Samotność to największe przekleństwo

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-10-29, 00:10

Andej pisze: 2019-10-27, 09:01 Dziwię się jeno, że nie wspominasz o różnych przyrządach erotycznych. Są lalki, jest tyle gadżetów. Boisz się, że ktoś nakryje? Miotasz się? Szlochasz, że nikt Ciebie nie kocha? Czy ty kogoś kochasz? Czy potrafisz kogoś pokochać? Nie dla seksu, ale dla człowieka. Nie dla siebie, ale dla drugiej osobyu?
Tutaj się trochę zaśmiałem z tymi gadżetami erotycznymi bo przypomniała mi się sytuacja z mojej parafii, gdzie mój ksiądz proboszcz przesadził trochę z pewnego rodzaju kulkami erotycznymi i potem przy wyciąganiu wykrwawiłby się biedaczyna, przez co bez interwencji pogotowia się nie obyło. Po tym incydencie już długo w mojej parafii nie zabawił i momentalnie przeszedł na tzw. emeryturę, aby oddawać się muzyczną pasjom. Tak to nazwali. Ale to tak na marginesie ;) Chociaż po paru latach od tego incydentu mój wikary, swoją drogą bardzo zaangażowany w życie parafii i opiekujący się dziećmi i młodzieżą, też jakoś dziwnie zniknął, niby na mocy decyzji biskupa, ale nawet się nie pożegnał. Do dzisiaj ludzie nie wiedzą co z nim, nawet na lokalnym portalu poruszono tę sprawę. Jakieś archiwum x mam w tej mojej parafii. A teraz przejdę już do tematu.

Jeśli chodzi o pornografię, masturbację to doskonale wiem, że oba te czynniki wyniszczają mózg i niszczą życie, rodzi się depresja. obniżenie poczucie własnej wartości, itp… Ale jest coś takiego co nazywa się deprywacją, która wynika wręcz przeciwnie z niezaspokajania potrzeb (potrzeby seksualne są również potrzebami ludzkimi, które należy zaspokajać). Przez co niezaspokajanie potrzeb związanych z miłością, czy też bliskością również prowadzi do nerwicy, frustracji, depresji. Z tego też względu niezależnie od obranej drogi, czyli życia w grzechu, bądź też nie, brak drugiej połówki (osoby mogącej zapewnić zarówno miłość w postaci emocjonalnej więzi jak i kontakty intymne) niekorzystnie wpływa na ludzkie życie. Dlatego samotnicy mieli, mają i będą mieli gorzej! A dla mnie samotność to przekleństwo i zdania nie zmienię :) Może warto w moim przypadku zainwestować w chemiczną kastrację, wtedy przestałbym grzeszyć, zniwelowałbym też popęd płciowy, wszakże:
Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.
Ciekawa alternatywa, którą warto powoli rozważać :)

Przeczytałem tu o bezczynności samotnych osób, o pomaganiu innym, itp. Jeśli chodzi o bezczynność to non stop próbuję nawiązać jakiś kontakt z ludźmi w internecie(dlatego też tutaj się zarejestrowałem :) ). To w sumie moje jedyne narzędzie, które niejednemu już pomogło. Moi byli kumple znaleźli swoje drugie połówki właśnie w internecie i teraz są szczęśliwymi małżonkami. Da się, da się. Z tego też względu ja też systematycznie staram się próbować. Nawet założyłem konta na pewnych portalach, także katolickich, niemniej z reguły jakieś 99% osób nie odpowiada. Pewnie dlatego, że nie jestem zarośniętym modelem i to mnie przekreśla. Ten jeden 1% odpowiedzi to wymienienie kilku zdań z osobami introwertycznymi lub osobami nieśmiałymi. Ale to przydarza się bardzo rzadko. Niemniej przez moją aktywność w sieci nawiązałem swojego czasu nawet kilka realnych znajomości z pewną grupą osób (niestety w większości płci męskiej, ale zawsze :P ). Oczywiście w moim życiu wszystko trwa do czasu i jak już myślałem, że jako tako znalazłem w końcu porządnych ludzi, z którymi się nawet dogadywałem, to coś im się odmieniło i zaczęli mnie zlewać. W sumie taka sytuacja z różnymi ludźmi powtarzała się w moim życiu już niejednokrotnie. Mam wrażenie, że jestem potrzebny, ale zawsze do jakiegoś czasu. Z tego też względu zdałem sobie sprawę, że nie ma sensu ufać i pokładać nadzieję w ludziach, skoro nikt nie potrafi zaakceptować tego jaki jestem.

