jest to słowo używane i w ST i w NT, w grece i łacinie - pisze o tym w krytycznym opracowaniu nie jakiś Dezerter, ale biskup katolicki, bardzo poważany na tym forum i często cytowany jako autorytet - biskup Siemieniewski:
(...) To właśnie uważano powszechnie w starożytności monastycznej za medytację: powtarzanie, często głośno, jakiegoś biblijnego tekstu w miarę możliwości przez cały dzień. Na przykład w swojej Historii mistyki zachodniochrześcijańskiej B. McGinn rozumie medytację w okresie starożytnego chrześcijaństwa zawsze jako rozważanie konkretnej treści[10]. Natomiast przez kontemplację (albo modlitwę duchową) rozumiano skutek takiej medytacji: była nim nieustanna świadomość obecności Boga, ekstaza ducha ludzkiego wyrywającego się ku swojemu Stwórcy.
b. Modlitwa monologiczna
Oprócz medytacji polegającej na „przebieganiu” myślą zmieniających się co dnia fragmentów Biblii ojcowie Pustyni i ich następcy mówili także o medytacyjnej modlitwie monologicznej, co niektórzy tłumaczą dziś jako „modlitwa jednosłowna”. Właściwsze jednak jest tłumaczenie „modlitwa jedną myślą”. Przemawiają za tym zarówno względy filologiczne[11], jak i historyczne rozumienie istoty tego rodzaju modlitwy. We Wstępie do dzieła Filokalia. Teksty o modlitwie serca J. Naumowicz, pisząc o modlitwie monologicznej, stwierdza: „zazwyczaj stosowano jeden wiersz psalmu, werset Ewangelii lub innego tekstu biblijnego, który zawierał – skondensowaną w kilku słowach – prośbę o pomoc czy miłosierdzie”[12]. Inna nazwa używana na określenie tej samej praktyki to „modlitwa czysta (oratio pura)” lub „wewnętrzna medytacja”: „u egipskich Ojców Pustyni rozwinęła się praktyka «wewnętrznej medytacji» (krypté meléte)”. Chodziło o medytacyjny użytek z konkretnego i zrozumiałego zdania z Biblii: „Oznaczała ona ustawiczne rozważanie czy recytację – z pamięci i najczęściej szeptem lub jedynie w myśli – wybranych «słów». Były to teksty z Pisma Świętego, którego uczono się na pamięć”[13]. Dlatego nazywano to też „ukrytym rozważaniem”, gdyż zewnętrzny obserwator nie zauważyłby, że mnich rozważa jakiś fragment Pisma.
Analogią modlitwy monologicznej chrześcijaństwa wschodniego jest w chrześcijaństwie zachodnim od czasów św. Augustyna modlitwa aktami strzelistymi (łac. actus iaculatoriae). Dlatego w naszym kręgu kulturowym ta druga nazwa jest bardziej powszechna. Idąc za starożytną myślą Jana Kasjana, B. McGinn nazywa modlitwę monologiczną łacińskim określeniem formula i rozumie przezeń biblijną formę medytacji polegającą na stałym powtarzaniu pojedynczego, krótkiego wersetu[14].
Niezależnie od takiej, czy innej nazwy, ten rodzaj modlitwy cieszył się przez wieki dużym poważaniem. Zobaczmy, jak wielką wartość modlitwie monologicznej przypisuje jeden z wielkich autorytetów wczesnośredniowiecznego monastycyzmu, Hezychiusz z Synaju (ok. 800 roku):
„Modlitwa monologiczna zabija i obraca w proch podstępy złych duchów (…). Poprzez ciągłą modlitwę przestworza myśli oczyszczają się z mrocznych chmur i z duchowych powiewów zła. Kiedy zaś przestrzeń serca zostanie oczyszczona, niemożliwe jest, aby nie świeciło w nim boskie światło Jezusa”[15].
