Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Ogólnie o Biblii. Dlaczego powinniśmy Ją czytać, jak powinno się czytać Pismo Święte, itp.
Awatar użytkownika
abigail
Gaduła
Gaduła
Posty: 876
Rejestracja: 18 lip 2020
Has thanked: 201 times
Been thanked: 221 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: abigail » 2020-11-15, 10:28

chyba robimy błąd myśląc bogaty i ubogi w odniesieniu do dóbr doczesnych
mi kiedys tłumaczyli "Ubogi to ten, kto pokłada ufność w Bogu, którego serce jest u-Boga"
nie spodziewajcie sie po mnie ani wiedzy, ani mądrości

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13689
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2004 times
Been thanked: 2176 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: sądzony » 2020-11-15, 11:08

abigail pisze: 2020-11-15, 10:28 chyba robimy błąd myśląc bogaty i ubogi w odniesieniu do dóbr doczesnych
mi kiedys tłumaczyli "Ubogi to ten, kto pokłada ufność w Bogu, którego serce jest u-Boga"
Ja także w ten sposób to rozumiem.
Jedynym bogactwem jest uBóstwo. :)
Choć rozumiem interpretacje @Andej, Szustaka i innych i zgadzam się z takim odczytaniem
to jakby czuję niedosyt.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-15, 13:19

Jeden talent to blisko 6000 denarów. A jeden denar to płaca godziwa za jedną dniówkę. Płaca godziwa, zg. z definicją z Rerum Novarum, to płaca pozwalająca na utrzymanie całej rodziny z możliwością odłożenie jakiejś części na przyszłość. W obecnej sytuacji możne przyjąć, że jest to odpowiednik średniej płacy. Można przyjąć, że jeden denar odpowiada kwocie 150 zł (netto). Z tego wynika, że jeden talent to ok. 900 000 zł (netto).
Ale aby pomnożyć, trzeba mieć łeb do interesów. I trzeba chcieć.
Skoro sługa dostał tę, niecała bańkę, to znaczy, że jego pan uznał, że ma jakieś predyspozycje do robienia interesów. A skoro zakopał, to wykazał sie asekuranctwem, lenistwem, biernością.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-15, 21:24

Łk 18, 35-43
Kiedy Jezus przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.

========================================================================================================================
Piękna opowieść. O człowieku, który wierzył. Który prosił. Który wykazał się inicjatywą. Który był nieustępliwy. W tej historii jest streszczenie kilku poprzednich Ewangelii.
Niewidomy wiedział kim jest Jezus. Nie z autopsji, bo go nie znał. Jako ślepiec nie mógł widzieć żadnych jego dokonań. Wierzył na podstawie świadectwa innego człowieka. Na tym polega wiara. Na uwierzeniu świadectwo człowieka. Bez dowodów. Najpierw uwierzyć, a potem poznać z autopsji. W tej kolejności, a nie przeciwnej.
Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła.
Czy rzeczywiście uzdrowiła go jego wiara? Czy zdanie to jest jeno skrótem myślowym? Sądzę, że to drugie. Bo bezsprzecznie to Jezus go uzdrowił. Ino dlatego, że tamten wykazał się wiarą. Dlatego, że dał przykład innym ludziom. Przykład wiary.
Ale czy to tylko cud? Lekarze bardzo często mówią, że motywacja ma zasadnicze znaczenie w leczeniu. Skutki psychosomatyczne bywają silne i stałe. Może Jezus był tylko katalizatorem? Może tylko (i aż) wyzwolił w ślepcu siłę do odzyskania wzroku. Może tylko wzmocnił reakcję jego organizmu?
Wiara czyni cuda. Te cuda nie muszą być sprzeczne z prawami fizycznymi. To mogą być zbiegi okoliczności. To mogą być zdarzenia, które zaszły dokładnie we właściwym miejscu i czasie.
Na uwagę zasługuje też wyrażenie wdzięczności. Tu nastąpiła spektakularna zmiana. Szokująca. Ale w naszym życiu też następują zdarzenia, za które powinniśmy dziękować. Czy dziękujemy? Czy pamiętamy o tym, aby dziękować? Codziennie za wszystko, co nas spotkało. Co spotkało naszych najbliższych. Czy mamy w sobie potrzebę wyrażania wdzięczności. W szczególności samemu Bogu.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-16, 21:09

Łk 19, 1-10
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».
Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».

