Zauważyliście zapewne, że nie podaje szczegółów mogących zidentyfikować osoby - celowo, bo sprawa poważna.
Dotarliśmy pod namiot PJ - posadziłem parę po lewej stronie sceny, tam gdzie jadamy posiłki, na scenie trwały jakieś imprezy, wszędzie pod namiotem pełno ludzi - hałas. Poszedłem przynieś im wodę na nasze zaplecze, tam natknąłem się na znanego mi, świeżo wyświeconego księdza z mojej grupy, prawdziwego hanysa, który zaciągał gwarą, siedział z 5 innymi księżmi.
- panowie jest egzorcysta wśród nas na PJ
- z tego co wiem nie
- a biskup Dajczer
- nie ma, wyjechał gdzieś, a po co ci egzorcysta? - nie wyglądasz - zażartował ksiądz
- opowiedziałem im o kogo chodzi, że ten przypadek mnie przerósł, że ja wymiękam, nie mój poziom, a sprawa na prawdę poważna!
-
ku memu zdumieniu mody ksiądz z mojej grupy PJ powiedział, że on się podejmuje zająć chłopakiem
- który ze mną ? padło pytanie do księży,
- ja bym musiał iść do spowiedzi
- ja w takie klimaty nie wchodzę
więc ja powiedziałem, że ja mogę posługiwać, ale jako współmodlący się, że ja się nie boję, ale modlitwy nie poprowadzę, bo nie znam się (byłem siebie pewny, po tym porannym umocnieniu podczas Komunii - zrozumiałem, że to było mi dane właśnie po to!) ... i poszedłem po wodę
Usiadłem z parą piliśmy wodę i gadaliśmy o niczym
Pojawił się młody ksiądz z jakimś nieznanym mi świeckim z PJ, wielkim, silnym człowiekiem w moim wieku z wielką twarzą Chrystusa na koszulce. Zaczęli rozmowę ...
młody był rozczarowany, że nie ma egzorcysty, żadnej modlitwy nie chciał, szukał wymówek, które staraliśmy się w trzech zbijać i namawiać, w końcu stwierdził, że "żona" się nie zgadza, że kocha go właśnie takiego jakim jest.
Namówić ją nie było łatwo na zgodę, ale obiecałem jej "lepszy model" tego samego chłopaka i w końcu się zgodziła.
On przyparty do muru przez Krzysztofa - (ten świecki - nie mam jego zgody na napisanie czegoś więcej o nim - Krzysztofie jeśli czytasz to odezwij się!), bo to on przejął inicjatywę i uzyskaliśmy zgodne na modlitwę
Chłopak siedział na podłodze głowę miał pochyloną a ręce splecione na kolanach, ja ukląkłem! po jego lewej stronie i rękę położyłem mu na ramię a ponieważ nie wiedziałem co będzie się działo i jaka to będzie modlitwa to przypomniałem sobie słowa mojego
Ojca Założyciela Wspólnoty, ks, Piotra, który zawsze mówił:
- jak nie wiesz co robić jak się modlić to uwielbiaj Boga i oddaj mu chwałę - nie ma mocniejszej modlitwy niż wielbienie Boga.
tak właśnie robiłem cały czas.
Krzysztof położył mu rękę na drugim ramieniu a ksiądz na głowie i ku memy zdumieniu modlitwę poprowadził Krzysztof
Do końca nie wiem co to było, bo hałas był duży.
Dziewczyna jak zobaczyła co się dziej wstała i poszła pod scenę i usiadła z dala od nas
Krzysztof długo z nim dialogował o Bogu, w końcu usłyszałem niewyraźnie ale na pewno:
- wyrzeczenie się szatana i wszystkich jego spraw (zaczął się lekko trząść ... i zwątpiłem w tym momencie czy młokos ksiądz wie co robi i na co się porywa i kim jest ten świecki!, ale wróciłem do wielbienia Boga i Mu zaufałem)
- związanie nie wiem dokładnie czego ale trochę to trwało i młody miał sam pomyśleć co to ma być
- uzdrowienie zranienia związanego ze śmiercią Babci (powiedziałem im)
- uwolnienie
- przyjęcie Jezusa za jedynego swojego Pana i Zbawiciela
- napełnienie Miłością Ojca i Duchem Świętym - tu się już włączyłem, bo to znałem
- na koniec inicjatywę przejął ksiądz, który się jakoś pomodlił nad nim i zakończył krzyżem na czole...
... młody człowiek wyprostował się i ... przytulił księdza dziękując
, później Krzysztofa , a mnie po jakiś takim ociąganiu
. Podeszło 2 księży, który z daleka towarzyszyli nam modlitwą, podobnie jak Jan i kilka innych napotkanych osób, które prosiłem o modlitwę osłonową, jak byłem po wodę.
Moja koszulka była mokra, kolana obolałe, ale to był jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia
Stwierdziłem, że zasłużyliśmy na kawę, zimną lemoniadę lub szejka, co kto chce ?- zebrałem zamówienie, młody człowiek wybrał kawę - na pytanie jaką biała czy czarną, czy cappuccino - odpowiedział
- czarną
- ej jak czarną?! zażartowałem - roześmialiśmy się wszyscy
Pijąc świętowaliśmy, żartując, opowiadał kawały, byłem bardzo podekscytowany i postanowiłem, że z nim posiedzę, ale za plecami usłyszałem miły głos Kryśki :
- Piotrze idziemy ewangelizować - koniec przerwy/odpoczynku
- ja nie idę teraz nie mogę, pije kawę ( nie miałem nawet chwili przerwy!)
nie było zmiłuj nie odpuścili, dali mi tylko dopić kawę, a Krzysztof powiedział, że z nim zostanie i zaopiekuje się. Ksiądz widziałem, że poszedł do dziewczyny i z nią usiadł.
Ja się pożegnałem i poszedłem do tych do których Pan mnie posłał...
Chwała Panu Miłosiernemu!
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.