Czy spowiedź kapłanowi ma uzasadnienie biblijne? - materiały

Magnolia

Czy spowiedź kapłanowi ma uzasadnienie biblijne? - materiały

Post autor: Magnolia » 2020-04-18, 14:43

Marek_Piotrowski pisze: 2020-04-17, 00:12
Wiesława pisze: 2020-04-17, 12:55
Marek_Piotrowski pisze: 2020-04-17, 00:12 I On okreslił, jak się ma takie odpuszczanie odbywać:

J 20:22-23 "Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane."
Małe ale...Nigdy nie chodziło o spowiedź w zrozumieniu i wykonaniu KrK. Nie ma nawet wzmianki czy sugestii, aby mówić księdzu o swoich grzechach, a ten ma moc je odpuścić. Grzechy wyznajemy tylko Bogu, a On je odpuszcza.
Serio? Czyżby J 20,22-23 brzmiał w Twojej Biblii:
"J 20:22-23 "Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Nie możecie odpuszczać grzechów, bo tylko ja to robię"
Jakie to tłumaczenie? ;)
Jeśli popełniliśmy grzech przeciwko człowiekowi, to mamy tego człowieka przeprosić i jeśli nam wybaczy to wtedy i Bóg nam wybacza.
Szkoda, ze to całkowicie sprzeczne z tekstem biblijnym.
O to chodzi, a nie o latanie do konfesjonału. Sorki, ale spowiedź uszna to wymysł (bardzo późny) KrK i w dodatku w "niecnym" celu zapoczątkowany.
Dwa zdania, i parę spraw. Weźmy po kolei:
  1. Po pierwsze, przed spowiedzią uszną, była spowiedź publiczna - w całej wspólnocie, a nie, jak to sobie wyobrażasz, "wyznawanie w ciszy Bogu". Tak więc istota pozostaje ta sama.
  2. "Niecny cel" - jakiż to "niecny cel towarzyszył spowiedzi?
  3. Najbardziej zaciekawiło mnie twierdzenie: "spowiedź uszna to wymysł (bardzo późny) KrK"
    Otóż mam związane z tym dwa pytania:
    • kiedy, w Twoim przekonaniu, zaczęto praktykować spowiedź uszną?
    • i drugie, ważniejsze: proszę porównaj tę datę z datą powstania Twojego wyznania ;)
Marek_Piotrowski pisze: 2020-04-17, 13:53
  1. spowiedź ustna powstała najpóźniej w IV wieku. Skąd to wiemy? Oprócz świadectw z epoki (o których za chwilę) stąd, że Kościół Ormiański, Koptyjski i Etiopski odłączyły się w IV w. W Kościołach tych praktykuje się spowiedź uszną, stąd wniosek że co najmniej w IV wieku już ją praktykowano. W stosunku do tego, kiedy powstały wyznania kwestionujące spowiedź, to zamierzchła przeszłość ;)
    .
  2. Świadectwa wczesnochrześcijańskie wskazują, że praktykowano ją dużo wcześniej (choćby Orygenes urodzony w 185 roku nawiązuje wyraźnie do roli spowiedników: „Jeżeli to uczynimy i odkryjemy grzechy nasze nie tylko przed Bogiem, lecz także przed tymi, co mogą uleczyć nasze rany i grzechy, zgładzi nam je..."(Homilie do Ewangelii św.Łukasza).

    O indywidualnej spowiedzi przed kapłanem pisał również św.Cyprian.W liście z 250 r. skierowanym do duchownych diecezji kartagińskiej w sprawie grzeszników, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie śmierci, św.Cyprian pisze: "Jeśli spotka ich jakieś nieszczęście lub niebezpieczna choroba, to nie czekając na nasze przebycie, mogą przed jakimkolwiek tam obecnym prezbiterem, lub gdyby w niebezpieczeństwie śmierci prezbitera nie można było znaleźć przed diakonem, wyznać swą winę. Niech po włożeniu na nich rak na znak pokuty, odejdą w pokoju do Pana" (Cyprian, Listy 18).
    Jak widzisz, Sakramentu Pokuty bez niebezpieczeństwa śmierci udzielał jedynie biskup - w takim niebezpieczeństwie pozwalano by rozgrzeszenia udzielił zwykły prezbiter, a nawet diakon (diakon kiedyś miał znacznie szerszy zakres obowiązków).

    W roku 203 Tertulian pisał o spowiedzi, że niektórzy unikają tego, nie chcąc uzewnętrzniać się, lub odkładają z dnia na dzień. Sądzę, że bardziej przejmują się wstydem niż zbawieniem, jak ludzie, którzy ukrywają chorobę na wstydliwych częściach swojego ciała, nie chcąc pokazać jej lekarzowi; tacy zginą razem ze swoją nieśmiałością.