Wróćmy teraz do pomagania w moim życiu od narodziny do obecnego wieku zawsze pojawiali się jacyś ludzie, czasami tylko na chwilę, czasami na dłuższy czas, nikomu z nich nie odmówiłem pomocy. Co więcej od nikogo za moją pomoc nie brałem ani złotówki. A pomoc była różna, od remontów mieszkań do naprawy komputerów, (często też pełniłem rolę osoby, której ludzie się non stop z czegoś zwierzali i pytali o jakieś rady, chyba wzbudzam ogólne zaufanie). Jeśli coś robię to robię zawsze dla kogoś, a nie dla jego pieniędzy, taką mam zasadę. Ale życie coraz bardziej pokazuje mi, że nie warto pomagać. Każdy kto potrzebuje pomocy zna mój numer, ale kiedy przychodzi do świętowania to jakoś nikt o mnie nie pomyśli, może to właśnie przez to, że nikt nie potrafi mnie w pełni zaakceptować i akceptują bo muszą, kiedy czegoś chcą. Zawsze sobie mówię ostatni raz im pomagam, szczególnie jeśli chodzi o moją rodzinę, ale tych ostatnich razy już się zrobiło zbyt wiele.

Po tych wszystkich przebojach mojego życia jestem prawie sam. Został mi tylko jeden rodzic, potem wypełni się proroctwo :P Na pewno nie zamierzam spokojnie czekać w pustym domu aż kostucha po mnie przyjdzie. A bardziej od śmierci boję się już tylko kompletnej samotności. Wiadomo już jak skończę i co mnie czeka. Mam powody do radości i skakania pod dach? Eeee... nie?

Zatem miłej nocy ;)
Ostatnio zmieniony 2019-10-29, 00:10 przez Adam, łącznie zmieniany 1 raz.
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Magnolia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Magnolia » 2019-10-29, 07:45

Wygląda na to że całkiem dobrze sobie radzisz w życiu.

Zastanawia mnie tylko dlaczego zostawiasz taką sprawę jak święta i z kim je spędzisz domysłom ludzi, a nie bierzesz sprawy w swoje ręce.
To, ze nie jesteś zapraszany może wynikać z kilku różnych okoliczności, niekoniecznie musi być związane z Tobą personalnie, choćby ktoś zakłada, ze masz z kim spędzić święta, bo masz jeszcze rodzica.
Po prostu kończąc jakąś pomoc dla kogoś, jakiś remont czy coś, pytasz czy przygarną Cię na święta, żeby nie były samotne. Nie sądzę by odmówili, skoro właśnie im pomogłeś.
Poza tym, w Polsce mamy tradycję jednego pustego miejsca, czyli każda rodzina jest gotowa przyjąć pielgrzyma. Wystarczy tego dnia zapukać do drzwi po południu i przyjść na Wigilię, a jak przyniesiesz każdemu choćby czekoladę to już zrobi się ciepło.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2019-10-29, 12:05

Mada pisze: 2019-10-29, 00:10... niezaspokajanie potrzeb związanych z miłością, czy też bliskością również prowadzi do nerwicy, frustracji, depresji. ...
Seks i bliskość fizyczna często nie mają nic wspólnego z miłością. To zwykle pożądanie. Czasem zauroczenie. Ale nie miłość. Chyba, że masz na myśli miłość własną. I to też niezbyt dobrze rozumianą.
Mada pisze: 2019-10-29, 00:10... non stop próbuję nawiązać jakiś kontakt z ludźmi w internecie(dlatego też tutaj się zarejestrowałem ...
Życie toczy się w realu, nie w sieci. To namiastki. Co nie znaczy, że to zła droga. Osobiście namawiam do czegoś stałego. Wspólnoty, wolontariatu (np. w hospicjum), prowadzenia jakichś szkoleń (może informatycznych w szkołach).
Mada pisze: 2019-10-29, 00:10... kiedy przychodzi do świętowania to jakoś nikt o mnie nie pomyśli, może to właśnie przez to, że nikt nie potrafi mnie w pełni zaakceptować i akceptują bo muszą, kiedy czegoś chcą. ...
Jeśli pomagasz dla czyjegoś dobra, to nie oczekuj jakiejkolwiek wdzięczności. To wygląda jak oczekiwanie na zapłątę. Nie w formie matrialnej, ale zapłatę.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Viridiana » 2019-11-02, 09:57

