Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Czyli rozmowy o naturze Boga i Objawienie Jego w Osobie Ojca, Jezusa Chrystusa, rozmowy także na temat Ducha Świętego, Jego działanie, prowadzenie Kościoła przez Niego, itp.
ODPOWIEDZ
PeterW

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: PeterW » 2018-05-28, 21:38

Jezus do Ojca zwracał się "Ojcze". Sam o sobie parę razy powiedział Jestem i raczej po hebrajsku, (aramejsku), bo jakoś dobrze został zrozumiany. W Ewangelii św. Jana J 8,56 napisano: [Jezus odpowiedział] 56 Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał [go] i ucieszył się»11. 57 Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?» 58 Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM»12. 59 Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni. Jak Jezus mówił o Abrahamie, to słuchacze (Żydzi) początkowo z Niego kpili (w przetłumaczeniu na "nasze" - "Młodziak coś bredzi"), natomiast w wersie 59 już uznali Go za bluźniercę i chcieli ukamienować (po Jego słowach JA JESTEM).

Inny fragment J 18, 4 A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» 5 Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. 6 Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię3.
Także i tu został dobrze zrozumiany..
Tak więc JESTEM (inaczej JHWH) jest imieniem zarówno Ojca, jak i Syna i (tu już w domyśle) także Ducha Świętego. Wszystkie Osoby Boskie to jeden Bóg i wszystkie te osoby to JHWH (Ja Jestem)

robbo1

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: robbo1 » 2019-01-10, 20:08

PeterW pisze: 2018-05-28, 21:38 Jezus do Ojca zwracał się "Ojcze". Sam o sobie parę razy powiedział Jestem i raczej po hebrajsku, (aramejsku), bo jakoś dobrze został zrozumiany. W Ewangelii św. Jana J 8,56 napisano: [Jezus odpowiedział] 56 Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał [go] i ucieszył się»11. 57 Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?» 58 Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM»12. 59 Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni. Jak Jezus mówił o Abrahamie, to słuchacze (Żydzi) początkowo z Niego kpili (w przetłumaczeniu na "nasze" - "Młodziak coś bredzi"), natomiast w wersie 59 już uznali Go za bluźniercę i chcieli ukamienować (po Jego słowach JA JESTEM).

Inny fragment J 18, 4 A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» 5 Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. 6 Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię3.
Także i tu został dobrze zrozumiany..
Tak więc JESTEM (inaczej JHWH) jest imieniem zarówno Ojca, jak i Syna i (tu już w domyśle) także Ducha Świętego. Wszystkie Osoby Boskie to jeden Bóg i wszystkie te osoby to JHWH (Ja Jestem)
Nie wiem ,czy wersety z J.8:58 i 59 dotyczą w istocie imienia.
Idzie o stosunek do patriarchy ,który otrzymał różne zapewnienia,i który już dawno umarł,a który dla izraelitów miał olbrzymie znaczenie.
W wer.48 mamy zarzut skierowany względem naszego
[Zbawiciela]
Potem jego wyjaśnienia na zarzut i zapewnienie,że
"...kto zachowa moją naukę,nie zazna śmierci na wieki" wer.51
Podtrzymanie zarzutu w wer.52 ponieważ ich patriarcha "umarł i prorocy".
Potem wyjaśnienie.
Zarzut o opętanie staje się powodem wyjaśnienia.
W tym:
"czczę Ojca mego a wy mnie znieważacie" wer.49
"ja nie szukam własnej chwały" wer.50
Potem to zapewnienie ,że kto wierzy nie zazna śmierci.
I w związku z tym,że to absurdalne,przecież nawet patriarcha umarł.
Istniał,żył w przeszłości,ale umarł.
Był i go nie ma.
"umarł i prorocy".
Potem zapewnienie."ABRAHAM,OJCIEC WASZ,ROZRADOWAŁ SIĘ,ŻE UJRZAŁ MÓJ DZIEŃ - UJRZAŁ [GO] I UCIESZYŁ SIE" wer.56
Następny zarzut.
'PIĘĆDZIESIĘCIU LAT NIE MASZ A ABRAHAMA WIDZIAŁEŚ" wer.57
Ten przecież istniał przed wiekami.
Szło więc o czas jego istnienia.
Ten żył dawno temu.Ty jesteś stosunkowo młody,jak mogłeś go "widzieć".
Tego dotyczy rozmowa.
Ty tu i teraz.On dawno temu i "umarł i prorocy".
W odpowiedzi usłyszeli.
"ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM ZANIM ABRAHAM
STAŁ SIĘ
JA JESTEM

