Tautologią jest zdanie następujące:
I to zdanie jest zawsze prawdziwe.
W takim szukaniu odnajduję samego siebie sprzed lat. Też szukałem nie wprost. Szukałem przez zaprzeczenia. Przez wytykanie niespójności, sprzeczności. Nie wiem, czy była to dobra metoda. Zgodnie z moją ulubiona tautologią () metoda jest skuteczna jedynie pod warunkiem przyjęcia prawidłowej i logicznej metody rozumowania. Mnie doprowadziła tam, gdzie jestem. Ale nie mi oceniać, gdzie się znajduję, ani kim jestem.
Staranie się o to aby zrozumieć człowieka oceniam bardzo wysoko. Choć nie raz mam wrażenie, że jest przeciwnie. Ze to mi narzuca się jakieś zdanie. W tym życzę powodzenia. I zazdroszczę zapału. Wydaje mi się, że człowieka nie da się w pełni zrozumieć. Każdy jest inny.
Dziwię się, że można lepiej lub gorzej rozumieć wiarę na podstawie rozumienie wierzących. Wydaje mi się to być warstwą powierzchowna. I do tego zupełnie niespójną. Zwłaszcza zważywszy, że choć mamy wspólną wiarę, to dla każdego jest ona zupełnie inna.
Teraz do głowy przyszło mi skojarzenie z wczorajszą Ewangelią. Wszyscy tam dążyli do Boga. I Jezus, i Jan, i faryzeusze, i uczeni w piśmie, i nauczyciele, ale choć do tego samego Boga, to prowadzili w różne strony. A ludzie? A ludzie nie słuchali nikogo z nich.
[/quote]