Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Ogólnie o Biblii. Dlaczego powinniśmy Ją czytać, jak powinno się czytać Pismo Święte, itp.
Awatar użytkownika
abigail
Gaduła
Gaduła
Posty: 876
Rejestracja: 18 lip 2020
Has thanked: 201 times
Been thanked: 221 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: abigail » 2020-09-30, 08:58

własnie na okolicznosc zakazu pogrzebania zmarłych i zakazu pozegnania sie z bliskimi pod grozba Jezusa "nie nadaje sie" wtoruję apostołom -<<Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?>>
nie spodziewajcie sie po mnie ani wiedzy, ani mądrości

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-01, 07:58

Łk 10, 1-12
Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich:
«Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi. Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
Lecz jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu».

================================================================
Blisko żniw, skoro Pan powołał większą ilość żniwiarzy. I równocześnie plan wielkiego zasiewu. Tak wiele miast planował odwiedzić. Ale z Ewangelii nie wynika, czy odwiedził wszystkie miasta, do których wysłał uczniów. Czy omijał te, w których uczniowie nie zostali przyjęci.
Lecz jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie To dość zaskakujące polecenie. Tym bardziej, że wielokrotnie deklarował, że przyszedł do grzeszników. Jadał z celnikami. Prostytutki nie pozwolił skrzywdzić. A tu inaczej. Ale czy rzeczywiście? Ano niezupełnie. Jezus nie klasyfikował ludzi na bezgrzesznych i grzesznych. Ale odróżniał tych, którzy chcą się zmienić, od tych, którzy chcą trwać w grzechu. Doceniał i chwalił tych, którzy chcą walczyć ze swoimi słabościami, przywarami. Chwalił tych, którzy pragną Jego słowa i starają się je zrozumieć.
Nie rzuca się pereł przed wieprze. Tak uczył uczniów. Kazał im głosić wszędzie. Żadnego miasta, ani człowieka nie omijać. Tak, aby Jego słowo mogło dotrzeć do wszystkich. Aby z każdym napotkanym człowiekiem nawiązywać dialog. Ale uwaga, którą wkleiłem, jakby temu przeczy. Przeczy pozornie. Bo zgodnie z nakazem Jezusa, każdemu należy głosić. Próbować głosić. Ale też zawiera sugestię, aby nie głosić tym, którzy słuchać nie chcą. Aby nie marnować czasu na głoszenie tym, którzy są wrogo nastawieni. Lub zbyt sceptycznie. Nie ma sensu orać tam, gdzie gleba skalista. Ani tam, gdzie sam piach pozbawiony wilgoci. To tylko strata energii, która mogłaby być wykorzystana gdzieś indziej. Z lepszym skutkiem. Przynosząc plon. Większy lub mniejszy. Ale przynosząc plon. Nie warto siać tam, gdzie ziarno nie wzrośnie. Co nie znaczy, że nie trzeba próbować. Bo a nuż i na skalistej glebie wzrośnie. Życie uczy, że nie raz trzeba spróbować tego, co wydaje się niemożliwe. Posiać na piachu i podlewać też można. Ale jeśli nic nie kiełkuje, to szkoda wody. Dlaczego więc, my, z takim uporem podlewamy litą skałę lub pustynny piach? Dlaczego strzępimy język tłumacząc coś głuchym. Po co pokazywać widoki niewidomym? A my jak ślepcy brniemy dalej usiłując przekazać wiarę zagorzałym przeciwnikom naszego Pana i Boga. Po co? Czy wynika to z naszego ślepego przekonania, że dzięki nam i oni dostąpią zbawienia? Czy czynimy to, aby wykazać własną mądrość czy erudycję? A może, jak typowe jelenie i naiwniacy dajemy się wciągać w bezsensowne rozmowy. Które dobra nie mogą przynieść. I jedynie sprawiają przyjemność osobom, które z nami się drażnią? Czy nie lepiej wtedy strząsną pył z nóg i pójść tam, gdzie ziarno zakiełkować może?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-02, 07:41

Mt 18, 1-5. 10
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?»
On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.
Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie».

