Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-03, 09:49

Jestem na forum od ponad miesiąca. Spotkałam się tutaj z bardzo pozytywną rekacją i odbiorem, za co serdecznie dziękuję. Jakiś czas tematu przemiła moderatorka Magnolia podsunęła mi pomysł, aby załozyć ten wątek. W sumie chyba takiego jeszcze nie ma, a jesli już jest, prosze o połączenie bądź zamknięcie ;)

Jak ocenić grzech, który w sumieniu nie uznam za cięzki.. no właśnie, w związku z założeniem tego wątku coś mi się przypomniało..

Po mojej spowiedzi generlanej zdarzyło mi się sciągnąć na egzaminie na studiach - uczyłam się do nich, praktycznie wszystkie to były pytania ABCD, jednak za bardzo zależało mi na zdaniu gdyż czekała mnie obrona. A stres przed każdym egzaminem miałam ogromny..

Z racji, iż miałam kilku wykładowców, którzy po rozdaniu testów nawet nie patrzyli na salę, można powiedziec że sobie podpowiadalismy telefonicznie które odpowiedzi są prawidłowe. Miałam później wyrzuty sumienia, oczywiście, przeciez to oszustwo, co do tego nie mam wątpliwości. Jednak był egzmain na którym wykładowca bardzo pilnował a zrobił tak ciężki test że praktycznie nikt nic nie rozumiał z pytań.. prawo bankowe.. o ile wykłady były w miarę zrozumiałe, tak egzamin, który dał nadawał się chyba dla kogoś mocno po studiach w tym kierunku. Oczywiście, też rozwiązywaliśmy go w miare wspólnie całą salą.

Wydaje mi się, że raz/dwa razy przystąpiłam do Komunii właśnie po ściagąniu na egzaminie. Przepraszalam Boga za to.. Spowiadałam się z każdego ściągania, ale chyba z tej Komunii się nie wyspowiadałam. teraz tak myślę, czy to nie było Świętokradcze a ja źle oceniłam grzech - czytałam na internecie że ściaganie nie ma materii ciężkiej, zresztą, kogo ja krzywdze tym że ściągnę i zdam egzmain który i tak mi się nie przyda w zyciu, nie studiowałam czegoś, od czego później zależałoby ludzkie życie bądź zdrowie. Jedną kwestią są moje skrupuły - większośc chyba juz wie jak bardzo wymyślam i sie zadręczam. Z drugiej.. Zapomniałam o tym incydencie i normalnie przystępowałam do spowiedzii i Komunii aż do teraz. I tak się zastanawiam czy słusznie sumienie mi to wyrzuca?

Zapraszam do wypowiadania się w tym wątku wszystkich, którzy mają wątpliwości bądź tez tych, którzy posiadają wiedzę i chcą komuś pomóc. Tu nie chodzi o pogłębianie skrupułów tylko o własne opinie na dany temat :)
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Magnolia

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:21

Kochana Joasiu i inni skrupulanci,

Problemem jest grzech ciężki, ale w rzeczywistości jest go trudno popełnić, bo trzeba spełnić 3 warunki na raz. Pełna świadomość popełnianego czynu, ciężka materia tego czynu, oraz pełna dobrowolność. Jeśli nie spełniony jest choćby jeden z tych warunków to nie ma grzechu ciężkiego, jest lekki.
Sam fakt rozróżnienia grzechów na ciężkie i lekkie możemy dostrzec już w Piśmie św. To rozróżnienie zostało przyjęte w tradycji Kościoła i specyfikuje grzech ciężki jako grzech, który „niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; [...] odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem”. Dlatego też grzech ciężki określa się mianem grzechu śmiertelnego. Natomiast grzech lekki, czyli powszedni, „pozwala trwać w miłości [pochodzącej od Boga i kierującej nas ku Niemu], chociaż ją obraża i rani” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1855).