=============================================================================================================================
Dziś mamy opis pięknej postawy. Na dodatek człowieka, który jako kolaborant był otoczony niechęcią i pogardą. Nie dość, że był urzędnikiem okupanta, to jeszcze parał się profesją, o której mówiono, że jest oszukańcza. Celnicy byli traktowani jak złodzieje i oszuści. Zapewne wielu z nich takimi było. Postawa Zacheusza pokazuje nam, że nawet urzędnik okupanta może być uczciwy.
Jest to wyraźny przykład, że nie wolno oceniać człowieka powierzchownie. Pozory często mylą.
«Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.»
Jezus nie oceniał pochopnie. Jezus nie odrzucał nikogo. Nikim nie gardził. Słowa wypowiedziane do Zacheusza powinniśmy potraktować jak wezwanie do każdego z nas. Do Ciebie i do mnie. Jezus chce u Ciebie i u mnie gościć. Chce do nas przyjść. Być z nami. Woła nas nieustannie. I czeka na naszą reakcję. I sprawdza nas przy tym, czy tylko czekamy na sensację, na spektakularny czyn. Czy wierzymy w to, co mówi i ufamy Mu.
Od nas zależy, czy przyjdzie. Jak odpowiemy na Jego wołanie. Otworzymy przed nim nasze serca? Czy potrafimy dzielić się tym co posiadamy z innymi? Czy potrafimy wynagradzać wyrządzone krzywdy? Czy potrafimy się przez nami samymi przyznawać do własnych błędów?
Jezus nie pytał, czy jest gotów Go przyjąć. Nas też nie pyta. Prosi nas, abyśmy to uczynili. Bez stawiania warunków. Ale warunki powinniśmy sami sobie stawiać. Przecież nie zaprosimy go do nas, jeśli nie jesteśmy w stanie łaski uświęcającej. Aby Go przyjąć, aby się przed Nim otworzyć, musimy najpierw posprzątać nasze wnętrze.
Jezus czeka na nas w sakramencie eucharystii. Ale to my sami musimy stać się godni Jego przyjęcia. Mamy do dyspozycji sakrament pojednania. Korzystajmy z niego regularnie, abyśmy zawsze mogli pozytywnie odpowiedzieć na Jego wołanie. I chciejmy usłyszeć Jego wołanie. Chciejmy rozpoznawać Jego wolę. I zawsze być gotowymi do Jego przyjęcia. A najlepiej gościć Go stale. Zawsze. Nigdy nie dopuszczać, aby oddzielała nas od Niego bariera grzechu.
Ale to łaska. Prośmy o nią stale. To nasze zadanie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-17, 22:01

Łk 19, 11-28
Jezus opowiedział przypowieść, ponieważ był blisko Jeruzalem, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi.
Mówił więc: «Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się do dalekiego kraju, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: „Obracajcie nimi, aż wrócę”. Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: „Nie chcemy, żeby ten królował nad nami”.
Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał.
Stawił się więc pierwszy i rzekł: „Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min”. Odpowiedział mu: „Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami”.
Także drugi przyszedł i rzekł: „Panie, twoja mina przyniosła pięć min”. Temu też powiedział: „I ty miej władzę nad pięciu miastami”.
Następny przyszedł i rzekł: „Panie, oto twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: bierzesz, czego nie położyłeś, i żniesz, czego nie posiałeś”. Odpowiedział mu: „Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: biorę, gdzie nie położyłem, i żnę, gdzie nie posiałem. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał”.
Do obecnych zaś rzekł: „Zabierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min”.
Odpowiedzieli mu: „Panie, ma już dziesięć min”.
„Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach”».
Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy.
=======================================================================================================================
Dzisiejsza przypowieść bardzo przypomina tę o talentach. Jednak tu unikamy dwuznaczności, albo znajdujemy inną. Gdyż też mamy do czynienia z homonimem. (dla wyjaśnienie, 1 talent = 60 min) Otóż król niejako wsadził kogoś na minę. A może nie wsadził, ale "zaminował" swoich podwładnych. Zapewne tych, na których lojalność liczył. A mina może przynieść pożytek broniącym się i nieszczęście wpadającym na nią. W tej przypowieści jednak król wyraźnie wydał polecenie, co czynić z powierzonym mieniem. Taki test, sprawdzian. Lojalności, gospodarności.
„Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami”.
I to dotyczy każdego z nas. Ta jednoznaczna, nawet totalna ocena. To się odnosi do naszego postepowania. Do tego, że w sprawach, które uważamy za błahe potrafimy odpuszczać sobie. Takie małe powszednie grzeszki. Takie małe, że nie zwracamy na nie uwagi. A tymczasem król wyciągał wniosek w tym, jak słudzy wypełniają sprawy drobne. Ten, kto dąży do świętości nie zaniedbuje niczego. Wszystko co robi, stara się robić najlepiej. I coraz lepiej. Stale się doskonali, usprawnia. Dzięki temu pomnaża swój majątek w niebie. Staje się coraz doskonalszym.
I przeciwnie. Ten, kto zaniedbuje sprawy drobne, z czasem zaczyna zaniedbywać sprawy poważne. Nawet kardynalne. Tak jest z naszą wiarą. Albo wciąż ją udoskonalamy i wzmacniamy, albo oddalamy się od Boga. A proces ten przebiega niepostrzeżenie. Łatwo i przyjemnie. Aż kiedyś budzimy się z ręką w nocniku. A tam płacz i zgrzytanie zębów.
Dlatego stawiajmy sobie w życiu coraz trudniejsze zadania. Podnośmy wciąż poprzeczkę. I prośmy Pana, o siłę i rozeznanie. O to, abyśmy kiedyś, gdy już zdamy rachunek, spotkali się razem. W miłości wiecznej.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-18, 23:47

