Dylemat dotyczący spowiedzi
Dylemat dotyczący spowiedzi
Nie wiem jak to się stało ale od dłuższego czasu mam wielkie skrupuły , co doprowadza mnie do doszukiwania się grzechów z przeszłosci do następnej spowiedzi. I w ten sposób czeka na mnie bardzo porządna spowiedź , i przypomniał mi się grzech sprzed długiego czasu , gdy byłem młodszy - związany z okresem dojrzewania jak to nazywają czy innymi pierdołami. Ale do rzeczy - nie jestem pewien czy to grzech czy nie , a jeżeli nie to co jeżeli wyznam go w spowiedzi a on zostanie uznany przez spowiednika za grzech ? Bo sytuacja wyglądała tak - jako młody chłopak, wróciłem do domu po kolejnej szkolnej aferze , z kilkoma jedynkami, kłótnią rodziców w domu i innymi sprawami na głowie - nie wytrzymywałem już tego - i mimo że przez głowę ani razu mi nie przeszła myśl aby umierać w tamtej chwili i sam nie wiedziałem czemu to robię , założyłem sznur na szyję i już siedziałem zaparaty szyją o luźną pętlę sznura zawieszonego na klamce drzwi, i chociaż wiedziałem na sto procent ze nic mi się nie stanie i że niemożliwa jest śmierć w taki sposób to chyba chciałem sobie coś udowodnić, albo kusiłem los - sam nie wiem
I tu pojawia się pytanie - w spowiedzi określić to jako próba samobójcza czy wogóle tego nie mówić ? A co jeśli nie był to grzech a i tak powiem to i zostanie to uznane za grzech ? Proszę o szybką odpowiedź jakiego kapłana lub doswiadczonej osoby bo spowiedź się zbliża a ja nie wiem co robić...
I tu pojawia się pytanie - w spowiedzi określić to jako próba samobójcza czy wogóle tego nie mówić ? A co jeśli nie był to grzech a i tak powiem to i zostanie to uznane za grzech ? Proszę o szybką odpowiedź jakiego kapłana lub doswiadczonej osoby bo spowiedź się zbliża a ja nie wiem co robić...
Ostatnio zmieniony 2019-01-13, 21:04 przez dziwak, łącznie zmieniany 1 raz.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14933
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4184 times
- Been thanked: 2940 times
- Kontakt:
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Witaj na forum dziwaku
Jeśli wyznasz jakiś wydarzenie, które ci się wydaje grzechem, a tak naprawdę nie jest według prawa kościelnego, to nic się kompletnie nie stanie.
Twoje konto nie będzie bardziej obciążone niż gdybyś go nie wyznał, twoja pokuta też, więc moja rada:
lepiej wyznać raz porządnie wszystkie nawet domniemane, i te lekkie grzechy i zacząć nowy etap życia , mieć czystą kartę
Niż znów czegoś żałować , że nie wyznałeś.
Kolejna zasad, którą przyjmij na całe życie - jeśli twoje sumienie ci coś wypomina to znaczy, że coś w tym jest i musisz z tym zrobić porządek - słuchaj swojego sumienia, bo to głos Ducha Świętego w twojej duszy.
Jeśli wyznasz jakiś wydarzenie, które ci się wydaje grzechem, a tak naprawdę nie jest według prawa kościelnego, to nic się kompletnie nie stanie.
Twoje konto nie będzie bardziej obciążone niż gdybyś go nie wyznał, twoja pokuta też, więc moja rada:
lepiej wyznać raz porządnie wszystkie nawet domniemane, i te lekkie grzechy i zacząć nowy etap życia , mieć czystą kartę
Niż znów czegoś żałować , że nie wyznałeś.
