Ponowny powrót do Kościoła?

Dzielimy się dowodami Bożego działania w naszym życiu i życiu znanych osób, jak i naszych bliskich i innych ludzi; piszcie to, co zbuduje wszystkich w wierze w Boga.
konradvv
Przybysz
Przybysz
Posty: 8
Rejestracja: 25 paź 2020

Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: konradvv » 2021-04-26, 08:59

Witam, czy są tu osoby, które na długi czas odwróciły się od K(k)ościoła ale do niego powróciły i chciały by się podzielić świadectwem?

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13688
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2004 times
Been thanked: 2176 times

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: sądzony » 2021-04-26, 10:05

Jeśli około 20 lat to długi czas
i o ile powrót to nie stan, a proces wciąż trwający,
i jeżeli akceptujesz fakt, że może nie do końca wiem czy kiedykolwiek do N(n)iego należałem,
byłbym to może ja.

Pisanie jednak świadectwa byłoby zbyt obszerne.
Może kiedyś to zrobię.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Dezerter » 2021-04-26, 22:29

Jest na forum wiele takich świadectw. Ja byłem kiedyś poza KK. Mantrowalem z krisznitami, studiowałem Biblię że Świadkami Jehowy spotykałem się z Adwentystami, wychwalałem JAH z Rasta i, ..., a później było o wiele gorzej.
A dzisiaj 😀
Ostatnio zmieniony 2021-04-26, 22:31 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

konradvv
Przybysz
Przybysz
Posty: 8
Rejestracja: 25 paź 2020

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: konradvv » 2021-04-27, 08:11

Dezerter pisze: 2021-04-26, 22:29 Jest na forum wiele takich świadectw. Ja byłem kiedyś poza KK. Mantrowalem z krisznitami, studiowałem Biblię że Świadkami Jehowy spotykałem się z Adwentystami, wychwalałem JAH z Rasta i, ..., a później było o wiele gorzej.
A dzisiaj 😀
Jaki był powód twojego odejścia? Z tego co piszesz to niezła historia jest 😀

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Dezerter » 2021-04-27, 08:36

Poszukiwanie najwłaściwszej drogi do Boga czyli Prawdy
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

konradvv
Przybysz
Przybysz
Posty: 8
Rejestracja: 25 paź 2020

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: konradvv » 2021-04-27, 10:13

Dezerter pisze: 2021-04-27, 08:36 Poszukiwanie najwłaściwszej drogi do Boga czyli Prawdy
Mógłbyś się podzielić jak doszedłeś do tego miejsca w którym aktualnie jesteś i jak długo twoja wędrówka trwała?

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Dezerter » 2021-04-27, 12:21

Jest na forum p.p. w dziale Świadectwa - dluuuuga opowieść i wieloetapowa - jak byłem teozofem to przyswoiłem sobie najważniejszą zasadę poszukiwacza:
Nie ma większej religii ponad Prawdę
To ona zaprowadziła mnie tutaj i prowadzi nadal.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
miłośniczka Faustyny
Mistrz komentowania
Mistrz komentowania
Posty: 4384
Rejestracja: 26 sie 2018
Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
Has thanked: 1069 times
Been thanked: 1149 times

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: miłośniczka Faustyny » 2021-04-29, 00:00

Moje świadectwo jest tutaj: viewtopic.php?f=24&t=9445
Jest na forum wiele śwadectw, po prostu poczytaj, jeśli Cię to interesuje.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"

Awatar użytkownika
Ras.
Bywalec
Bywalec
Posty: 110
Rejestracja: 22 maja 2021
Lokalizacja: Kwidzyn
Has thanked: 28 times
Been thanked: 9 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Ras. » 2021-05-23, 00:20