Łk 19,41-44
Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, obiegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia”.
===========================================================================================================================
Jakie to aktualne teraz. I zawsze. Historia uczy tego, że niczego nie uczy. Wciąż się to samo powtarza. Wciąż, ale zawsze po fakcie, okazuje się, że można było uniknąć, zapobiec, obronić się. I zawsze za późno.
Jesteśmy nauczani, ostrzegani. I co z tego. Wolimy słuchać szeptu szatana: Masz jeszcze czas. Jutro, dziś nie ma sensu.
I nagle staje się jutro, pojutrze i jest za późno.
A teraz patrzymy i lamentujemy. Wskazujemy winowajców. Zawsze spośród tych, których nie darzymy sympatią. Winni są zawsze oni. Bo mogli głośniej ostrzegać. Mogli nie pozwalać się nam przeganiać z placów i ulic. Zawsze oni. A my idealni.
Lekarze namawiają do profilaktyki. Do zapobiegania. Ale i w tej dziedzinie, wiemy lepiej.
Nie ma autorytetów. A jeśli są, to tacy, którzy prawią to, co właśnie chcemy usłyszeć. Gorzkich słów nie chcemy słuchać. I tak w kółko od czasów Noego. Wszyscy byli ostrzegani przed potopem, ale tylko on zbudował arkę.
A Ty budujesz arkę dla siebie i swoich najbliższych? Czy będziesz pomstować, że nikt tego nie zrobił za Ciebie?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-19, 21:39

Łk 19,45-48
Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: „Napisane jest: "Mój dom będzie domem modlitwy", a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”. I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.
=====================================================================================================================
Czego dotyczy wezwanie, o którym mowa powyżej? O szacunku dla kościoła. O szacunku dla miejsca modlitw. To wezwanie jest skierowane do nas. Teraz. Dotyczy tego, jak zachowujemy się w kościele. Tego, czy mamy świadomość, że jest to Dom Boży. Jesteśmy w nim gośćmi. Zaproszonymi. Czy nie należy się szacunek Gospodarzowi. Nie tyle proboszczowi (jemu też), a Temu, Któremu jest poświęcony obiekt.
I nauczał codziennie w świątyni … cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.
To też do nas. Teraz. Jak słuchamy? Czy z zapartym tchem? Czy wolimy wyłapywać jakieś błędy? Albo dopatrywać się upolitycznienia.
Jeśli nie koncentrujemy się na Słowie Bożym, to po co tam chodzimy?
Jest jeszcze jeden problem. Sądzę, że dość powszechny. Rozkojarzenie. Rzadko trafiamy na kaznodzieję krasomówcę. Mało który potrafi porywać swoja retoryką. Ale w każdym głoszonym słowie możemy znaleźć coś dla siebie. Jakąś perłę, którą warto potem rozważać. Czasem jest to tylko jedno słowo.
Staram się słuchać z zapartym tchem. Jednak mi to nie wychodzi. I nie zawsze wracam do domu jakąś wzbogacającą myślą. I bardzo mnie to martwi. Staram się. Lecz ciało mdłe.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-20, 21:05