Kolejna zasad, którą przyjmij na całe życie - jeśli twoje sumienie ci coś wypomina to znaczy, że coś w tym jest i musisz z tym zrobić porządek - słuchaj swojego sumienia, bo to głos Ducha Świętego w twojej duszy.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Dzięki wielkie za odpowiedź , myślałem że zostanę faktycznie tutaj uznany za DZIWAKA zamiast dostać tak porządną odpowiedz
W każdym razie kamień z serca dzięki tobie
W każdym razie kamień z serca dzięki tobie
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14933
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4184 times
- Been thanked: 2940 times
- Kontakt:
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Też kiedyś przechodziłem spowiedź generalną - ja sobie spisałem na kartce, tyle tego było
Z księdzem w konfesjonale da się pogadać - polecam tylko uważaj, bo tak po 20 minutach, to ludzie dziwnie na ciebie zaczną patrzeć
Wyrób w sobie przekonanie, że zaczniesz po spowiedzi nowe życie, nowy rozdział, a tamto oddziel grubym murem. Takie myślenie pomaga
Z księdzem w konfesjonale da się pogadać - polecam tylko uważaj, bo tak po 20 minutach, to ludzie dziwnie na ciebie zaczną patrzeć
Wyrób w sobie przekonanie, że zaczniesz po spowiedzi nowe życie, nowy rozdział, a tamto oddziel grubym murem. Takie myślenie pomaga
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Z tymi kartkami to raczej nie przesadzajmy, bo np. ja musial bym na moja ostatnia spowiedz generalna zabrac caly notatnik.
A ksiadz w konfesjonale by sie na sam widok notatnika zalamal. I zmowil by dostawe pizzy do konfesjonalu.
A ksiadz w konfesjonale by sie na sam widok notatnika zalamal. I zmowil by dostawe pizzy do konfesjonalu.
Ostatnio zmieniony 2019-01-13, 23:43 przez sam2, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2207
- Rejestracja: 2 sty 2019
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 367 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Ja chciałabym tylko wtrącić, że na klamce MOŻNA się powiesić. Dlatego błagam, jeśli chcecie się bawić w "trochę chcę umrzeć", nie róbcie czegoś takiego, to groźne.
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Po prostu bez pomocy rak nie siegajacych wystarczajaco podlogi nikt nie jest w stanie sie podniesc na samych nogach bedac uwiazanym za szyje do klamki be zaciskania sie petli.
Zly potrafi tak wymanipulowac mysleniem czlowieka ze bedzie mu sie wydawalo ze to nic takiego i ma kontrole nad wszystkim.
Klamka to nie jedyny przypadek gdzie wiele osob mysli ze nic im nie grozi i panuja nad sytuacja-proba-testem.
Zly potrafi tak wymanipulowac mysleniem czlowieka ze bedzie mu sie wydawalo ze to nic takiego i ma kontrole nad wszystkim.
Klamka to nie jedyny przypadek gdzie wiele osob mysli ze nic im nie grozi i panuja nad sytuacja-proba-testem.
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2207
- Rejestracja: 2 sty 2019
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 367 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Oczywiście, że jest w stanie się podnieść, to raczej kwestia paniki, wtedy już człowiek nie myśli tak racjonalnie, jak się nad tym rozmyśla po prostu. Jak chcesz się zabić, to się zabijesz i chociaż klamka jest "bezpieczniejsza" (bo, tak jak mówiłam, podniesienie się nie jest niemożliwe, jednak wymagałoby opanowania), to nadal można się zabić i to nie ma zbyt wiele wspólnego z żadnym złym duchem. Jeśli chcesz, żeby coś Ci groziło, to stwarzasz sobie tylko iluzję kontroli. Bo jakby się tak zastanowić: większą kontrolę miałby, gdyby sięgnął po żyletkę. Mógłby ciąć po zewnętrznej stronie ręki, na ramionach, nogach. Po prostu omijając bardziej wrażliwe okolice, wtedy wykrwawienie mu raczej nie grozi. Chciał narazić się na niebezpieczeństwo, to się naraził.sam2 pisze: ↑2019-01-14, 18:58 Po prostu bez pomocy rak nie siegajacych wystarczajaco podlogi nikt nie jest w stanie sie podniesc na samych nogach bedac uwiazanym za szyje do klamki be zaciskania sie petli.
