Tutaj się trochę zaśmiałem z tymi gadżetami erotycznymi bo przypomniała mi się sytuacja z mojej parafii, gdzie mój ksiądz proboszcz przesadził trochę z pewnego rodzaju kulkami erotycznymi i potem przy wyciąganiu wykrwawiłby się biedaczyna, przez co bez interwencji pogotowia się nie obyło. Po tym incydencie już długo w mojej parafii nie zabawił i momentalnie przeszedł na tzw. emeryturę, aby oddawać się muzyczną pasjom. Tak to nazwali. Ale to tak na marginesie Chociaż po paru latach od tego incydentu mój wikary, swoją drogą bardzo zaangażowany w życie parafii i opiekujący się dziećmi i młodzieżą, też jakoś dziwnie zniknął, niby na mocy decyzji biskupa, ale nawet się nie pożegnał. Do dzisiaj ludzie nie wiedzą co z nim, nawet na lokalnym portalu poruszono tę sprawę. Jakieś archiwum x mam w tej mojej parafii. A teraz przejdę już do tematu.Andej pisze: ↑2019-10-27, 09:01 Dziwię się jeno, że nie wspominasz o różnych przyrządach erotycznych. Są lalki, jest tyle gadżetów. Boisz się, że ktoś nakryje? Miotasz się? Szlochasz, że nikt Ciebie nie kocha? Czy ty kogoś kochasz? Czy potrafisz kogoś pokochać? Nie dla seksu, ale dla człowieka. Nie dla siebie, ale dla drugiej osobyu?
Jeśli chodzi o pornografię, masturbację to doskonale wiem, że oba te czynniki wyniszczają mózg i niszczą życie, rodzi się depresja. obniżenie poczucie własnej wartości, itp… Ale jest coś takiego co nazywa się deprywacją, która wynika wręcz przeciwnie z niezaspokajania potrzeb (potrzeby seksualne są również potrzebami ludzkimi, które należy zaspokajać). Przez co niezaspokajanie potrzeb związanych z miłością, czy też bliskością również prowadzi do nerwicy, frustracji, depresji. Z tego też względu niezależnie od obranej drogi, czyli życia w grzechu, bądź też nie, brak drugiej połówki (osoby mogącej zapewnić zarówno miłość w postaci emocjonalnej więzi jak i kontakty intymne) niekorzystnie wpływa na ludzkie życie. Dlatego samotnicy mieli, mają i będą mieli gorzej! A dla mnie samotność to przekleństwo i zdania nie zmienię Może warto w moim przypadku zainwestować w chemiczną kastrację, wtedy przestałbym grzeszyć, zniwelowałbym też popęd płciowy, wszakże:
Ciekawa alternatywa, którą warto powoli rozważaćJeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.
Przeczytałem tu o bezczynności samotnych osób, o pomaganiu innym, itp. Jeśli chodzi o bezczynność to non stop próbuję nawiązać jakiś kontakt z ludźmi w internecie(dlatego też tutaj się zarejestrowałem ). To w sumie moje jedyne narzędzie, które niejednemu już pomogło. Moi byli kumple znaleźli swoje drugie połówki właśnie w internecie i teraz są szczęśliwymi małżonkami. Da się, da się. Z tego też względu ja też systematycznie staram się próbować. Nawet założyłem konta na pewnych portalach, także katolickich, niemniej z reguły jakieś 99% osób nie odpowiada. Pewnie dlatego, że nie jestem zarośniętym modelem i to mnie przekreśla. Ten jeden 1% odpowiedzi to wymienienie kilku zdań z osobami introwertycznymi lub osobami nieśmiałymi. Ale to przydarza się bardzo rzadko. Niemniej przez moją aktywność w sieci nawiązałem swojego czasu nawet kilka realnych znajomości z pewną grupą osób (niestety w większości płci męskiej, ale zawsze ). Oczywiście w moim życiu wszystko trwa do czasu i jak już myślałem, że jako tako znalazłem w końcu porządnych ludzi, z którymi się nawet dogadywałem, to coś im się odmieniło i zaczęli mnie zlewać. W sumie taka sytuacja z różnymi ludźmi powtarzała się w moim życiu już niejednokrotnie. Mam wrażenie, że jestem potrzebny, ale zawsze do jakiegoś czasu. Z tego też względu zdałem sobie sprawę, że nie ma sensu ufać i pokładać nadzieję w ludziach, skoro nikt nie potrafi zaakceptować tego jaki jestem.
Wróćmy teraz do pomagania w moim życiu od narodziny do obecnego wieku zawsze pojawiali się jacyś ludzie, czasami tylko na chwilę, czasami na dłuższy czas, nikomu z nich nie odmówiłem pomocy. Co więcej od nikogo za moją pomoc nie brałem ani złotówki. A pomoc była różna, od remontów mieszkań do naprawy komputerów, (często też pełniłem rolę osoby, której ludzie się non stop z czegoś zwierzali i pytali o jakieś rady, chyba wzbudzam ogólne zaufanie). Jeśli coś robię to robię zawsze dla kogoś, a nie dla jego pieniędzy, taką mam zasadę. Ale życie coraz bardziej pokazuje mi, że nie warto pomagać. Każdy kto potrzebuje pomocy zna mój numer, ale kiedy przychodzi do świętowania to jakoś nikt o mnie nie pomyśli, może to właśnie przez to, że nikt nie potrafi mnie w pełni zaakceptować i akceptują bo muszą, kiedy czegoś chcą. Zawsze sobie mówię ostatni raz im pomagam, szczególnie jeśli chodzi o moją rodzinę, ale tych ostatnich razy już się zrobiło zbyt wiele.
Po tych wszystkich przebojach mojego życia jestem prawie sam. Został mi tylko jeden rodzic, potem wypełni się proroctwo Na pewno nie zamierzam spokojnie czekać w pustym domu aż kostucha po mnie przyjdzie. A bardziej od śmierci boję się już tylko kompletnej samotności. Wiadomo już jak skończę i co mnie czeka. Mam powody do radości i skakania pod dach? Eeee... nie?
Zatem miłej nocy