Łk 20,27-40
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: „Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: "Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu". Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę”. Jezus im odpowiedział: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzaku, gdy Pana nazywa "Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba". Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”. Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: „Nauczycielu, dobrze powiedziałeś”, bo o nic nie śmieli Go już pytać.
================================================================================================================
Zasadnicze pytanie. I jeden z ważniejszych elementów naszej wiary. Wyznajemy to w Credo. Ale tak do końca nie wiemy, jak to jest. Nie wiemy, jak to jest być zmartwychwstałym. Jakie relacje są między zmartwychwstałymi?
Czy nie zaskakuje Was to, w jaki sposób Jezus przekonał pytających? Zapewne zaskakuje, gdyż wielokrotnie mieliście do czynienie z niewierzącymi. Oni po prostu wierzą, że nie można wierzyć wierzącym. Nie macie z nimi wspólnej płaszczyzny. Oni odrzucają Waszą, a Wy nie możecie sprowadzić wiary do ich płaszczyzny. Bo to niemożliwe.
Jezus przekonał saduceuszów, gdyż byli oni ludźmi wierzącymi. Wierzącymi, czyli dającymi wiarę w to, co ktoś im przedstawia. Wierzącymi Bogu. Choć nie widzieli w Nim Boga. Ale Bóg Ojciec był dla nich oczywistością. Niezrozumiałą, ale pewną. Dlatego mogli się zgodzić z Jego zdaniem. Z Jego sposobem wyjścia z pułapki.
„Nauczycielu, dobrze powiedziałeś”, bo o nic nie śmieli Go już pytać.
Przyznali rację. A jak jest z ateistami? Nigdy nie przyznają racji. Nie, bo nie. Bo oczekują dowodów. A gdy je otrzymują, to je kwestionują. I nigdy nie poprzestają na podważaniu. Na nieuznawaniu Waszych przekonań. Nie ma takiego argumentu, czy faktu, który spowodowałby przyznanie racji. I nie ma takiego świadectwa, po którym poczuliby się onieśmieleni. Wiedzą lepiej. Sami wymyślili sobie Boga, który ma obowiązek im coś udowadniać. Na dodatek sami zaprzeczają temu Bogu, którego wymyślili, a którego uważają za Boga nas wszystkich. Kreują i sprzeczają samym sobie. Zaprzeczają istnieniu, ale wysuwają roszczenia. Ale tacy są ludzie. Nielogiczni. Pewni siebie. Zadufani w sobie.
A wierzący muszą wykazać pokorę. Pokorę wobec Boga. Ufność wobec świadectwa. I sami muszą dawać świadectwo.
J 20,29 Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-21, 20:15

Mt 25, 31-46
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale, a z Nim wszyscy aniołowie, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych ludzi od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.
Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie:
„Pójdźcie, błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane dla was od założenia świata!
Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.
Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście”.
Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie”.
Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tego i Mnie nie uczyniliście”.
I pójdą ci na wieczną karę, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego».

=======================================================================================================================
Ewangelia przypomina nam kwestię, którą wielokrotnie dyskutowaliśmy. Konsekwencje naszych zachowań. Warto zwrócić uwagę na to, że zasadniczym problemem jest odnajdywanie Boga w naszych bliźnich. W tym, czy chcemy i czy potrafimy dostrzec Boga w drugim człowieku. I to, abyśmy dostrzegali Go nie w zewnętrznej wspaniałości człowieka, ale w jego wnętrzu. Empatia jest kluczem.
Panie, kiedy widzieliśmy Cię … ?
W tym problem, że nie dostrzegamy. Zapatrzeni w samych siebie nie dostrzegamy problemów innych ludzi. A jeśli nawet zauważymy, to odwracamy wzrok. Aby nie widzieć. Aby nie być zmuszonym do udzielenia pomocy. Unikamy dyskomfortu patrzenia na czyjeś potrzeby. Kombinujemy, aby nie dać się wykorzystać. Bo często wydaje się nam, że ten potrzebujący, to jakiś naciągacz. Że nasze wsparcie zostanie źle wykorzystane. Wymówki, aby nie reagować. Z trudem przełamujemy nasze skąpstwo. Nasze wygodnictwo. Ale i to dobre. Dobrze, że jednak czasem się poczuwamy do niesienia pomocy. Często musimy się do tego zmuszać. Tak bardzo cenimy sobie swój święty spokój, że nie chcemy rozpraszać się zajmując się innymi. Tylko, czy skąpstwo jest wymówką? Wszak nie musimy zawsze dzielić się dobrami materialnymi. Czasem wystarczy podać rękę, uśmiechnąć się, powiedzieć dobre słowo. To tak niewiele, a jednak i to trudno jest nam uczynić.
Każdy z nas jest troszkę dobry, troszkę zły. Raz pomoże, a raz nie. A jaki będzie bilans? Czy dobro zwycięży? Czy wygodnictwo?
Codziennie musimy zdawać z tego sprawę. Codziennie odpowiadać na pytanie, czy postąpiliśmy właściwie. I oby bilans wyszedł na plus.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-22, 19:47