Zly potrafi tak wymanipulowac mysleniem czlowieka ze bedzie mu sie wydawalo ze to nic takiego i ma kontrole nad wszystkim.
Klamka to nie jedyny przypadek gdzie wiele osob mysli ze nic im nie grozi i panuja nad sytuacja-proba-testem.
Z jednym się zgadzam. Takie myśli nie pojawiają się znikąd (chociaż myśli może tak, ale już "słuchanie" tych myśli nie), ale pojawiają się z problemów, a raczej z nieradzenia sobie z tymi problemami.
To nie jest tak, że ja wracam do domu z pomysłem "fajnie by było wyskoczyć przez okno". Jeśli zastanawiam się nad tym, czy wyskoczyć przez okno oznacza to, że nie radzę sobie i potrzebuję pomocy.
Jeśli dla kogoś taka pomoc jest modlitwa, super, naprawdę. Ale innym potrzebna jest po prostu wizyta u psychologa, czy rozmowa z przyjacielem i to też jest super.
Próba samobójcza bez zamysłu śmierci może być tylko komunikatem dla samego siebie "W razie czego, mam inne wyjście"; takie myślenie nie jest normalne! Śmierć nie jest wyjściem. Jeśli myślisz o śmierci jako o potencjalnym wyjściu z sytuacji- potrzebujesz pomocy.
I będę to powtarzać zawsze: jeśli Bóg Ci pomaga, bardzo się z tego cieszę, że masz oparcie. Ale nie wmawiają sobie, że jesteś słaby, bo Szatan Tobą manipuluje, tylko szukaj pomocy przede wszystkim u ludzi. Oni pomogą Ci wszystko zrozumieć.
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Wiem ze wiele osob po prostu nie radzac sobie probuja symulowac samobojstwo ktore w efekcie staje sie skuteczna proba, a to nie jest juz ich wylaczne dzialanie.
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2207
- Rejestracja: 2 sty 2019
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 367 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Nie ma czegoś takiego, jak "symulować samobójstwo". Jeśli ktoś decyduje się na próbę, to opcję są dwie:
1. Rzeczywiście nie widzi innego wyjścia, jak śmierć. Wtedy zaleca się wizytę u psychiatry, względnie psychologa i ogromne wsparcie.
2. Nie potrafi inaczej zawołać o pomoc. Sytuacja jest już krytyczna, skoro posuwa się do czegoś takiego. Wtedy zaleca się wizytę u psychologa, względnie psychiatry, i mnóstwo wsparcia (i jeszcze trochę dla pewności).
To, że powiesz "to tylko Szatan, nie przejmuj się i bądź silny" nie pomoże. Możesz nakierować go na modlitwę, jeśli uznasz, że to mu nie zaszkodzi (tak, modlitwa może zaszkodzić, wszystko może zaszkodzić, jeśli dzieje się w nieodpowiednim czasie). Ale to nie może być jedyne, co zrobisz. Sami mi powiedzieliście: Bóg to nie jest złota rybka. Dlatego po prostu rób coś ze swoim życiem.
Wiesz, co ja bym Ci powiedziała, gdybym była w takiej sytuacji, a Ty mówiłbyś coś o boskim planie? Żebyś się ode mnie niecenzuralnie odczepił i skoro ten Twój Bóg jest taki dobry, czemu tu jestem.
Denerwuje mnie to gadanie o złym duchu. To mnie szczerze denerwuje. Czuję, jakby to miało wszystko usprawiedliwić. Bo to fajnie tak zwalić na coś: "ja staram się być dobra, ale Szatan mnie zmusza do takich rzeczy". Nie, to nie Szatan, to Ty.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za ewentualną pretensjonalność wypowiedzi, czasem nad tym nie panuję
1. Rzeczywiście nie widzi innego wyjścia, jak śmierć. Wtedy zaleca się wizytę u psychiatry, względnie psychologa i ogromne wsparcie.
