Pokuta i pojednianie

Magnolia

Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-10-25, 23:01

Przypowieści o Bożym przebaczeniu:
Dobry pasterz i zagubiona owca * Mt 18,12-14; Łk 15,1-7
Kobieta poszukująca zagubionej drachmy * Łk 15,8-10
Dobry ojciec i marnotrawny syn * Łk 15,11-32
Faryzeusz i celnik * Łk 18,9-14
Niemiłosierny sługa * Mt 18,23-35
O cierpliwym ogrodniku * Łk 13,6-9
(Obowiązek przebaczenia braterskiego * Łk 17,3-4)
(Miłosierny samarytanin * Łk 10,30-37)
Ustanowienie sakramentu pojednania * J 20,19-23 [YC 227]
Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.
A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».


Warunki dobrej spowiedzi * YC 232:
Dokładny rachunek sumienia
Szczery żal za grzechy
Mocne postanowienie poprawy
Wyznanie grzechów
Zadośćuczynienie
W sakramencie pojednania otrzymujemy odpuszczenie grzechów ponieważ Chrystus – poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie – pojednał nas z Bogiem. Jedynym absolutnie koniecznym warunkiem ze strony człowieka jest szczery żal za grzechy, którego konsekwencją jest postanowienie poprawy. Żal za grzechy, do jakiego jesteśmy zobowiązani, dotyczy zła (krzywdy, niesprawiedliwości, niewierności…) jakie związane jest z danym grzechem.

Nauczanie Kościoła
Katechizm Kościoła Katolickiego, część II, 1420-1498.
Jan Paweł II, adhortacja apostolska O pojednaniu i pokucie (Reconciliatio et paenitentia), 1984.
Kodeks Prawa Kanonicznego, kanony: 959-997.

Definicja grzechu * KKK 1846-1876 * YC 312-320
1849 Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu" (św. Augustyn).
1855 Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem.
Grzech powszedni pozwala trwać miłości, chociaż ją obraża i rani.
1857 Aby grzech był śmiertelny, są konieczne jednocześnie trzy warunki: "Grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą" (Jan Paweł II).

Pomoc w rachunku sumienia:
-Dekalog,
-8 błogosławieństw...
-Inne teksty Pisma Świętego: 2Kor 12,20; Ga 5,19-23; 1Tm 6,11; 2Tm 3,2-5; 2P 1,5-8.
-7 grzechów (wad) głównych
-Dary Ducha Świętego
-Osobiste talenty i zdolności
-Książeczka do nabożeństwa
-Opinia mojego przyjaciela i mojego wroga
-Przyjaźń Jezusa - Jemu zależy na mnie!

Katechizm Kościoła Katolickiego * KKK 1485-1498
1469 Sakrament pokuty jedna nas z Kościołem. Grzech narusza lub zrywa wspólnotę braterską. Sakrament pokuty naprawia ją lub przywraca. W tym sensie nie tylko leczy on powracającego do komunii kościelnej, lecz także ożywia życie Kościoła, który cierpiał z powodu grzechów jednego ze swych członków. Grzesznik przywrócony do komunii świętych lub utwierdzony w niej, zostaje umocniony przez wymianę dóbr duchowych między wszystkimi pielgrzymującymi jeszcze żywymi członkami Ciała Chrystusa, a także tymi, którzy już doszli do ojczyzny niebieskiej.
Społeczny wymiar grzechu * YC 319-320
Mówiąc o grzechu społecznym trzeba przede wszystkim uznać to, że ze względu na ludzką solidarność, równie tajemniczą i niepojętą, co rzeczywistą i konkretną, grzech każdego człowieka w jakiś sposób dotyka innych. Jest to drugie oblicze owej solidarności, która na poziomie religijnym rozwija się w głębokiej i wspaniałej tajemnicy wspólnoty świętych (świętych obcowania), dzięki której możliwe było stwierdzenie, że "każda dusza, która się podnosi, dźwiga świat".
Temu prawu wstępowania odpowiada, niestety, prawo zstępowania; stąd można mówić o wspólnocie grzechu: dusza, która upada przez grzech, pociąga za sobą Kościół i w pewien sposób cały świat.
Innymi słowy, nie ma grzechu, nawet najbardziej wewnętrznego i tajemnego, najściślej indywidualnego, który odnosiłby się wyłącznie do tego, kto go popełnia. Każdy grzech rzutuje z mniejszą lub większą gwałtownością, z mniejszą lub większą szkodą na całą strukturę kościelną i na całą ludzką rodzinę. W tym pierwszym znaczeniu można bezsprzecznie przypisać każdemu grzechowi charakter grzechu społecznego.
Jan Paweł II, adhortacja Reconciliatio et paenitentia (1984), 16.

Św. Jan Chryzostom, Pięć dróg pojednania z Bogiem (IV w.).
Czy chcecie, bym przypomniał drogi pojednania z Bogiem? Są liczne i różnorodne, a wszystkie prowadzą do nieba.
(1) Pierwszą jest potępienie własnych grzechów. "Wyznaj najpierw swe grzechy, aby otrzymać usprawiedliwienie". Dlatego Prorok mówił: "Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją wobec Pana, a Tyś darował winę mego serca". Uznaj zatem swe grzechy. To wystarczy, aby Pan ci przebaczył. Kto bowiem wyznaje swe grzechy, niełatwo powróci do nich na nowo. Porusz swoje sumienie, twego wewnętrznego oskarżyciela, abyś nie spotkał oskarżyciela przed trybunałem Pana. Ta droga pojednania jest najlepsza. (2) Istnieje także druga, nie gorsza od poprzedniej, a mianowicie: nie pamiętać doznanych krzywd, panować nad gniewem, darować winy bliźnim. Tak czyniąc otrzymamy odpuszczenie win, których dopuściliśmy się względem Pana. To drugi sposób oczyszczenia się z grzechów: "Jeśli bowiem - mówi Pan - przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski". (3) Chcesz poznać trzecią drogę nawrócenia? Jest nią należyta, żarliwa, płynąca z głębi serca modlitwa. (4) Jeśli chcesz znać jeszcze czwartą, wymienię jałmużnę. Posiada naprawdę wielką moc. (5) Ponadto, jeśli ktoś postępuje z pokorą i skromnością, to taka jego postawa usuwa grzechy w nie mniejszym stopniu niż już wymienione. Świadkiem ów celnik, który nie mógł przynieść dobrych czynów, ale w ich miejsce ofiarował cnotę pokory, i w ten sposób uwolnił się od ciężkiego brzemienia grzechów.
Oto ukazaliśmy pięć dróg pojednania z Bogiem. Pierwsza polega na uznaniu grzechów, druga na darowaniu bliźnim krzywd, trzecia na modlitwie, czwarta prowadzi przez jałmużnę, piąta przez pokorę.
Nie bądź przeto bezczynny, ale codziennie postępuj tymi drogami. Są bowiem łatwe, i ubóstwem nie możesz się wymawiać. Jeśli nawet żyjesz w wielkim niedostatku, możesz wyzbyć się gniewu, odznaczać się pokorą, modlić się wytrwale i wyznawać grzechy, a żadne ubóstwo nie będzie ci przeszkodą. Ale cóż mówię? Nawet na tej drodze pokuty, na której wypada dzielić się pieniędzmi (mam na myśli jałmużnę), ubóstwo nie przeszkadza w wypełnieniu przykazania. Pokazała to wdowa, która ofiarowała dwa pieniążki.
Skoro więc nauczyliśmy się sposobu leczenia naszej duszy, korzystajmy z tych lekarstw, abyśmy po odzyskaniu zdrowia mogli z ufnością przystąpić do świętego stołu, abyśmy z wielką radością podążali na spotkanie Chrystusa, Króla chwały, i na zawsze osiągnęli dobra wieczne przez łaskę, miłosierdzie i dobroć Jezusa Chrystusa, naszego Pana.
Homilia 2, 6, O szatanie kusicielu, LG IV, s.120n.

Jan Paweł II do spowiedników
Z radością i nadzieją odkryjmy na nowo Sakrament Pojednania. Przeżywajmy go przede wszystkim dla nas samych jako głęboką potrzebę i jako nieustannie oczekiwaną łaskę, aby nasze kroczenie ku świętości i nasze posłannictwo dokonywało się z nową energią i nowym zapałem.
Jednocześnie starajmy się być prawdziwymi sługami miłosierdzia. Wiemy przecież, że w tym sakramencie, jak i we wszystkich pozostałych, nie tylko dajemy świadectwo łaski zstępującej z Wysokości, która działa ex opere operato, ale też jesteśmy powołani do tego, aby być jej czynnymi narzędziami. Innymi słowy Bóg liczy również na nas, na nasze oddanie i wierność, aby mógł dokonywać cudów w ludzkich sercach. To kładzie na nas szczególną odpowiedzialność. W sprawowaniu tego sakramentu, może nawet bardziej niż pozostałych, jest ważne, aby wierni żywo doświadczali oblicza Chrystusa Dobrego Pasterza.
Pozwólcie, że zatrzymam się z Wami nad tym tematem, jakby przenosząc się do miejsc - katedr, parafii, sanktuariów lub jeszcze innych - w których każdego dnia podejmujecie trud sprawowania tego sakramentu. Przychodzą w tym momencie na myśl karty Ewangelii, które bezpośrednio ukazują nam miłosierne oblicze Boga. Jak nie skierować swej myśli ku wzruszającemu spotkaniu syna marnotrawnego z miłosiernym ojcem? Lub też do obrazu owcy, zgubionej i odnalezionej, którą pasterz uradowany bierze na swe ramiona? Każdy z nas, drodzy Bracia, winien dawać świadectwo tego ojcowskiego brania w ramiona i tej radości Dobrego Pasterza, w momencie, w którym zostajemy wezwani, aby dla pokutującego stać się szafarzami przebaczenia.
Jan Paweł II, List do kapłanów na Wielki Czwartek 2002, 4.

Tajemnica spowiedzi * Kodeks Prawa Kanonicznego
Kanon 983
§ 1. Tajemnica sakramentalna jest nienaruszalna; dlatego nie wolno spowiednikowi słowami lub w jakikolwiek inny sposób i dla jakiejkolwiek przyczyny w czymkolwiek zdradzić penitenta.
§ 2. Obowiązek zachowania tajemnicy ma także tłumacz, jeśli występuje, jak również wszyscy inni, którzy w jakikolwiek sposób zdobyli ze spowiedzi wiadomości o grzechach.
Kanon 984
§ 1. Bezwzględnie zabrania się spowiednikowi korzystania z wiadomości uzyskanych w spowiedzi, powodujących uciążliwość dla penitenta, nawet przy wykluczeniu wszelkiego niebezpieczeństwa wyjawienia.
§ 2. Kto posiada władzę, nie może w żaden sposób korzystać w zewnętrznym zarządzaniu z wiadomości, jakie uzyskał o grzechach wyznanych w jakimkolwiek czasie w spowiedzi.

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:22

Problemem jest grzech ciężki, ale w rzeczywistości jest go trudno popełnić, bo trzeba spełnić 3 warunki na raz. Pełna świadomość popełnianego czynu, ciężka materia tego czynu, oraz pełna dobrowolność. Jeśli nie spełniony jest choćby jeden z tych warunków to nie ma grzechu ciężkiego, jest lekki.
Sam fakt rozróżnienia grzechów na ciężkie i lekkie możemy dostrzec już w Piśmie św. To rozróżnienie zostało przyjęte w tradycji Kościoła i specyfikuje grzech ciężki jako grzech, który „niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; [...] odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem”. Dlatego też grzech ciężki określa się mianem grzechu śmiertelnego. Natomiast grzech lekki, czyli powszedni, „pozwala trwać w miłości [pochodzącej od Boga i kierującej nas ku Niemu], chociaż ją obraża i rani” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1855).