Mada pisze: 2019-10-29, 00:10 Ale jest coś takiego co nazywa się deprywacją, która wynika wręcz przeciwnie z niezaspokajania potrzeb (potrzeby seksualne są również potrzebami ludzkimi, które należy zaspokajać). Przez co niezaspokajanie potrzeb związanych z miłością, czy też bliskością również prowadzi do nerwicy, frustracji, depresji. Z tego też względu niezależnie od obranej drogi, czyli życia w grzechu, bądź też nie, brak drugiej połówki (osoby mogącej zapewnić zarówno miłość w postaci emocjonalnej więzi jak i kontakty intymne) niekorzystnie wpływa na ludzkie życie. Dlatego samotnicy mieli, mają i będą mieli gorzej!
Nie ukrywam, sytuacja osoby samotnej potrafi być ciężka. Natomiast powinniśmy starać się działać aktywnie w swoim życiu i szukać sposobów na uporządkowanie siebie i swoich potrzeb w taki sposób, aby nie stanowiły aż takiej dolegliwości. W pełni nie znikną, ale do pewnego stopnia możemy nad nimi panować.
Mada pisze: 2019-10-29, 00:10 A dla mnie samotność to przekleństwo i zdania nie zmienię :) Może warto w moim przypadku zainwestować w chemiczną kastrację, wtedy przestałbym grzeszyć, zniwelowałbym też popęd płciowy, wszakże:
Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.
Ciekawa alternatywa, którą warto powoli rozważać :)
Oprócz znaczenia dosłownego ten werset ma także przenośne. W sensie, powodem do grzechu może być nie tylko ciało, ale też np. psychiczne uwarunkowania, środowisko etc. Ogólny przekaz tego fragmentu jest taki: zastanów się, co cię skłania do grzechu, jak Szatan cię kusi, spójrz w głąb siebie.
Mada pisze: 2019-10-29, 00:10 Jeśli coś robię to robię zawsze dla kogoś, a nie dla jego pieniędzy, taką mam zasadę. Ale życie coraz bardziej pokazuje mi, że nie warto pomagać. Każdy kto potrzebuje pomocy zna mój numer, ale kiedy przychodzi do świętowania to jakoś nikt o mnie nie pomyśli, może to właśnie przez to, że nikt nie potrafi mnie w pełni zaakceptować i akceptują bo muszą, kiedy czegoś chcą.
Rozumiem to uczucie. :) Jestem tą osobą w klasie, która zawsze wyśle lekcje temu, kogo nie było, niemalże zawsze może dać jakąś kartkę, ołówek, czy tam jakiś pędzel (uczę się w Liceum Plastycznym) i czasami się zastanawiam, czy potem ktoś nie będzie chciał wykorzystywać mojej chęci do pomocy, nie zacznie mnie traktować jak dziewczyny na posyłki etc. Ale wciąż chcę pomagać i staram się robić to bezinteresownie. Pomoc innym chyba mimo wszystko ma jakiś sens, chociaż trzeba uważać, żeby nie stać się osobą wykorzystywaną.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Biserica Dumnezeu

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2019-11-02, 14:29

Calkowicie popieram wypowiedz Viridiany. Gleboko dotarla do sedna.
Pozdrawiam.

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-03, 12:31

Magnolia pisze: 2019-10-29, 07:45 Wygląda na to że całkiem dobrze sobie radzisz w życiu.