Co oznacza:
"stał się"?
I co idzie w tym:
"ja jestem"?
Rozmowa toczyła się wokół ustalenia,jak ktoś ,kto żyje teraz widział człowieka,który już dawno nie żyje.
Istniał wiele wieków wcześniej.
W odpowiedzi mamy:
"prin Abraam genesthai ego eimi".
dosł.
"zanim Abraham (stał się) ,ja jestem".
O jednym czytamy,że "stał się",o drugim,że już istniał.[ja jestem].
Przy czym użyte tutaj.gr.ego emi nie jest w czasie teraźniejszym,tylko przeszłym.
Ma to swoje powody,jaki konsekwencje.
Bp.Kazimierz Romaniuk werset ten oddaje:
"...NIM POJAWIŁ SIĘ ABRAHAM,JA JUŻ BYŁEM

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-01-11, 03:10

Przy czym użyte tutaj.gr.ego emi nie jest w czasie teraźniejszym,tylko przeszłym
Serio? ;)
Zobaczmy:
ειπεν αυτοις ο ιησους αμην αμην λεγω υμιν πριν αβρααμ γενεσθαι εγω ειμι

Weźmy werset:
"Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem."/Mt 3,11/
"εγω μεν βαπτιζω υμας εν υδατι εις μετανοιαν ο δε οπισω μου ερχομενος ισχυροτερος μου εστιν ου ουκ ειμι ικανος τα υποδηματα βαστασαι αυτος υμας βαπτισει εν πνευματι αγιω και πυρι"
Gdyby ειμι to byłby czas przeszły, wówczas należałoby go tłumaczyć:
"Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie byłem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem."/Mt 3,11/
co, sam chyba przyznasz, nie miałoby najmniejszego sensu.


Albo tu:
Ja jestem chlebem żywota./Dz 6,48/
εγω ειμι ο αρτος της ζωης
Według CIebie powinien on brzmieć:
"Ja byłem chlebem żywota"?

albo w mowie eucharystycznej:
Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: Jam jest chleb, który z nieba zstąpił./J6,35/
ειπεν δε αυτοις ο ιησους εγω ειμι ο αρτος της ζωης ο ερχομενος προς με ου μη πειναση και ο πιστευων εις εμε ου μη διψηση πωποτε
należałoby według Ciebie tłumaczyć
Jam byłem chlebem, który z nieba zstąpił. ? ;)

Albo w rozmowie z Samarytanką:
J 4:25-26 "Rzekła do Niego kobieta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem.
A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem nim Ja, który z tobą mówię."

λεγει αυτω η γυνη οιδα οτι μεσσιας ερχεται ο λεγομενος χριστος οταν ελθη εκεινος αναγγελει ημιν παντα
λεγει αυτη ο ιησους εγω ειμι ο λαλων σοι

Czy naprawdę sądzisz, że Jezus tu powiedział:
Byłem nim Ja, który z tobą mówię."?

Mam dalej wymieniać użycia εγω ειμι ?



Analiza fragmentów, w których Jezus nazywa siebie Jahwe jest już na forum - tutaj viewtopic.php?f=9&t=306&p=10346&hilit=Z ... %99#p10346
Ostatnio zmieniony 2019-01-11, 03:13 przez Marek_Piotrowski, łącznie zmieniany 2 razy.

robbo1

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: robbo1 » 2019-08-19, 19:24

Tylko zapytam,czy istnieje różnica w gr.ego emi ,gdy występuje w czasie teraźniejszym a przeszłym.
Rozumiem,że występuje ego emi.
Co jednak wtedy,gdy jedno występuje w czasie teraźniejszym,inne przeszłym?
Wyjaśnij,jaka jest różnica,i na co pozwala w tłumaczeniu.
Pozdrawiam!

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-08-19, 20:10

To nie istotne, nie rozmywaj. Pokazałem Ci uzycie tego zwrotu w kontekście i jak należy go rozumieć. To zupełnie wystarczy by pokazać fałszywość Twoich twierdzeń, bez wchodzenia w dywagacje których jedyną rolą ma być zagmatwanie prostej sprawy.

robbo1

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: robbo1 » 2019-09-22, 16:12

Marek_Piotrowski pisze: 2019-08-19, 20:10 To nie istotne, nie rozmywaj. Pokazałem Ci uzycie tego zwrotu w kontekście i jak należy go rozumieć. To zupełnie wystarczy by pokazać fałszywość Twoich twierdzeń, bez wchodzenia w dywagacje których jedyną rolą ma być zagmatwanie prostej sprawy.
Istniej,czy nie?
Jeżeli tak to czego dowodzi?
Na co pozwala w tłumaczeniu?

Biserica Dumnezeu

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2019-09-23, 10:47

Nie ma to znaczenia dla Boga.
To nie tekst jest twórcą Boga.
To Bóg jest Stwórcą ludzi.
Tych, którzy napisali tekst o Bogu -tak, jak potrafili zrozumieć Objawienie. Czyli w sposób niepełny.
Ale zawsze prawdziwy.

Poprawiłem literówki. Dominik
Ostatnio zmieniony 2019-09-23, 13:44 przez Biserica Dumnezeu, łącznie zmieniany 2 razy.

