Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19237
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2649 times
- Been thanked: 4665 times
- Kontakt:
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Czasem lepiej by nie wyszło, niż by "wyszło" i potem "nie wychodziło". Małżeństwo to szaleństwo - po latach dopiero widzę jakie to było ryzyko i jak wiele miałem farta...
- ciasteczkowy_potfur
- Super gaduła
- Posty: 1043
- Rejestracja: 16 paź 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 112 times
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Koniku, zakładanie, że każdy, kto zyje w czystości przedmałżeńskiej jest z miejsca bardzo wartościowym człówiekiem jest błędne. Znam kilka takich osób, część z nich pozostaje w niej głównie z przymusu, bo żadna ich nie chce (choć nie twierdzę, że gdyby bylo inaczej to oni by się tego nie trzymali), część z nich to pantoflarze-desperaci (związek z takim pantoflarzem to tragedia, człowiek ma wrażenie, ze go chca zagłaskac na śmierć - bo taka tez jest prawda, rtaki desperat usiłuje robić wszystko, by "druga połówka" nie odeszła, a nigdy nie wpadnie, z eucieka właśnie dlatego ), niewielu tam jest normalnych ludzi, którzy po prostu trzymają się chrześcijanskich zasad dla nich samych jednocześnie będąc normalnymi, fajnymi ludźmi.
Marku, owszem. Co nie zmienia faktu, ze nie jestem jasnowidzem i nie wiem, czy to, że nie wyszło to dobrze, bo nie wyszłoby później, czy też właśnie odeszła osoba, która byłaby dla mnie idealna. Tak samo jak się układa, też nie jestem w stanie stwierdzić, czy wychodzi i się posypie, czy też nie posypie się nigdy. A znam też ludzi, którzy pobierali się jako katolicy, chodzili razem do kościoła... i jedno sobie kościół odpusciło, tego też nie stwierdze, czy taka osoba sobie kościoła nie oleje. Nie czytam w myslach.
Marku, owszem. Co nie zmienia faktu, ze nie jestem jasnowidzem i nie wiem, czy to, że nie wyszło to dobrze, bo nie wyszłoby później, czy też właśnie odeszła osoba, która byłaby dla mnie idealna. Tak samo jak się układa, też nie jestem w stanie stwierdzić, czy wychodzi i się posypie, czy też nie posypie się nigdy. A znam też ludzi, którzy pobierali się jako katolicy, chodzili razem do kościoła... i jedno sobie kościół odpusciło, tego też nie stwierdze, czy taka osoba sobie kościoła nie oleje. Nie czytam w myslach.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19237
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2649 times
- Been thanked: 4665 times
- Kontakt:
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Jakoś w Twoich postach, Potforze, nieustannie widzę strach przed przyszłością. Mam wrażenie że to on determinuje te wszystkie Twoje huśtawki emocjonalne i duchowe...
- ciasteczkowy_potfur
- Super gaduła
- Posty: 1043
- Rejestracja: 16 paź 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 112 times
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Bo zawsze się sypie, jednego dnia słyszysz, że jest super, a dwa dni później bez powodu "to jednak nie to"...
- Sebastian
- Dyskutant
- Posty: 281
- Rejestracja: 22 lis 2017
- Lokalizacja: Połaniec
- Wyznanie: Katolicyzm
- Been thanked: 26 times
- Kontakt:
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Szacunek, pomaganie sobie wzajemnie.
Totus Tuus
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Heheheh rozbawiłeś mnie Andeju... jeśli nauczyłeś się tak funkcjonować i nie budzi to w Tobie frustracji to ok...ale nie jest to definicja kompromisu
Bliżej mi do definicji przytoczonej przez Dezertera
Problem z kompromisem w małżeństwie nie leży jednak w samej definicji, a w tym że któreś z małżonków nie chce być elastycznym... że ważne są dla kogoś tylko jego racje, a racje drugiej strony są nieważne...ale to kwestia dojrzałości lub jej braku.... kwestia elastyczności lub jej braku... są też kwestie w których nie może być mowy o kompromisie...
Z mojego doświadczenia 20 lat po ślubie, kompromisy to codzienność w małzeństwie. Ale do tego trzeba dojrzeć, bo nie od początku tak było...
Mam taki pomysł, żeby reaktywować ten wątek, aby podawać ze swojego życia jakieś fajne kompromisy...czyli polubowne rozwiązania małżeńskich problemów dnia codziennego. To może być budujące...że jednak da się...