Zastanawia mnie tylko dlaczego zostawiasz taką sprawę jak święta i z kim je spędzisz domysłom ludzi, a nie bierzesz sprawy w swoje ręce.
To, ze nie jesteś zapraszany może wynikać z kilku różnych okoliczności, niekoniecznie musi być związane z Tobą personalnie, choćby ktoś zakłada, ze masz z kim spędzić święta, bo masz jeszcze rodzica.
Po prostu kończąc jakąś pomoc dla kogoś, jakiś remont czy coś, pytasz czy przygarną Cię na święta, żeby nie były samotne. Nie sądzę by odmówili, skoro właśnie im pomogłeś.
Poza tym, w Polsce mamy tradycję jednego pustego miejsca, czyli każda rodzina jest gotowa przyjąć pielgrzyma. Wystarczy tego dnia zapukać do drzwi po południu i przyjść na Wigilię, a jak przyniesiesz każdemu choćby czekoladę to już zrobi się ciepło.
Nic nie wspominałem o spędzaniu świąt samotnie, niemniej to też chodzi mi po głowie. I nie chodzi mi o to, żeby wbijać się do kogoś na krzywy ryj, a chodzi mi o to, że by spędzać czas z rodziną, czyli minimum z żoną, a jak będą jakieś dzieci to już będę wniebowzięty, do tego rodzice, idealny i piękny dom, o którym zawsze marzę. A co do radzenia sobie, to bardziej jest to dla mnie walka o zapewnienie lepszej przyszłości i ciągłe pasmo prób i niepowodzeń. Ale jak patrzę w głąb siebie, po co mam właściwie zagwarantować sobie lepszą przyszłość skoro i tak będę całe życie sam, to moja demotywacja do dalszej drogi staje się jeszcze większa. Przez to właśnie mam te kryzysy wiary jakie mam, a jestem człowiekiem, który non stop stara się jakoś poukładać to życie, do tego staram się modlić (już odmawiałem najróżniejsze litanie, nowenny, odwiedziłem nawet kilka sanktuariów polskich w wiadomej intencji), niemniej jak byłem sam tak jestem sam. Dlatego dla mnie jest dużą niesprawiedliwością, dlaczego ludzie, którzy nigdy się nie modlą, non stop dostają od życia drugie połówki, coś w stylu jak nie jedna to druga, a inni strasznie łakną związku, a z reguły nie dostają nic, chociaż bardzo proszą i próbują. Wiadomo, że życie jest niesprawiedliwe, niemniej, po co w takim razie żyć? Wydaje mi się, żeby tylko czekać na śmierć. To czemu by tego nie przyspieszyć? Po co czekać w depresyjnym stanie na koniec i jeszcze bardziej usychać i grzeszyć. Lepiej skrócić to wszystko i już. Po kłopocie. Po cierpieniu. A piekło i tak pewnie pochłonie.
Viridiana pisze: 2019-11-02, 09:57 Nie ukrywam, sytuacja osoby samotnej potrafi być ciężka. Natomiast powinniśmy starać się działać aktywnie w swoim życiu i szukać sposobów na uporządkowanie siebie i swoich potrzeb w taki sposób, aby nie stanowiły aż takiej dolegliwości. W pełni nie znikną, ale do pewnego stopnia możemy nad nimi panować.
Staram się jakoś to uporządkować, niemniej kiedy nie oddaję się grzechom po jakimś czasie nabieram coraz większej depresji odnośnie samotności. I też odczuwam tylko i wyłącznie negatywne skutki, dodam tylko, że regularnie ćwiczę i biorę zimne prysznice dla zdrowia. Daje to coś? Może przez chwilę, ale natury człowieka, tym bardziej samotnego nie idzie oszukać. Nawet jak człowiek nie grzeszy miesiąc, dwa i to i tak potrzeby tak urosną, że wszystko idzie na marne. Ale powiedzmy sobie szczerze, któż będąc w związku nie robi tego przez miesiąc, czy dwa? Tym bardziej jeśli mówimy o młodym małżeństwie. Miłość miłością od tego się zaczyna, ale w końcu obcując ze sobą dzień w dzień człowiek odczuwa coraz silniejszą potrzebę fizyczności. Wiadomo jak to się kończy. Weźmy przykład takiego Litzy z Luxtorpedy, jego dzieci same na świat w wyniku cudownego zapłodnienia nie przyszły. Przez to samotnicy nie doznają nawet namiastki tego co zapewnia małżeństwo.