    Ojciec Kościoła i patriarcha Konstantynopola św. Jan Chryzostom notował pod koniec IV wieku: "Kapłani otrzymali od Boga władzę, jakiej nie mają ani aniołowie, ani archaniołowie. Powiedziano im: „Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. Władcy docześni mają faktyczną władzę wiązania, ale mogą związać tylko ciało. Inaczej kapłani, którzy mogą związać pętami samą duszę, łącząc ją z niebem. Czyż nie dał im [Bóg] całej władzy niebieskiej? „Komu przebaczycie grzechy – mówi – temu będą przebaczone, komu zostawicie, będą zostawione”. Czy może być większa władza niż ta? Ojciec powierzył sąd Synowi. I teraz widzimy, że Syn przekazał tę władzę w ręce ludzi
    Jak widzisz, nie "wymyślono" tego w XIII wieku
    .
  3. Jak to się ma do Twojego mniemania o XIII wieku? ;)
    Otóż powiem CI, skąd się wzięła ta bzdura - otóż w XIII wieku Sobór Laterański IV (1215 r.), nakazał co najmniej coroczną spowiedź oraz ustalił surowe kary (usunięcie z urzędu i dożywotnia pokuta w klasztorze) dla spowiedników łamiących sekret spowiedzi. I to ktoś niedoinformowany albo o złej woli zinterpretował jako początek praktykowania spowiedzi usznej w Kościele.
    .
  4. Tyle że spowiedź uszna NIE BYŁA POCZĄTKIEM sakramentu pokuty.
    Poprzedniczką spowiedzi usznej nie była "spowiedź bezpośrednio do Boga" lecz publiczne, indywidualne wyznanie winy we wspólnocie Kościoła. Publiczna była także pokuta.
    Nawet wśród nielicznych zachowanych świadectw z samego początku Kościoła mamy o tym wzmianki. Na przykład tekst z przełomu I i II wieku Didache, czyli nauce 12 apostołów, czytamy:
    "W dniu Pana, w niedzielę gromadźcie się razem, by łamać chleb i składać dziękczynienie, a wyznawajcie ponadto wasze grzechy (...), a jeśli kto drugiego obrazi, niechaj nikt z nim nie mówi, niechaj nie usłyszy od was ani słowa, dopóki nie odprawi pokuty" (14:1, 15:3).
    Tamże czytamy:
    "W zgromadzeniu będziesz wyznawał swe błędy i nie pójdziesz na modlitwę z nieczystym sumieniem"

    Inny starożytny dokument, napisany ok. roku 130 List Barnaby, głosi:
    "Wyznawaj grzechy twoje. Nie chodź na modlitwę z nieczystym sumieniem" .
    .
  5. W początkowym okresie było nawet tak, iż spowiedź po chrzcie można było odbyć tylko raz! Jak poważnie traktowano wówczas Sakrament Pokuty świadczy choćby dokument z epoki, Pasterz Hermasa (ok.140r.), w którym czytamy: „jeśli po tym wezwaniu wielkim i uroczystym [po chrzcie] ktoś skuszony przez szatana zgrzeszy, ma już tylko jedną możliwość pokuty. Jeśli zaś wciąż na nowo będzie grzeszyć i pokutować, nie na wiele się to przyda takiemu człowiekowi, bo trudno mu będzie znaleźć życie”
    .
  6. Jak pisałem, praktykowano spowiedź publiczną we wspólnocie wiernych, choć historycy nie są zgodni czy wszystkie grzechy tak wyznawano (czy jednak części nie od początku na ucho - np. gdy wyznanie dotyczyło osób trzecich). Forma ta zresztą jest nadal dozwolona w Kościele katolickim, ale rzadko bywa wykorzystywana. Myślę, że czym innym było wyznanie – nawet najbardziej intymnych – grzechów w pierwotnej, niewielkiej wspólnocie chrześcijańskiej a czym innym byłaby ta sama czynność zastosowana dzisiaj.
    Z biegiem czasu, wraz z wzrostem ilościowym chrześcijan powoli zaczęto stosowac bardziej dyskretne formy (dziś nazywamy je spowiedzią uszną).
    .
  7. Spowiedź "tylko do Boga" to łatwizna. Mówisz że tylko Bóg może odpuszczać? Słusznie. Zapominasz jednak, o Jego wyraźnym poleceniu. Nie tylko w cytacie z J 20:22-23 skomentowania którego unikasz jak ognia, ale też o 1.Liście do Koryntian: "Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania
    .
  8. Wyznanie grzechów (ani kapłanowi, ani wspólnocie) nie było zresztą dla chrześcijan - zwłaszcza pochodzacym od Żydów - czyms nieznanym.
    w Starym Testamencie wymagano publicznego wyznania grzechów:Powiedz Izraelitom: jeżeli mężczyzna lub kobieta dopuszcza się jakiego grzechu wobec ludzi, popełniając przestępstwo przeciw Panu, to osoba ta zaciągnie winę.
    Mają wyznać grzech popełniony i oddać dobro nieprawnie zabrane z dodaniem piątej części temu, wobec kogo zawinili.
    /Lb 5, 6-7/
    W Księdze Nehemiasza pokazano jak takie wyznanie wyglądało:
    " A w dwudziestym czwartym dniu tego miesiąca zgromadzili się Izraelici, skruszeni postem i odziani w wory, z głowami posypanymi ziemią.
    I odłączyło się potomstwo Izraela od wszystkich cudzoziemców. Wtedy stojąc wyznali swoje grzechy i wykroczenia swych ojców.
    Stali więc na swoim miejscu, a [lewici] czytali z księgi Prawa Pana, Boga swojego, przez ćwierć dnia, a przez drugą ćwierć wyznawali swe grzechy klęcząc przed Panem, Bogiem swoim.
    I na podwyższeniu lewitów stanęli: Jozue, Binnuj, Kadmiel, Szebaniasz, Bunni, Szerebiasz, Bani, Kenani - i głośno wołali do Pana, Boga swego; "
    / Ne 9:1-4 /

    Inny przykład:
    Ezd 10:1 "Gdy Ezdrasz, płacząc i klęcząc przed domem Bożym, modlił się i wyznawał grzechy, zebrał się dokoła niego bardzo wielki tłum z Izraela: mężczyzn, kobiet i dzieci, przy czym lud płakał rzewnymi łzami."

    Kpł 5:5-6 bt5 "(..) jeżeli więc ktoś zawini przez jeden z tych [czynów], to niech wyzna, że przez to zgrzeszył. (6) Wtedy przyniesie - jako ofiarę zadośćuczynienia dla Pana za swój grzech - samicę spośród drobnego bydła, owcę lub kozę, na ofiarę przebłagalną. A kapłan dokona przebłagania za jego grzech."