Powyższe określenie grzechów ciężkich jest dosyć ogólne, ale wskazuje na ich istotę, wspólny mianownik. Jest nim zerwanie życiodajnej, miłosnej więzi z Bogiem. Nasza więź z Bogiem poprzez wiarę może jeszcze trwać. Pobudzając nas do ufnej wiary w swoje miłosierdzie, Bóg może nas ożywić swoją miłością, przywrócić synowską więź z Nim. Grzech śmiertelny jest bowiem zerwaniem tej więzi.

Grzechy ciężkie muszą być wyznane na spowiedzi.
Warto zajrzeć i przeczytać cały artykuł:
http://mateusz.pl/pow/020119.htm


Upewniłam się u swojego proboszcza, że mogę tak napisać na forum: "Rozgrzeszenie usuwa wszystkie grzechy jakie w tej chwili masz na sumieniu, jeśli tylko nie zataiłaś/-łeś jakiegoś grzechu ciężkiego. Usuwa wszystko, wychodzisz z konfesjonału czysty. Jeśli po spowiedzi Ci się przypomni lekki grzech to już Go nie ma, jeśli ciężki, to mówisz go przy następnej spowiedzi. Warunkiem ważności spowiedzi jest niezatajenie grzechu ciężkiego ."
Warto pamiętać, że grzechy lekkie usuwa spowiedź powszechna na początku każdej mszy św, warto wtedy uczynić mały akt żalu.

A czym jest żal za grzechy?
Żal za grzechy należy do tzw. aktów penitenta (łac. paenitens – pokutujący) i zajmuje wśród nich pierwsze miejsce według Katechizmu Kościoła Katolickiego, jednak powinien on być poprzedzony rachunkiem sumienia. Sobór Trydencki określił żal za grzechy jako: Ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości. (KKK 1451).

Człowiek, który żałuje złego postępowania, zwraca się ponownie ku Bogu. Wyróżnia się żal doskonały, mający swoje źródło w miłości do Boga oraz żal niedoskonały, wynikający z innych pobudek np. lęku przed karą. Do tego, aby sakrament pokuty był ważny, czyli Bóg wybaczył nam grzechy, wystarczy żal niedoskonały.

Żal za grzechy uważany jest za najważniejszy warunek spowiedzi. Jest on konieczny, aby Bóg przebaczył człowiekowi. Jeśli człowiek nie żałuje za grzechy, to spowiedź jest nieważna, nawet jeśli kapłan udzielił nam rozgrzeszenia.

Żal doskonały (contritio)

zwany także „żalem z miłości”, gdyż wypływa z miłości do Boga. Taki żal odpuszcza grzechy powszednie, ale przynosi także przebaczenie grzechów śmiertelnych, pod warunkiem, że osoba, która żałuje, postanawia przystąpić do spowiedzi, gdy tylko będzie miała taką możliwość.

Przykładem takiego żalu doskonałego jest postawa nawróconej grzesznicy, która łzami obmyła stopy Jezusa, a następnie namaściła je olejkiem. Wówczas Chrystus rzekł do Szymona, faryzeusza, w którego domu przebywał:

«Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Do niej zaś rzekł: «Twoje grzechy są odpuszczone». (Łk 7,44-48)

Żal niedoskonały (attritio)

Jest darem Bożym, efektem poruszenia Ducha Świętego. Jest to postawa skruchy, która nie rodzi się z miłości do Boga, ale wypływa z innych motywów np. rozważania zła, brzydoty grzechu oraz strachu przed karą Bożą. W przeciwieństwie do „żalu doskonałego” taki żal sam w sobie nie może przynieść przebaczenia grzechów ciężkich.

