to zakładam ten wątek, aby on - Marek Piotrowski - a może jeszcze ktoś spróbowałby mi wytłumaczyć coś, z czym się spotkałem jako argumentem za tym, że dar języków polega na mówieniu językiem, który wcale nie musi być występującą na Ziemi mową...
Ktoś tak dowodzący powołał się na ten tekst:
Osoba ta rozumuje tak:1Kor 14:13 bt5
Jeśli więc ktoś korzysta z daru języków, niech się modli, aby potrafił to wytłumaczyć.
Gdyby dar języków polegał na (czy: tylko na - bo ten ktoś aprobuje to, że podczas 50-tnicy mówiono występującymi na świecie językami) mówieniu językami, jakie są znane już ludziom, to taka osoba mająca ten dar, i rozumiejąca co mówi, nie musi modlić się o drugi dar: dar tłumaczenia języków (bo po co ma tłumaczyć coś, o czym wie, czym to jest, bo rozumie to, co mówi).
Innymi słowy: Po co jednej osobie 2 dary "językowe", jeśli dar języków to mówienie tego, co mówiący rozumie - po co mu jeszcze drugi dar: tłumaczenia/wykładania języków?!
Teraz, zakładając ten temat chyba już wiem (albo i nie, bo to trudna materia), w czym rzecz, ale go i tak założę, aby może się komuś przydał... Jednak poczekam z dalszą wypowiedzią na Marka Piotrowskiego, który robiąc nagrania dokładnie na pewno zbadał zagadnienie; niech się podzieli tym, co wie.