Powyższe określenie grzechów ciężkich jest dosyć ogólne, ale wskazuje na ich istotę, wspólny mianownik. Jest nim zerwanie życiodajnej, miłosnej więzi z Bogiem. Nasza więź z Bogiem poprzez wiarę może jeszcze trwać. Pobudzając nas do ufnej wiary w swoje miłosierdzie, Bóg może nas ożywić swoją miłością, przywrócić synowską więź z Nim. Grzech śmiertelny jest bowiem zerwaniem tej więzi.

Grzechy ciężkie muszą być wyznane na spowiedzi.
Warto zajrzeć i przeczytać cały artykuł:
http://mateusz.pl/pow/020119.htm


Upewniłam się u swojego proboszcza, że mogę tak napisać na forum: "Rozgrzeszenie usuwa wszystkie grzechy jakie w tej chwili masz na sumieniu, jeśli tylko nie zataiłaś/-łeś jakiegoś grzechu ciężkiego. Usuwa wszystko, wychodzisz z konfesjonału czysty. Jeśli po spowiedzi Ci się przypomni lekki grzech to już Go nie ma, jeśli ciężki, to mówisz go przy następnej spowiedzi. Warunkiem ważności spowiedzi jest niezatajenie grzechu ciężkiego ."
Warto pamiętać, że grzechy lekkie usuwa spowiedź powszechna na początku każdej mszy św, warto wtedy uczynić mały akt żalu.

A czym jest żal za grzechy?
Żal za grzechy należy do tzw. aktów penitenta (łac. paenitens – pokutujący) i zajmuje wśród nich pierwsze miejsce według Katechizmu Kościoła Katolickiego, jednak powinien on być poprzedzony rachunkiem sumienia. Sobór Trydencki określił żal za grzechy jako: Ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości. (KKK 1451).

Człowiek, który żałuje złego postępowania, zwraca się ponownie ku Bogu. Wyróżnia się żal doskonały, mający swoje źródło w miłości do Boga oraz żal niedoskonały, wynikający z innych pobudek np. lęku przed karą. Do tego, aby sakrament pokuty był ważny, czyli Bóg wybaczył nam grzechy, wystarczy żal niedoskonały.

Żal za grzechy uważany jest za najważniejszy warunek spowiedzi. Jest on konieczny, aby Bóg przebaczył człowiekowi. Jeśli człowiek nie żałuje za grzechy, to spowiedź jest nieważna, nawet jeśli kapłan udzielił nam rozgrzeszenia.

Żal doskonały (contritio)

zwany także „żalem z miłości”, gdyż wypływa z miłości do Boga. Taki żal odpuszcza grzechy powszednie, ale przynosi także przebaczenie grzechów śmiertelnych, pod warunkiem, że osoba, która żałuje, postanawia przystąpić do spowiedzi, gdy tylko będzie miała taką możliwość.

Przykładem takiego żalu doskonałego jest postawa nawróconej grzesznicy, która łzami obmyła stopy Jezusa, a następnie namaściła je olejkiem. Wówczas Chrystus rzekł do Szymona, faryzeusza, w którego domu przebywał:

«Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Do niej zaś rzekł: «Twoje grzechy są odpuszczone». (Łk 7,44-48)

Żal niedoskonały (attritio)

Jest darem Bożym, efektem poruszenia Ducha Świętego. Jest to postawa skruchy, która nie rodzi się z miłości do Boga, ale wypływa z innych motywów np. rozważania zła, brzydoty grzechu oraz strachu przed karą Bożą. W przeciwieństwie do „żalu doskonałego” taki żal sam w sobie nie może przynieść przebaczenia grzechów ciężkich.

Przykładem takiego żalu niedoskonałego jest żal syna marnotrawnego, który wrócił do ojca, gdyż cierpiał głód i niedostatek:

Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. (Łk 15,17-19).
http://parafiabartag.pl/sakramenty-2/sa ... spowiedzi/

Mając na sumieniu lekkie grzechy a uczestnicząc we mszy św nie popełniamy świętokradczej komunii św.
Bowiem na początku mszy św wyznajemy swoje grzechy w spowiedzi powszechnej. Jezus nas oczyszcza, szczególnie jeśli uczynimy wtedy mały akt żalu za popełnione grzechy. Po drugie tuż przed komunią św odmawiamy głośno słowa: Powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja, znowu to Jezus przygotowuje mnie do swojego przyjścia do mojego serca. Sami nie mamy takiej mocy by się oczyścić na spotkanie z Bogiem.
Poczytajmy tu więcej:
http://mateusz.pl/mt/wj/fz/30.asp

Uczciwość grzesznika polega na prawidłowym przygotowaniu się do spowiedzi św, spełnieniu warunków ważności sakramentu. Otrzymane rozgrzeszenie usuwa każdy grzech, który mieliśmy na sumieniu, ciężkie powinny być koniecznie wyznane (wszystkie) a lekkie są usuwane, nawet jeśli nie zostały wypowiedziane. Nadto spowiedź powszechna przygotowuje nasze serce do przyjścia Jezusa w komunii św., On sam nas oczyszcza i przygotowuje na swoje przyjście. Komunia św jest nie tylko nagrodą trwania w łasce uświęcającej, ale także lekarstwem i umocnieniem by w niej nadal trwać, nie powinno się jej opuszczać bez ważnego powodu, a jest nim tylko grzech ciężki.
Pomiędzy spowiedziami nie zajmujemy się dręczeniem nad swoimi grzechami, bo ich już nie ma. Pomiędzy spowiedziami realizujemy postanowienie poprawy, czyli staramy się unikać konkretnego grzechu, pracujemy nad sobą. Skupiamy się na czynieniu dobra, na wypełnianiu uczynków miłosierdzia, na modlitwie, na Bogu!

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:24

Warto posłuchać:












Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:24

"Czym jest sakrament pokuty? Na czym polega otrzymane w nim rozgrzeszenie? Niech do odpowiedzi doprowadzi nas refleksja nad następującą jego cechą: sakrament pokuty zobowiązuje człowieka do spojrzenia na siebie w świetle obiektywnego prawa moralnego. My nosimy w sobie odruchową niechęć do takich spojrzeń i częściowo daje ona o sobie znać również podczas naszych spowiedzi. Mianowicie ciężar smutnej prawdy o mojej grzeszności jest tak duży, że bezwiednie prawdę tę w sobie zagłuszam i zaledwie jej cząstkę dopuszczam do świadomości. Człowiek nie udźwignąłby samotnie całej prawdy o sobie, toteż instynkt życia próbuje nas przed nią chronić. Niekiedy napór tej przygniatającej prawdy potrafi stłumić przeciwdziałania instynktu życia, ale wówczas człowiek -- widząc całą swoją podłość -- popada w rozpacz. Przeważnie jednak mały realizm bierze górę nad naszą samowiedzą, człowiek tworzy sobie przystosowany do swojej małej miary ideał człowieka uczciwego i pochlebia sobie, że w zasadzie od tego ideału nie odbiega. Tutaj leży główne chyba źródło owej pomysłowości, z jaką szukamy fałszywych rozgrzeszeń.

Otóż sakrament pokuty umożliwia nam pełniejsze spojrzenie na siebie, bez obawy popadnięcia w rozpacz i bez potrzeby szukania fałszywych rozgrzeszeń. Mianowicie patrzę wówczas na siebie w obecności Chrystusa, który potępia mój grzech, ale mnie samego kocha: jeśli potępia mój grzech, to właśnie z miłości do mnie. W ten sposób opory ze strony instynktu życia, aby stłumić we mnie pęd do samowiedzy, tracą rację bytu: Chrystus jest przecież Zbawicielem, który po to prowadzi mnie do pełniejszego poznania samego siebie, aby pomóc mi wyzwolić się z różnych ciemności, które utrudniają mi być w pełni człowiekiem.

Jest to wielka szansa. Dzięki sakramentowi pokuty mam możliwość głębszego poznania i potępienia mojego grzechu, a zarazem nie będzie to mnie przygniatało, gdyż po to przecież człowiek poznaje swój grzech i pokazuje go Chrystusowi, żeby zostać przez Niego uzdrowionym. Szkoda, że zbyt często marnujemy tę szansę. Często przystępujemy do spowiedzi jako "ludzie uczciwi", w których po dawnemu działają liczne zahamowania, utrudniające poznanie samego siebie. Spowiedź przypomina wówczas raczej rytualne oczyszczenie niż otwarcie się przed Chrystusem, aby On ogarnął mnie swoją uzdrawiającą światłością; taka spowiedź jakby mijała się z tym, co najważniejsze, jakby nie była dość zakorzeniona w moim życiu. W skrajnych przypadkach ktoś może przychodzić do spowiedzi, aby uzyskać od Chrystusa akceptację dla tych swoich grzechów, których nie chce sobie uświadomić albo których postanowił nie uważać za grzech.


Lepiej zobaczyć się grzesznikiem w oczach Chrystusa niż uczciwym w swoich własnych. Nie tylko dlatego, że lepiej widzieć się w prawdzie niż w półprawdzie. Również dlatego, że Chrystus wypomina nam grzechy z miłości do nas: po to uświadamia mi mój grzech, aby mnie oczyścić i obdarzyć coraz to pełniejszym życiem. Jak widzimy, sakrament pokuty traci zupełnie swój sens poza wiarą w Chrystusa Zbawiciela. Ale też wiara w Chrystusa Zbawiciela wręcz woła o odblokowanie zahamowań, krępujących samowiedzę o naszej grzeszności".

W sakramencie pokuty chodzi o zwiększenie odpowiedzialności nie tylko za nasze postępowanie, ale w ogóle za siebie. Do istoty bowiem postawy pokutnej należy chęć naprawy tego, co w złu przeze mnie spowodowanym jeszcze da się naprawić, żal za grzechy (nie emocjonalny tylko, ale całoosobowy, a więc wyrażający się między innymi w otwarciu na uzdrawiającą moc Chrystusa, w czynnym wyjściu naprzeciw łasce sakramentalnej), postanowienie poprawy, czyli oparte na łasce Bożej dążenie do naprostowania mojej postawy życiowej.

Źródło: http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_30.htm

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:27












Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:28










Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:40

Skrupulantyzm

Chciałbym nazwać po imieniu tę chorobę skrupulanctwa, która coraz więcej ludzi dręczy- jako koszmar. Istnieją wg mnie przynajmniej cztery skutki takiego stanu rzeczy.

Po pierwsze – w udrękach skrupułów zapomina się o tym, co najważniejsze: że odpuszczenie grzechów zawdzięczam Miłosiernemu Bogu. Człowiekowi zaczyna się wydawać, iż rzeczą najważniejszą jest jak najdokładniejsze wyznanie swoich grzechów, jak najdokładniejsze odprawienie pokuty itp. A przecież kiedy klękam przy konfesjonale, przychodzę wówczas do Chrystusa Zbawiciela, aby On w swoim miłosierdziu raczył mi wybaczyć moje grzechy. Wyznanie win świadczy o tym, że przychodzę w dobrej woli, i jest jedynie warunkiem rozgrzeszenia. Źródłem rozgrzeszenia jest sam Bóg, Jego miłosierdzie.

