Też skorzystam z okazji.
Lubię z nich korzystać. Ale nie lubię łykać gorzkich słów. Pigułek też. Ale łykam. I to nie mało. I słów i pigułek.
Najczęściej słowa wynikają z nieporozumienia, niewłaściwej formy. Z niedostosowania do poziomu rozmówcy, wyczucia jego humoru i nastroju. A także jego nadwrażliwości.
Wydaje mi się, że w każdym jest Kali. A nawet ich dwóch. Pominę tego przysłowiowego, który ocenia wszystko pod kątem swego doraźnego dobra. Ale tego drugiego. Ten drugi postawi słowa skierowane do kogoś innego skierować do samego siebie. Ale ich skutek ocenia według siebie. Zakłada, że jeśli jego nie boli, to i rozmówcy nie boli. A tak nie jest. Są osoby nadwrażliwe. Też natknąłem się na takie miny. I to nie raz. Wydawało mi się, że ktoś nie może się obrazić. Że wpisuję się w tę samą narrację. Że naśladuję formę. A tymczasem ktoś ma uczulenie. Na każde słowo skierowane do niego. Na każde słowo, które nie chwali. Taki ktoś, gdy wyczyta słowa skierowane personalnie do niego, od razu załącza wszystkie alarmy. I już nie ukąszenie osy, ale to, że obok przelatuje wywołuje wstrząs anafilaktyczny. Przestaje działać analiza. Jest reakcja łańcuchowa. Nakręcanie wzajemne.
A szkoda.
A węzeł gordyjski, czy tylko własnością Damoklesa? Czy nie da się bez emocji, sprytem. Może polać dereniowe łyko oliwą. Może wyjąć dyszel (podania sugeruję, że była to jedna z hipotetycznych metod). Cięcie zawsze powoduje ranę. Rana zawsze boli. A gdy uczulenie, to jeszcze bardziej.
III zasada dynamiki Newtona się kłania. Warto brać ją pod uwagę. [Teraz też biorę i zdaję sobie sprawę, że podpadam każdemu zainteresowanemu. Każdemu z innych względów. Ale może to dobry pomysł? Wylejcie na mnie kubły pomyj. We wspólnym ataku. Podajcie sobie ręce. Pogratulujcie wspólnego zwycięstwa. Wszystkie trzy strony. A kota, zostawcie w spokoju. On nie ponosi żadnej winy.]