Nina pisze: ↑2019-03-04, 23:01
U mnie problem jest taki, że mi się już po prostu nie chce. Mogłam obiecać na rok, nawet na 10, ale nie do końca życia. A to było 16 lat temu. Właściwie, to nic takiego, więc Wam powiem: z wdzięczności za czyjeś wyzdrowienie z ciężkiej choroby, obiecałam odmawiać codziennie różaniec.
Magnolia, przyszło mi do głowy, nie wiem, co Ty na to, że mogłabyś pić jedną kawę, co drugi dzień. Byłoby to i tak duże poświecenie z Twojej strony, a jednocześnie byłoby Ci łatwiej wytrwać.
To ważna myśl, aby postanowienie przyjęte na okres Wielkiego Postu przedłużyć na czas późniejszy. Trudno jest postanowić coś na całe życie. Ale do Świąt Zmartwychwstania łatwiej. Ponadto jest dodatkowa motywacja. No i instynkt stadny, w tym wypadku wielce pozytywny. A później wytrzymać jeszcze dzień, tydzień, miesiąc, rok ...
Ciekawym jak z różańcem. Obiecałaś. I co? Weszło w krew? Mi tak zostało (w innych okolicznościach, z innych powodów). Ale zostało. I trwa. Teraz brak cząstki różańca mnie męczy. Zdarza się, że gdy zapomnę, to budzę się w nocy i łapię za różaniec.
====================
Przyszła mi też myśl z innej beczki. Mianowicie, czy informować kogokolwiek o swoich postanowieniach? Kiedyś myślałem, że zdecydowanie tak. Na pewnym forum dyskusyjnym podzieliłem się swoimi postanowieniami. I zaczęło się. Zmasowany atak, jak obecnie na władzę. Osoby deklarujące się gorliwymi katolikami zarzuciły mi hipokryzję, chwalenie, poniżenie innych (tych, którzy nie postanowili), zarozumiałość, fałsz ... A ja tylko chciałem zachęcić. Chciałem podsunąć pomysł. W swojej naiwności pomyślałem, że grupie łatwiej. Nawet wyobrażałem sobie współzawodnictwo w czynieniu dobrych postanowień. Jak dureń myślałem, że moje wyznanie zdopinguje innych, a i mnie samego do dalszych działań. Byłem w błędzie.
Liczyłem się wprawdzie z tym, że w takim wątku mogą pojawić się osoby, które zamiast skupić się na swoich postanowieniach, wolą interesować się postanowieniami innych. Krytykować je, podpowiadać jak lepiej, skuteczniej. I w ten sposób skutecznie zniweczyć czyjeś postanowienia. Tego nie było.
A może w ciszy coś postanowić? Ale czy światła należy stawiać pod korcem? Czy nasze postanowienia nie powinny błyszczeć? Może tak. Ale po co? Są one dla Boga, ludzi, czy dla nas samych? Czy nie można zostawić Bogu, aby sam pokierował skutkami naszych postanowień.
A co o tym Mateusz? Mt 6.16-18
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
I co ja, biedny robaczek, ma zrobić? Jakieś rozdwojenie jaźni. Pędzę do psycho ... ale po co ...
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.