Toteż swoja uwagę powinniśmy koncentrować nie na tym, aby wyznać grzechy jak najdokładniej, ale na tym, żeby je wyznać Miłosiernemu Bogu. W Kościele od wieków naucza się, że wystarczy wyznać grzechy ciężkie oraz ich liczbę, zaś spośród okoliczności jedynie te najistotniejsze, które zmieniają rodzaj grzechu. Naucza się również głośno i wyraźnie, że tylko umyślne zatajenie czyni spowiedź nieważną (świętokradzką). Jeśli spowiadam się szczerze, Chrystus mi odpuszcza wszystkie grzechy, nawet jeśli jakiegoś grzechu zapomniałem wyznać lub nie umiałem go wyznać prawidłowo. Powtarzam jeszcze raz: w naszej postawie kiedy przystępujemy do Sakramentu Pokuty, rzeczą najważniejszą jest ufnie otworzyć się przed Chrystusem, który odpuszcza grzech i uzdalnia do poprawy. Inaczej duchowa choroba skrupulanctwa – która trawi niektórych – nie tylko odbiera im radość pojednania z Bogiem, ale prawie uniemożliwia przeżycie Sakramentu Pokuty jako spotkania z Kochającym Zbawcą.

Po drugie, złym skutkiem a po trosze przyczyną skrupułów jest wypaczenie nadziei. Zamiast swoją nadzieję na życie wieczne budować na Bogu i Jego przebaczeniu, człowiek usiłuje znaleźć ją w pewności, że się dobrze wyspowiadał. Jest to egocentryzm, który niestety bardzo skutecznie potrafi paraliżować prawdziwą miłość. Analogiczny mechanizm może niszczyć niekiedy na przykład miłość małżeńską. Człowiek zamiast po prostu kochać współmałżonka, usiłuje zyskać stuprocentową pewność, że jest kochany, zadręcza współmałżonka, aby nieustannie zapewniał o swojej miłości, dawał stuprocentowe dowody nieistnienia zdrady itp. W ten sposób można podkopać nawet najprawdziwszą miłość oraz skutecznie zatruć życie sobie i współmałżonkowi. Miłość bowiem nie lubi arytmetyki, nie szuka stuprocentowości, nie przywiązuje nadmiernej wagi do gwarancji: cieszy się tym, że kocha, chce kochać coraz prawdziwiej i o resztę jakby się nie troszczy. Dlatego spowiedź z całego życia ma sens tylko wówczas, gdy jest spowiedzią po latach błąkania się z dala od Boga, w przypadkach powrotu do Boga albo w przypadkach niewątpliwego świętokradztwa w poprzednich spowiedziach lub w bardzo istotnych momentach życia np. przed sakramentami bierzmowania, małżeństwa czy kapłaństwa. Inaczej zdecydowanie należy unikać takiej spowiedzi, gdyby krył się za tym jakiś brak zaufania w miłosierdzie Boże.

Po trzecie, zło skrupułów polega jeszcze i na tym, że dość skutecznie odwracają one zasadniczą kierunkowość Sakramentu Pokuty. Przecież po to przystępujemy do spowiedzi, żeby Pan Jezus wybaczył nam to, co w przeszłości było złe i swoją obecnością uświęcał naszą teraźniejszość i przyszłość. Sakrament Pokuty pomaga nam się odciąć od naszej złej przeszłości, rozliczyć się z nią, zwrócić główna uwagę na to, co dobrego zrobić z naszym dziś i jutro. Tym czasem w chorobie skrupulanctwa dzieje się coś dokładnie odwrotnego: człowiek właśnie główną uwagę skupia na swojej złej przeszłości, zaś myśl, aby dzień dzisiejszy czy jutrzejszy przeżyć po Bożemu, schodzi na plan dalszy.

Wreszcie po czwarte, choroba skrupułów niszczy w człowieku poczucie granicy między grzechem a zjawiskami, którym nie sposób przypisać znamion moralnej nieprawości. Zatarcie tej granicy demobilizuje moralnie, rodzi fatalistyczne postawy wobec zła. Bo jeśli ktoś będzie się dopatrywał grzechu na przykład w dziejących się poza jego wolą doznaniach sennych albo czuł niepokój sumienia z powodu złych i dokuczliwych, ale nie chcianych myśli (lub nawet natręctw), wówczas podświadomie kształtuje się w nim przeświadczenie, jakoby walka z grzechem była przedsięwzięciem kompletnie beznadziejnym.

Czy jest jakieś lekarstwo na tę chorobę? W ogóle nie ma chorób duchowych, na które by nie było lekarstwa! Trzeba w to gorąco uwierzyć! Oto kilka wskazówek. Będą one banalne, ale tak już bywa w sferze ducha, że rady najbardziej banalne są najskuteczniejsze.

Trzeba mieć dystans wobec swoich skrupułów tzn. pomyśleć co ja bym powiedział jako wierzący w miłość i miłosierdzie Boże komuś, kto by się mi zwierzył z podobnych problemów.
Trzeba zrozumieć, że źródło tych udręk jest we mnie, że obiektywnie skrupuły należy bagatelizować.
Trzeba sobie zdecydowanie zakazać grzebania się w przeszłości. Niepokoje, czy spowiedź był dobra, najlepiej przerywać taką na przykład modlitwą: ”Panie Jezu, wybacz mi, że jestem tak nieznośny, że zachowuję się tak jakbym nie ufał Tobie; przecież Ty wiesz, że poza Toba nie mam nikogo, w kim mógłbym położyć całą nadzieję!” Przy skrupulanckim usposobieniu nie grozi zatajenie jakiegoś poważnego grzechu. Dlatego podczas spowiedzi nie trzeba wracać do spowiedzi poprzednich – nawet jeśli rzeczywiści czegoś zapomniałem wyznać lub wyznałem nie tak jak trzeba. Wszelkie wątpliwości co do prawidłowości poprzednich spowiedzi trzeba zdecydowanie przecinać. Najlepiej przez powierzenie się Bożemu Miłosierdziu: „Sam widzisz Panie Jezu, jaki jestem, jak mi trudno zaufać Twojemu miłosierdziu. Ale właśnie tylko Twemu miłosierdziu chcę ufać!”
Trzeba się spowiadać krótko. Dwa rodzaje wyznań trzeba ze swoich spowiedzi usuwać: nie spowiadam się z rzeczy co do których nie mam pewności, że są grzechem; oraz koniecznie trzeba powstrzymywać się od opisywania różnych okoliczności grzechu (tylko bardzo, bardzo wyjątkowo powinno się wyznać jakąś okoliczność, jeśli istotnie zmienia ona charakter grzechu). Jest to trudne, ale trzeba się przezwyciężyć. Nawet na rachunek sumienia trzeba sobie nałożyć jakiś rygor, na przykład nie poświęcać mu więcej czasu jak 20 minut. Wszelkie zaś wewnętrzne opory trzeba przezwyciężać ucieczką do Bożego miłosierdzia.
Celem powinna być dobra służba Bogu, a nie jakiś pokój serca odczuwany fizycznie. Wewnętrznego pokoju zapewne przybędzie, ale nie należy się spodziewać jakiegoś radykalnego uzdrowienia swojej psychiki; najważniejsze, żeby duch został w człowieku uleczony. Trzeba się z tym pogodzić, że skrupulancie usposobienie będzie raz po raz boleśnie dawało znać o sobie. Tylko w takim stopniu można przekształcić je w swój krzyż, w jakim będę się starał je przezwyciężyć. Inaczej usposobienie takie staje się ciężarem niszczącym człowieka – i ducha, i ciało. Jeśli jednak człowiek weźmie swój krzyż, ogarnie go pokój Boży – głębszy niż nasze odczucia. Niekiedy będzie można namacalnie odczuć ten pokój, ale zapewne częściej będzie on poza sferą odczuć. Niesienie krzyża i wewnętrzny pokój są czymś nieodłącznym. Trzeba na siebie wziąć swój własny krzyż – to znaczy w trudzie i samozaparciu przezwyciężać swoje skrupuły i otwierać się na miłość Bożą – tylko pod tym warunkiem można zaznać pokoju, choć często nie będzie się go odczuwało.
Po spowiedzi trzeba przynajmniej przez miesiąc przystępować do Komunii (bez następnych spowiedzi w międzyczasie) – niekoniecznie codziennie, wystarczy w niedzielę, ale można także częściej. Skrupuły na pewno przyjdą: że tyle było niedobrych myśli, tyle lenistwa itp. Trzeba odrzucać takie skrupuły i do Komunii jednak odważnie przystąpić. I nie lękać się o świętokradztwo. Tylko na wypadek jakiegoś poważnego i niewątpliwego grzechu należy się powstrzymać od Komunii – ale od takiego grzechu Bóg skrupulantów strzeże. To, że czujemy się niegodni Komunii św. jest oczywiste. Bo kto z nas jest godnym? Wszak szatanowi o to chodzi, aby nas odciągnąć od spożywania Ciała Pańskiego i zniszczyć w nas pokój i radość Bożą. Nie możemy pozwolić szatanowi wprowadzać zamieszania w naszą służbę Bożą.
W walce ze skrupułami bardzo ważny jest spowiednik, czasem skrupuły pojawiają się nie ze względu na grzech ale spowiednika, i nie chodzi tu penitentowi o to jak ja spowiednikowi powiem o moim grzechu, ale jak ja TEMU spowiednikowi powiem o moim grzechu. Powodem takiej sytuacji jest ucieczka przed znanym spowiednikiem lub tajenie grzechu a w konsekwencji skrupuły. Lekarstwo – to odwaga i stanięcie w prawdzie, każdy spowiednik przed którym spowiadam się drugi czy trzeci raz jest już znanym mi spowiednikiem, a jeśli znanym to jak ja wyznam przed nim to czy inne przewinienie. Problem jest nie w spowiedniku, ale we mnie. Ciągła zmiana spowiedników, nie leczy, ale wprowadza w kolejne choroby, to tak jak ciągła zmian lekarzy. Najlepsze rozwiązanie to stały spowiednik.
Ks. Norbert Sarota
http://rabawyzna.ksm.org.pl/2012/06/sum ... oszmarnym/

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-06, 20:08

Z Katechizmu Kościoła Katolickiego

Miłosierdzie i grzech

1846
Ewangelia jest w Jezusie Chrystusie objawieniem miłosierdzia Bożego dla grzeszników. Anioł zwiastuje Józefowi: "Nadasz (Mu) imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt 1, 21). To samo można powiedzieć o Eucharystii, sakramencie Odkupienia: "To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów" (Mt 26, 28).

1847
"Bóg stworzył cię bez ciebie, ale nie zbawia cię bez ciebie". Przyjęcie Jego miłosierdzia wymaga od nas uznania naszych win. "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości" (1 J 1, 8-9).

1848
Jak stwierdza święty Paweł: "Gdzie... wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska". Aby jednak łaska mogła dokonać swego dzieła, musi ujawnić nasz grzech w celu nawrócenia naszego serca i udzielenia nam "sprawiedliwości wiodącej do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (Rz 5, 20-21). Jak lekarz dokładnie bada ranę, zanim ją opatrzy, tak Bóg przez swoje Słowo i swojego Ducha rzuca żywe światło na grzech:

Nawrócenie domaga się przekonania o grzechu, zawiera w sobie wewnętrzny sąd sumienia - a sąd ten, będąc sprawdzianem działania Ducha Prawdy wewnątrz człowieka, równocześnie staje się nowym początkiem obdarowania człowieka łaską i miłością: "Weźmijcie Ducha Świętego!" Tak więc odnajdujemy w owym "przekonywaniu o grzechu" dwoiste obdarowanie: obdarowanie prawdą sumienia i obdarowanie pewnością Odkupienia. Duch Prawdy jest Pocieszycielem.