Łk 21, 1-4
Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak pewna uboga wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: «Prawdziwie, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie».
=============================================================================================================================
To taka prosta, a zarazem trudna przypowieść. Bo właściwie, chyba nikt z nas, nie potrafi zachować się jak ta wdowa. Wydaje mi się, że tylko ubogich stać na taki gest. A może to osoby, które na to stać stają się ubodzy?
Wydaje mi się, że to co ta wdowa uczyniła to gest rozpaczy. Miała świadomość, że nie wystarczy jej środków na przeżycie najbliższego czasu. Co za różnica, czy umrze z głodu teraz czy tydzień później? I tak widmo śmierci z biedy zaglądało jej w oczy. Była tym już zmęczona. Nie chciała już dalej tak się męczyć. Miałą dość upodlenia. Cóż mogła zrobić? Przedłużyć agonię kupując sobie ostatni smaczny posiłek? Czy "kupić sobie przepustkę do nieba" skradając ofiarę.
Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie.
To jedno zdanie wyraźnie dzieli nas. Na tych, którzy mają i się nie dzielą lub czynią to skąpo. I na tych, którzy nie mają prawie nic, i dają innym wszystko.
Nie wiem, czy są wśród Was osoby, które potrafią sobie odjąć od ust i dać innym. Zabrać swoim dzieciom i wspomóc kogoś bardziej potrzebującego. Ja jestem skąpy. Najpierw zaspokajam potrzeby mojej rodziny, potem swoje. I tylko z tego co zbywa, zdarza mi się coś ofiarować innym. Potrzebującym, organizacjom charytatywnym, Kościołowi. Niegdyś nie zdobyłem się na tak wielki gest, jakim wyróżniła się wdowa.
Nie ona jedna. Wszak była jeszcze jedna - wdowa z Sarepty. Chyba tylko kobiety mają tak wielkie serca. To wspaniałe. Ale i zaskakujące. Zwykle kobiety sa bardziej pragmatyczne od mężczyzn. A może, właśnie na takich ofiarach polega pragmatyzm?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-23, 19:36

Łk 21, 5-11
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».
Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»
Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec».
Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie».

=======================================================================================================================
Jezus często wspominał o końcu. Zawsze jednak z obietnicą. Wszystko, co nietrwałe może zostać zniszczone. A nawet będzie zniszczone. Natomiast to co nieprzemijające trwać będzie. Jezus wciąż powtarzał, aby nie przywiązywać zbytniej wagi do spraw materialnych. W tej Ewangelii przepowiada zburzenie najświętszego miejsca dla Żydów. Nie tylko dla wierzących. Dla całego narodu żyjącego w cieniu Jahwe.
Ciekawe jest też to, że Jezus zupełnie nie wypowiadał się na temat czasu. Dla nas żyjących jakiś czas pytanie to jest wyjątkowo absorbujące. Czy jeszcze za naszego życia? Choć nie ma to żadnego znaczenia. Bo przecież, gdy runie "świątynia" naszego ciała, to będzie to nasz koniec świata. A wypadki chodzą po ludziach. Teraz dodatkowo chodzi kostucha z koronawirusową kosą. I trwają żniwa.
I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach.
Chyba większość z nas obrusza się na taką radę. Jak się nie bać, gdy koronawirus, bezrobocia, plajty. A do tego presja socjalistycznej międzynarodówki. Wszędzie walka z Kościołem. Z wartościami, które głosi Kościół. A które pochodzą od Jezusa. Jak się nie bać, gdy możemy wszystko stracić. Ano boimy się. Bo to w naszej naturze. Zapominamy, że nie ważne kiedy odejdziemy. ale ważne dokąd. Boimy się bólu, poniżenia. Boimy się o swoich najbliższych. Bo słyszymy o wojnach, przewrotach, trzęsieniach ziemi, wybuchach wulkanów, zarazach i głodzie. Boimy się, jak przez to przejdziemy.
Niektórzy szukają pociechy w przepowiedniach. I dobrze, bo podtrzymują na duchu.
Walka. Boję się walki. Zarówno zwycięstwa jak i klęski. Wiem, że to nieracjonalne, ale nie potrafię się nie trwożyć. Gdy walka o władzę powoduje destrukcję. Gdy zewsząd jestem bombardowany hiobowymi wieściami. Gay patrzę w internety, to niemal same negatywne informacje.
Mam nadzieję, że gdy dojdzie do kataklizmu to, będę jedną z pierwszych ofiar. Ale czy jestem przygotowany? Czy ufam na tyle Jezusowi, aby być pewnym? Czemu nie potrafię powtórzyć za siostrą Faustyną i całkowicie zaufać? Czemu nie potrafię oderwać się od teraźniejszości i zaufać jak Dolindo?
Panie, wybacz, że się trwożę. Ale wystarczy jedno słowo, a przestanę się bać. Panie, powiedz jedno słowo, a będę uzdrowiony.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-24, 22:15

