Od znajomych, przyjaciół, krewnych. Z czyichś rozmów na temat literatury. Z opisów umieszczanych w internetach.
Można też napisać własnoręcznie.
Od znajomych, przyjaciół, krewnych. Z czyichś rozmów na temat literatury. Z opisów umieszczanych w internetach.
A, ok, już rozumiem. Rzeczywiście jest to niezbyt dobre - sprawia, że forma przekazywania poglądów wpisuje się w indoktrynację.Konwalia pisze: ↑2019-11-21, 10:46To właściwie temat poboczny, pomocniczy. Mam na myśli to, że za ochroną przed fałszywymi informacjami może kryć się chęć cenzurowania. Mamy to np. w mediach społecznościowych, gdzie prawicowe treści związane np. z kwestią płci czy LGBT są usuwane lub blokowane na rzecz treści publikowanych przez środowiska lewicowe i liberalne.
Myślę, że tutaj więc przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę właśnie na oszukiwanie się i czasami brak dociekliwości. W sensie, jeżeli czegoś nie rozumiem, powinnam zainteresować się tematem, żeby zastanowić się, czy to nie ma głębszego sensu - niestety nie wszyscy tak robią.Konwalia pisze: ↑2019-11-21, 10:46 Jeśli katolik czyta książki szkodliwe duchowo, ale nie widzi w tym problemu, to albo oszukuje samego siebie, albo robi to świadomie, albo nie rozumie tego, o czym czyta.
Jeśli ktoś po przeczytaniu kilku fragmentów Pisma Świętego twierdzi, że związek osób tej samej płci jest w porządku, bo trzeba kochać bliźniego, a Pan Bóg jest miłosierny, to znaczy, że czyta wybiórczo albo nie rozumie tego, co czyta i widzi to, co chce widzieć.
Możliwe, że chodzi też o stopień okultyzmu zawartego w fabule. "Harry Potter' budzi spore kontrowersje przez to właśnie, że niektórzy dostrzegają w nim praktyki ezoteryczne oparte na rytuałach, które się rzeczywiście wykonuje. Być może też chodzi o to, co w książce jest najważniejszym punktem, co skupia uwagę.Konwalia pisze: ↑2019-11-21, 10:46To też chyba zależy od konkretnego tytułu. Dziwne książki z tego gatunku kiedyś czytałam, a inne po prostu mnie nudziły. Jeszcze innych nie rozumiałam. Np. po przeczytaniu dwóch książek z serii „Świat Dysku” uznałam, że nie rozumiem zachwytów nad tego rodzaju literaturą, ponadto w jakimś sensie mnie ona niepokoi.
Może chodzi o to, że fantastyka przypomina baśnie, a ich zwykle nie uważamy za szkodliwe (chociaż nie do końca się z tym zgadzam)? Jeśli w powieści jakiś leśny krasnal posługuje się magią, to może nie stanowi to zagrożenia dla człowieka, bo przecież krasnale nie istnieją? Tak sobie to rozważam, chociaż może jestem w błędzie, więc niech nikt nie bierze tego jako wskazówkę.
Hmm... Myślimy tu stricte o motywie walki dobra ze złem, czy o dobrych i złych zakończeniach? Bo złe zakończenia znaleźć możemy nawet w bajkach Hansa Christiana Andersena takich jak "Dziewczynka z zapałkami" czy "Dzielny ołowiany żołnierzyk".
Hmm... Znów, umiejętność analizy i interpretacji. Czym innym jest przeczytanie powieści, w której wymieszano sen i rzeczywistość dla polonisty i dla laika. Psycholog inaczej odbierze czytanie o stanie emocjonalnym bohatera niż zwykły czytelnik.Konwalia pisze: ↑2019-11-21, 10:46Jeśli w fabule miesza rzeczywistość ze snem, opisuje stan choroby psychicznej lub przejściowego ciężkiego stanu emocjonalnego bohatera, jeśli wskazuje na jakieś jego nadprzyrodzone zdolności, jeśli stylizuje język utworu w taki sposób (np. „Sklepy cynamonowe”), jeśli chce nadać powieści tajemniczego, mrocznego lub onirycznego klimatu.
Osobą oczytaną można zostać nie wybierając lektur groźnych dla duszy. Jedno drugiemu nie zaprzecza, no chyba, żeby uznać, że zagrożeniem dla nas może być niemalże wszystko.Konwalia pisze: ↑2019-11-21, 10:46Czy warto czytać wiele, stać się osobą oczytaną, ryzykując kryzysy duchowe spowodowane niewłaściwym doborem literatury, czy może lepiej czytać mniej, ostrożnie dobierać lektury, nie być oczytanym, ale trwać bezpiecznie w wierze? Czy w ogóle trzeba stawiać sobie takie pytanie, czy musimy zadawać przed takim wyborem? Czy to realny problem?