Definicja grzechu

1849
Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu".

1850
Grzech jest obrazą Boga: "Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą" (Ps 51, 6). Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Jest on, podobnie jak grzech pierworodny, nieposłuszeństwem, buntem przeciw Bogu spowodowanym wolą stania się "jak Bóg", w poznawaniu i określaniu dobra i zła (Rdz 3, 5). Grzech jest więc "miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga". Wskutek tego pysznego wywyższania siebie grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia.

1851
Właśnie podczas męki, gdy miłosierdzie Chrystusa odniesie zwycięstwo nad grzechem, najlepiej ukazuje on swoją siłę i różnorodność: niedowiarstwo, morderczą nienawiść, odrzucenie i drwiny ze strony przywódców i ludu, tchórzostwo Piłata i okrucieństwo żołnierzy, zdradę Judasza tak dotkliwą dla Jezusa, zaparcie się Piotra i odejście uczniów. Tymczasem w godzinie ciemności i władcy tego świata ofiara Chrystusa staje się w tajemniczy sposób źródłem, z którego wytryśnie niewyczerpane przebaczenie naszych grzechów.



Zróżnicowanie grzechów

1852
Grzechy są bardzo zróżnicowane. Pismo święte dostarcza wiele ich wykazów. List do Galatów przeciwstawia uczynki ciała owocom ducha: "Jest... rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, Królestwa Bożego nie odziedziczą" (Ga 5, 19-21 )91.

1853
Można rozróżniać grzechy w zależności od ich przedmiotu, tak jak w przypadku każdego czynu ludzkiego, w zależności od cnót, jakim przeciwstawiają się przez nadmiar bądź brak, lub w zależności od przykazań, którym są przeciwne. Można je uporządkować również w zależności od tego, czy dotyczą Boga, bliźniego czy siebie samego; można je podzielić na grzechy duchowe i cielesne bądź też grzechy popełnione "myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem". Źródłem grzechu jest serce człowieka i jego wolna wola, zgodnie z nauczaniem Pana: "Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym" (Mt 15, 19-20). W sercu także przebywa zasada dobrych i czystych uczynków - miłość, którą rani grzech.




Ciężar grzechu: grzech śmiertelny i powszedni

1854
Grzechy należy oceniać według ich ciężaru. Rozróżnienie między grzechem śmiertelnym a grzechem powszednim, dostrzegalne już w Piśmie świętym92, zostało przyjęte w tradycji Kościoła. Potwierdza je doświadczenie ludzi.

1855
Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem. Grzech powszedni pozwala trwać miłości, chociaż ją obraża i rani.

1856
Grzech śmiertelny, naruszając w nas zasadę życia, którą jest miłość, domaga się nowej inicjatywy miłosierdzia Bożego i nawrócenia serca, które zazwyczaj dokonuje się w ramach sakramentu pojednania:

Gdy bowiem wola zmierza ku czemuś, co ze swojej natury sprzeciwia się miłości, ustanawiającej w człowieku właściwy porządek w stosunku do celu ostatecznego, wówczas grzech jest śmiertelny ze względu na swój przedmiot... zarówno gdy zwraca się przeciw miłości Bożej, jak bluźnierstwo, krzywoprzysięstwo itp., jak i wtedy, gdy zwraca się przeciw miłości bliźniego, np. morderstwo, cudzołóstwo itp... Niekiedy jednak wola zwraca się ku temu, w czym zachodzi pewien brak porządku, który jednak nie sprzeciwia się miłości Boga i bliźniego, np. próżne słowo, nadmierny śmiech itp. Tego rodzaju grzechy są powszednie93.

1857
Aby grzech był śmiertelny, są konieczne jednocześnie trzy warunki: "Grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą".

1858
Materię ciężką uściśla dziesięć przykazań zgodnie z odpowiedzią, jakiej Jezus udzielił bogatemu młodzieńcowi: "Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę" (Mk 10, 19). Ciężar grzechów jest większy lub mniejszy: zabójstwo jest czymś poważniejszym niż kradzież. Należy uwzględnić także pozycję osób poszkodowanych: czymś poważniejszym jest przemoc wobec rodziców aniżeli wobec kogoś obcego.

1859
Grzech śmiertelny wymaga pełnego poznania i całkowitej zgody. Zakłada wiedzę o grzesznym charakterze czynu, o jego sprzeczności z prawem Bożym. Zakłada także zgodę na tyle dobrowolną, by stanowił on wybór osobisty. Ignorancja zawiniona i zatwardziałość serca nie pomniejszają, lecz zwiększają dobrowolny charakter grzechu.

1860
Ignorancja niedobrowolna może zmniejszyć winę, a nawet uwolnić od ciężkiej winy. Nikt jednak nie powinien lekceważyć zasad prawa moralnego, które są wypisane w sumieniu każdego człowieka. Impulsy wrażliwości, uczucia mogą również zmniejszyć dobrowolny i wolny charakter winy, podobnie jak naciski zewnętrzne czy zaburzenia patologiczne. Grzech popełniony ze złości, w wyniku świadomego wyboru zła jest najcięższy.

1861
Grzech śmiertelny jest - podobnie jak miłość - radykalną możliwością wolności ludzkiej. Pociąga on za sobą utratę miłości i pozbawienie łaski uświęcającej, to znaczy stanu łaski. Jeśli nie zostanie wynagrodzony przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa i wieczną śmierć w piekle; nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych, na zawsze. Chociaż możemy sądzić, że jakiś czyn jest w sobie ciężką winą, powinniśmy sąd nad osobami powierzyć sprawiedliwości i miłosierdziu Bożemu.

1862
Grzech powszedni jest popełniony wtedy, gdy w materii lekkiej nie przestrzega się normy prawa moralnego lub gdy nie przestrzega się prawa moralnego w materii ciężkiej, lecz bez pełnego poznania czy całkowitej zgody.

1863
Grzech powszedni osłabia miłość; jest przejawem nieuporządkowanego przywiązania do dóbr stworzonych; uniemożliwia postęp duszy w zdobywaniu cnót i praktykowaniu dobra moralnego; zasługuje na kary doczesne. Grzech powszedni świadomy i pozostawiony bez skruchy usposabia nas stopniowo do popełnienia grzechu śmiertelnego. Grzech powszedni nie czyni nas jednak przeciwnymi woli i przyjaźni Bożej; nie zrywa przymierza z Bogiem. Może być naprawiony po ludzku z pomocą łaski Bożej. "Nie pozbawia łaski uświęcającej, przyjaźni z Bogiem, miłości ani, w konsekwencji, szczęścia wiecznego".

Jak długo bowiem chodzi człowiek w ciele, nie może uniknąć wszystkich grzechów, nawet lekkich. Lecz tych grzechów, które nazywamy lekkimi, wcale sobie nie lekceważ, jeśli je ważysz. Lękaj się, kiedy je liczysz. Wiele drobnych rzeczy tworzy jedną wielką rzecz; wiele kropli wypełnia rzekę; wiele ziaren tworzy stos. Jaką więc mamy nadzieję? Przede wszystkim - wyznanie....

1864
"Kto by... zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego" (Mk 3, 29). Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego99. Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i do wiecznej zguby.



Rozprzestrzenianie się grzechu

1865
Grzech powoduje skłonność do grzechu; rodzi wadę wskutek powtarzania tych samych czynów. Wynikają z tego niewłaściwe skłonności, które zaciemniają sumienie i zniekształcają konkretną ocenę dobra i zła. W ten sposób grzech rozwija się i umacnia, ale nie może całkowicie zniszczyć zmysłu moralnego.

1866
Wady można porządkować według cnót, którym się przeciwstawiają, jak również zestawiać je z grzechami głównymi, wyróżnionymi przez doświadczenie chrześcijańskie za św. Janem Kasjanem i św. Grzegorzem Wielkim100. Nazywa się je "głównymi", ponieważ powodują inne grzechy i inne wady. Są nimi: pycha, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo lub znużenie duchowe.

1867
Tradycja katechetyczna przypomina również, że istnieją "grzechy, które wołają o pomstę do nieba". Wołają więc do nieba: krew Abla, grzech Sodomitów, narzekanie uciemiężonego ludu w Egipcie103, skarga cudzoziemca, wdowy i sieroty, niesprawiedliwość względem najemnika.

1868
Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy: - uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie; - nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując; - nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani; - chroniąc tych, którzy popełniają zło.

1869
W ten sposób grzech czyni ludzi współwinnymi, wprowadza między nich pożądliwość, przemoc i niesprawiedliwość. Grzechy powodują powstawanie sytuacji społecznych i instytucji przeciwnych dobroci Bożej. "Struktury grzechu" są wyrazem i skutkiem grzechów osobistych. Skłaniają one z kolei ich ofiary do popełniania zła. W znaczeniu analogicznym stanowią one "grzech społeczny".

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-11-10, 15:13

Marek_Piotrowski pisze: 2019-11-10, 15:04
Wbrew pozorom owo zagłębianie się w to "czy dobrze wyznałam" jest bardzo szkodliwe duchowo - bo utrudnia przylgnięcie do Boga. I wyrabia obraz Boga który cały czas rachuje "wyspowiadała się z wszystkiego czy nie?".
Trzeba pamiętac, że - poza wszystkim - Bóg zna nasze grzechy. Ich wyznanie ma sens w tym, że się te grzechy znalazło, zgodziło z tym że są złe, odrzuciło/odcięło.

To Bóg wybacza. Nie daj sobie tego odebrać przez wątpliwości.
Wyspowiadałaś się i to zostało wybaczone. Nie kwestionuj Miłosierdzia Bożego "księgowym" podejściem do Sakramentu Pokuty. Chciałaś przebaczenia, więc je otrzymałaś.
Koniec, kropka.
Zajmij się swoimi bieżącymi, aktualnymi przywarami - bo te są dla Ciebie niebezpieczne, a nie te odpuszczone (bo, nawet jak o nich zapomniałaś, to one SĄ odpuszczone).
Ciesz się Panem w Eucharystii. Przylgnij do Niego - nie jako do "Księgowego grzechów" lecz do Kogoś, kto tak pragnie Twojego zbawienia, że umarł za Ciebie. Myślisz, że PO CZYMŚ TAKIM będzie miał pretensje za coś, czego nie powiedziałaś bo zapomniałaś, czy nie pomyślałaś że należy powiedzieć?

Skrupuły to do pewnego stopnia egoizm - szatan kusi nas, by stawiać siebie (i to co zrobimy, w tym wyznanie grzechów) na pierwszym miejscu. A nie to jest najważniejsze. Jest to szczególnie niebezpieczna taktyka Złego, bo "udaje" dobre intencje.
Piszę o tym tak śmiało, bo sam to przeżyłem. Nie daj się nabrać i przestań się martwić.

idziesz na Mszę Świętą - najbardziej wzniosłe spotkanie z Bogiem, jakie istnieje na ziemi. I zamiast się z Nim spotkać i rozmiłować, cieszyć się tym spotkaniem, zastanawiasz się nad tym "czy na pewno dobrze powiedziałam".
Czy takie coś - co ewidentnie Cię oddala, a nie przybliża do Boga, może od Niego pochodzić?
Absurd.
Jeśli od kogoś pochodzi, to od tego, który nie chce żebyś miała intymny kontakt z Bogiem na Mszy Świętej.