Łk 21, 12-19
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.
Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić.
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie spadnie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie».

======================================== =================================================================================
Słowa tej Ewangelii wprawiają w zakłopotanie. Bo właściwie wszystko jest odwrotnie. Wszak niemal wszyscy apostołowie zginęli tragicznie. Ich słowa nie przekonywały wydających wyroki. Nie docierały też do wykonawców tych wyroków. Co Jezus miał na myśli mówiąc, że włos z głowy nie spadnie, skoro spadała cała głowa?
Także i teraz nie możemy pozwalać sobie na spontaniczne wyrażanie własnych poglądów. Lewicowa narracja zmusza nas do ważenia słowa. A gdy wyrazimy swoje poglądy nie zważając na poprawność polityczną, spotykamy się wściekłymi atakami. Aborcjonistów, ateistów, liberałów i wszelkiego rodzaju lewicowców i lewaków.
Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.
Tak, z pewnością, każda nasza wypowiedź, jest dawaniem świadectwa. Takoż i każdy nasz czyn, świadczy o nas samych i o wyznawanych przez nas wartościach. To nasz obowiązek. Dawać świadectwo. Pokazywać, że nie poddajemy się stadnym zachowaniem. Że mamy własne zdanie.
W młodości często mi powtarzano, że martwe ryby z prądem płyną. A żywe i zdrowe potrafią płynąć tam , gdzie chcą. Raz pod prąd, raz z prądem, a raz w poprzek. Nie pozwalają się zapędzać jak stado baranów. Nie znaczy to wcale, że mamy stać się zagubionymi owcami. Nie, przeciwnie. To my mamy pokazywać stadu, że są inne drogi. I zachęcać do korzystania z dróg chrystusowych. Bez względu na hejt, który nas spotyka. Que serra, serra. Nie unikniemy swojego przeznaczenia. Ale możemy i powinniśmy je kształtować. I być gotowymi do dawania świadectwa. Do końca.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-25, 19:59