2.2. Tradycja modlitwy Jezusowej
a. Werset monologiczny
Monastyczna tradycja medytacji monologicznej przekazywana z pokolenia na pokolenie to – jak mogliśmy się już zapoznać – zwyczaj modlenia się krótkim biblijnym wersetem. Podkreślmy: nie jednosłowną mantrą[16], czyli wyrazem, w którym istotne byłoby zwracanie uwagi jedynie na brzmienie dźwięków. Chodzi tu o zdanie, którego istotą jest treść niesiona przez słowa. Jaka to treść? Historycznie rzecz biorąc, wybór był spory. Ponieważ zawsze najbardziej warto uczyć się od najlepszych, sięgnijmy po zestaw zaproponowany przez słynnego egipskiego mnicha św. Jana Klimaka († ok. 650 roku):
„Niektórzy spośród tych, którzy weszli na drogę wyciszenia, nieustannie mają przed sobą te słowa:
– «Widzę zawsze Pana mego przede mną» (Ps 16,8);
– inni «Przez swą wytrwałość ocalicie wasze życie» (Łk 21,19);
– inni «Czuwajcie i módlcie się» (Mt 26,41);
– inni: «Przygotuj swoje dzieło na czas śmierci» (Prz 24,27);
– a inni: «Byłem uniżony, a On mnie wybawił» (Ps 116,6);
– jeszcze inni: «Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić» (Rz 8,18);
– inni zaś rozważali zawsze ten werset: «Aby was nie porwał, a nie będzie nikogo, aby was wybawić» (Ps 50,22)”[17].
Jan Klimak, będąc jednym z filarów monastycznej duchowości, w takim oto kontekście wspomniał modlitwę nazwaną przez niego monologiczną:
„Niech zawsze zasypia z tobą i z tobą się budzi pamięć o śmierci, a także powtarzanie modlitewnych wezwań do Jezusa (monológistos Iesou euche), bo nie znajdziesz lepszej pomocy we śnie”[18].
Modlitwa monologiczna nie jest więc modlitwą jednowyrazową, ale modlitwą jednozdaniową. Jeśli niekiedy przyjmowała postać jednego słowa, to nie było to „jakieś słowo”, ale imię umiłowanej Osoby – imię Jezus. Z oczywistych znowu względów: ważne było wtedy, do kogo imię to się odnosi, a nie tylko, jak brzmi. Wypowiedzenie imienia to przywołanie Osoby wraz ze wszystkimi skojarzeniami, jakie Osoba ta budzi.
(...)
Zdecydowanie największą karierę podczas medytacji mnichów zrobił jednak inny werset zaczerpnięty z Ewangelii. W ciągu historii wybił się na pierwsze miejsce i zdominował w modlitewnej tradycji wszystkie inne. Było nim zawołanie ślepca Bartymeusza: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną” (Łk 18,38).
b. „Panie Jezu Chryste, ulituj się nade mną”
Zobaczmy, z jak rozmaitymi modyfikacjami ten właśnie werset pojawia się na przestrzeni tysiąca lat medytacyjnej modlitwy monastycznej. Podane niżej przykłady pochodzą z wieków od IV do XV, są więc świadectwem nieprzerwanej tradycji duchowości monastycznej przekazanej od starożytności aż do progu nowożytności:
Makary Wielki (†390 r.):
„Myśl jedynie o wezwaniu: «Mój Panie, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną». Zachowując wewnętrzny pokój, ujrzysz Jego Bóstwo, spoczywające w tobie. Rozproszy On mroki namiętności, które są w tobie i oczyści człowieka wewnętrznego – na wzór czystości Adama w raju. Sprawi to owo błogosławione Imię, które wzywał Jan Ewangelista, mówiąc «Światłość świata» (J 8,12) (…) Ustawicznie to Imię rozważaj: przeżuwaj, jak czyni to owca”[21].
Barsaniusz (VI w., Gaza):
„Wzywaj na pomoc świętego Imienia Boga, mówiąc: «Panie Jezu, chroń mnie i przybądź na pomoc mojej słabości»”[22].
Dosyteusz (VI w.):
„Dosyteusz zachowywał ciągłą pamięć o Bogu, ponieważ święty Doroteusz przyzwyczaił go mówić nieustannie: «Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną», a czasem «Synu Boży, wspomóż mnie»”[23].
Praktyka abba Filemona (ok. 700 r.):
„(Na pytanie pewnego brata) «co mam czynić, ojcze?», odparł: «Odejdź, aż będziesz miał w twym sercu wewnętrzne rozważanie (gr. krypté meléte), które może oczyścić (…) twój umysł».
Brat, nie wiedząc o tym, co mówiono, rzekł do starca: «Ojcze, co to jest wewnętrzne rozważanie?». Ten odrzekł: «Idź, bądź uważny i trzeźwy w swym sercu i zachowując czujność z bojaźnią i drżeniem powtarzaj w swym umyśle: ‘Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną’»”[24].
Symeon Nowy Teolog († 1022):
„Gdy pewnego dnia stał i mówił – bardziej w myśli niż ustami: «Boże, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem», nagle z góry obficie zajaśniał Boży blask, który napełnił całe pomieszczenie”[25].
