Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-05-23, 20:27
W sprawie "zbawienia uczynków" nigdy dość prostowania: Kościół katolicki takowej nauki NIE głosi, nie głosił i nie będzie głosił.
Nikt nie jest w stanie się zbawić swoimi uczynkami.
Natomiast mniemanie, iż uczynki nie mają wpływu na nasze zbawienie jest równie niemądre.
Całość zagadnienia przedstawiłem (w perspektywie biblijnej a także historycznej sporu) tutaj
http://analizy.biz/marek1962/sf.pdf
myślę, że jakąkolwiek teologię można sobie poprzekręcać jeśli człowiek nie kieruje się zdrowym rozsądkiem i trzeźwym myśleniem.
Uczynki w KK też mogą być źle rozumiane, podobnie jak wspomniany w innym temacie skrupulantyzm przy spowiedzi, co może być po prostu szkodliwe dla zdrowia psychicznego i kończyć sie jakąś nerwicą czy obsesją.
Z drugiej strony, jeśli chodzi o tą protestancką teologię łaski, czy nawet "hiperłaski" to też można sobie tutaj poprzekręcać i źle rozumieć. Wszystko też zależy czy osoba jest autentycznie nawrócona, czy tylko na poziomie rozumowym wyuczyła się takiej teologii, a nawet jeśli jest nawrócona, zawsze istnieje możliwość wejścia w nieodpowiednie środowisko, które wpaja błędne rozumienie.
Kiedyś na grupie biblijnej byłam świadkiem perypetii miłosnych pary zielonoświątkowców, gdzie on był pastorem z 20-letnim stażem. Po zakończeniu związku pani publicznie wylała wszystkie żale (potem usunęła), nie podając nazwiska osoby, ale kto tam pisał dłużej, bez problemu mógł się domyślić o kogo chodzi. Otóż okazało się, że facet wielokrotnie ją zdradzał, a potem jeszcze manipulował i zmuszał ją do przebaczenia, bo w końcu Jezus wszystkim przebaczał, więc ona mu za każdym razem wszystko wybaczała. W różnych miejscach, na grupach biblijnych itp. bajerował kobiety pod pretekstem ewangelizowania i objaśniania Biblii, a potem kończyło się wiadomo jak.
Takie rozumienie teologii zbawienia z łaski, jest moim zdaniem bardzo pokrętne, nie duchowe. Osoba, która się nawraca już na starcie powinna mieć w sobie wolę, by stawać się po prostu dobrym człowiekiem, więc jakieś grzechy cięższego kalibru, popełniane świadomie i z premedytacją, nie powinny mieć miejsca, chyba że zmusza do tego sytuacja (żołnierz na wojnie, samoobrona lub obrona kogoś słabszego itp.) Grzeszność takiej osoby powinna dotyczyć tylko tego, czego nie da się ot tak zmienić od razu np. trudnego charakteru, temperamentu, braku dojrzałości chrześcijańskiej, jakichś reakcji emocjonalnych w różnych sytuacjach życiowych, które dzieją się nawet jeśli w swojej woli osoba nie chce grzeszyć i nie chce tego robić. Tak rozumiem tą teologię