Dlaczego niezrozumiałe? Dla mnie to oczywiste. Jeśli szanuję ludzi, po prostu ludzi, to zależy mi na ich dobru. A jeśli tak, to nie mam innego wyjścia jak czynić to, co dla nich dobre. Czynić to, w co wierzę, że jest dla nich dobre. I czynić konsekwentnie. Także wtedy, gdy dobro to jest odrzucane i pogardzane. Systematycznie je dawać. Spokojnie, dyskretnie, ale zauważalnie.
Dobry hodowca sadzi ziarenka, podlewa je, pielęgnuje, odchwaszcza dopóki nie przyniosą plonu. Tak też z głoszeniem Boga. Głoszeniem całym sobą. Tak, jak to kiedyś napisała Magnolia: także słowem. Bo czyni się to każdym gestem, czynem, postawą. A właściwie nie tyle czyni, co stara się to robić.
Finis coronat opus. A dzieło wielkie. A trzeba wytrwać do końca. Bo dopiero co wykiełkowaną roślinkę łatwo zdeptać.