Zacznę od siebie... Planowaliśmy kilka dni temu przyszłe wakacje. Zależało mi żeby pojechać w przyszłym roku na rekolekcje z Domowym Kościołem, myślałam o dwutygodniowych rekolekcjach... mąż nie chciał jechać na tak długo, nie czuł się gotowy... więc poszukałam rekolekcji na 4 dni... ustąpiłam, ale poprosiłam by to było nad morzem, żebyśmy jeszcze mogli dłużej pozostać na wybrzeżu. będą rekolekcje, choć nie tak długie, ale będzie też morze;-) W zeszłym roku byliśmy w górach, bo mąż chciał góry...
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 15068
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4241 times
- Been thanked: 2970 times
- Kontakt:
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Definicja nie moja a SJP
Tylko założycielowi wątku chyba jednak nie chwalenie kompromisu chodziło?
Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Może jest lepsze rozwiązanie, lepszy sposób na ułożenie sobie życia we dwoje niż "zgniły kompromis"?
Tylko założycielowi wątku chyba jednak nie chwalenie kompromisu chodziło?
Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Może jest lepsze rozwiązanie, lepszy sposób na ułożenie sobie życia we dwoje niż "zgniły kompromis"?
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
To zależy na jakim się jest etapie małżeństwa Dezerterze. Jak się żyje ze sobą 10, 20 i więcej lat to kompromisy mogą ratować małżeństwo, aby się nie rozpadło, o ile warunki kompromisu są dobre dla obu stron. Zawsze jednak trzeba zaczynać od wspólnego rozwiązywania problemów tak aby obie strony były zadowolone, ale jako jedność.
Lepiej czasami pójść na kompromis niż zrujnować coś co zostało uświęcone przez Boga a jednocześnie skrzywdzić niewinne dzieci - jeśli one w małżeństwie są. Często na kompromis nie pozwala nam nasza pycha, duma, którą ciężko nam schować niż dbać o dobro małżeństwa.
Małżeństwo nie jest dla wszystkich, ale jeśli już się wchodzi to trzeba liczyć się z odpowiedzialnością za innych a nie myśleć tylko o sobie, o swoim ja. Małżeństwo to jedność a nie życie w pojedynkę z wykorzystaniem drugiej osoby, bo to jest już podły egoizm.
Lepiej czasami pójść na kompromis niż zrujnować coś co zostało uświęcone przez Boga a jednocześnie skrzywdzić niewinne dzieci - jeśli one w małżeństwie są. Często na kompromis nie pozwala nam nasza pycha, duma, którą ciężko nam schować niż dbać o dobro małżeństwa.
Małżeństwo nie jest dla wszystkich, ale jeśli już się wchodzi to trzeba liczyć się z odpowiedzialnością za innych a nie myśleć tylko o sobie, o swoim ja. Małżeństwo to jedność a nie życie w pojedynkę z wykorzystaniem drugiej osoby, bo to jest już podły egoizm.
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Panowie, do rzeczy. Czyli zapraszam do podzielenia się kompromisem z Waszego małżeństwa ;-)
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4220 times
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Och, ty było z autopsji. Oczywiście, że uwiera. Ale jak się chodzi w butach kilkadziesiąt lat, to strach cokolwiek w nich zmieniać.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
U mnie tych kompromisów jest wiele, choć nie są one dla mnie jakimś właściwym rozwiązaniem. Trudno mi jakoś dokładnie przytoczyć przykłady, ale po 15 latach małżeństwa funkcjonuje ono zupełnie inaczej niż na początku, jest więcej trudnych sytuacji, więc staramy się tak współpracować aby każda ze stron miała z tego jakąś korzyść - żona pracuje, ja zajmuję się sprawami dziećmi, domem, gdyż ona lepiej godnictwoczuje się poza tymi sprawami wychowawczymi, ma mniej cierpliwości, mnie to wcale nie przeszkadza, choć też jako mężczyzna czuję się po długim okresie trochę zniewolony, bo wiem że to ja powinienem pracować. Niestety uszkodzony kręgosłup uniemożliwia mi trochę pracę, ale same dzieci są dla mnie radością a nie utrudnieniem czy przeszkodą. To zniewolenie odczuwam tylko w tym względzie, że jestem z dala od takiego życia publicznego, ale stopniowo się z tym pogodziłem i staram się robić tyle na ile pozwala mi ból kręgosłupa. Na szczęście na wózku nie jeżdżę, więc pewne prace mogę w domu wykonywać, robić zakupy itp z odpoczynkami, bo inaczej bym padł. Tak więc taki kompromis - żona robi to co lubi i jest uwolniona od ciężaru nerwów związanych z dziećmi a ja mogę przebywać w domu ze względu na zdrowie i zajmować się nimi i domem. Każde z nam ma to w czym czuje się dobrze. Gdyby nie takie kompromisy, układy to nasze małżeństwo dawno by już padło.