Jedynym sposobem, który może mnie uleczyć jest tylko i wyłącznie miłość drugiej osoby (płci żeńskiej, żeby nie było mylenia pojęć o miłości bliźniego, itp.). Najlepsze jest to, że kiedyś byłem zakochany (mam tak, że potrafię się zakochać przez samo patrzenie, wiem, że to złe, ale z tego co słyszałem to Ojciec Szustak też tak miał). I co w tym najlepsze, że kiedy byłem zakochany nie odczuwałem żadnej depresji, moje potrzebny seksualne spadły do zera, a filmy erotyczne i pokusy z nimi związane nie stanowiły dla mnie żadnego problemu. Po prostu ich nie było. Czułem się naprawdę szczęśliwy, ale miłość platoniczna nie trwa zbyt długo. Następuje jeden strzał i człowiek robi się jeszcze większym wrakiem.

Spokojnej niedzieli życzę ;)

P.S. Apropopo jeszcze pożyczania różnych rzeczy, to ze względu na to, że zawsze byłem kujonem to wszelkiej maści lesery żuliły ode mnie zadania domowe. Nie powiem, żeby mi to sprawiało przyjemność, niemniej okazywałem miłosierdzie w tych sprawach.
Ostatnio zmieniony 2019-11-03, 12:32 przez Adam, łącznie zmieniany 2 razy.
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Viridiana » 2019-11-03, 12:42

Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 Ale jak patrzę w głąb siebie, po co mam właściwie zagwarantować sobie lepszą przyszłość skoro i tak będę całe życie sam, to moja demotywacja do dalszej drogi staje się jeszcze większa.
Teoretycznie nie ma pewności na 100%, że całe życie będziesz sam. ;) To, jakim człowiekiem jesteś, wpływa na ludzi wokół ciebie.
Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 Przez to właśnie mam te kryzysy wiary jakie mam, a jestem człowiekiem, który non stop stara się jakoś poukładać to życie, do tego staram się modlić (już odmawiałem najróżniejsze litanie, nowenny, odwiedziłem nawet kilka sanktuariów polskich w wiadomej intencji), niemniej jak byłem sam tak jestem sam.
Być może trzeba zadać sobie pytanie: jak się modlę? Podrzucam fajny filmik na ten temat:
Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 Dlatego dla mnie jest dużą niesprawiedliwością, dlaczego ludzie, którzy nigdy się nie modlą, non stop dostają od życia drugie połówki, coś w stylu jak nie jedna to druga, a inni strasznie łakną związku, a z reguły nie dostają nic, chociaż bardzo proszą i próbują.
Rozumiem to uczucie. ;) Życie potrafi być strasznie niesprawiedliwe. Jedną z teorii próbujących to wyjaśnić jest myśl o tym, że być może Szatan do pewnego stopnia może sprawiać, że ludzie źli mają dużo - wtedy nie zastanawiają się oni nad takimi sprawami jak Bóg, są już szczęśliwi i wypełnieni. Oczywiście nie znaczy, to, że każda przyjemność pochodzi od Szatana, w żadnym razie - są też radości, które są jak najbardziej Boże.
Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 Wiadomo, że życie jest niesprawiedliwe, niemniej, po co w takim razie żyć?
Wydaje mi się, że życie jest sensowne gdy staramy się sprawić, by świat chociaż w 1% był lepszy, gdy chcemy coś zostawić po sobie.
Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 Spokojnej niedzieli życzę ;)
Wzajemnie. :)
Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 P.S. Apropopo jeszcze pożyczania różnych rzeczy, to ze względu na to, że zawsze byłem kujonem to wszelkiej maści lesery żuliły ode mnie zadania domowe. Nie powiem, żeby mi to sprawiało przyjemność, niemniej okazywałem miłosierdzie w tych sprawach.
Akurat zadań domowych staram się nie dawać, a na pewno nie lubię, ale jak ktoś chce pożyczyć pędzel, to pomogę. : v
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-03, 12:46

Thx za filmik, niemniej już oglądałem go ze dwa razy :) W sumie czego to ja nie oglądałem apropo modlitw ;)
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Wolfi

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Wolfi » 2019-11-04, 00:39

Mada pisze: 2019-11-03, 12:31 Dlatego dla mnie jest dużą niesprawiedliwością, dlaczego ludzie, którzy nigdy się nie modlą, non stop dostają od życia drugie połówki, coś w stylu jak nie jedna to druga, a inni strasznie łakną związku, a z reguły nie dostają nic, chociaż bardzo proszą i próbują.
Trudno mi sobie wyobrazic, aby ktos dostawal od zycia druga osobe, w takim doslownym sensie. Osoby bardzo otwarte na zycie, zabawowe zazwyczaj sie bardzo szybko lacza w pary, z wiadomego powodu.
A ty co robisz, zeby znalezc dziewczyne?