Osobiście rozważam nad trzecim powrotem...
Otóż jako chłopiec 7-8 lat służyłem jako ministrant, drogi sie rozeszły natomiast wiary nie straciłem nigdy...
Od tego momentu podziało sie bardzo wiele... Bojki, kradzieże, picie, narkotyki, bezdomność po wiezienie czy leczenie readaptacyjno-rehabilitacyjne, zostałem wyszkolony moralności której nie czułem... "Obudziłem" się w momencie gdy miałem pracę, dom, samochód, żonę i znów uzależnienie... I myślę o kurde co sie stało... Marzenia mam w rękach a i tak błądzę... A żona mi za chwilę mówi, że modliła się o mnie... Kolejny raz nie
uwierzyłem w to co we mnie krzyczy i po wielu latach wzlotów, upadków i kompromisow znów się przebudziłem... Tym razem troszke inaczej, przez to co zrobiłem... Wymiękłem... Ogolnie to trenuje sporty walki i wiem ze jest to dla mnie leczenie i pewność siebie, nie trenuje by krzywdzić... No więc mój kolega w uzależnieniu i depresji wręcz wołał o pomoc, namówiłem go na boks, wyszedł z depresji, stal się pewny siebie jak nigdy nie był, jego rodzice byli z niego dumni, poprawil z nimi relacje i gdy o pierwszej w nocy trenowałem jak bardziej go nauczyć nagle zrozumiałem co ja zrobiłem... Czego ja chciałem w zamian? Niczego... Samemu sie trzymać by nie błądzić... Właśnie w tym momencie poczułem... Do dziś nie rozumiem... Jakbym wrócił i panikowałem z tydzień czasu obserwując wiatr, energię... Zacząłem obserwować wszystko w okol z innej perspektywy i nie rozumiałem nic poza tym ze miałem nieskazitelne serce w tym momencie... Mialem wiele natrętnych myśli, mówiłem słowa które zaraz przerywałem, miałem narzucane plany bycia wielkim... Swoja szkoła, swoja sztuka walki, slawa bogactwo... Ale odrzuciłem gdyż zawsze bylo to dla mnie nieważne... W końcu do mnie doszło... Ojciec, Syn, Duch Święty... Moje serce przez sekundę zabiło jak serce Chrystusa w momencie gdy myślałem o krystalicznym sercu i się rozpływałem z miłości... Padłem na kolana płacząc za wszystkie moje słowa, za wszystkie czyny, za wszystko co zrobiłem złego swiadomie i nieświadomie... Płakałem, bałem się, bylem przerażony... Powiedziałem wprost do serca : Jezu Ufam Tobie
I tu caly ucisk puścił... Poczułem jak moje serce napawa się ciepłem i spokojem, po czym spytałem
Jezu, to naprawdę Ty? Ty jesteś w moim sercu?
Głos serca odpowiedział, tak Jestem
Nie pytajac nikogo uwierzyłem, słowo (duchowe) stało się ciałem i dopiero zrozumiałem dwie natury człowieka... Poszedłem służyć do kościoła rok temu jako ministrant, lecz czulem ze nie jestem godzien... Rok czasu uczenia się czy nie zwariowałem... Po drodze moja osoba totalnie się zmieniła, straciłem wielu kolegów, ludzie patrzą na mnie jak na odludka, wszystkich chciałem naprowadzić na ścieżkę Boga lecz nieskutecznie, nawet rodzice i żona myśleli że zwariowałem... Okolo miesiac temu wszyscy się ode mnie odwrócili zostałem na dwa tygodnie sam w domu bez żony i dzieci, z pustym mieszkaniem... A ja tylko poprosiłem o pomoc bo byłem w nawrotach (glodach) narkotykowych i wpadłem w depresję... Byłem strasznie rozdrażniony jej decyzja i tym że nigdy nie mogłem rozmawiać z rodzicami bo przypięta łatkę do mnie mieli ze ćpun i wariat... Nie mialem szans będąc samemu wyjść z depresji... Tydzien czasu cpalem, codziennie miałem myśli samobójcze bo nie mogłem znieść bólu, prosilem ludzi na grupach o modlitwę by Pan Bóg dał mi siły psychicznej... Tak sie stało, w momentach załamania, dawał mi ludzi z problemami którymi się zajmowałem a w zamian chociaż nie byłem sam i nie myślałem o tym wszystkim... Czułem dosłownie oparcie, motywację i siłę... Uznałem tak:
Nie ma innej drogi niż przestać grzeszyc... Kolejny tydzien był bardzo trudny mimo to Bóg zwyciężył... Wszystko się naprawiło, ja nie byłbym na pewno swą osoba na tyle silny... To musiał Pan Bóg mnie trzymać w swych ramionach... Jestem pewien wszystkiego co sie stało i myślę nad powrotem... Tylko czy teraz aby na pewno jestem godzien...

Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony 2021-05-23, 00:35 przez Ras., łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Andej » 2021-05-23, 10:06

Dziękuję za świadectwo.
Paradoksalne jest to, że jest to pierwszy post w tym wątku zgodny z jego tytułem. Bo tylko Ty kolejny raz wróciłeś. Smutne, że musisz wracać. Doskonale, że wracasz. Życzę wytrwałości, wytrwania. Wspieram modlitwą.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Dezerter » 2021-05-23, 11:13

Również masz moje wsparcie modlitewne i wszystkie inne wrażliwe duszyczki proszę o wsparcie. Masz łaskę wiary, to bardzo dużo to do ciebie odnoszą się Słowa Jezusa z Jana 17
Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś.
Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi.

i mój komentarz z innego wątku do tych słów
Ewangelia Jana
Siostro i bracie w Chrystusie *-:) jesteśmy jako ludzie wierzący ludźmi wybranymi ze świata - ludziom, których Mi dałeś ze świata *-:)
(...) Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi.
Jak dla mnie WOW!
ja się czuję wybrany i zaopiekowany :)
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
Ras.
Bywalec
Bywalec
Posty: 110
Rejestracja: 22 maja 2021
Lokalizacja: Kwidzyn
Has thanked: 28 times
Been thanked: 9 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Ras. » 2021-05-23, 13:39

Czyli powrócić :) dam sobie jeszcze maly czas, zrobię pierwszy post w życiu, aby odpokutować nieprzestrzeganie zasad w wcześniejszym czasie

Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony 2021-05-23, 13:39 przez Ras., łącznie zmieniany 1 raz.
My God is Jah

Albertus
Mistrz komentowania
Mistrz komentowania
Posty: 5930
Rejestracja: 12 mar 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 446 times
Been thanked: 904 times

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Albertus » 2021-05-23, 14:55

Ras. pisze: 2021-05-23, 13:39 Czyli powrócić :) dam sobie jeszcze maly czas, zrobię pierwszy post w życiu, aby odpokutować nieprzestrzeganie zasad w wcześniejszym czasie

Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz wrócić do Kościoła to zacznij od przystąpienia do sakramentu Pokuty i Pojednania.

Awatar użytkownika
Ras.
Bywalec
Bywalec
Posty: 110
Rejestracja: 22 maja 2021
Lokalizacja: Kwidzyn
Has thanked: 28 times
Been thanked: 9 times
Kontakt:

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: Ras. » 2021-05-23, 15:03

Większego znaku nie moglem uzyskać, dziękuję :)
My God is Jah

Awatar użytkownika
fusion
Początkujący
Początkujący
Posty: 35
Rejestracja: 3 cze 2021
Has thanked: 24 times
Been thanked: 7 times

Re: Ponowny powrót do Kościoła?

Post autor: fusion » 2021-06-03, 05:12

konradvv pisze: 2021-04-26, 08:59 Witam, czy są tu osoby, które na długi czas odwróciły się od K(k)ościoła ale do niego powróciły i chciały by się podzielić świadectwem?
A jak długo trzeba trwać w powrocie, aby się to liczyło jak powrót? :-\

U mnie przerwa trwała kilkanaście lat, ale nie wiem "na ile wróciłem", bo to było niedawno, a grzech pychy to coś co mnie potrafi szczególnie kusić.

Wiem jedno - jak tak popatrzę, to za nastolatka jeden raz byłem prawie po drugiej stronie - modlono się o wstawiennictwo Maryi. Jak oglądałem kiedyś Constantine z Keanu Reavesem i ten moment, jak umiera w karetce, gdzies miałem wrażenie, że jest mi to bliskie. Ale ja miałem odlot bez świadomości, drgawki, straciłem przytomność i tyle. Ponoć się prawie własnym językiem udusiłem :P
Diagnoza: epi i leczenie przed kilkanaście lat.

Obecnie moje nawrócenie (w zasadzie sakrament spowiedzi generalnej z egzorcyzmem i Komunią) wypadło w Święto Matki Kościoła.
Pomogły mi osoby związane z kościołem w tym Te z darami Ducha Świętego.
Po drodze pewne rzeczy, m.in. wyznania osób, które kontaktowały się z ojcem Pio. Co miało na mnie istotny wpływ.