==================================================================================================================================
Wydaje mi się, że w każdym człeku drzemie pokusa bycia tym lepszym. Dlatego ludzie tak pasjonują sie sportem, różnymi konkursami. Dlatego oglądają idiotyczne teleturnieje. Z jednej strony podziwiają mistrzów, a z drugiej uważają za idiotów, tych, którzy nie potrafią odpowiedzieć na jakieś proste pytania. Podziw i pogarda. Dwie sprzeczne reakcje, a jednak silnie powiązane z sobą.
Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych
A Jezus przestrzega przed lekceważeniem człowieka. Lekceważeniem słabszych, mniejszych, głupszych. Jezus tłumaczy, aby ich kochać. Nie tylko tych pięknych i wspaniałych. Aby kochać biednych i ułomnych. Okazywać wyrozumiałość. A nawet więcej. Oby się od nich uczyć. Uczyć prostych zachowań, prostych uczuć. Ufności.
To zaufanie najważniejsze. W dziecięcym wieku ufamy. Bezgranicznie rodzicom. Także innym dorosłym. A tymczasem rodzice uczą, aby nie każdemu ufać. Życie uczy, aby ufać tylko wybranym. Tym sprawdzonym. A Jezus naucza, aby przebaczać, pomagać bezinteresownie. Nie oczekiwać zapłaty. Rezygnować ze spłaty długu. Darować należności. A to takie nieżyciowe.
Gorzej, takie zachowanie uważamy za niepedagogiczne. Za niewłaściwe i prowadzące do złego. Musimy wychowywać innych. Małżonków, kolegów z pracy. Pouczać inne osoby. Ze świętym przekonaniem, że czynimy dobrze. A tymczasem …
A tymczasem oczekujemy, że Bóg zachowa się wobec nas inaczej. Wszystko nam wybaczy. A nawet więcej. Liczymy na to, że zapomni. Zapomni, że patrzeć na tych najmniejszych nie potrafiliśmy dostrzec w nich Jego oblicza. Ze nie potrafiliśmy dostrzec w nich dobra. A co gorsza, nawet nie chcieliśmy dostrzec w nich dobra. Ani, tym bardziej, zaakcentować go. Wyciągnąć na światło dzienne.
Jak patrzę na osoby z zespołem Downa, to odczuwam radość. Radość i żal. Żal bo upośledzeni. I radość z ich szczęścia. Szczęścia z malutkiego. Ostatnio spotykam w lesie, gdy chodzę z psem, grupki osób upośledzonych. Z łubiankami w rękach. Nie zbierają grzybów. To zbyt niebezpieczne. Zbierają szyszki. I są szczęśliwi. Duże i małe. Ładne i brzydkie. I w każdej odnajdują piękno. I cieszą się ze znalezisk. Cieszą się, gdy wśród masy szyszek znajdują tę, którą chcą zabrać. Jak Małego Księcia z różą. Tak widzę ich z tymi szyszkami. Oni, w swym upośledzeniu, są szczęśliwi. A ja tak nie potrafię. Nie potrafię przystanąć w czasie, który dał mi Pan, podnieść z zachwytem szyszki, którą dał mi Pana i kontemplować Jego działa patrząc na szyszkę.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-03, 07:22

Łk 10, 17-24)
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają».
Wtedy rzekł do nich: «Widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednakże nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie».
W tej to chwili rozradował się Jezus w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić».
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli».

==================================================================================================================================
Dzisiejsze słowa Ewangelii kojarzą mi się z tym, z czym mam wielki kłopot. Otóż jestem malkontentem i jako, taki muszę wciąż na wszystko narzekać. Ciągle czegoś brak, za mało, albo nie tak. Nie potrafię dziękować Bogu. Wydaje mi się, że nie mam za co. Dopiero od niedawna udaje mi sie jakoś przełamywać. Coś dostrzegać we mgle i mroku. Staram się to zmienić. Staram się zauważać i doceniać. Dlatego zauważyłem słowa: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie». Zdaję sobie sprawę, że trzeba umieć patrzy c, aby cos widzieć. Rozesłani uczniowie byli zachwyceni tym, co widzieli. Tym co robili. A Jezus uświadomił im, że nie dostrzegają najważniejszego. Ja też nie dostrzegam.
Gdy rozważam Tajemnice Bolesne zachwycam się tym, że Jezus koncentrował sie na tym co dobre. Pomimo bólu i cierpienia. A ja, gdy boli koncentruję się na bólu. Wielokrotnie, gdy dokądś szedłem z moją śp. Mamą, to denerwowałem się i zachwycałem równocześnie tym, jak dostrzegała piękno. Piękno stworzenia. Zachwycała się liściem, który podniosła z trotuaru. Biedronką, która usiadła na rękawie. Kwiatami rododendronu czy azalii lub rododendronu. Rzeczami, których nie zauważałem. Leżący liść jak śmieć. Biedronka, jakiś owad. A kwiaty, to jakieś rośliny. Widok ich nie wzbudza we mnie żadnych refleksji. Stanowią tło. Niezauważalne tło. A to wszystko, to są wspaniałe dzieła Stwórcy. Efekty Jego planu. Chciałem napisać, że dowody Jego geniuszu. Ale słowo to jest zbyt małe i prymitywne, aby odnosić je do Kogoś, Kto to wszystko uczynił. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko, co mnie otacza, to efekt Jego stworzenia. Wiem, ale to do mnie dociera. Nie zatrzymuję się, przechodzę. Nie zauważam wspaniałości dzieł Boga.
A uczniowie? Zachwyceni zdolnościami, którymi ich Jezus obdarował wciąż nie widzieli w Nim Boga. Nie czuli, będąc z Nim, obecności Boga. Słyszeli Jego słowa, ale nie słyszeli, że to głos Boga. Że to On sam w Osobie Syna jest z nimi. Na wyciągniecie ręki. Oni zachwycali się drobnostkami. Drobnostkami wobec bezpośredniego obcowania z Bogiem.
Ale czy to jest dla mnie usprawiedliwienie? Niestety nie. To jest tylko wytknięciem mojej nieudolności. Tego, że jestem ślepy na te wszystkie Jego dary. Codziennie powtarzam: A człowiek, który bez miary obsypany Twymi dary, coś go stworzył i ocalił, a czemużby Cię nie chwalił. Powtarzam słowa, a ich treść jest gdzieś za mgłą. Bez konkretnych zarysów. Ranne zorze wcale nie rozświetlają umysłu. Nie uwrażliwiają na cuda, które dzieją się wokół mnie. Na cud dnia, świtu, ptaków śpiewu, poszumu wiatru … Widzę tylko kolejny dzień, w którym zmarnuję czas, niechlujnie się pomodlę, rozzłoszczę na coś, zapomnę o czymś itd.
Proszę, jeśli to przeczytaliście, to módlcie się w mojej intencji, aby dostrzegał Boga i jego dzieła na każdym kroku mojego życia. Abym potrafił się nimi zachwycać i dziękować Panu za nie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-04, 09:14