    Nowy Testament mówi jednak jeszcze precyzyjniej o praktyce starotestamentowej :grzechy wyznawano już wobec Jana podczas chrztu w Jordanie (Mt 3,6 Mk 1,5)
    .
  9. Kto ciekaw szczegółów, polecam http://lumentv.pl/y-t-test-2014-01-04/i ... 776a0efbbc
    .
  10. Na podstawie świadectw pierwszych chrześcijan nie da się zaprzeczyć spowiedzi. Na podstawie Pisma nie da się zaprzeczyć spowiedzi. My, ciemni katole nie dyskutujemy ze Słowem Bożym . Kiedy czytamy o apostołach " Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" /J 20,23/ to nie zastanawiamy się czy grzeszni ludzie mogą czy nie mogą odpuszczać grzechów.
    Podobnie jeśli czytamy " I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. /Mt 16,19/ to nie kombinujemy czy Piotr lub Ci którym przekazał sukcesję mógł/mogli ustanowić sukcesję albo spowiedź uszną, tylko przyjmujemy że ona obowiązuje.
    "Moja" denominacja? Czyli co? Jestem chrześcijanką.
    Świetnie. Zatem porównaj czas powstania spowiedzi (albo nawet formy spowiedzi usznej) z datą w której jacyś chrześcijanie odrzucili spowiedź.
    "Niecny" cel był taki, że zbierano informacje dla władz o sąsiadach, plotki, pomówienia...dla Inkwizycji świętej, a także dla właścicieli ziemskich danego obszaru. Pozwól, że nie będę tematu rozwijać.
    Wręcz przeciwnie. Zapytam o jakiekolwiek dowody, ba! choćby poszlaki na to ohydne oszczerstwo.
    Zatem czekam z niecierpliwością na podstawy twierdzenia, jakoby spowiedź wprowadzono "dla Inkwizycji świętej" (na 9 do 13 wieków przed jej powstaniem...), "dla właścicieli ziemskich danego obszaru" po to by "zbierać informacje o sąsiadach, plotki, pomówienia".

    Przy okazji skomentuj męczeńską śmierć wszystkich tych kapłanów, którzy zginęli z rąk władców za odnowę ujawnienia tajemnicy spowiedzi (że wymienię tylko cztery przykłady: Św. Jan Nepomucen, św. Mateusz Correa Megallanes, ojciec Filip Ciscar Puig, bł. Fernando Olmedo Reguera)
Ostatnio zmieniony 2020-04-18, 14:45 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.


Magnolia

Re: Czy spowiedź kapłanowi ma uzasadnienie biblijne? - materiały

Post autor: Magnolia » 2020-08-02, 20:34

Krótka historia sakramentu pokuty
Dariusz Kowalczyk SJ


W Starym Testamencie znajduje się wiele tekstów o pokucie i pojednaniu. Wyznanie win i podejmowanie odnowy dokonuje wobec Boga we wspólnocie ludu. Relacja do Boga jest zatem nierozdzielna od relacji do bliźniego. Warto przypominać tę podstawową prawdę, gdyż zagraża nam – dziś bardziej niż kiedykolwiek – indywidualizm i traktowanie naszych grzechów jako jedynie osobistej sprawy przed Bogiem. Tymczasem Stary Testament uczy nas na różnie sposoby, że historia zbawienia dokonuje we wspólnocie, co nie zaprzecza roli, jaką odgrywają w niej wybitne, wyróżnione przez Boga jednostki.
Starotestamentalne wypowiedzi o pokucie i pojednaniu znajdują swe wypełnienie w nauczaniu Jezusa, który nie tylko wzywa do nawrócenia i wiary w Ewangelię, ale wskazuje na siebie samego jako na tego, z którego przyjściem czas zbawienia się wypełnił (zob. Mk 1,15). Jan Chrzciciel wzywał do pokuty za grzechy, Jezus natomiast sam odpuszcza grzechy, co jest powodem zgorszenia uczonych w Piśmie. Kiedy Jezus mówi do paralityka: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”, żydowscy nauczyciele szemrzą: „Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy prócz jednego Boga” (zob. Mk 2,1-12; por. Mt 9,1-8). Ich oburzenie jest skądinąd zrozumiałe, skoro nie wierzą, że Jezus jest Synem Bożym. Skandaliczne wydawało się też faryzeuszom to, że Jezus chętnie szedł do grzeszników, aby mówić im o Bożym miłosierdziu i przebaczeniu. Zgorszeni postępowaniem Mistrza z Nazaretu pytają uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”, na co Jezus sam odpowiada: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,11).
Wyraźne wskazanie na przekazanie władzy odpuszczania grzechów Kościołwi znajdujemy w dwóch dalszych fragmentach Ewangelii Mateusza (16,17-19; 18,15-18), a także u J 20,19-23). Teksty te stanowią nowotestamentalny fundament nauki Kościoła o misji pojednania, jaką otrzymał od Chrystusa. W Mt 16,17-19 władza „związywania” i „rozwiązywania” udzielana jest Piotrowi, który staje się tym samym gwarantem nauczania Ewangelii przez Kościół. W Mt 18, 15-18 następuje rozszerzenie władzy „związywania” i „rozwiązywania” na Apostołów. Należy zwrócić na kontekst owego rozszerzenia, czyli na słowa Jezusa: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). U Jana natomiast przekazanie władzy odpuszczania grzechów poprzedza Jezusowy dar Ducha Świętego: „Weźmijcie Ducha Świętego” (J 20,22). A zatem wszelkie formy – w tym ta najważniejsza, sakramentalna – rozgrzeszania w Kościele opierają się na wierze w obecność Jezusa, który działa poprzez powołaną przez siebie wspólnotę, oraz na darze Ducha. Uświadomienie sobie tych fundamentalnych prawd jest bardzo ważne dla zrozumienia napięcia pomiędzy ogólnie przekazaną władzą „związywania” i „rozwiązywania”, a konkretnymi, uwarunkowanymi historycznie, formami sprawowania tejże władzy. Pierwotny Kościół nie otrzymał precyzyjnych wskazań, co do sposobu odpuszczania grzechów, ale otrzymał obietnicę obecności Jezusa i dar Ducha, dzięki czemu jest w stanie pełnić swą niezmienną misję w zmieniającym się świecie. Historia sakramentu pojednania jest przykładem tego, jak niezmienna prawda, w tym przypadku o władzy odpuszczania grzechów, może być różnie realizowania na przestrzeni wieków.
W mateuszowych tekstach mówiących o przekazaniu władzy odpuszczania grzechów użyte są słowa przetłumaczone na polski jako „związywanie” i „rozwiązywanie”. U Jana natomiast mowa jest o „odpuszczeniu” i „zatrzymaniu” grzechów. Słowa te były używane w języku synagogi. Komentatorzy wskazują na trzy sensy „związywania” i „rozwiązywania”: jurydyczny, eklezjalny i demonologiczno-zbawczy. Sens jurydyczny oznacza władzę sądowniczą przyjęcia lub odrzucenia jakiejś nauki, a także władzę dyscyplinarną wyłączenia ze wspólnoty lub przyłączenia do niej. Sens eklezjalny obejmuje poprzedni sens, ale kładzie nacisk na proces braterskiego napominania i korygowania we wspólnocie: „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. [...] Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch lub trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi” (Mt 18,15-17). Sens demonologiczno-zbawczy wskazuje, że „bycie związanym” polega w istocie na byciu poddanym mocy zła. „Rozwiązanie” w tej perspektywie oznacza przede wszystkim wyzwolenie i zbawienie. W opowieści o uzdrowieniu kobiety w szabat Jezus wypowiada następujące słowa: „A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?” (Łk 13,16). Bóg zatem dopuszcza, aby człowiek pozostawał związany mocą zła, a Jego zbawcze działanie polega na rozwiązaniu szatańskich pęt. Ramos_Regidor uważa, że istotę powierzenia przez Jezusa Kościołowi władzy odpuszczania grzechów najlepiej ukazuje interpretacja eklezjologiczna doprecyzowana przez interpretację demonologiczną . Przy czym podkreśla, że podstawową perspektywą „związywania” i „rozwiązywania” jest zbawienie, a nie sądzenie. Innymi słowy „związywanie” nie jest na tym samym poziomie, co „rozwiązywanie”. „Wiązanie” ma sens jako wstępny warunek „rozwiązania”.