Pewnie się powtarzam, ale... jak to technokrata, podsumowanie w punktach:
  1. Wyspowiadałaś się i to zostało wybaczone. Nie kwestionuj Miłosierdzia Bożego "księgowym" podejściem do Sakramentu Pokuty. Chciałaś przebaczenia, więc je otrzymałaś. Koniec tematu.
    Zajmij się swoimi bieżącymi, aktualnymi przywarami - bo te są dla Ciebie niebezpieczne, a nie te odpuszczone.
    Skrupuły to narzędzie szatana, które sprawia, że nie jesteś w stanie pracować nad teraźniejszością, nad swoją aktulną formacją.
    Czyli ZWRÓĆ UWAGĘ NA TWOJE AKTUALNE GRZECHY. Przeszłe, zostaw przeszłości
  2. Następna sprawa - natręctwa bazują na fałszywym obrazie Boga (jako surowego sędziego - śledczego itd., kogoś kto tylko patrzy czy czemuś przy spowiedzi nie uchybiłaś) Może pomóc zgłębianie i kontemplowanie Miłości i miłosierdzia Boga (tego, że umarł po to, by dać możliwość zbawienia każdemu nas).
    Czyli : POSTARAJ SIĘ POZNAĆ MIŁOSIERNEGO BOGA, KTÓRY ZROBI WSZYSTKO, BY TYLKO CI POMÓC - I ODRZUĆ TĘ SUROWĄ KARYKATURĘ, KTÓRĄ MASZ ZA "OBRAZ BOGA" OBECNIE

    Pomocą może być dobry, rozumiejący sprawy skrupulanctwa spowiednik. Najlepiej stały.
  3. Ciesz się Panem w Eucharystii. Przylgnij do Niego - nie jako do "Księgowego grzechów" lecz do Kogoś, kto tak pragnie Twojego zbawienia, że umarł za Ciebie.
    CIESZ SIĘ BOGIEM, ZAMIAST SIĘ GO OBAWIAĆ
  4. Ważne: nie myśl o natręctwach. Nie rozumuj, nie "próbuj sobie wytłumaczyć", nie "szukaj argumentów by się przekonać" że aktualne natręctwo jest głupotą.
    Zapewniam Cię - nawet jeśli sobie to wytłumaczysz, pojawi się następne. Myślenie o natręctwach, "walka z nimi" jest ich siłą.

    Co zatem należy zrobić? Coś bardzo trudnego: ZLEKCEWAŻ NATRĘTCTWA. Przychodzą - przyjmij, że nie są od Boga ani nie są "Twoje". Nie walcz z nimi - "puszczaj je bokiem" nie myśląc o nich, nie rozważając - po prostu odrzucaj.
    To według mnie jedyny sposób, by po jakims czasie zaczęły się zmniejszać. To jest bardzo podobne do walki z nałogiem - jeszcze nie raz Cię prawdopodobnie "dopadną" - ale zawsze wracaj do lekceważenia ich.
    Mi się udało - Tobie też się uda.
  5. Aha, jeszcze jedna sprawa, tym razem prosta: NIE DRAMATYZUJ. Nie przeceniaj swojej sytuacji - miliony ludzi w mniejszym czy większym stopniu miało podobny problem. Setki tysięcy, a może miliony go mają w tej chwili. To dość powszechne. I choć jest przykre, nie ma powodów do dramatyzmu. Wyjdziesz z tego i zobaczysz, że będziesz się jeszcze z tego śmiała.

Zresztą... Ty to wszystko już wiesz. Problem, że oprócz rozumnego wytłumaczenia, działa tu również psychika (odmiana nerwicy natręctw).
Kilka praktycznych rad podałem też tu viewtopic.php?p=20384#p20384 - może coś z tego Ci się przyda?

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2019-12-20, 09:32

Dobra spowiedź:

Czym jest spowiedź?


Nie bój się spowiedzi


Mój rachunek sumienia

(dobry odcinek dla skrupulantów)

A co jeśli nie żałuję?


Ciągle mam te same grzechy


Postanowienie poprawy


Jak się spowiadać?


Jak często się spowiadać?


Zadośćuczynienie i pokuta


Przebaczenie

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2020-01-25, 20:16

Marek_Piotrowski pisze: 2020-01-25, 17:55 Podsumujmy

1.
Jezus delegował na uczniów władzę odpuszczania grzechów:
"A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane."/J 20,21-23/
Czyli chciał by to robili w Jego imieniu.
Należy zauważyć, że adresatem tych słów są Apostołowie, a nie wszyscy wierni. Na nich też wpierw tchnął Chrystus Ducha: "Weźmijcie Ducha Świętego"

2
Posługę uczniów i jej stosunek do działania Boga dobrze definiuje Paweł w Liście do Koryntian:
"Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. (Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!" /2 Kor 5, 18-20/
Warto pamiętać jednak, że:
KKK 987 "W odpuszczaniu grzechów kapłani i sakramenty są tylko narzędziami, którymi chce posługiwać się nasz Pan, Jezus Chrystus, jedyny sprawca i dawca naszego zbawienia, by zgładzić nasze nieprawości i udzielić nam laski usprawiedliwienia" (Katechizm Rzymski, I, 11, 6).

3
Jesli idzi o argumentację, iż rzekomo wyznanie ma nastąpić jedynie przed tym, któremu zrobiliśmy grzechem krzywdę, to po pierwsze, nie każdy grzech owocuje krzywdą dla kogoś innego. Nawet kiedyś spotkałem się, iż pewna dziewczyna zapytała: ok, jak jak zgrzeszy dwoje ludzi np. seksulanie...kto kogo ma tu przepraszac i kto komu odpuszczac?
Po drugie (i ważniejsze) chodzi o odpuszczenie grzechów przez Boga- a nie ewentualnego skrzywdzonego grzesznika (nawet jesli takowy istnieje). Jest więc jak najbardziej zasadne, by iść do kogoś, kogo Bóg upoważnił do rozgrzeszania w swoim imieniu.
Jeśli jest jakiś skrzywdzony, należy go również przeprosić i zadośćuczynić - ale Bóg swojego przebaczenia od tego nie uzależnia.
Nawet jeśli skrzywdzony odmówi mi przebaczenia - nie blokuje to drogi do przebaczenia przez Boga.
Zatem grzechy trzeba wyznać, i to nie tylko temu, przeciw któremu się zgrzeszyło:
"Dowiedzieli się o tym wszyscy Żydzi i Grecy, mieszkający w Efezie, i strach padł na wszystkich, i wysławiano imię Pana Jezusa. Przychodziło też wielu tych, którzy uwierzyli, wyznając i ujawniając swoje uczynki." /Dz19,17-18/

4
Oczywiście odpuszczeniu grzechów towarzyszy spowiedź [Jak ktoś odpuszcza, musi wiedzieć co, nieprawdaż?]

Jezus nie określił jej formy, gdyż w ogóle nie określał dokładnie organizacji Kościoła, pozostawiając to apostołom (a w szczególności papiezowi "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie."/Mt 16,19/)

Oczywiście Jezus pozostawił asystencję Ducha Świętego do podejmowania decyzji o formach życia Kościoła i obowiązkach wiernych

I ta świadomość zawsze w gronie apostołów -biskupów była (zauważyliście jakiej formuły użył opisany w Dziejach Apostolskich I Sobór Jerozolimski wydając zarządzenia w sprawie organizacji Kościoła i obowiązków chrześcijan? "Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my..." (polecam Dz 15,6- 29)
I nic dziwnego, skoro Jezus powiedział: "Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał."/Łk 10,16/

5
Oczywiście pierwszym odpuszczeniem grzechów jest chrzest a także niekiedy inne okoliczności - np. sakramentu pokuty udziela się także w okolicznościach namaszczenia chorych, przy czym i tu wyznanie grzechów było bardzo ważne:
"Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego." /Jk 5,14-17/

6
Być moze spowiedź uszna to dość późna praktyka (choć to wcale nie jest pewne). Z tym, że mówiąc "późna" mówię o IV wieku. W stosunku do tego, kiedy powstały wyznania kwestionujące spowiedź, to zamierzchła przeszłość ;)

7
Najważniejsze jednak ze - wbrew często powtarzanym tezom - poprzedniczką spowiedzi usznej nie była "spowiedź bezpośrednio do Boga" lecz publiczne, indywidualne wyznanie winy we wspólnocie Kościoła. Publiczna była także pokuta.

Czytamy o tym choćby w Dziejach 19,17-18 (wcześniej go cytowałem) oraz w 1 Liście Jana:
"Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości." /1 J 1,8-9/

8
O tym publicznym wyznaniu win czytamy także w pismach starochrześcijańskich.
Np. w Didache, czyli nauce 12 apostołów, piśmie pochodzącym z I wieku, czytamy:
"W dniu Pana, w niedzielę gromadźcie się razem, by łamać chleb i składać dziękczynienie, a wyznawajcie ponadto wasze grzechy (...), a jeśli kto drugiego obrazi, niechaj nikt z nim nie mówi, niechaj nie usłyszy od was ani słowa, dopóki nie odprawi pokuty" (14:1, 15:3).
Tamże czytamy:
"W zgromadzeniu będziesz wyznawał swe błędy i nie pójdziesz na modlitwę z nieczystym sumieniem"

Inny starożytny dokument, napisany ok. roku 130 List Barnaby, głosi:
"Wyznawaj grzechy twoje. Nie chodź na modlitwę z nieczystym sumieniem" .

O spowiedzi pisał także Orygenes (ur.185), nawiązując wyraźnie do roli spowiedników: „Jeżeli to uczynimy i odkryjemy grzechy nasze nie tylko przed Bogiem, lecz także przed tymi, co mogą uleczyć nasze rany i grzechy, zgładzi nam je..."(Homilie do Ewangelii św.Łukasza).

Tertulian (ur.155) radził: „jeśli masz wątpliwości co do spowiedzi, to rozważ sobie piekło (...). Wyobraź sobie najpierw wielkość kary, abyś się nie wahał przyjąć środka zaradczego."(O pokucie)

O indywidualnej spowiedzi przed kapłanem pisał również św.Cyprian.W liście z 250 r. skierowanym do duchownych diecezji kartagińskiej w sprawie grzeszników, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie śmierci, św.Cyprian pisze: "Jeśli spotka ich jakieś nieszczęście lub niebezpieczna choroba, to nie czekając na nasze przebycie, mogą przed jakimkolwiek tam obecnym prezbiterem, lub gdyby w niebezpieczeństwie śmierci prezbitera nie można było znaleźć przed diakonem, wyznać swą winę. Niech po włożeniu na nich rak na znak pokuty, odejdą w pokoju do Pana" (Cyprian, Listy 18).


9
Często przytaczane rozumowanie że "Dawid się modlił i otrzymał odpuszczenie grzechów" nie mówi nam nic o kształcie sakramentu Pokuty w Nowym Przymierzu. Zwłaszcza że o tym kształcie dobrze mówi Nowy Testament.