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-05, 14:15

Napisałem, że mam konta na różnych portalach w tym katolickich. Ale zauważyłem, że nie ma reguł, chrześcijanin, czy też nie, zaledwie 1% raczy coś odpisać. Pewnie dlatego, że nie jestem zarośniętym modelem, a w tle fotki nie ma żadnej super bryki :) Ten 1% nawet jak raczy coś odpisać, to ja oczywiście dalej staram się zagadywać i pisać też o sobie, ale oczywiście rozmowa się urywa. Najlepsze jest to, że moi byli kumple, wydaje mi się, że atrakcyjnością są niżej niż ja, znaleźli kogoś właśnie przez Internet. Najlepsze jest to, że ich laski się dziwiły, że to ja nikogo nie mam.
Niemniej moje próby zawsze kończą się fiaskiem. Przez to chyba ta niechęć do świata i życia z mojej strony i coraz większa frustracja z każdym miesiącem i rokiem.
Można by tu pomyśleć, że najlepiej znaleźć dziewczynę chodząc na imprezy, może to i racja, ale po pierwsze nie mam z kim, a po drugie nie jestem ekstrawertykiem. A nawet ekstrawertycy na imprezach muszą mieć wsparcie skrzydłowych kiedy do kogoś podbijają. Można by też pomyśleć o jakimś wolontariacie, ale coś takiego trzeba czuć. Czułbym się kłamcą robiąc coś przymusowo, by poznać jakieś dziewczyny. Poza tym w moim odczuciu liczy się tam coś takiego jak potrzeba serca. Dlatego analizując tą całą moją sytuację czuję się niczym taki równoważnik na szali tego świata. Są ludzie, którzy urodzili się, aby żyć w miłości, a są ludzie urodzeni do życia w smutku. Ważne by była równowaga. Pech chciał, że akurat padło na mnie.
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-05, 15:22

Mada pisze: 2019-11-05, 14:15 Napisałem, że mam konta na różnych portalach w tym katolickich. Ale zauważyłem, że nie ma reguł, chrześcijanin, czy też nie, zaledwie 1% raczy coś odpisać. Pewnie dlatego, że nie jestem zarośniętym modelem, a w tle fotki nie ma żadnej super bryki :) Ten 1% nawet jak raczy coś odpisać, to ja oczywiście dalej staram się zagadywać i pisać też o sobie, ale oczywiście rozmowa się urywa. Najlepsze jest to, że moi byli kumple, wydaje mi się, że atrakcyjnością są niżej niż ja, znaleźli kogoś właśnie przez Internet. Najlepsze jest to, że ich laski się dziwiły, że to ja nikogo nie mam.
Niemniej moje próby zawsze kończą się fiaskiem. Przez to chyba ta niechęć do świata i życia z mojej strony i coraz większa frustracja z każdym miesiącem i rokiem.
Można by tu pomyśleć, że najlepiej znaleźć dziewczynę chodząc na imprezy, może to i racja, ale po pierwsze nie mam z kim, a po drugie nie jestem ekstrawertykiem. A nawet ekstrawertycy na imprezach muszą mieć wsparcie skrzydłowych kiedy do kogoś podbijają. Można by też pomyśleć o jakimś wolontariacie, ale coś takiego trzeba czuć. Czułbym się kłamcą robiąc coś przymusowo, by poznać jakieś dziewczyny. Poza tym w moim odczuciu liczy się tam coś takiego jak potrzeba serca. Dlatego analizując tą całą moją sytuację czuję się niczym taki równoważnik na szali tego świata. Są ludzie, którzy urodzili się, aby żyć w miłości, a są ludzie urodzeni do życia w smutku. Ważne by była równowaga. Pech chciał, że akurat padło na mnie.
Mada,
tak sobie siedzę w pracy, a że mam chwilę, postanowiłam coś napisać. Moim zdaniem zakładanie kilku kont na różnych portalach to już przesada. Ja jestem panną, mam 24 lata i też szukam kogoś, kto mnie zaakceptuje, pokocha i będę z nim szczęśliwa. Osobiście odradzam szukania drugiej połówki na imprezach - z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że na zawartej znajomości w taki sposób zazwyczaj nie można zbudować stałej, mocnej relacji. W swoim życiu poznałam wielu facetów, jednak nadal nikogo nie mam. Może zbyt wymagam? Może faktycznie mimo, iż staram się nie patrzeć na wygląd to zawsze ktoś mi z czymś nie odpowiada? Bardzo bym chciała poznać kogoś, kto mnie sobą "zachwyci". Ale na razie się na to nie zanosi..