Związywanie i rozwiązywanie grzechów w Kościele apostolskim

Apostołowie byli świadomi władzy odpuszczania grzechów, jak otrzymali od Jezusa. Jednak – jak to wynika z listów św. Pawła – praktyka sprawowania tej władzy kształtowała się nie bez trudu pośród różnych napięć. Pojawienie się poważnych grzechów wśród pierwszych wspólnot chrześcijan było dla nich szokiem i nie zawsze wiedzieli, co w konkretnych sytuacjach należałoby zrobić.
Jednym z ważniejszych fragmentów Nowego Testamentu w tej kwestii jest 1 Kor 5,1-13. Paweł Apostoł zaczyna od sformułowania gorzkiego wyrzutu: „Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan; mianowicie, że ktoś żyje z żoną swego ojca” (1 Kor 5,1). Następnie wzywa wspólnotę Koryntian do podjęcia zdecydowanych działań: „Przeto wy, zebrawszy się razem w imię Pana naszego Jezusa, wydajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana Jezusa” (1 Kor 5,4-5). Owo działanie ma być podjęte w imię Jezusa, to znaczy Jego mocą. Tajemniczo brzmi wyrażenie „zatracenie ciała”. W jego zrozumieniu może pomóc odwołanie się do pawłowej terminologii stawiającej w opozycji ciało i ducha. W Ga 5,16 czytamy: „Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała”. A w Rz 8,5 św. Paweł stwierdza: „Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch”. A zatem „zatracenie ciała” nie jest zniszczeniem człowieka, lecz oznacza zniszczenie mocy grzechu, aby został ocalony duch. Przy czym Apostoł Paweł nie popada tutaj w dualizm ciało-dusza. Słowo „duch” oznacza bowiem całego człowieka, tyle że nie poddanego mocy grzechu. Wykluczenie ze wspólnoty, które postuluje św. Paweł, jest więc jakimś ostatecznym potępieniem, ale środkiem ku zbawieniu. Bardzo interesujące jest ostatnie zdanie w omawianej perykopie: „Tych, którzy są na zewnątrz, osądzi Bóg. Usuńcie złego spośród was samych” (1 Kor 5,13). Św. Paweł każe troszczyć się o jakość chrześcijańskiej wspólnoty, ale jednocześnie nie osądza znajdujących się na zewnątrz Kościoła jako potępionych. Sąd pozostawia Bogu.
Inną sytuację znajdujemy w 2 Kor 2,5-11. Paweł Apostoł odnosząc się do sprawy jakiegoś grzesznika we wspólnocie stwierdza: „Niech już takiemu wystarczy kara, wymierzona przez większość spośród was. Raczej wypada teraz wybaczyć mu i podtrzymać go na duchu [...]. Dlatego napominam was, abyście jego sprawę rozstrzygnęli z miłością” (2 Kor 5,6-8). W 2 Liście do Tesaloniczan spotykamy podobną naukę, tyle że nie odnosi się ona do jakiegoś konkretnego przypadku: „Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie przestawajcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie!” (3,14-15). Chodzi tu o jakąś formę wykluczenia ze wspólnoty (ekskomuniki), ale ze wskazaniem na rychłe pojednanie. Powyższe perykopy stanowią świadectwo, że Kościół apostolski – rozeznając konkretne przypadki – praktykował otrzymaną władzę „związywania” i „rozwiązywania”, przy czym wszelkie działania miały zawsze na względzie zbawienie człowieka.