Inna rzecz, że i w Starym Testamencie wymagano publicznego wyznania grzechów:
Powiedz Izraelitom: jeżeli mężczyzna lub kobieta dopuszcza się jakiego grzechu wobec ludzi, popełniając przestępstwo przeciw Panu, to osoba ta zaciągnie winę.
Mają wyznać grzech popełniony i oddać dobro nieprawnie zabrane z dodaniem piątej części temu, wobec kogo zawinili.
/Lb 5, 6-7/
W Księdze Nehemiasza pokazano jak takie wyznanie wyglądało:
" A w dwudziestym czwartym dniu tego miesiąca zgromadzili się Izraelici, skruszeni postem i odziani w wory, z głowami posypanymi ziemią.
I odłączyło się potomstwo Izraela od wszystkich cudzoziemców. Wtedy stojąc wyznali swoje grzechy i wykroczenia swych ojców.
Stali więc na swoim miejscu, a [lewici] czytali z księgi Prawa Pana, Boga swojego, przez ćwierć dnia, a przez drugą ćwierć wyznawali swe grzechy klęcząc przed Panem, Bogiem swoim.
I na podwyższeniu lewitów stanęli: Jozue, Binnuj, Kadmiel, Szebaniasz, Bunni, Szerebiasz, Bani, Kenani - i głośno wołali do Pana, Boga swego; "
/ Ne 9:1-4 /

Inny przykład:
Ezd 10:1 "Gdy Ezdrasz, płacząc i klęcząc przed domem Bożym, modlił się i wyznawał grzechy, zebrał się dokoła niego bardzo wielki tłum z Izraela: mężczyzn, kobiet i dzieci, przy czym lud płakał rzewnymi łzami."

Kpł 5:5-6 bt5 "(..) jeżeli więc ktoś zawini przez jeden z tych [czynów], to niech wyzna, że przez to zgrzeszył. (6) Wtedy przyniesie - jako ofiarę zadośćuczynienia dla Pana za swój grzech - samicę spośród drobnego bydła, owcę lub kozę, na ofiarę przebłagalną. A kapłan dokona przebłagania za jego grzech."

Nowy Testament mówi jednak jeszcze precyzyjniej o praktyce starotestamentowej :grzechy wyznawano już wobec Jana podczas chrztu w Jordanie (Mt 3,6 Mk 1,5)

10
Jak pisałem, praktykowano spowiedź publiczną we wspólnocie wiernych, choć historycy nie są zgodni czy wszystkie grzechy tak wyznawano. Forma ta zresztą jest nadal dozwolona w Kościele katolickim, ale rzadko bywa wykorzystywana. Myślę, że czym innym było wyznanie – nawet najbardziej intymnych – grzechów w pierwotnej, niewielkiej wspólnocie chrześcijańskiej a czym innym byłaby ta sama czynność zastosowana dzisiaj.
Z biegiem czasu, wraz z wzrostem ilościowym chrześcijan powoli zaczęto stosowac bardziej dyskretne formy (dziś nazywamy je spowiedzią uszną).

Niektórzy twierdzą że spowiedź „uszną” (wyznanie win jedynie prezbiterowi) wprowadził Sobór Laterański IV (1215 r.), jednak sobór jedynie nakazał co najmniej coroczną spowiedź oraz ustalił surowe kary (usunięcie z urzędu i dożywotnia pokuta w klasztorze) dla spowiedników łamiących sekret spowiedzi.
Kościół Ormiański, Koptyjski i Etiopski odłączyły się w IV w. W Kościołach tych praktykuje się spowiedź uszną, stąd wniosek że co najmniej w IV wieku już ją praktykowano.

W początkowym okresie było nawet tak, iż spowiedź po chrzcie można było odbyś tylko raz! Jak poważnie traktowano wówczas Sakrament Pokuty świadczy choćby dokument z epoki, Pasterz Hermasa (ok.140r.), w którym czytamy: „jeśli po tym wezwaniu wielkim i uroczystym [po chrzcie] ktoś skuszony przez szatana zgrzeszy, ma już tylko jedną możliwość pokuty. Jeśli zaś wciąż na nowo będzie grzeszyć i pokutować, nie na wiele się to przyda takiemu człowiekowi, bo trudno mu będzie znaleźć życie”



11
Trzeba też podkreślić, ze Sakrament Pokuty to nie tylko spowiedź. To także rachunek sumienia, żal za grzechy, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie.
Co więcej - żal doskonaly (np. w momencie gdy nie można przystąpić do Sakramentu Pokuty a jest zagrożenie życia) wobec Boga gładzi grzech. Bóg wybacza, bo nie jest związany swoimi sakramentami - ona są tylko (ładne "tylko"!) "bonusami".
Jednak próba zastąpienia sakramentu Pokuty tą "nadzwyczajną formą" w normalnych warunkach stawia pod znakiem zapytania doskonałość grzechu i szczerość nawrócenia.

12
Oczywiście ani zdanie "każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów" (Dz.Ap.10:43), ani Dz.Ap.8:22 nie są zadnym argumentem, bowiem mówią o tym, z czym się wszyscy zgadzamy - ze to Bóg odpuszcza grzechy. NIE mówią natomiast nic na temat, jak to się odbywa.
Niektórzy pytają: Bóg może odpuścić grzechy bez udział kapłana, człowiekowi wiernemu Kościołowi ?
To niewłaściwe pytanie, bowiem Bóg WSZYSTKO może.
Na przykład może - zamiast kazać uczniom ewangelizować - "włożyć" każdemu do głowy Ewangelię.
Pytanie brzmi nie "czy może?" tylko "czy chce tak zrobić?"
Zwykle, jeżeli coś ustala, chce by było jak ustalił, bez specjalnego wykorzystywania dróg których nie ustanowił.

13
Na podstawie Pisma nie da się zaprzeczyć spowiedzi. My, ciemni katole nie dyskutujemy ze Słowem Bożym . Kiedy czytamy o apostołach " Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" /J 20,23/ to nie zastanawiamy się czy grzeszni ludzie mogą czy nie mogą odpuszczać grzechów.
Podobnie jeśli czytamy " I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. /Mt 16,19/ to nie kombinujemy czy Piotr lub Ci którym przekazał sukcesję mógł/mogli ustanowić sukcesję albo spowiedź uszną, tylko przyjmujemy że ona obowiązuje.

14
Jesli idzie o rozwój praktyki tego sakramentu, polecam gorąco http://lumentv.pl/y-t-test-2014-01-04/i ... 776a0efbbc

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2020-01-29, 09:07

W spowiedzi jestem jak dobry łotr, ale doświadczam większego przywileju niż on, ponieważ znajduję się na tym samym krzyżu, co Zbawiciel” – pisze dominikanin.

Hans Urs von Balthasar, szwajcarski teolog, mówił o krzyżu w niezwykłej perspektywie: Jezus na Golgocie spowiadał się w imieniu całego świata. W swoich ranach zaniósł przed tron Ojca wszystkie nasze grzechy. Wystawił je ku światłu miłosierdzia (…).
Na krzyżu każdy grzech został już przyjęty z miłością. Został również wyznany przez Tego, który grzech przyjął z głęboką wiarą w Bożą moc, zwyciężającą wszelką niemoc ludzką. Został też usprawiedliwiony przez Jedynego Sprawiedliwego. O każdym spowiadającym się Jezus mówił: „Wybacz mu, Ojcze, bo nie wiedział, co czyni!” (zob. Łk 23,34).


Spowiedź jest sytuacją, w której proszę Jezusa, aby był ze mną w chwili, gdy ukazuję swoje rany Ojcu; gdy idę do Boga pełen lęku, wstydu, bólu i niepewności. Pan pozwala mi uklęknąć przy konfesjonale, którym jest Jego krzyż. Jestem jak dobry łotr, ale doświadczam większego przywileju niż on, ponieważ znajduję się na tym samym krzyżu, co Zbawiciel. Nie jestem sam w chwili, gdy snuję swoją dramatyczną, pełną bólu i lęku opowieść o mym upadku. Jest ze mną Ten, który zna moje serce i który wie, co się w nim kryje.

Czyniąc zło, wyrządzam konkretną krzywdę innym ludziom i samemu sobie. Podczas spowiedzi odsłaniam to podwójne cierpienie, powierzam je Ojcu wraz z Chrystusem, który oddał za mnie swego ducha. W ten sposób powierzam swoje życie Bogu – „Wzdycham z głębi serca, oczekując odkupienia”. Nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć za Jezusem: „Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego!”.

Wyznaję swoje winy jako grzesznik, czyli człowiek oddalony, zagubiony, odarty z godności. Przez każde zło staję się uboższy o dobro, którego nie zdołałem w danej chwili podjąć. Wpadam wtedy w stan duchowej nędzy. Nie należy tego rozumieć jako pomniejszenia poczucia własnej wartości i piękna. Grzech coś mi zabiera, z czegoś mnie okrada. Gdy uznaję swoją nędzę, wówczas Syn Boży najchwalebniejszą szatą swego ukrzyżowanego ciała okrywa moją nagość.

(…) Istotą spowiedzi jest powierzenie Bogu swojego poranionego życia, w nadziei, że On będzie je odnawiał. Ze swojej strony robię to, co do mnie należy, aby dokonane wyznanie było jak najprawdziwsze.


Dla wielu ludzi przyznanie się do popełnionego zła jest tym samym, co uznanie siebie za kogoś beznadziejnego, złego, głupiego, słabego i obłudnego. Pojawia się w nich wstręt do siebie samego, czemu towarzyszą destrukcyjny smutek i rezygnacja. Powtarzanie starych grzechów rodzi złość, a nawet rozpacz. Człowiek poniża siebie samego, zadręcza się ciągłymi wyrzutami sumienia, zamyka się w swoim bólu.

W konstruktywnym przeżyciu żalu za grzechy ważne jest zdanie sobie sprawy z konsekwencji dokonanych czynów. Żal staje się przypieczętowaniem dokonanej oceny: „Tak, to wszystko prawda. Nie jest dobrze”. Człowiek szczerze żałujący swoich złych czynów nie musi jednak potępiać własnej przeszłości. Nie musi mówić: „Gdyby dało się cofnąć czas, nie zrobiłbym tego”. Nie musi myśleć z obrzydzeniem o własnych uczynkach.

Wystarczy, że uzna, iż to, co się stało, obiektywnie oddaliło go od Boga Miłości. Żal to świadomość utraty większego Piękna i Życia dla mniejszego dobra i radości.

Fragment książki o. Wojciecha Jędrzejewskiego OP pt. „10 sposobów na głupotę (własną)”, wydawnictwo Fides.

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2020-02-16, 11:05

Mówiąc o skrupułach nie mamy do czynienia z problemem duchowym, lecz psychologicznym, to znaczy z zaburzeniem psychicznym na tle nerwicy obsesyjnej, nazywanym „skrupulanctwem” lub „obsesją grzechu”. W nerwicy obsesyjnej człowiek szuka absolutnego bezpieczeństwa we wszystkim: tak w poznawaniu, jak i w decydowaniu. Stara się za wszelką cenę wyeliminować najmniejszy choćby cień własnej prowizoryczności. Chciałby postępować bez uwzględnienia warunkowości i ograniczenia każdego aktu ludzkiego. Stara się tego nie dostrzegać, nie akceptuje tego i jest całkowicie zamknięty na tę rzeczywistość.

Skrupulat obsesyjny myśli, że zgrzeszył w każdej sytuacji czy też przez każde wyrażenie, często myli myśl z rzeczywistością, ideę grzechu z niepokojem iż zgrzeszył naprawdę, wpadając w ten sposób jeszcze bardziej w zamieszanie. Częsta praktyka spowiedzi osiąga cel sobie przeciwny, wzmacniając jego neurotyczny niepokój.