Wolontariat - dobry pomysł. Tylko może zmień nastawienie. Pomyśl, że idziesz tam nie poszukiwać miłości ale zmienić swoje nastawienie do niej, wykorzystać miłość w sobie dla kogoś innego, kto jej bardzo potrzebuje. Takie pokłady miłości nigdy nie są zmarnowane. Sama myślę o wolontariacie. Bardzo dobre wyzwanie dla siebie samego, schowania dumy do kieszeni, zapomnienie o własnym ja i własnych celach i potrzebach, a skupienie się na drugim. Myślę, że powinieneś spróbować i zmienisz swoje nastawienie. Pewne sprawy przemyślisz, zrozumiesz.

To, że nie możemy znaleźć swoich drugich połówek nie znaczy że jesteśmy skazani na porażkę i niepowodzenie. Oraz, ze zostaliśmy stworzeni do życia w smutku. Samemu również można być szczęśliwym. Może Ty za bardzo koncentrujesz się na swojej samotności, dołujesz i wpędzasz w dół?
A może Bóg przygotował dla Ciebie kogoś wspaniałego i tylko czeka aż się na to otworzysz i będziesz gotowy :)

Pozdrawiam Cię gorąco.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Wolfi

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Wolfi » 2019-11-06, 00:51

W internecie i na portalach to wiesz... Mi osobiscie by sie nie chcialo wypisywac do innych i wgl, nudne to. Majac te 13-16 lat to sie tam w necie buszowalo z takimi sprawami, #internetowezwiazki, az mi sie przypomnialo kilka takich fajnych rzeczy xD
Wgl ile ty masz lat? ;p
Ostatnio zmieniony 2019-11-06, 00:51 przez Wolfi, łącznie zmieniany 1 raz.

Magnolia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Magnolia » 2019-11-06, 20:13

Może coś specjalnie dla Ciebie:


Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Viridiana » 2019-11-07, 16:19

Mada pisze: 2019-11-05, 14:15 Są ludzie, którzy urodzili się, aby żyć w miłości, a są ludzie urodzeni do życia w smutku.
Myślę, że mimo wszystko nie. Chociaż na świecie jest mnóstwo cierpienia niezawinionego, do pewnego stopnia mamy wpływ na to, czy jesteśmy szczęśliwi.
Czy mogę się ciebie spytać o twoje podejście do modlitwy? Pisałeś o tym, że się modliłeś i dobrze, że to robiłeś, ale twój sposób patrzenia na to też ma znaczenie, a może właśnie ktoś z nas mógłby ci coś doradzić. :)
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-10, 23:55