Przykładem takiego żalu niedoskonałego jest żal syna marnotrawnego, który wrócił do ojca, gdyż cierpiał głód i niedostatek:

Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. (Łk 15,17-19).
http://parafiabartag.pl/sakramenty-2/sa ... spowiedzi/

Mając na sumieniu lekkie grzechy a uczestnicząc we mszy św nie popełniamy świętokradczej komunii św.
Bowiem na początku mszy św wyznajemy swoje grzechy w spowiedzi powszechnej. Jezus nas oczyszcza, szczególnie jeśli uczynimy wtedy mały akt żalu za popełnione grzechy. Po drugie tuż przed komunią św odmawiamy głośno słowa: Powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja, znowu to Jezus przygotowuje mnie do swojego przyjścia do mojego serca. Sami nie mamy takiej mocy by się oczyścić na spotkanie z Bogiem.
Poczytajmy tu więcej:
http://mateusz.pl/mt/wj/fz/30.asp

Uczciwość grzesznika polega na prawidłowym przygotowaniu się do spowiedzi św, spełnieniu warunków ważności sakramentu. Otrzymane rozgrzeszenie usuwa każdy grzech, który mieliśmy na sumieniu, ciężkie powinny być koniecznie wyznane (wszystkie) a lekkie są usuwane, nawet jeśli nie zostały wypowiedziane. Nadto spowiedź powszechna przygotowuje nasze serce do przyjścia Jezusa w komunii św., On sam nas oczyszcza i przygotowuje na swoje przyjście. Komunia św jest nie tylko nagrodą trwania w łasce uświęcającej, ale także lekarstwem i umocnieniem by w niej nadal trwać, nie powinno się jej opuszczać bez ważnego powodu, a jest nim tylko grzech ciężki.
Pomiędzy spowiedziami nie zajmujemy się dręczeniem nad swoimi grzechami, bo ich już nie ma. Pomiędzy spowiedziami realizujemy postanowienie poprawy, czyli staramy się unikać konkretnego grzechu, pracujemy nad sobą. Skupiamy się na czynieniu dobra, na wypełnianiu uczynków miłosierdzia, na modlitwie, na Bogu!

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14812
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4117 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Dezerter » 2019-11-03, 10:35

Ja nie mam wątpliwości, że jak sumienie ci wypomina, to powinnaś iść do spowiedzi i temat zamknięty - zajrzyj do wątku o sumieniu -tam jest szeroko temat omówiony. Z grzechu lekkiego też się można wyspowiadać, z wątpliwego też
-czyste i spokojne sumienie - bezcenne :!:
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Magnolia

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 10:43

Dezerter pisze: 2019-11-03, 10:35 Ja nie mam wątpliwości, że jak sumienie ci wypomina, to powinnaś iść do spowiedzi i temat zamknięty - zajrzyj do wątku o sumieniu -tam jest szeroko temat omówiony. Z grzechu lekkiego też się można wyspowiadać, z wątpliwego też
-czyste i spokojne sumienie - bezcenne :!:
Nie mogę się zgodzić Dez z takimi zaleceniami dla skrupulanta. Głównie dlatego że Oni zawsze znajdą sobie jakiś grzech i zawsze mają wątpliwości. Gdyby za każdym razem gdy mają wątpliwości szli do spowiedzi to byłoby to codziennie. A nie ma takiej praktyki ani zaleceń w kościele.

Zalecenia wobec skrupulantów sa zupełnie inne, posłużę się zdaniem kapłana:

Skrupulantyzm

Chciałbym nazwać po imieniu tę chorobę skrupulanctwa, która coraz więcej ludzi dręczy- jako koszmar. Istnieją wg mnie przynajmniej cztery skutki takiego stanu rzeczy.

Po pierwsze – w udrękach skrupułów zapomina się o tym, co najważniejsze: że odpuszczenie grzechów zawdzięczam Miłosiernemu Bogu. Człowiekowi zaczyna się wydawać, iż rzeczą najważniejszą jest jak najdokładniejsze wyznanie swoich grzechów, jak najdokładniejsze odprawienie pokuty itp. A przecież kiedy klękam przy konfesjonale, przychodzę wówczas do Chrystusa Zbawiciela, aby On w swoim miłosierdziu raczył mi wybaczyć moje grzechy. Wyznanie win świadczy o tym, że przychodzę w dobrej woli, i jest jedynie warunkiem rozgrzeszenia. Źródłem rozgrzeszenia jest sam Bóg, Jego miłosierdzie.