Bo zawierają krzywdzące motywy, które się powtarzają (np. zła macocha w „Kopciuszku”, „Królewnie Śnieżce” i „Dwunastu łabędziach”), wątki nieprzeznaczone dla dzieci (w „Oślej skórce” ojciec chce poślubić własną córkę).
Mam na myśli zakończenia, w których to, co moralnie dobre, zwycięża, a to, co złe, przegrywa. W różnej formie, może być to np. przemiana wewnętrzna bohatera. Z opisanego przez Ciebie powodu nie przepadam za baśniami Andersena (chociaż nie przepadam za baśniami w ogóle).
Konwalio, a jakiej sama sobie udzieliłabyś odpowiedzi w świetle tego co napisałaś?Konwalia pisze: ↑2019-11-22, 08:28 @Dezerter , czytałam w internecie historię o. Verlinde i pamiętam, że ta „ciemna strona” mnie fascynowała. Czytanie tego rodzaju świadectw zwykle wiązało się u mnie z chęcią czytania o tym, co zakazane w formie teoretycznie możliwej do zaakceptowania. Czułam, że oszukuję samą siebie i że takie treści źle na mnie oddziałują. Czy to znak, że moja wiara jest nieugruntowana?
Przeciwnie. Ale nie tylko. Jest ugruntowana. Ale jak mocno?
Jesli idzie o mnie - nie do końca. Raczej trudno chyba byłoby mnie przekonać (choć...) ale efekt tortu z psiego łoju działa niezależnie od wiedzy...
ZGoda. Ale mamy też powiedzienie w Kościele "nie wolno czynić zła po to, by wyniknęło z niego dobro.Bóg z każdej sytuacji nawet złej potrafi wyprowadzić większe dobro.
Przykład:
wielkie dzieło Boże zrobił - i zapewne robi nadal - niejaki Verlinde, kto nie zna to polecam.
Czytał święte księgi Hinduskie i Buddyjskie, słuchał joginów, uprawiał Medytacje transcendentalną, jogę itd itp
... a wszystko to później wykorzystał i wykorzystuje nadal , by nauczać, ostrzegać o zagrożeniach duchowych jako nawrócony katolik i prezbiter.
Tylko człowiek , który wie o czym mówi jest wiarygodny dla słuchacza i może do niego trafić i go nawrócić.
Moim zdaniem również nie warto czytać o takich rzeczach. Wiem, że kiedyś oglądałam kilka filmów o egzorcyzmach/opętaniach. Nawet w domu mam książkę "4 najgłośniejsze opętania przez szatana". Mam ochotę ją spalić. Nawet jej nie przeczytałam. Za to kiedyś w strachu że może jestem opętana czy zniewolona czytałam historie ludzi, który byli w takiej sytuacji. Później bardzo długo odczuwałam paniczny strach że mi się może coś takiego zdarzyć. Przerażają mnie takie ksiązki/historie i wolę o takich rzeczach nawet nie czytać. Wiele rzeczy, wątków z tych historii przypominało mi się po nocy i byłam przerażona, prawie płakałam. A zly się ze mnie śmiał i był zadowolony. Teraz w spokoju sypiam. Kiedyś bałam się sama w domu siedzieć, bałam się własnego cienia. Teraz ciągle towarzyszy mi Bóg - w głowie, sercu, modlitwie. Często słucham i śpiewam pieśni religijne i odczuwam spokój. A strach odszedł. Mogłam nabawić się niezłej nerwicy ale w dobrym momencie przestałam o tym czytać i zajęłam się tym co dobre.Marek_Piotrowski pisze: ↑2019-11-22, 09:31 Nawet teksty o.Verlinde mogą być niezdrowe dla niektórych (u których pojawia się fascynacja egzorcyzmami itd). DLatego też niechętnie siegam do takich książek jak "Wyznania egzorcysty". Jak się nie musi, lepiej się do tych spraw nie zbliżać.
Z drugiej strony jest niebezpieczeństwo zawężenia horyzontów. Trzeba to dobrze rozważać wszystko.
Hmm... Odnośnie złych motywów, chodzi o to, że często w baśniach ktoś jest jednoznacznie zły albo jednoznacznie dobry?