Czy każdy grzech może zostać odpuszczony?

Przekazaniu Kościołowi władzy odpuszczania grzechów towarzyszy pytanie o zakres tej władzy. W pierwszych wiekach Kościoła nie brakowało sporów o to, czy rzeczywiście każdy grzech może zostać odpuszczony. Jednym z punktów odniesienia tych sporów były perykopy ewangeliczne o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu: „Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,31-32; por. Mk 3,28-30; Łk 12,8-10).
Nie chodzi to o taką sytuację, w której ktoś popełnia konkretny grzech określany jako grzech przeciwko Duchowi Świętemu, a potem – choć wyraża szczery żal i chęć nawrócenia – zostaje przez Boga odrzucony. Boże miłosierdzie jest od strony Boga nieograniczone i jedynie ludzka zatwardziałość, świadome i dobrowolne odrzucenie łaski przebaczenia, może sprawić, iż okaże się ono bezowocne. Grzech przeciwko Duchowi nie jest więc jakąś nadzwyczaj ciężką zbrodnią, ale taką wewnętrzną postawą człowieka, która nie pozwala Bogu skutecznie udzielić łaski zbawienia. Jan Paweł II w Dominum et vivificantem stwierdza: „... bluźnierstwo [przeciwko Duchowi Świętemu] nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego...” (nr 46).
W Liście do Hebrajczyków znajdujemy inny tekst o niemożliwości pojednania: „Niemożliwe jest bowiem tych – którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, [...] a jednak odpadli – odnowić ku nawróceniu (6,4-6). Kościół widzi w tym fragmencie nie naukę o absolutnej niemożliwości odpuszczenia grzechu porzucenia wiary, ale mocne podkreślenie powagi konsekwencji odejścia od Chrystusa. Prawdopodobnie autor Listu do Hebrajczyków miał na myśli konkretne przypadki niektórych chrześcijan pochodzących z judaizmu, którzy powracali do swej pierwotnej religii negując Jezusa jako jedynego Zbawiciela. „Niemożliwe” znaczyłoby w tym przypadku „bardzo trudne”. Chodzi zatem o zaakcentowanie przestrogi przed porzuceniem chrześcijańskiej wiary.
W powyższym kontekście warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden tekst: „Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlono” (1 J 5,16). Co może oznaczać to ograniczenie modlitwy? Dla Apostoła Jana „śmierć” oznacza brak zbawczej relacji z Jezusem, a zatem grzech, który sprowadza śmierć polegałby na odrzuceniu Jezusa. W tym przypadku nie chodzi o to, że nie należy modlić się, aby grzesznik odnalazł drogę do wiary. Prawdopodobnie Jan ma na myśli sytuację, o której mowa jest u Jk 5,16: „Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie”. Takie wyznawanie win z prośbą o przebaczenie i modlitwę miało zapewne miejsce podczas liturgii. Jest oczywiste, że ktoś, kto stracił wiarę w Jezusa, nie powinien brać udziału w tego rodzaju modlitwie liturgicznej. Ale to nie znaczy, że w żadnej sytuacji nie należy za niego się modlić.
Analiza powyższych tekstów w świetle całości Nowego Testamentu pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że każdy grzech może zostać odpuszczony, a Boże miłosierdzie może zostać ograniczone jedynie przez samego grzesznika, który świadomie odrzuca łaskę usprawiedliwienia i pojednania. Z tego nie wynika – o czym poucza nas przytoczony fragment Listu do Hebrajczyków – że na nawrócenie „zawsze jest czas”. Grzesznikowi grozi wejście w zatwardziałość serca, które sprawia, że nawrócenie do Boga staje się czymś bardzo trudnym.

Historia sakramentu pokuty do VI wieku

Historia sakramentu pokuty jest fascynująca, gdyż jest to sakrament, którego zewnętrzne formy zmieniały się na przestrzeni wieków w sposób zasadniczy. Karl Rahner pisał:
Instytucja spowiedzi przy całej stałości swojej substancji przeszła głęboko sięgające przemiany, tak wielkie, że gdyby nie fakty, zapewne większość dogmatyków uznałaby je... a priori za niemożliwe. Raz więc – św. Józef nie wyciosał pierwszego konfesjonału. [...] Św. Augustyn nigdy się nie spowiadał. Istniały stulecia, gdzie święci biskupi gallikańscy głosili kazania, aby czynić pokutę, ale spowiadać się dopiero na łożu śmierci. [...] Gdy w czasach Ojców Kościoła sakrament można było przyjąć w całym życiu tylko raz i to jedynie w koniecznych wypadkach, istniały w okresie Karolingów partykularne synody, które zobowiązywały każdego do spowiedzi trzy razy w ciągu roku (cyt. za Th. Schneider, Znaki bliskości Boga, przeł. J. Tyrawa, Wrocław 1995, s. 217-218).

