Myśląc o moim mężu, mam podobne zdanie. Oboje jesteśmy zdania, że mieliśmy dużo szczęścia - albo trzeba przyznać, że Bóg nami pokierował byśmy na siebie trafili - że udaje nam się żyć w miarę w zgodzie.Marek_Piotrowski pisze: ↑2018-01-29, 11:14 Moja Pani jest wyjątkowo zgodną kobietą, nie mogę narzekać. Jak sobie pomyślę, jak wielkim ryzykiem jest małżeństwo, to nadziwić się nie mogę, że tak dobrze trafiłem...
No i świadomość jak krucha jest ta zgoda i jak o nią trzeba dbać...
Niedawno były ferie i moje dzieci wyjechały na tydzień, wcześniej tez wyjeżdżały, ale po raz pierwszy miałam takie odczucie, że ten czas ponownego "tylko we dwoje" się zbliża nieubłaganie i niesie kolejne wyzwania...innymi słowy miałam maleńki przedsmak syndromu opuszczonego gniazda, heheheh.
W tej chwili, po 20 latach wspólnego życia mamy najlepszy czas w życiu (time of my life), wypracowany godzinami rozmów i wieloma kłótniami, okupiony wieloma łzami i emocjami, masą kompromisów, współpracy na wielu polach...
Jedno co mnie naprawdę się podoba to świadomość nierozerwalności małżeństwa i bożego błogosławieństwa.
Dlaczego tak cenie sobie nierozerwalność? Bo wiem, że nie mamy wyjścia musimy się dogadać, bo unieszczęśliwianie siebie nawzajem nas nie interesuje, dlatego mamy tylko jeden wspólny cel. To zdecydowanie pomaga w porozumieniu, w osiąganiu kompromisów i we współpracy.
No i świadomość, ze na tej drodze nie jestesmy sami, że Bóg pomaga, że towarzyszy, że obdarza łaskami... życie z Bogiem jest znacznie łatwiejsze