Toteż swoja uwagę powinniśmy koncentrować nie na tym, aby wyznać grzechy jak najdokładniej, ale na tym, żeby je wyznać Miłosiernemu Bogu. W Kościele od wieków naucza się, że wystarczy wyznać grzechy ciężkie oraz ich liczbę, zaś spośród okoliczności jedynie te najistotniejsze, które zmieniają rodzaj grzechu. Naucza się również głośno i wyraźnie, że tylko umyślne zatajenie czyni spowiedź nieważną (świętokradzką). Jeśli spowiadam się szczerze, Chrystus mi odpuszcza wszystkie grzechy, nawet jeśli jakiegoś grzechu zapomniałem wyznać lub nie umiałem go wyznać prawidłowo. Powtarzam jeszcze raz: w naszej postawie kiedy przystępujemy do Sakramentu Pokuty, rzeczą najważniejszą jest ufnie otworzyć się przed Chrystusem, który odpuszcza grzech i uzdalnia do poprawy. Inaczej duchowa choroba skrupulanctwa – która trawi niektórych – nie tylko odbiera im radość pojednania z Bogiem, ale prawie uniemożliwia przeżycie Sakramentu Pokuty jako spotkania z Kochającym Zbawcą.

Po drugie, złym skutkiem a po trosze przyczyną skrupułów jest wypaczenie nadziei. Zamiast swoją nadzieję na życie wieczne budować na Bogu i Jego przebaczeniu, człowiek usiłuje znaleźć ją w pewności, że się dobrze wyspowiadał. Jest to egocentryzm, który niestety bardzo skutecznie potrafi paraliżować prawdziwą miłość. Analogiczny mechanizm może niszczyć niekiedy na przykład miłość małżeńską. Człowiek zamiast po prostu kochać współmałżonka, usiłuje zyskać stuprocentową pewność, że jest kochany, zadręcza współmałżonka, aby nieustannie zapewniał o swojej miłości, dawał stuprocentowe dowody nieistnienia zdrady itp. W ten sposób można podkopać nawet najprawdziwszą miłość oraz skutecznie zatruć życie sobie i współmałżonkowi. Miłość bowiem nie lubi arytmetyki, nie szuka stuprocentowości, nie przywiązuje nadmiernej wagi do gwarancji: cieszy się tym, że kocha, chce kochać coraz prawdziwiej i o resztę jakby się nie troszczy. Dlatego spowiedź z całego życia ma sens tylko wówczas, gdy jest spowiedzią po latach błąkania się z dala od Boga, w przypadkach powrotu do Boga albo w przypadkach niewątpliwego świętokradztwa w poprzednich spowiedziach lub w bardzo istotnych momentach życia np. przed sakramentami bierzmowania, małżeństwa czy kapłaństwa. Inaczej zdecydowanie należy unikać takiej spowiedzi, gdyby krył się za tym jakiś brak zaufania w miłosierdzie Boże.

Po trzecie, zło skrupułów polega jeszcze i na tym, że dość skutecznie odwracają one zasadniczą kierunkowość Sakramentu Pokuty. Przecież po to przystępujemy do spowiedzi, żeby Pan Jezus wybaczył nam to, co w przeszłości było złe i swoją obecnością uświęcał naszą teraźniejszość i przyszłość. Sakrament Pokuty pomaga nam się odciąć od naszej złej przeszłości, rozliczyć się z nią, zwrócić główna uwagę na to, co dobrego zrobić z naszym dziś i jutro. Tym czasem w chorobie skrupulanctwa dzieje się coś dokładnie odwrotnego: człowiek właśnie główną uwagę skupia na swojej złej przeszłości, zaś myśl, aby dzień dzisiejszy czy jutrzejszy przeżyć po Bożemu, schodzi na plan dalszy.