joasia95 pisze: 2019-11-05, 15:22
Mada pisze: 2019-11-05, 14:15 Napisałem, że mam konta na różnych portalach w tym katolickich. Ale zauważyłem, że nie ma reguł, chrześcijanin, czy też nie, zaledwie 1% raczy coś odpisać. Pewnie dlatego, że nie jestem zarośniętym modelem, a w tle fotki nie ma żadnej super bryki :) Ten 1% nawet jak raczy coś odpisać, to ja oczywiście dalej staram się zagadywać i pisać też o sobie, ale oczywiście rozmowa się urywa. Najlepsze jest to, że moi byli kumple, wydaje mi się, że atrakcyjnością są niżej niż ja, znaleźli kogoś właśnie przez Internet. Najlepsze jest to, że ich laski się dziwiły, że to ja nikogo nie mam.
Niemniej moje próby zawsze kończą się fiaskiem. Przez to chyba ta niechęć do świata i życia z mojej strony i coraz większa frustracja z każdym miesiącem i rokiem.
Można by tu pomyśleć, że najlepiej znaleźć dziewczynę chodząc na imprezy, może to i racja, ale po pierwsze nie mam z kim, a po drugie nie jestem ekstrawertykiem. A nawet ekstrawertycy na imprezach muszą mieć wsparcie skrzydłowych kiedy do kogoś podbijają. Można by też pomyśleć o jakimś wolontariacie, ale coś takiego trzeba czuć. Czułbym się kłamcą robiąc coś przymusowo, by poznać jakieś dziewczyny. Poza tym w moim odczuciu liczy się tam coś takiego jak potrzeba serca. Dlatego analizując tą całą moją sytuację czuję się niczym taki równoważnik na szali tego świata. Są ludzie, którzy urodzili się, aby żyć w miłości, a są ludzie urodzeni do życia w smutku. Ważne by była równowaga. Pech chciał, że akurat padło na mnie.
Mada,
tak sobie siedzę w pracy, a że mam chwilę, postanowiłam coś napisać. Moim zdaniem zakładanie kilku kont na różnych portalach to już przesada. Ja jestem panną, mam 24 lata i też szukam kogoś, kto mnie zaakceptuje, pokocha i będę z nim szczęśliwa. Osobiście odradzam szukania drugiej połówki na imprezach - z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że na zawartej znajomości w taki sposób zazwyczaj nie można zbudować stałej, mocnej relacji. W swoim życiu poznałam wielu facetów, jednak nadal nikogo nie mam. Może zbyt wymagam? Może faktycznie mimo, iż staram się nie patrzeć na wygląd to zawsze ktoś mi z czymś nie odpowiada? Bardzo bym chciała poznać kogoś, kto mnie sobą "zachwyci". Ale na razie się na to nie zanosi..

Wolontariat - dobry pomysł. Tylko może zmień nastawienie. Pomyśl, że idziesz tam nie poszukiwać miłości ale zmienić swoje nastawienie do niej, wykorzystać miłość w sobie dla kogoś innego, kto jej bardzo potrzebuje. Takie pokłady miłości nigdy nie są zmarnowane. Sama myślę o wolontariacie. Bardzo dobre wyzwanie dla siebie samego, schowania dumy do kieszeni, zapomnienie o własnym ja i własnych celach i potrzebach, a skupienie się na drugim. Myślę, że powinieneś spróbować i zmienisz swoje nastawienie. Pewne sprawy przemyślisz, zrozumiesz.

To, że nie możemy znaleźć swoich drugich połówek nie znaczy że jesteśmy skazani na porażkę i niepowodzenie. Oraz, ze zostaliśmy stworzeni do życia w smutku. Samemu również można być szczęśliwym. Może Ty za bardzo koncentrujesz się na swojej samotności, dołujesz i wpędzasz w dół?
A może Bóg przygotował dla Ciebie kogoś wspaniałego i tylko czeka aż się na to otworzysz i będziesz gotowy :)

Pozdrawiam Cię gorąco.
Jestem święcie przekonany, że Bóg wielu osobom przygotował miłość w postaci drugiej połówki, przyjaciół i znajomych, na których zawsze można liczyć. Są tacy ludzie, którzy otrzymują to na co dzień. To olbrzymi skarb i łaska. A inni mają nic i szukają wyłącznie substytutów, zabijaczy czasu, które będą w stanie chociażby drgnąć wskaźnikiem serotoniny. Czuję to coraz bardziej po sobie. Ostatnio zauważyłem, że większą przyjemność sprawia mi jedzenie i kupowania różnych rzeczy. Oczywiście to wszystko jest tylko chwilowe. Ale co zrobić, trzeba jakoś egzystować do śmierci. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma (Mt 25,29). A moje życie jest tego chyba najlepszym przykładem ;) Teraz zobaczyłem w TV reklamy świąteczne, bardzo lubię święta, ale z każdym rokiem odczuwam w trakcie świąt coraz większą tęsknotę do prawdziwego rodzinnego życia. A wiem, że będzie tylko gorzej. Z tego względu, aż strach tej przyszłości.

Dobranoc i udanych marszy, jeśli się ktoś wybiera jutro.
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

ODPOWIEDZ