Pasterz Hermasa to tekst napisany w Rzymie przez chrześcijanina o imieniu Hermas przed 150 r. Ma on charakter symboliczny, ale jednocześnie stanowi świadectwo o życiu Kościoła na początku II wieku. Hermas jest pierwszym, znanym autorem Kościoła post-apostolskiego, który pisze o odpuszczeniu grzechów po przyjęciu chrztu, czyli o tzw. „drugiej pokucie”. Z tego nie wynika, że praktyka ta zaczęła się od czasów Hermasa, ale że jest on pierwszym świadkiem sakramentu pokuty. Tyle że owo sakramentalne pojednanie grzesznika po chrzcie możliwe było jedynie jeden raz: „... jeśli po tym wezwaniu wielkim i uroczystym [to znaczy: chrzcie św.] ktoś skuszony przez szatana zgrzeszy, ma już tylko jedną możliwość pokuty” . Ta zasada jednorazowości – obecna w sposób wyraźna – jest charakterystyczna dla sakramentu pokuty aż do VI wieku, choć przecież nie da się jej wyprowadzić z Nowego Testamentu.
Zasada jednorazowości pokuty opierała się na przekonaniu, że sakrament pokuty jest jakby drugim chrztem. A zatem, skoro chrztu nie można powtarzać, to sakramentu pojednania też nie można sprawować po raz drugi. Trzeba podkreślić, że jednorazowość pokuty odnosi się do sytuacji, kiedy ktoś popełnił grzechy ciężkie i zerwał jedność z Bogiem i Kościołem. Chrześcijanie pierwszych wieków nie chcieli zaakceptować możliwości, że ktoś wielokrotnie będzie na przemian ciężko grzeszył i pokutował. Taką sytuację oceniali jako swoistą drwinę z Jezusowego dzieła odkupienia. Co do grzechów lekkich i powszednich, to uważano, iż stanowią one materii sakramentu pojednania i mogą być zgładzone na wiele innych sposobów (np. modlitwa, post, uczynki miłosierdzia). Zasada jednorazowości pokuty wydaje się dziś być nad wyraz surowa, ale za K. Rahnerem warto zauważyć, iż mieści się w niej wciąż aktualna istota. Otóż jak nie można autentycznie kochać bez przekonania, że jest to akt nieodwołalny i niepowtarzalny, tak też nie można szczerze żałować za grzech bez intencji odrzucenia go na zawsze. Akt żalu i skruchy zawiera w sobie intencję niepowtarzalności. Aspektem współczesnego kryzysu spowiedzi jest nie tylko zanik poczucia grzechu, ale również swoiste spowszednienie tego sakramentu, jakby był on jedynie wielokrotnie powtarzalnym rytem służącym naszemu samopoczuciu, a nie drogą rzeczywistego nawrócenia.
Hermas nie mówi nic o roli Kościoła w „drugiej pokucie”. O ponownym pojednaniu pisze raczej jako o wydarzeniu pomiędzy grzesznikiem a Bogiem, który może przebaczyć grzechy. Są jednak w tekście Pasterza pewne sugestie, które prawdopodobnie odnoszą się do obecności wspólnoty Kościoła w procesie pokuty. Po pierwsze mowa jest o tym, że Hermas powinien przekazać otrzymane orędzie o „drugiej pokucie” prezbiterom i starszym wspólnot. A po drugie, nauka Hermasa ma na celu umożliwienie grzesznikowi wejście do „wieży”, czyli do Kościoła świętych, co musiało za sobą pociągać jakąś konkretną formę przyjęcia z powrotem do widzialnej wspólnoty Kościoła. A zatem zarówno Kościół hierarchiczny, jak i Kościół jako wspólnota wiernych, był zaangażowany w sakramentalną pokutę. Aczkolwiek Hermas koncentruje się przede wszystkim na prawdzie, że grzesznik otrzymuje odpuszczenie swych grzechów od Boga.

U Tertuliana (zm. ok. 220 r.) wyróżniamy dwa okresy: pierwszy, kiedy nauczał w jedności z Kościołem, i drugi, który rozpoczął się wraz z jego przystąpieniem do sekty montanistów. Montanizm był to ruch rygorystyczno-ekstatyczny, założony przez Montanusa z Frygii w 2 poł. II wieku, który sprzeciwiał się możliwości przebaczania wszystkich grzechów popełnionych po chrzcie. Świadectwem pierwszego okresu jest dzieło O pokucie, w którym Tertulian potwierdza naukę Hermasa o niepowtarzalności drugiej pokuty, czyli sakramentalnego pojednania:
Ściśle biorąc, Chryste, słudzy twoi powinni dotąd mówić i słuchać o pokucie, dokąd nie wolno grzeszyć i katechumenom. Od tego momentu, już nic więcej nie powinni wiedzieć o pokucie i już jej nie powinni potrzebować. Dlatego też niechętnie mówię o drugiej, owszem już ostatniej nadziei, ponieważ rozważając jeszcze dalszą możliwość pokutowania mogą stworzyć pozór, jakobym chciał wykazać dalszą okazję do grzeszenia. Niech Bóg zachowa od takiej interpretacji, że ponieważ otwarta jest dalsza droga do pokuty, dlatego można sobie jeszcze pogrzeszyć; żeby nadmiar niebieskiej łaskawości, obudzał żądzę ludzkiej zuchwałości (Tertulian, O pokucie, w: Pisma starochrześcijańskich pisarzy, t. V, red. W. Myszor – E. Stanula, Warszawa 1970, s. 185).
Sakramentalna, jednorazowa pokuta dotyczyła ciężkich przewinień. Inne grzechy nie wymagały sakramentu pojednania i mogły zostać zgładzone na wiele innych, niesakramentalnych sposobów. Nauczanie Tertuliana o pokucie, tak samo jak naukę Hermasa, można właściwie zrozumieć jedynie w kontekście podziału na grzechy wymagające sakramentalnej pokuty kościelnej i na grzechy, które takiej pokuty nie wymagają. Przy czym podział ten nie w pełni odpowiada dzisiejszemu podziałowi na grzechy ciężkie i lekkie. Ponadto dziś zachęca się wiernych do częstej spowiedzi sakramentalnej z grzechów lekkich (tzw. spowiedź z pobożności), co w czasach Hermasa i Tertuliana było zupełnie nie do pomyślenia. Ideałem była wówczas taka sytuacja, aby – jak napisał Tertulian – w ogóle nie potrzebować sakramentalnej, publicznej pokuty.
Tertulian w swoim pierwszym, katolickim okresie nie ograniczał możliwości odpuszczenia grzechów. Wszystkie grzechy mogły zostać przebaczone. W drugim okresie – już jako montanista – nauczał, że są grzechy, które nie mogą być przebaczone. Znajdujemy u Tertuliana listy grzechów odpuszczalnych i nieodpuszczalnych. Wśród tych ostatnich wymienia m.in.: bałwochwalstwo, morderstwo, cudzołóstwo, nierząd, fałszywe świadectwo, oszczerstwo. W dziele O czystości Tertulian polemizuje z kimś, kogo ironicznie nazywa „najwyższym kapłanem”, a kto ma czelność – jak stwierdza oburzony autor – przyznawać pokutę kościelną tym, którzy popełnili cudzołóstwo. Tertulian montanista neguje też powoływanie się na Mt 16,19, by uzasadniać władzę odpuszczania wszystkich grzechów. Jego zdaniem chodzi tutaj jedynie o osobisty przywilej dany Piotrowi. W innych miejscach Tertulian stwierdza, że chodzi o władzę udzieloną Kościołowi, ale rozumianemu montanistycznie, to znaczy jako Kościół Ducha, który stoi ponad hierarchią biskupów.
Z pism Tertuliana można odtworzyć etapy procesu sakramentalnego pojednania w jego czasach. Pierwszym wymaganym elementem umożliwiającym pokutę jest odpowiednia dyspozycja grzesznika (m.in. żal i postanowienie poprawy). Ta wewnętrzna dyspozycja prowadzi do wyrzeczenia się i wyznania grzechów (exomologesis). Przy czym, szczegółowe wyznanie grzechów dokonywało się przed biskupem. Przed wspólnotą wierzących takie wyznanie miało raczej charakter ogólny. Penitent podejmuje ponadto publiczne akty umartwienia (np. noszenie pokutnego ubioru, posypanie głowy popiołem, post, długie modlitwy, leżenie krzyżem u wejścia do kościoła). Po takim okresie pokutnej ekspiacji następuje pojednanie z Kościołem i Chrystusem, czego znakiem jest nałożenie rąk przez biskupa na głowę penitenta i kapłańska modlitwa formuły odpuszczenia grzechów.