Wreszcie po czwarte, choroba skrupułów niszczy w człowieku poczucie granicy między grzechem a zjawiskami, którym nie sposób przypisać znamion moralnej nieprawości. Zatarcie tej granicy demobilizuje moralnie, rodzi fatalistyczne postawy wobec zła. Bo jeśli ktoś będzie się dopatrywał grzechu na przykład w dziejących się poza jego wolą doznaniach sennych albo czuł niepokój sumienia z powodu złych i dokuczliwych, ale nie chcianych myśli (lub nawet natręctw), wówczas podświadomie kształtuje się w nim przeświadczenie, jakoby walka z grzechem była przedsięwzięciem kompletnie beznadziejnym.

Czy jest jakieś lekarstwo na tę chorobę? W ogóle nie ma chorób duchowych, na które by nie było lekarstwa! Trzeba w to gorąco uwierzyć! Oto kilka wskazówek. Będą one banalne, ale tak już bywa w sferze ducha, że rady najbardziej banalne są najskuteczniejsze.

Trzeba mieć dystans wobec swoich skrupułów tzn. pomyśleć co ja bym powiedział jako wierzący w miłość i miłosierdzie Boże komuś, kto by się mi zwierzył z podobnych problemów.
Trzeba zrozumieć, że źródło tych udręk jest we mnie, że obiektywnie skrupuły należy bagatelizować.
Trzeba sobie zdecydowanie zakazać grzebania się w przeszłości. Niepokoje, czy spowiedź był dobra, najlepiej przerywać taką na przykład modlitwą: ”Panie Jezu, wybacz mi, że jestem tak nieznośny, że zachowuję się tak jakbym nie ufał Tobie; przecież Ty wiesz, że poza Toba nie mam nikogo, w kim mógłbym położyć całą nadzieję!” Przy skrupulanckim usposobieniu nie grozi zatajenie jakiegoś poważnego grzechu. Dlatego podczas spowiedzi nie trzeba wracać do spowiedzi poprzednich – nawet jeśli rzeczywiści czegoś zapomniałem wyznać lub wyznałem nie tak jak trzeba. Wszelkie wątpliwości co do prawidłowości poprzednich spowiedzi trzeba zdecydowanie przecinać. Najlepiej przez powierzenie się Bożemu Miłosierdziu: „Sam widzisz Panie Jezu, jaki jestem, jak mi trudno zaufać Twojemu miłosierdziu. Ale właśnie tylko Twemu miłosierdziu chcę ufać!”
Trzeba się spowiadać krótko. Dwa rodzaje wyznań trzeba ze swoich spowiedzi usuwać: nie spowiadam się z rzeczy co do których nie mam pewności, że są grzechem; oraz koniecznie trzeba powstrzymywać się od opisywania różnych okoliczności grzechu (tylko bardzo, bardzo wyjątkowo powinno się wyznać jakąś okoliczność, jeśli istotnie zmienia ona charakter grzechu). Jest to trudne, ale trzeba się przezwyciężyć. Nawet na rachunek sumienia trzeba sobie nałożyć jakiś rygor, na przykład nie poświęcać mu więcej czasu jak 20 minut. Wszelkie zaś wewnętrzne opory trzeba przezwyciężać ucieczką do Bożego miłosierdzia.
Celem powinna być dobra służba Bogu, a nie jakiś pokój serca odczuwany fizycznie. Wewnętrznego pokoju zapewne przybędzie, ale nie należy się spodziewać jakiegoś radykalnego uzdrowienia swojej psychiki; najważniejsze, żeby duch został w człowieku uleczony. Trzeba się z tym pogodzić, że skrupulancie usposobienie będzie raz po raz boleśnie dawało znać o sobie. Tylko w takim stopniu można przekształcić je w swój krzyż, w jakim będę się starał je przezwyciężyć. Inaczej usposobienie takie staje się ciężarem niszczącym człowieka – i ducha, i ciało. Jeśli jednak człowiek weźmie swój krzyż, ogarnie go pokój Boży – głębszy niż nasze odczucia. Niekiedy będzie można namacalnie odczuć ten pokój, ale zapewne częściej będzie on poza sferą odczuć. Niesienie krzyża i wewnętrzny pokój są czymś nieodłącznym. Trzeba na siebie wziąć swój własny krzyż – to znaczy w trudzie i samozaparciu przezwyciężać swoje skrupuły i otwierać się na miłość Bożą – tylko pod tym warunkiem można zaznać pokoju, choć często nie będzie się go odczuwało.
Po spowiedzi trzeba przynajmniej przez miesiąc przystępować do Komunii (bez następnych spowiedzi w międzyczasie) – niekoniecznie codziennie, wystarczy w niedzielę, ale można także częściej. Skrupuły na pewno przyjdą: że tyle było niedobrych myśli, tyle lenistwa itp. Trzeba odrzucać takie skrupuły i do Komunii jednak odważnie przystąpić. I nie lękać się o świętokradztwo. Tylko na wypadek jakiegoś poważnego i niewątpliwego grzechu należy się powstrzymać od Komunii – ale od takiego grzechu Bóg skrupulantów strzeże. To, że czujemy się niegodni Komunii św. jest oczywiste. Bo kto z nas jest godnym? Wszak szatanowi o to chodzi, aby nas odciągnąć od spożywania Ciała Pańskiego i zniszczyć w nas pokój i radość Bożą. Nie możemy pozwolić szatanowi wprowadzać zamieszania w naszą służbę Bożą.
W walce ze skrupułami bardzo ważny jest spowiednik, czasem skrupuły pojawiają się nie ze względu na grzech ale spowiednika, i nie chodzi tu penitentowi o to jak ja spowiednikowi powiem o moim grzechu, ale jak ja TEMU spowiednikowi powiem o moim grzechu. Powodem takiej sytuacji jest ucieczka przed znanym spowiednikiem lub tajenie grzechu a w konsekwencji skrupuły. Lekarstwo – to odwaga i stanięcie w prawdzie, każdy spowiednik przed którym spowiadam się drugi czy trzeci raz jest już znanym mi spowiednikiem, a jeśli znanym to jak ja wyznam przed nim to czy inne przewinienie. Problem jest nie w spowiedniku, ale we mnie. Ciągła zmiana spowiedników, nie leczy, ale wprowadza w kolejne choroby, to tak jak ciągła zmian lekarzy. Najlepsze rozwiązanie to stały spowiednik.
Ks. Norbert Sarota
http://rabawyzna.ksm.org.pl/2012/06/sum ... oszmarnym/

