Proszę pamiętać Panie Andeju, że to nie moje słowa
To ja sobie tak pogdybam:
Obdarzenie duszą - pamiętajmy, że dusza nie jest "wkładem do ciała", lecz tym aspektem człowieka, który jest w stanie komunikować się z Bogiem.
Czyli to może coś co mieliśmy od zawsze, ale dopiero w pewnym momencie wykształcenia mózgu uaktywniliśmy ... Pytanie tylko co ze zbawieniem tych, którzy mieli duszę, ale kierowali się jeszcze jedynie jak zwierzęta instynktami ... Mieli duszę, ale może to jeszcze nie dusza duchowa, bo tą można nazwać dopiero w odpowiednim momencie wykształcenia mózgu - gdy istoty nagle zaczęły myśleć o sprawach nadprzyrodzonych ? To luźne przemyślenia.
A tak na na sztywno to:
W grzechu pierworodnym chodziło o śmierć ciała czy śmierć duchową (w sensie możliwości odłączenia od Boga - potępienia?).
W KKK 376 czytamy:
,,Promieniowanie tej łaski umacniało wszystkie wymiary życia człowieka. Dopóki człowiek pozostawał w zażyłości z Bogiem, nie miał ani umierać, ani cierpieć. Wewnętrzna harmonia osoby ludzkiej, harmonia między mężczyzną i kobietą, a wreszcie harmonia między pierwszą parą i całym stworzeniem konstytuowała stan nazywany ,,pierwotną sprawiedliwością".
Na stronie ks. Kaszowskiego (KKK) czytam:
https://www.teologia.pl/m_k/zag03-09.htm
,,Dar nieśmiertelności nie odnosił się do nieśmiertelnej duszy Adama i Ewy, lecz do ich ciała. Miał je chronić od takiej śmierci, jaka dosięga dzisiaj każdego człowieka".
Może jednak powstać pytanie, czy pierwsi rodzice i cała ludzkość miałaby żyć wiecznie na ziemi, gdyby nie został popełniony grzech Adama i Ewę ? Wielu teologów odpowiada przecząco. Gdyby pierwsi rodzice wytrwali w zjednoczeniu z Bogiem i nie zgrzeszyli, prawdopodobnie też przechodziliby do nowej formy ostatecznego istnienia, lecz dokonywałoby się to bez:
Konieczności takiej śmierci fizycznej, jaką my znamy obecnie: bolesnej, dramatycznej, napełniającej lękiem, a często i rozpaczą. Przechodziliby do wieczności z duszą i ciałem."
Myślałem, że zdanie ,,konieczności takiej śmierci fizycznej jaką znamy obecnie - bolesnej i dramatycznej odnosiło się przede wszystkim do cierpienia duchowego, natomiast gdy przyjmiemy, że ciała i tak ulegały procesowi starzenia się, chorób, umieraniu - że to właśnie było najgorsze w tym co utraciliśmy (sposób przeżywania), a ciała od zawsze się ,,psuły" - to dałoby się pogodzić z nauką, która udowadnia, że od samego początku istnienia ziemi obumieranie organizmów, ciał, wpisane jest w mechanizmy rządzące światem. Jeśli zaś chodzi jednak o to, że ciała również były nieśmiertelne to mijamy się z ówczesną wiedzą. Czyli niejako znowu wychodzimy poza naukę i możliwość jej pogodzenia z wiarą – jakoby ciało mogło kiedykolwiek nie ulegać zniszczeniu ?
Przyjmując, że chodziło o śmierć duchową a nie fizyczną to musielibyśmy przyjąć, że i tak w jakimś stopniu nawet przed grzechem ludzie musieli odczuwać pewne ograniczenia, dyskomfort ze strony ciała ? Chociaż z drugiej strony jaka to doskonała harmonia jeśli mimo wszystko odczuwaliby jakikolwiek dyskomfort ? Idąc tym tokiem chyba należy odrzucić stwierdzenie, że pomimo ,,psucia ciała" mogli odczuwać bolesne tego skutki bo inaczej nie moglibyśmy mówić o nadprzyrodzonej harmonii, prawda ? Czyli nie odczuwali skutków ,,psucia się ciała".