Wiesława
Bywalec
Bywalec
Posty: 182
Rejestracja: 1 maja 2018
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 29 times
Been thanked: 13 times

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Wiesława » 2019-09-23, 11:31

Biserica Dumnezeu pisze: 2019-09-23, 10:47 To Gog jest stworca ludzi.
Może jakoś udowodnisz to stosownymi wersetami z Pisma św.
Wiele jest teorii i żadnego konkretu kim był lub będzie ów Gog (i Magog), a ty twierdzisz, że to stwórca ludzi. Przyznam, że pierwszy raz z takim czymś się spotykam.

Magnolia

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Magnolia » 2019-09-23, 12:12

Wiesławo, Biserico ma problemy z palcami (jakaś choroba) dlatego często w jego postach pojawiają się literówki. Jestem przekonana, że chodziło Mu o Boga.

Wiesława
Bywalec
Bywalec
Posty: 182
Rejestracja: 1 maja 2018
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 29 times
Been thanked: 13 times

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Wiesława » 2019-09-23, 12:18

Magnolia pisze: 2019-09-23, 12:12 Wiesławo, Biserico ma problemy z palcami (jakaś choroba) dlatego często w jego postach pojawiają się literówki. Jestem przekonana, że chodziło Mu o Boga.
Ojej, nie wiedziałam. Dziękuję ci za wyjaśnienie, a Biserico przepraszam za poprzednie pytania.

Biserica Dumnezeu

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2019-09-23, 16:23

Nic nie szkodzi.
Mam problemy z palcami. Mialem wszystkie kiedys wylamane i to parokrotnie. Kosci juz nie wrocily dokladniue na swoje miejsce.

Moim Panem Jeszu

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Moim Panem Jeszu » 2020-05-11, 16:03

Księga powtórzonego Prawa 32,8 Najwyższy rozgraniczał ziemię między swoich synów (...) - szkoda, że nie na temat, a w temacie wątku masz coś do powiedzenia? - Dezerter
Ostatnio zmieniony 2020-05-11, 18:47 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2020-05-11, 19:36

Proponuję usunąć to stwierdzenie z "rasistą". Nie kalajmy naszego forum czymś takim.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13689
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2004 times
Been thanked: 2176 times

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: sądzony » 2020-05-11, 20:07

robbo1 pisze: 2019-01-10, 20:08 W odpowiedzi mamy:
"prin Abraam genesthai ego eimi".
dosł.
"zanim Abraham (stał się) ,ja jestem".
O jednym czytamy,że "stał się",o drugim,że już istniał.[ja jestem].
Tak mogło to być odczytane jako czas przeszły.
W tym znaczeniu Jezus mówiąc "ja jestem" miał na myśli czas przeszły, teraźniejszy oraz przyszły
z tego względu, że jest Bogiem, a co za tym idzie nie istnieje w czasie.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
exe
Bywalec
Bywalec
Posty: 176
Rejestracja: 3 maja 2020
Lokalizacja: Ziemski padół....
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 25 times
Been thanked: 65 times

Re: Czy rzeczywiście YHWH to Imię Boga, Ojca Pana Jezusa?

Post autor: exe » 2020-08-16, 15:31

Wiesława pisze: 2018-05-17, 19:41 W NT ani raz nie pada to starotestamentowe YHWH. Skłoniło mnie to do refleksji, tym bardziej, że Pan Jezus zwraca się do Ojca, ale nigdy nie do YHWH. Trochę poszperałam i widzę, że nie tylko ja zadaję sobie to pytanie.
Podaję jeden z linków do artykułu rozważającego ten temat: https://zastopujczas.pl/imie-boga/dlacz ... enia-boga/
Może zechcecie się wypowiedzieć?
Pamiętając o tym, co do tej pory było powiedziane w tym temacie, muszę zauważyć coś istotnego - jak się wydaje - w terminologii św. Tomasza w Summie Teologicznej dla przykładu, co może dla wielu Czytelników stać się pewnego rodzaju punktem zwrotnym w pozytywnym pojmowaniu kierunku uzasadniania ukazywanej tu relacji.

A wszystko to , co poniżej odniosę do sprawy wagi YHWH w aspekcie Trójcy Świętej.

Otóż, św. Tomasz z Akwinu zapewniajac nas, że teologia jest przede wszystkim spekulatywna, chce powiedzieć to, czego w dzisiejszym czasie byśmy się zrazu nie spodziewali. U św. Tomasza spekulatywna znaczy kontemplacyjna. A więc naszemu studium nad Bogiem musi towarzyszyć modlitwa!

Wszelkie działania intelektu, jeśli mają być uwznioślone, muszą mieć spełnienie w wewnętrznej modlitwie.