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-11-03, 11:10

Zdecydowanie (również jako były skrupulant) zgadzam sie z Magnolią - zasada "jak Ci sumienie wyrzuca, to znaczy że jest grzech" jest dobra, ale nie dla skrupulanta. Prowadzi do skupienia się wyłącznie na - mniej lub bardziej rzekomych - grzechach i utrudnia zbliżenie się do Boga. Skrupulantyzm to przecież przede wszystkim problem z nieobiektywnym sumieniem.

Oczywiście, są i problemy, które są prawdziwe. Jeśli są bardzo poważne, nalezy iść do spowiedzi (choć spotkałem się kiedyś nawet z zakazem przyjścia do spowiedzi wcześniej niż przez określony czas... ale to już decyzja spowiednika). Jeśli grzech jest mniej prawdopodobny, ale jednak możliwość jest realna, należy dla spokoju sumienia wyznać go na najbliższej spowiedzi.
Wiem, ze łatwo się gada, bo w skrupulantyźmie właśnie te rozróżnienia są trudne...

Magnolia

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 11:25

Ja stosuję te podkreślone z artykułu na czerwono zalecenia i to zdecydowanie pomaga zachować spokój ducha i rozum;-)
Już po kilku miesiącach stosowania tych zaleceń wychodzi się ze skrupulantyzmu.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-03, 11:55