W poł. III w. za cesarza Decjusza miały miejsce okrutne prześladowania chrześcijan, w wyniku których niektórzy wyparli się swej wiary. Prześladowcy zmuszali chrześcijan do publicznego oddania czci pogańskim bogom lub podpisaniu dokumentu, że się to zrobiło, nawet jeśli było to nieprawdą. Kościół stanął przed problemem, co zrobić z tymi, którzy odpadli (tzw. lapsi). Rzymski teolog, Nowacjan, głosił, że apostatom, nawet w przypadku żalu i nawrócenia, Kościół powinien odmawiać pojednania ze sobą i odpuszczenia grzechów. Takich grzeszników należało pozostawić wyłącznie łasce Bożej. Ten rygorystyczny nurt, zwany nowacjanizmem, zwalczany był m.in. przez biskupa Cypriana i papieża Korneliusza.
Cyprian – choć nie odmawiał sakramentalnego odpuszczenia grzechu apostazji – to przestrzegał przed zbyt pospiesznym jednaniem apostatów z Kościołem, bez należytej, rozłożonej w czasie, pokuty. Jedynie w przypadku zagrożenia śmiercią udzielano apostatom rozgrzeszenia bez wypełnienia przewidzianych uczynków pokutnych. Nowacjanizm miał swoich wyznawców do VI wieku. W Kościele zwyciężył pogląd, że Boże miłosierdzie nie może być niczym ograniczone, chyba że zatwardziałością grzesznika.