2. Nie potrafi inaczej zawołać o pomoc. Sytuacja jest już krytyczna, skoro posuwa się do czegoś takiego. Wtedy zaleca się wizytę u psychologa, względnie psychiatry, i mnóstwo wsparcia (i jeszcze trochę dla pewności).
To, że powiesz "to tylko Szatan, nie przejmuj się i bądź silny" nie pomoże. Możesz nakierować go na modlitwę, jeśli uznasz, że to mu nie zaszkodzi (tak, modlitwa może zaszkodzić, wszystko może zaszkodzić, jeśli dzieje się w nieodpowiednim czasie). Ale to nie może być jedyne, co zrobisz. Sami mi powiedzieliście: Bóg to nie jest złota rybka. Dlatego po prostu rób coś ze swoim życiem.
Wiesz, co ja bym Ci powiedziała, gdybym była w takiej sytuacji, a Ty mówiłbyś coś o boskim planie? Żebyś się ode mnie niecenzuralnie odczepił i skoro ten Twój Bóg jest taki dobry, czemu tu jestem.
Denerwuje mnie to gadanie o złym duchu. To mnie szczerze denerwuje. Czuję, jakby to miało wszystko usprawiedliwić. Bo to fajnie tak zwalić na coś: "ja staram się być dobra, ale Szatan mnie zmusza do takich rzeczy". Nie, to nie Szatan, to Ty.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za ewentualną pretensjonalność wypowiedzi, czasem nad tym nie panuję
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Masz racje ze zlo jest w nas, ale tez to zlo nie jest nami samymi bo wewnatrz nie chcemy tego zla.
Chcieli bysmy dobra przede wszystkinm dla nas samych a to zlo nam zaslania droge do dobra i czujemy sie jak w pulapce bez wyjscia. zapetlamy sie sami w sobie z tym zlem i dlatego Jezus musial nam pokazac droge, by wziasc swoj krzyz i niesc. Zbierac kopniaki i chloste ale nie zwracac na nie uwagi tylko niesc swoj krzyz i wybaczac.
Wybaczanie to nie tylko zapominanie o krzywdzie, to takze zmniejszanie takiego samego zla jakie jest w nas takze w innych, czyli kazde wybaczenie w jakims stopniu zmniejsza to zlo nie tylko w nas, ale i miedzy nami wszystkimi.
Kiedys pisalem o grzechu ze jest jak machina puszczona w ruch, jak reakcja lancuchowa i czyniac krzywde komus ta krzywda sie powiela na duza liczbe ludzi nie tylko na ta skrzywdzona osobe i wczesniej czy pozniej ten nasz grzech do nas wraca zwielokrotniony bo czesto od kilku osob na ktore nasz grzech sie rozprzestrzenil. Wybaczajac, przerywamy chociaz jedna taka odnoge tej reakcji lancuchowej ktora moze byc akurat tym rozprzestrzenianiem sie naszego wczesniejszego grzechu na innych, dlatego jezus mowil do Piotra ze ma wybaczac nie 7 razy, ale 77 razy, bo wybaczajac krzywdy, to tak naprawde wybaczamy samym sobie.
Wiekszosci zla tak naprawde nie widzimy, bo chocby to co napisalem nie mialem swiadomosci ze chocby ciebie to w jakis sposob zaboli, dlatego zamiast przenosic doznane zlo na innych powinnismy wybaczac, by to zlo sie nie propagowalo dalej poza nas samych wtedy i do nas mniej tego zla bedzie docierac i nas krzywdzic.
Chcieli bysmy dobra przede wszystkinm dla nas samych a to zlo nam zaslania droge do dobra i czujemy sie jak w pulapce bez wyjscia. zapetlamy sie sami w sobie z tym zlem i dlatego Jezus musial nam pokazac droge, by wziasc swoj krzyz i niesc. Zbierac kopniaki i chloste ale nie zwracac na nie uwagi tylko niesc swoj krzyz i wybaczac.
Wybaczanie to nie tylko zapominanie o krzywdzie, to takze zmniejszanie takiego samego zla jakie jest w nas takze w innych, czyli kazde wybaczenie w jakims stopniu zmniejsza to zlo nie tylko w nas, ale i miedzy nami wszystkimi.