Tak naprawdę skłonności do skrupułów zaczęłam zauważać ja sama w momencie nawrócenia. Żaden spowiednik nie powiedział mi wprost, że choruję na skrupulantyzm, ale usłyszałam że niektóre moje zachowania (grzebanie w przeszłości, zbyt szczegółowe rozdrabnianie grzechów) mogą do tego prowadzić. Żebym poszła i zaczęła zyć, zajęła się pracą, pasją, hobby bo zwariuje i wpadam w obsesje. Normalnemu człowiekowi raczej ksiądz nie mówi takich rzeczy, więc :-bd :ymapplause: I sama się zastanawiam czy po prostu nie pójść z tym do księdza bo coś mi świta że CHYBA wyznałam grzech ściągania i że własnie z tym grzechem przyjęłam Komunie, ale to jest jakieś 50/50. Jak to możliwe że ciągle coś innego mi wyrzuca sumienie, że wcześniej nad tym nie pomyślałam? Dlaczego gdy czuję spokój ducha że już wszystko mam za sobą że Bóg mnie kocha nagle coś mi się przypomina i się zapętlam? Nie chcę już tego. Okropne to uczucie gdy chce się dobrze a jest gorzej. Przyjęłam dziś Komunię tylko dlatego, że to wątpliwości dotyczą przeszłości, a nie teraźniejszości. Ale nie wiem czy dobrze zrobiłam. Prosiłam Boga o wybaczenie. Dla mnie każda spowiedź jest stresująca i zapomnienie jakiegoś przewinienia już daje sygnały czy abym na pewno zapomniała czy może zataiła.. ~x( x_x :-ss

Od czerwca czyli od spowiedzi generalnej byłam u księdza z pytaniami/wątpliwościami/spowiedziami częściej niż co po niektórzy w ciągu całego roku bądź życia... @-)
Ostatnio zmieniony 2019-11-03, 12:22 przez Niezapominajka, łącznie zmieniany 1 raz.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Magnolia

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Magnolia » 2019-11-03, 12:20

Asiu, nie widzę w tym ściąganiu grzechu ciężkiego, więc dobrze zrobiłaś przystępując do komunii św.
Prosze zastosuj sie do rad z artykułu, który zacytowałam powyżej, zaznaczyłam te rady na czerwono.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14812
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4117 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Dezerter » 2019-11-03, 13:40

Joasia - z tego co piszesz, to jesteś skrupulantka - zrób coś z tym koniecznie.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-03, 15:10

Dziękuje wszystkim za rady. Trochę mnie uspokoiliscie. Muszę coś z tym zrobić tylko sama nie wiem co :(
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-29, 12:21

Mam pytanie.
Czy spożycie w piątek zupy gotowanej na mięsie (przecedzonej) np. rosół/pomidorowa/lane ciasto jest grzechem ciężkim?
Moja mama gotuje własnie czasem takie zupy w piątek. Co prawda jest to wywar, no ale na mięsie. Staram sie, aby zupa była odcedzona od kawałków mięsa.
Zwróciłam jej uwagę, żebyśmy przygotowały coś innego, no ale nic to nie zdziałało.

Jak uważacie? Czy to znów zbędne skrupuły?
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-11-29, 16:23


Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-29, 16:53

Czyli jednak... mogłam sobie odmówić. No cóż, trudno.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Magnolia

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Magnolia » 2019-11-29, 17:19

Pełna odpowiedzialność byłaby na Tobie gdybyś Ty gotowała, ale w Twojej sytuacji mama gotowała...

Ja zawsze mam wtedy poczucie, że nie powinnam gardzić jedzeniem które ktoś mi podaje.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Ocena grzechu, który w sumieniu nie uznaję za cięzki

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-29, 17:27

No właśnie sprawa jest absurdalna. Z jednej strony - kiedyś przeczytałam, że jak się nie ma wyboru, to można zjeść, gdyż większym grzechem jest marnowanie. Miałam dziś chwilę zawahania, ale zjadłam miseczkę. Gdy jadłam drugie danie mama nawet pytała, czy zjadłam już zupę. A ja "głupia" myślałam, że jak jest odcedzony, to jest ok. No ale nie jest... @-) brak mi słów do siebie x_x

Ale teraz mam wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że jest piątek. Specjalnie odmówiłam sobie mięsa, a tutaj taka wtopa :-q :-q
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

ODPOWIEDZ