Istotnie, według Twojego opisu, moja reakcja wygląda na przesadzoną. Jednak wszędzie są poziomy i gradacje. W każdej instytucji będzie coś nie w porządku, jakieś niedociągnięcia, korupcja, łamanie prawa, nepotyzm, nieuczciwość. Jeśli jednak odsetek tych złych uczynków lub ich ciężar przekroczy pewien poziom krytyczny, cała instytucja traci swoją reputację. W moich oczach tak się stało z Kościołem. Zapewne mój osąd jest zbyt surowy ("postawa roszczeniowa"), jednak nic nie poradzę na to, że nie potrafię już patrzeć na Kościół inaczej, niż przez pryzmat jego wad. Jest niemal pewne, że ten poziom krytyczny zależy od człowieka. W mojej opinii, granica została przekroczona. Ktoś inny będzie skłonny trwać, bez względu na to, co się wydarzy.Magnolia pisze: ↑2019-09-14, 18:50 Tylko widzisz Tom, pożegnałeś się z Kościołem, który jest nie tylko instytucją ale także wspólnotą wiernych.
Niezaprzeczalnie dzieje się wiele różnych przykrych rzeczy w Kościele (podobnie jak w wielkich korporacjach, w szpitalach, w policji itd). Można oczywiście rzucać po kolei pracę, zakupy w marketach, nie korzystać z pomocy lekarskiej i nie mieć do czynienia z policją... można wszystkich skreślać... tylko czy da się?! Czy kiedyś nie zachorujesz? czy zawsze będziesz w porządku z prawem, a może Ty będziesz potrzebował pomocy i ochrony policji?
Ale rozumiem konsekwentnie nie pójdziesz do poradni, szpitala i na policję, bo tam się źle dzieje...
Obawiam się jednak że prędzej czy później jednak zwróciłbyś się do lekarza czy policji gdyby Cię okradziono ...
Chciałbym też zauważyć, że Kościół to w założeniach nie jest jakaś pierwsza lepsza organizacja, czy firma. Wysokie standardy postępowania to absolutna podstawa. Czym można nawracać lepiej, niż własnymi uczynkami?
Jeżeli prokuratura, policja i sądy będą narzędziem prześladowań, szpitale nie będą leczyć, a korporacje będą zabierać, nie dając nic w zamian, to pozostanie jedynie wyjazd z takiego kraju.
To ciekawe stwierdzenie, które dało mi do myślenia. Z jednej strony, owszem, powinienem skupić się na własnym samodoskonaleniu. Z drugiej jednak, w skrajnej wersji, taka postawa może się nam odbić czkawką. Przynależność do organizacji zobowiązuje do dbania o nią.
To jest odpowiedź, której szukałem. Zadawałem sobie pytanie, co czuje człowiek wierzący, że nie przeszkadzają mu rzeczy, które tak bardzo przeszkadzają mnie. Trochę Ci zazdroszczę takiego pojmowania rzeczywistości. Takie zaufanie jakiejś istocie wyższej musi dawać, nazwijmy to, komfort psychiczny.Magnolia pisze: ↑2019-09-14, 18:50 Jest jeszcze jeden aspekt Kościoła który odrzuciłeś odchodząc z instytucji - to łaska boża i Osoba Boga. Bo Jezus Chrystus założył Kościół i jest Jego Głową. Zapewne boli Go to jak dzieje się coś złego, ale to jednocześnie jedyne miejsce gdzie nas karmi swoim Słowem i Ciałem. A to, że możemy przyjmować Boga do serca, jest tak cenne, że chwalę Boga za kapłanów.