Mt 21, 33-43
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznie, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna.
Lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc przybędzie właściciel winnicy, co uczyni z owymi rolnikami?»
Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze».
Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: „Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach”. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce».

=================================================================================================================================
Trudnym pojęciem jest Królestwo Boże. Albowiem raz czytamy, że dopiero ma przyjść, że nie jest z tego świata, że dopiero czeka na nas w niebie. A innym razem, że już jest. Że zostało nam dane. W wątku poświęconym Królestwu Bożemu nikt nie potrafił podać definicji czym jest. Bardzo ładnie napisał Dez "Jak masz Ducha i współdziałasz z nim w duchu, to masz w duszy szalom, czyli pokój Boży - tak się objawia Królestwo, gdy czujesz więź z braćmi i siostrami w Chrystusie, gdy razem czynicie dzieła Boże to wówczas współtworzycie i urzeczywistniacie KB tu i teraz", domyślnie sugerując, że Królestwo jest stanem ducha, odczuciem. Dobrze opisał czym się ono objawia. Ale nikt nie potrafi powiedzieć, czym ono jest. Z powyższego cytatu wynika, że możemy rozpoznać, czy jest w nas Królestwo Boże. I, chyba należy na tym poprzestać, bez analizowania czym ono jest. Zamiast tego zapewnić mu wzrost. Bo w końcu nie wiedza jest najważniejsza, ale wypełnianie woli Boga Najwyższego. A wola jest krzewienie i rozwijanie Królestwa. W początkowej "formie" na ziemskim padole i w doskonałej w niebie.
W dzisiejszej Ewangelii jest przestroga: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Z niej można wysnuć trzy wnioski:
- Królestwo już jest,
- Królestwo można stracić,
- Królestwo można zyskać.
Gdy Królestwo już jest, trzeba umieć je rozpoznać, aby móc je pielęgnować i rozwijać. Tu przyda się zacytowana rada Deza. Gdy tak czynimy, to nie stracimy Królestwa. Nie zostanie nam zabrane. Ale będziemy "zarabiać" na to, aby teraz je czuć i poznać w przyszłym świecie.
Zaniedbując natomiast swoje powinności wobec Boga i ludzi, możemy jest stracić. [Warunkiem stracenia jest uprzednie posiadanie. Ale starta może dotyczyć Królestwa Bożego, które jest w niebie.] Z tego wynika, że wstępnie Królestwo zostało już nam dane. Przyniesione przez Jezusa i rozwijane przez Kościół. Rozwijane z błędami, regresami, ułomnie, ale rozwijane, także przez wychodzenie z błędów i unikanie ich w przyszłości. Sądzę, że Królestwo zostanie zabrane tym, którzy świadomie nie chcę wypełniać Woli Boga. Tym, którzy nie chcę wypełniać woli Boga tak, jak jest ona wypełniana w niebie. Nie chcą przestać czynienia tego co złe. Świadomie nie chcę przestać (wspomnę o sprawach ostatnio poruszanych w innych wątkach) palić, przeklinać, jeździć na gapę … Odmowa odcięcie się od, nawet najmniejszego, grzechu jest odmową wypełniania Woli Boga. A jeśli tak, jest odtrąceniem Królestwo Bożego.
Cytowane zdanie z Ewangelii sugeruje, że to Bóg, w spektakularny sposób zabierze je nam. A tymczasem, to my sami zabieramy je sobie. Sami je niszczymy i w ten sposób pozbawiamy się go.
A zyskać? Zyskać je możemy starając się coraz lepiej wypełniać wolę Boga. Na wzór tego, jak jest ona wypełniana w niebie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-05, 07:07

Łk 10, 25-37
Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?»
On rzekł: «Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego». Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył».
Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»
Jezus, nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.
Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!»

===============================================================================================================================
Dzisiejsza Ewangelia zawiera streszczenie całego Pisma Świętego w jednym zdaniu, czyli przykazanie miłości. Okazuje się jednak, że nie jest ono wcale oczywiste. Zwłaszcza dzisiaj. Dzisiaj, gdy podziały społeczne wciąż się pogłębiają. Gdy przy jednym stole siedzą ci, którzy oglądają TVP i TVN. Dwa obozy nie szczędzące sobie złośliwości, czasem przeradzającym się w kłótnie. A słyszałem, że zdarza się, że powoduje to zerwanie kontaktów wzajemnych. Na szczęście taka zajadłość jest zjawiskiem rzadkim. Aby zło wynikające z różnic zanikało, konieczne jest aby zasypywać różnice. W rozmowach, dyskusjach, przez tłumaczenie, podawanie ręki, uśmiech. Nie można, jak wspomniany w Ewangelii kapłan i lewita przechodzić obojętnie. Trzeba reagować i dawać świadectwo. Świadectwo zgodne z przykazaniem miłości.

