nie słowem, lecz czynem.
Kojarzy się z nią wiele. Np. Poznać drzewo po owocach.
Jezus nie mówi wyraźnie i jednoznacznie, kim jest. On pozwala się poznawać. Powoli. Po znakach, które czyni. Dobrze jest to pokazane w różańcowych Tajemnicach Światła. Po kawałku odkrywa swoją tożsamość. Ale to, kim jest, dociera tylko do tych, którzy Go pokochali.
A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie.
Ale, aby nie zwątpić, trzeba najpierw uwierzyć. Uwierzyć, poznać, zaufać. I trwać w tym. Na błogosławieństwo, trzeba zasłużyć. Zasłużyć wyznawaniem wiary. Nie werbalnym. Choć werbalnym też. Ale, nad wszystko, świadectwem. Dawanym świadectwem. Codziennie dawanym. W ten sposób udowadniamy sobie i światu, czyimi świadkami jesteśmy. Czy jesteśmy świadkami Jezusa? Jeśli tak, to nie składajmy deklaracji, tylko naśladujmy Go. Na miarę naszych możliwości. Czyńmy dobro wokół siebie. Tak, jak potrafimy. I codziennie troszkę lepiej. Nawet jeśli tego nie zauważamy. Nawet, jeśli tego nie zauważają nasi bliźni. To Ojciec w niebie widzi nasze starania.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-12-16, 20:41

Mt 1, 1-17
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Esroma; Esrom ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc od Abrahama do Dawida jest w sumie czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

===============================================================================================================
Teraz, to na prawdę nie mam nic do napisania. Nawet trudno mi to przeczytać. Nic mi to nie mówi. Albo, niewiele. Gdyby chodziło ino o Józefa, to rodowód jest iście imponujący. Bo są wśród przodków ludzie wielcy i nic nie znaczący. Tak jak całe społeczeństwo, w którym żyjemy. Są w nim ludzie prości i geniusze. Pełna różnorodność. Ale przecież Jezus nie był synem Józefa. Przynajmniej pod względem biologicznym. Wprawdzie przybrane synostwo było równie silne jak naturalne, to jednak nie ma więzów krwi. Czy takiej sytuacji uprawnione jest tworzenie drzewa genealogicznego uzasadniającego związek Z Dawidem? Czy chodzi o symboliczne pokrewieństwo. Wydaje się, że więzi prawne są równie mocne. I na mocy prawa następuje dziedziczenie. I zamknięcie w jednym całego społeczeństwa. Wszystkich wywodzących się od Abrahama. Wszystkich poświęconych Bogu Ojcu Jedynemu.
Ostatnio zmieniony 2020-12-16, 20:41 przez Andej, łącznie zmieniany 1 raz.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18926
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2608 times
Been thanked: 4609 times
Kontakt:

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Marek_Piotrowski » 2020-12-17, 12:41

Rodowód jest "legalny" - pokrewieństwo wybrane z wyboru też.
Mi też ten fragment zdawał zbędny - omijałem go wzrokiem. Aż kiedyś zobaczyłem w jakimś programie w TV świadectwo nawróconego na chrześcijaństwo Żyda, który mówił, że to był właśnie fragment, który go bardzo uderzył: uświadomił sobie (jako Żyd), że Jezus jest dosłownie królem jego narodu.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Biblia, Nowy Testament i Stary Testament”