Łk 21,20-28
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą. Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane. Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni. Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą. Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.
= ================================================================== =
Wydaje się nam, że obecnie widzimy oblężoną Jerozolimę. Że teraz nadszedł czas. Bo zwolenniczki mordowania dzieci atakują i chcą wywrócić porządek rzeczy. Lewackie państwa wywierają na nas presje. Lewicowa poprawność nas knebluje. A tymczasem Jerozolima jest oblężona cały czas. Tak 2000 laty temu, jak i teraz. Czyż wtedy tłum podburzonych demonstrantów nie krzyczał: Ukrzyżuj Go! Wściekły tłum wymusił morderstwo w majestacie prawa. Teraz też krzyczą: Morduj nienarodzonych! Cóż mam zrobić? Schować głowę w piasek jak struś? Czy przeciwstawiać się? Czy nie mamy obowiązku piętnowania zła? Postawą, słowem, a także wykpiwaniem bezsensowności argumentów morderczyń.
A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Oto słowa, które podnoszą na duchu. Tak, zbliża się upadek. Ale ci, którzy kochają Pana, nawet jak zginą, to żyć będą. Będziemy uciskani, prześladowani. Poniżają nas i wyśmiewają. Ale mamy wiarę. Mamy miłość.
Właśnie. Czy mamy? Czy potrafimy stanąć z podniesionym czołem naprzeciw wściekłego tłumu? Jezusa opluwali, torturowali, wykpiwali. A On odpłacał miłością i ofiarą. Czy stać nas na taką postawę? Będą nas oskarżać, ciągać po sądach. Liberosocjalistyczne międzynarodówka czynić będzie wiele, aby nas stłamsić. Aby wymusić na nas przyjęcie ich poglądów. Czy mamy wybór? Zwyciężymy tylko wtedy, gdy wszyscy pokażemy swoją postawę. Przywiązanie do Boga, Dekalogu i miłości. Jak pokonamy w sobie starch. Przed ośmieszeniem, pobiciem, zwymyślaniem. Jak pokonamy w sobie obawy przed utratą podstaw naszego bytu materialnego, gdy nasi kontrahenci będą zrywać umowy z tego powodu, że nie jesteśmy poprawni politycznie. Czy nie damy się przekonać, gdy media wciąż grzmią. I podburzają tłumy? Jeśli chcemy zasłużyć na zbawienie, musimy podjąć decyzję. I zostać przy Bogu.
A może nie zdobędą Jerozolimy? Gdy zobaczą, że jesteśmy zdeterminowani oby bronić naszej wiary.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Czytanie na każdy dzień - moje rozumienie, poruszenie , ...

Post autor: Andej » 2020-11-26, 21:52

Łk 21, 29-33
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść:
«Spójrzcie na figowiec i na wszystkie drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pąki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wszystkie wydarzenia, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą».

= ============================================================================ =
Nie wiem jak Wy, ale w pierwszej chwili, czytając powyższe słowa, poczułem się zakłopotany. Czyżby Jezus się mylił? Najpierw zdanie o tym, że blisko jest Królestwo Boże, a potem, że nie przeminie jedno pokolenie. No i co stało się? Czy nie? Czy jeszcze czekamy? Czy Wy nie mieliście podobnych refleksji? Czy też trudno było Wam znaleźć sens?
Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.
No właśnie. O co tu chodzi? Czy o zjawiska poprzedzające paruzję? Na pewno nie, bo On przecież był w tedy z nimi. To, co? Może chodzi o przyjście Królestwa Bożego?
Tu musze oderwać się od czasu. Bo Królestwo Boże przychodzi stale. Ale indywidualnie, choć do wszystkich jednocześnie. Po prostu każdy jest w innym stopniu zdolny do przyjęcia Królestwa. Inna jest intensywność każdego człowieka z poznawaniu Chrystusa i Jego naśladowaniu.
W czwartkowej Ewangelii słyszeliśmy o przerażających znakach. Dziś o pozytywnych. Bo Królestwo Boże wzrasta i rozkwita w nas. To znaczy w tych, którzy je pielęgnują. Jak ziarno rzucone na żyzna glebę. Ale jest jeszcze jedna trudność. Musimy chcieć je dostrzec. Rozpoznać. W sobie i w bliźnich. Zauważyć symptomy rozkwitania.
Ale co z tym pokoleniem, które nie przeminie, zanim to się stanie? Czy nie chodzi tu o każde pokolenie? O każdego człowieka? Każdego kto szuka. Szukajcie a znajdziecie. Jeśli tak, to słowa te są obietnicą, że zanim skończy się nasz czas, poznamy Królestwo Boże. A jeśli nie poznamy, to przynajmniej zobaczymy jego bramy. Bramy otwarte dla nas. Abyśmy tam wkroczyli. Zapewne stać się to może w momencie, w którym już nie będzie powrotu do życia biologicznego. Ale zanim się skończy.
To nadzieja na zbawienie. Granicząca z pewnością. Dla tych, którzy idą za Chrystusem w Jego Kościele. Ta bliskość Królestwa, będzie dla nas dodatkowym impulsem, aby zintensyfikować nasze starania, aby zapanowało ono i w nas. Nawet (a może szczególnej), gdy jeszcze czekać będzie nas tor przeszkód. Czyściec. Z którego nieodwołalnie osiągniemy Królestwo Boże.
Czego Wam i sobie samemu życzę. Jak też wszystkim pozostałym ludziom.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Biblia, Nowy Testament i Stary Testament”