Interesujący dialog.
«A kto jest moim bliźnim?»
«Ten, który mu okazał miłosierdzie»
A co z niego wynika? To dziwne, ale pytanie postawione Tobie powinno brzmieć inaczej. Nie: Kto jest dla Ciebie bliźnim? tylko: Dla kogo Ty jesteś bliźnim? W naszym rozważaniu, kto jest naszym bliźnim bardziej kierować się odpowiedzią uczonego. Odpowiedzią, którą Jezus podsumował zaleceniem: «Idź, i ty czyń podobnie!». A skoro tak nakazał, to znaczy, że jest to także nakazem dla nas.
Każdy z nas ma być bliźnim. A jest nim ten, kto okazuje miłosierdzie. Na wzór miłosierdzia bożego.
Jezus zasadniczo odwraca sytuację. Nie my mamy upatrywać bliźnich w innych osobach, ale to my mamy być bliźnimi dla innych osób. To my swoimi czynami miłosiernymi mamy wzbudzać w innych to samo. W ten sposób mamy czynić ich swoimi bliźnimi. I mamy to czynić 77 razy. Ale nie mylić tego i ignorowaniem zła, które być może te osoby czynią. Miłosierdzie ma być skierowane do osoby. I ma być pomocą dla tej osoby. Ma ratować życie. Życie wieczne. Ma prowadzić do nieba.
Dlatego biorąc z przykład Samarytanina: «Idź, i ty czyń podobnie!»
Ostatnio zmieniony 2020-10-05, 07:07 przez Andej, łącznie zmieniany 1 raz.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-06, 07:36

Łk 10, 38-42
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa.
Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».
A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».

=================================================================================================================================
Od jakiegoś czasu, czytając Ewangelię, stwierdzam, że to co czytam, czytałem już w innych miejscach. Nie mam na myśli tego, że w czterech Ewangeliach są opisane te same zdarzenia, Ale to, że w każdej, i wciąż, pojawiają się te same przekazy. Teraz też odczytuję dzisiejsze słowa, jako nakaz dążenia do doskonałości. Kojarzy mi się z trzecią tajemnicą radosną, z rolnikiem, który odkrył skarb … I kojarzy mi się z trudnościami ludzkich wyborów. Z naszym ludzkim miotaniem się, zabieganiem. Z niepotrzebnym blichtrem, Gdy chcemy kogoś szczególnie uczcić. Z dawaniem drogich prezentów, np. tam, gdzie powinien wystarczyć serdeczny uścisk, przytulenie czy dobre słowo.
Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego.
Większość z nas postępuje jak Maria. I rzeczywiście jej postępowanie jest godne pochwały. Swoimi zabiegami okazywała Chrystusowi swoją miłość, wielki szacunek. Starała się jak mogła, aby mu dogodzić. Dawała z siebie wszystko. Ale, tym swoim wspaniałym zaangażowaniem okazywała lekceważenie Jego słowu. Okazywała lekceważenie tego, z czym On do nich przyszedł. A przyszedł z Ewangelią. Przyniósł ją do nich.
Cóż jest ważniejsze, jedzenie i pisie czy wysłuchanie i rozumienie Słowa? Co prowadzi do życia wiecznego, do nieba? Nauka Jezusa czy wykwintne jedzenie?
Jezus nie namawia do abnegacji. Ale do unikania przesady. Przyszedł ze Słowem, ale oczekiwał dachu nad głową, czegokolwiek do spożycia i, nade wszystko, otwartych uszu u głów.
Przygotowanie się na przyjęcie Pana jest ważne. I większość z nas stara się być stale gotowymi na Jego przyjęcie. A przyjście do Stołu Pańskiego, jest zawsze poprzedzone Ucztą Duchową. Najpierw wysłuchujemy Słowa. Liturgia Słowa poprzedza Liturgię Ofiary. Najpierw naśladujemy Martę, a dopiero potem korzystamy z darów Marii. One uzupełniają się. Obie są potrzebne. Spożywanie Ciała Chrystusa jest kulminacją poprzedzoną, wyniesioną do nieba za pomocą słów Ewangelii. Ale Maria goszcząc Jezusa podawała zwykłe jadło. Tam, ono było dodatkiem. Tłem. A zasadniczym darem Było Słowo. A właściwie wysłuchanie go.
W każdej sytuacji życiowej warto umieć dostrzec jej sedno, najgłębszy sens. I nasze działania podporządkować temu, co najważniejsze w naszym życiu.

No to się powymądrzałem, a teraz pomodlę się, abym potrafił to realizować w życiu, zamiast uganiać się za pozornym dobrem, tracąc czas nie na to, co najważniejsze.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-06, 21:54

Łk 11, 1-4
Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów».
A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie».