Dziś zauważam swoistą nowomodę wśród teologów, polegającą na ustawianiu za cel teologii nie kontemplację (o czym wspominałem już poprzednio), lecz tzw. praktykę. Efekt jest taki, że formalizm i uściślenia metafizyczne ocenia się, jako pozbawione znaczenia w życiu duchowym, nie zaś - jak to było do czasów sprzed epoki Oświecenia - jako sposoby pogłębienia kontemplacyjnego zjednoczenia z Bogiem, który objawia sięna przykład w Piśmie Świętym.

Gdy spojrzeć na lenistwo protestantów, nie dziwi wtedy, że odrzucili tradycyjny sposób kontemplacji Trójcy Świętej, kościelny sposób, który wymaga metafizycznej ascesis.

Spójrzmy chociażby na świętego Grzegorza z Nyssy , mówiącego w "Życie Mojżesza" , że:

"Poznanie Boga jest podobne do stromej i niedostępnej góry, a rzesze zbliżyć się mogą zaledwie do jej podnóża" .

W tej samej sprawie wypowiada się jeden z moich ukochanych świętych, św. Bernard z Clairvaux:
komnat Króla szukać należy w tajemnicy Boskiej kontemplacji."
.

Teologię więc powinniśmy pojmować, jako mądrość, idąc za świętym Tomaszem, a praktyki kontemplacyjne i metafizyczne są niezbędne ku temu, abyśmy czcili Boga Izraela, JHWH, nie zaś bożki. O samej kwestii relacji Trójcy Świetej do JHWH wspomnę jeszczę na końcu pracy.
Innymi słowy, metafizyczna sprawność jest wymagana ku temu, aby podnosić się z bałwochwalstwa i by nie popadać w nie.

Doktryna św. Tomasza, szczególnie o Osobach boskich, którą kiedyś zajmę się w temacie o Trójcy Świętej, prowadzi nas do rzeczywistego poznania wewnętrznego życia Boga.

Pragnę pokazać, że mądrość, którą interpretujemy w wierze na sposób właściwy ludzkiej umysłowości, objaśnia tajemnice boskiego Absolutu, czystego istnienia.
Pragnę to pokazać, ponieważ także tu na forum, ale najbardziej wśród katolików z poza klasztoru, ale przede wszystkim, wśród innowierców, widać irytację i nawet bunt, złość po zaprezentowaniu rozważań tomistycznych, w szczególności o Trójcy Świętej.
Doświadczam wtedy, niekoniecznie osobiście, ale jako obserwator zewnętrzny, że metafizyczna refleksja jest według nich gruntownie nieteologiczna, jako zbiór metafizycznych formułek, utrudniających, bądź uniemożliwiających uświadomienie sobie Boga, jako Tajemnicy - Boga z biblijnej historii zbawienia.
Niektórzy posuwają się nawet do stwierdzenia, że jakoby umetafizycznienie oznacza odteologizowanie...

Sęk w tym, że Pismo Święte musi cechować metafizyczna zrozumiałość, skoro są to ludzkie "słowa" o Bogu. Dlaczegóż właśnie metafizyczne ujęcie musi częstokroć wypierać potoczną mowę? Oto jest tak, że metafizyka posługuje się pojęciami zdolnymi wskazywać poza sferę własnego pochodzenia bezpośredniego. Za pomocą takich to pojęć mamy możność uświadamiania poprzez orzekanie analogiczne.

Metafizyczne orzekanie wzmacnia więc u wierzącego zdolność wyrażania wszelkich koncepcji chrześcijańskich , i to zarówno zawartych w Piśmie Świętym, jak i w Tradycji.

Dlatego też teologia trynitarna jest przyporządkowana kontemplacyjnemu zjednoczeniu, a więc nie może być odizolowana od tejże Tomasza doktryny zbawienia.

Ogromną krzywdę w kwestii pojmowania relacji metafizyki trynitarnej do doświadczania Boga biblijnej narracji zbawienia, wyrządzili przede wszystkim Kant, Hegel i James, z których ten ostatni - jako wpatrzony w dwóch poprzednich - wszedł w polemikę ze św. kard. J. H. Newman'em.

Nie chcąc zbytnio rozciągać i tak szykującego się obszernego postu, trzeb nadmienić, iż W.James postawil pytanie o to, czy filozofia może poświadczyć prawdziwość posiadanego przez człowieka religijnego poczucia boskości? . James ograniczył rolę filozofii w stosunku do religii, do logicznego wyjaśniania doktryn i wyrzucania tego, co uznano metodą naukową za fałsz.
Najgorsze jest to, że według niego "formuły teologiczne" służą tylko co najwyżej do wyrażania uczuć,, zaś doświadczenie religijne ma rodzić dogmaty, mity, przesądy, teologię metafizyczne i nieustanne spory krytyczne różnych grup wyznaniowych, kręcących się w kółku z powodu zaniedbania głosu nauki...

James we wspomnianej polemice ze świętym kardynałem J. H. Newman'em niesłusznie zarzucił mu, że kardynała poglądy stanowią teologię opartą na czystym rozumie, zaś teologia dogmatyczna ma tylko jakąś wzruszeniową wartość...