Skrupulat spowiada się, odczuwając potrzebę, która nie ma związku z Sakramentem Pojednania. Jego jedynym celem jest wyeliminowanie niepokoju, który nie ma nic wspólnego z autentycznym świadomym żalem. Niepokój, którego chce się pozbyć, polega na nieuświadomionym poczuciu winy, które stało się okrutnym nieuświadomionym moralistą, terroryzującym osobę aż do tego stopnia, że zmusza ją do ciągłych spowiedzi bez najmniejszej obiektywnej winy. Pocieszenie, które skrupulant otrzymuje od spowiednika, przynosi mu ulgę pozorną, w rzeczywistości wzmacnia ona tylko jego poczucie winy. Skrupulat posiada nie tyle „delikatne” sumienie, co skłonność poszukiwania, u siebie i u innych, przekonania o swojej grzeszności.

Potrzeba uzdrowienia w Jezusie swoich zahamowań. Duchowość chrześcijańska nie ma na celu osiągnięcia wewnętrznej doskonałości, ale spotkanie z Jezusem, życie Jego miłością, Jego spojrzeniem. Tu nie chodzi o rachunki, lecz o miłość, która się liczy z człowiekiem, a nie rozlicza z nim! Skupiaj swoją uwagę na miłości Boga, nie zaś na swojej grzeszności.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
http://www.przemiana.biblia.pl/index.ph ... =&pyt=1678

Czym więc jest sumienie skrupulanckie? Mówiąc najprościej to pewne przewrażliwienie, które odnosi się do możliwości popełnienia grzechu. Może ona obejmować wszystkie dziedziny życia albo szczególnie jakiś obszar, np. związany z seksualnością lub z możliwością sprofanowania Najświętszego Sakramentu.

Księże Jacku, jeśli odkryję, że jestem skrupulantem, to jak mam sobie pomóc? Jakie pierwsze kroki wykonać? Do kogo się udać? Co robić, a czego nie?

Ks. Jacek Hadryś: W takiej sytuacji konieczny jest stały spowiednik, regularne spotykanie się z nim i bezwzględne posłuszeństwo jego zaleceniom. A jak nie mam takiego stałego lub mam, ale nie potrafi mi pomóc? Trzeba szukać, popytać o kapłana, który zna się na pomaganiu skrupulantom… dopiero kiedy okaże się, że sprawy ze skrupułami poszły zbyt daleko, tak że nie potrafię okazać posłuszeństwa spowiednikowi w sprawach duchowych i moralnych, to wtedy zapewne podpowie, aby skorzystać z pomocy chrześcijańskiego psychologa…

A dlaczego tak konieczny jest stały spowiednik?

Ponieważ przeżywając koszmar skrupułów, nie jest się w stanie samemu ocenić swojego postepowania. Spowiednik wówczas „bierze na siebie” odpowiedzialność za skrupulanta. Jeśli np. powie mu, że ma przyjmować Jezusa w komunii i nie przystępować wcześniej do spowiedzi, choćby był przekonany o popełnieniu przez siebie grzechu śmiertelnego, to skrupulant powinien kapłanowi zaufać i tak zrobić.

https://misyjne.pl/jak-sobie-poradzic-z ... -eksperta/

Jak się spowiadać - instrukcje dla skrupulantów:
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TA ... ac_10.html

„INSTRUKCJA” DLA OSÓB Z SUMIENIEM
SKRUPULATNYM


Poza samymi skrupulatami pewnie nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie cierpień duchowych takich ludzi i stąd podpowiedzi, które mogą im bardzo pomóc w wyjściu z tej przypadłości.

- Osoba z chorym sumieniem powinna wybrać sobie tylko jednego spowiednika i wiernie się go trzymać przez co najmniej kilka lat, aż do wyprowadzenia z choroby. W związku z tym należy wyszukać sobie księdza z odpowiednim doświadczeniem, niezbyt młodego. Po dokonaniu tego wyboru nie wolno się zbyt szybko zniechęcać i rezygnować z pomocy danego kierownika duchowego, gdyż i ksiądz musi mieć czas, by „wejść w problem” prowadzonej osoby. Pomoże mu w tym modlitwa penitenta.

- Spowiednik ma prawo liczyć na całkowite posłuszeństwo penitenta odnośnie do podejmowanego planu pracy nad sobą. Penitent winien darzyć swojego kierownika duchowego pełnym zaufaniem, wierząc mu bardziej niż sobie i swoim odczuciom.

- Częstotliwość spowiedzi św. ustala spowiednik. Zasadniczo poleca się korzystanie z sakramentu pojednania regularnie raz w miesiącu.

- W razie wątpliwości (podstawowy problem sumień skrupulanckich):

— Gdy penitent nie potrafi ocenić, czy popełniony przez niego czyn jest grzechem ciężkim czy lekkim, ma go traktować jako grzech lekki i ów grzech wyznać przy spowiedzi św. w oznaczonym czasie.

— Gdy chory ma wątpliwość, czy może (powinien) przystąpić do Komunii św. — ma przystąpić, wierząc, że w tym sakramencie Jezus pozostawił moc uzdrawiania. Przecież gdyby Komunia św. była nagrodą, na którą ktoś z ludzi zasługuje — nikt z nas nie mógłby podejść do stołu Pańskiego! Tymczasem Pan Jezus ustanowił Eucharystię jako Pokarm, od którego zależy nasze zbawienie, a nie jako nagrodę dla najlepszych i bezgrzesznych ludzi.

- Spowiedź osoby z sumieniem skrupulatnym powinna trwać najwyżej trzy minuty. W razie potrzeby (dla spokoju sumienia, by niczego nie pominąć) penitent może korzystać z kartki, na której wypisze swoje problemy, mówiąc o nich jak najkrócej i jak najogólniej. Spowiednik zadaje pytania penitentowi, gdy uzna to za stosowne i potrzebne dla ważności sprawowanego sakramentu czy dobra duchowego spowiadanej osoby.

- Penitentowi nie wolno:

— Zmieniać spowiednika bez porozumienia ze stałym spowiednikiem.

— Chodzić do spowiedzi poza ustalonym terminem.

— Wracać do minionych spowiedzi, nawet gdy są poważne wątpliwości.

— Kwestionować ważności dawniejszych spowiedzi.

— Dokonywać spowiedzi generalnych (z całego życia).

- Wyjście ze skrupułów jest możliwe, a czas trwania tego procesu zależy od stopnia posłuszeństwa i konsekwencji w korzystaniu z łaski Bożej, udzielanej w sakramentach Eucharystii i pokuty. Wysiłek swój i spowiednika należy omodlić.

- Penitent skrupulat nie korzysta w rachunku sumienia z żadnych książeczek i wzorów (chyba że spowiednik wyraźnie wskaże i zaleci jakiś wzór). Schemat jego rachunku sumienia może być następujący:

— Wyliczenie grzechów w oparciu o Przykazania Boże i kościelne — faktów, które naprawdę zaistniały.

— Rozliczenie się z postanowienia z ostatniej spowiedzi św. (postanowienie może być tylko jedno i spowiednik musi o nim wiedzieć; nie podejmuje się go na własną rękę).

— Wada główna: grzech, z którym są największe problemy, który się najczęściej pojawia lub bywa przyczyną innych grzechów.

— Obowiązki stanu: praca, życie rodzinne, nauka, droga powołania...

- Istotą sakramentu pokuty i spowiedzi św. jest zawierzenie miłosiernemu Bogu i nieustanne nawracanie się, a nie odnoszenie wszystkiego do własnego „ja”. Bóg mnie zna i nie przestaje kochać! Zamiast koncentrować się na własnych grzechach, trzeba czynić dobro! Największym wrogiem skrupulata (choć nie tylko jego) jest egoizm i egocentryzm. Sądzeni będziemy z miłości, a nie z grzechów!

- Spowiednik mógłby odmówić prowadzenia skrupulata, gdyby ten nie chciał mu być posłuszny i gdyby mimo najdokładniejszej nawet spowiedzi nie przystępował do Komunii św.

Każdemu z nas potrzebna jest formacja sumienia, by stawało się ono naszym sojusznikiem w drodze do doskonałości — więcej: sanktuarium, w którym człowiek spotyka się z samym Bogiem.