==================================================================================================================================
Modlitwa prosta i wyjątkowa. Modlitwa, którą można zgłębiać bez końca. Modlitwa kontemplacyjna. Modlitwa oddająca cześć Bogu Ojcu, powierzająca nas samych Bogu i zawierająca prośby na życie doczesne i wieczne.
Niestety zwykle recytowana jak wyuczona na pamięć formułka. Bez zdawania sobie sprawy z jej obligatoryjności. A nawet straszności. Bo, czy nie jest czymś straszny proszenie Boga o potępienie, czyli brak przebaczenia?
W dyskusjach kilka z tych tematów się przetaczało. I właściwie żaden nie doczekał się jednoznacznej i akceptowanej przez wszystkich konkluzji. Długie dyskusje przybliżają tematy. Jednak w bożym zamyśle musi tkwić tajemnica nie pozwalająca się poznać, dopóki nie osiągniemy nieba. Sądzę, że jest to wskazaniem drogi do doskonałości. Nie do jej osiągnięcie, ale do dążenia. Gdyby ceł był łatwo osiągalny, to mogłoby to wbijać w pychę. A tak, każdy widzi, że wciąż za mało. Za mało chleba dla wszystkich. Krzywd nie potrafimy wszystkich totalnie odpuścić. A pokusom nieraz ulegamy. Dlatego prosimy o więcej chleba. O lepsze przebaczenie. O wsparcie przy pokusach.
CHoć to wszystko jest wtórne wobec prośby o przyjście Królestwa Bożego. Bo jak ono już przyjdzie, to nie będziemy pragnąć, ani łaknąć. Będziemy otoczenie miłością wzajemną. I tylko ona liczyć się będzie. Zaspokoi wszelkie potrzeby.
Dlatego prosimy: Panie, naucz nas modlić się, tak, aby Wolę Twoją wypełniać. Aby nie ulegać roztargnieniu. Aby rozumieć. Aby kochać. Naucz na Panie modlić się całym sercem i całym rozumem. Totalnie i obligatoryjnie. Skutecznie. I przez całe życie. W każdym naszym działaniu. W słowie, geście, czynności. A nade wszystko w myślach. W domu i w pracy. Aby nasze życie ukierunkowane było na Ciebie Panie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-07, 23:02

Łk 11, 5-13
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».

=================================================================================================================================
Wiele osób odczytuje dosłownie uważając, że jak człowiek o cos poprosi, to Bóg nie ma wyjścia i musi spełnić prośbę. A jak nie spełni, to można się na Niego obrazić. Lub Go zanegować. I ludzie obrażają się.
Jezus użył porównanie. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? A ja sparafrazuję to pytanie: Jeżeli któregoś z was, ojców, syn małoletni poprosi o brzytwę, to czy mu ją poda?
Prosząc Boga zawsze należy brać pod uwagę, że decydujące znaczenie ma Jego wola.
Czy ufasz Bogu? Jeśli tak, to prosisz i dodajesz, na wzór Jezusa w Ogrójcu: Nie moja wola, lecz Twoja …
A jeśli nie ufasz, to dlaczego miałby Bóg wypełnić twoją wolę? Jeśli nie ufasz, to nie możesz stracić zaufania.
Dlatego, jeśli chcesz coś dostać od Boga, to proś o to, co On dla Ciebie przeznaczył. Dość enigmatyczne? Może tak.
Ale, gdy proszę Boga, a proszę o wiele i dla wielu to proszę aby spełnił te prośby, które są zgodne z Jego wolą.
A gdy proszę dla siebie, to z reguły o to, abym potrafił rozpoznać Jego wolę, abym potrafił ją zrozumieć, miał siłę i odwagę ją wypełnić. Dodaję też prośbę, aby mnie nie doświadczał. Aby moje brzemię nie było zbyt ciężkie. Jednak to Jego wola się liczy. Nie moja.
Dlatego proście. Proście, o to co dobre. Proście natrętnie. I nie zaniechajcie starań o to dobro. Nie wyznaczajcie terminów. Bo Bóg, być może spełni to dopiero, gdy w niebie będziecie.
Dlatego proście. Mądrze proście. I skromnie proście. Proście o to, co najważniejsze.
I bądźcie wdzięczni. I uczcie mnie tego.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-09, 08:18

Łk 11, 15-26
Gdy Jezus wyrzucał złego ducha, niektórzy z tłumu rzekli: «Mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy». Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i Szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, to zabierze całą broń jego, na której polegał, i rozda jego łupy.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza.
Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni».

=================================================================================================================================
Dziś dwa fragmenty mnie zastanawiają. Obydwa trudne. Właściwie wszystkie pytania przynoszą trudna do przyjęcia prawdę. W swoich marzeniach wyobrażam sobie, że wszyscy mogą dostać się do nieba, bo miłosierdzie jest wielkie. I modle się też o to, choć zdaję sobie sprawę, że liczy się tylko to, co postanowił Bóg. Zastanawiałem się, czy można się modlić o to, aby wszyscy ludzie, nawet ci najgorsi zostali zbawienie. Uznałem, że tak. Ja tylko proszę. A Bóg samodzielnie decyduje.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza.
Te dwa zdania odnoszą się do naszego Forum. Do ról, które odgrywają różne osoby. Jedni próbują zaganiać do wspólnej owczarni. Inni mają imperatyw przewodzenie, kierowania. Są między nami puryści. Są uczeni w piśmie. Są faryzeusze (mam na myśli z=samego siebie, bo widzę jak nieudacznie postępuję). Bywają szukający. A bywają też wilki w owczej skórze. Jak też przychodzą i to stosunkowo często, zbójcy, a także zwodziciele. I w pewnym sensie dobrze, bo są oni dla nas papierkiem lakmusowym (to taki czarodziejski papierek, który pod wpływem czegoś zmienia kolorki, nie wiem czemu, ale wiem, że jest to przydatne dla niektórych ludzi). Gdy ktoś rozprasza stado można łatwiej zobaczyć, kto odbiega dalej, a kto stara sie trzymać blisko Pasterza. Kto chroni się w Jego bliskości, a kto korzystając z okazji rozkoszuje się trawą, która poza pastwiskiem rośnie. Po prostu ataki pokazują, kto kim jest.

Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni».
A tu przestroga. Straszna. Bo okazuje się, że człowiek wyzwolony jest znacznie bardziej narażony na ataki. Ten kto raz pozwolił jakiemuś szatanowi na dostęp do siebie, będzie wciąż atakowany. Bo napastnik zna jego słabe strony. Wie jak się wślizgnąć.
Z jednej strony napawa strachem samo wypędzenie złego ducha, bo na jego miejsce przychodzi siedmiu. A z drugiej nasza obrona też naraża nas na ataki, bo większą chluba dla złego, jest złamanie prawego człowieka. Tak czy siak, każda uległość wobec złego jest zagrożeniem. Każde, nawet najmniejsza szczelinka w naszym postepowaniu ułatwia infekcję. Tak jak ranka może być furtką dla bakterii czy wirusów. Tak, jak brak maseczki może być frotką dla koronawirusa. Tak, jak brak stale przyjmowanych sakramentów, staje się furtka dla szatanów. Potem trzeba leczyć. Antybiotykami osłabiającymi organizm. Operacjami. A to wszystko naraża na kolejne problemy. Dlatego najważniejsza jest profilaktyka. Regularne przystępowanie do sakramentów pokuty i eucharystii. I przyjmowanie pokarmu duchowego.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-09, 23:41

Łk 11, 27-28
Gdy Jezus mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś».
Lecz On rzekł: «Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają».

===============================================================================================================================
Telegraficzna Ewangelia. Zawiera wdzięczność i wskazówkę. Warto jest potrafić wielbić i dziękować. O trzeba to robić. Wiem. lecz mam z tym problemy. W życiu bardziej koncentruję się na tym, co Jezus odpowiedział.
«Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają» Chrystus jednoznacznie wskazuje, co ma największą wartość. Nie mówi, że mądrość, że znajomość Biblii, Katechizmu czy wielu modlitw. Jezus oczekuje sprzężenia zwrotnego. Tego, abyśmy reagowali na Jego słowa.
Wcale nie wydaje się być zachwyconym błogosławieństwem. Całkowicie je pomija. Gdzieś indziej (Mt9,13) mówi: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Jezus oczekuje przekładania Jego nauk na nasze czynności. Na nasze działanie.
Dlatego wciąż podkreślam, że nie musze rozumieć Biblii, wystarczy, że zrozumiem tylko to, co Bóg zawarł w niej dla mnie. Moim obowiązkiem jest jedynie odczytać Jego wolę. Odczytać zadania, które mi powierzył. Nie muszę wiedzieć, co przeznaczył dla Ciebie. Nie mam zamiaru pouczać Cię. Chcę Ci podać rękę, bo taką role mi przeznaczył. Ale wtedy tylko, gdy zachcesz wyciągnąć swoją. Gdy zachcesz chwycić moją. Jeśli nie, to mam strząsnąć pył z nóg swoich i iść dalej.
Biblia jest pełna wskazówek, rad, nakazów i zakazów przeznaczonym dla mnie. Specjalnie dla mnie. Ze zdumieniem wciąż je odkrywam. Czasem, dopiero czyhając raz setny. Czasem słuchając, gdy ksiądz zająknie się lub źle wymówi słowo czytając Ewangelię, nagle odkrywam słowo. To czasem jest akcent na to, co skierowane do mnie. Setny raz słyszę dokładnie te same słowa, a ich treść nagle jest zupełnie inna. Odkrywcza. Nagle następuje zmiana. Przemiana. To takie moje maleńkie góreczki Tabor.
Dlatego namawiam każdego, aby wziął sobie do serca słowa Jezusa. Proszę, słuchajcie ich. I stosujcie się do nich. Nic więcej nie trzeba.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13759
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2019 times
Been thanked: 2196 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: sądzony » 2020-10-10, 12:21

Andej pisze: 2020-10-09, 23:41 Łk 11, 27-28
Gdy Jezus mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś».
Lecz On rzekł: «Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają».

(...)
Ja czytam Tę Ewangelię (choć nie wiem czy właściwie) jako przeniesienie uwagi z tego co ludzie/cielesne
na to co Boskie/duchowe.
Przedłożenie Słowa/Ciała Bożego (tego co z Ojca) nad to co z matki.

Kiedyś pomyślałem, że chrześcijaństwo w kwestii rozwojowo-psychologicznej można ująć w słowach:
"musisz umrzeć w matce (dla matki), by móc narodzić się w Bogu".