Te kompromisy ratują nasze małżeństwo, pozwalają zachować tą świętość czyli sakrament małżeństwa co jest znacznie ważniejsze niż jakieś ciągłe kłótnie, nasze własne "ja". Kompromis pozwala na ustalenie konkretnych dobrych warunków dla obu stron, ale nie pozbawia małżeństwa całkowicie kłótni czy nieporozumień, bo one będą zawsze, tylko w tych najtrudniejszych problemach pozwala na unikanie najgorszych rozwiązań, które mogłyby doprowadzić do rozpadu małżeństwa a na to pozwolić sobie nie możemy, tym bardziej przy czwórce dzieci. To byłby cios zadany także w dzieci a one nie są winne nieporozumieniom między rodzicami. Dzieci też staramy się uczyć aby swoje problemy rozwiązywały w taki sposób aby obie strony były zadowolone. Pozwalam im się kłócić, gdyż to rozładowuje napięcie, ale tylko do pewnych granic - nie ma bicia itp zachowań, sama wymiana zdań, bez jakiegoś specjalnego obrażania.
Trzeba nauczyć się wyrażać swoje emocje, ale jednocześnie też nad nimi panować, to jest trudne,a le osiągalne.
Te kompromisy ratują nasze małżeństwo, pozwalają zachować tą świętość czyli sakrament małżeństwa co jest znacznie ważniejsze niż jakieś ciągłe kłótnie, nasze własne "ja". Kompromis pozwala na ustalenie konkretnych dobrych warunków dla obu stron, ale nie pozbawia małżeństwa całkowicie kłótni czy nieporozumień, bo one będą zawsze, tylko w tych najtrudniejszych problemach pozwala na unikanie najgorszych rozwiązań, które mogłyby doprowadzić do rozpadu małżeństwa a na to pozwolić sobie nie możemy, tym bardziej przy czwórce dzieci. To byłby cios zadany także w dzieci a one nie są winne nieporozumieniom między rodzicami. Dzieci też staramy się uczyć aby swoje problemy rozwiązywały w taki sposób aby obie strony były zadowolone. Pozwalam im się kłócić, gdyż to rozładowuje napięcie, ale tylko do pewnych granic - nie ma bicia itp zachowań, sama wymiana zdań, bez jakiegoś specjalnego obrażania.
Trzeba nauczyć się wyrażać swoje emocje, ale jednocześnie też nad nimi panować, to jest trudne,a le osiągalne.
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
Nie wiem Magnolio, co z tym kompromisem.
Mi wiele lat temu ( prawie dziesiat) nie udalo sie z kompromisem - rozstalismy sie ..,. i bedac samotni jestesmy szczesliwi. Widocznie nie lubilem mej zony, a ona mnie.
Mi wiele lat temu ( prawie dziesiat) nie udalo sie z kompromisem - rozstalismy sie ..,. i bedac samotni jestesmy szczesliwi. Widocznie nie lubilem mej zony, a ona mnie.
Re: Kompromis w małżeństwie. Czy na pewno o to chodzi ?
A może za słabo walczyliście o świętość czyli sakrament? Jednak w tej walce potrzeba obu stron mocno zaangażowanych w walkę, być może jednej ze stron brakowało sił lub wiary że można ocalić związek?
Nie chcę oceniać, ale zawsze jest to ogromnie przykre jak związki sakramentalne się rozpadają - to takie zwycięstwo złego, że udało się zniszczyć dzieło Boga, to co On stworzył i złączył świętym węzłem małżeńskim.
Nie chcę oceniać, ale zawsze jest to ogromnie przykre jak związki sakramentalne się rozpadają - to takie zwycięstwo złego, że udało się zniszczyć dzieło Boga, to co On stworzył i złączył świętym węzłem małżeńskim.