To ciężko ocenić, jak jesteś katolikiem, później agnostykiem, a później dociera do Ciebie, że w najważniejszej kwestii Boga, agnostycyzm to w zasadzie odmiana ateizmu. I w końcu musisz się opowiedzieć, po czyjej stronie chcesz stanąć.
Dostajesz w ofercie "możesz mieć co zapragniesz, wystarczy uwierzyć".
Jak jesteś w momencie w którym tak Ci odwala, że zaczynasz wierzyć, że zaraz będziesz ćwiczył teleportację niczym bohaterowie Jumpera to wtedy....pycha rządzi.
Zatem dostajesz wybór: czy extramoce, pycha i ciągłe pożądanie i niesamowitości i przepalanie swoich obwodów (i lęki z tym związane, bo co innego jest zauważyć synchroniczność raz czy dwa, co innego mieć to hurtowo i jeszcze inne znaki, które w różnej formie tak czy inaczej "reżyserują" Twoje życie i wpływają na wolną wolę - to ryje baniak) czy miłość, pokora, pokój, interesujące przypadki, czasem przyprawiające o wzruszenie, gdzie czujesz jak niesamowitą moc ma Stwórca.
Uznanie, że Bóg jest Stwórcą wszystkiego, obojętnie jak się to wszystko technicznie potoczyło.

Przez całą noc pisałem, ale zrezygnowałem, za dużo prywatnych, a może i przerażających niektórych rzeczy. Po co macie po nocach nie spać :P
Powiem w skrócie tak.
Ten moment przyznania, że Jezus jest moim Panem był ciężki, ale udało się. Miałem sporo myśli w głowie - wiedząc jak to wygląda od strony "racjonalnej". Jako agnostyk umiałem się postawić zarówno po stronie katolika, agnostyka jak i ateisty. Moment przyznania był trudny, bo myśli "wyszydzające" (takie racjonalne) były dość mocno intensywne. Ja to przeżywałem dwa razy.
Pierwszy raz w ramach pomocy modlitewnej - pomoc Osoby z darami Ducha. Czyli taka "wstępna deklaracja".

Następnym było przygotowanie do spowiedzi generalnej z tych parunastu lat. Mnie pomogła wyprawa do Świebodzina (pod pomnik) dzień przed spowiedzią generalną.
Gdzieś tam postanowiłem sobie, że jak tam tego znowu nie przyznam to chyba nie będzie to poważne.
Zrobiłem to w ostatniej chwili jak już wyjeżdżałem, jakimś dziwnym przypadkiem muzyczka w radiu się kończyła jakby mi pokazując .... czas mija, a Ty jaką decyzję podejmiesz?
Ale to pewnie lęki, lęk przed wpadnięciem w najniższą wibrację, bo studiując wcześniej materiały gdzieś tam się przebijało, że Chrystus zrobił naprawdę spory wyłom we wszechświecie. I na głos w samochodzie to powiedziałem, że tak, jest Panem!

Tak więc - dobrze, że mi powiedziano, że mogę te grzechy na kartce wziąć. Miałem 7 stron w formacie A4 małą czcionką.
Spowiedź generalna (taka z elementami egzorcyzmu, bo ksiądz już tam wykrył jakieś wpływy), pokuta i pierwsza od lat Komunia św.
Nie bawiłem się w przesuwanie i odsuwanie w czasie spowiedzi - uznałem, trzeba wejść na wibrację odwagi. Zazwyczaj jest tak, że jak mamy co do czegoś wątpliwości, to przesuwanie jeszcze bardziej to odsuwa i dodaje nowych. To przesuwanie wynika ze strachu, poczucia winy...niskie wibracje.
Odwaga to pierwszy stopień do zmiany!

U mnie obrany kierunek rozpoczął się owocami związanymi z odczuwaniem uczucia spokoju, wyciszenia. Nie jakoś intensywnym, ale w końcu się wyspałem, zacząłem doceniać pogodę, sytuację.
Wszystko magicznie się nie rozwiązało, ale to tak właśnie działa - wolna wola. Sam musisz podjąć decyzję, Duch Święty może Ci trochę pomóc, o ile mu pozwolisz lub się wsłuchasz. Rozsądek, odpuszczanie negatywnych emocji, kierowanie się logiką. To się chyba nazywa roztropność, no nie? :-?