Ale to jedynie filozofowanie.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-10, 22:55

Mt 22, 1-14 Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: "Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: „Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne zwierzęta ubite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!” Lecz oni zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy, pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: „Uczta weselna wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie”. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala weselna zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nieubranego w strój weselny. Rzekł do niego: „Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego?” Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: „Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych".
=================================================================================================================================
Najpierw małe wyjaśnienie. Nie pamiętam szczegółów. Ale na takie uczty zapraszało się trzykrotnie. Najpierw kilka miesięcy wcześniej. Potem na kilka tygodni wcześniej. A potem, gdy już trzeba było się szykować do wizyty. Tak, że każdy był od dawna uprzedzony. Jeśli przyjmował zaproszenie, to mógł to sobie zaplanować. Mógł też podziękować i wyjaśnić, że nie skorzysta. Natomiast odmowa w ostatniej chwili świadczyła o arogancji, niechęci, lekceważeniu. Dlatego król miał prawo się oburzyć.

Ale przyjęcie gotowe. Wszyscy są na nie zaproszeni. Każdy człowiek. I tylko od niego zależy to, czy przyjmie zaproszenie, czy je odrzuci. Jeśli przyjmuje, to musi uczynić to godnie. Król każdemu zaproszonemu zaoferował godne szaty. I znów możliwość wyboru. Każdy może przyjąć dar lub go odrzucić. Nie można siąść do stołu bez obmycia się i przebrania. Ale, niektórym wydaje się, że mogą się przemknąć. Że mogą przejść przez życie w sposób grzeszny, bez żalu za złe czyny. Uznając w swym zadufaniu, że ocena ich życia należy wyłącznie do nich. Niestety, ocena musi być obiektywna. Uznając swoje błędy stajemy się godni. Przed wyjściem zrzucamy wszystkie swoje brudy. Jeśli tego nie uczynimy, okazujemy lekceważenie. Nie możemy brudni siąść do stołu z czystymi, aby ich nie pobrudzić.
„Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego?” Przyjacielu - to sugeruje ostatnią szansę. Jeszcze wtedy, ten gość, mógł upaść do nóg króla i prosić wybaczenie. Jakoś się tłumaczyć. Prosić o możliwość umycia się i przebrania. Ten jednak był zaskoczony tym, że ktoś zauważył jego brud. Dlaczego? Albowiem on sam uważał się za czystego. Nie widział, właściwie nie chciał widzieć, stanu swoich szat. Uważał, że to on decyduje o tym, co jest dobre, a co złe.
Ja też nieraz tak uważam. Wydaje mi się, że postępuję dobrze. W swoim zarozumialstwie usiłuję przekonać innych, że to ja mam rację. Zwykle czynię to odruchowo. A potem ciągnę konsekwentnie. Dopóki nie natrafię na ścianę. Albo nie dostanę obuchem w łeb. Wtedy nagle, lub powolutku, dostrzegam swój błąd. Wycofuję się dyskretnie rakiem lub gwałtownie zmieniam kierunek. Czynię to, gdy uda mi się przejrzeć na oczy. Nie zawsze mam odwagę, by publicznie przyznać się do błędu. Jednak przed Panem, gdy tylko uświadomię sobie błąd, natychmiast staję i proszę o łaskę. Nie czekam, aż On sam dostrzeże moje zło i wyda wyrok. Dopóki wyrok nie zapadł, błagam o darowanie win. O pomoc w oczyszczeniu się.
Niestety, potem znów się w czymś utytłam. Jednak podnoszę się. Idę. Choć trudno.
Ostatnio zmieniony 2020-10-10, 22:55 przez Andej, łącznie zmieniany 1 raz.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-11, 20:08

Łk 11, 29-32)
Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz».

================================================================================================================================
Jakże aktualne słowa Ewangelii. Wtedy i dziś. Wśród dyskutantów Forum wciąż zjawiają się tacy, którzy twierdza, że uwierzą jak zobaczą. Jak dotkną. Albo jak ktoś, obarczony przez nich zaufaniem to uczyni. A w Piśmie wielokrotnie jest napisane, że nie ma takiego cudu, który by przekonał kogokolwiek, do czegokolwiek. Jeśli ktoś wrogo nastwiony do religii, to nic nie przekona. Tak samo obojętnego.
Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany Bo Bóg nie jest prestidigitatorem ani magiem. Nie popisuje się. Czyni cuda, ale dyskretnie. One są widoczne jedynie dla tych, którzy szczerze wierzą. Dla osób kochających Boga, każdy dzień jest cudem. Dla potrafiących odnajdować Boga, każde zdarzenie jest cudem. Każdy człowieka spotkany jest cudem.
Mamy wiele świadectw. Mamy Pismo. Mamy Kościół. A wciąż czegoś brak. Komu? Tym, którzy z tego nie chcą czerpać. Tym, którzy sami usiłują kreować Świat wokół siebie oraz wartości. A tymczasem nie dostaną żadnego więcej świadectwa. Bo nie ma to sensu. I tak każde odrzucą. Trudno. Ale czy nie ma dla nich szansy? Tą szansą jesteśmy my. My i nasze postępowanie. Ty my dajemy świadectwo swoim życiem. To my mamy być znakiem Jonasza dla naszych współczesnych. To dzięki nam maja się nawracać. A my dzięki innym starającym się naśladować Chrystusa.
Takie to proste, a takie trudne. Wspierajmy się wzajem na drodze do nieba.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-10-14, 07:36

Łk 11, 42-46
Jezus powiedział:
«Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą».
Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, słowami tymi także nam ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie».