Uczucia i zasadniczo tylko tyle według James'a... zaś same opisy istnienia Boga i Jego atrybutów, to według niego zagadnienia łatwe do obalenia na sposób empiryczny. Teolodzy to dla niego tylko twórcy szatańskich abstrakcji, które nie mają znaczenia dla człowieka religijnego, ponieważ aspirują do roli tylko substytutów wzbudzonych uczuć.

No i stało się... Większość chrześcijańskich teologów , szczególnie do dzisiaj, wystrzega się metafizyki, oceniając ją za zbyt abstrakcyjną uznając za cel praxis, w miejsce kontemplacji.

I tu jest niezwykle istotny punkt przegięcia, mówiąc terminem rachunku różniczkowego. Otoż, upatrywanie celu teologii (trynitarnej w zasadzie) w praktycznych owocach powoduje - paradoksalnie, częstokroć pomimo intencji samych autorów takich koncepcji, nawet jeśli są szlachetne - wypiera totalnie Trójcę Święta z centrum teologii trynitarnej.

Wspomniana szlachetność większości z tych koncepcji, stanowiących gros tez protestanckich, zasadza się na pragnieniu wykazania, że teologia trynitarna nie ma tylko umysłowej natury, ale jest też wektorem przemiany teologa i Czytelnika .

Nasza katolicka postawa obrony Tradycji wymaga, aby wyjaśniając zawiłości problemu, wykazać niezbicie, że metafizyka może ukazać najpełniej przemianę osoby bez skrętu w pusty formalizm, a więc dla niego samego.

Uważam, że taka nowoczesna, nowomodna postawa teologów chrześcijańskich, będących piewcami empiryzmu i racjonalizmu, doprowadza dziś całe narody do wyjałowienia ich serca, ponieważ bazują one na quasi-statystykach, będących odzwierciedleniem oświeceniowego pojmowania wiary...

Takie narody nie potrafią już świętować najzwyklejszego daru, jakim jest istnienie!

Dlaczegóż to W. James się mylił kardynalnie?
Ano dlatego się mylił, że przemiana każdej osoby dokonuje się w relacji, której korzeniem jest wspomniane świętowanie tej osoby, dla niej samej. Potocznie mowimy: Cieszę się, że jesteś! .

I tu wchodzę już jakby do atrium tego zagadnienia.
Owa relacja stanowi mistyczną wewnętrzność, czyli jakby wrażliwość na obecność ubogiego, która jest elementem własnej tożsamości [/b]. Tu mówimy o duchu pokory, którego trzeba połączyć z chrześcijańską kontemplacją.

Duch pokory zawsze jest faktorem pobudzającym chrześcijańską praxis, a trzeba pamiętać o zasadzie, że nie da się rozdzielić mistycznego zjednoczenia z tym, co ucieleśnia praktykę. Mowa oczywiście o sakramentalnym konkrecie .

Tu różnimy się znacząco od protestantów, ponieważ dla nich zjednoczenie mistyczne ma charakter indywidualistycznego spotkania. Dla katolików takie zjednoczenie mistyczne jest praktyką eklezjalną, która uzupełnia przemianę miłości.
Wtedy właśnie relacja przestaje być bałwochwalcza i implikuje uświadomienie sobie Bożej miłości w nas, co musi doprowadzić do rozważania szczęśliwości.

Gdy mówimy o kontemplacji, mówimy tedy o bardzo specyficznym działaniu, które jest związane z byciem tylko narzędziem w Bożym działaniu. O tym trzeba mówić, aby posunąć się naprzód w uzasadnianiu potrzeby metafizycznej kontemplacji. Odniosę się w dalszej mierze do stanu wiecznej szczęśliwości, polegającej na doskonałej kontemplacji Boga, przyjąłbym, że aby być w pełni szczęśliwym, trzeba przyjąć całe dobro na sposób czynnego jego przyjęcia.

Kiedyś pisałem w innym temacie, że skoro mamy dwa rodzaje działań: intelektualne (poznanie) oraz wolitywne (kochanie), to konsekwentnie odnosząc się do owej pełni szczęścia, muszę przyjąć pełnię działania. Dlatego nie dziwi mnie słynne zdanie św. Tomasza z Akwinu:

Szczęście polega na posiadaniu wszystkiego, czego wola może chcieć. Polega na tym, że wchodzimy w posiadanie całego dobra .