Przejście do wielorazowej pokuty prywatnej

Sakrament pojednania charakteryzował się do VI wieku jednorazowością i surowością publicznych aktów pokutnych. Była to pokuta kanoniczna, nakładana jedynie w przypadku grzechów ciężkich, oraz publiczna, czyli taka, o której wspólnota wiernych dobrze wiedziała, choć niekoniecznie musiała znać w szczegółach popełnione przez pokutującego grzechy. Rygorystyczne rozumienie sakramentalnej pokuty wypływało z przekonania, że ten, kto raz uwierzył w Jezusa Chrystusa, nie może grzeszyć ciężko, a jeśli odpadnie od jedności z Kościołem i Bogiem, to należy taką sytuację traktować jako zupełnie wyjątkową. To szlachetne rozumowanie miało jednak swoje słabe strony i w praktyce prowadziło do odkładania sakramentalnej pokuty. W rezultacie – z powodu niepowtarzalności i surowości uczynków pokutnych – jedynie starsi podejmowali pokutę. Sakrament pojednania znalazł się w głębokim kryzysie, który doprowadził na przełomie VI i VIII w. do istotnych zmian w jego sprawowaniu.
W VI w. pojawia się nowy typ sakramentalnej pokuty. Do sakramentu pojednania zaczęto przystępować wielokrotnie, to znaczy tyle razy, ile popełniono grzech uważany za ciężki. Dowiadujemy się o tym m.in. z akt Synodu w Toledo (589 r.), który potępił taką praktykę: „Ponieważ słyszeliśmy, że w niektórych kościołach Hiszpanii nie czyni się pokuty według pierwotnych przepisów, lecz tak, że za każdym razem, ilekroć ktoś popełni grzech, prosi kapłana o przebaczenie, dlatego dla wytępienia tej bezecnej, ohydnej i aroganckiej nowości Synod postanawia, że pokuta powinna być sprawowana według pierwotnej formy kanonicznej” . Pomimo tak gwałtownych reakcji niektórych biskupów nowa praktyka sprawowania sakramentu pokuty rozszerza się w Europie, tak że w VIII w. była obecny we wszystkich Kościołach lokalnych.
Praktyka pokuty, zwanej w przeciwieństwie do jednorazowej pokuty publicznej prywatną lub indywidualną, rozwinęła się w V/VI w. w klasztorach, wokół których koncentrowała się organizacja kościelna na terenach dzisiejszej Irlandii i Wielkiej Brytanii. Stamtąd praktyka ta rozpowszechniła się – dzięki działalności mnichów irlandzkich – na całą Europę. Spowiedź indywidualna i powtarzalna opierała się na tzw. księgach penitencjarnych. Były to katalogi tzw. taryf (stąd pokuta taryfowa), które precyzyjnie określały rodzaj pokuty za konkretny grzech. Np. w Penitentiale Columbani czytamy, że jeśli ktoś dopuścił się cudzołóstwa, a kobieta zaszła w ciążę, to powinien pokutować przez 3 lata powstrzymując się m.in. od tłustego jedzenia i od współżycia ze swoją żoną; jeśli natomiast ktoś popełnił zabójstwo albo dopuścił się grzechu sodomskiego, to powinien pościć przez 10 lat. Dodajmy tytułem ciekawostki, że dla duchownych kary były dużo surowsze niż dla świeckich. I tak jeśli kleryk uderzył bliźniego i polała się krew, to miał pościć przez rok, a jeśli tego samego dopuścił się świecki, to za pokutę powinien otrzymać 40 dni postu. Księgi penitencjarne próbowały odnieść się do wszelkich możliwych grzechów i okoliczności, co w praktyce oczywiście nie było możliwe.
Obok ksiąg penitencjarnych pojawiły się w VIII w. rytuały pokutne, z których dowiadujemy się o formie sakramentalnego pojednania w tamtym okresie. Penitent udawał się do kapłana, z którym najpierw odmawiał psalmy pokutne oraz inne modlitwy. Następnie wyznawał grzechy, a kapłan nakładał pokutę. Penitent spełniał pokutę, po czym wracał do tego samego kapłana, aby otrzymać sakramentalne odpuszczenie. Od IX w. w wyjątkowych sytuacjach udzielano rozgrzeszenia zaraz po wyznaniu win, a przed odprawieniem pokuty, czyli tak, jak czyni się to dzisiaj. Praktyka ta stała się powszechna już około 1000 r.
Zadawane pokuty były w tym okresie wciąż dosyć surowe, co niekiedy prowadziło do wynaturzeń. Co bardziej bogaci penitenci otrzymywali możliwość wykupienia nałożonej pokuty określoną sumą pieniędzy. Już w samych księgach penitencjarnych przewidywano różnego rodzaju zamiany, np. rok postu można było zamienić na opłatę. Owe zamiany nie dotyczyły tylko pieniędzy. I tak w Canones Hibernenses czytamy, że 3 dni postu można zamienić na recytację 50 psalmów. Tego rodzaju praktyki osłabiały prawdziwego ducha pokuty, czyli przekonanie o konieczności realnego nawrócenia. Nic dziwnego, że próbowano zreformować praktyki pokutne. Palono nawet księgi penitencjarne widząc w nich przyczynę kryzysu. Postulowano powrót do praktyki pokutnej pierwszych wieków. Jednak przywrócenie pokuty publicznej, która też miała swoje słabe strony, nie powiodło się. Ostatecznie, od XII w. w Kościele na Zachodzie istniała jedynie powtarzalna spowiedź indywidualna, przy czym zadawana pokuta stawała się coraz bardziej symboliczna. Najważniejszym elementem sakramentu pojednania nie było już wykonanie surowej pokuty, ale żal za grzechu oraz ich wyznanie.
Ważnym wydarzeniem w historii sakramentu pokuty, które potwierdziło praktykę wielorazowej pokuty prywatnej, było postanowienie Soboru Laterańskiego IV (1215 r.) o nałożeniu na wszystkich wiernych, którzy doszli do używania rozumu, obowiązku wyznawania przynajmniej raz w roku własnemu kapłanowi wszystkich popełnionych grzechów. Jeśli ktoś nie dopełnił tego obowiązku, to groziło mu pozbawienie prawa wejścia do kościoła, a także odmowa chrześcijańskiego pogrzebu. Ów przymus spowiedzi nie tylko był czymś trudnym dla wiernych, ale okazał się ciężkim obowiązkiem dla samych spowiedników, którzy niejednokrotnie nie potrafili sprostać temu nowemu, wymagającemu zadaniu wysłuchiwania penitentów.
Warto tu wspomnieć o tzw. spowiedzi generalnej, czyli sakramentalnej spowiedzi z grzechów już odpuszczonych, co w pierwszych wiekach było nie do pomyślenia. Praktykę tę usankcjonował w 1304 r. Benedykt XI: „Nawet jeśli nie ma konieczności ponownego wyznawania wcześniej wyznanych grzechów, to uważamy za pożyteczne, aby była powtórzona spowiedź z tych samych grzechów, ponieważ wstyd towarzyszący wyznawaniu jest ważnym elementem pokuty”. Dodajmy, że spowiedź generalna może być konieczna, potrzebna, pożyteczna lub szkodliwa. Konieczna jest wówczas, kiedy odbyło się z jakichś powodów spowiedzi nieważne. Potrzebna natomiast wtedy, kiedy ma się poważne wątpliwości, co do jakości poprzednich spowiedzi. Spowiedź generalna jest pożyteczna, jeśli służy większemu uporządkowaniu życia. A szkodliwa jest wówczas, gdy jej jedynym motywem są chorobliwe skrupuły.

http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/articles/52/n/39

Zablokowany