================================================================================================================================
Odwieczna dyskusja na temat, co jest ważniejsze: forma czy treść. Jednoznaczną wypowiedź Jezusa podkreśla też Paweł w liście do Galatów. dlaczego trzeba to wyjaśniać, wbijać do głów? Czy nie wynika to już z samego Dekalogu?
Co grosza, tak jak 2 000 lat temu, tak i teraz jest ten sam problem. Łatwiej jest dostosować się do tego, cz zapisane czarne na białym bez wnikania w istotę zalecenia, niż mieć w sobie umiejętność kierowania się głosem bożym. I właściwie nie bardzo się dziwię, bo aby usłyszeć głos Boga, trzeba Go kochać. Trzeba przystanąć. Wyciszyć gwar życia codziennego.
Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą.
Biada nam faryzeuszom. Nam, bo każdy po trochu nim jest. W każdym jest przywiązanie do zasad. Na Forum niniejszym, jakże często, są pytania, o to co jest grzechem i jakim. Dlaczego pytamy? Dlatego, że sami nie czujemy. Jak faryzeusze kierujemy się tym, co napisane. W katechizmie, w jakimś wyjaśnieniu, komunikacie przedstawicieli Kościoła. Zamiast kierować się miłością. Wszyscy mamy tendencję do wybielanie się. Do bagatelizowania naszych grzechów. Przecież to drobnostki. Nie ma co zawracać głowy księdzu. Może, ktoś w internetach powie, że nie trzeba się z tego czegoś spowiadać. I wtedy, już z "czystym" sumieniem, można zamieść pod dywan. Bo to grzech lekki, powszedni. A ja się pytam, czy rzeczywiście jest to grzech powszedni, skoro tak gnębi, że wymusza pytanie się o jego rangę na Forum? Czy, jeśli gdzieś napisane, że ten grzech jest niwelowany udziałem w sakramencie eucharystii, to znaczy, że jest pomijalny?
Jak wiele osób, gdy ktoś patrzy, zachowuje się idealnie. To kolejny aspekt problemu. Wielu wydaje się, że grzeszymy tylko wtedy, gdy ktoś widzi czynione przez nas zło. Na przykład bohaterowie kierownicy, mistrzowie prostej drogi. Pędzą swoimi wspaniałymi samochodem znacznie szybciej, niż pozwala na to prawo. Bo chociaż jest to napisane, to nikt nie widzi. I jak bohatersko zachowują się oni, gdy zobaczą radar lub policjanta z radarem? Gwałtownie zwalniają. Znacznie poniżej dozwolonej prędkości. . A gdy znów nikt nie widzi wraca do nich bohaterstwo. Znów pokazują, że nie boją się prędkości. Oni też są faryzeuszami.
Ktoś spyta co łączy te postawy. Tych wątpiących w grzechy i uznających że nie trzeba ich wyznawać z mistrzami kierownicy i wspomnianymi przez Jezusa faryzeuszami. Łączy ich jedno: brak miłości. Brak miłości do Boga i ludzi.
Paweł napisał do Galatów: Jeśli pozwolicie się prowadzić duchowi, nie będziecie podlegać Prawu. A jakby napisał dzisiaj. Co by napisał do antycovidowców? Czy pochwaliłby bohaterskie ignorowanie nakazu noszenie maseczek? Czy nie powiedziałby, że noszenie maseczek wynika z nakazu miłości bliźniego i siebie samego. Że człowiek wierzący powinien sam, bez nakazów prawa, wiedzieć, że należy kierować się miłością bliźniego. Nie zdejmować maseczki, gdy inni ludzi są daleko. Nie tłumaczyć, że przecież nikomu nie szkodzę. Bo szkodzisz. Szkodzisz dając zły przykład łamania zasad i prawa. I nigdy nie wiesz, czy wiatr nie powieje niosąc, śmiertelną dla wielu, chorobę. Czy noszenie maseczki tylko na ustach, bo napisane, że trzeba nosić, nie jest łamaniem przykazania miłości? To przejaw cwaniactwa. A cwaniactwo jest gorsze od faryzeizmu.

Podstawą działanie każdego z nas powinny być przykazania miłości wypływające z serca Dekalogu. To miłość powinna być motorem naszego postępowania. Nie zakazy i nakazy prawa, ale miłość do Boga, do bliźniego i na równi z miłością do bliźniego miłość własna. To miłość powinna być naszym wewnętrznym prawem. Paweł wyraźnie napisał, aby pozwolić prowadzić się duchowi. Wtedy nie trzeba zważać na prawo, bo prawo z ducha wynika. Boi Duch święty tak zainspiruje naszego ducha, że każdy nasz czym zgodny będzie duchem prawa. Nie będziemy szukać przepisów, aby się usprawiedliwiać. Duch nas poprowadzi. I o to proszę Pana, aby dał mi tę umiejętność. Bo wciąż za mało, za słabo, zbyt kiepsko …
Ostatnio zmieniony 2020-10-14, 07:41 przez Andej, łącznie zmieniany 1 raz.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Biblia, Nowy Testament i Stary Testament”