Widać, że odnośnie przemiany człowieka, o której wspominałem wcześniej, działanie przemieniające musi być przede wszystkim wewnętrzne.
Widać też, że posiadanie jest czymś innym od chcenia , stąd zauważmy, że posiadanie owego całego dobra jest aktem intelektu, nie zaś aktem woli.. Takie więc rozróżnienie tu zaprezentowane ma - w mojej opinii - realny fundament w różnicy istotowej pomiędzy poznaniem intelektualnym, a poznaniem wolitywnym, jako że z jednej strony (fenomenologicznej): intelekt sprowadza rzeczy do swojego poziomu, a wola wynosi człowieka ponad ową rzecz, z drugiej zaś strony (metafizycznej): poznanie intelektualne wyprzedza poznanie wolitywne z racji tego, iż kochamy to, co już poznaliśmy, co ma swój wyraz w niejeden raz przytaczanej w naszym klasztorze zasadzie metafizycznej nihil volitum nissi praecognitum - nie ma chcenia bez uprzedniego poznania.

Całe więc dobro jest kochane i posiadane, jako poznane. I tu nalezy to odnieść do samej Biblii, która mówi o "poznaniu" w ten sam głęboki sposób zarówno w kontekście życia osobowego mężczyzny i kobiety, jak i w kontekście życia wiecznego. W aspekcie kontemplacji, bodźcem do rozumienia Boga jest obdarzenie nas łaską natury, byśmy mogli dostąpić chwały. W moim akuratnie życiu kontemplacyjnym jest ewidentnym, iż motywem jednoczącym miłości nie jest aż tak bardzo refleksja nad wlasnym doświadczeniem Bożej dobroci, ani głęboka świadomość Bożej obecności czy też nieobecności, jak raczej jest (i tu idę za św. Tomaszem z Akwinu) rozmyślanie nad naturą Boga.

Myślę, że to jest sensownie uzasdnione stanowisko, skoro kontemplacja wiąże się z receptywnym podejściem do rzeczywistości - niezależnym od wszelkich praktycznych celów w czynnym życiu, a to znaczy, że kontemplacja zmierza do poznawania do prawdy ze względu na nią samą, a nie na jakiś cel.
Pamiętamy też, że kontemplacja nie jest procesem rozumowania (wnioskowania), lecz jest prostym oglądaniem prawdy, o czym w spominałem w którymś temacie (wybaczcie niedoskonałość pamięci, ale też czas nagli i za jakiś czas wskaże gdzie), ale chodzi o Tomasza stwierdzenie ongiś tam zacytowane:
finis contemplative vitae, est simplex consideratio veritatis -
celem życia kontemplacyjnego jest proste rozważanie prawdy
.
Celem kontemplacji w aspekcie praktycznym jest więc - z naszej strony rozkoszowanie się nią i spoczynkiem w niej, ale też - o czym nie zawsze się mówi - od strony Bożej jest to spoczynek Boga w naszym sercu, o czym zaświadcza autorytet Pisma Świętego:

W odpowiedzi rzekł do niego Jezus:
«Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać.»
(J 4, 23)

Kontemplacja wywołuje też w nas zdumienie i zachwyt, które to prowadzą w życiu praktycznym do konkretnych owoców Ducha Świętego, a to jest istotą podnoszenia się z bałwochwalstwa, czego nie może dać szukanie szczęścia w bytach stworzonychi w rzeczach.

I to z tych powyższych powodów chcę wyraźnie zaznaczyć, że w kontemplacji trzeba wyróżnić 2 aspekty: dociekanie i modlitwę. Teologiczne dociekanie - powstające w kontekście eklezjalnym (liturgicznym) - umożliwia człowiekowi podnoszenie się z bałwochwalstwa, ale też wspiera proces podnoszenia się z bałwochwalstwa, poprzez uświadamianie zasad, relacji, etc.

Dociekanie i modlitwa mają więc ten sam cel i należą do miłosnego poruszenia imitatio Christi. Kluczem do rozumienia refleksji teologicznej na temat Boga w jego immanentnych relacjach jest pojmowanie teologii, jako mądrości.
Mądrość należy pojmować w określony sposób, a więc należy wiedzieć, o jakiej mądrości można mówić tu, a o jakiej tam, stąd koniecznie muszę przedstawić to zagadnienie, aby definitywnie rozprawić się z mitem o opozycji poznania metafizycznego wobec poznania biblijnego Boga zbawienia.
na szczęście w sukurs przychodzi nam św. Jan Paweł II w swej encyklice Fides et ratio.
Pisze tam o rozróżnieniu pomiędzy dwoma zadaniami teologii: auditus fidei - słuchaniem i przyjmowaniem treści wiary, a intellectus fidei - rozumieniem i wyrażaniem treści wiary.
W ramach auditus fidei teologia przyswaja sobie treści Objawienia dzięki pracy wyjaśniającej żywego Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, uwzględnienia Świętej Tradycji oraz nadnaturalnego wglądu i tym samym powołania się na autorytet Pisma Świętego.
W ramach intellectus fidei spełniają się wymogi rozumu na mocy refleksji spekulatywnej, która nie tylko bierze udział w rekapitulacji biblijnej narracji, ale też bierze udział w badaniu prawd wiary. Dzięki refleksji spekulatywnej, tajemnice objawione nam można wyrażać nieco jaśniej, bardziej zrozumiale. To ma znaczenie przeogromne, bo już nawet intuicyjnie można wyczuć, że znaczenia Pisma Świętego nie da się przekazać jedynie za pomocą dodawania do tych w Piśmie, kolejnych opowieści. Sami mozemy złapać ba tym, że samo Pismo Święte wręcz wymaga od teologii stawiania pytań metafizycznych .