Nicefor Pustelnik (ok. † 1275):
„W piersi każdego człowieka znajduje się zdolność rozumowania (…). Z tego ośrodka rozumu pozbądź się zatem wszelkich myśli. Potrafisz to uczynić, jeśli będziesz chciał. Podaj mu wówczas wezwanie: «Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną».
Przymuszaj go, aby zawsze wołał je w twym wnętrzu, jednocześnie wyłączając wszelką inną myśl. Jeśli w tym wytrwasz przez pewien czas, to otworzy ci się wejście do serca (…). Sam to poznałem z własnego doświadczenia”[26].
Grzegorz z Synaju († 1346):
„Wołaj wytrwale w myśli lub duszy: «Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną». Następnie przenieś swój umysł do drugiej części formuły i mów: «Synu Boży, zmiłuj się nade mną». (…) Nie powinieneś nieustannie zmieniać słów wskutek niedbalstwa lub beztroski, bowiem rośliny stale przesadzane nie zapuszczają korzeni”[27].
„Niektórzy ojcowie zalecali mówić w całości «Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną», inni jedynie w części: «Jezu, Synu Boży, zmiłuj się nade mną» – co jest łatwiejsze ze względu na słabość umysłu”[28].
c. Modlitewne strzały św. Augustyna
Jeszcze ważniejsze od naszych współczesnych impresji na temat modlitwy starożytnych mnichów egipskich jest wrażenie, jakie odnosili im współcześni. Starożytni chrześcijanie mieli przecież większe szanse dobrego zrozumienia nauk chrześcijańskich mistrzów modlitwy z Egiptu niż my, którzy żyjemy prawie półtora tysiąca lat później. Oto co myślał o tej metodzie modlitwy św. Augustyn (354-430): pamiętajmy, że jako człowiek żyjący prawie dokładnie w tych samych latach, co słynni egipscy mnisi stojący u początków monastycznej tradycji monologicznej medytacji, miał zapewne lepsze warunki do zrozumienia środowiskowych i kulturowych uwarunkowań modlitwy mnichów z Egiptu. Żył przecież w tym samym co oni państwie oraz w tej samej kulturze i posługiwał się na co dzień tym samym językiem, co Jan Kasjan:
„Bracia w Egipcie odmawiają często modlitwy, ale bardzo krótkie i niejako w pośpiechu, tak aby należyte skupienie, niezbędne na modlitwie, na skutek upływu czasu nie osłabło i nie zanikło zupełnie. W ten sposób pouczają, że nie należy wymuszać skupienia, kiedy się nie potrafi dłużej utrzymać, ani też przerywać rychło modlitwy, kiedy uwaga umysłu trwa dalej”[34].
Najlepiej zrozumieć to przywołując Diadocha z Fotyki (400-485), niewiele tylko młodszego od św. Augustyna, greckiego nauczyciela tego typy modlitwy. Warto przy tym zauważyć, że wszyscy trzej – Jan Kasjan, Augustyn i Diadoch – żyli praktycznie w tym samym czasie. Diadoch był zwolennikiem niezwykle krótkiej modlitwy serca. Proponował wezwanie „Panie Jezus Chryste”, „Panie Jezu” lub „Abba, Ojcze”. Skąd ta zwięzłość? Gdyż Imię Jezusa (lub Ojca niebieskiego) miało wywołać bardzo serdeczne i osobowe związanie się z Tym, który to imię nosi[35].
„Dusza posiada tę łaskę, która pomaga jej rozważać i wołać ‘Panie Jezu Chryste’; zachowuje się jak matka, która uczy własne dziecko imienia «ojciec» i powtarza je z nim dotąd, aż zamiast dziecięcego szczebiotu będzie w stanie wyraźnie wymawiać, nawet we śnie, «ojcze»”[36].
Na tym przykładzie najlepiej widać sens modlitwy strzelistej: w powtarzających się wezwaniach człowiek formułuje myśl, która jak strzała wzlatuje w górę, ku Bogu.
Tak też opisuje zalety swojej medytacji monologicznej współczesny św. Augustynowi wielki pisarz starożytnego monastycyzmu Jan Kasjan. Zaraz zajmiemy się obszerniej jego nauką o medytacji, tutaj zaś, tytułem wstępnego przygotowania, niech wystarczy nam jeden cytat:
„Nęka mnie pokusa łakomstwa? wołam wtedy:
- Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pospiesz ku ratunkowi memu”.
Z wielką trudnością umiem dostosować się do skromnej miary posiłków klasztornych? wołam wtedy:
- Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pospiesz ku ratunkowi memu”.
.