Nie jestem pewien czy isnieje podobna kategoria "dobry materiał". Nie chciałbym się wypowiadać w ten sposób.Dezerter pisze: ↑2018-03-07, 21:48 Pisząc w jakimś wątku - miejmy kochani przed sobą jego tytuł NARZECZEŃSTWO
Czy ktoś o skłonnościach homoseksualnych, albo aseksualny/oziębły seksualnie, albo aromantyczny może być dobrym materiałem na męża/żonę?
Ciekawy temat - nigdzie się z takim problemem, omówieniem nie spotkałem - zapraszam Magnolię, Marka i innych, którzy czują się na siłach do próby zmierzenia się z tematem.
Jesli pytasz czy to dobrze, jeśli ktoś ma takie skłonności lub jest oziębły, to oczywiście nie jest dobrze.
Owszem, inaczej małżeństwo jest nieważne.Przez wieki ludzie o skłonnościach homoseksualnych, czy biseksualnych mieli rodziny - myślę, że powinni a wręcz muszą, pod groźbą uznania małżeństwa za uznane za zawarte nieważnie, powiedzieć o swoich nietypowych preferencjach drogiej połówce.
Teraz uruchamiam empatię/wyobraźnie - moja narzeczona mi coś takiego mówi i ...
i w życiu się z nią nie ożenię jeśli najpierw nie pójdziemy do łóżka i to kilka razy by się przekonać, czy jest zdolna spełniać "małżeńskie obowiązki" i czy nasze pożycie seksualne da nam szczęście/będzie obopólnie satysfakcjonujące.
E tam.Aromantyczny - ten przypadek najprostszy - to widać w kontaktach narzeczeńskich i "widziały gały co brały", nawet bez pójścia do łóżka. Najlepiej jak by się podobnie dobrali - znacie zapewne małżeństwa, których nigdy nie widzieliście na czułostkach, przytulaniach, pocałunkach - wiele takich.
Pozostaje rozważenie przypadku oziębły seksualnie - skąd dziewic/a ma o tym wiedzieć? - jakieś pomysły?
Żeby wiedziec, czy ma się ochotę coś zrobić, nie trzeba tego robić.
A stan oziębłości nie jest stanem danym - tylko stanem, który można kształtowac. Podobnie jak romantyzm.
A wypróbowac tego się nie da - o czym z pewnością zajświadcza wszyscy Ci małżonkowie, których "drugie połówki" przed ślubem były bardzo romantyczne, a teraz... szoookoda gadać.
Gorzej z homo, ale tu też dużo zalezy czy jest to "bi" czy "czyste" homo.
Pytanie czy to jest to, czego imi potrzeba. Nie ma gorszej "przysługi" jak bycie homo i hajtnięcie się dla świetego spokoju.Myślę, że nawet te trudne przypadki narzeczonych mogą zawrzeć szczęśliwe i trwałe związki, pod warunkiem stanięcia w prawdzie i szczerości, by decyzja była podjęta w oparciu o pełna i uczciwa informację.