Myślę, że po tych wyjaśnieniach przygotowujących, zdecyduje się na to, by odsłonić rdzeń mojego (tomistycznego) poglądu na żywotny związek poznania metafizycznego z kontemplacją natury Bożej.

Przede wszystkim słowa i czyny, które objawiają Boga, muszą być przyswajane mądrościowo, jeśli chcemy ująć adekwatnie ich funkcję normatywną. Zauważmy, że funkcję normatywną słów i czynów odnośnie Pisma Świętego ustalają według siebie samych ludzie oddaleni od katolicyzmu i tym należy tłumaczyć mnogość denominacji i wszelkich problemów, które za tą apostazją stoją.
Dlatego, jako Katolik stawiam tezę, że teologia jest kontemplacyjną mądrością wzorowaną na narracji Pisma Świętego .

Trzeba więc i zauważyć (o której to obietnicy zagaiłem nieco wyżej w tekście) , że mądrość według świętego Tomasza jest zbawieniem.
Nie dziwi mnie takie postawienie sprawy, skoro mój mistrz duchowy wzięty spośród świętych, wyróżnia mądrość na cztery sposoby:

- mądrość, jako naturalna cnota intelektualna,
- mądrość, jako dar Ducha Świętego,
- mądrość, jako sacra doctrina ,
- Mądrość, jako Syn Boży.

Teologia mądrości, bo tak mógłbym i tak właśnie nazywać będę teologiczną doktrynę świętego Tomasza z Akwinu, wskazuję nam drogę polegającą na włączaniu do refleksji teologicznej na temat Trójcy Świętej analizy metafizycznej. Jednocześnie teologia mądrości kieruję się biblijnym objawieniem, co sprawia, że Tomasza teologia stanowi ćwiczenie kontemplacyjne na nieprzypadkowo ułożonych stopniach gradacji mocy zjednoczenia z Bogiem. Podczas tych ćwiczę duchowych, wierzący coraz głębiej zanurza się w wiedzy Boga.

Św. Tomasz z Akwinu stwierdza z całą mocą, że sacra doctrina jest tym samym, go mądrość .
Święta doktryna jest mądrością par excellance, ponieważ jest mądrością w najwyższym stopniu spośród wszystkich mądrości ludzkich, jako że orzeka ona najwłaściwiej o Bogu, jako pierwszej przyczynie. Święta doktryna przeją o tym, co poznawalne dla człowieka przez stworzenia:

To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. (Rz 1, 19)

Pamiętając o tym, że wiedza (poznanie) samego Boga objawionego nam w Chrystusie, w żaden sposób nie niweczy naszego przyrodzonego sposobu poznawania, możemy łatwo zauważyć szczególne znaki łaski, które są udziałem ludzi uczciwie szukających mądrości.

Jesli zauważymy, że mądrość jest poznawaniem tego, co jest poznawalne samo w sobie, wówczas takie stwierdzenie wręcz domaga się szczegółwszego objaśnienia, którego ludzie oddaleni od kontemplacji słów Bożych nie mogą nam podać. Nawiasem mówiąc, stanowi to wielką biedę wszelkich denominacji, nie mówiąc już o deistach, czy ateistach.

W sukurs przychodzi niezwykle celna uwaga św. Tomasza na temat specyfiki ludzkiego poznania rzeczywistości, o której wspominałem niegdyś na forum przy okazji zgłębiania zagadnień teoriopoznawczych. Otóż wskazywał on, a podkreślał to o. M. A. Krąpiec OP w swych pracach, że mamy jednocześnie do czynienia z poznaniem intelligibile per se, et sensibile per accidens , oraz sensibile per se, et intelligibile per accidens .
Wiele się głowiłem nad tym, co może i pewnie jest proste dla wielu, ale ja - bez wykształcenia formalnego - bez doczesnych nauczycieli - nie mogłem tego pojąć, jak dokładnie to zrozumieć. Dopiero modlitewne prośby skierowane do świętego Tomasza zaowocowały zrozumieniem tej niemalże gry słów.
Otóż wiedząc, że Bóg jest czystym duchem, możemy powiedzieć, że jest On doskonale poznawalny dla niematerialnego umysłu. Innymi słowy, wprawdzie rzeczywistości duchowe są najbardziej poznawalne same w sobie (poznanie anielskie umożliwia takie właśnie poznawanie), lecz z powodu uzależnienia naszego intelektu od danych zmysłowych, w praktyce rzeczywistości duchowe są najmniej poznawalne.