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2020-02-16, 11:21

https://czechowice.jezuici.pl/?p=945


Sugestie pomocne w towarzyszeniu osobom z problemami skrupułów

Wspomnieliśmy, że skrupuły mogą być dopustem Boga, który tym sposobem pragnie wznieść człowieka na wyższy poziom spotkania ze sobą samym i z Nim. Tak zapewne było w przypadku św. Ignacego. Nas interesuje przeżywanie skrupułów związane z niedojrzałością emocjonalną osoby, z której to niedojrzałości mogą zrodzić się skrupuły. Wiemy, jak wiele zależy od dojrzałości emocjonalnej osoby. Łaska buduje na naturze, zakłada ją i nie pomija jej. Bóg liczy się z prawami, jakie złożył w człowieku.
W rozważaniach o sumieniu wyróżnia się sumienie moralne i emocjonalne. U skrupulantów to pierwsze zostało zawładnięte przez drugie. Sumienie emocjonalne powoduje, że osoba metrykalnie dorosła ocenia błędnie swoje czyny. Sprawdzonym sposobem wyjścia z tej niedojrzałości jest pomoc w wejściu skrupulanta w proces podejmowania własnych decyzji. Spowoduje to inne widzenie siebie i swoich czynów moralnych. Konieczne do tego jest jednak mądre towarzyszenie duchowe, a ze strony skrupulanta całkowita szczerość i otwarcie przed osobą towarzyszącą.
W tym ujęciu wychodzenie ze skrupułów jest uwalnianiem skrupulanta od ciążącego na nim sumienia emocjonalnego poprzez kształtowanie samodzielnej postawy życiowej, poprzez podejmowanie odpowiednich decyzji. By mogło się to dokonać, skrupulant musi najpierw zrozumieć swój stan. Ma on zrozumieć, że doświadczane wyrzuty sumienia są najczęściej przejawem nerwicy. Gdy skrupulat boleje nad odczuwaną niewiernością Bogu, tak naprawdę niewierności tej nie popełnił on. Człowiek bowiem nie dotyka w swych odczuciach materii grzechu, ale doświadcza niepokoju płynącego z niezrozumienia tego, czego doświadcza.
Wynika stąd, że metą, ku której ma podążać skrupulant, jest poszukiwanie dojrzałości emocjonalnej, która może być zdobywana głównie poprzezpodejmowanie samodzielnych decyzji. Ta problematyka jest dla niego najtrudniejsza. Człowiek bowiem woli użalać się nad sobą, niż kroczyć ku osobowej dojrzałości. Będzie to niemożliwe bez towarzyszenia mu tak na poziomie psychicznym, jak i duchowym. Zakłada to otwarcie i zaufanie wobec osób towarzyszących, ale także odwagę ryzyka, by iść swoją drogą, niejako wbrew odczuwanym stanom emocjonalnym. Wolność, jakiej człowiek pragnie, zakłada samodzielność w decydowaniu.
Zdolność do brania odpowiedzialności za siebie i za swoje decyzje zakłada świadomość, że osoba skrupulanta w swojej historii osobistej doświadczyła czegoś, co osłabiło czy wręcz rozbiło jej życie emocjonalne. Głównie chodzi tu o jej stosunek do figur autorytetu oraz o niedoświadczanie akceptacji i miłości, co zrodziło skoncentrowanie się na lęku. Wynika z tego między innymi widzenie Boga jako jedynie karzącego sędziego, niedopuszczającego żadnego błędu i wymagającego życia absolutnie nieskalanego. Rodzi to odejście od Boga miłości i miłosierdzia, prowadząc do życia pełnego lęku i ciągłego niepokoju.
Objawia się to na wiele sposobów, między innymi w traumatycznym poczuciu winy i przeżywaniu sakramentu pojednania. Sakrament ten odczuwany jest jako środek karania, potępiania i samokarania. Słuszne pragnienie doskonalenia się przeradza się w dobijający perfekcjonizm, który bezwiednie staje się obroną przed doświadczanym lękiem. Rodzi to coraz większe dążenie do niepozwalania sobie na najmniejszą nawet pomyłkę, co oczywiście jest niemożliwe na tej ziemi. To, że człowiek myli się, nie oznacza, że jest potępiony, godny odrzucenia i pozbawiony wartości. Więcej, człowiekowi wolno się mylić, gdyż wynika to z jego upadłej i naznaczonej grzechem natury. Ponieważ skrupulant żywi w sobie pragnienie bezgrzeszności, wręcz niezdolności do popełnienia grzechu, a codzienne życie pokazuje mu coś zupełnie przeciwnego, żyje on w stanie ustawicznej frustracji.Rodzi to nienawiść do siebie i chęć samokarania, a to z kolei prowadzi do ustawicznego zamieszania, które objawia się właśnie w skrupułach.
Dotykamy tutaj dwóch rzeczywistości: grzechu, który w skrupułach zdaje się wychodzić na pierwsze miejsce, oraz niedojrzałości emocjonalnej, której przy okazji skrupułów doświadczający ich praktycznie nie bierze pod uwagę, tymczasem tak naprawdę jest ona pierwsza. Grzech skrupulant winien przyjąć jako wynik swego stanu po upadku w grzech pierworodny, z którego wybawił nas Jezus Chrystus. Grzech rodzi brak nadziei i dlatego Chrystus może nas wyzwalać także z beznadziei. Natomiast sfera uczuć wymaga oddzielnego potraktowania. Od niej bowiem zależy wiele reakcji człowieka, które warunkują jego życie duchowe, w tym osłabienie czujności i odporności na trudne sytuacje. Sytuacje, które może wykorzystywać szatan, by wyrywać osobie nadzieję i prowadzić ja ponownie do grzechu. Ta sfera może także rodzić w człowieku niecierpliwość i nerwowość, które z kolei utrudniają wewnętrzny wzrost osoby.
Szczególnie trudną dziedziną dla skrupulantów jest sfera seksualna. Często każda myśl, skojarzenie czy odczucie tej natury uważa się za poważne przestępstwo moralne. Sama seksualność jest doświadczana jako brudna i niebezpieczna. Wymaga więc ona tak uczciwego wyjaśnienia, jak i prostego podejścia do spraw związanych z erotyką i ciałem w ogóle.
Następną dziedziną bardzo trudną dla osób skrupulanckich są relacje. Osoby te mają bowiem tendencję do izolowania się i rozżalania. Wrażliwość, jaką mają skrupulanci, zwykle łączy się z dużym kompleksem niższości, który powinien być jasno zdiagnozowany i określony, a osoby cierpiące na tę słabość winny być wspomagane w podejmowaniu drobnych, ale wytrwałych decyzji. Pewne cechy osobowe, jakie mają skrupulanci – na przykład zasypywanie innych pytaniami lub widoczny na ich twarzach smutek czy nerwowość – mają uczyć się znosić ze spokojem i odwagą, odkrywając stopniowo swoją prawdziwą wartość.
Tendencja do zamęczania innych zadawanymi pytaniami, a w wypadku spowiedzi do zbyt szczegółowego wyliczania swoich słabości, może być tylko opanowana poprzez zdecydowane odcięcie się od tego typu praktyk. Musi być przezwyciężony lęk przed wolnością, która jest rozumiana jako hołdowanie sobie czy też jako już grzeszenie. Skrupulant musi przyjąć i zrozumieć, że nie jest większym grzesznikiem niż inni, ale że po prostu dręczy go nerwica, że jego problem nie jest najpierw natury moralnej, ale emocjonalnej. Trzeba odważyć się. Przeszkodą w tym jest opór przed podejmowaniem ryzyka, jakie niesie wolność i możność samodzielnego decydowania, oraz nieprzyjmowanie realnej możliwości popełniania pomyłek. Tymczasem popełnienie pomyłki nie przekreśla mnie jako osoby.
Trzeba także wytoczyć walkę różnorakim przyzwyczajeniom, jakie skrupulant sobie wyrobił, stosując metodę hiperdramatyzacji (mechanizm wyśmiewania ich we własnych oczach) i podejmując próby zachowywania się zupełnie normalnie, choć może to się wydawać zachowaniem hołdującym swoich potrzebom czy zachciankom.
Skrupulant nie słucha wskazówek spowiednika, ale boi się, czy nie zapomniał wyznać jakiegoś „grzechu”. Chce ewentualnie przed samym rozgrzeszeniem doprecyzować swoje oskarżenia. Należy postanowić sobie, by niczego nie dodawać do tego, co zostało wyznane, choćby wydawało się to niedokładne i przed tym postanowieniem nie wolno się cofnąć.
W materii dotyczącej dziedziny seksualnej należy spowiadać się szczerze, ale bez uściśleń, dodatków czy wyjaśnień. Trzeba trzymać się tego, mimo że będzie to bardzo trudne.
Po spowiedzi nie należy kłaść akcentu na żal uczuciowy, ale na żal racjonalny, posługując się przy tym jakimiś modlitwami i kładąc akcent na decyzje prowadzące do poprawy. Ważne, by za wszelką cenę unikać gestów kompulsywnych, takich jak mycie rąk, oglądanie palców, czy nie ma na nich okruszyn po przyjęciu Komunii świętej itp. Miarą tutaj są ludzie dobrze wychowani (dziedzina higieny) i zdrowo pobożni (dziedzina sacrum). Zwycięstwo w tej materii prowadzi do wielkiego pokoju serca.
Należy także ustalić częstotliwość spowiedzi. Nie trzeba spowiadać się częściej niż raz na dwa tygodnie albo nawet rzadziej, by nie koncentrować się na sakramencie pokuty jako na środku uspokajającym, a nie na sakramencie pojednania jako takim. Trzeba także możliwie jak najbardziej upraszczać przygotowanie do spowiedzi i przeżywanie jej samej. Istotne staje się również unikanie zbyt szczegółowego wyznawania grzechów. Spowiedź to nie matematyczne wyznawanie popełnionych win.
Jeśli skrupuły są złączone z pierwszymi spowiedziami, na przykład z zatajeniem czegoś na pierwszej spowiedzi, to sakrament ten kojarzony bywa z wielkim lękiem. Spowiednik winien uważać, by lęku tego nie rozwijać przez swoje zachowanie. Natomiast spowiadający się skrupulant winien uzmysławiać sobie potrzebę doświadczania miłości jako głównego owocu spotkania z przebaczającym Bogiem.
Nie można też powracać zbyt łatwo do powtarzania grzechów z przeszłości, ponieważ niekiedy powoduje to wchodzenie w skrupuły. Uważać też trzeba na zachęty do zbyt dokładnego rachunku sumienia przygotowującego do sakramentu pojednania. Z jednej strony, jest to bardzo ważny warunek dobrej spowiedzi, z drugiej zaś – może być przeżywany jako coś, co rodzi wielki lęk i wewnętrzne zamieszanie.
Dobrze jest, jeżeli skrupulant trzyma się zasady, że gdy on uważa, że coś jest grzechem ciężkim, to jest to grzech lekki, a jeśli uważa, że coś jest grzechem lekkim, to jest to niedoskonałość. Św. Ignacy wiele razy wspomina o tej zasadzie, podając w swych listach różne wskazania cierpiącym na skrupuły[3].
Warto też pamiętać o tak zwanychprzywilejach skrupulantów. Skrupulant może być zwolniony przez spowiednika z obowiązku robienia rachunku sumienia. Jego męczenie się, aby zebrać wszystko, co zrobił, i myślenie, jak to najdokładniej wypowiedzieć, powoduje więcej rozbicia, niż pomaga w przygotowaniu do spowiedzi. Kolejny przywilej to zwolnienie z obowiązku odbycia pokuty, gdyż ta przysparza często wielkich męczarni z powodu braku pewności, czy została dokładnie spełniona. Inny przywilej to przystępowanie do Komunii świętej, nawet gdy osobie wydaje się, że popełniła grzech ciężki. Nie można jednak nakazywać takiego przystępowania, a jedynie zachęcać do tego. Winniśmy też najpierw uczyć zaufania do oceny spowiednika wartości moralnej czynu. Ze strony osoby skrupulanta wystarczy natomiast akt żalu, nie potrzeba spowiedzi.
Skrupulantowi można pozostawić tylko obowiązek spowiedzi wielkanocnej, ograniczając częstotliwość spowiedzi do możliwie jak najrzadszej, gdy skrupuły jeszcze trwają. Trzeba także wykluczyć powracanie do przeszłych grzechów, gdyby się przypominały, a były już wyznane. Nawrót do przeszłości jedynie rozbija i męczy, nie ma mocy budowania. Kierunku tego nie należy zmieniać i to przez całe życie. Wytrwałość jest tutaj bardzo istotna. Tego typu upraszczanie dotyczy życia duchowego, choć obejmuje porządkowanie sfery uczuciowej.

Jak wynika z powyższych rozważań, zjawisko skrupułów jest bardzo złożone. Może ono być wpisane w Bożą pedagogikę, poprzez którą osoby wybrane są prowadzone przez Pana ku większej zażyłości z Nim. Najczęściej jednak przeżywanie skrupułów łączy się z niedojrzałością sfery uczuciowej lub wręcz z obecnością jakiejś choroby psychicznej. Zwykle skłonność do skrupułów wyraża głęboką niepewność osobową. W rzeczy samej nerwicowe powracanie do tego samego tematu jest chęcią przeżywania spokoju i pokoju wewnętrznego. Niestety, nawroty te ze swej natury niczego pozytywnego nie wnoszą, owszem stają się przyczyną jeszcze większego zmęczenia i rozbicia.
Tym, który przemienia człowieka, jest sam Bóg. Przemiana ta jednak nie wyklucza, ale zakłada pomoc drugiego człowieka. Ze strony przeżywającego skrupuły wielkie znaczenie ma możliwie najpełniejsze zaufanie osobie towarzyszącej i odwaga, które prowadzą do autentycznego rozumienia zjawiska skrupułów i przyczyn ich powstawania. Zrozumienie to prowadzi natomiast do poprawnej oceny jakości postępowania człowieka i umożliwia wchodzenie na drogę wewnętrznej wolności i pokoju. Wyjście z tego trudnego doświadczenia wymaga najczęściej podejścia interdyscyplinarnego – to znaczy duchownych, lekarzy i psychologów. Skrupulant dzięki wieloaspektowej pomocy staje się zdolny do zrównoważonego popatrzenia na swoje postępowanie i oceny, którą św. Paweł nazywa trzeźwym myśleniem (2 Tm, 1, 7) – myśleniem pełnym równowagi, myśleniem środka.

Magnolia

Re: Pokuta i pojednianie

Post autor: Magnolia » 2020-03-01, 14:09





















Ostatnio zmieniony 2020-03-23, 18:32 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.

Zablokowany