Ktoś mi napisał:
,,Moim zdaniem możliwe że przed grzechem mieliśmy z Bogiem coś w rodzaju bliskości polegającej na jakimś doświadczeniu mistycznym – czyli jak cytowałem wcześniej– śmierć nie jawiła się tak strasznie... Taka doskonała harmonia duchowa. Więc to można by pogodzić z tym, że ciała od początków były zniszczalne, a cierpienie fizyczne związane z ciałem były przeżywane w sposób uświęcony, może tak jak przeżywali to niektórzy święci (a zapewne nawet lepiej). No chyba, że ciała ulegały chorobom jak nasze, ale dary nadprzyrodzone (mistyczna zażyłość) powodowały, że nie odczuwali tych chorób – doskonała harmonia. Wiadomo jednak, że nauka wyklucza taką możliwość z powodu posiadania przez stworzenia układu nerwowego. Ale przecież nie możemy całkowicie pójść na nauką, dla niej chyba nie ma miejsca także na duszę ... Owszem, Księga Rodzaju używa języka obrazowego, ale jednak wierzymy, iż mówi o wydarzeniu historycznym, TAK ?
Chciałbym jednak wiedzieć jak oficjalnie naucza KK ?
ad.1
Kościół naucza, że mieliśmy przechodzić do wieczności z ziemskim ciałem, tak ? Czyli ciała miała się nie starzeć ?
Gdyby nie zgrzeszyli poszliby do nieba z ziemskim ciałem ? Czyli póki co oficjalnie nie ma stanowiska KK co do przypuszczeń, poglądów przedstawionych jakoby ciało i tak miało umrzeć nawet gdyby pierwsi rodzice nie zgrzeszyli ? Pogląd zresztą zgodny z dzisiejszą wiedzą naukową co do życia organizmów (proces starzenia i umierania).
Czyli jednak chodzi o rzekomą nieśmiertelność ciał ? No chyba, że stan doskonałej harmonii polegał na tym, że pomimo starzenia się, chorób (praw wynikających z prawa przyrody) powodował, że ludzie mieli nie czuć bólu pomimo tych procesów bolesnych dla nas dzisiaj - ale ciała pozostawałby tu na ziemi jak to ma miejsce do dzisiaj ?
W innym przypadku, gdyby czuli jakikolwiek dyskomfort wynikający z procesów przemijania nie moglibyśmy mówić o doskonałej harmonii, prawda .?.
ad.2
Niezależnie od kwestii ciała - w przypadku duszy nic się nie zmieniło pod tym względem, że od zawsze jest nieśmiertelna, natomiast zmieniło się to, że nastąpiła śmierć duchowa, która może prowadzić do wiecznego odłączenia od Boga (potępienie) ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że każdy zawsze starał się odpowiedzieć skąd się wziął świat, ludzie, cierpienie, śmierć. To ludzka rzecz. Wiem, że to tzw. prehistoria biblijna, wiem że pisana takim a nie innym gatunkiem literackim, ale przecież nie możemy zaprzeczyć, że wierzymy (ja to chyba na dzień dzisiejszy ,,chcę wierzyć"), że jednak takie wydarzenie miało miejsce, prawda ? Nie chcę myśleć, że akurat tak sobie wytłumaczono przyczynę zła i cierpienia na świecie, a wcale tak nie było ... Ok. Może nieco się zmienia w podejściu co do kwestii zagadnienia czy chodziło autorowi o kwestię umierania ciała czy śmierć duchową. Ale wydarzyło się to
,,COŚ".
Pewien dr biblista mi napisał: ,,Tak, grzech miał miejsce. Ale jak i jaki ? Mi bliska jest interpretacja taka, jaka była od zawsze w kościołach i teologiach wschodnich - rozumienie grzechu pierworodnego strukturalnie, jako grzechu ludzkości (Adam, jakby nie było, reprezentuje całą ludzkość, a nie tylko siebie, jednego człowieka. Chrystus - drugi Adam - podobnie). Tak, mi się wydaje, że ludzie byli od początku tacy jak dziś - to jest zresztą obraz zgodny z nauką. Generalnie uważam, że Bóg jest większy niż nasze jego spostrzeganie i czasem nawet dogmat uściśla coś zbyt sztywno i wąsko. Kościół uczy na szczęście o prawie rozwoju dogmatu. Trzeba być otwartym na obraz świata, jaki przynosi wiedza i nauka - a dogmatyzować ewentualnie tylko to, co wchodzi w zakres teologii i wiary - choć to niełatwe."
Mnie osobiście podoba się hipoteza, że grzech pierworodny nie dokonał się na tej ziemi. Choć nie wiem czy z kolei jakiś inny duchowny nie stwierdził, że to chodzi o ziemię (ale nie mogę teraz znaleźć tej wiadomości).
A Kościół stwierdza, że to chodzi o tą ziemię ?