Odnosząc się do wcześniej wyłuszczonych sposób mądrości mogę więc już powiedzieć, że dzięki przyrodzonemu intelektowi człowiek należycie porządkuje i osądza wszystkie rzeczy:

Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. (1 Kor 2, 11)

, ponieważ nie będzie nigdy doskonałego i powszechnego sądu o rzeczach, jeśli nie sprowadzi się ich do przyczyn ostatecznych (taka jest natura metafizyki samej w sobie).


I to dlatego metafizyka wyprzedza, bo obejmuje, wszelkie gałęzie wiedzy naukowej od strony zasad. Jest też więc metafizyka czymś więcej, niż zwykła nauką, co na pewno nie spodobałoby się ("dowolno")-myślicielom ostatnich prawie 500 lat.

W dalszej mierze mądrość, rozpatrywana jako dar Ducha Świętego, pozwala wierzącemu odpowiadać na specjalne poruszenia Ducha Świętego. Same dary czynią nas uległymi łasce Ducha Świętego, ponieważ działają na sposób właściwy Bogu (są więc stroną bierna, stroną przyjmującą), natomiast cnoty stanowią aspekt czynny życia w łasce.

Widzimy więc, że mądrość rozpatrywana jako cnota przyrodzonego umysłu, jest niższego rzędu, niż mądrość, jako dar, gdyż mądrość nadprzyrodzona daje nam możliwość większego zbliżenia się do Boga na sposób wiary. Wiara daje nam to poznanie, ponieważ jako cnota teologalna, jest nadprzyrodzonym uczestnictwem w wiedzy samego Boga, co potwierdza autorytet Pisma Świętego:

Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (1 Kor 2, 10).

Dar mądrości jest więc Ttym czynnikiem, który porządkuje wszystko na podstawie poznania głębszego, najgłębszego, bo Bożego, co potwierdza autorytet Pisma Świętego :

Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko (Hi 42, 5)

Tak więc w darze madtosci zauważamy stan naturalnej zgodności z przedwiecznym prawem Bożym , co opisane jest w pierwszym poście tego tematu, jako poznanie per quandam connaturalitatem - poprzez zgodność naturalną .

Wynika z powyższego sposobu poznania, że rozum nie musi już prowadzić swych dociekań, a to wskazuje na to, że wprawdzie źródłem daru mądrości jest miłość , ale jest ów dar doskonałością intelektu, ponieważ pozwala (jak to wyżej wspomniałem) na porządkowanie wszystkich rzeczy w relacji do Boga.

Mądrość, jako sacra doctrina nie jest jakąś prostą fuzją mądrości przyrodzonej i nadprzyrodzonej, lecz uporządkowuje wszystko de novo - per impressio luminis divini i nobis, tj. na nowo - przez odzwierciedlenie Bożego światła w nas. Właśnie sacra scriptura jest tu zasadniczym elementum struktury spotkania wiary z objawiającym się nam Bogiem.

Rozważaniem powyższym pragnąłem głębiej uzasadnić to, że teologia jest konieczna dla włąsciwego rozwoju religijnego człowieka, ponieważ jest swoistym manifestem połączenia odsłonięcia się Boga w Nim samym oraz w świecie, które to połączenie jest integralną zawartością Pisma Świętego. Jako, że możemy - za świętym Tomaszem - wymienić 3 sposoby ustalenia podstawy teologii:

- nieomylna prawda samego Boga - Veritas prima,
- prawdy wiary - articuli fidei,
- pisma kanoniczne,

które zarazem są trzema sposobami jednego objawienia. Z tego tez powodu sacra scriptura = sacra doctrina. Jest to rodzaj mądrości, osiągany koniecznie na drodze studiów, a więc na drodze normalnych metod ludzkiego umysłu, ale zarazem jej zasady pochodzą z objawienia

Istnienie sacra doctrina jest możliwe - jak to pięknie i celnie ujął Akwinata - dzięki już od urodzenia istniejącej w stworzeniu analogii między ludzkim poznaniem, a boską Mądrością.

To tyle na razie, zaś już w trakcie pisania tego postu, który pisałem na "raty" w notesie, zrodziła się we mnie potrzeba rozprawienia się z kolejnym mitem o zbędności metafizyki w doktrynie o Trójcy świętej i zarazem mitem o przeciwstawianiu się lub osłabianiu znaczenia imienia JHWH przez metafizyczne rozważanie Trójcy Świętej.

Z Bożym pozdrowieniem,
exe
+++
Ostatnio zmieniony 2020-08-16, 15:42 przez exe, łącznie zmieniany 6 razy.
Mdr 7, 15:
"Oby mi Bóg dał słowo odpowiednie do myśli i myślenie godne tego, co mi dano! On jest bowiem i przewodnikiem Mądrości, i tym, który mędrcom nadaje kierunek."

ODPOWIEDZ