W przypadkach takich utworów potrzebna jest dojrzałość, i to nie tylko chodzi o ugruntowanie wiary, ale o fundamenty moralne w ogóle. I trzeba umieć przemyśleć i przeanalizować wątki.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ośla_Skórka
Nie wiem. Nie wiem, czy to tylko kwestia nieugruntowanej wiary, czy tego, że kiedyś za dużo o takich rzeczach czytałam. Marek trafnie sformułował to, czego się obawiam:Magnolia pisze: ↑2019-11-22, 08:31Konwalio, a jakiej sama sobie udzieliłabyś odpowiedzi w świetle tego co napisałaś?Konwalia pisze: ↑2019-11-22, 08:28 @Dezerter , czytałam w internecie historię o. Verlinde i pamiętam, że ta „ciemna strona” mnie fascynowała. Czytanie tego rodzaju świadectw zwykle wiązało się u mnie z chęcią czytania o tym, co zakazane w formie teoretycznie możliwej do zaakceptowania. Czułam, że oszukuję samą siebie i że takie treści źle na mnie oddziałują. Czy to znak, że moja wiara jest nieugruntowana?
Obawiam się, że ograniczając treści do czytania, stanę się ignorantką. Nie wiem, kiedy chęć zdobywania wiedzy i ciekawość stają się niezdrowe, nie wiem, gdzie leży granica. Bardzo zawęziłam tematykę czytanych przeze mnie książek i z jednej strony czuję się dobrze, bo wiem, że to bezpieczne, a z drugiej odnoszę wrażenie, że jednak coś mnie omija, że świat jest interesujący i warto go poznawać. Np. ciekawy jest dla mnie Bliski Wschód, ale teraz sięgam tylko po reportaże, a beletrystykę z tego obszaru ograniczyłam. I brakuje mi zwykłych powieści, a nie wiem, czy wolno mi je czytać, jeśli ich bohaterowie są muzułmanami.Marek_Piotrowski pisze: ↑2019-11-22, 09:31 Z drugiej strony jest niebezpieczeństwo zawężenia horyzontów. Trzeba to dobrze rozważać wszystko.
Nie, jednoznaczność jest potrzebna, bo dzieci nie rozumieją skomplikowanych psychologicznie charakterów. Mam na myśli tworzenie stereotypów, w tym przypadku: macocha – zła kobieta. Jeśli taki motyw wraca w różnych baśniach, może stanowić problem dla dziecka. Ale tu już schodzimy trochę z tematu książek odpowiednich dla katolików.
Nie interpretowałam tej historii w ten sposób. Teraz nabrała sensu!Magnolia pisze: ↑2019-11-22, 15:08 Konwalio w tym sensie bajki poruszają pewne kwestie aby o nich rozmawiać z dziećmi i wychowywać, przesłanie jest jednoznacznie, ze Ośla Skórka musiała przed takim pomysłem ojca uciekać... to ważny komunikat dla dziecka, chroniący jego seksualność także przed ewentualnym molestowaniem ze strony ojca.
Zgadzam się. W każdym utworze mogą pojawić się motywy, które mogą wydawać się gorszące, ale właśnie zmierzenie się z nimi i przedyskutowanie może być pomocne. Szczególnie, że bajka wyraźnie sugeruje, że pragnienie króla nie było dobre.Magnolia pisze: ↑2019-11-22, 15:08 Pragnienie poślubienia własnej córki odbierałam juz wtedy absurdalnie i niedorzecznie, była to na pewno okazja do rozmowy z moim tatą. A że córki często sa zakochane w swoich ojcach, szczególnie gdy są dla nich dobrzy, a mój był bardzo dobry dla mnie... to wydaje mi się cenne że sobie wtedy porozmawialiśmy z tatą o tym, że taki związek jest niemożliwy.
Niezdrowe są wtedy, gdy prowadzą do grzechu, wyraźnie szkodzą wierze albo totalnie niszczą smak estetyczny czytelnika. Taka jest moja opinia.Konwalia pisze: ↑2019-11-22, 15:53Obawiam się, że ograniczając treści do czytania, stanę się ignorantką. Nie wiem, kiedy chęć zdobywania wiedzy i ciekawość stają się niezdrowe, nie wiem, gdzie leży granica.Marek_Piotrowski pisze: ↑2019-11-22, 09:31 Z drugiej strony jest niebezpieczeństwo zawężenia horyzontów. Trzeba to dobrze rozważać wszystko.
Dlaczego religia bohaterów sama w sobie miałaby być szkodliwa? Jeżeli książka nie ma na celu wyraźnie podważyć innych religii i nawracać czytelnika, to nie widzę problemu, aczkolwiek zaznaczam, że to tylko moje zdanie.
Jest w tym trochę racji, aczkolwiek mimo wszystko niewiele dzieci dorosłym życiu będzie od razu kojarzyć macochę ze złem.Konwalia pisze: ↑2019-11-22, 15:53Nie, jednoznaczność jest potrzebna, bo dzieci nie rozumieją skomplikowanych psychologicznie charakterów. Mam na myśli tworzenie stereotypów, w tym przypadku: macocha – zła kobieta. Jeśli taki motyw wraca w różnych baśniach, może stanowić problem dla dziecka. Ale tu już schodzimy trochę z tematu książek odpowiednich dla katolików.
Dobre pytanie.