Później pewne wątpliwości, bo nagle pojawia się cały zestaw - co może być grzechem, na co uważać. No przez paręnaście lat temu człowiek sam mniej więcej wiedział co jest dobre, a co złe. A teraz pojawiają się jakieś myśli pożądliwe i co? Jest grzech czy może nie? Czasem można dostać obsesyjnego myślenia, a to też niedobre. Wtedy mi się przypomina co robił ojciec Pio dla tych "wstydliwych". Wnioski prowadzą do zadawania sobie pytania: czy ja coś racjonalizuję? Jeśli tak to prawdopodobnie chcę coś wyplusować, coś co niekoniecznie jest plusowe lub neutralne.

Także zwątpienie to nie są rzeczy, od których jestem wolny. Ale chrzanić to, coś musi być impulsem do szlifowania.
Co z tego będzie nie wiem....walka pomiędzy pokorą, a pychą to ciągła kwestia.
Podobnie jak pomiędzy równowagą, a obsesją.
Czasem to przechodzi pod radarem, czasem nad i łatwiej reagować.

Ja tak wprost mówiąc - patrzę na siebie przez pryzmat osoby zaburzonej...agnostycznie to kwestia mniejszej wagi, więc dopuszczam różne możliwości....trochę jak w filmie Piękny Umysł John Nash pod koniec jak pytał się kogoś "czy tam ktoś jest realny czy nie" (a nie, że zakładał, że ktoś urojony istnieje i przekonywał tych zdrowych, że przecież tam ktoś jest). Tyle, że tutaj jest rozdźwięk pomiędzy sferą duchową, a materialistyczną.
Mamy zbyt ograniczone mechanizmy percepcyjne, aby jednoznacznie ustalić - co jest co. Przynajmniej mnie bliższe jest takie myślenie i trudno znaleźć prawdziwy powód (w zasadzie przyczynę i skutek) różnych sytuacji. Być może to prostu efekt zbyt małej wiary? Kto wie....

To sprawia, że nie mogę być już "mega" (karmić pychy, która miała być rozwiązaniem na niską pewność siebie), ale ułatwia wejście w pokorę. Nie będziesz mega jak będziesz uznany za zaburzonego, ale przynajmniej jesteś spokojny. Możesz wreszcie skupić się na byciu sobą. I patrzeć na ludzi takimi jakimi są.
Bóg Cię kocha takim jakim jesteś. Czy jesteś pewnym siebie czy też wątpiącym - chce abyś był odważny i piął się wibracyjnie do góry (wspierał jasną stronę) i umiał czasem korzystać z ciemnej strony, ale nie przesadzał (w końcu złość, duma, pożądanie - to niższe energie).
Każdy ma swoją ścieżkę, ale Bóg jej raczej za nas nie odkryje. Po to mamy rozum / roztropność (czyli możliwość wejścia na wibrację rozsądku).

Słuchałem na pierwszej po wielu latach mszy księdza (był dzień Zesłania Ducha Świętego), mówił, że całe życie może być jak modlitwa.
Dotarło do mnie - jeśli modlitwa to coś jak medytacja i kontemplacja - to jest to patrzenie na siebie przez pryzmat uważności, szukania połączenia z Bogiem i z ludźmi na różne sposoby, na zasadzie szukania i rozważania różnych kwestii, podwyższania wibracji (dążenia do akceptacji, miłości, radości, pokoju), szukania po owocach.
Nawet osoby dalekie od koscioła mogą być bliżej Boga, niż nam się zdaje. To było tuż przed generalną, ale Duch Święty już działał.
Takie małe olśnienie.
W swoim życiu obserwowałem różne ciekawe przypadki, ale to co się dzieje, jak zaczynasz iść tą ścieżką...jest doprawdy zadziwiające.
Mam tylko nadzieję, że sobie nie wkręcam (bo pycha stoi i puka) :P

Bóg naprawdę pomaga. Trzeba jednak zacząć pierwszy - wyciągnąć do niego rękę, choć nie....u mnie to było tak, że padłem na kolana, modliłem się i prosiłem o pomoc, gdy rzeczy zaczęły już obierać kierunek paranormalny. Miłość + pokora + rozsądek. There is no other way.
Ostatnio zmieniony 2021-06-03, 06:04 przez fusion, łącznie zmieniany 4 razy.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świadectwa działania Boga”