Kiedys pisalem o grzechu ze jest jak machina puszczona w ruch, jak reakcja lancuchowa i czyniac krzywde komus ta krzywda sie powiela na duza liczbe ludzi nie tylko na ta skrzywdzona osobe i wczesniej czy pozniej ten nasz grzech do nas wraca zwielokrotniony bo czesto od kilku osob na ktore nasz grzech sie rozprzestrzenil. Wybaczajac, przerywamy chociaz jedna taka odnoge tej reakcji lancuchowej ktora moze byc akurat tym rozprzestrzenianiem sie naszego wczesniejszego grzechu na innych, dlatego jezus mowil do Piotra ze ma wybaczac nie 7 razy, ale 77 razy, bo wybaczajac krzywdy, to tak naprawde wybaczamy samym sobie.
Wiekszosci zla tak naprawde nie widzimy, bo chocby to co napisalem nie mialem swiadomosci ze chocby ciebie to w jakis sposob zaboli, dlatego zamiast przenosic doznane zlo na innych powinnismy wybaczac, by to zlo sie nie propagowalo dalej poza nas samych wtedy i do nas mniej tego zla bedzie docierac i nas krzywdzic.
Ostatnio zmieniony 2019-01-15, 00:59 przez sam2, łącznie zmieniany 2 razy.
- Viridiana
- Biegły forumowicz
- Posty: 1707
- Rejestracja: 6 sie 2018
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 554 times
- Been thanked: 419 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2207
- Rejestracja: 2 sty 2019
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 367 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
Właściwie rozwinięciem jest "wszystko w nieodpowiednim czasie może zaszkodzić". Wyobraź sobie człowieka po prostu skrajnie wykończonego życiem, którego przekonujesz, żeby oddał wszystkie swoje troski Bogu.
Rozwinęłabyś swoją myśl?
On się zgadza, modli się. Ale nie słyszy odpowiedzi, nadal jest mu źle, może nawet gorzej. Bo jak to, Bóg go nie kocha? Robi coś źle? Nie chce mu pomóc?
Odwraca się. Uważam, że że wszystkim należy postępować ostrożnie i niektórym najpierw muszą pomóc ludzie, żeby mógł dobrze dogadać się z Bogiem.
- Viridiana
- Biegły forumowicz
- Posty: 1707
- Rejestracja: 6 sie 2018
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 554 times
- Been thanked: 419 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
ToTylkoJa pisze: ↑2019-01-16, 12:23 Wyobraź sobie człowieka po prostu skrajnie wykończonego życiem, którego przekonujesz, żeby oddał wszystkie swoje troski Bogu.
On się zgadza, modli się. Ale nie słyszy odpowiedzi, nadal jest mu źle, może nawet gorzej. Bo jak to, Bóg go nie kocha? Robi coś źle? Nie chce mu pomóc?
Ale oddanie trosk Bogu oznacza, że mówi "Panie, zrób z tym co chcesz", co oznacza, że czasami tą odpowiedzią Boga będzie... Brak odpowiedzi.
W sensie rozumiem twoją główną myśl, ale też trzeba zauważyć w tej kwestii istotę modlitwy.
Też racja.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2207
- Rejestracja: 2 sty 2019
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 367 times
Re: Dylemat dotyczący spowiedzi
@Viridiana
Wiem, ale tutaj chodzi mi o człowieka na skraju. Dlatego też myślę, że najpierw taki człowiek powinien dogadać się z samym sobą, dopiero później z Bogiem. Żeby to nie przebiegło z jakaś pretensją "bo Ty mi wtedy nie pomogłeś".
Wiem, ale tutaj chodzi mi o człowieka na skraju. Dlatego też myślę, że najpierw taki człowiek powinien dogadać się z samym sobą, dopiero później z Bogiem. Żeby to nie przebiegło z jakaś pretensją "bo Ty mi wtedy nie pomogłeś".