To właśnie nazywa się strachem. A strach nie jest najlepszym doradcą. Na dodatek, tak demonstracyjna postawa spowodowała odnowienie ran.
Oczywiście, mam tego świadomość, że kobieta (ta druga) może sobie coś przypomnieć, skojarzyć. Domyślić się. Ale nie jestem kobietą. Facetowi nie wpadnie do głowy, że może chodzić o coś sprzed lat.
Jak sam bym się zachował, gdybym spotkał kogoś po latach. Kogoś, kto mocna skrzywdził. Można nazwać, że fałszywie. Odżyłby strach. Natychmiast założyłbym pancerz. Obojętnej uprzejmości. Udawałbym niepamięć. A to wszystko w celach obronnych. Aby nie spowodować powtórnego ataku. Aby nie wydobywać na wierzch, tego co przyschło. Lepszy stary strup na ranie niż gangrena czy sepsa.
Nie zachowałbym się demonstracyjnie z obawy przed powtórka tego, co boli. Tego, przed czym uciekam. Uprzejmie, uśmiechem pokrywałbym swoje obawy i ból. Na serdeczność, zapewne nie potrafiłbym się zdobyć. Ale na obojętną życzliwość już tak. Ten pancerze broniłby mnie przed atakiem. Oczywista, że będąc niepewnym rozwoju sytuacji starałbym się jak najszybciej ją zakończyć. Być może z zapewnieniem ponownego kontaktu, ale bez zapisywania numeru, określania czasu i miejsca.
Często ofiara prowokuje napastnika. Nieruchoma mysz nie wzbudza zainteresowania kota. Pies nie skoczy na siedzącego kota, będzie go obszczekiwał. Ale nie ruszy. A jak kot zacznie uciekać, to rzuci się w pogoń. Jak dopadnie, to może krzywdę zrobić. A jak kot będzie dalej siedzieć, to pies utrzyma dystans.